Strony

31 maja 2019

Fortuna sprzyja śmiałym (P)

Dzień dobry!
Tak, to dzisiaj: 31.05.2019 oficjalnie rusza druga część Fortuny! Jestem niesamowicie podekscytowana, choć nie wiem do końca czym, przecież to tylko kolejne opowiadanie... Fortunę piszę od samego początku mojej bloggowej "kariery", czuję więc niesamowity sentyment. I wzruszenie. :) Jak już wspomniałam Monice w komentarzu zamierzam z tej części zrobić historię bardziej mroczną, wiarygodną i ogólnie doroślejszą. Trzymajcie kciuki, coby się udało!
W następnym poście zamieszczę, oczywiście, kolejne rozdziały Zamaskowanej, żeby zakończyć już naszą przygodę z tym opowiadaniem. Potem dodam chyba na szybko naskrobaną część Wakacyjnego spaczenia i dopiero wtedy rozdział pierwszy Fortunki. Taki krótki terminarz postów. :P
No, nic, nie przedłużam. Zapraszam na króciutki prolog (oby) zachęcający do śledzenia dalszej historii. 
Buziaki! ;*
Ew

KSIĘGA DRUGA


Prolog


Samantha nienawidziła kraju, w którym wraz z Abraxasem przebywali od ponad trzech miesięcy. Mordęga ta wreszcie miała się zakończyć, podobnie jak ich misja, mogli więc powoli szykować się do powrotu do domu, do Wielkiej Brytanii. Na samą myśl zacierała ręce, bo tam czekało ją wiele interesujących przedsięwzięć, w których miała wziąć udział. Większość powstało z inicjatywy Mistrza, lecz jedno z nich wymyśliła ona sama. Skrupulatnie dobierała wszystkie szczegóły, obmyślała każdy kolejny krok. Napędzała ją rządza zemsty, przez co plan ten obfitował w wiele okrucieństw i okropności. Efektu więc wyczekiwała z niecierpliwością.
Przez wejście jaskini, w której urzędowali, przedarły się kolejne promienie słoneczne. Samantha zmrużyła oczy, coraz mocniej się wściekając.
Odkąd przekroczyła granicę Polski, wiedziała, że od razu znienawidzi to państwo.
Nie myliła się.
Lato tutaj było tak różne od tego, do którego się przyzwyczaiła. Ciągle świeciło przeklęte słońce, było jasno, zielono i pięknie – na samą myśl chciało się wymiotować. Na dodatek znajdowali się z Abraxasem na południu kraju, w górach, gdzie paktowali z olbrzymami, a podobno było tu cieplej niż w wszędzie indziej. Brakowało jej ciągłego, ulewnego deszczu, zachmurzonego nieba i strachu w oczach czarodziejów. Gdy po raz pierwszy znalazła się na magicznym rynku zakupowym na Wawelu, ludzie zaczęli się z nią witać! Kłaniali się, zdejmowali kapelusze, chodzili uśmiechnięci i niesamowicie radośni. Kompletnie nie zdawali sobie sprawy z powagi sytuacji, z nadchodzącej wojny. Parokrotnie Samantha siłą powstrzymywała się przed zabiciem paru czarodziei, według niej zbyt śmiałych. Musiała jednak trzymać własną obecność w Polsce w tajemnicy. Gdyby tylko ktoś dowiedział się, że tu są...
Mimowolnie zadrżała, wyobrażając sobie tortury, jakim podda ich wówczas Czarny Pan.
– Co tak długo? – spytała, gdy Abraxas wszedł do jaskini.
– Stul pysk, kobieto. Miałem ciężki dzień. Te przeklęte dziwadła nie chcą współpracować.
Mężczyzna opadł na posłanie i zwinnym machnięciem różdżki rozpalił ognisko.
– Olbrzymy to idioci. Po co w ogóle z nimi pertraktować?
– Podważasz wolę Czarnego Pana?
– Nie bluźnij, głupcze – warknęła Samantha, wchodząc w głąb i zanurzając się w mroku. – Po prostu uważam, że zamiast tych kreatur można przekonać inne, o wiele lepsze i groźniejsze. Wampiry, choćby.
– A ja uważam…
Stary Malfoy nie dokończył, ponieważ nagle do środka wleciało pięć czerwonych iskier. Nie zdążył wyczarować zasłony, więc parę sekund później leżał zdrętwiały na zimnej ziemi. Samanthcie udało się uskoczyć i schować za większą skałą.
Do środka wdarło się pięciu postawnych mężczyzn w granatowych szatach i z wysoko wyciągniętymi przed siebie różdżkami.
Przeklęci Aurorzy.
– I to tyle? Tylko jeden? – zadał pytanie ten najbardziej brodaty.
Samantha bezszelestnie rzuciła na siebie zaklęcie tłumaczenia, dzięki któremu mogła zrozumieć nawet najtrudniejsze słowa wypowiedziane w tym przeklętym, dziwnym języku.
Przeklęci Polacy.
– Ta olbrzymka, z którą żeś gadał, mówiła tylko o jednym Angliku. Ma siwe włosy, Czaruś? Weź, zerknij.
Domniemany Czaruś nachylił się nad Abraxasem.
– Tak. Szary jak moja Siwka. Przepiękna klacz, mówię wam.
– Trzeba się zameldować staremu – przerwał koledze rudzielec, który wyglądał na najpoważniejszego z całej ekipy. Samantha była pewna, że bez zająknięcia dałaby im radę, ale nie chciała się wychylać.
