Strony

5 lutego 2018

Zamaskowana (3)

Witajcie w ten mroźny, poniedziałkowy ranek!
Jak samopoczucie przed nadchodzącym tygodniem? Macie jakieś ciekawe plany? Bo ja tak – zamierzam napisać prolog i rozdział pierwszy drugiej części Fortuny. Tak, dobrze słyszycie! Wczoraj w nocy udało mi się nabazgrać krótki epilog (chciałam coś dłuższego, ale stwierdziłam, że będzie to przerost formy nad treścią). 
Powoli też zaczynam dopracowywać fabułę. :)
Na tę chwilę musicie zadowolić się jednak trzecią częścią Zamaskowanej, którą osobiście również darzę sympatią. Szczególnie ten rozdział. To jeden z punktów zwrotnych całej historii, więc liczę, że przypadnie do gustu. :)
Dobra, koniec ględzenia, lecę do roboty!
Do zobaczenia!


3. Wywiad

Tydzień minął ciężej, niż się spodziewałam, dlatego w piątek tuż po zajęciach niemalże z jękiem rzuciłam się na łóżko. Zakopałam się w ciepłej pościeli, próbując zasnąć i tym samym zregenerować siły na nadchodzący koncert. Dałabym słowo, że już spałam, kiedy usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Jęknęłam, chowając głowę pod poduszką.
– Kochanie, wiem, że nie śpisz.
Scott wszedł do pokoju, a potem usiadł obok, bo materac się ugiął. Po chwili zsunął ramiączko z mojego ramienia i zaczął muskać ustami skórę. Zadrżałam mimowolnie. Kiedy zjechał pocałunkami na plecy, nie mogłam powstrzymać westchnięcia. Odwróciłam się twarzą do chłopaka i uśmiechnęłam szeroko.
– Ale spałam. Fajna pobudka.
– No, ja myślę – poruszył sugestywnie brwiami, a potem dobrał się do mojej szyi. Wplątałam palce w jego włosy, poddając się pieszczotom. – Oboje mamy dzisiaj wolne, więc może sobie poleżymy i pooglądamy jakiś film?
– Mhm, a która godzina?
– Jakoś parę minut przed siódmą.
Zaczął ściągać mi bluzkę, co przyjęłam bez wahania. Zrozumienie słów Scotta przyszło z opóźnieniem. Oczy się szeroko otworzyły, a ja szybko odepchnęłam go od siebie.
Cholera, cholera, kurwa!
– Co jest? – zdziwił się.
– Nic, nic, po prostu zapomniałam, że... Muszę iść do taty – skłamałam pośpiesznie, z rozpaczą przygładzając włosy i szukając torby z ubraniami i maską JD. Nie było czasu na przygotowanie, bo o dziewiętnastej miałam już być pod klubem. Jezu, Jes mnie zabije!
– Chyba nic się nie stanie, jak pójdziesz jutro, hm?
– Ja... obiecałam mu.
– Juls, proszę cię. Myślę, że ta obietnica spłynęła po nim jak po kaczce. – Chyba musiał zobaczyć moją minę, bo natychmiast dodał: – Przepraszam, nie o to mi chodziło.
Kiwnęłam głową w zamyśleniu, ubierając buty i szukając jakiegoś swetra.
– Po prostu już tak dawno nie spędziliśmy razem wieczoru... Stęskniłem się za swoją dziewczyną – powiedział, podchodząc i obejmując mnie w pasie. Szybko jednak wyplątałam się z jego ramion, wiedząc, że nie miałam czasu do stracenia.
– Jutro, okej? Jutro spędzimy razem caaały dzień. Obiecuję.
Wybiegłam, czując ogromne wyrzuty sumienia. Będę musiała niedługo wyznać prawdę, że dziewczyna, której muzyka tak bardzo go wkurza, i Julie Butler to jedna i ta sama osoba. Na samą myśl aż serce ścisnęło mi się ze strachu.
Na szczęście Pandora nie była daleko i nim się spostrzegłam stałam przed tylnym wejściem, głośno dysząc. Co najbardziej mnie zdziwiło? Że przed głównymi bramkami zebrała się już dość spora grupka ludzi chcących mnie zobaczyć lub poznać, co było wybitnie miłe i podbudowujące.
Zapukałam w drzwi. Otworzyły się, a w przejściu stała zirytowana Jessie.
– Spóźniłaś się.
– Wiem, przepraszam! Posprzeczałam się ze Scottem – wyznałam, wchodząc do środka. Kiwnęłam głową paru ochroniarzom, którzy musieli podpisać klauzulę poufności, nim zaczęli tu pracować. A przynajmniej taką wiadomość dostałam od Jes.
– Powiedziałaś mu? – Popatrzyła na mnie z uniesionymi brwiami.
Pokręciłam głową.
– Nie, ale zrobię to. Jutro. Albo w najbliższym czasie.
– Aż tak mu ufasz?
– Jes, to mój chłopak.
– No, i?
– Muszę mu ufać – odparłam, ale zaczęłam się głębiej nad tym zastanawiać. Czy naprawdę stuprocentowo ufałam Scottowi? Postanowiłam zostawić to pytanie bez odpowiedzi, bo czułam, jak psuł mi się humor.
