Strony

6 czerwca 2013

Słodka zemsta (3)

ROZDZIAŁ TRZECI
Część pierwsza

- Kim ty, do cholery, jesteś? – spytała kobieta, mrużąc oczy ze złości. – Jeżeli przyszedłeś zabawić się z Malfoyem, to pomyliłeś pokoje. To tamte drzwi na drugim końcu korytarza. A teraz przepraszam, jestem zajęta.
Hermiona odwróciła się do niego plecami.
Dymitr przeklął w myślach siebie za nieprzemyślenie tej sytuacji. Jakby nie mógł poświęcić tych dziesięciu sekund na zmianę postaci. Wbiegając do komnat Granger, nie myślał trzeźwo. Chciał po prostu powstrzymać ją przed wyjściem, co mu się na szczęście udało. Niestety, kiedy zobaczył, że dziewczyna ma na sobie jedynie spodnie i czarny stanik powiększający efektownie piersi, stanął niczym wmurowany w ziemię. Nie mógł zarówno wydobyć z siebie żadnego dźwięku, jak i przestać śledzić uważnym wzrokiem każdego fragmentu jej ciała.
Zerknęła na niego kątem oka, będąc coraz bardziej rozzłoszczoną.
- Jeszcze tu jesteś? – zadrwiła. - Jeżeli zaraz nie wyjdziesz, to nie radzę ci opuszczać domu po zmroku. Nigdy.
- Daruj sobie, Granger.
Mężczyzna westchnął i nie odwracając spojrzenia, szybko się odczarował. Przed Hermioną stał teraz Draco Malfoy z poirytowaną miną. Dziewczyna cofnęła się o parę kroków, na co blondyn jedynie uśmiechnął się szelmowsko. Granger, zdawszy sobie nagle sprawę z tego, że jest półnaga, spróbowała szybko się zakryć. Chwyciła pierwszą z brzegu koszulę i zarzuciła ją na siebie pospiesznie.
- No tak, teraz zaczęłaś się wstydzić.
- Malfoy, co to było, do diabła? – krzyknęła, a jej twarz przybrała odcień purpury. – I co tutaj robisz? Mówiłam ci przecież, że będę dzisiaj zajęta. Muszę już wychodzić!
Draco bezceremonialnie oparł się o framugę drzwi.
- Nie opuścisz tego pomieszczenia, dopóki nie powiesz mi, gdzie i po co się wybierasz – zarządził, ale nim zdążył cokolwiek dopowiedzieć, zauważył, że Granger sięga po różdżkę spoczywającą na stole. W odpowiedzi wyciągnął wysoko swoją i syknął:
- Nawet się nie waż!
Kobieta wpatrywała się w niego z nienawiścią, ale po krótkim namyśle poddała się.
- Czego chcesz, Malfoy? Obiecałam przecież, że formalności dopełnimy jutro. Zresztą, o ile pamiętam, sam mówiłeś, że przyjdziesz około siódmej rano! Poprzestawiało ci się w głowie, że północ to właśnie „rano”?
- Zależy z jakiej perspektywy patrzeć.
Granger prychnęła głośno, znajdując w tym podtekst.
- Dokąd się wybierasz? – powtórzył Draco, tym razem nie siląc się na spokojny ton. Chciał wszystko jak najprędzej załatwić. – Dlaczego?
- Co dlaczego?
- Dlaczego to musiałaś być ty?!
- M-malfoy – zająknęła się – znowu coś piłeś? Przyrzekam, rzucę na ciebie klątwę, jeżeli okaże się, że to znowu jakiś twój porąbany pomysł.
- Zamknij się!
Draco podszedł parę kroków bliżej, ale szybko się opamiętał. Wziął głęboki wdech i zaczął wpatrywać się w kobietę coraz intensywniej. Hermiona przybrała oburzoną minę, wciąż nie mając pojęcia, o co mu chodzi. Spojrzała na zegar i zacisnęła pięści. Spóźniała się już pięć minut.
- Malfoy, ja naprawdę muszę iść. Porozmawiamy jutro, jak ochłoniesz i wytrzeźwiejesz.
- Nie jestem pijany.
Ruszyła zdecydowanie w kierunku drzwi, chcąc jak najszybciej wyminąć blondyna. Kiedy myślała, że już się jej to udało, poczuła na ramieniu mocny uścisk. Syknęła, ale nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, poczuła, że leci do tyłu. Upadła na podłogę.
- Oszalałeś?!
- Co on ci zrobił?! – wykrzyknął wyprowadzony z równowagi mężczyzna. Klęknął przy Hermionie, złapał za ramiona i mocno potrząsnął.
- Kto?
- Zayed!
