Strony

19 maja 2012

Fortuna kołem się toczy (16)

16. Błędy człowieka czynią go sympatycznym
 ~ Goethe

Cholera!, przeszło przez myśl czarnowłosej Gryfonce, która opierała się o framugę żeńskiej toalety. Uderzyła pięścią w drzwi i złapała za rękę Lily, stojącą nieopodal, po czym obydwie rzuciły się do ucieczki. Szybko przemierzały szkolne korytarze, nawet nie zwracając uwagi na potrącanych uczniów. Teraz ich jedynym zadaniem było wtopić się w tłum, a ponieważ Filch deptał im po piętach, to nie było łatwe zadanie.
Nagle szatynka usłyszała pisk Evans, więc stanęła w miejscu i odwróciła się. Rudowłosej nigdzie nie było – zniknęła.

*

Słońce powoli wychylało się znad horyzontu, a jego promienie padły na pogrążoną we śnie Dorcas Meadows. Czarnowłosa leniwie otworzyła oczy, po czym przetarła je dłońmi. Przez chwilę nie wiedziała, gdzie się znajduje. Dopiero po kilku sekundach zrozumiała, że to jej łóżko w Hogwarcie, a wspomnienie szkoły Beauxbatons zeszło na dalszy plan. Wczoraj wrócili do Anglii, a ekscytację francuską szkołą zastąpiła szara rzeczywistość i rutyna.
Przeciągnęła się niczym kotka i dość nieudolnie stanęła na nogi. Uśmiechnęła się szeroko, kiedy jej wzrok padł na kalendarz, który wisiał na komodzie. Wskazywało, że to dzisiaj, dnia piętnastego listopada, pójdzie w ruch ich genialny plan. W podskokach podążyła do łazienki, jednak robiła to tak głośno, że pozostałe współlokatorki, obudziły się z pięknej krainy snów.
W momencie, gdy Dor zniknęła w drzwiach toalety, rudowłosa otworzyła szeroko powieki, a w jej ślady poszła Ann, która w mgnieniu oka stała przy szafie i wyrzucała z niej masę ciuchów, aby w końcu wybrać czarne, skórzane spodnie i tego samego rodzaju gorset, który opinał jej smukłe ciało. Strój odrzuciła na łóżko, a w głębi ducha cieszyła się, że na misję, już prawie wszystko jest gotowe. Plan S1R0 – czas zacząć!
Sama nie wiedziała, jak Huncwoci mogli wymyślić, aż tak głupią nazwę, ale stwierdziła, iż to plan jest najważniejszy. Zaśmiała się pod nosem, przypominając sobie minę Łapy, kiedy wtajemniczali go w jego szczegóły.
Szybko przebrała się w mundurek szkolny i czekając na wolną łazienkę, zajęła się rozmową z Lily, która właśnie pytała o akt czwarty, podpunkt drugi. Nie minęła minuta, kiedy z łazienki wypadła przeszczęśliwa Dorcas.
- Dziewczyny! – krzyknęła i parsknęła śmiechem widząc ich zdezorientowane miny. – Już prawie gotowy! – Przyjaciółki słysząc to, jak na komendę zerwały się z łóżka i truchtem ruszyły w stronę toalety. Lilka podeszła do kociołka, z którego wydobywały się bulgoczące dźwięki, pociągnęła lekko nosem, po czym klasnęła w dłonie.
- Jeszcze tylko jeden składnik i będzie gotowy dokładnie na piętnastą, czyli od razu po zajęciach – powiedziała wesoło. Przez chwilę w jej oczach pojawił się malutki ognik, jednak jak szybko przyszedł, tak szybko odszedł. Rudowłosa z wrednym uśmieszkiem, wypchnęła zdziwione dziewczyny z łazienki i jednym zgrabnym ruchem, zamknęła im drzwi sprzed nosa. Odkręciła kran, ale szum wody zagłuszył odgłos walenia pięściami w drzwi.
- Otwieraj, ty podstępy, rudy małpiszonie! – krzyknęła gniewnym głosem Ann, choć w jej tonie pobrzmiewała nutka radości.
