27. Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.
~J.K.Rowling
~J.K.Rowling
*Zanim przejdziecie do czytania, chciałabym sprecyzować pewną rzecz. Wprowadziłam minimalną poprawkę. Otóż Syriusz i Regulus to bracia bliźniacy, mimo iż w książkach pani Rowling Regulus jest młodszy o dwa lata.
Dom od tygodnia wydawał się taki cichy, pusty.
Regulus wszedł do swojego pokoju, usiadł na łóżku, po czym sięgnął po wycinki gazet leżących na nocnym stoliku. Po kolei przeglądał każde zdjęcie i czytał artykuły, których treść mroziła krew w żyłach. Z obrzydzeniem zmarszczył czoło. Jeszcze niecały rok temu z zafascynowaniem wyczekiwał kolejnych wiadomości, które bezpośrednio dotyczyły Czarnego Pana. Teraz zaś nie marzył o niczym innym, tylko o ucieczce. Pragnął pójść w ślady Syriusza. Zresztą, nie po raz pierwszy. Od kiedy tylko sięgał pamięcią, Regulus robił wszystko, byleby zyskać aprobatę brata. Bawił się w jego zabawy, nawet dokuczał Stworkowi, którego potem przepraszał, jak nikt nie patrzył. I wszystko się zmieniło, jak tylko Syriusz został przydzielony do Gryffindoru. Regulus musiał przyznać, że w pierwszej chwili ucieszył się, mając świadomość, że wreszcie stanie się niezależny. Niestety, skoro trafił do Slytherinu, wszystkie obowiązki rodzinne raptownie przeskoczyły na jego plecy. W głównej mierze jednak jego przeznaczeniem była posługa dla Voldemorta, a później kolejno: stanie się Śmierciożercą, zabijanie, torturowanie, dręczenie. A młody Black przecież nie tego pragnął od życia. Jego największym marzeniem, które wręcz nie dawało mu spać po nocach, było pragnienie wolności i bezpieczeństwa, ponieważ ani dumna matka, ani ciągle zapijaczony ojciec nigdy mu tego nie zapewnili.
Regulus westchnął głęboko, zaciskając mocno powieki. W jego głowie pojawiło się wyblakłe wspomnienie, które mimo biegu czasu nadal nie zatraciło na wartości. Pamiętał, jak kiedyś z Syriuszem – mieli może po osiem lat – wyszli z domu przez okno, żeby pobawić się na podwórku z innymi dzieciakami. Do tej pory nie potrafił zapomnieć, jak świetnie się czuł. Chłopcy śmiali się i wygłupiali, nie mogąc się powstrzymać. Aż do momentu, kiedy rozwścieczona Walburgia zagoniła synów siłą do domu, nie szczędząc przekleństw. Wówczas bliźniacy po raz pierwszy poczuli co to znaczy spotkać się z Cruciatusem. Klątwa nie trwała długo, nie była też aż tak silna, mimo to dzieciom wystarczyło, by przeżyli szok. Wygoniła nieposłusznych szczeniaków do swoich pokoi, a sama znalazła sobie inne, ciekawsze zajęcie. Regulus doskonale pamiętał, że gdy wylewał łzy w poduszkę, mimo iż usilnie starał się je powstrzymać, usłyszał ciche pukanie do drzwi. Do środka niepewnym krokiem wszedł Syriusz, usiadł koło brata i najzwyczajniej w świecie go przytulił. Nie trzeba było nawet nic mówić, rozumieli się bez słów.
Black chwiejnym krokiem wszedł do łazienki. Spojrzał na swoje odbicie w lustrze i wzdrygnął się lekko. Ze strachem patrzył na przemęczoną twarz zadręczonego młodego mężczyzny, pod którego oczami widniały ciemne cienie. Wystające kości policzkowe, szpiczasty podbródek i lekko zadarty nos w pewnym sensie dodawały mu splendoru, który zdecydowanie odziedziczył w genach. Jak każdy przedstawiciel tego czystokrwistego rodu miał czarne, głębokie spojrzenie, które niebezpiecznie hipnotyzowało.
Regulus przyglądał się twarzy Syriusza z dziwną rezerwą.
Odskoczył raptownie, uświadamiając sobie, jak bardzo przypomina brata. Charaktery aczkolwiek mieli całkowicie odmienne, co nigdy zresztą im nie przeszkadzało. Oczywiście, do momentu kiedy Syriusz zaczął powoli acz skutecznie odsuwać się od prawd wyznawanych przez rodzinę, zdając sobie sprawę, że rodzice wdepnęli na grząski grunt, z którego tak szybko się nie uwolnią. Regulus nie miał tyle szczęścia, poza tym w wyrażaniu zdania przeszkadzał mu brak asertywności. Był strasznie uległy, co z premedytacją wykorzystał Orion, wręcz wrzucając go w środowisko przyszłych Śmierciożerców.
Zwinnym ruchem przemył twarz zimną wodą, starając się poukładać myśli.
