Strony

19 stycznia 2018

Dziewczynka z ulicy - sequel (6)

Dzień dobry!
Jak mija Wam pierwszy miesiąc roku 2018? Nadal trwacie w postanowieniach czy już dawno sobie odpuściliście? Bo mi na razie idzie dość marnie, ale zwalę to na duży zapieprz, za przeproszeniem, i napięte grafiki. :) Chęci na pisanie powróciły i coś czuję, że dzisiaj dostąpię zaszczytu ponownego poczucia weny twórczej.
Planuję trochę zmienić Melodie, tzn. bardziej uprofesjonalnić (istnieje w ogóle takie słowo?) stronę, choć nie posiadam jeszcze końcowej idei. Jeżeli macie jakiekolwiek pomysły, by Melodyjki zyskały nowych czytelników, śmiało piszcie! Będę wdzięczna za każdy pomysł, jaki padnie. :)
Tymczasem zapraszam na szóstą już część sequelu Dziewczynki z ulicy, w której możecie się spodziewać punktu kulminacyjnego - a przynajmniej wyjaśnienia dziwnego zachowania Delilah. Następny rozdział dodam zdecydowanie szybciej, bo najwyższy czas kończyć to opowiadanko. :)
Buziaki i do usłyszenia!
 
Sześć

Dochodziła godzina szósta wieczorem.
Penny otrzymała pilny telefon z pracy, więc musiała tam pojechać, a Tom jako wzorowy mąż postanowił odwieźć żonę. Za to Ash wraz z Deli i Maxem leżeli wygodnie w salonie, napawając się ciepłem bijącym z kominka. Ashton, widząc, jak Delilah zaczęła szczękać zębami mimo naciągniętego po uszy koca, postanowił rozpalić ogień. To znaczy, zlecił to zadanie bratu, a sam położył się obok dziewczyny, by pięć minut później zapaść w głęboki sen. Pochrapywał pod nosem, na widok czego Max jedynie wywrócił oczami. Kiedy Delilah wreszcie się ogrzała, a na jej twarzy znów pojawiły się kolory, zaproponował jej grę w chińczyka.
Oboje poczuli się jak za starych, dobrych czasów.
– Co tam u Sam? Nadal się spotykacie? – spytała jawnie zainteresowana Delilah, rzucając kostką.
– Nie.
– Aha? Może rozwiniesz? – parsknęła, unosząc brwi.
– Nie pasujemy do siebie. Ot, cała historia.
Max przesunął pionek o dwa pola, by z szerokim uśmiechem zbić ten należący do Delilah. Powoli wychodził na prowadzenie.
– Nie uwierzę, że nagle doznałeś olśnienia. Od dwóch lat biegałeś za nią jak kretyn, robiąc wszystko, czego tylko sobie zażyczyła. Głupia idiotka.
– Deli!
Max otworzył szeroko oczy i zaśmiał się nerwowo.
– No, co? Mówię prawdę. A teraz, kawa na ławę – dodała z uśmiechem, po czym sięgnęła po ciastko leżące na talerzyku na stole. Schrupała je ze smakiem. – Kim ona jest?
– Nie wiem, o czym mówisz...
– Daj spokój, Maxi, nie jestem twoim bratem, nie oszukasz mnie tak łatwo. No, więc? Znam ją?
Chłopak odetchnął głęboko, by wreszcie pokiwać głową.
– To Oliwia.
– Siostra Mickey'ego? – zapytała szczerze zaskoczona Delilah, po czym wykrzyknęła radośnie: – To cudownie! Uwielbiam tę dziewczynkę!
– Ta „dziewczynka” – wyjaśnił, rysując palcami cudzysłów w powietrzu – ma już szesnaście lat.
– Czemu się tak drzecie?
Ashton ziewnął szeroko, siadając. Przesunął jeszcze nieprzytomnym wzrokiem z Delilah na brata i z powrotem.
– Poza tym na razie raczej o tym nikomu nie wspominaj, Deli, dobra? – poprosił Max, kompletnie ignorując Asha.
– Dlaczego?
– Ten jej brat trochę mnie przeraża – wyznał przyciszonym głosem, więc Delilah musiała wytężyć słuch do maksimum. Po zrozumieniu wybuchła niepohamowanym śmiechem, nie mogąc się powstrzymać.
