Strony

19 maja 2012

Fortuna kołem się toczy (11)

11. Najczęstszy ludzki błąd – nie przewidzieć burzy w piękny czas
~ Machiavelli

Zakrztusił się, więc szybko usiadł na łóżku i zaczął ciężko oddychać. Jeszcze nigdy nie śniło mu się coś tak karygodnego. Poczochrał sobie włosy, nadal nie odrywając wzroku od ściany. Ciągle bał się, że jego sen może okazać się karą za ten niewinny dowcip. W sumie zabawa ludzkimi uczuciami nie jest miła.
Westchnął zrezygnowany, ale szczęśliwy, ponieważ już dawno chciał skończyć tę dziecinadę, a teraz miał do tego jawny pretekst. Wstał dość koślawo, a lewą ręką podrapał się po tyłku. Pomimo tego, że zegarek dopiero pokazywał dwudziestą, był okropnie zmęczony. Gdyby mógł, najchętniej ponownie poszedłby spać.
W biegu złapał za różdżkę i lusterko dwukierunkowe. Musiał jak najszybciej dokończyć ten kawał, a miał wielką nadzieję, że Łapa chociaż go nie zaczął. Stanął koło wielkiego drzewa.
- Łapa, Łapa – powiedział, zwracając się do lusterka. Odpowiedziała mu głucha cisza. Spróbował jeszcze raz, jednak tym razem usłyszał delikatne sapnięcia i mlaśnięcia. – Co,do cholery? – zapytał sam siebie i zaczął przysłuchiwać się dziwnym odgłosom, które wydobywały się ze strony Syriusza. Te dziwne odgłosy zakończył głośny jęk. Chyba poznał ten glos, a słowa jego rzekomego towarzysza utwierdziły go w tym przekonaniu.
- Liluś. – Usłyszał zachrypnięty oraz zasapany głos Blacka, który po chwili jęknął.
James miał już dość. Z wrzaskiem wyrzucił lusterko do wody i różdżką przywołał mapę. Musiał ich znaleźć i to za wszelką cenę. Z dzikością zaczął przeszukiwać, nawet najmniejszy kąt na pergaminie. Nie znalazł ich. To musiało znaczyć tylko jedno.
- Do Pokoju Życzeń – warknął, a z jego oczu ciskały się błyskawice. Nikt w tym momencie nie chciałby być w skórze pana Syriusza Oriona Blacka.