Zanim zdążył cokolwiek zrobić, poczuł, jak po przedramieniu przechodzi mu niewyobrażalny ból. Upadł bezwiednie na kolana, przyciskając rękę mocno do siebie. Syknął głośno, widząc, jak Mroczny Znak wypala mu skórę. Mimo iż otrzymał znak niecałe pół roku temu, po prostu nie potrafił przyzwyczaić się do jego „magicznych właściwości”. A może nie chciał? Pamiętał, że jak po raz pierwszy go poczuł, cała jego wcześniejsza fascynacja Czarnym Panem raptownie wyparowała. Zastanawiał się później, czy aby rodzice nie użyli na nim klątwy Imperius, by z oddaniem traktował Pana, marząc jedynie o przepustce do grona wybranych, jak ciągle mawiał ojciec.
Jednym ruchem różdżki przywołał pelerynę i maskę, po czym teleportował się z głośnym trzaskiem.
Ze zdziwieniem zorientował się, że stał tuż przed wejściem do lasu. Nie miał nawet pojęcia, gdzie się ów las znajduje. Mimo to wszedł na ścieżkę pewnym krokiem, zdając sobie sprawę, że Czarny Pan ukarałby go o wiele gorzej, gdyby nie pojawił się na spotkaniu.
Przeszedł parę stóp, rozglądając się wokół, kiedy usłyszał dźwięk aportacji.
- Black – przywitał się, lekko kiwając głową, czarny, zamaskowany mężczyzna. Regulus czuł na sobie jego baczne spojrzenie, więc nawet nie drgnął. Odwdzięczył się jednak tym samym.
- Zabini.
- Wiesz, o co może chodzić? – zapytał Robert, siląc się na opanowany ton, choć dało się wyczuć w jego głosie nutkę niepokoju.
Regulus przez chwilę zastanawiał się na odpowiedzią, by wreszcie wzruszyć ramionami. Nie warto rozmyślać nad przyczyną wezwania przez Czarnego Pana, tym bardziej że za parę minut wszystko będzie jasne. O ile przyjdą na czas. Ruszyli więc żwawym krokiem, mając nadzieję, że nie dotrą jako ostatni. Na samą myśl o zwyczaju torturowania spóźnialskich, Regulus wzdrygnął się, nieznacznie przyspieszając.
Do gardła podeszła mu gula, kiedy wraz z Zabinim wtopili się w coraz to bardziej zwiększający się tłum zamaskowanych osób. Zemdliło go, a ze strachu prawie się potknął, patrząc, jak Nagini rozprawia się z jeszcze żywym zającem. Kątem oka dostrzegł, że Bellatrix przygląda się temu zjawisku z zafascynowaniem. Wywrócił oczami, oddalając się parę kroków i stając przy mosiężnym dębie. Od zawsze wiedział, że nienormalność jest u jego kuzynki cechą wrodzoną a dziwaczność nabytą.
Ze zdziwieniem zorientował się, że wiele osób lustruje go poniżającym spojrzeniem. Zmarszczył czoło i wmówił sobie urojenie. W każdym razie taką miał nadzieję, ponieważ nie pragnął być tej nocy rozrywką tych popieprzonych ludzi, których znał prawie od dziecka. Do tej pory nie miał pojęcia, jak to się stało, że oni wszyscy trafili pod ramiona Czarnego Pana. Gdyby teraz wybór należał do Regulusa, a nie jego rodziców, uciekłby stąd, gdzie pieprz rośnie.
Musiał szybko przerwać myśl i otoczyć się szczelnym murem, ponieważ Czarny Pan teleportował się parę metrów dalej. Wykonał szybki i machinalny ukłon, nawet nie ośmielając się lekko podnieść wzroku. Czuł, jak po kościach przechodzi mu dreszcz, co świadczyło, że Voldemort skupił na nim swoje czerwone, szparowate spojrzenie. Z pewnością próbował dowiedzieć się, nad czym jego sługa zastanawiał w ciągu ostatnich dni, dlatego Regulus podesłał mu parę niewinnych myśli. Pot zaczął pojawiać się na czole Blacka i prawie upadł z wdzięczności, kiedy Czarny Pan odwrócił głowę.
Chwilę trwało zanim ktokolwiek zabrał głos. Trzeba było przecież czekać na specjalne pozwolenie, odznaczające się nieznacznym machnięciem ręki. Voldemort wyczarował sobie fotel, na którym bez skrępowania usiadł. Po chwili do jego bosych stóp podpełznął wąż, którego ten zaczął głaskać po głowie, co parę sekund wydając z siebie bliżej nieokreślone syknięcia.
Rozejrzał się, z ciekawością lustrując, jak tworzy się krąg wokół Czarnego Pana. Przyglądał się każdej postaci z osobna, starając się odczytać ich samopoczucie po zachowaniu ciała. Zauważył wahanie u jednej z nich i już wiedział, co się stanie. Ktoś wystąpił z szeregu, tym samym zwracając na siebie uwagę innych. Nawet samego Voldemorta.
- Panie – zaczął mężczyzna, a po głosie Regulus poznał, że to Lucjusz – zastanawiałem się, czy…
Tymczasem nieopodal słychać było najpierw trzaśnięcie, a później wywołany nim szmer. Malfoy raptownie przerwał, odwracając się w tamtym kierunku. Zaklął siarczyście, kiedy nowoprzybyła osoba wręcz odepchnęła go na bok. Kobieta o piwnych oczach z wyższością popatrzyła na blondyna, prychając.