Nagle w pokoju zapanowała gęsta cisza. Jedynie głośne oddechy zdawały się przez nią przechodzić, ale ani Hermiona, ani Draco nie zwracali na nie uwagi. Przyglądali się sobie uważnie, nawet nie śmiejąc odwrócić spojrzenia. Wreszcie Granger nie wytrzymała napięcia. Wyrwawszy się z uścisku mężczyzny, zerwała się na równe nogi i rzuciła biegiem w stronę drzwi, całkowicie taranując niczego niespodziewającego się Malfoya. Ten na szczęście nie stracił czujności na długo i chwilę później ponownie rzucił Granger na podłogę.
Szatynka pod wpływem świdrującego spojrzenia blondyna opuściła wzrok.
- Czekam na wyjaśnienia – zaczął spokojnie, choć wewnątrz prawie się gotował. – Pamiętaj, że nie wyjdziesz stąd, dopóki nie powiesz mi prawdy. I jeżeli jeszcze raz zaczniesz się rzucać, to przykleję cię do tej pieprzonej podłogi. Powtarzam więc: co on ci zrobił?
- Co cię to w ogóle interesuje, co?!
Draco nie odpowiedział. 
- Masz przy sobie ten naszyjnik?
- Skąd o nim wiesz? Skąd w ogóle wiesz o wszystkim?
- Gdzie? – spytał stanowczo. Granger po chwili wahania kiwnęła głową w stronę łóżka. Malfoy, nadal nie spuszczając z niej wzroku, uniósł zwinnym ruchem kołdrę i przerzucił ją na drugi koniec materaca. Z zafascynowaniem wpatrywał się prosto w naszyjnik z zielonym kamieniem wielkości orzecha włoskiego.
- Myślałem, że będzie większy.
- Jakże mi szkoda, że się zawiodłeś – prychnęła. – Nie mam pojęcia, skąd o wszystkim wiesz, ale uwierz, że ktoś na mnie czeka. Oddaj mi więc ten naszyjnik i pozwól wyjść. Muszę skończyć to, co zaczęłam, Malfoy. Rozumiesz?
- Nie puszczę cię. Zresztą, i tak nikogo byś nie znalazła w swoim domu, bo właśnie z niego wróciłem.
- Co?!
- Dobrze słyszałaś – wywrócił oczami, siadając na krześle przy biurku. Twarz dalej miał skierowaną ku Hermionie. Nie chciał, by wywinęła mu teraz jakikolwiek numer. Już i tak miał za dużo na głowie. – Opowiesz mi po dobroci czy mam rzucić na ciebie zaklęcie?
Granger przeklęła głośno, czując, że wpadła w pułapkę.
- Niech cię diabli, Malfoy – westchnęła i biorąc głęboki wdech, zaczęła ze zrezygnowaniem: - Powiem ci wszystko pod warunkiem, że wyjaśnisz mi potem parę spraw.
Mężczyzna machinalnie kiwnął głową.
- Co chcesz zatem wiedzieć?
- Jak go poznałaś?
- Przez moją matkę – zaczęła opowieść, oczami wyobraźni przypominając sobie niedzielny poranek. Oglądała telewizję, kiedy do drzwi ktoś zapukał. – Jak miałam piętnaście lat, moja mama wyjechała na wakacje na miesiąc do Arabii Saudyjskiej. Właśnie tam poznała Zayeda. Pewnego dnia po prostu przyszedł na obiad i wraz z mamą oznajmili mi, że się spotykają. Nie wiem jak się poznali, w ogóle nic o nim nie wiedziałam. Zresztą, mama nigdy do końca nie chciała powiedzieć mi, jak dokładnie wyglądało ich pierwsze spotkanie, ale kiedy skończyłam Hogwart, zaczęłam szukać informacji na własną rękę. Musiałam, ponieważ okazało się, że właśnie tam się pobrali. W każdym razie wszystko wreszcie wyszło na jaw. Zayed spoił mamę jakimś eliksirem powodującym zanik półświadomości.
- Nie zauważyłaś niczego w jej zachowaniu?
- Nie – odparła smutno. - Przez pierwszy rok mieszkał z nami i wydawał się naprawdę sympatyczny. Mama go uwielbiała, a ja myślałam, że to po prostu miłość. Cieszyłam się z jej szczęścia. Ale nagle zaczęła coraz bardziej słabnąć. Czuła się coraz gorzej, miała luki w pamięci, szybko się męczyła. Zayed za to ciągle się wściekał. Raz byłam świadkiem, jak ją pobił, więc się na niego rzuciłam z pięściami. Oczywiście nie dałam rady. Miałam wtedy szesnaście lat.
Granger na chwilę zamilkła.