- Chyba wiewióro – sprecyzowała Dor, przez co dostała drzwiami w głowę, ponieważ nasza kochana zielonooka, słysząc to znienawidzone przezwisko, z impetem je otworzyła. Szatynka złapała się za czoło i syknęła z bólu. Mrużąc oczy spojrzała w kierunku rudowłosej i widząc, że tej drgają kąciki ust, zacisnęła pięści. Miała zamiar już coś powiedzieć, jednak jej próbę przerwał cichy chichot blondynki. Warknęła poirytowana i nie zwracając już na nic uwagi wyszła z trzaskiem. Jednak zanim drzwi się zamknęły, usłyszała, że przyjaciółki coś do siebie mówią, a potem śmieją się z tego niemiłosiernie. Czarnowłosa pokiwała przecząco głową, po czym zeszła zła jak osa, do pokoju wspólnego. Głośno usiadła na jednej z kanap, złożyła ręce w koszyczek i tępym wzrokiem zaczęła wpatrywać się w ogień w kominku. Aż się wzdrygnęła, kiedy poczuła, że ktoś jej zakrywa oczy.
- Zgadnij kto to – usłyszała przy uchu bardzo piskliwy głos, jednak od razu go poznała, dlatego postanowiła się trochę podroczyć.
- Adam? – spytała z uśmiechem, ale usłyszała tylko ciche burknięcie. Całą swoją siłą woli próbowała się nie roześmiać. – Christopher? – pytała dalej.
- To ja! – krzyknął Syriusz wkurzony i odwrócił ją w jego kierunku. Dziewczyna, widząc jego zbulwersowana minę, parsknęła śmiechem, po czym zmierzwiła mu włosy.
- Przecież wiem – uśmiechnęła się szeroko, a on szybko odwzajemnił gest i usadowił się wygodnie koło szatynki. Dorcas przez chwilę zamilkła i z dziwnym ukłuciem w sercu, zaczęła przypatrywać się profilowi Blacka. Był tak podobny, a zarazem tak inny, od swojego brata, Regulusa. Syriusz, pomimo tego, że jest podrywaczem i kawalarzem, ma w sobie tą klasę, której brakuje wielu facetom. Jego na pozór roztrzepane włosy, układają się, tak, że wygląda jeszcze przystojniej, a czarne oczy, świecące radosnym blaskiem, dodają mu uroku i hipnotyzują płeć piękną, kiedy tylko w nie spojrzy. Sama mogłaby przysiąc, że kiedy raz tylko spojrzała w te zniewalające tęczówki, całkowicie się w nich zatapiała. Przez swoje muskularne ciało i przecudny uśmiech, doprowadzał ją do szału. Zazwyczaj jego nonszalancka postawa, robiła na niej wrażenie, bo wtedy wyglądał nie tylko ślicznie, ale także miał w sobie to coś z zadziornego chłopca. Syriusz Black był dla niej nie lada zagadką, której nie mogła nigdy rozgryźć.
- Denerwujesz się? – zapytał Łapa, który źle interpretując postawę dziewczyny. Pokiwała przecząco głową, a po chwili sama spytała:
- A ty? – Wzruszył ramionami, na znak, że nie wie. – W końcu w naszym spektaklu masz główną rolę, psia gwiazdo – dodała i zaśmiała się ze swojego, jakże dobranego epitetu metaforycznego.
- Nie idę dzisiaj na lekcję – odrzekł ni z gruszki, ni z pietruszki Syriusz, zadziwiając przy tym czarnowłosą. Rozsiadł się wygodnie na oparciu fotela i czekał na reakcję swojej towarzyszki. Ta tylko otworzyła szeroko oczy i buzie, nie mogąc wydobyć z siebie głosu. Odchrząknęła, gdy chłopakowi na twarzy pojawił się lubieżny uśmieszek.
- Dlaczego? – spytała, jednak gdy ten wyszczerzył w jej kierunku zęby, westchnęła. – Zostaję z tobą – oświadczyła głucho, a ten słysząc jej wypowiedź, puścił w jej kierunku perskie oko. – Trzeba się przygotować – dodała szeptem ledwie dosłyszalnie, ale po chwili już śmiała się z wyrazu twarzy Łapci.
- To po śniadaniu od razu idziemy na spacer – oznajmił szybko Black, ale widząc jej pytające spojrzenie, dodał. – No wiesz, trzeba się jakoś przewietrzyć, zanim TO się stanie – zbulwersował się teatralnie i udał, że wymiotuje, co wywołało u gryfonki szaleńczy napad śmiechu.
- Jasne – przytaknęła ironicznie, ale widząc jego spojrzenie, które ukazywało wzrok biednego, cierpiącego pieska, od razu zmieniła postawę swojej wypowiedzi. – To po śniadaniu – wystawiła rękę w jego kierunku, a ten, jakby czytając jej w myślach, przybił z nią piątkę. Zaśmieli się z entuzjazmem, co chwila się przekomarzając.