– Jak chcesz. – Wzruszyła ramionami i zaprowadziła mnie do garderoby. – Możesz się już powoli ogarniać. Ludzi zaczną wpuszczać za godzinę, a ty wchodzisz o dziewiątej. Pić będziesz mogła dopiero po imprezie i dopiero po wywiadzie, okej?
– Tak.
– Super. Dostałam od nich mnóstwo pytań. Najlepiej, jakbyś je przejrzała i powiedziała, na które nie chcesz odpowiadać. To by wiele ułatwiło.
– Są tu jakieś dotyczące prywatnego życia? – zaciekawiłam się, śledząc wzrokiem listę składającą się z aż czterech stron.
– Prawie wszystkie.
– Cholera. – Przeczytałam jedno z nich: – Jak się nazywasz w rzeczywistości? Serio? I oni myślą, że na to odpowiem?
Kretyni.
– Wierzę w ciebie, wymyślisz coś. – Uśmiechnęła się pocieszająco, co od razu odwzajemniłam.
Lubiłam Jessie. Była stanowcza, twardo stąpająca po ziemi i przede wszystkim empatyczna. Rozumiała mnie jak nikt, pewnie dlatego aż tak dobrze się dogadywałyśmy. Prywatnie była żoną i matką malutkiego, czteroletniego Alexa, którego wręcz ubóstwiałam. Czasami wpadałam do nich na kawę, by ustalić lub w ogóle dopiąć szczegóły następnych koncertów. Mąż Jes, Fryderic, należał do grona czterech osób znających prawdę o JD. Poza nim i oczywiście Jessie i mną, wiedział jeszcze tata – moja jedyna rodzina.
Postanowiłam iść na żywioł w trakcie wywiadu, trzymając kciuki, że nic głupiego nie palnę, i zajęłam się przygotowaniem do wyjścia. Rozpuściłam włosy, podtapirowałam i zakręciłam, przebrałam się w gorset i skórzane spodnie, wyglądające jak druga skóra. Jako Julie nie przepadałam za tak wyzywającym ubiorem, ale JD nie miała takich problemów. Został jeszcze makijaż, czyli kreski na oczach, podkład i czerwona szminka. No, i naturalnie srebrna maska, którą osobiście kochałam. Kiedy tylko zobaczyłam ją w witrynie sklepu z dodatkami, musiałam ją kupić.
– Za pięć minut zaczynasz – oznajmiła Jes, wchodząc do środka.
Popijała kawę z papierowego kubeczka, a w uchu miała czarną słuchawkę, do której co jakiś czas mówiła.
– Jasne.
Założyłam maskę na twarz, na widok czego Jes podniosła kciuk w górę.
– Tak, JD gotowa do wyjścia. Mhm, tak. Masz laptopa? – Kiwnęłam głową. – Tak, ma. Świetnie. No i super. Trzymasz się?
– To tylko kolejna impreza. Dam radę, Jes.
Uśmiechnęłam się trochę nerwowo. Może i dałam już parę popisów, ale za każdym razem pojawiał się strach, a adrenalina nieco wzrastała. Po raz ostatni spojrzałam w lustro i biorąc głęboki wdech, wyszłam z garderoby, a później wspięłam się na DJ-kę. Kiedy tylko światła padły na mnie, na parkiecie rozległ się przeogromny wrzask. Zaczęli skandować moją ksywkę, dlatego wręcz nie mogłam się nie wyszczerzyć. Pomachałam wszystkim i wrzasnęłam do mikrofonu:
– Cześć, wszystkim! Gotowi na najlepszą imprezę życia?! Zacznijmy od krótkiej rozgrzewki! Pokażcie, jak się bawicie!
Zawsze zastanawiałam się, skąd brałam pomysły na te okrzyki. Okazało się, że przychodziły same. Wystarczyło stanąć przed tłumem, a słowa bezwiednie opuszczały gardło.
Szybko podłączyłam laptopa, nastawiłam parę efektów i...
I nim się spostrzegłam, wybiła druga w nocy, a ja schodziłam z podestu, gorąco i wylewnie dziękując tym pijanym ludziom, których wprost uwielbiałam. Wchodząc na zaplecze, już sięgałam po maskę, ale usłyszałam z tyłu głośne chrząknięcie.
Odwróciłam się na pięcie.
Patrząc na szczęśliwego dziennikarza z mikrofonem w ręku i kamerzystę za nim, pomyślałam, że mało brakowało.
– JD, jak miło poznać cię osobiście! – próbował przekrzyczeć tłum. – Możemy porozmawiać gdzieś w bardziej ustronnym miejscu?
Potaknęłam, a gestem dłoni zaprosiłam ich do garderoby. Zanim rozstawili się z kamerą, na szczęście do środka zdążyła wejść Jessie. Kamień z serca, a i nerwy jako-tako opadły. Uśmiechnęłam się więc radośnie, patrząc prosto w obiektyw.
– Jestem Peter, jak coś.
– JD – przedstawiłam się, wywracając oczami i podając mu rękę. – Miło mi cię poznać.
– Możemy zaczynać?
– Śmiało!
Kiedy tak wpatrywałam się w Petera i kamerzystę, nagle do głowy wpadł mi iście szatański pomysł. Jessie mnie zabije, ale będzie warto! Niemal zatarłam ręce, nie mogąc doczekać się końca wywiadu.