- Zayed był coraz mniej zadowolony z ich wspólnego życia małżeńskiego. Najwyraźniej seks z chorą kobietą nie zadowalał go wystarczająco – prychnęła. -  Przestał wracać do domu na noc, a później w ogóle się nie pojawiał. Nie narzekałam, ponieważ matka powoli zaczynała jako-tako budzić się z transu. Pisała do mnie całkiem inteligentne listy przez prawie pół roku. I nagle przestała. Na szczęście niedługo były święta, więc wróciłam do domu. Zobaczyłam… mama wyglądała jak.... Od razu pojechałyśmy do szpitala, gdzie okazało się, że zachorowała na coś nieznanego. Lekarze załamywali ręce, ale za cholerę nie wiedzieli, co jej jest. Nie mogłam jej też zabrać do Munga, choć próbowałam. Wyrzucili mnie stamtąd, kiedy dowiedzieli się, że mama to mugol. Wróciłyśmy więc do domu i to ja musiałam się nią zająć. W ciągu pierwszego tygodnia widać było poprawę, przynajmniej się odzywała, ale wtedy wrócił Zayed. Tej samej nocy przyszedł do mnie i próbował wziąć siłą, ale po pięciu minutach szamotaniny wreszcie dał za wygraną. Zabrał mi różdżkę, uśmiechnął się i zapieczętował mój pokój. Nie mogłam wyjść, ale słyszałam wszystko. Słyszałam jak ją gwałcił …
- Granger, ja… 
Kobieta nie dała mu dojść do głosu. Mówiła dalej, jakby była w transie.
- Nie mogłam nic zrobić. Nie mógł mnie jednak więzić długo, bo musiałam wracać do Hogwartu. Chciałam uciec razem z mamą gdzieś daleko, ale nas przyłapał. Zabrał ją gdzieś ze sobą, przez co nie widziałam ich ze dwa lata. Pod koniec siódmej klasy dostałam wiadomość o śmierci mamy. Zatruła się czymś, tak przynajmniej było napisane. Wiedziałam jednak, że to jego wina. Tak długo poił ją tym pieprzonym eliksirem, który – jak się później okazało – był trujący dla mugoli, że w końcu ją zabił. Postanowiłam się zemścić. A raczej musiałam, bo powoli wariowałam… 
W pomieszczeniu zaległa cisza.
Malfoy wpatrywał się z niedowierzaniem w Granger. Nie wierzył, że ktoś mógł przejść w życiu aż tyle. A w każdym razie nie ktoś, kogo bezpośrednio znał.
- Dalej już wiesz. Wpadłam na pomysł z tym naszyjnikiem. Chciałam, żeby Zayed dostał to, na co zasłużył. Ale i tak mój plan spalił się na panewce, bo nie uwzględniłam tego, że Zayed wyśle swojego wiernego pieska na przeszpiegi. Widziałam raz jakiegoś bruneta od tyłu – sprecyzowała, kiedy Malfoy podniósł brwi.
Draco zamknął na moment oczy. Nie wierzył, że zaraz powie Granger coś, czego nikomu jeszcze nie zdradził.
- To byłem ja. Tylko w ciele Dymitra Morozowa – przyznał się, czekając na wybuch. Hermiona jednak wpatrywała się w niego uważnie, nic nie mówiąc. – Widziałaś go dzisiaj, a właściwie mnie. Zapomniałem się zmienić zanim wyszedłem ci naprzeciw.
Hermiona nadal milczała.
- Musiałem to zrobić, musiałem cię złapać – zaczął tłumaczyć się blondyn, nie wiedząc dokładnie dlaczego. - Złapał mnie kiedyś, jak ukradłem klejnot z muzeum. Uwolnił mnie od więzienia i straty reputacji. Wstawił się za mną, więc miałem u niego dług. Obiecałem wyświadczyć mu kiedyś jedną przysługę. Nie patrz tak na mnie, nie wiedziałem wtedy, kim on jest! Zayed kazał mi pracować w CIA, więc ja też musiałem się poświęcić. A teraz, to znalezienie ciebie, to była jedyna nadzieja, by wyrwać się z jego rąk i zakończyć złożoną mu Wieczystą Przysięgę.
Hermiona w odpowiedzi wstała z podłogi, podeszła wolno do Malfoya i najzwyczajniej w świecie uderzyła go dłonią w twarz. Draco złapał się za policzek całkowicie zdenerwowany… i zaskoczony. Jeszcze nikt nigdy bardziej nie uraził jego dumy. Zmrużył oczy ze złości.
- Spróbuj jeszcze raz mnie dotknąć, Granger – wycedził, chwytając ją mocno za dłoń. Przyciągnął kobietę bliżej, prawie wykręcając jej ramię. Syknęła w odpowiedzi.
- Przez ciebie i twoją popieprzoną próżność straciłam ostatnią szansę na zemstę!
- Nie jestem próżny – warknął, po czym dodał: - Ja tylko dbam o swoje.
Hermiona wyrwała rękę z uścisku i przez chwilę wpatrywała się w niego w szoku.
- Co ty najlepszego zrobiłeś, Malfoy? – podłamała się i usiadła na łóżku, spuszczając głowę. Całkowicie opadła z sił. Marzyła tylko o odrobinie spokoju.
