Strony

19 maja 2012

Fortuna kołem się toczy (25)

25. Ten, kto potrafi poskromić swoje serce, potrafi podbić cały świat
~ Paulo Coelho

            W domu państwa Pettigrew zawsze panował harmider, chaos i wszelaki inny rozgardiasz, lecz nie tym razem. Od kiedy pan domu, Wiliam, zaczął zawierać nowe znajomości z dość podejrzanymi osobami, cała radość jego mieszkańców zdała się wyparować. Zastąpiła ją cisza, opanowanie i ciemność. I nic nie układało się tak jak dawniej.
          Rodzina popadła w ogromne długi, starsze rodzeństwo Petera, Sonia oraz Sebastian, całkowicie stracili kontakt z rodzicami i młodszym bratem, w całości podporządkowując się wolno rozkwitającej anarchii i rządom Voldemorta. I nikt nie potrafił ich uchronić przed tym marnym losem, nawet matka – niegdyś wesoła i zawsze uśmiechnięta – teraz powoli umierała, coraz bardziej się zatracając w źle tego świata.
     Ciemne chmury nisko zawisły na granatowym nieboskłonie, zwiastując coraz szybciej nadpływającą burzę. W powietrzu panowała istna duchota, która sprawiała, że płuca stawały się ociężałe, a przy każdym głębszym oddechu bolały. Nawet drzewa opuściły swoje gałęzie ku dołu, żeby spróbować się schronić. Bały się nadchodzących długich i jasnych błyskawic, a po nich donośnych huków, które pomimo swojej nierealności, magii wręcz, były bardzo niebezpieczne.
      Najmłodszy syn państwa Pettigrew podziwiał ten krajobraz z okna, czując przerażenie w kościach. Dosłownie nic nie wróżyło, by jego los mógł się jakoś zmienić. Nic. Oczywiście, przez pierwsze chwile, gdy się dowiedział o planach ojca w stosunku do niego, był wręcz zachwycony. Bezapelacyjnie się zgodził. Z zemsty. Chciał wreszcie chociaż spróbować odegrać się na ludziach, którzy w przeszłości sprawili mu jakikolwiek ból, psychiczny i fizyczny, wywołali smutek na jego facjacie. Według niego – byli po prostu źli.
            Niebawem jednak się to wszystko skończy. Niebawem nadejdzie jego pięć minut. Niebawem pokarze wszystkich i każdego z osobna. Niebawem pomyślnie zakończy swój plan, który od jakiegoś czasu powoli zaczął wdrążać w życie.
            Chłopak odwrócił głowę, a swoje spojrzenie skierował na zamknięte drzwi swojego pokoju. Pomimo tego, że czuł przeogromny strach, był na równi zaciekawiony i podekscytowany. Nie wiedział jednak, jaką przyszłość szykuje dla niego los. Nie miał pojęcia, że ten moment był jego ostatnim na podjęcie słusznej decyzji.
            Niestety, główne cechy charakteru dały o sobie znać; całkowicie podporządkował się woli ojca.
            - Peterze, bądź gotów za trzydzieści minut – zawołał Wiliam syna. – On nas oczekuje!