Regulus od razu ją poznał, mimo iż widział dziewczynę dopiero drugi raz w życiu.
- Wszystko już gotowe, panie – skłoniła się, po czym uśmiechnęła z wyrazem, którego Black nie rozpoznał.
Samantha odrzuciła kaptur do tyłu, sprawiając, że jej brązowe włosy rozwiał silny podmuch wiatru.
*
- Lily, halo, słuchasz mnie?
Do uszu dziewczyny dobiegł głos Patricka, który dodatkowo lekko nią potrząsnął, starając się wybudzić ją z letargu. Ocknęła się raptownie, po czym uśmiechnęła przepraszająco w stronę chłopaka. Ten westchnął głośno i wywrócił oczami.
Siedzieli właśnie w bibliotece i ze smutkiem spoglądali w okno, za którym pogoda zdecydowanie im nie sprzyjała. Luty zaczął się parę dni temu, przypominając uczniom o jeszcze trwającej zimie. Śnieg padał z zaciętością od wczoraj, przez co błonia zostały pokryte już pokaźną stertą białego puchu. A właściwie to większych lodowych bryłek, bo temperatura spadła aż do minus dwudziestu pięciu stopni Celsjusza, a mróz strasznie szczypał w policzki i nosy.
Od kiedy tylko Lily poznała prawdę i wróciła z domu Jamesa z przerwy świątecznej, trochę zamknęła się w sobie. Wolała sama przemierzać przez szkolne korytarze i milczeć, gdy ludzie rozprawiali na przeróżne tematy. Na lekcjach również się nie odzywała, chyba że profesorowie nalegali. Szczerze powiedziawszy, to nie wiedziała dokładnie, jaki czynnik wiąże się z jej przemianą. Wmawiała sobie, że zachowuje się, jak każde dziecko, które straciło rodziców, ale wiedziała, że jej zachowanie ma także związek z czasem, kiedy to nie była sobą. Czuła wstyd, patrząc kolejno na każdego z przyjaciół. Mimo iż zdawała sobie sprawę, że nikt nie ma do niej żalu, czasami widziała baczne spojrzenia, które zmieniały swój kierunek, gdy tylko kogoś przyłapała. Tym kimś najczęściej okazywał się James. Za każdym razem rozmawiając z Lily, wzdychał głośno, na pewno przypominając sobie wszystkie chwile, które razem spędzili na dobrej zabawie. Właściwie dziewczynie również ich brakowało, ale wiedziała, że odseparowanie się od Pottera będzie najlepszym rozwiązaniem. Tym bardziej po ich szczerej rozmowie, jak tylko wrócili do szkoły. Zanim zdążyli wysiąść z pociągu, James złapał ją za ramię i zaprowadził do pustego przedziału.
- Musimy pogadać, Liluś.
Evans pokiwała głową bez przekonania, ale nie dała dojść chłopakowi do głosu.
- Dziękuję, Jim, za to, co dla mnie zrobiłeś. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo jestem ci wdzięczna. Tobie i twoim rodzicom. W ciągu tego czasu, w którym nie byłam sobą, bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Zaprzyjaźniliśmy się jak jeszcze nigdy. Traktuję cię jak rodzonego brata, mogę nawet powiedzieć, że cię tak właśnie kocham. Dlatego proszę, nie psujmy tego. Sam dobrze wiesz, jak wspaniale było, kiedy traktowaliśmy się jak rodzeństwo…
- Nie, Lily – wtrącił się James, a przez jego twarz przeszedł grymas – to ty mnie tak traktowałaś. Dobrze wiesz, że ja nigdy nie chciałem być twoim bratem tylko kimś innym, ważniejszym.
Evans spuściła wzrok, chowając głowę w dłoniach.
- Nie rozumiesz, że tak będzie dla nas lepiej?
- Dla ciebie może i owszem, bo dla mnie niekoniecznie – zaprzeczył, po czym usiadł koło dziewczyny. Objął ją jedną ręką w pasie i nieznacznie do siebie przyciągnął. – Musisz zrozumieć, że to, co do mnie czujesz, to nie miłość braterska, ale…
- James! – wykrzyknęła, odsuwając się od niego. – Czy z łaski swojej mógłbyś przestać wmawiać mi to, co do ciebie czuję?! Pozwól, że sama o tym zadecyduję. I naprawdę przykro mi, że nie potrafię dać ci tego, czego oczekujesz. Nie patrzę na ciebie w ten sposób, rozumiesz?
Uspokoiła się raptownie, widząc, jak jego czekoladowe tęczówki zasnuła mgła.
- Patrzysz, tylko jeszcze nie doszłaś do prawdy. Poczekam na ciebie, Liluś.
- Proszę cię, nie przedobrzaj. Mylisz się. Dlatego błagam, pozbądź się tej młodzieńczej niby miłości. Rozumiem, że jako dziecko chciałeś wszystkim i sobie udowodnić, jaki jesteś wspaniały i że żadna dziewczyna ci się nie oprze. Nie sądzisz, że pora dać sobie z tym wreszcie spokój? Dorośnij, James.
