Strony

28 czerwca 2013

"To nie ta bajka, księciuniu"

            Księżyc już od dłuższego czasu znajdował się na prawie czarnym niebie. Dzisiejszej nocy świecił nadzwyczaj jasno, przez co jego błyszczące poświaty zaglądały do wielu londyńskich przecznic, sprawiając wrażenie ciekawych świata.
Ashton Smith doszedł do zaciemnionej, wąskiej uliczki, którą każdy człowiek o tej porze omijałby szerokim łukiem. Uśmiechnął się do siebie, po czym zrobił parę kroków do przodu i dwa w tył, co prawdopodobnie było jakimś szczególnym znakiem. Kiedy jednak nic się nie stało, zaklął szpetnie i z grymasem na twarzy wszedł głębiej w zaułek. Z uwagą obserwował wszystko dookoła, wytężył słuch i węch, a nawet próbował prawie bezszelestnie stąpać po wilgotnej ziemi. W końcu był uważany za najlepszego gangstera w Londynie, a to przecież do czegoś zobowiązywało.
Nagle z tyłu dobiegł go cichy szmer. Ashton, przeczuwając najgorsze, szybko się odwrócił. Przydługa grzywka opadła mu na oczy, więc machinalnie ją odgarnął. Wystarczyła jednak tylko chwila nieuwagi, by ktoś go zaatakował. Mężczyzna próbował się bronić: szarpał się, wymachiwał rękoma i kopał, ale nic to nie dało. Po raz pierwszy poczuł się całkiem bezbronnie.
Już wiedział, że przegrał.
Jakby na zawołanie napastnik uderzył Ashtona mocno w głowę, przez co przed jego oczami pojawiły się czarne mroczki, a po chwili obraz całkowicie zniknął. Umysł spowiła mgła. Zemdlał, osuwając się na mokrą i lodowatą ziemię.
Sprawca uciekł.