Malfoy przyglądał się z uwagą twarzy, a później ramionom, prześwitującej koszuli i zgrabnym nogom dziewczyny. Nie musiał dogłębnie zastanawiać się, czego pragnęło jego ciało. Podszedł bliżej, wiedząc, że jeżeli dzisiaj się z nią nie prześpi, będzie musiał pół nocy pracować na ręcznych obrotach.
- Zróbmy to.
- C-co? – wyjąkała Hermiona, unosząc głowę. Spojrzała w jego błyszczące oczy i na umięśnione ciało. Nagle poczuła, jak w pokoju robi się strasznie duszno. – Chyba cię jeszcze bardziej popieprzyło, Malfoy.
Draco uśmiechnął się szeroko z przekąsem.
- Chodzi mi o zemstę, Granger, ty ladacznico – parsknął śmiechem, widząc jej oburzoną minę. – Mam plan i jestem pewien, że wypali w stu procentach.
Pozwoliła mu więc mówić. Z zaintrygowaniem przysłuchiwała się jego słowom, co jakiś czas się wtrącając i poprawiając co nieco. Kiedy już ustalili większość szczegółów, minęła pierwsza w nocy. Przed nimi czekała jednak druga część, bardziej złożona, bo praktyczna. Usiedli obok siebie przy biurku, ze skupieniem wpatrując się w szmaragdowy naszyjnik. Dobre pół godziny zajęło im uporanie się z rzuceniem zaklęcia, które miało tak wiele zmienić w ich nędznym do tej pory życiu.
- Granger, na litość boską, przestać wreszcie ziewać – syknął w pewnym momencie lekko poirytowany Malfoy. – Strasznie mnie to denerwuje.
Hermiona wzruszyła ramionami.
- Nic nie poradzę na to, że jestem strasznie zmęczona – mówiąc to, przyjrzała się postawie mężczyzny. – Widzę jednak, że ty wręcz przeciwnie. Rozpiera cię energia.
Westchnął głośno, przejeżdżając ręką po włosach i tym samym burząc ich ład.
- Nie wiem, czy pamiętasz, ale dalej jestem pod wpływem zaklęcia trzeźwości. Nie mogę zasnąć. Chyba że nie chcesz mnie widzieć przez następne trzy dni, ale wtedy z naszego planu nici. Zmuszony więc jestem trwać przy tobie całą noc – wyszczerzył się, widząc jej minę.
- Malfoy, ale ja jestem cholernie zmęczona!
Draco raptownie skierował różdżkę w jej stronę i wyszeptał coś pod nosem. Nagle poczuła, jak przez jej ciało przepływa fala gorąca, a później zimna. Otworzyła szerzej oczy. W ułamku sekundy przestała odczuwać zmęczenie, a głowa na powrót stała się lekka.
Zacisnęła dłonie w pięści.
- Malfoy!
- Słucham cię, Granger? Czyżbyś chciała podzielić się ze mną jakimś ciekawym odkryciem? Ależ przepraszam, że ci przerwałem, moja droga. Czyżbyś mówiła coś o zmęczeniu?
Milczała.
- Skoro już się uspokoiłaś – zaczął ponownie – mogłabyś zastanowić się nad tym, jak spędzimy resztę wieczoru. I mówię od razu: czytanie książek odpada. Podobnie jak ponowne omawianie planu, wyjście do innych pokoi i gra w cokolwiek. Z bólem serca do zakazanej listy muszę dodać również picie alkoholu. Jutro trzeba trzeźwo myśleć.
- Zawsze możemy siedzieć i patrzeć w sufit – warknęła poirytowana. – Merlinie, jak tutaj gorąco…
- Jak zawsze świetny pomysł, Granger – zakpił Draco, a po chwili uśmiechnął się szelmowsko, zwracając uwagę na jej następne słowa. – Masz rację, cholernie gorąco.
Nim kobieta zdążyła się zorientować, blondyn ściągnął koszulę.
- Malfoy? Co ty najlepszego wyprawiasz? Ubieraj się natychmiast!
- Czyżbyś nie przywykła do widoku nagiej klatki piersiowej mężczyzn?
- Nic ci do tego – syknęła, ale nie spuszczała wzroku z umięśnionego brzucha Malfoya. – Możesz się ubrać?
- Dlaczego?
- Nie czuję się zbyt komfortowo.
Draco uniósł wysoko brwi, ale wredny uśmiech nie spływał z jego twarzy.
- Sama stwierdziłaś, że jest tutaj gorąco. Myślałem, że to zachęta. Sądziłem, że chciałaś pozbawić mnie jak najszybciej ubrań. Udało ci się. Nie uważasz, że mimo wszystko jest tu nadal strasznie gorąco?
Draco złapał za pasek od spodni, który zaczął rozpinać.
- Nawet się nie waż, Malfoy! – krzyknęła, wstając z łóżka. – Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło. Po prostu stwierdziłam fakt, że w pokoju jest ciepło. Teraz za to uważam, że zrobiło się niezwykle chłodno.