*

            Hotel „Panorama” oferuje zapierające dech w piersiach widoki na miasto, morze lub góry, poza tym znajduje się w greckiej miejscowości Panorama na przedmieściach Salonik, dzięki czemu chroni turystów przed zgiełkiem panującym w centrum miasta. Oprócz tego czterogwiazdkowy hotel rozciąga się pośród pięknych zielonych wzgórz i wszelkiej innej roślinności. To właśnie do niego najczęściej przybywają ludzie, chcąc albo odpocząć, robiąc sobie dodatkowe wakacje, albo popracować w spokoju, gdzie nikt nie będzie im przeszkadzał.
            Podobnie było z paniami Meadowes i panną Wisborn.
Niestety, one przyjechały w zupełnie odmiennych sprawach. Natasha Meadowes chciała spędzić swoje ostatnie lata życia wraz z ukochaną wnuczką, pragnąc, by ta zawsze pamiętała o niej jako wesołej, nigdy niepoddającej się kobiecie, która wie, co oznacza słowo „miłość” w życiu i jak ważną rolę w nim pełni. Jej wnuczka, Dorcas, marzyła jedynie, by najzupełniej w świecie odpocząć od szkoły oraz od tego całego strachu, panoszącego się w Anglii i coraz bardziej dającego o sobie znać. Za to Anne, przyjaciółka, pragnęła jedynie tego, by zapomnieć o Remusie i o swoim beznadziejnym zauroczeniu.
I nic im więcej do szczęścia nie było potrzebne.
No może poza ogromną wanną, prażącym wręcz słońcem i przystojnymi Grekami – dla tych dwóch ostatnich w szczególności.
Z takim właśnie nastawieniem kobiety zabrały się za rozpakowywanie wszystkich swoich walizek, a robiły to jak najszybciej tylko potrafiły, żeby wreszcie pójść na plaże i poleżeć plackiem na gorącym piasku, który w przyjemny sposób ukajałby ich napięte nerwy. W końcu mogłyby dać swojemu ciału chociaż chwilę odprężenia i odsapnięcia od tej ciągłej bieganiny, która ostatnio bardzo często wkradała się do ich rutyny.
Ich wybuch radości spowodowany historiami z życia wziętymi, przerwało głośne pukanie w drzwi ich apartamentu. Dorcas, z racji tego, że była najbliżej, skierowała się w tamtą stronę i z szerokim, ale i w pewnym sensie zalotnym uśmiechem spojrzała prosto w niebieskie oczy niezwykle opalonego kelnera, który właśnie przywiózł im na wózku jeszcze ciepły obiad.
Chłopak – był bardzo młody, wyglądał na około dwadzieścia lat – zarumienił się lekko, ale po chwili kiedy zauważył napiwek, skłonił się lekko dziewczynie, po czym odwzajemniając gest radości, wyszedł z pomieszczenia.
Dorcas wciągnęła głośno powietrze nosem, przez co zapach potraw doleciał prosto do jej nerwów węchowych.
- Ale to pięknie pachnie – westchnęła uradowana, sięgając po ogórka, którego chwilę później szybko schrupała. – Chodźcie na obiad!
Natasha i Anne w oka mgnieniu znalazły się tuż przy jej boku, żeby parę minut potem z rozmarzonymi wyrazami twarzy jeść te wszystkie smakowitości, których pozazdrościłby im nawet najlepszy kucharz świata.
- Jak tylko zjemy, rozpakujemy i odświeżymy się po podróży, natychmiast pędzimy na plażę, dziewczynki – zarządziła najstarsza z kobiet, a dwie pozostałe tylko ochoczo jej przytaknęły.
- Wtedy właśnie zaczniemy podrywać Greków...
- Którzy będą nam smarować plecy olejkiem...
- I prężyć przed nami te swoje wspaniałe, muskularna ciała!
Dorcas i Anne zachichotały głośno, przybijając sobie piątki, by powoli acz skutecznie zacząć wdrążać swój plan w życie.