*

Na początku całował ją delikatnie, jakby bał się, że ucieknie, aczkolwiek z czasem jego pocałunek przybrał na mocy. Z uwielbieniem wpił jej się w usta, a musiał przyznać, że jeszcze czegoś takiego nie czuł. W tym momencie ogromnie zazdrościł Rogatemu, że pierwszy zauważył tak doskonałą dziewczynę. Jednak ta chwila należała do nich. Po chwili ze zdziwieniem dostrzegł, że Lilka delikatnie zaczęła oddawać pocałunek, ponieważ na początku wręcz odpychała go od siebie. Teraz zamarzyło mu się dowiedzieć, co sobie myśli.
To tylko kawał, to tylko kawał, powtarzał sobie w myślach, aby jego testosteron nim nie zawładną, a był już naprawdę tego bliski.
Przestań to brat, tylko brat, powtarzała sobie w myślach. Jednak nadal nie mogła zakończyć i oderwać się od niego. W tej chwili za bardzo go pragnęła.
Ich niewinny pocałunek zaczął przeradzać się w coś namiętniejszego. Lily zarzuciła swoje ręce na jego szyję, a on złapał ją w tali i przylgnął do niej bliżej. Stanowczo za blisko.
Nie dość, że czuł się dziwnie, tak jakby całował swoją siostrę, to jeszcze nie mógł się od niej oderwać, bo jakaś siła ciągnęła go w jej stronę. Zaklną w myślach, jednak nie przerwał pocałunku.
Przejechał językiem po jej górnej wardze, a ręce skierował do rozpięcia jej koszuli.  
Dość, krzyczała w myślach Ruda, jednak nic nie zrobiła, a to było najgorsze. Sama włożyła swoje dłonie pod jego koszulę i opuszkami palców zaczęła gładzić jego plecy. Rozpiął jeden guzik – stop! Drugi – proszę! Trzeci – uważaj! Czwarty – dosyć!
- Łapa, Łapa. – Nagle usłyszeli ciche wołanie Jamesa, więc na chwile zaprzestali, jednak kiedy dalej wsłuchiwali się w ciszę, stwierdzili, że im się przywidziało. A to był ich błąd.
Black ponownie się dobrał do biednej Lilki, sam nie wiedząc dlaczego, przecież mógł to skończyć.
Znów im przerwało nawoływanie Pottera, jednak tym razem odskoczyli od siebie oparzeni, przez co było bardziej słychać ich zasapane oddechy. Łapa mlasnął niechcący, a Lily, słysząc to, jęknęła zdruzgotana. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, co zrobiła. Szybko zatkała usta dłonią i wpatrywała się tępo w Syriusza. On również, tyle że jego ręka natychmiast powędrowała do kieszeni.
- Liluś – odsapną, a po chwili jęknął zły, że w ogóle zgodził się na taki kawał. Chciał powiedzieć coś więcej, jednak jego wysiłki przerwał wrzask i plusk, jakby coś wpadło do wody. Spojrzał na Lily, której mina świadczyła o tym, że jest zdenerwowana i zawstydzona.
- Przepraszam – szepnął Łapa i podrapał się w głowę. Zawsze tak robił, gdy nie wiedział, co powiedzieć, ani jak się zachować. – Szybko – dodał po chwili i zaczął zapinać swoją koszulę. Syriusz opadł na kanapę i oblał się herbatą, której jeszcze nie zdążył wypić. Kiwnął ręką w stronę Lily, aby ta podeszła do niego, bo miał jej coś pilnego do powiedzenia.
- Zazwyczaj nie kłamię Rogaczowi, ale teraz jest to sytuacja bez wyjścia – powiedział lekko speszonym głosem, jednak kiedy zauważył, ze Lilka kinęła głową na znak, że się zgadza, mówił dalej. – Zrobimy tak…
Po chwili już wszystko zostało wytłumaczone i omówione. Szybko poszli na swoje miejsca i czekali na Pottera.
- Pomińmy ten incydent, co? - spytał Syrek i popatrzył na dziewczynę z nadzieją. - Bądźmy nadal przyjaciółmi, tylko przyjaciółmi – uściślił, a po chwili jeszcze dodał: - Zależmy mi na tym. - Uśmiechnęła się i przytuliła do niego. Jednak szybko przybrała swoją wyćwiczoną minę wściekłości i czekała. Miała wielką nadzieję, że wszystko potoczy się dobrze.
Zauważyła jak drzwi zaczęły się pojawiać, więc zgrabnym ruchem złapała za kubek i zaczęła ganiać Syriusza po całym pomieszczeniu. Kiedy tylko James wszedł, stanął oniemiały. Uspokoił się i odsapnął, bo widocznie źle zrozumiał pogrania Łapy, a teraz się wstydził. Jak on w ogóle mógł zwątpić w swojego najlepszego przyjaciela? Nie wiedział jednak, jak bardzo się mylił.
- Chodź tutaj, pchlarzu. – Usłyszał wrzask Lilki, bezowocnie goniącą Syriusza, który z wielkim uśmiechem na ustach, uciekał jak najszybciej potrafił. – Jeszcze cię dorwę! Zapłacisz mi za to!
Black zaśmiał się i nagle stanął, przez co rudowłosa wpadła na niego z impetem. Obydwoje wylądowali na podłodze z dość komicznymi minami. Otóż Lily była wściekła, a Łapa zadowolony, co właściwie nie było żadną nowością.
- Ty jesteś jakiś niewyżyty czy… o, James? Co ty tutaj robisz? – spytała dziewczyna i szybko wstała z Syriusza, który w tym momencie zanosił się głośnym śmiechem, widząc zarumienioną Lily. Trzeba było im przyznać, że nieźle grają na zwłokę.
- Lily, ja przepraszam! – uśmiechnął się do niej i przytulił mocno do siebie. Puścił perskie oko do Łapy, a tamten chrząknął nieznacznie. Było mu trochę niezręcznie, ale cóż, lepiej żeby James nic o tym nie wiedział.
- Wiesz co ta wesz zrobiła!? – poskarżyła się rudowłosa Jamesowi z udawanym oburzeniem, który według Syriusza, wyszedł jej naprawdę świetnie i naturalnie. – Pocałował mnie!
Niczym  obruszona kotka, skrzyżowała ręce na piersi i wpatrywała się w Pottera z wyczekiwaniem, a ten zaczął się jedynie śmiać. To trochę ulżyło dziewczynie, mimo tego, nie zmieniła miny.
- Ciebie to śmieszy? – pisnęła zła jak osa. Zauważyła, że ten chce coś dodać, więc szybko dopowiedziała. – Jak nauczysz się tak całować jak Łapa, to wtedy pogadamy – mruknęła z cichą satysfakcją i dumnie wyszła z Pokoju Życzeń. Kiedy wychodziła, usłyszała jeszcze tylko tubalny śmiech Blacka, który aż zwinął się na podłodze. James zaś wpatrywał się cały czas w punkt, w którym wcześniej stała dziewczyna i otwierał, po czym zamykał buzię jak ryba. Zamurowało go.
Następnego dnia dziewczyny powiedziały Lilce, że to był kawał, przez co ta odetchnęła z ulgą. Jednak najwięcej radości i wesołości dla przyjaciół przyniósł sam Rogacz, dzięki któremu każdy z nich chodził z ogromnym uśmiechem na ustach.