Wbrew swoim słowom na czole Hermiony zaczęły pojawiać się kropelki potu.
- Czyżby? – uśmiechnął się Draco. Wywrócił oczami i dodał: - Od kiedy zrobiłaś się taką cnotką, Granger? W ogóle nie ma z tobą zabawy.
Draco usiadł na krześle, wpatrując się w coraz bardziej poirytowaną kobietę.
- Nie jestem żadną cnotką, Malfoy. Po prostu nie wskakuję do łóżka każdemu facetowi, kiedy ten akurat ma na mnie ochotę – uśmiechnęła się wrednie. – Co, Malfoy? Podoba ci się to, co widzisz?
Parsknęła ze śmiechu, widząc w oczach Malfoya iskierki pożądania. Hermiona poczuła chwilową przewagę, więc postanowiła się z nim lekko poprzekomarzać. Wolnym, zmysłowym ruchem zaczęła prowadzić rękę wzdłuż ciała, pragnąc zaprezentować je Malfoyowi. Doskonale widziała, jak wzrok mężczyzny śledził jej dłoń dotykającą najpierw szyi, potem piersi, brzucha. Przez otwarte okno przedostał się nagle zimny podmuch wiatru, który wybudził Hermionę z transu. Przerwała raptownie i usiadła zaniepokojona na łóżku. Nie miała pojęcia, co na nią wpłynęło i dlaczego postąpiła w tak… bezosobowy sposób. I dlaczego jej się to spodobało?
- Po co to zrobiłaś?
Z zaskoczeniem usłyszała gardłowy głos blondyna. Nie za bardzo wiedząc, co odpowiedzieć, wzruszyła ramionami.
- Chciałem się tylko z tobą podroczyć, ale teraz nie mam wyjścia.
Zanim Hermiona zdążyła przetrawić słowa Malfoya, poczuła na sobie ciężar jego ciała. Przygwoździł ją do łóżka i zaczął zachłannie całować. Zamroczyło ją na moment, ale kiedy świadomość wróciła, próbowała go odepchnąć.
- Malfoy! Natychmiast ze mnie złaź, bo…
- Bo co?! – zawarczał jej prosto do ucha, sprawiając, że zadrżała. – Tak myślałem.
Pocałunkami zjechał niżej, na szyję, a rękoma zaczął błądzić po reszcie jej ciała. Najpierw wyszły naprzeciw piersiom, później plecom, pupie i nogom. Malfoy z warknięciem chwycił dolną wargę kobiety, w tym samym czasie zrzucając z jej ramion koszulę. Westchnęła z rozkoszą, wplatając dłoń w blond włosy i szarpiąc delikatnie. Poczuła, jak plecami dotyka pościeli. Coś ukuło ją w prawy bok, więc spróbowała się przekręcić i teraz ona górowała nad Malfoyem, patrząc na niego pociemniałymi z pożądania oczami.
- Myślę, że powinniśmy przestać – jęknęła, mając jeszcze resztki rozumu.
- W takim razie przestań myśleć.
Przestała, bo poczuła, jak język Malfoya zaczął skutecznie pokonywać wyznaczoną przez siebie drogę do jej piersi. Wyprostowała się lekko, ale dalej siedziała na nim okrakiem. Pewnym ruchem zdjęła stanik, nie chcąc, by cokolwiek hamowało język blondyna. Czując dreszcze, starała się jak najszybciej pozbyć spodni Malfoya. Wyciągnęła pasek i odrzuciła go za siebie. Drżącymi rękoma odpięła guzik, aby później do paska dołączyły również spodnie. Przejechała ustami po obojczyku, a potem po żuchwie dawnego Ślizgona. 
- Pamiętaj, że nie możemy zasnąć – wyjąkała zdradziecko pobudzonym głosem. – Słyszysz?
Draco na chwilę przestał bawić się jej szyją. Długo przyglądał się twarzy kobiety, by wreszcie uśmiechnąć się zuchwale.
- Przed nami jeszcze cała noc. I pamiętaj, że dzięki zaklęciu przez dobę będziemy ciągle wypoczęci i skorzy do dalszych… igraszek. Myślę, że sen będzie ostatnią rzeczą, która przyjdzie nam do głowy.
- Igraszek? – parsknęła śmiechem i oplotła go ciaśniej nogami. – Skąd znasz takie słowa, Malfoy?
- Znam wiele różnych słów, Granger.
- Na przykład? – zaciekawiła się.
Zamyślił się na moment.
- Jeżeli zaraz nie zdejmiesz spodni, które seksownie opinają twój tyłek, mogę zrobić się… niemiły.
Hermiona zaśmiała się głośno. Ponownie wplotła dłoń we włosy Malfoya, przyciągając go do siebie i całując.
I faktycznie, żadne z nich nie zasnęło.