Smith otworzył oczy, ale tylko na moment. Szybko zacisnął powieki z powrotem, ponieważ zbyt jaskrawe promienie słoneczne zaczęły mu przeszkadzać. Jęknął, ale o dziwno nic go nie bolało. Zmarszczył brwi. Starał się wyostrzyć słuch, ale wokół panowała wyłącznie głucha cisza. Zerwał się więc na nogi i rozejrzał. Nie miał pojęcia, gdzie się znajduje, chociaż z całych sił próbował sobie przypomnieć, jak się tutaj dostał. Jakiś szczegół, cokolwiek…
Zauważył ścieżkę prowadzącą w głąb ciemnego lasu.
Szedł powoli, rozkoszując się ciepłą pogodą i… marzył. Od dawna tego nie robił. Świat był zbyt okrutny i realistyczny, by mógł choć na minutę zatopić się w fantazjach. Poza tym pracował jako gangster i każda chwila zapomnienia mogła go drogo kosztować. Teraz jednak wszystko wydawało się takie proste i po prostu dobre. Dumał więc nad kojącymi dźwiękami poruszanych przez wiatr liści, śpiewem ptaków i lekkim szumem strumyka znajdującego się nieopodal. Całkowicie się odprężył. Nie czuł na sobie żadnego spojrzenia, a poczucie zagrożenia przeszło w niepamięć. Nie zorientował się nawet, kiedy przystanął na środku ścieżki.
- Hej, co tutaj robisz, czarna mambo? – Do jego uszu dobiegł dziwnie znany głos. Szybko spojrzał za siebie i aż zaniemówił. Otóż za nim stał Osioł! – Ej, rozumiesz mnie? Mam mówić po innemu? Shrek! Mamy cudzoziemca! Nareszcie mogę z kimś porozmawiać po inteligenckiemu! Shreeeeeek!
 - Spokojnie, spokojnie – starał się go uciszyć Smith. Nie miał zamiaru mierzyć się z ogrem. - Rozumiem cię doskonale. I też się cieszę, że możemy porozmawiać po… inteligenckiemu…
- Ach, tak – zamruczał Osioł, ale po pięciu minutach ciszy ponownie zapytał: - Jesteś opóźniony, to dlatego milczysz?
- Nie – zaprzeczył – po prostu nie wiem, co mówić.
- Twoja kiełbasa jest do niczego, jeżeli wiesz, o co mi chodzi! I-o, i-o! – zaśmiał się głośno Osioł. – Shreeeek!
Ashton chciał się odgryźć, ale nie miał pojęcia, o co mu chodzi z tą kiełbasą. Zmarszczył czoło, patrząc, jak Osioł wręcz tarza się ze śmiechu po trawie.
- Z tobą wszystko w porzą…?
Zamilkł raptownie, ponieważ na ścieżce pojawiło się siedmiu krasnoludków. Każdy z nich miał kosz pełen malin i kwiatów. Smith był prawie pewny, że niosą je dla Śnieżki. Liliputy nawet go nie zauważyły. Dalej brnęły prosto, podśpiewując i gwiżdżąc pod nosem.
- To pewnie dla Śniegowej – oznajmił Osioł, potwierdzając tym samym przypuszczenia Smitha. – Ona ma aż siedem gospodyń latających za nią niczym wierne smoczki. Miałem kiedyś taką fantazję. Siedzę na złotym tronie na środku polany, a wokół mnie biegają smoczyce. Tylko zamiast koszyków mają bat i przebrane są w stroje pokojówek.
Ashton niepotrzebnie to sobie wyobraził.
- Mi tam wystarczyłyby nagie kobiety…
- Nagie kobiety? – zdziwił się Osioł. – I to ma być fantazja? I-o, i-o!
Nagle doleciał do nich przerażająco głośny ryk.
- Ośle, domagam się jedzenia! Żuczki, motylki, kaczuszki i ludzie sami się nie upolują!
- Shrek mnie woła, narazka! I-o, i-o!
Smith ponownie został całkiem sam. Pozwolił więc sobie na odetchnięcie z ulgą. Wystarczyła krótka rozmowa z Osłem, by się zagubić. Kompletnie nie rozumiał tego zwierzaka i właściwie to nie chciał zrozumieć.
Przeszedł parę kroków i zatrzymał się niczym wryty w ziemię. Przed nim stała piękna kobieta w stroju Ewy z dziecięcych książeczek - jej piersi i łono zakrywały więc liście klonu. Nie wiedział, że niektóre jego fantazje spełnią się aż tak szybko.
- Och, kim jesteś, maluchu?
Jej głos dzwonił w uszach jak miliony dzwoneczków.
– Jestem Kopciuszek, a ty? – zapytała i uśmiechnęła się dobrodusznie. – Idziesz do zamku, królewiczu?
Już miał zamiar odpowiedzieć, kiedy poczuł, jak czyjeś ręce złapały go w pasie. Próbował się uwolnić, ale uścisk był zbyt mocny. Starał się odwrócić twarzą w stronę napastnika i… zdębiał. Znowu.
Trzymała go czarnowłosa dziewczyna mająca ponad dwa i pół metra. Była płaska niczym deska, każda jej kość wbijała mu się w plecy, a twarz miała usmarowaną w czymś czerwonym. Poza tym nie pachniała zbyt przyjemnie.
Zaraz się porzygam, pomyślał Ashton i gdyby mógł, przyłożyłby rękę do ust.
- Idziesz do zamku, królewiczu? – powtórzyła słowo w słowo za Kopciuszkiem. – Jestem Śpiąca Królewna, a ty jesteś moim…
Nie dała rady dokończyć, ponieważ Kopciuszek rzucił się na nią z pazurami. I to dosłownie. Wcześniej dłoń dziewczyny była delikatna i koloru kości słoniowej, a teraz na jej miejscu pojawiły się orle szpony.
Smith padł na ziemię i starał się jak najszybciej wycofać z pola bitwy.
- On jest mój! Ja pierwsza go zobaczyłam!
- Ja! Książę należy do mnie!
- Do mnie!
Kłóciły się i szarpały naprawdę długo. Na szczęście przerwał im słodki kiciuś w czapeczce, który zaczął się do nich łasić. Obie kobiety z zachwytem zaczęły drapać kotka za uszkiem. Do momentu kiedy ten koteczek nie wyjął zza pazuchy szabli i ich nie zabił.
Ashtona zamurowało.
To przecież… Kot w Butach bez butów!
- To nie ta bajka, księciuniu! – prychnął Kot i zaczął się niebezpiecznie zbliżać do Smitha. – Bajeczki o dobrych i pięknych królewnach, o przystojnych królewiczach i o ich dzielnych rumakach skończyły się dawno temu. Teraz nadeszła pora na bajki dwudziestego pierwszego wieku!
- Czyli jakie? – zdołał tylko wyjąkać mężczyzna.
- Zdecydowanie nieprzeznaczone dla oczu dzieci.
- A czy bajki z założenia nie są dla dzieci?
Kot wyszczerzył zęby. Podszedł do niego i pokazał pazur. Smith przełknął głośno ślinę, wiedząc, że jego koniec już bliski. Ze zdziwieniem spostrzegł, że Kot zamiast go zabić, zaczął mu rozpinać pasek od spodni.
- Co ty…?
- Bajki dwudziestego pierwszego wieku to homoseksualne bajki pełne krwi, wampirów i seksu! – zamruczał Kot w Butach i poruszył dwuznacznie brwiami. - Od teraz należę do ciebie, koci przystojniaku!
Ashton próbował się wyrwać, próbował krzyczeć, ale kicia zdecydowanie mu to uniemożliwiała. Dorwała się do jego koszuli, z której po minucie zostały tylko strzępki.
Czy zostanę zgwałcony przez kota geja i mordercę?
Do dupy z takimi bajkami!
Smith nawet nie zdawał sobie sprawy, jak idealnie trafił z tą dupą…