(przypomnienie)
James i Syriusz siedzieli w dormitorium i obmyślali kolejny dowcip. Jednak Rogaty miał nietęgą minę, przez co nie szło im dobrze, a wręcz okropnie. Zazwyczaj to on był od wymyślania kawałów, Syriusz od ich przeprowadzania, a Remus od kombinowania jak uciekać z miejsca „wypadku”. Razem byli prawdziwymi Huncwotami, osobno jednak rzadko udawało im się przeprowadzić żart w całości, bo przeważnie jakiś jego punkt nie był dobrze dopracowany.
Jim podparł rękoma głowę i ułożył się wygodnie na podłodze obok Łapy, który był oparty o lóżko. Obaj siedzieli w milczeniu, za to w ich głowach panował istny chaos. Co jakiś czas rzucali sobie spojrzenia typu „wymyśl coś, bo moja głowa jest już przeciążona!” bądź „spadaj na drzewo!”.
Rogacz westchnął mimowolnie, przez co Syriusz zerknął na niego i uniósł brwi w geście niezrozumienia i ciekawości. Miał zamiar już coś powiedzieć, kiedy Jim ponownie westchnął, tym razem brzmiało to bardziej zrezygnowanie. Ociężale podniósł się z podłogi i z impetem rzucił się na łóżko, przez co niechcący jego noga potrąciła twarz młodego Blacka.
- Uważaj – warknął poirytowany poszkodowany. – Dobra, a teraz bez ściemy. Powiedz, co ci na serduchu leży i daj mi żyć – powiedział teatralnym tonem i usiadł koło przyjaciela, klepiąc go w plecy. James niechętnie acz z radością, zgiął się do pozycji siedzącej, po czym westchnął ponownie, a jego ręka powędrowała do włosów, aby je trochę zmierzwić.
- Chodzi mi o ten kawał – zaczął niemrawo. – Czy ty w ogóle całowałeś się z Lily? – spytał, a Syriusz zakrztusił się. Tego się nie spodziewał.
- Yyy… no… yyy...– jąkał się. – Ta… - spuścił wzrok zawstydzony, bo nadal nie wiedział, jaka odpowiedź go zadowoli. Czy lepiej kłamać, czy choć po części mówić prawdę?
- A ona oddawała pocałunki? – zapytał przyjaciela, a ten głośno przełknął ślinę. Jedno jest pewne, musi grać na zwłokę.
- O co ci teraz chodzi? – odpowiedział pytaniem na pytanie, Łapa, który był lekko zdenerwowany
- Powiedz mi, jak ją całowałeś. Trzeba używać całych ust czy wystarczy jedna warga? A jeżeli już, to co zrobić z językiem? Stary, to Lily! – jęknął!
Syriusz wybuchł niekontrolowanym śmiechem, przez co spadł na podłogę z hukiem. Jednak nic sobie z tego nie zrobił, że może go coś zaboleć, tylko dalej, trzymając się za brzuch, rechotał niczym opętany. Kiedy tylko na niego spojrzał, śmiech powracał z podwojoną mocą.
Wszystko byłoby na swoim miejscu, gdyby nie pewne cztery dziewczyny, które wpadły przez drzwi, podtrzymując się framugi i ściany. One także miały się głośno, a z ich oczu płynęły łzy rozbawienia. Otóż te trzy, niczego winne, Gryfonki oraz jedna Krukonka stały pod drzwiami i najzwyczajniej w świecie, podsłuchiwały. Mimo tego, że jakoś próbowały się nie roześmiać, ich poświęcenie, takie jak wsadzanie pięści do buzi, poszło na marne.
(koniec przypomnienia)