*

Przy nieco odmiennej pogodzie, ale za to w podobnej, rodzinnej atmosferze Lily i James siedzieli właśnie na jednej z ławek w zaśnieżonym parku, czekając, aż rodzice pozałatwiają wszystkie sprawy związane ze świętami. Przyjaciele – a w mniemaniu Lily: rodzeństwo – przyjechali już wczoraj do domu, lecz zdążyli się właściwie tylko przywitać z rodzicami, by ze zmęczenia paść na łóżko i spać. A kiedy dzisiaj rano wstali, tych już nie było. Zostawili im tylko karteczkę, że jadą na zakupy i że zejdzie im się dość długo. Dlatego właśnie Jim i Lily postanowili udać się na spacer, chcąc powspominać sobie stare, dobre czasy.
Brunet z zamyśleniem przypatrywał się dziewczynie, która z szerokim uśmiechem o czymś mu opowiadała. Niestety, jego myśli były bardziej zajęte faktem, czy aby rodzice podołają swojej nowej roli i będą chociaż próbowali traktować Lily jak własną córkę. Znaczy, nie bał się, że jej nie polubią – rudowłosą można w końcu tylko kochać – nie miał pojęcia, czy aby dziewczyna niczego nie zacznie podejrzewać. Przecież bądź co bądź jest ona naprawdę mądra i szybko zorientuje się, czy ktoś kłamie. A wtedy może być już tylko gorzej.
- Jim, jak sądzisz – zaczęła z błyskiem w oczach, szturchając brata, by zwrócić jego uwagę – co rodzice dadzą nam na święta?
Chłopak tylko parsknął ze śmiechu.
- Nie mam pojęcia.
- Wracajmy już – powiedziała, po czym dodała: - Tobie pewnie coś związanego z Quidditchem, a mi książkę. Tylko żeby była ciekawa! – jęknęła w duchu, sprawiając, że James zachichotał pod nosem. Lily, słysząc to, założyła ręce na piersi i z oburzeniem wstała na równe nogi, by po chwili namysłu zacząć ciągnąć Pottera za rękę. Nie pomyślała jednak, iż jest on na nią odrobinę za silny, ani że ma ona trochę spoconą dłoń, dlatego parę sekund później z szokiem na twarzy siedziała na śniegu, wpatrując się zamglonym wzrokiem w Jamesa. Brunet wstał, zanosząc się głośnym śmiechem. Wyciągnął w jej stronę dłoń. Dziewczyna pokiwała tylko głową z dezaprobatą, ale chętnie przyjęła pomoc.
Stanęła naprzeciwko niego, patrząc mu głęboko w oczy.
Wokół nich zapanowała wręcz otumaniająca cisza, którą James od razu przerwał, kierując się w stronę domu. Magia jednak dalej nad nimi wirowała, sprawiając, że ich oczy wesoło błyszczały.
Do czasu.
Dokładnie parę minut później Lily w akcie zemsty z całych sił popchnęła Jamesa w ogromną zaspę śnieżną, a widząc jego minę, zaczęła niepohamowanie chichotać, zginając się wpół.
Do domu wrócili więc zziębnięci i przemarznięci, jednak nadzwyczaj pozytywne emocje zdawały się ich ogrzewać od środka. Dorea, widząc ich, załamała ręce i szybko dosłownie opatuliła ich kocami i wręczyła po kubku gorącej czekolady, rozkazując mężowi, aby ten rozpalił w kominku.
James z uśmiechem przyglądał się rudowłosej, która z ochotą opowiadała o czymś jego matce, co jakiś czas popijając napój i zagryzając go ciastem orzechowym. A jednak jego rodzice spisali się znakomicie; był z nich cholernie dumny!
Z rozmyślań wyrwało go mocne uderzenie w plecy. Syknął, odwracając głowę, lecz kiedy tylko zobaczył ojca, wywrócił oczami i wyszczerzył w jego stronę swoje ząbki. Charles nachylił się ku niemu.
- Jim – zaczął szeptem – przestań wreszcie patrzeć na Lily tym swoim głodnym wzrokiem. Wyglądasz, jakbyś nie marzył o niczym innym poza rzuceniem jej na łóżko, szybkim rozebraniem i kochaniem się z nią namiętnie aż do samego rana.
James, słysząc słowa ojca, zakrztusił się głośno.
- C-co?! – zdołał wyjąkać pomiędzy jednym a drugim napadem kaszlu, któremu towarzyszył tubalny śmiech pana Pottera.
Lily rzuciła braku zdziwione spojrzenie, lecz zauważając, jak ten unosi kciuk do góry, uśmiechnęła się słodko, po czym wróciła do przerwanej rozmowy z panią Potter. Jak widać, obie dogadywały się naprawdę rewelacyjnie.
- Do tej pory nie myślałem o tym...
Brwi Charlesa podniosły się do góry.
- Czyżby?
- Aż tak szczegółowo.
Mężczyźni zaśmiali się głośno.