- Ale to nie…
- Cicho – przerwała mu Lily, podchodząc do chłopaka i kładąc mu ręce na ramionach. – Jako twoja przyjaciółka wręcz jestem zmuszona wyleczyć cię z tego chorego i nic nieznaczącego uczucia. Zobaczysz, wszystko się jakoś ułoży.
Mówiąc to, poczuła, jak po jej policzku spływa pojedyncza łza, więc szybko wtuliła się w tors Pottera, by ten nic nie zauważył. Na szczęście James był tak zaskoczony słowami rudowłosej, że nawet nie odwzajemnił uścisku.
- To ty się mylisz, Lily Evans.
Pewnym ruchem odsunął ją od siebie i po prostu wyszedł, zostawiając ją samą z bijącymi myślami. Była jednak całkowicie pewna swoich logicznych słów, chociaż jej wstrząsające dreszczami ciało zdawało się mówić coś innego.
Patrick westchnął ociężale, widząc swoją dziewczynę pogrążoną w zadumie. Oparł podbródek na rękach, wpatrując się w jej odległe spojrzenie. W ich relacji wszystko było wręcz idealne, dopóki Lily raptownie nie odrywała się od rzeczywistości, a nad jej ciałem i umysłem władzę przejmowały wspomnienia. Smith nie byłby sobą, gdyby nie próbował wyciągnąć od Gryfonki głównego tematu jej rozważań, ale ta nic mu nie chciała powiedzieć. Dopóty nie zagroził, że wykorzysta czar Legilimens, by dowiedzieć się wszystkiego na własną rękę. Do tej pory pamiętał to przerażone zielone spojrzenie. Łamiącym się głosem dziewczyna opowiedziała mu o rozmowie z Potterem, o której po prostu nie dawała rady zapomnieć. Patrick z bólem serca dowiedział się o uczuciach Lily, mimo iż ta w ogóle nie zdawała sobie z nich sprawy. Jako typowy samiec, na sto procent nie zamierzał jej tego uświadamiać. Tym bardziej że coraz wyraźniej widać było, że to w towarzystwie Patricka się rozluźniała, zapominała o problemach. Chłopak specjalnie prawił jej komplementy, ponieważ ta rumieniła się lekko, a kiedy przypadkiem dotykał jej dłoni, widział, jak przez jej ciało przebiegają ciarki. O bycie razem zapytał po ich pocałunku niecałe dwa tygodnie temu. Do tej pory pamiętał, jak strasznie niepewnie się czuł, zanim ta się zgodziła. A trwało to dłuższą chwilę. Wówczas zagryzła wargi i przymknęła powieki, zastanawiając się dogłębnie. Wreszcie po paru minutach, Patrick miał wrażenie, jakby minęła cała wieczność, kiwnęła głową i uśmiechnęła się ciepło.
- McGonagall może mnie zabić, ale nie dopiszę nic więcej. Te dwa zwoje pergaminu będą musiały jej wystarczyć.
Lily odrzuciła ręce lekko od siebie i zaczęła wkładać pióro, atrament i pergaminy do swojej torby. Zamknęła również tom, z pomocy którego korzystała.
- Kochanie, nie wiem, czy wiesz, ale McGonagall prosiła tylko o niecałą stronę. Mówiła, że strasznie trudno będzie wysupłać coś więcej na ten temat, a znalezienie czegoś w książkach z biblioteki graniczy z cudem.
Rudowłosa zrobiła zdziwioną minę, wzruszyła ramionami, ale uśmiechnęła się szeroko. Uwielbiała być doskonale przygotowana na zajęcia, ponieważ wtedy czuła, że dała z siebie wszystko. No i miała nadzieję na zdobycie jakichś dodatkowych punktów.
- No trudno.
Patrick parsknął śmiechem, nie dając po sobie poznać nagłej zmiany samopoczucia. Kątem oka spostrzegł, że do biblioteki wchodzi Remus w towarzystwie tego przeklętego Blacka. Rozmawiają o czymś zaciekle, prawdopodobnie sprzeczając się o jakiś durny szczegół. Nie wiedzieć dlaczego, ale Smith od razu znielubił tego pyszałkowatego i mającego o sobie zbyt wygórowane mniemanie chłopaka. Starał się jednak nie obnosić negatywnymi uczuciami w obecności Lily i to do tego skierowanych prosto na jej najlepszych przyjaciół.
Dziewczyna wstała z godnością i po raz ostatni rzucając zawiedzione spojrzenie na pogodę za oknem, wyciągnęła dłoń do Krukona. Smith bez namysłu ją złapał i mocno uścisnął. Sam nie mógł się doczekać poprawienia warunków atmosferycznych, ponieważ spacery przed obiadem albo po kolacji stały się dla nich już tradycją.
- Hej, Lilka, czekaj!
Domniemana spojrzała na prawo, skąd dobiegło wołanie. Uśmiechnęła się, widząc biegnącego w ich stronę Łapę.