Dwudziesty października zapowiadał się wspaniale. Cała szkoła siedziała właśnie w Wielkiej Sali i jadła kolacje. Przy stole Gryffindoru od czasu do czasu wybuchały głośne salwy śmiechu. Każdy, kto przysłuchiwał się szóstoroczniakom, także na twarzy miał ogromny uśmiech.
- Co mówi ściana do ściany? – Słyszano głos Blacka. – Spotkajmy się na rogu.
Jego głupi kawały przejmowano z wielkim entuzjazmem. Nikt nie mógł się powstrzymać od choćby parsknięcia śmiechem. Huncwotki i Huncwoci zaś, śmiejąc się głośno, łapali się za brzuchy, a z ich oczu leciały łzy rozbawienia. Anne nawet raz spadła z krzesła, kiedy usłyszała kawał Remusa, Zresztą nie tylko ją powalił na kolana:
- Co mówi lustro do lustra? – powiedział. – Sorry, odbiło mi się.
Przyjaciele właśnie odbywali coś takiego, zwanego głupawą. Wystarczyły lekkie komentarze do czegoś, a ci już wybuchali niekontrolowanym śmiechem. Sam Dumbledore patrzył na nich z uśmiechem, a kiedy doleciały do niego jakieś urywki dowcipów, chichotał w swój kielich. Jednak po chwili wstał, coś sobie uświadamiając, przez co wszyscy raptownie zamilkli. Machnął różdżką, a zrobił to tak szybko, że nikt nawet tego nie zauważył. Wnet cztery czary przysunęły się do niego. Cała sala zamarła i wyczekiwała na dalszy ciąg wydarzeń. Niektórzy nawet pod stołem zaciskali kciuki, aby to na nich wypadło.
- O cholera! – szepnął James. – Zapomniałem wrzucić swoje nazwisko do tej jeban…
- Potter, wyrażaj się! – skarciła go Lily, jednak sama miała nietęgą minę.
Dyrektor usłyszał ciche szepty, więc zaklaskał w dłonie. To był bardzo dobry sposób, ponieważ wszyscy wnet zamilkli. Chrząknął nieznacznie i zaczął:
- Wybaczcie, że przerywał wam tą wyśmienitą kolację, ale proszę na razie nie jeść – zwrócił się w stronę Petera, przez co ten spłoną rumieńcem. – A tak przy okazji to spróbujcie tych roladek, bo naprawdę są przepyszne – puścił do nich oko, na co wszyscy zaśmiali się. – Nie przedłużając: To dzisiaj zostaną wybrane osoby, która jadą do Beauxbatons – zamachnął się różdżką, a wnet na jego dłoni pojawiły się cztery karteczki z nazwiskami. – Na pierwszy odstrzał pójdą Ślizgoni: Emily Tingley z Lucjuszem Malfoyem. Dalej Setha Hawes i Regulus Black oraz Bellatrix Black i Rudolf Lestrange – po sali przeszły jęki i okrzyki radości. Nawet Bellatrix uśmiechnęła się, co było bardzo, ale to bardzo dziwne. – Puchoni: Candy Reamer i Steve Golddog, Kimberly Times z Andromedą Black oraz Billy Amster i Alice Collein. Z Revenclawu: Lissie Roshid i Malcolm Dalck, Annabell Sathe i Daniel Rutherford oraz Martha Glamour i Benjamin Bett. No, i zostali nam Gryfoni – tu uśmiechnął się do nich. - Lily Evans i James Potter, Syriusz Black z Anne Wisborn oraz Remus Lupin i Dorcas Meadows. Serdecznie gratuluję tym wszystkim osobom. Reszta informacji zostanie przesłana wam do dormitorium. To by było na tyle, smacznego bądź dobranoc – powiedział, po czym ponownie usiadł na swoim krześle i zajął się dokańczaniem gulaszu, aby po chwili wdać się w rozmowę z McGonagall. 
Nikt w pomieszczeniu nie zajął się jednak jedzeniem, no, może oprócz Petera, który według zaleceń dyrektora smakował się w roladkach. Musiał przyznać mu rację, były wyśmienite.
Lis, która od dłuższego czasu siedziała przy stole Gryfonów, uniosła rękę do góry, łapiąc przy tym dłoń Remusa.
- My coś wiemy, ale wam nie powiemy – zanuciła szczęśliwa. Tamci tylko wpatrywali się w nich z zaskoczeniem.