*

Lissie siedziała znużona, wpatrując się w śnieżny krajobraz za oknem, czekając na pojawienie się Remusa. Z samego rana obiecał jej, że się później zobaczą, po czym zniknął. I cały boży dzień go nie widziała, a szukała go naprawdę wszędzie. Zresztą, o piętnastej przysłał jej kartkę, że za godzinę się spotkają, bo ma dla niej niespodziankę. Dziewczyna więc z niecierpliwością dalej czekała na przybycie swojego rycerze, jednak ten – jak na złość! – w ogóle nie chciał się zjawić. Roshid zaczynała się coraz bardziej denerwować, ponieważ powinien już być przy niej dwie godziny temu.
Z westchnieniem wstała z kanapy, po czym w głębi ducha wymyślając coraz to gorsze aspekty, które mogły go spotkać, prawie biegiem zaczęła przemierzać szkolne korytarze. Gdy tylko dotarła przed Grubą Damę jej tok rozmyślań przybrał całkiem nowy tor, a mianowicie jej świadomość zaczęła zastanawiać się nad tym, w jaki sposób rudowłosa go ukarze. Najdłużej zastanawiała się nad zrzuceniem go z Wieży Astronomicznej, wcześniej dając mu do ręki sklatkę Hagrida, lub też nad kazaniem mu biegania nago wokół szkoły, uprzednio zdzierając z niego skórę. Wreszcie zdecydowała się na tą drugą opcję, ponieważ miałaby w niej więcej korzyści – chodziło, oczywiście, o tą pierwszą część z nagością.
- Wróć na ziemię, bo jeszcze mi odpłyniesz gdzieś daleko i gdzie wtedy cię znajdę?
Usłyszała czyjś głos tuż za swoimi plecami, więc z szybkością światła odwróciła się, spoglądając prosto w roześmiane, miodowe tęczówki Lupina. I już miała zamiar mu coś wygarnąć, kiedy ten bezczelnie czarami zawiązał jej wstążkę na oczach.
Niech ona go tylko dorwie!
- Nie denerwuj się już tak, Lissie – zaczął uspokajającym tonem, a w jego głosie słychać było ogrom szczęścia. Najwyraźniej nic ani nikt nie zdoła mu dzisiaj popsuć humoru. Cóż, Lissie będzie musiała poczekać do jutra – wtedy ten nicpoń popamięta!
Lecz nim zdążyła wyjąkać chociażby słowo, jej oddech owionął słodki zapach jego perfum. Westchnęła cicho, a po chwili podskoczyła lekko zaskoczona, czując, jak ten zaczął ją lekko popychać, co jakiś czas dając jej instrukcje, jak ma iść.
Parę minut później – tak właściwie myślała, bo czując go, całkowicie się zapomniała, a czas wydawał się nie płynąć, jakby znajdowała się w próżni – zatrzymał ją, po czym delikatnie zdjął z jej oczu wstążkę. Przez chwilę wzrok dziewczyny próbował przyzwyczaić się do ciemności.
- Remusie, jak tutaj pięknie – wyszeptała zaskoczona, ale i w pewnym stopniu rozmarzona. Jej oczom ukazał się romantyczny widok koca, na którym bezwiednie leżały płatki róży, koszyka (prawdopodobnie z jedzeniem) oraz dużej ilości zapalonych świec, które chłopak porozstawiał wokół. Całość dopełniała ogromna bańka, w której znajdowała się ów niespodzianka. Lupin pomyślał o wszystkim – w końcu chciał chronić rudowłosą przed zimnem, a siedząc w tej zaczarowanej kuli, czuło się wyłącznie ciepło, chociaż śnieg sypał naprawdę mocno.
- Z jakiej to okazji? – wykrztusiła oczarowana, z gracją usadawiając się we wskazanym miejscu przez Remusa.
- A czy musi być zawsze jakaś okazja?
Lissie w odpowiedzi uśmiechnęła się uroczo, z miłością wpatrując się w jego tęczówki.