– Mike jest najmilszym facetem, jakiego znam. Nie musisz się go bać.
– Mam być zazdrosny o własnego kumpla? – wtrącił się Ashton. Zrobił zdziwioną minę, ale kiedy Delilah zaprzeczyła ruchem głowy, od razu się opanował.
– Jeżeli chcesz, Maxi, mogę ci towarzyszyć podczas rozmowy, żebyś poczuł się pewniej. Poza tym Mickey to mój przyjaciel, więc na pewno żadna krzywda ci się nie stanie – zapewniła.
– Dzięki, Del, ale nie. Muszę sam się z nim zmierzyć.
Max uśmiechnął się z wdzięcznością do Delilah, która natychmiast odwzajemniła gest.
Kolejne ruchy pionków oraz rzuty kostką rozegrali w ciszy, każdy zajęty własnymi myślami. Po dwóch minutach obserwowanie gry piekielnie się Ashtonowi znudziło, dlatego postanowił zająć się czymś ciekawszym. Zaczął bawić się włosami Deli, a później jej szyją. Z początku jedynie przesuwał po niej palcem, z radością dostrzegając powoli pojawiającą się gęsią skórkę, lecz wreszcie nieznacznie się nachylił i przygryzł lekko delikatną skórę. Delilah mimowolnie zagryzła wargę, odchylając nieco głowę, a tym samym dając Ashowi lepszy dostęp.
– Jesteście ohydni – mruknął obrzydzony Max, machając ręką. – Gdzie się podziały tamte czasy pełne kłótni, wyzwisk i krzyków?
Delilah zachichotała pod nosem, ale grzecznie odsunęła się od Ashtona, co chłopak skwitował krótkim:
– Ej, wracaj.
– Wybacz, Maxi. Swoją drogą, gdybyś widział nas wczoraj, wcale byś tak nie mówił – uśmiechnęła się szeroko. – Tak się pokłóciliśmy, że zabrałam rzeczy i wyniosłam się do Hemmingsów.
– Serio?
– Serio.
– Jakoś nie mogę w to uwierzyć. Jesteście aż obleśnie uroczy – parsknął Max i kręcąc głową, znowu rzucił kostką.
Nagle źrenice Delilah rozszerzyły się.
– Cholera, Ash, zapomnieliśmy o walizce!
– Jutro ją odbiorę – westchnął. – Chcecie coś z kuchni?
Ashton wstał z kanapy, z uwagą patrząc po reszcie. Max zaprzeczył, ale Delilah zmarszczyła nos w geście zamyślenia.
– W sumie zjadłabym jeszcze tego kurczaka z obiadu. Odgrzejesz mi? Albo nie, może przynieś mi resztkę sałatki makaronowej. Chociaż zastanawiam się jeszcze, czy nie zrobić sobie jajecznicy... Wiesz co? Pójdę z tobą, będzie mi się łatwiej zdecydować.
Uśmiechnęła się promiennie i w okamgnieniu zniknęła w korytarzu. Po chwili z kuchni zaczęły dobiegać dziwne stuknięcia. Bracia wymienili spojrzenia, nic nie mówiąc. Ash z westchnieniem ruszył za Deli, zastając ją z głową w lodówce, z której zaczęła wyjmować... Cóż, w zasadzie prawie wszystko.
– Zamierzasz wyjeść rodzicom całe zapasy? – parsknął w brodę po tym, jak oparł się o framugę. Założył ręce na ramiona i ze zdziwieniem przypatrywał się działaniom dziewczyny.
– Nie żartuj. Po prostu nie wiem, na co mam ochotę i próbuję się zdecydować. Będziesz chciał omleta?
– Omleta? A co z jajecznicą?
– Zmieniłam zdanie.
Wzruszyła ramionami.
– Wiesz co, Deli? Ostatnio zachowujesz się... dziwnie. Czy ty coś ćpasz? – zadał pytanie po dłuższym zamyśleniu. Zmrużył oczy w gniewie, lecz dziewczyna jedynie prychnęła.
– Weź nie żartuj. Dobrze wiesz, że nie biorę takich rzeczy. Jak w ogóle mogłeś tak pomyśleć? Poza tym uważam, że zachowuję się normalnie, a ty jak zwykle przesadzasz.