- Tylko powiem dziewczynom – szepnęła mu do ucha i zaraz zniknęła w tłumie. Syriusza Blacka zaś, kiedy tylko usłyszał jej głos przy swoim uchu, przeszły ciarki po całym ciele. Nie wiedział czym zostało to spowodowane, ale spodobało mu się.
- Może jeszcze nie wszystko stracone – dodał cicho w myślach, gdy tylko przyuważył, że Dorcas z radosnym uśmiechem zbiega po schodach, kierując się w jego stronę. Stanęła wprost przed nim i pociągnęła go za rękę, aby wstał. Wykonawszy jej polecenie, niczym wytresowany pies, wyszedł z nią przez ramę, co jakiś czas przekrzykując jej zdania.
Siedzieli właśnie na dużym kamieniu, wesoło rozmawiając, kiedy podbiegły do nich zziajane Lily i Ann. Było im ze sobą tak dobrze, że nawet nie zorientowali się, że już jedna godzina lekcyjna minęła.
- Jest mały problem – powiedziała rudowłosa i nabierała w płuca świeżego powietrza. Tamci tylko popatrzyli na siebie zdziwieni, gdy blondynka, zaczęła ich ciągnąć w stronę wrót zamku. Nikt się nie odzywał, a to było stanowczo najgorsze. W końcu szatynom należało się jakiekolwiek wytłumaczenie, dziwnego zachowania przyjaciółek, jednak te nawet na nich nie spojrzały. Musiało się coś stać.
W biegu przemierzali szkolne korytarze, więc zatrzymali się tuż przed portretem Grubej Damy. Ledwo łapiąc powietrze w płuca podali jej hasło, po czym szybkim krokiem weszli do wspólnego. Przeszli przez całe pomieszczenie, udając się do dormitorium dziewczyn.
Z hukiem otworzyli drzwi, wpadając do pokoju. Jednak zrobili to tak głośno, że pozostali w nim już siedzący, podskoczyli ze strachu.
Gdy już wszyscy zajęli wolne miejsce, gromadząc się wokół kociołka z eliksirem, zamilkli wpatrując się  w siebie nawzajem.
- Co się dzieje? – zapytała Dorcas nie znosząc już tego napięcia, które zapanowało w pomieszczeniu już od dobrych kilku minut.
- Zmiana planów – odpowiedziała jej cicho Lissie, patrząc na swoje dłonie, jakby ją czymś zaciekawiły.
- Co?! – zagrzmiał trochę za głośno Syriusz. – Dlaczego? – spojrzał na Dorcas, jednak ta tylko wzruszyła ramionami, nadal usilnie wpatrując się w Roshid.
- Dostałam szlaban na eliksirach – zaczęła lekko skrępowana krukonka, po czym spojrzała na resztę. Odetchnęła z ulgą widząc ich rozbawione miny, ale po chwili znów się zawstydziła. – Za gadulstwo – dodała cicho, ale na tyle głośno, że wszyscy ją usłyszeli. Przyjaciele wybuchli śmiechem, nie zważając na grymas, który przeszedł po twarzy rudowłosej. – Dzisiaj po lekcjach – odrzekła na wydechu, kiedy wszyscy się jakoś uspokoili. Tym razem patrzyli na nią w osłupieniu i przerażeniu. Nie spodziewali się takiego obrotu sprawy. – Przepraszam – spojrzała na nich błagalnie, ale widząc, że się na nią nie gniewają, uśmiechnęła się delikatnie.
- To co teraz? – zapytała resztę piskliwym głosem, Meadows. – Ja się już z nim umówiłam! – wykrzyknęła zdegustowana i raptownie się podniosła do pozycji stojącej.
- Wykonamy naszą misję – odpowiedziała jej Wisborn, wpatrując się w pogodę za oknem. – Tylko go trochę zmienimy, słuchajcie… - Machnęła na nich ręką, aby ci się do niej przybliżyli. Zrobili jak kazała i w ciszy wsłuchiwali się w nowy plan, który zamierzali dzisiaj przeprowadzić.
Tym razem większa część przyjaciół nie poszła na lekcje, ponieważ starali się jak najlepiej zorganizować, aby ich misja nie okazała się farsą i totalną porażką. Co jakiś czas, ktoś inny szedł na zajęcia, żeby nie wzbudzić podejrzeń.
I tak minął im dzień, aż do obiadu, na który wszyscy udali się uśmiechnięci i radośni. W końcu każdy szczegół ich wybuchowego planu został dopracowany i obgadany, tak że teraz na pewno akcja musi się udać.