- Panie Black, proszę o ciszę, to biblioteka, a nie Wielka Sala – upomniała pani Stabilo, patrząc na Gryfona ze zdenerwowaniem. Ten tylko kiwnął głową, po czym wyciągnął niczego niespodziewającą się Evans w stronę wyjścia.
- Łapa, co robisz?
Próbowała się wyrwać, ale chłopak trzymał nadzwyczaj mocno. Syknęła więc cicho, dzięki czemu ten oprzytomniał. Popatrzył na przyjaciółkę przepraszająco, ale widząc, jak za jej plecami pojawia się nieźle rozdrażniony Smith, poirytował się.
- Czy on zawsze musi za tobą latać jak pies?
Lily zrobiła oburzoną minę i wzięła Patricka pod ramię, na widok czego Syriusz wydał z siebie dziwny dźwięk przypominający skowyt. Krukon uśmiechnął się z wyższością.
- O co chodzi?
- Mam do ciebie sprawę.
Evans czekała na dalsze słowa w milczeniu, lecz te zdawały się nie nadchodzić.
- Tak?
- Na osobności.
Lily prychnęła, mając serdecznie dość tych przepychanek pomiędzy jej przyjaciółmi a chłopakiem. Jak tylko Syriusz, James lub Remus pojawiali się na horyzoncie, Patrick natychmiast się wykręcał i odchodził. Za to jeżeli było odwrotnie… to i tak Patrick odchodził. Czy najważniejsze osoby w jej życiu po prostu nie mogły się jakoś dogadać? Albo przynajmniej zacząć tolerować?
- To naprawdę ważne, Lilka. Podana została pewna… informacja na pewien temat – mówiąc to, szczególnym wzrokiem popatrzył na Smitha. Evans wciągnęła głęboko powietrze, zaczynając uświadamiać sobie, o czym mówi Łapa.
- Patrick, muszę…
- Jasne, rozumiem, Liluś – uśmiechnął się jak najbardziej szczerze potrafił, po czym musnął jej usta własnymi. – Do zobaczenia na transmutacji.
Kiedy chłopak zniknął za korytarzem, rudowłosa skierowała spojrzenie na przyjaciela. Po chwili zaczęła głośno chichotać, widząc jego obrzydzoną minę. Po raz pierwszy od naprawdę długiego czasu z jej gardła wydobył się szczery śmiech, którym w mgnieniu oka zaraziła Syriusza. Nie musiał się długo zastanawiać, z czego śmieje się dziewczyna. W takich nastrojach weszli do Wielkiej Sali, a ich radość rozniosła się po wszystkich kątach. Wręcz słaniając się na sobie, ledwo dotarli na miejsca obok zaskoczonej reszty.
- Nie chciałbym wam przerywać, ale… – wtrącił się James, rujnując tym samym wesołą atmosferę. – Lily, powinnaś o czymś wiedzieć.
Podał dziewczynie gazetę, gdzie na pierwszej stronie widniał mrożący krew w żyłach nagłówek. Pożar w Staplehurst, sto dwadzieścia dwie osoby zginęły. Szybko przeleciała wzrokiem po tekście, nawet się nie zagłębiając. Zerknęła jeszcze na zdjęcia masakry, po czym natychmiast odrzuciła Proroka jak najdalej.
- Nie chcę tego czytać.
- Ale to nie wszystko – westchnęła dotąd milcząca Dorcas. – Na drugiej stronie pojawił się artykuł, że na terenach Bułgarii i Francji codziennie w niewyjaśnionych okolicznościach znika przynajmniej jedna osoba. Wspólnie ustaliliśmy, że na pewno stoi za tym Voldemort, chociaż nie było o nim ani jednej wzmianki. Nawet redakcja takiego szmatławca jak Prorok Codzienny boi się snuć wnioski na te tematy. Świat coraz bardziej wyczuwa nadchodzące zagrożenie.
Już od jakiegoś czasu wspólnie postanowili zbierać wszystkie informacje na temat Voldemorta, aby w przyszłości móc je wykorzystać. Jak tylko skończą szkołę, staną u boku ludzi walczących przeciwko ciągle szerzącemu się złu. Na razie jednak niewiele mogli zdziałać, z racji tego, iż byli niepełnoletni. Mimo to pragnęli być przygotowani na wszystko.
- A góra nic z tym nie robi.
- Ministerstwo jak zawsze wszystko ma w dupie. Publicznie nie przyznaliby się do niebezpieczeństwa nawet, gdyby stanął przed nimi sam Voldemort i zaczął krzyczeć „to ja, to ja zrobiłem!”
Lily popatrzyła z czułością na Jamesa, nie mogąc powstrzymać minimalnego uśmiechu. Strasznie brakowało jej towarzystwa przyjaciela i tych jego głupich, ale potrafiących rozładować nawet trupią atmosferę dowcipów.