///

Siedzieliśmy w salonie na kanapie, pijąc piwo i jedząc pizze. Zebrało się tu niemal całe bractwo, a i cheerleaderek nie zabrakło. Stella na przykład mocno się do mnie przytulała, co chwilę jeżdżąc palcem po torsie. Chciała mnie rozpalić. W zasadzie byłem na pół twardy, bo przy okazji oglądaliśmy na żywo koncert JD, ale niech dziewczyna myśli, że to jej zasługa.
– Nie wiem, co ta laska w sobie ma, ale...
Louis nie dokończył, zrobił za to gest walenia konia. Wyszczerzyłem zęby, nie potrafiąc się powstrzymać. Oczywiście, wszyscy poza Niallem, myśleli, że też chciałbym ją przelecieć. Okej, o tym też marzyłem, ale tak naprawdę chciałbym ją poznać, dowiedzieć się, czym się inspirowała i kim była w rzeczywistości.
Zauroczyła mnie całą swoją osobą.
– A ja uważam, że to beztalencie – warknął Scott, który ni stąd ni zowąd pojawił się w salonie. – Jej muzyka ssie.
Zmrużyłem oczy wkurwiony.
– Po prostu się nie znasz – wtrącił Zayn. – Ciebie bawią cnotki niewydymki. A tak a propos, gdzie zgubiłeś Butler?
– Nie twój zasrany interes, Malik.
– Dobra, spokój – zarządziłem, nim rzuciliby się na siebie z pięściami. – Jeżeli nie będziesz przeszkadzał, możesz zostać, Scotty.
Przeciągnąłem jego imię w sposób, jaki robiła to Butler. Niall rzucił mi zdziwione spojrzenie, a potem puścił oczko. Nie miałem pojęcia, o co chodziło temu kretynowi. Sięgnąłem po kolejne piwo i zacząłem powoli je sączyć.
Nagle na ekranie pojawiła się twarz jakiegoś typa.
– Przerywam wam koncert, za co przepraszam, ale myślę, że zostanie mi to wybaczone. Otóż, nasza kochana JD zgodziła się na krótki wywiad! Zaskoczeni? Może wreszcie dowiemy się, co kryje się za tą seksowną maską!
W tle rozbrzmiał przytłumiony, kobiecy śmiech, a w kadrze nagle pojawiła się sama JD z szerokim uśmiechem. Pomachała do kamery.
– Cześć!
Wszyscy obecni raptownie przycichli, wsłuchując się uważniej. Sam odepchnąłem od siebie Stellę i nachyliłem się ku telewizorowi. Nie wierzyłem we własne szczęście! Może uda mi się wyłapać jakieś konkretne zachowanie, po którym będę w stanie poznać ją na ulicy? Ta, marzenie. Dziewczyn, o ile w ogóle JD mieszkała w Nowym Jorku, było w tym mieście od chuja, więc szanse plasowały się na okrągłym zerze.
– Przede wszystkim serdeczne dzięki, że zgodziłaś się ze mną porozmawiać.
– Nie ma sprawy, lubię rozmawiać z przystojniakami. – Mrugnęła zalotnie.
Dziennikarz roześmiał się szczerze.
– Świetna impreza, Jey! Mogę tak do ciebie mówić? – Dziewczyna kiwnęła głową. – Ludzie wręcz szaleli na parkiecie. Wiem też, że jesteś zmęczona, dlatego postaram się nie przedłużać. Od razu pierwsze pytanie: jak się nazywasz w rzeczywistości?
– Serio, Peter? – parsknęła JD. – Z całej tej listy zawierającej ponad cztery strony najróżniejszych pytań, wybrałeś to, na które z pewnością nie odpowiem? Brawo!
Mimowolnie parsknąłem śmiechem.
– Niezła kocica – skomentował Louis. – Kurwa, ale bym ją brał.
– Morda.
– Nadzieja matką głupich, jak to mówią, ale warto czasami spróbować. A teraz tak na serio, JD – ton dziennikarza ewidentnie spoważniał – jak to się stało, że jesteś tu z nami?
– Sami nalegaliście na wywiad?
Kurwa, dobra była!
– Nie, chodzi mi raczej o to, jakim cudem nagle stałaś się aż tak popularna. Przed wakacjami jeszcze nikt nie znał żadnej JD, a tutaj nagle pojawiłaś się i znalazłaś na ustach niemal wszystkich imprezowiczów!
– Czysty fart. – Wzruszyła ramionami. – Ktoś wyłowił mnie wśród setek i stworzył całkiem nową osobę.