– Myślicie, że to prawda? – spytał Czaruś. – Że to prawdziwy Śmierciożerca?
– Możliwe. Musimy wziąć go do kwatery i przesłuchać. Stary mówił, że dostał polecenie od jakiejś ważnej osobistości, podobno od samego Ministra Magii Wielkiej Brytanii, by bez zwłoki powiadamiać o każdym nowoprzybyłym czarodzieju lub czarownicy.
Ale do tego Samantha nie mogła dopuścić. Jeszcze jakimś cudem tym pokrakom udałoby się przełamać Malfoya i wydobyć z niego najważniejsze informacje zagrażające zarówno jej, jak i Mistrzowi.
Biorąc głęboki oddech, zwinnie wychyliła się zza kamienia. Wystarczył nikły ruch dłonią, by powalić na ziemię dwóch rosłych mężczyzn. Zanim Czaruś i ten najbardziej brodaty zorientowali się, co się działo, ona już rzuciła na Abraxasa Avadę i zdążyła się teleportować, czemu towarzyszył głośny trzask, echem odbijający się od ścian jaskini.
Długo się wahała, nim zadecydowała, gdzie wylądować.
Wybrała miejsce, o którym wiedziała wyłącznie ona, Czarny Pan i Abraxas. Chociaż właściwie po wydarzeniach w Polsce już tylko ona i Czarny Pan. Nie była szczęśliwa z faktu zabicia Malfoya. Zaliczał się on do czarodziejów nieprzeszkadzających w codziennym życiu, czyli takich, których Samantha raczej nie decydowała się zabijać. Byli korzystni i pomocni, kiedy trzeba. Niemniej, po zapytaniu, czy żałowała, bez zastanowienia odpowiedziałby: nie. Życie dla Samanthy Darkness było nieznaczącą przywarą każdego człowieka.
Aportując się, upadła.
Po zarejestrowaniu, że znalazła się w miejscu, w którym chciała, bezzwłocznie odsłoniła lewe przedramię i dotykając różdżką Mrocznego Znaku, przywołała Czarnego Pana. Nie podniosła się nawet z kolan, wiedząc, co ją czekało.
Nie pomyliła się.
Kiedy Czarny Pan się pojawił, ona padła na twarz rażona silnym Cruciatusem.
– Samantho, z jakiego to powodu postanowiłaś sprzeciwić się moim rozkazom i pojawić się w Anglii przed wyznaczonym terminem? Na dodatek teleportowałaś się tu zupełnie sama. No, no – zacmokał – bardzo nierozważnie.
– Pa-anie, wysłuchaj mnie, bła-agam.
– Mów, zanim się rozmyślę.
Cruciatus został zdjęty, więc Samantha nie musiała już zagryzać warg do krwi, żeby nie krzyczeć.
– Rekrutowaliśmy olbrzymy w Polsce, kiedy okazało się, że przeszły one na dobrą stronę, panie. Zdradziły naszą lokalizację, którą ten głupiec, Abraxas, musiał im wyjawić. Zaatakowali nas tamtejsi Aurorzy i dopadli Malfoya. Zabiłam go, żeby niczego nie zdradził, ale kryjówka i tak została spalona. Nie miałam już tam czego szukać, dlatego właśnie, panie, zdecydowałam się złamać twój rozkaz i wrócić. Szczególnie, że Polska była ostatnim krajem wyznaczonym przez ciebie.
Voldemort milczał, w skupieniu przyglądając się stanowczej postawie swojej służki. Wreszcie kiwnął głową.
– Dobrze.
– Dziękuję, panie.
Samantha znowu padła twarzą w brudną ziemię, tym razem z własnej woli.
– Zresztą, twój powrót może okazać się lepszym pomysłem niż dalsze werbowanie nowych przyjaciół. Mamy ich już wystarczająco wielu. Teraz musisz skupić się na czymś o wiele ciekawszym, moja droga. Czy pamiętasz jeszcze swój plan, o którym tak wiele mi opowiadałaś przeszło parę miesięcy temu?
– Oczywiście, panie – odparła.
Na twarzy Samanthy pojawił się szalony uśmiech.
– Doskonale – ucieszył się Voldemort. – W takim razie idź, działaj. I nie zapomnij, komu służysz.
– Tak, panie. Dziękuję.
Gdy znów została sama, natychmiast teleportowała się bezpośrednio do swojego mieszkania. Czując zapach kurzu, brudu i stęchlizny, niemal westchnęła z tęsknoty. Uwielbiała tę obrzydliwą klitkę, którą od niepamiętnych czasów nazywała „domem”. Dwa pokoje, kuchnia, a raczej lodówka i zlew w pustym pomieszczeniu, oraz niewielka łazienka idealnie jej odpowiadały. Nienawidziła przepychu, a wszelki luksus, nawet w postaci stołu czy krzesła, traktowała jako niepotrzebny badziew. Nawet łóżko, na którym spała, miało wystające sprężyny i poprzerywany w wielu miejscach, spleśniały materac. Jedynym szpargałem, o jaki Samantha dbała, była małych rozmiarów ramka stojąca na podłodze w kącie pokoju. W środku włożone zostało zdjęcie dwóch dziewczyn, jednej brunetki, a drugiej rudej. Na twarzy pierwszej narysowała czerwonym mazakiem „x”.
– Lily Evans, twoja siostra straciła już to, co najważniejsze. Teraz kolej na ciebie.