Poczuła, jak ktoś daje jej sójkę w bok, a widząc, że to Dor, która dodatkowo zaczęła śmiesznie poruszać brwiami w górę i w dół, prychnęła. „Chyba zwariowałaś”, przekazała bezgłośnie przyjaciółce, na co ta pokręciła zaprzeczająco głową. „Patrick”, dopowiedziała Lily, a tym samym sprawiła, że Meadows przestała się uśmiechać. Dorcas miała wrażenie, że Ruda odsuwa się od nich, kiedy bardziej otwiera się przed Krukonem. Postanowiła więc powstrzymać jakoś przyjaciółkę przed złym wyborem. Tym bardziej że idealny chłopak siedział dokładnie obok niej.
- Trzeba będzie go powstrzymać…
Anne wypowiedziała słowa, które przeszły przez myśl każdemu z osobna.
Zanim jednak ktokolwiek zdążył przytaknąć, przerwały im zaskoczone głosy reszty uczniów, widzące, jak dyrektor podchodzi do ambony. Zdecydowanie takie zachowanie Albusa Dumbledore’a było rzadkością i przeważnie chodziło o coś bardzo, bardzo ważnego.
- Smacznego, moi drodzy – rozpoczął staruszek, ale na jego twarzy nie pojawił się tak dobrze wszystkim znany dobrotliwy uśmieszek. – Mam dla was dość przykrą wiadomość. Otóż wyjazd do Durmstrangu został odwołany. Podobnie jak ich wizyta u nas w następnym roku.
Przez salę przeszły jęki zawodu.
- Jeżeli chodzi o Beauxbatons, tamtejsza pani dyrektor jeszcze niczego nie postanowiła.
O dziwo, bez słowa podziękowania, Dumbledore usiadł z powrotem na swoim miejscu. Popił wodę z kielicha, ale nie wziął nic więcej do ust, dogłębnie się nad czymś zastanawiając.
- Mam dziwne wrażenie, że Voldemort nawet nieświadomie rujnuje nam życie.
Syriuszowi odpowiedziało milczenie.
*
Dorcas bez mrugnięcia z uwagą wpatrywała się w Syriusza, a chłopak odwdzięczał się tym samym. Jedynie James co chwila wywracał oczami, nie mogąc uwierzyć, że jego przyjaciele zachowują się jak dzieci.
Łapa zamknął powieki i jęknął.
- Przegrałeś! – Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i z rozkoszą zjadła ostatnią czekoladową żabę, o którą się założyli. – Kiedy się nauczysz, Black, że w tej grze po prostu nie mam sobie równych.
- Jeszcze zobaczymy, Meadows.
- Oboje jesteście śmieszni. Jakbyście nie mieli co innego do roboty – prychnął James i nie mogąc się powstrzymać, zadał pytanie, które męczyło go od południa. – Łapciu mój najdroższy, powiedz mi, o co chodziło na obiedzie z Lily?
Syriusz uśmiechnął się szeroko.
- Teraz to ty przegrałaś, Dorciu. Jutro proszę o zwrot mojej żaby. Mówiłem, że nie wytrzyma długo.
- Ile razy ci mówiłam, żebyś tak mnie nie nazywał?!
- Czy wy się o mnie założyliście? – otworzył szeroko oczy Potter, a widząc skruszone miny przyjaciół, pokręcił głową z niedowierzaniem. Założył ręce na piersi i bezceremonialnie odwrócił głowę. Mimo to kątem oka widział, jak Dorcas i Syriusz rzucają sobie pełne zrozumienia spojrzenie, co go jeszcze bardziej zdenerwowało.
- A propos, gdzie nasza Lilka?
- Znowu umówiła się ze swoim Krukonem – westchnęła Meadows, a tym samym zamknęła temat dotyczący bezpośrednio rudowłosej. – A właśnie! Zapomniałam wam powiedzieć, chłopaki!
Podskoczyła na siedzeniu, a James i Syriusz od razu wiedzieli, że dziewczyna ma im do przekazania dość interesującą nowinkę.
- Nigdy nie zgadniecie, kogo dzisiaj spotkałam w jednym z tajemniczych przejść. Oczywiście, obiecałam nic nikomu na ten temat nie mówić, ale… W każdym razie tam był Remus z Lissie!
Gryfoni zerknęli po sobie całkiem nieprzejęci.
- No i co z tego? Dzisiaj też z Rogaczem przechodziliśmy przez korytarz w garbie Jednookiej Wiedźmy, żeby nie spóźnić się na zielarstwo.
- Mężczyźni… Nie rozumiecie, że oni się tam całowali?
Jednocześnie Potter i Black zrobili wielkie oczy, które prawie wyszły im z orbit. W życiu nie spodziewali się, że ich przyjaciół pociągnie ku sobie. Właściwie to gdyby mieli wybierać, to prędzej sparowaliby Remusa z Anne. Trzeba było jednak przyznać, że są dumni z kumpla. Tylko szkoda, że sam ich o tym nie poinformował, ale Łapa i Rogacz doskonale go podpuszczą i nauczą, żeby następnym razem wręcz się im spowiadał.
- Czyli można powiedzieć, że są razem?
- Kto jest razem?