– Czyli rozumiem, że w rzeczywistości nijak masz się do zachowania JD?
Zmarszczyłem czoło. Nie, to było nie do pomyślenia, żeby ktoś z sekundy na sekundę aż tak się zmieniał, prawda?
– Może trochę. Szczerze mówiąc, rzadko imprezuję. Wolę się uczyć.
– Studentka?
– Tak. Nawet dość pilna, ale zanim zadasz kolejne pytanie, uprzedzę cię. Nie, nie powiem, na jakiej uczelni.
– No, tak, masz mnie. W takim razie inaczej: skąd czerpiesz pomysły na nowe piosenki?
W tym miejscu JD parsknęła śmiechem.
– Peterze, chyba musisz się jeszcze trochę doszkolić. Praca DJ-a polega na miksowaniu znanych utworów, a nie na tworzeniu nowych. Ja po prostu sklejam parę w jedną kupę i może czasami dodam coś od siebie. A to sklejanie najczęściej robię w wannie.
Nie chciałem myśleć o nagiej JD, wiedząc, jakie skutki tym wywołam. Za późno, bo spodnie zaczęły robić się coraz ciaśniejsze. Poczułem ogromne podniecenie, dlatego bezceremonialnie włożyłem rękę pod bluzkę Stelli.
Och, ale ją dzisiaj ostro przelecę.
– A jak tam twoje życie miłosne? Masz kogoś? Czy twój chłopak lub dziewczyna wiedzą o twojej drugiej twarzy?
Ręka raptownie przestała uciskać cycki Stelli, a wzrok znów powędrował na ekran. JD przygryzła dolną wargę, ewidentnie czując się niepewnie. Jej niemal czarne oczy błyszczały, gdy wpatrywała się w kamerę.
– Nie wie, ale zamierzam mu powiedzieć. Wkrótce.
– To się chłopak zdziwi – zaśmiał się dziennikarz. – Będzie z ciebie cholernie dumny, patrząc na to, co udało ci się osiągnąć.
Na to JD nie odpowiedziała, co trochę mnie zastanowiło.
– Twoja menedżerka pokazuje na zegarek i stroi dziwne miny, dlatego rozumiem, że trzeba już kończyć tę rozmowę. A może chciałabyś coś powiedzieć swoim fanom, tak na dobranoc?
Dziewczyna uśmiechnęła się niemal wrednie.
– Jasne! Moja najdroższa przyjaciółka, Julie, poprosiła mnie z rana, żebym pozdrowiła mojego najwierniejszego i największego fana, Harry'ego Stylesa.
Słysząc własne imię i nazwisko, wyplułem piwo, które właśnie piłem. Wszyscy spojrzeli na mnie z głupimi minami. Ba! Sam pewnie miałem taką minę.
Co się właśnie odkurwiło?!
– Czy to dla niej ktoś specjalny? – spytał dziennikarz.
– Podobno cholerny dupek, dlatego Styles ode mnie dla ciebie z pozdrowieniami – mówiąc to, pokazała środkowy palec do kamery. – I nigdy więcej nie obrażaj moich przyjaciół. A teraz trzymajcie się ludzie, dobranoc!
Ekran przygasł, a po chwili znów pojawił się obraz trwającej w Pandorze imprezy.
W salonie za to panowała grobowa cisza. Czułem na sobie spojrzenia, a potem usłyszałem głośny śmiech, po którym poznałem, że to Horan. Nienawiść napłynęła, kiedy uświadomiłem sobie, że przez tą jebaną idiotkę Butler kompletnie straciłem szanse u JD. O ile jakiekolwiek kiedykolwiek miałem.
Z morderczą miną odwróciłem się w stronę Scotta i wysyczałem:
– Dopóki nie zerwiesz z Butler, zostajesz zawieszony! Do jutra ma cię tu nie być!
– O czym ty mówisz, Styles? – zdziwił się.
– Twoja wspaniała cnotka... Ona...
– Jak widać Butler mówiła prawdę, Harry – wtrącił Niall, uśmiechając się głupkowato. – Zamiast wymyślać jakieś fanaberie, radzę ci ją przeprosić. Jezu, muszę to zobaczyć!
Zaczął się śmiać, a w jego ślady poszedł Louis, Zayn, a potem cała reszta. Jedynie Scottowi nie było do śmiechu i Stelli, która z opiekuńczą miną próbowała mnie pocieszyć. Zaczęła całować moją szyję, ale szybko ją odepchnąłem. Całkowicie wkurwiony wyszedłem na dwór i od razu wyjarałem trzy szlugi.
Butler, twój żywot na tej uczelni właśnie dobiegł końca.