Liss od razu po posiłku udała się do profesora Slughorna, oznajmiając im przy okazji, że przez cały szlaban będzie trzymała za nich kciuki. Reszta zaś szybkim krokiem udali się z powrotem  do dormitorium, aby zacząć swoją misję: S1R0, czyli giń Regulus!
- … i wtedy uciekamy – zakończyła swój monolog Lily, surowo patrząc na chłopaków, jakby byli z innej planety i nie zrozumieli o co chodzi. Tamci tylko pokiwali głowami i uśmiechnęli się do siebie z dzikością. Ruda wiedziała już co oznaczają te uśmiechy, ponieważ zawsze się tak szczerzyli, kiedy mieli do wykonania jakiś super dowcip, zresztą tym razem także tak było, tylko że do pomocy przyszły im dziewczyny. – No to wspaniale – klasnęła w dłonie z uciechy, po czym podeszła do kociołka, który stał na stoliku nocnym, na środku pokoju i zamieszała w nim energicznie w prawą stronę. Przyjrzała się dokładnie cieczy, która pływała sobie spokojnie wewnątrz naczynia, aby po chwili wziąć do ręki kubek i łyżkę.
- Gotowe – powiedziała i uśmiechnęła się promiennie. W mgnieniu oka wokół wywaru znaleźli się wszyscy i z zaciekawieniem wpatrywali w skupioną Lilkę, która do jednego kubka wlała trochę płynu, podając go Dorcas. – Poczekaj – dodała szybko, gdy zauważyła, że czarnowłosa już przechyla sobie szklankę do buzi, jednak słysząc głos rudowłosej, opamiętała się. Evans zaś wzięła do ręki drugi kubek, wlewając trochę do niego eliksiru i podała go Łapie. Z trzecią szklanką zrobiła dokładnie to samo, tylko że tym razem nikomu jej nie oddała.
- Wiecie co robić – usłyszała głos Ann, która wraz z Remusem i Jamesem wyszli z pokoju. Rogaty w drodze do drzwi złapał pelerynę niewidkę, co nie uszło uwadze Dorcas. Westchnęła cicho, teraz jedynie skupiając się na jej zadaniu.
- Na zdrowie – rzekła Lilka i wsypała do kubka kilka włosów, które należały do szatynki, po czym wypiła to raptownie, krzywiąc się lekko. Syriusz poszedł w jej ślady, uprzednio uśmiechając się przymilnie. Dokładnie po minucie, przed Dorcas stały jej dwa klony. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy, ale z jej twarzy nie znikał bezczelny uśmiech.
Łapa stanął przed lustrem, zachwycając się swoim zgrabnym ciałem. Kiedy Dor na niego spojrzała, o mało co nie umarła, bo otóż pan Black, zaczął się dotykać po całym ciele.
- Idę do łazienki – powiedział, a jego głos stał się bardziej dziewczęcy.
- Ani mi się waż! – warknęła prawdziwa Dorc i pogroziła mu palcem.
- Ale masz zgrabny tyłek – rzekł Syriusz i pomacał swoje cztery litery. W jego oczach pojawił się dziwny błysk, który nie wróżył niczego dobrego.
- Black! – wrzasnęła dziewczyna i próbowała się zamachnąć, ale stwierdziła, że nie chce sobie twarzy posiniaczyć, dlatego zrezygnowała. Łapa widząc to, szeroko wyszczerzył swoje ząbki.
- Przestań się tak uśmiechać – wywarczała przez zaciśnięte wargi. – Bo powiększasz mi policzki – dodała zrezygnowana, patrząc na jego pytające spojrzenie. Tamten, gdy tylko to usłyszał zaczął się śmieć, a za jego przykładem poszła Lily. Meadows przyrzekła sobie w myślach, że już nigdy nie da się tak upokorzyć, ponieważ jej dwa klony właśnie podpierały się o siebie, a po ich policzkach ciekły łzy rozbawienia. Prychnęła poirytowana i szybkim chlustem wlała sobie do buzi, zawartość swojego kubka.
Gdy tylko ciecz przepłynęła jej przez gardło, poczuła niesamowity ból, który rozchodził się jej po ciele. A do tego te zawroty w żołądku, jakby zaraz musiała zwymiotować. Przełknęła głośno ślinę, w napięciu czekając, aby ten koszmar się wreszcie skończył.