Anne weszła do pokoju akurat w momencie, aby usłyszeć ostatnie zdanie. Kiedy jednak dowiedziała się prawdy, na jej czole pojawiła się zmarszczka, a zaskoczenie spowodowało, że stanęła jak wryta. Uśmiechnęła się sztucznie i nie chcąc już nic na ten temat słyszeć, przeprosiła, po czym oddaliła się do pokoju. Wiedziała, że prędzej czy później może do tego dojść, ale ona już upora się z uczuciem do Lupina. Już i tak było jej ciężko, kiedy Remus rzekomo chodził z Lily.
Miała już serdecznie dość tych wszystkich bredni dotyczących miłości.
Sięgnęła po książkę i otworzyła na zaznaczonej stronie. Ostatnimi czasy wręcz uwielbiała horrory i kryminały wszelakiej maści. Czytając, wchodziła do całkiem innej rzeczywistości. Stawała się jednym z głównych bohaterów i wraz nim przeżywała każdą emocję, poznawała każdą tajemnicę. Mogła zrobić wszystko, a zarazem nic konkretnego. Była czynna i bierna. Takie życie zdecydowanie bardziej jej się podobało, bo odznaczało się lekkością ducha oraz – teoretycznie – brakiem problemów. A kiedy już takowe się pojawiały, to Anne i tak wiedziała, że będzie dobrze.
Zawsze wybierała powieści z happy endem.
Przeczytała w końcu.
OdpowiedzUsuńZabiję cię za sparowanie Lily z tym Patrickiem, po co to? Ona ma sobie z Jamesem dobrą relację ułożyć, a nie z jakimś Krukonem!
Regulusa uwielbiam, ale dlaczego zrobiłaś ich bliźniakami? Nie lepiej, aby Syr był straszy i świecił wzorem?
Szkoda mi Ann, będzie szczęśliwa?
Wiesz, że czekam na kolejną cześć, to kiedy opublikujesz coś?
Czasami trzeba coś zrobić, żebyś miała mnie ochotę zabić. Tak jest przynajmniej weselej. :) A co do bliźniaków, to będzie mi to potrzebne w dalszej fabule. :D
UsuńMoże będzie, zobaczymy.
Kiedy ty opublikujesz nową część "Spełniając". :D
Zobaczymy jak mi pójdzie pisanie kolejnych partów.
UsuńCzyżbyś chciała w pewnym momencie podmienić Ragulusa z Syrim?
Czekam dalej na nowość.
W takim tempie na pewno niecały tydzień i masz już wszystko napisane. :)
UsuńNie do końca, chociaż ten pomysł jest nawet niezły. :D
Przeceniasz moją pomysłowośc, tempo i zapał do pisania.
UsuńChciałaś powiedzieć, że doceniam. :D
UsuńNie, nie i jeszcze raz nie. Jakoś nie mogę, nie chcę i chyba nie potrafię się pogodzić z faktem, że Lily i Patrick są razem. To nie tak miało być. Miał być Lily i James, a nie Lily i Patrick. Szkoda, że to się tak wszystko potoczyło.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Jamesa, który mimo wszystko jest pokrzywdzony, a jego dobre chęci nie zostały docenione przez niechętną Evansównę.
Remus i Lissie... To musiało nastąpić, ale i tak jestem z tego zadowolona. Wydaje mi się, ze ta dwójka zdecydowanie pasuje do siebie i mają duże szanse na szczęście. Ann mi nie jest szkoda. Nie zawsze była fair wobec Remusa.
Regulus wydaje się bardzo smutną, niemal tragiczną postacią. Chyba o takich jak on mówi się, że grał z przeznaczeniem znaczonymi kartami. Niewątpliwie nie układa mu się jak bratu i w jakiś pokrętny sposób, to Syriusz jest częściowo odpowiedzialny za los. W końcu gdyby nie on Regulus mógłby być zupełnie inny. Strasznie ciekawa jestem ciągu dalszego tego wątku.
Strasznie się ciesze, że wreszcie pojawił się nowy rozdział tego opowiadania, bo świetnie się je czyta i jest chyba jednym z moich ulubionych.
Pozdrawiam;)
Nie wiedziałam, że Patrick aż tak Cię zaskoczy i że go od razu znienawidzisz. No ale w każdym opowiadaniu musi być osoba, której się po prostu nie lubi. I która wprasza się buciorami w życie innych. Niemniej, Smith jest potrzebny Lily nawet jeżeli ona tego aż tak bardzo nie dostrzega.
UsuńPrzyznam się szczerze, że Regulus to jedna z moich ulubionych postaci. Zaraz po Jamesie, Draco i Syriuszu, oczywiście. :D W każdym razie dla niego też znajdzie się u mnie większa rola, ale nie będę niepotrzebnie spojlerować. :)
Dziękuję, niezmiernie mi miło to słyszeć. <3
Przyznam szczerze, że - jak pewnie większości czytelnikom - nie podoba mi się para Lily i Patrick. Nie pasują do siebie, są tacy... nie na miejscu. Ale pocieszam się tym, że jeśli będziesz trzymała się kanonu i tak finalnie Rogacz zejdzie się z Rudą. :D
OdpowiedzUsuńRegulus ... Właściwie to go rozumiem, a w każdym razie się staram. :P Szkoda mi go, ponieważ przez jedną głupią decyzję, jaką było dołączenie do Voldemorta, spaprał sobie życiorys. Cóż, takie życie...