5 komentarzy:

  1. Czołem!
    Wiesz, poniedziałkowy poranek nie brzmi dobrze :D a zwłaszcza mroźny, szczególnie kiedy nie przepadasz za zimą :D. Ale jak szybko dzisiaj ;). Plany na ten tydzień takie jak zwykle, mam nadzieję że będzie on całkiem stabilny ;). Widziałam, widziałam już że skończyłaś 1 część Fortuny, bardzo mnie to cieszy :). Jak życie poza tym ? Jakoś leci ?
    To musi być szczerze mówiąc świetne uczucie, stać przed tłumem ludzi, którzy cieszą się na twój widok :P. O kurczę... uwielbiam JD, a końcówkę to już szczególnie :D. Okej, Scott nie będzie zachwycony jak się dowie, mam wrażenie że Harry początkowo też :P.
    No to czekam na następny, trzymaj się.
    Pozdrawiam
    Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czołem. :) No, tak, jak Ty to mówisz, to brzmi okropnie. Szybko, bo to był jedyny moment w dniu, w którym na spokojnie mogłam usiąść przed laptopem. Teraz znalazł się drugi, ale to pewnie byłoby już za późno. :)
      Tak, skończyłam, więc teraz robię sobie przynajmniej tygodniową przerwę od pisania. A życie leci, monotonnie, ale leci.

      Buziaki!

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka
    Coraz bardziej podoba mi się nowe opowiadanie.
    A tak w ogóle to jak nazywa się twój szczurek?
    Mam nadzieję że już nie jest obrażony. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. :) Bardzo się z tego powodu cieszę, serio. Grubcio albo Ziomek, to zależy od dnia, zdążył się już przestać gniewać. Dostał serek i jest znów potulny jak baranek. :)

      Usuń