- Mówcie! – rozkazała Dorcas i spojrzała na nich krytycznie.
- Ja i Remi…
- Mnie w to nie mieszaj – przerwał jej chłopak i uniósł dwie ręce do góry w znaku dezaprobaty. Rudowłosa prychnęła. – No wiesz, przecież sam na to wpadłeś – zaperzyła się, a kiedy zobaczyła jego niewinną minkę, ponownie prychnęła. – No, to sama na to wpadłam – uśmiechnęła się uroczo i mówiła dalej – kiedy Liluś…
- Tylko ja tak mogę na nią mówić – wtrącił się Potter ze swoim uśmiechem.
- Właśnie – zaczęła Ruda, jednak szybko się poprawiła – nikt nie może!
- Wydało się – krzyknął Syriusz i wyszczerzył się w uśmiechu. Zresztą jak reszta.
- Nic się nie wydało. I nie szczerz tak tych swoich ładnych ząbków, bo ja mam też bardzo ładną pięść – warknęła poirytowana, jednak kiedy Łapa szybko zasłonił swoje usta, zaczęła się śmiać.
- Dobra, Roshid, mów co i jak – zaperzył się Jim i przypatrywał się rudowłosej z ciekawością.
- Po nazwisku to po pysku, Potter! Po prostu, kiedy Lilka leżała w skrzydle szpitalnym, my – wskazała ręką na siebie i Lunatyka – wrzuciliśmy nasze nazwiska do czary.
Po chwili przyjaciele zaczęli się ściskać i całować. Właśnie Dorcas przytuliła się do Remusa, kiedy zauważyła czyjś wzrok na sobie. Odkręciła się i zamarła, bo jej chłopak właśnie patrzył na nią z żądzą mordu w oczach. Kiwną na nią, a potem na wyjście. Zrozumiała, więc szybko przeprosiła resztę i udała się w kierunku wskazanym przez Regulusa.
Stała i czekała na błoniach, po chwili ten doszedł do niej i bezceremonialnie złapał ją za nadgarstek. Szli w milczeniu, a po policzkach Meadows zaczęły płynąć łzy przerażenia, bo w tej chwili naprawdę się go przestraszyła. Jeszcze nigdy nie był taki brutalny. Nawet zaczęła żałować, że wyszła z nim na zewnątrz.
- W co ty pogrywasz? – krzyknął zdenerwowany i potrząsną nią mocno. Syknęła.
- Przestań, to boli! Ja mu tylko podziękowałam! - wyrywała mu się, jednak na próżno, bo Regulus był od niej o stokroć silniejszy. – Wrzucił moje nazwisko do czary, więc jedziemy razem – próbowała zdobyć się na uśmiech, jednak wyszedł jej tylko krzywy grymas.
- No, to ładnie dziękujesz! – warknął. – A gdyby ktoś przyniósłby ci kawę, jakbyś podziękowała? Tak czy trochę wylewniej?
- Zmieniłeś się – szepnęła i spuściła wzrok. Ten tylko zaśmiał się ironicznie, po czym złapał ją za udo i przyciągnął do siebie. Mocno wpił jej się w usta. - Przestań! - krzyknęła dziewczyna i wyrwała mu się. Młodszy Black spojrzał na nią i z zamachem uderzył ją w twarz. Z kpiącym uśmiechem wrócił do zamku, nawet się z nią nie żegnając.
Dziewczynie łzy ciekły z oczu, więc aby schować się przed ludźmi, szybko pobiegła za chatkę Hagrida. Nie weszła tam, ponieważ nie chciała pokazywać się mu w takim stanie. Nie zważając już na nic, usiadła pomiędzy domkiem a lasem i zaniosła się cichym szlochem.
Nagle poczuła, że cos ją kłuje w rękę, więc spojrzała w tamtym kierunku. Jej oczom ukazały się jakieś krzaki. Niewiele myśląc, zerwała parę listków i zacięła sobie nimi rękę. Zapach krwi doleciał do jej nozdrzy, zemdliło ją. Zaczęło jej się lekko kręcić w głowie, ale mimo to poczuła się lepiej na psychice. Ból odpędzał ból.
Przesiedziała tam jeszcze parę minut, po czym zerwała owe rośliny i włożyła je do kieszeni szaty. Koślawym krokiem skierowała się do zamku, a wszystkie swoje smutki zostawiła w trujących roślinach, które spoczywały na dni jej peleryny szkolnej.