– Najpierw dzikie krzyki i obrażanie się o największą bzdurę – zaczął wyliczać na palcach Ash. – Potem ciągły płacz, te omdlenia, nie wspominając o twoim nieco wulgarnym i zarazem cholernie podniecającym zachowaniu podczas naszego ostatniego seksu. To – zaakcentował, podnosząc ton – nie jest normalne.
– Może mam raka?
– Nawet nie waż się tak myśleć – przeraził się szczerze Ashton.
Zanim zaczęli dalej spekulować nad przyczynami niespotykanego zachowania Delilah, telefon w kieszeni Asha zawibrował. Widząc, kto dzwonił, natychmiast odebrał.
– I co? Deli jest zdrowa?
– Tobie też dzień dobry, Irwin – westchnął Isaac. – Sorry, że dopiero teraz, ale w przychodni był istny sajgon. Nawiedziła nas jakaś epidemia grypy i ordynator nawet mi kazał...
– Skończ pieprzyć i odpowiedz na pytanie, Holt.
– Ash! – zbeształa chłopaka. – Bądź miły!
Irwin jednak machnął ręką, by mu nie przeszkadzała.
– Co powiedziały ci te wyniki? Robi się nieciekawie, bo Deli dzisiaj prawie też zemdlała.
– A co dzisiaj jadła?
– Hę?
– Daj mi Deli do telefonu, Ashton – odetchnął głęboko Holt.
– Cześć, Issy – przywitała się lekko drżącym głosem Delilah po przyłożeniu komórki do ucha. Przestąpiła z nogi na nogę, zaczynając się denerwować. – Jak tam?
– W porządku. Słuchaj, wiem, co ci jest i nie jestem pewien, czy to, co usłyszysz, ci się spodoba.
– Czy... czy ja umieram?
Ashton wybałuszył oczy, a z nerwów spociły mu się dłonie.
– Co? Nie, głupolu – sarknął Isaac. – Po prostu musisz się regularnie odżywać i dostarczać do organizmu wszystkie potrzebne składniki. Zapomnij o kawie, alkoholu i takich innych, gównianych rzeczach, które spiszę ci jutro w punktach, jak przyjdziesz do mnie na badanie.
– Kolejne? Myślałam, że już wszystko wiesz?
– Bo wiem.
– W takim razie co mi jest? Dlaczego nie chcesz powiedzieć, do jasnej ciasnej?! – warknęła Delilah, tupiąc nogą niczym mała dziewczynka. Ashton podszedł do niej i nachylił się, żeby posłuchać, ale został odepchnięty. Blondynka odeszła w drugi kąt kuchni, oparła się o blat i czekała na kolejne rewelacje od przyjaciela.
– Aha, nie możesz się też denerwować, nadwyrężać, przemęczać i takie tam.
– Okej, zapamiętam. Co to za choroba? – dopytywała. – Powiedziałeś, że mam się nie denerwować, ale to unikanie tematu wcale nie pomaga!
– No, dobra! Jesteś taka męcząca! Chciałem zbudować napięcie, a ty jak zwykle psujesz zabawę.
– Ja tu się zamartwiam, a ty sobie żartujesz...
– Cóż, tak w skrócie to masz w brzuchu pasożyta – zaśmiał się Isaac. – Zadowolona?
Delilah rozwarła szeroko usta, po czym rozbeczała się jak głupia.
– Jezu, nie wiedziałem, że aż tak się ucieszysz... Spokojnie, Deli, wszystko w porządku. Poradzicie sobie... Ashton przecież cię nie zostawi, bo... Halo, słuchasz mnie?
– Ashy – zawyła głośno, wpadając chłopakowi w ramiona – to tasiemiec!
Irwin skrzywił się z niesmakiem, ale grzecznie przytulił Delilah. Marszcząc nos, zerknął na jej brzuch, po czym wyrwał telefon z jej ręki. Po drugiej stronie Isaac śmiał się wniebogłosy, czym mocno go zirytował. 
– Moja dziewczyna ma w środku jakiegoś jebanego robala, a ty jeszcze masz czelność z niej żartować?! I co to za rechotanie? Na mózg ci padło? Lepiej powiedz, jak się tego pozbyć!