Część druga

Słońce za oknem powoli robiło się nieznośne. Draco przymknął więc powieki, wsłuchując się w oddech Granger. Chciał się chociaż na moment całkowicie zrelaksować, ale nagle poczuł najpierw jedno szturchnięcie, a później całą ich serie. Westchnął głośno i popatrzył na leżącą obok kobietę.
- Malfoy, przestań, bo zaśniesz – westchnęła zrezygnowana i powróciła do dawnego zajęcia. Znów zaczęła rysować palcem kółeczka na klatce piersiowej blondyna. – Może i nie jestem zmęczona, ale czuję każdy mięsień. Ile razy to robiliśmy?
- Po trzecim straciłem rachubę.
Hermiona uśmiechnęła się lekko. Gdyby ktoś chociażby dwa dni temu powiedział, że wyląduje w łóżku z Malfoyem, wyśmiałaby go i wysłała na oddział zamknięty do Munga na przymusowe leczenie. Szatynka wyciągnęła się i podparła na łokciach. Zdecydowanie za długo się wylegiwali. Zerknęła na mężczyznę.
- O czym myślisz? – spytała zaciekawiona, wstając. Jeszcze raz się przeciągnęła i zaczęła szukać swoich ubrań. Doskonale zdawała sobie sprawę, że Malfoy uważnie jej się przygląda.
- O tym, jak wyglądałabyś przywiązana do zagłówka łóżka z opaską na oczach.
Kobieta uniosła brwi.
- Zupełnie naga.
- Nie masz już dość, Malfoy? – zapytała i wywróciła oczami. – Radzę ci się zbierać. Za pół godziny powinieneś być w Azkabanie. Papiery leżą na biurku. Musisz je zatwierdzić, więc się podpisz. Idę teraz do Ministerstwa, to od razu zaniosę je do odpowiedniego departamentu.
Hermiona zniknęła za drzwiami łazienki, a chwilę później w pokoju rozbrzmiał dźwięk lejącej się wody. Blondyn wstał z lekkim ociągnięciem. Faktycznie, mięśnie trochę bolały. Uśmiechnął się przebiegle do swoich wspomnień. Podszedł do biurka i zajął się formalnościami, które pochłonęły go do tego stopnia, że nawet nie zauważył, kiedy Hermiona stanęła tuż za nim. Otrząsnął się z letargu, poczuwszy na ramionach jej dłonie, a później wzdrygnął się lekko, gdy zimne krople wody ze świeżo umytych włosów kobiety zaczęły spływać po jego plecach.
- Zamierzasz się ubrać czy pójść do Azkabanu nago? Chcesz na śmierć przerazić dementorów i innych strażników więziennych?
- Przerazić? – powtórzył blondyn. – A mam czym?
Kobieta wzruszyła ramionami. Podeszła do stolika nocnego i schowała różdżkę do kieszeni spodni. Potem zaczęła zakładać buty. Kątem oka jednak przyglądała się roznegliżowanej sylwetce blondyna, który stał na środku pokoju i wydawał się czegoś szukać.
- Podoba ci się to, co widzisz?
Hermiona nie mogła się powstrzymać i parsknęła. Dokładnie wskutek identycznych słów przeżyła jedną z najlepszych nocy w życiu. Już od dawna nie czuła się tak spokojnie i rześko. I nie miało to nic wspólnego z zaklęciem trzeźwości.
Draco bez zbędnych słów zaczął się ubierać. Nie miał ochoty iść pod prysznic, więc rzucił na siebie zaklęcie czyszczące. W chwilach, gdy czary robiły coś za niego, najbardziej uwielbiał być czarodziejem. Podrapał się po policzku, czując lekki zarost. Nim także się nie przejął. Na głowie miał o wiele ważniejsze sprawy. Zagapił się na wskazówki zegara, które sprawiły, że wraz z kolejnym ich przesunięciem, zaczął się bardziej denerwować. W końcu nie widział ojca od dobrych czterech lat. Nie miał pojęcia, jak będzie wyglądało ich przywitanie i dalsza rozmowa.
- Pamiętaj, że o osiemnastej masz być tutaj z powrotem.
- Nie mam sklerozy, Granger – westchnął, rzucając jej ostatnie spojrzenie. – Jeżeli będziesz czegoś potrzebowała…
- Tak, wiem – przerwała mu, poganiając go ręką – zawołam Potworka.
- Dokładnie. A jak będziesz grzeczna, potem ja się tobą zajmę.
- Czyli to nie był jedno… - przerwała, widząc minę blondyna – wielorazowy numerek? Masz mi jeszcze coś do zaoferowania, Malfoy?
- Jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz, Granger.
Wyszedł, pozostawiając ją nienasyconą.
Hermiona zaczęła się zastanawiać nad przyszłością, a szczególnie nad skutecznością ich planu. Miała ogromną nadzieję, że wypali i że wreszcie będzie mogła wieść choć na pozór spokojne życie.
Malfoy za to szybkim krokiem przemierzał korytarze Azkabanu, z obrzydzeniem oglądając ledwo żywych więźniów. Dopiero co teleportował się przed gabinetem dyrektora więzienia i pokazał mu dokument, który dostał od Granger. Ta kobieta już nie raz go zdziwiła. Tym razem jednak przeżył szok. Te jej z pozoru niegroźne pisemko postawiło na nogi pół oddziału, a dosłownie dwie minuty później Draco prowadzony był prosto do celi ojca.
Spodziewał się wielu reakcji, kiedy po raz pierwszy ujrzy Lucjusza Malfoya, ale nie tego, że poczuje ukłucie w sercu. Nie świadczyło one o strachu, tęsknocie czy o – chroń Merlinie! – miłości. Po prostu nigdy w życiu nie widział, żeby ten czystokrwisty czarodziej aż tak marnie się prezentował. Draco przyglądał się mężczyźnie i zastanawiał, gdzie podziała się duma, honor i chłodna postawa ojca, których zawsze mu zazdrościł. Przed nim na szmacie rozłożonej na kawałku podłogi siedział wrak człowieka.
- Witaj, ojcze.
Lucjusz zesztywniał na dźwięk głosu syna.
Draco wszedł do środka i założył ręce na piersi. Z obrzydzeniem oglądał brudną klitkę, w której przez tyle lat musiał żyć jego ojciec.
- Tak, naprawdę tutaj jestem – westchnął. – Nie zwariowałeś. W każdym razie nie aż tak bardzo, mam nadzieję.
- Draco? – zapytał Lucjusz chropowatym głosem, który świadczył o tym, że od dawna nie wypowiedział ani słowa.
- Nie, ojcze, jestem duchem Dracona i postanowiłem cię nawiedzić i tym samym zapewnić ci rozrywkę.
Lucjusz chwiejnie wstał na nogi i zaczął przyglądać się synowi z ciekawością. Draco dostrzegł w jego oczach kpiarski wyraz. Był pewien, że gdyby ociec czuł się lepiej, odwdzięczyłby mu się równie efektowną ripostą.
Mężczyźni wpatrywali się w siebie z zainteresowaniem.
- Czy twoja wizyta ma jakiś głębszy cel? – głos Lucjusza zdawał się wracać do normy. Brakowało w nim jedynie pewności siebie.
-  Oczywiście – potaknął Draco. – Przyszedłem ci oznajmić, że powinieneś zacząć się pakować. Za pięć dni dostaniesz przepustkę na dwa tygodnie. Naturalnie dalej będziesz uwięziony w domu, ale… Chyba nie muszę wymieniać różnic, zgodzisz się?
Starszy Malfoy milczał.
- Jak? – wyszeptał. – Jak to zrobiłeś?
- Powiedzmy, że moja znajoma ma kontakty.
- Ile razy musiałeś się z nią przespać, żeby się w końcu zgodziła?
- Ojcze! – wykrzyknął Draco, czując, jak jego policzki stają się ciepłe. – Jeżeli chcesz wiedzieć, spałem z nią wyłącznie dla przyjemności. Przepustkę dla ciebie wygrałem w rozdaniu pokera.
Lucjusz zmierzył syna krytycznym spojrzeniem, przez co Draco na moment poczuł się, jakby znów miał pięć lat. Nie wiadomo dlaczego, ale brakowało mu tego karcącego wyrazu twarzy.
Draco spojrzał na zegarek. Miał jeszcze godzinę na rozmowę z ojcem, więc nie raczył próżnować.