Nagle wszystko ustało, a stało się to tak szybko, jak się zaczęło. Pomrugała kilka razy oczami, aby uspokoić i poukładać swoje myśli. Wzięła parę głębszych oddechów, po czym spojrzała na przyjaciół, a widząc ich zadowolone uśmiechy, odwróciła wzroku w stronę lustra. Przyjrzała się swojemu odbiciu i zamarła. Jeszcze nigdy nie wyglądała, aż tak… dziwnie. Pierwszy raz w życiu czuła się jakby nie była sobą, pomimo tego, że patrzy na świat swoim duchem, jej ciało całkowicie uległo autodestrukcji. Niegdyś czarne włosy zmieniły swoją barwę na rudy i stały się nieco dłuższe. Zielone oczy patrzyły zaciekawione na odbicie w lustrze. Zacisnęła pięści, ale zamiast mocnego ukłucia swoich długich paznokci, poczuła miękkie podłoże dolnej dłoni. No tak, przecież Lily nałogowo obgryza paznokcie. W tym momencie czuła się taka radosna, nawet nie wiedząc dlaczego. Westchnęła mimowolnie, a słysząc swój cichutki i delikatny głos, przeraziła się trochę. W końcu ona, Dorcas Meadows, zawsze miała donośny ton, przez co niektóry chłopcy się nawet jej bali. Teraz już rozumiała Jamesa i jego zachowanie w stosunku do rudowłosej.
- Ruszamy – usłyszała z oddali swój własny głos, wiec odwróciła się w tamtym kierunku. Zauważyła, że jej kopia numer jeden, spogląda na zegarek, aby po chwili szybko wypchnąć drugą kopię za drzwi. – Zachowuj się tak jak Dor – szepnęła mu na odchodnym, po czym usiadła wygodnie na krześle koło łóżka. Włożyła rękę do buzi, prawdopodobnie chcąc uszkodzić swoje paznokcie, ale widząc karcące spojrzenie swojej odbitki, zaprzestała.
Odczekały dokładnie dziesięć minut i luźnym krokiem udały się w stronę pokoju wspólnego, wesoło gawędząc na jakiś błahy temat.
Tymczasem pani Dorcas Meadows vel Łapa, biegł przez korytarze z mapą w dłoni, co chwila potykając się na wysokich czarnych obcasach. Ponownie spojrzał na pergamin, uważnie śledząc Regulusa Blacka, który zmierzał wraz z Lucjuszem Malfoy’em dokładnie w jego stronę.
- Koniec psot – szepnął ledwie dosłyszalnie, po czym schował wyniszczoną już kartkę, głęboko do kieszeni swojej nadzwyczaj obcisłej, a zarazem luźnej spódnicy. Nadal w myślach szpetnie przeklinał, że zgodził się na tak wyzywający strój. Czuł się wręcz goło w tej czarnej, skórzanej miniówce i tej samej rodzaju, krótkiej, bo aż do pępka, bluzce z ogromnym dekoltem. Przyrzekł sobie, że już nigdy nie będzie od żadnej dziewczyny wymagał takiego stroju!
Na twarz założył swój kusicielski uśmiech, którego przez dwa dni uczyła go Dor, po czym dumnie wyszedł zza zakrętu, nie omieszkając się kręcić swoimi czterema literami. Od razu go zobaczył. Szedł z kwaśną miną, nie wróżącą nic dobrego, prosto przed siebie, nawet nie zaszczycając Malfoy’a spojrzeniem, chociaż ten cały czas coś do niego gadał. Syriusz tanecznym krokiem podbiegł do swojego rzekomego chłopaka i uwiesił się na jego muskularnym ramieniu.
- Reg – szepnął zmysłowo do jego ucha. Meadows zdradziła mu w sekrecie, że ten uwielbia jak się tak do niego zwraca. – Mam dla ciebie niespodziankę – powiedział już nieco głośniej, ale w myślach cały czas sobie powtarzał tylko trzy słowa: „Nie całuj mnie!”
- Wybacz, sprawy wzywają – Regulus zwrócił się do swojego kompana, który stał z wściekłą miną, tylko dlatego, że czarnowłosy wolał od niego jakąś dziewczynę i to na dodatek gryfonkę. Syriusz powstrzymywał się od śmiechu nadzwyczaj dobrze, bo gdyby tylko mógł zacząłby tarzać się po posadzce, wyjąc niemiłosiernie. Jednak teraz nie mógł sobie na to pozwolić, więc przybrał minę pt. „ale o co chodzi?” i z udawanym uwielbieniem wpatrywał się w twarz młodszego Blacka.
- Jasne – warknął Lucjusz i zarzucił swoimi blond włosami do tyłu. – Miłej zabawy – dodał głośno i nie czekając na jakiekolwiek odruchy pozostałych, zamaszystym krokiem się od nich oddalił. Jednak, gdy tylko wszedł na trzecie piętro, stanął w oko w oko z Ann.