Issy dopiero po dwóch minutach uspokoił się na tyle, by powiedzieć coś zrozumiałego.
– Cóż, ten robal zalęgł się około półtora miesiąca temu, więc trochę ciężko będzie go usunąć. Rozumiesz, to trochę nielegalne, jeżeli nie zagraża życiu... żywiciela – wypowiadając ostatnie słowo, znów się roześmiał.
– Jak to nielegalne? Od kiedy pozbywanie się tasiemców jest nielegalne? Co ty w ogóle pieprzysz, Holt?
– Wiesz, na tabletki też już za późno, ale spokojnie – ironizował dalej – robal wyjdzie sam za parę miesięcy, a wtedy już do was będzie należała decyzja, co z nim zrobić. Zawsze możecie go oddać do domu pasożytów albo najzwyczajniej zachować i się nim zaopiekować. W ogóle rozumiesz, że niektórzy ludzie nawet je karmią, myją i przebierają w najdziwniejsze ubranka?
Ashton zmarszczył czoło, po czym pełen powagi zwrócił się do nadal cicho łkającej Deli:
– Twój przyjaciel to totalny idiota. Wiesz, że gada coś o wychowywaniu tasiemców? Jesteś pewna, że spotykanie się z nim jest bezpieczne? Chyba klepki mu się poprzestawiały.
– Halo, Irwin, wszystko słyszałem.
– I dobrze.
Niespodziewanie do kuchni weszli zadowoleni Tom z Penny, lecz widząc obecną sytuację uśmiechy natychmiast spełzły z ich twarzy.
– Jedynym idiotą, jakiego znam, jesteś ty, Irwin – odparł Isaac. – Gdybyś był choć w jednej czwartej tak inteligentny jak ja, od razu domyśliłbyś się, o czym mówię. Delilah jest w ciąży, kretynie.
– Co? – Ashton otworzył usta.
– Będziecie mieli dziecko, gratulację, tatuśku. Tylko nie zapomnij o jutrzejszych badaniach. Mówiłem już Deli, że...
Ash dalej nie słuchał. Rozłączył się i odłożył telefon na blacie. Zaciekle milczał, nie do końca mając pojęcie, jak powinien się zachować. Ocknął się dopiero, gdy Delilah szturchnęła go w ramię. Spojrzał więc na nią, przesuwając wzrokiem po zapuchniętej od płaczu twarzy. Teraz już rozumiał, dlaczego ostatnio zachowywała się aż tak nienaturalnie. Faktycznie był idiotą, skoro nie domyślił się wcześniej. W przypływie uczuć, których nawet nie potrafił opisać, przytknął dłoń do policzka Deli, a potem delikatnie musnął jej usta własnymi.
– Kocham cię –  wyszeptał słowa skierowane wyłącznie do niej.
Uśmiech momentalnie zajął niemal całą twarz Asha, czym zdezorientował obecnych.
– Co się stało, dzieciaki? – zapytał wreszcie Tom, nie potrafiąc powstrzymać swojej ciekawskiej natury.
– Deli jest w ciąży, tato.
– Co? Nie jestem w żadnej ciąży – zaprzeczyła momentalnie. – Mam tasiemca.
Państwo Irwin wyglądali na zdezorientowanych.
– Nie, Deli, to nie tasiemiec. To nasze dziecko – ostatnie słowo wypowiedział jakby z namaszczeniem, po czym przytknął rękę do brzucha Delilah. – Źle zrozumiałaś Isaaca. Jesteś w ciąży.
– Naprawdę? – spytała, niepewnie przygryzając wargę.
– Naprawdę.
– Obiecujesz?
– Obiecuję.
W szarych tęczówkach dziewczyny zabłyszczały łzy. Ashton przygarnął więc ją bliżej i pocałował w głowę. Wielokrotnie.
– Czy ktoś może mi wytłumaczyć, co się tutaj dzieje? – wtrącił Tom. – Na serio jesteś w ciąży, Deli? Zostanę dziadkiem?
– Ashton mówi, że jestem, a ja mu ufam – wyznała Delilah, z uczuciem patrząc Ashowi w oczy.
– Jeżeli jeszcze raz nas wkręcicie, dostaniecie szlaban.