Ashton natychmiast otworzył zielone oczy i zerwał się na równe nogi. Zaczęło mu się kręcić w głowie, która go bolała, nie mógł utrzymać równowagi i szumiało mu w uszach. Rwał go też bok. Raptownie przypomniał sobie wszystko, co się wydarzyło. Nie miał pojęcia, co takiego zrobił, że aż tak bardzo go pokarano.
Wziął parę głębszych oddechów.
Dotknął czubka głowy i poczuł lepką maź na włosach. Spojrzał na dłoń i przeklął szpetnie, ponieważ była cała umazana krwią. Zastanawiał się, czy nie ma wstrząśnienia mózgu i czy nie powinien wybrać się na pogotowie, ale zaniechał. Miał już wystarczająco wrażeń jak na jeden dzień. Jeżeli dożyje, to jutro pójdzie do szpitala.
Wyszedł z zaułku i ruszył przed siebie. Starał się iść żwawo, ale bolący bok i ciemne plamy przed oczami skutecznie mu to uniemożliwiały. Był strasznie zły i jedyne, o czym marzył, to ciepłe łóżko.
Albo kanapa.
Raptownie zmienił zdanie, ponieważ przypomniał mu się sen, który zarazem nim nie był. Starał się wymazać z pamięci wspomnienia, ale one wciąż powracały. Bajki dwudziestego pierwszego wieku prześladowały i zostawiały po sobie piętno.
Gdzie się podziały historie o miłości i honorze? O tym, że dobro zawsze zwycięża? Co się stało z opowieściami o pomocy dla potrzebujących, o poszukiwaniu prawdy?
Zamiast tego w głowie wciąż pojawiał mu się obraz Kota w Butach bez butów i jego… wielkie oczy.

1 komentarz:

  1. Sympatyczne, pomysłowe i wciągającym stylem napisane (Puszek w roli gwałciciela - nie, moja psychika! :D). Podoba mi się :) Chociaż nie zauważyłam, żeby bajki dwudziestego pierwszego wieku w ogólności były takie, jak w twoim opisie. Co prawda Króla lwa, Tabalugi i innych wcześniejszych klasyków raczej nie przebiją same w sobie, ale większość z nich jakieś wartości przekazuje, o czymś ważnym mówi np. Film o pszczołach, Megamocny, Jak wytresować smoka czy Mój brat niedźwiedź. Czy Shrek (choć to raczej dla starszych dzieci). Ale zgadzam się też z Tobą, bo widziałam też takie bajki, które były tylko pustymi siekankami, pełnymi przemocy i odmóżdżających dialogów i takim bajkom również jestem przeciwna. Nie lubię też tych dla dzieci, często puszczanych w porannym paśmie, gdzie z dziecka robi się amebę. O, z taką treścią np.:

    To jest Hania.
    To jest Hania?
    Tak! To jest Hania!
    Hania!
    Haniu!
    Cześć, Haniu!
    Och, cześć Aniu!
    A to jest koleżanka Hani, Lola.
    Lola!
    Taaak, Lola. Lo - la. Loo - laa. Lola!
    Lola!
    Cześć Lolu!
    Hej, hej! Upieczmy ciasto, Aniu.
    Ciasto?
    Tak, ciasto.
    Och, ciasto! Tak, tak! Tak, ciasto!
    To jest ciasto. A to jest Ania. I Hania. I Lola. Hania, Ania i Lola będą piekły ciasto.
    Itd. ;)

    Będę wpadać (może i do HP się przemogę).

    Pozdrawiam serdecznie :)

    PS. Bardzo ładny szablon.

    OdpowiedzUsuń