Przeleciał ją wzrokiem, ale zanim zdążył zobaczyć jakie ma buty, jego wyraz oczu momentalnie się zmienił. Teraz w jego szarych tęczówkach znalazło się prawie niewidoczne podniecenie, zaś z jego twarzy imigrowało zdziwienie, a zarazem radość. Blondynka widząc jego minę zaśmiała się dźwięcznie, co przywróciło ślizgona z powrotem na ziemię.
Poprawiła swój gorset, przez co chłopakowi zapłonęły oczy i nie myśląc ani chwili dłużej pociągnęła go za krawat wprost do starej klasy zaklęć, pod którą stali. Chciała zakneblować drzwi, ale ze strachem uświadomiła sobie, że nie ma przy sobie różdżki. Wzięła głęboki oddech i pocałowała delikatnie blondyna, który teraz stał w osłupieniu.
Gdy ten nie dawał żadnego znaku życie, odsunęła się od niego i spojrzała mu prosto w oczy, które były strasznie podobne do jej, a nawet takie same.
- Co ty robisz? – zapytał cierpko Malfoy i odepchnął od siebie zaszokowaną dziewczynę. Nie takiego obrotu sprawy się spodziewała. Przez chwilę spojrzał na gryfonkę, ale momentalnie zmniejszył odległość, która dzieliła ich ciała i z zachłannością wpił jej się w usta. Niebieskooka pomimo odrazy, którą czuła głęboko w sercu, oddała pocałunek. W końcu musiała jakoś pomóc Dorcas, a to, że dostała takie zadanie, to nie jej wina. Właściwie to Lily miała być na jej miejscu, ale kiedy tylko James to usłyszał, stanowczo jej tego zabronił. Stwierdził, że jeżeli ona to zrobi, on się w to nie miesza i wyśpiewa wszystko Regulusowi. Właściwie wiedzieli, że nie byłby w stanie zdradzić przyjaciół, ale jeżeli chodzi o Evans, to już nie wiadomo w co wierzyć.
Nagle poczuła, że oderwał się od niej i po raz kolejny tego dnia, odepchnął ją. Zachwiała się, tracąc równowagę i upadła na ziemię, mocno zbijając sobie kość ogonową. Stęknęła zrezygnowana, ale szybko wstała chwiejnie, nadal trzymając się za bilącą cześć ciała. Spojrzała pytająco na blondyna, który pomimo swojego kpiącego uśmiechu, patrzył się na nią z pogardą. Był nawet taki moment, że niczym wystraszona kotka, chciała rzucić się do ucieczki, jednak na szczęście ta chwila minęła równie szybko minęła.
- Co ty robisz? – powtórzył pytanie, ale kiedy nie dostał odpowiedzi, bo ta milczała jak zaklęta, po prostu wyszedł, nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem. Westchnęła zrezygnowana, ale gdy tylko oprzytomniała, uświadomiła sobie, że Lucjusz poszedł właśnie w stronę toalety, w której miało odbyć się całe przedsięwzięcie. Wybiegła z pomieszczenia, przy okazji zdając sobie sprawę, że już go nie dogoni. Jedynym teraz najskuteczniejszym zadaniem było szybkie wyciągniecie lusterka z kieszeni.
- Dorcas – zaczęła zdyszana. Już miała zamiar powtórzyć, gdy w szklanej tafli pojawiła się ruda czupryna. Uśmiechnęła się rozbrajająco do przyjaciółki, jednak w jej oczach nadal zauważalna była nutka paniki.
- Kod czerwony – krzyknęła głośno, a widząc, że ta od razu zrozumiała o co chodzi, przerwała połączenie. Od tej chwili nie pozostało jej nic innego, jak ukrycie się za filarem i czekanie na dalszy rozwój wydarzeń. Usiadła pod ścianą i podkuliła nogi pod brodę, głęboko zastanawiając się, czy aby przez jej roztargnienie i chaotyczność, nie zaprzepaściła ich genialnego planu, który zresztą sama wymyśliła. Nawet nie wiedziała ile tak siedziała w ciszy, gdy usłyszała głośne dudnienie obcasów po posadzce. Podniosła się momentalnie i lekko wychyliła głowę zza rogu. Czarnowłosa i rudowłosa szybko przebiegały przez korytarz, a za nimi gnał zziajany już Filch. Zasłoniła sobie usta dłonią, ponieważ całkowicie zapomnieli o nauczycielach, a to był najgorszy błąd jaki mogli popełnić. Nie wiedziała co robić, ale gdy tylko przeniosła wzrok ponownie na woźnego, przyuważyła, że został on daleko w tyle, więc na pewno niedowidzi, że zaraz coś się stanie. Niewiele myśląc, kiedy poczuła delikatny powiew wiatru, wyszła zza rogu i szybko pociągnęła jedną z nich za rękę, wprost do klasy, w której siedziała z Malfoy’em. Spojrzała na swoją zdobycz, po czym westchnęła.