6 komentarzy:

  1. Czołemmm!
    Jaki mi mija pierwszy miesiąc nowego roku? A jakoś leci :D.
    Jasne, że nadal trwam w postanowieniach, bo inaczej nici z moich planów na przyszłość :P.
    Bardzo dobrze, że wena wróciła, możesz jej powiedzieć żeby już nigdzie sobie nie szła ;). Nie mam pojęcia czy istnieje takie słowo, ale sama mam kilka takich cośków, których używam, więc w razie czego możemy się zająć profesjonalnie słowotwórstwem albo tworzeniem neologizmów :D.
    A jednak jest w ciąży :D chociaż ten tasiemiec trochę mnie zdezorientował podczas czytania, dlatego tytuł śmieszka roku przyznaję Isaacowi :D. Całkiem śmieszna sytuacja, ale oryginalnych pomysłów nigdy dość ;). Nie wiem, czy Tom i Penny tak łatwo im w to uwierzą, ale będą pewnie mega szczęśliwi. Ciekawe tylko jak szybko dotrze to do Deli :P. Ashton dzisiaj trochę bardziej jest Ashtonem niż ostatnio :D.
    Także motywacjo wracaj! No czasami coś faktycznie idzie marnie w życiu, ale cokolwiek idzie! ;).
    Pozdrawiam, trzymaj się :)
    Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czołem!

      No tak, medycyna. Nadal trzymam kciuki, jakby co. :) Możemy założyć słownik wyrazów nowych czy nowostworzonych. Będziemy sławne, mówię Ci. :P

      Oczywiście, że jest w ciąży. Innej opcji nie przewidywałam. Chciałam po prostu dodać trochę dramatu, ale Ty i tak się domyśliłaś. :) Ashton w sumie zawsze pozostanie Ashtonem. Nie wyobrażam go sobie innego. Całe życie dzieckiem.

      Właśnie zaciągam rękawy, odpalał Worda, zrobiłam sobie kisiel i lecimy z tematem. :P

      Buziaki!

      Usuń
  2. Hejo. Bosko ci wyszło, ale to normalne, zawsze ci bosko wychodzą rozdziały.
    Od początku się domyśliłam że to ciąża.
    Czekałam tylko na potwierdzenie moich przypuszczeń. I miałam rację. A jeżeli chodzi o nowych czytelników myślałaś może nad zareklamowaniem strony np Facebook, Instagram i inne media.
    Lub załóż stronę na jakimś wybranym portalu. Lub na Snapie załóż konto i dodaj snapa z reklamą twojej strony i zaznacz aby wszyscy użytkownicy snapa to zobaczyli. Mam nadzieję że się moje pomysły trochę przydadzą. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, dziękuję bardzo. :*

      Melodie mają fanpejdża, ale samo reklamowanie na moim osobistym fejsie, instagramie czy snapie raczej nie wchodzi w grę. Nikt z moich znajomych nie wie, że piszę, i na razie chciałbym, żeby tak zostało. :) Myślałam jeszcze nad założeniem twittera, ale to chyba byłaby już przesada, nie uważasz?

      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Hej, rozdział świetny. Pomysł porównania ciąży z tasiemcem bardzo oryginalny i zabawny. Fajnie, że wplotłaś w to opowiadanie losy Isaaca, Maxa i innych. Miło było poznać ich dalsze losy. Trzymam kciuki za wenę na wszystkie twoje opowiadania. Masz talent i nie wątp w to przez małą liczbę komentarzy lub czytelników
    Dorka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za docenienie mojej pracy i skomentowanie. Jeszcze tak pochlebnie? Mogę spokojnie umierać. :P

      Wena zawsze się przyda. Tym bardziej że bankowo nie zamierzam przestać pisać. Będziecie się ze mną jeszcze długo męczyć. Za bardzo to kocham. :)

      Pozdrawiam!

      Usuń