Ech, ale najbardziej, najmocniej i z największą niecierpliwością wyczekuję wątku... Nietrudno się domyślić. Wątku Dorcas - Syriusz. Ta dwójka jest po prostu bezbłędna, nie ma innego określenia. :>
Dobrze, kończę swój wywód, i przepraszam, że jest taki nieskładny, ale o tej porze trudno mi napisać coś bardziej ogarniętego. :D
Pozdrawiam!
No cóż, nie będę przepraszała za Patricka i Lily, ponieważ ich bycie ze sobą jest bardzo potrzebne temu opowiadaniu. Będzie to miało swoje konsekwencje w późniejszych częściach opowiadania. :)
UsuńJestem za to tego samego zdania, jeżeli chodzi o Regulusa. To jedna z moich ulubionych postaci i z pewnością znajdzie on swoje miejsce w Fortunie, ale nie będę spojlerować. :D
A skąd wiadomo, że wątek Dorcas-Syriusz będzie? :P
Przyznam, że uwielbiam takie nieskładne komentarze, ponieważ bardzo wyrazie rysują się w nich uczucia i emocje. I to jest piękne. :)
Dobranoc zatem i dziękuję! :D
Witam!
OdpowiedzUsuńPiszę z pewnym uprzedzeniem, ale uważam, że powinnaś wiedzieć, aby się później nie denerwować.
Otóż zamierzam zrobić pewne odstępstwo od swojej kolejki na Ławie, zatem, chociaż teraz jesteś w niej ostatnia, ocena Twojego bloga pojawi się jako druga (na pewno będzie to w październiku, prawdopodobnie w drugiej połowie, acz dokładnej daty nie jestem w stanie Ci podać). Zmiana wynika z pewnych planów względem Ławy, które mam nadzieję wcielić w życie.
Mam nadzieję, że to nie będzie żadnym utrudnieniem i pozdrawiam serdecznie,
Jesteś świetna! Dawno nie widziałam aż tak genialnego blog *.* kocham James i Lily, z niecierpliwością czekam na to kiedy będą razem :D Pisz szybko bo notki są super :> i oczywiście zapraszam do siebie :D
OdpowiedzUsuńtajemnica-fremione.blog.pl
Dziękuję bardzo. :)
UsuńKiedy nowa notka ? Trochę cię tu nie ma :c
OdpowiedzUsuńNiestety, na razie nie mam kompletnie czasu na życie osobiste, a co dopiero mówić o jakimkolwiek pisaniu. Niemniej, ciągle jestem obecna. Duchowo. W czerwcu zdecydowanie poprawi się częstość dodawania rozdziałów, ale na razie nic nie obiecuję.
UsuńDziękuję za to, że dalej tutaj ktoś wchodzi. :)
Czekam z niecierpliwością na nową notkę Fortuny ;) Komentarzy może nie piszę zbyt wiele, ale niezmiennie będę wchodzić na twojego bloga i ewentualnie zadręczać pytaniami ;D Zakochałam się w tej historii, jest inna, ciekawie napisana w dodatku naprawdę ciekawie piszesz.Czytam i nie potrafię przestać. Chcesz żebym napisała jakąś krytykę, ale nie czuje się kimś odpowiednim do tego bo sama lepiej nie potrafię pisać, ale jeślibym znalazła jakiś element, który nie odpowiadałby mi napewno napiszę ;)
OdpowiedzUsuńNoelle
Dziękuję bardzo. :) Cieszę się, że jednak ktoś tutaj zagląda i czyta. A jak mu się jeszcze podoba - nie mogę żądać niczego więcej. :D
UsuńBędę wdzięczna za wytknięcie jakichkolwiek niepoprawności tekstu. Człowiek najlepiej uczy się w końcu na błędach. :)
Cieplutko!
Ew
Poczekam, naprawdę mam sporą cierpliwość i można powiedzieć,że niektórych blogów uczepiłam się jak rzepa xD Więc nie będę pisała komentarza typu" Kidy coś dodasz", tylko napiszę ci,że jeślibyś nawet dodała notkę za rok to i tak będę za nią czekała. Mam nadzieje,że naskrobiesz kiedyś część dalszą fortuny bo kocham to xD
OdpowiedzUsuńDużo,dużo weny i jeszcze więcej wolnego czasu ;)
Noelle
Dziękuję bardzo. Nawet nie wiesz, ile znaczą dla mnie te słowa. :) Ale spokojnie, roku na pewno nie będziesz musiała czekać. Rozdział dodam na 10000% jakoś po maturach. W czerwcu może? :)
UsuńDziękuję jeszcze raz i pozdrawiam serdecznie i cieplutko!
O.o matury(współczuje xD), no wiadomo,że to w tej chwili jest najważniejsze ;)
UsuńI przy okazji to powodzenia;)
Jeszcze tylko dwa tygodnie, więc trzeba się pomęczyć, by później mogło być już tylko lepiej. W końcu cztery miesiące wakacji to już coś. :) Nie dziękuję oczywiście. :D
UsuńCiepło!