*

28 września
Z ostatniej chwili! Sprawa niewyjaśnionego samobójstwa Petera Pettigrew wreszcie nabiera rozpędu!
Pamiętna, czerwcowa zbrodnia, do tej pory wywołująca ogromne poruszenie u wielu czarodziejów i czarownic, wydaje się jeszcze mocniej zawikłana! Jak donoszą wiarygodne źródła, osobą znalezioną przy zwłokach Sylvii Pettigrew wcale nie był jej najmłodszy syn, Peter. Aurorom wydzielonym do głębszego zbadania tematu udało ustalić się, że ową osobą był niejaki charłak, Joseph Fluffer, najprawdopodobniej siłą zmuszony do wypicia eliksiru wielosokowego tuż przed morderstwem.
Niestety, nie znamy jeszcze ani motywu, ani osób odpowiedzialnych za tę karygodną zbrodnię. Na tę chwilę, poza tysiącem niewiadomych, zadamy najważniejsze pytanie: skoro to niewinny charłak został znaleziony przy martwej kobiecie, gdzie jest Peter Pettigrew?
Śledźcie uważnie nasze dalsze próby rozwikłania prawdy.

2 komentarze:

  1. Czołem!
    Spóźniona jestem, ale jestem :P Wreszcie, wreszcie jest i Fortuna ! Cały prolog już brzmi groźnie, więc trochę nie wiem czego się spodziewać, chyba zwyczajnie będę wierzyć że nie uśmiercisz kolejnego bohatera, którego bardzo lubię :P Doreę nadal przeżywam :D Sprawa z Peterem wygląda naprawdę ciekawie, a ta cała Samantha już wygląda przerażająco, aż się martwię co będzie dalej :P
    Czekam na następny i trzymam kciuki za wenę ;)
    Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czołem!

      Najważniejsze, że jesteś. :) Ciągle nie mogę uwierzyć, że prolog drugiej części się naprawdę opublikował. Oby tylko kolejne rozdziały pisały się w miarę sprawnie, a nie tak jak przez ostatnie dziesięć lat. :P
      Dorea musiała umrzeć, przykro mi... :(

      Nie dziękuję za Wenę i pozdrawiam cieplutko!

      Usuń