15 komentarzy:

  1. Dzisiaj Walentynki!:)
    Nie chcę Ci ich zepsuć ani nic ale ten komentarz będzie wybitnie szczery. Mam nadzieję że Cię nie urazę a jeżeli mi się zdarzy bardzo Cię przepraszam. A więc do rzeczy. Bedę pisać w punktach.
    1. Świetnie piszesz i nie mówię tak żeby się "pozdlizywać" tylko po prostu. Piszesz wciągająco. Do wszystkiego dochodzisz powoli. NIe szybko że Lily pierwszy raz widzi Jamesa i go całuje. Bardzo mnie to cieszy.
    2.Widać że dbasz o bloga bo literówki ci się nie zdarzają a jeżeli już to nie zauważyłam.Notki są dopracowane i widać że wkładasz w nie dużo pracy. Są długie i na temat.
    3. Jesteś oryginalna. Masz swoich bohaterów oraz u Ciebie nie jest wszystko słodko i miło. Dlatego tak czytelnika wciąga Twoje opowiadanie. Np mnie teraz nurtuje pytanie co się stanie z tą biedną dziewczyną? Co jej zrobi Regulus? I właśnie łączysz tak bohaterów. Najbardziej nie lubię jak od razu jest że wszyscy tak się układają że: James jest z Lily a ich przyjaciele też razem. To po prostu nie jest ciekawe! Za to u Ciebie jest!
    4. Szkoda że notki ukazują się tak rzadko ale warto poczekać jeżeli mają być takie dobre:)!
    5.Nie jesteś wredna i nie wchodzisz na blogi pisząc tylko Świetnie u mnie nowa notka. Czytasz mojego bloga bo to wynika z komci. Jesteś fair.
    Pozdrawiam Cię serdecznie i zabieram za czytanie Twego drugiego bloga:)
    www.zpamietnikalilkievans.blog.onet.pl
    ps; Jeżeli w czymś Cię uraziłam naprawdę nie chciałam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie pamiętam już czy komentowałam Ci poprzednią notkę,ale chyba nie. Początki były....dośc....płytkie i dziwne,ale wyrobilaś sobie talent.Czytałam całe opowiadanie 2wieczory i nie żałuję. Nie wszystko idzie jak po maśle. Staram się naśladowac autorki blogów o wciągającej treści tak jak twój, co nie znaczy że naśladuję ich pomysły,tylko styl itp. Jednak nie wiem kiedy uda mi się osiągnąc takie efekty ;( Mogłabyś mnie powiadamiac na gg.4922874 ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojejku, no to Regulus pokazał na co go stać. Szczerze mówiąc się nie dziwię ;/
    Jejku, jak to były trójące rośliny, to....JEJKU! MAM NADZIEJĘ ŻE NIC SIE NIE STANIE DORCAS?!?!?!
    Hmm...ok.
    Jestem ciekawa jak potoczy się wyprawa do Francjii xD
    Pozdrawiam ;*****

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurcze. No,no trochę się dzieje! Ale mam wrażenie, że nie wpisałaś w osobach które jadą Dorcas. Albo mam omamy co też bardzo możliwe xD. Czekam na dalszy ciąg akcji ; ] . I niech Dorcas nie zrobi czegoś głupiego!