Część trzecia

Draco nienawidził pałacu Zayeda i oddałby wiele, byleby tylko znaleźć się jak najdalej od niego. Po raz pierwszy w życiu drażnił go luksus i przepych. Wszystko wydawało się być nie na swoim miejscu, a pojęcie dobrego smaku nieszczególnie tutaj pasowało.
Z rozmyślań wyrwał go odgłos burczenia w brzuchu. Westchnął więc, mając nadzieję, że całe to przedstawienie skończy się jak najszybciej. Przez niepokój, że coś może pójść nie tak, od rana nic nie jadł. Jak wróci, rozkaże Potworkowi zrobić wykwintną kolację. 
Na samą myśl o niej, zatarł ręce, bo nie mógł się już jej doczekać.
Stanął przed ogromnymi drzwiami, ale zanim wszedł do środka przybrał pogardliwy i zwycięski wyraz twarzy.
- No, no, no, kogo moje piękne oczy widzą – zadrwił stojący przy oknie Zayed. Chwycił się pod boki. – To on?
Malfoy kiwnął głową. Przelewitował zamroczone ciało złodzieja tuż pod nogi Zayeda. Był to mężczyzna w kwiecie wieku. Mocne rysy twarzy i lekki zarost mogły określać jego wiek na około trzydzieści lat. Draco w skupieniu przyglądał się mimice Araba.
- Kto to jest? Nigdy w życiu go nie widziałem.
- To już nie mogą brożka – wykręcił się Draco. Nie zamierzając tracić czasu, zapytał: - Czy dopełniliśmy umowę? Czy wykonałem to, co do mnie należy i zwalniasz mnie z obietnic? Czy zapomnisz o mnie i nigdy więcej nie poprosisz mnie o przysługę?
- Tak, tak – powiedział Zayed jakby półświadomie, ponieważ z uwagą przyglądał się złodziejowi. – Dopełniłeś Przysięgi, jesteś wolny. Oddaj mi jeszcze naszyjnik.
Malfoy usłuchał i wyciągnął go z kieszeni kurtki, ale nie śmiał trzymać naszyjnika dłużej niż pięć sekund. Wisiał on na jednym palcu, ale Draco czuł, jak pali mu wnętrzności. Natychmiast oddał go Zayedowi, który uśmiechnął się obleśnie. Nagle jego twarz wykrzywił grymas.
- Co jest? Co się dzieje?
Draco jakby czekał na te słowa. Szybko wyciągnął różdżkę i zablokował drzwi od wewnątrz. Następnie zaklęciem przełamał różdżkę Zayeda na pół, czemu towarzyszył głośny wrzask. Arab próbował rzucić się z pięściami na Dracona, ale ten skutecznie go unieruchomił. Wyciszył pomieszczenie, by nie zbiegła się ochrona, i czekał. Przystąpił z nogi na nogę i wpatrywał się w złodzieja, który raptownie otworzył oczy. Mężczyzna wstał chwiejnie na nogi i mściwie patrzył na Zayeda, który był już cały czerwony od krzyku. Al Nahyan nie mógł się ruszyć i tym samym odrzucić gdzieś naszyjnika, czuł więc niewyobrażalny ból, sprawiający wrażenie, jakby się palił od środka.
Nagle złodziej zaczął się przemieniać i przed mężczyznami stanęła Hermiona Granger.
Draco kiwnął do niej głową, po czym oparł się o blat biurka. Rzucił jeszcze Silencio, bo od wycia Zayeda strasznie rozbolała go głowa, a potem już tylko czekał na dalszy rozwój zdarzeń.
- Witaj, Zayedzie – zaczęła delikatnie kobieta, podchodząc do Araba. Zauważyła szok w piwnych oczach, więc uśmiechnęła się uroczo. – Teraz już mnie pamiętasz? Och, jaka szkoda, że nie potrafisz mówić… Chociaż właściwie nie. Pierwszy raz to ty posłuchasz, co mam do powiedzenia.
Zamilkła na chwilę, jakby delektując się obecnym stanem ojczyma.
- Zabiłeś mi matkę. Otrułeś ją pieprzonym eliksirem i doskonale wiesz, że nigdy ci tego nie wybaczę. Nawet jeżeli umrzesz, gdzieś tam w przestworzach poczujesz moją nienawiść. Mimo wszystko jestem niezwykle szczęśliwa, bo nareszcie przyszedł czas na ciebie. Obiecuję, że będziesz cierpiał tak jak ona, a nawet jeszcze gorzej, ponieważ będziesz miał świadomość, że sam siebie zniszczysz. Rzuciłam… – przerwała, słysząc głośne chrząknięcie za plecami. Poprawiła się: - Rzuciliśmy na naszyjnik bardzo ciekawe zaklęcie, które sprawi, że powrócą do ciebie skutki wszystkich twoich czynów. Dobrze więc wiesz, nie ma możliwości, byś przeżył.