- Lily? – zapytała patrząc na szatynkę, jednak gdy ta pokiwała twierdząco głową, oparła się o jedno z biurek z widoczną ulgą. – Czekamy – oznajmiła po chwili Anne i usiadła na krześle, tępo wpatrując się w plamkę na posadzce.
- Czekamy – wtórowała jej Lilka i poszła za jej przykładem. Teraz obie gryfonki pogrążyły się w ciszy nasłuchując, coraz to głośniejszych dźwięków, mając nadzieję, że S1R0 – czyli giń Regulus, jakimś szczęśliwym trafem, wypali.

 *

W momencie, kiedy ślizgoński blondyn, zniknął za rogiem, Dorcas vel Łapa ponownie tego zakręconego dnia, przybrał na twarz uśmiech numer sto dziewięćdziesiąt trzy, czyli jestem cała twoja, po czym zawiesił się na ramieniu swojego brata. Złapał go za rękę i ze zdziwieniem spostrzegł, że Regulus ma strasznie duże dłonie. Albo to on ma malutkie i delikatne niczym piórko. Westchnął zrezygnowany w myślach, ponieważ na jego twarzy wciąż gościł szeroki, udawany uśmiech. Głęboko do serca wziął sobie radę prawdziwej Dorcas, więc nie wdzięczy się tak, jakby to zrobił Syriusz Black, ponieważ taki rodzaj uśmiechu „powiększa dziewczynie policzki”, jak stwierdziła sama poszkodowana. Zaśmiał się w duchu, przypominając sobie minę czarnowłosej, kiedy wykonał taki gest.
Spojrzał na brata, a przez jego twarz przeszedł grymas wściekłości, kiedy poczuł na swoim poważaniu jego dłonie. Zagryzł z wściekłości zęby, żeby przypadkiem nic nie powiedzieć, co mogłoby wszystkich pogrążyć. Liczył w myślach do dziesięciu, ale kiedy to nie pomogło, zaczynał od początku. W końcu, gdy przewinęło się dziesięć dyszek, uspokoił się z lekka.
Na jego szczęście, to całe uspakajanie się trwało zaledwie dwie minuty, dzięki czemu, Regulus nie nabierał żadnych podejrzeń. Prawdopodobnie Dorcas, też tak robiła, więc mógł się już do tego przyzwyczaić.
Z pewnym oporem złapał brata za rękę i pociągnął w stronę łazienki, w której miało odbyć się całe przedsięwzięcie. Szli wolno przez korytarz, żeby reszta mogła się dobrze przygotować, ale po chwili, Łapa stwierdził, że chce mieć już to wszystko za sobą, bo zaraz normalnie zwymiotuje. Przyśpieszył kroku, ciągnąc za sobą zdziwionego młodego Blacka.
Kiedy już miał otwierać drzwi łazienki, Regulus go zatrzymał. Przyciągnął Syriusza do siebie, zarzucając swoje ręce na biodra rzekomej Dorcas, próbując wpić się w te malinowe usta. Łapa zastygł w bezruchy, nie wiedząc co zrobić. Jednak, gdy już prawie stykali się wargami, Syriusz popchnął lekko drzwi w stronę łazienki, a ponieważ się o nie opierał, wpadł do środka, na chwilę tracąc równowagę. Zaczął nerwowo oddychać i przełknął głośno ślinę. Co jak co, ale to było ohydne!
- Nie teraz, Reg – szepnął, żeby nie słychać było jego zdenerwowanego głosu. Przeklął w myślach, przecież on nigdy i niczego się nie boi! A tym bardziej swojego, młodszego, durnego brata! Weź się w garść, pomyślał zdruzgotany, a żeby jego słowa nabrały przekonania, zacisnął pięść w bezsilnym przypływie pesymistycznych emocji.