    OdpowiedzUsuń
  5. Niezły rozdział. Ja też bym chciała jechać do Francji ;p Jedno z moich licznych marzeń. Ale powracając. Najbardziej podobała mi się końcówka. Coś źle widzę ten związek... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakbym ja się odwineła i jemu zawaliłą to by miał..
    debil jeden. ;)
    fajna notka ;D
    pozdr;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Och robi się ciekawie! Szczerze mówiąc ja wyobrażam sobie Dorcas jako osobę, która nie daje sobie w "kaszę dmuchać". Ale miło jest poczytać inne wyobrażenia jej osoby;) Mam nadzieję, że Regulus nic jej nie zrobi...
    Chyba wystąpił jakiś błąd, bo Dorcas mówi, że jedzie do Francji, a Dumbledore nie wyczytywał jej nazwiska. Nie wiem, może to ja źle rozumuję;)
    Nie wiem kiedy u mnie nowa notka... Ostatnio mam mało czasu i problemy w życiu;/ Ale na pewno się pokaże! Już się piszę;)
    Pozdrawiam Cię serdecznie;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeej, dla mnie? Bardzo, bardzo mi miło ;)) Dziękuję ;))
    Cieszę się, że po moim komentarzu miałaś udany dzień ^^ I nie masz za co dziękować, naprawdę ;))
    A co do rozdziału: jest bardzo ciekawy. Napisany jak zwykle z humorem, ale konkretny. Zwłaszcza końcówka mnie zachwyciła. Cudna... I z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam i ściskam,

    OdpowiedzUsuń
  9. dracon-and-hermiona-love23 lipca 2012 18:32

    Świetny, świetny,i jeszcze raz świetny. Odcinek, rzecz jasna ;). No, nie ukrywam , że błędy są, ale wybaczam, bo bardzo lubię Twoje opowiadanie. Kurczę, nie traktuje się tak kobiet :/
    Dobra, czekam na kolejny rozdział. Jestem strasznie ciekawa, co będzie dalej :*
    Pozdrawiam :)

    Ps. Sorry, że tak późno komentuje, ale mimo ferii nie miałam czasu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. agata_agnieszka_k@onet.eu23 lipca 2012 18:33

    Podoba mi się ten rozdział, jednak z niecierpliwością wyczekuję ich wyjazdu do Francji;) Wydaje mi się, że tam dopiero będzie się działo xD Zapraszam do przeczytania nowej notki u mnie. Nie wiem, czy wyszła dobra, bo czuje jakiś taki niedosyt po napisaniu jej, ale cóż;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Sory, że wcześniej nie komentowałam ale od Ferii zrobiłam sobie takie zaległości że... lepiej nie pisać :) Notka Extra(sory, że tylko tyle napiszę ale nie mam czasu ;*) Aha teraz nie podpisuje się P@ulin@ tylko :

    OdpowiedzUsuń
  12. Czarna Nikula23 lipca 2012 18:34

    Przepraszam już na samym wstępie, że wcześniej nie komentowałam, ale nie miałam czasu. I z tego też powodu większości nie powiadomiłam o nowej notce, co teraz muszę ponadrabiać. Tak więc te kawały na początku były niezłe xD Lissie i Lupin też nieźle wykombinowali z wrzuceniem do czarek nazwisk przyjaciół... A co do Regulusa, to ja już dawno powiedziałam, że to cholerny palant. Dorcas jakby była mądra już by z nim zerwała. Czekam na kolejną notkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale ta Dorcas głupia jest, ale szczerze mówiąc się jej nie dziwię. Laska ma przez swojego chłoptasia przechlapane. ;/ Ale żeby od razu walić się po rękach trującymi roślinami? Toż ona się zabić chce?!
    No, już wyładowałam całą swoją złość. Notka taka cudooownie długaa! Kocham Cię za nią, wiesz? :D A pocałunek Łapy i Lilki mnie rozwaaaalił. xD
    Buziaki ;****

    OdpowiedzUsuń
  14. Och... ale mi głupio ;/ przez tak długi czas tu nie zaglądałam i nie komentowałam ;( ale zwyczajnie nie miałam czasu ... nawet swojego bloga zaniedbałam . Mam nadzieję że wybaczysz te zaległości ... ;)
    Swoją drogą bardzo podoba mi się ten rozdzialik ;p
    jak tylko znajdę trochę czasu ;D na pewno przeczytam dalsze notki ;**

    na koniec chciałam Ci baaardzo podziękować za dedykację ;**
    zupełnie się jej nie spodziewałam! Było mi bardzo miło gdy to przeczytałam ;)) jesteś naprawdę wspaniałą osobą ... i masz talent do pisania ;D
    nie zdziwię się jeśli Twój blog stanie się szeroko rozpoznawalny i oczywiście polecany przez ONET ;P

    trzymaj się cieplutko ;))*
    jeszcze raz dziękuje i przepraszam . xD
    [poprawię się] ;)

    OdpowiedzUsuń