Kobieta zacisnęła mocno pięści. Miała ochotę go pobić.
- Próbowałam dać ci szansę! W końcu każdy powinien ją otrzymać – zachłysnęła się. – Ale ty, zamiast samemu zmierzyć się z przeszłością, wysłałeś swojego pieska, który przyjął za ciebie ból i doznał uszczerbku duszy. Może nawet nieodwracalnego uszczerbku – kątem oka popatrzyła na uniesione wysoko brwi Malfoya. - Mam dość patrzenia na to, że dzięki wysokiemu stanowisku i pozycji wykorzystujesz ludzi. Uważasz ich za śmieci i robisz wszystko, by tańczyli jak im zagrasz. A najgorsze jest to, że zawsze, ale to zawsze ze wszystkich sytuacji wychodzisz cały i zdrowy, mając coraz większe przeświadczenie o swojej nienaruszalnej wspaniałości. 
Uśmiechnęła się wrednie, po czym machnęła parę razy różdżką.
- Finite!
Zayed opadł na posadzkę. Znów zaczął krzyczeć z bólu i rzucać się po podłodze. Próbował zdjąć z ręki ten pieprzony naszyjnik, ale nie dał rady, bo ten nawet nie drgnął.
- Zapomniałam ci powiedzieć – uśmiechnęła się wrednie Hermiona – że przed chwilą rzuciłam na niego także zaklęcie Trwałego Przylepca. Nie zdejmiesz go, choćbyś nie wiem, jak się starał. Jak już umrzesz, to wyślij mi kartkę z piekła, bym wiedziała, że nareszcie trafiłeś we właściwe miejsce.
Odwróciła się do niego plecami i kiwając na Malfoya, ramię w ramię ruszyli w stronę wyjścia. Stukocie ich kroków towarzyszył rozrywający wrzask Zayeda Al Nahyana. I miał tak krzyczeć aż do usranej śmierci, bo pomieszczenie zostało skutecznie wyciszone.
Drzwi zamknęły się z cichym trzaśnięciem.
- Nie przestajesz mnie zadziwiać, Granger.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz, Malfoy.
Wyszli z pałacu.
Kiedy Draco przestąpił próg, nareszcie poczuł się całkiem wolny. Mógł wreszcie zacząć żyć pełnią życia i nie przejmować się kimś takim, jak Zayed Al Nahyan. Popatrzył na spokojny wyraz twarzy Granger. Ciężar jej przeszłości również zdołał ulecieć w niepamięć. Poczuł, jak się rozluźniła.
Obydwoje zaczęli postrzegać świat na nowo.
Dzisiaj dowiedzieli się bardzo interesującej rzeczy: zemsta jest naprawdę słodka.

14 komentarzy:

  1. wow! było super! ;) podoba mi się to zaklecie <3 heehehe ;) tylko, mam nadzieje ze będzie epilog? bo mam taki niedosyt :) hehe pozdrawiam:) Esper <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, będzie. I to raczej niedługo. :)

      Usuń
  2. Serio, super ci wyszło to opowiadanie. Gratuluje pomysłu i Dzięki że nie jest to typowe dramione na miarę 6-klasisty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Cieszę się, że się podobało, ale przed nami jeszcze epilog. I wtedy zobaczymy. :)

      Usuń
  3. "-Draco, ty płaczesz? - jego wzrok powędrował od jej oczu, do dłoni i z powrotem.
    -Po prostu zrobiło się strasznie zimno - powiedział miękko."

    Po długim milczeniu, wracam w swoim stylu, aby dokończyć dzieła. Zapraszam i życzę przyjemnego czytania.

    Całusy
    twoja Never
    me-voir.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Napisałam do Ciebie na gadu w sprawie betowania ;)

    Pozdrawiam,
    Granger Again

    OdpowiedzUsuń
  6. Dodasz dzisiaj?

    OdpowiedzUsuń
  7. Zawsze podziwiałam ludzi piszących krótkie opowiadania, czy miniaturki, którzy umieli wpleść uczucia bohaterów i zrobić to tak, że czuło się niedosyt. Jesteś jedną z nich! ;D

    OdpowiedzUsuń