*

          Z grymasem wściekłości przerzucał wszystkie swoje odświętne stroje. Syriusz, kiedy tylko przy kolacji dowiedział się, że za chwilę w rodzinnym domu Blacków mają zjawić się goście, a ten musi się odpowiednio ubrać na tę okazję, chodził jakby się czymś struł. Nienawidził ich! Wszystkich po kolei, bez wyjątku!
       - Syriuszu, mam nadzieję, że nie zbrukasz swoim zachowaniem naszego nazwiska na dzisiejszym spotkaniu! - Usłyszał krzyk swojej matki.
            Tego już było za wiele, kropla przelała czarę!
          Zamiast stroić się na wieczór, ten wrzucił wszystkie swoje rzeczy do kufra, złapał miotłę i z zamachem otwierając okno, wyleciał przez nie, mając w dupie to, co pomyśli sobie jego „wielmożna” i „szanująca się” rodzinka.
            Nareszcie był wolny!

16 komentarzy:

  1. Czasami się zastanawiam, co powinnam tu pisać, skoro wszystko zostało powiedziane na gadu.xD Ale jest pięknie.<3

    OdpowiedzUsuń
  2. yy... ja chcę więcej.
    rozmowa Jamesa z ojcem <3
    niespodzianka Lupina...ech... oni są tacy fajni chyba tylko w opowiadaniach i filmach :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale się ucieszyłam, że jest nowy rozdział! Mnie też najbardziej rozbroiła rozmowa James'a z ojcem xD Szkoda, że Syriusza było tak malutko... i nie mogę się doczekać, aż rozwiąże się problem z pamięcią Lily!
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  4. Rewelacja!!!! A mnie tam się strasznie podobała rozmowa Jamesa z ojcem!!! ,,Jim – zaczął szeptem – przestań wreszcie patrzeć na Lily tym swoim głodnym wzrokiem. Wyglądasz, jakbyś nie marzył o niczym innym poza rzuceniem jej na łóżko, szybkim rozebraniem i kochaniem się z nią namiętnie aż do samego rana." Po prostu nie mogłam!!! GENIALNE!!! hahaha XD śmiełam się chyba z 15 minut! I jeszcze boli mnie przez to brzuch! Teraz tylko mam nadzieję, że nowa notka pojawi się niedługo! Już nie mogę się doczekać newsa!!!! Pisz szybko! Pozdro i buziaczki! ;******** Życzę weny!!!!! I bardzo dziękuję za powiadomienie o nowej notce! Czekam na kolejne!

    OdpowiedzUsuń
  5. A mnie się podoba, ot co :D
    Jest taki... magiczny. Rozmowa Jamesa z ojcem - zabójcza :)
    Lupin jak zwykle romantyczny i nielubiany przeze mnie Glizdogon. I tak wymiata panicz Black mający gdzieś swoją rodzinkę :D
    Pozdrwiam,

    OdpowiedzUsuń
  6. Mi się tam rozdział podobał. Nie wiem co Ty chcesz ;]
    Taa... Rozmowa Pottera z ojcem. Świetna xD Ale mimo wszystko wciąż chyba najbardziej interesuje mnie sprawa Lily. Nie mogę się doczekać kiedy wszystko wyjaśnisz i troszkę dodasz tempa akcji, bo może rzeczywiście się odrobinkę wlecze.
    Ale to nic, będę cierpliwie czekać aż napiszesz kolejne 4/5 części 28. rozdziału. Mam nadzieję, że masz duuużo weny :)
    Pzdr ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozmowa Jamesa z ojcem była super. :D Rzeczywiście rozdział lekki, bezproblemowy. Bardzo mi się podobał, czekam na ciąg dalszy. Pzdr! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. walnę ci jakże zaje.bistym, elokwentnym i długim komentarzem, w którym motywem przewodnim będzie wychwalanie rozmowy jamesa z ojcem:
    wychwalam rozmowę jamesa z ojcem.
    koniec.

    ...........................................

    a, powiem jeszcze, że chcę więcej takich rozmów.

    OdpowiedzUsuń
  9. No notka bardzo rzyjemna, tylko zastanawiam się czy może troche jest niedopracowana. Było mało opisów, a i tak naprawdę nie wiele się z tej notki dowiedziałam, ale przyjemnie sie czytało. :)
    Pozdrawiam Serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo spodobała mi się wymiana zdań Jamesa z ojcem. Pan Potter wydaje się niewątpliwie bardzo miłym i wyluzowanym człowiekiem;D W ogóle Potterowie to bardzo mili ludzie. Mam też nadzieję, że Lily niedługo odzyska pamięć, bo... osobiście wolę, gdy James jest dla niej kimś więcej niż bratem ^^.

    Dorcas i Anne... mam nadzieję, że poznają jakichś miłych... Nie, nie miłych, ale... muskularnych, przystojnych z cudownymi uśmiechami.

    Trochę szkoda mi Petera, ale w końcu nikt nie kazał mu zdradzić swoich przyjaciół. Nawet presja rodziny nie zmienia faktu, że stał się zdrajcą.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wcale nie jest nudno, wręcz przeciwnie :) Przynajmniej średnio inteligentna małpa człekiem zwana nadąża :D.
    Naprawdę super. Wybacz, że komentuję dopiero teraz, zbierałam się wcześniej, ale niestety, liceum :P.
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  12. droga autorko!
    weszłam na Twojego bloga całkiem przypadkiem i zaczęłam czytać.
    muszę przyznać że zaintrygowałaś mnie pomysłem i treścią swojego opowiadania.
    rzadko się zdarza by blog poświęcony potterom się czymś wyróżnia a u Ciebie to właśnie jest.
    niezwykłą uwagę zwróciłam na Twój sposób pisnaia.
    szczególną uwagę zwracasz na dopasowane dialogi i wspaniałe opisy zachowań danej postaci.
    np co czuje i myśli w danym momencie.
    dla mnie coś takiego jest bardzo ważne bo o wiele inaczej się czyta.
    podobają mi się również bohaterowie.
    nasi znani a jednak z odrobiną innej świeżości.
    szczególną uwagę zwróciłam u Ciebie na mojego ulubieńca jakim jest Syriusz.
    tak tak ten Gryfon ma w sobie coś wyjątkowego.
    bardzo w sobie cenię takie historię i dlatego właśnie zwróciłam uwage na Twój.
    jestem pod wrazeniem...

    OdpowiedzUsuń
  13. Przyznaję, że czytam Twojego bloga od kiedy pamiętam a nigdy nie skomentowałam, to chyba błąd. Ale.. Teraz muszę, po prostu muszę! Droga Autorko, zaklinam - błagam, dodaj wreszcie nową notkę, bo jak tak dalej pójdzie, z tego oczekiwania siądzie mi umysł! Uwielbiam Twoje opowiadanie, wszystko jest tu takie, jak sobie zaqwsze wyobrażalam. Pozdrawiam~ I życzę szybko nowej i zęściej przyszłych notek.

    OdpowiedzUsuń
  14. kurczę szkoda że już nie piszesz notek na tego bloga bo jest bardzo ciekawy ;) Mam nadzieję, że jeszcze coś tu umieścisz i to jak najszybciej bo to jeden z moich ulubionych blogów :) Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jesteś wspaniała! Przeczytałam wszystkie rozdziały i czekam ze zniecierpliwieniem na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  16. hej, to w ogole mega blog. Czytam go od dawna. Trochę męczy mnie czekanie na nowe rozdziały (nie mogę wysiedzieć:) ). czy jest jakas szansa na rozwiniecie watku romansu Lilki i Jamesa? juz sie długo ciagnie, niech ona go pokocha!!! :) pozdrowienia!!

    OdpowiedzUsuń