Wszedł pewnym krokiem na środek łazienki, po czym splątał ręce koszyczek, czekając, aby jego brat podszedł do niego. Wydął śmiesznie, acz seksownie wargi, sądząc że wygląda bardzo atrakcyjnie. Regulus bez wahania i z lubieżnym uśmieszkiem stanął koło niego, a w jego czarnych oczach pojawił się blask, dzięki któremu Syriusz wiedział, że na razie wszystko idzie zgodnie z planem. Gdy młody panicz zamierzał przytulić Dorcas, to nagle z głębi toalety poleciała głośna muzyka. Podskoczył lekko zaskoczony, po czym obrócił się w danym kierunku. Koło jednej z kabin pojawiło się krzesło, a przed nim mała scena. Uśmiechnął się do siebie, gdy domyślił się o co chodzi dziewczynie. Z precyzją zajął fotel i zaczął wpatrywać się z pożądaniem w brata, który raptownie machnął różdżką. Wyciszył pomieszczenie, zamykając szczelnie drzwi. W końcu nikt nie chciał, aby im przerwano a szczególnie Regulus, który pomimo swojej maski na twarzy, był strasznie podekscytowany i niecierpliwy. Łapa ponownie wyszeptał kolejne zaklęcie, a wnet na ciele Dorcas pojawiła się zielona spódniczka, ledwo zakrywająca tyłek i top, tego samego koloru, z którego wystawał czerwony, koronkowy stanik. Do tego miał na sobie czarne kozaki na wysokich obcasach, a włosy się rozpuścił, dzięki czemu wyglądał bardzo atrakcyjnie. Odrzucił różdżkę do tyłu, mając nadzieję, że James bądź Remus, ukryci pod peleryną niewidką, szybko ją przygarną.
Muzyka zmieniła się na nieco szybszą i bardziej zmysłową. Syriusz, uśmiechając się z wyższością, zaczął swój ponętny taniec, który według planu miał rozbudzić pożądanie Regulusa. Zaczął wyginać swoje ciało w dość dziwnych pozycjach, ale dzięki temu, wiedział, że je eksponuje, zadając młodszemu Blackowi, katusze nie do zniesienia, przez które ten jak najszybciej rzuciłby się na niego.
W czasie swojego tańca przestraszony spojrzał na zegarek, modląc się w duchu, żeby panicz Black szybko ruszył swoje szanowne cztery litery i zaczął się do niego przystawiać, bo wtedy Syriusz będzie na sto procent przekonany, że plan działa. A w końcu bez  wkładu czarnowłosego, plan – S1R0, czyli giń Regulus – będzie kompletną farsą.
Łapa pstryknął seksownie palcami, dając przy okazji znak pozostałym Huncwotom, żeby zatrzymali muzykę. Gdy tylko tamci ją wyłączyli, zziajany Syriusz stanął przed czarnowłosym, dysząc lekko. Pochylił się ku niemi, po czym szepnął mu zmysłowo do ucha:
- To dopiero początek, Black – zaakcentował mocno ostatnie słowo, ale zrobił to tak ponętnie, że Regulus, aż zadrżał. I o to chodziło! W końcu musi go jakoś rozruszać, tym bardziej, że do końca zostało mu zaledwie piętnaście minut. Cholera, ten czas leci tak szybko jak błyskawica!
- A co tam masz jeszcze dla mnie, Meadows? – zapytał z błyskiem w oczach, specyficznie naśladując Syriusza. Łapa tylko zaśmiał się perwersyjnie pod nosem, aby po chwili dodać coś całkowicie wzmocnionego, w końcu do jego czarnowłosej czupryny wpadł genialny pomysł. Po chwili wahania pociągnął go mocno za krawat, doprowadzając do tego, żeby wstał. Regulus, jakby wiedząc o co chodzi, szybko stanął na nogi i zaczął wpatrywać się w dziewczynę z uwielbieniem.
- Pamiętasz moją obietnicę, Reg? – powiedział przymilnie, przypominając sobie raptownie jego rozmowę z Dorcas. Wtedy wściekał się okropnie i bezsilnie, ale w tym momencie cieszył się bardzo mocno. W końcu ma jakiegoś haka, którego może odwrócić w jego stronę i mieć jeszcze z tego korzyść. – Za moment wrócę, tylko przypudruję nosek, a ty się przygotuj – dodała już szeptem, po czym czmychając przed jego pocałunkiem, szybko weszła do jednej z najdalszych kabin.
Do końca trwania eliksiru pozostały mu jeszcze, tylko dwie minuty, dlatego prędko przebrał się w spodnie i bluzę, które podsunął mu James.
- Jesteś gotowy? – krzyknął zmysłowo i zachichotał cicho.
- Czekam na ciebie – usłyszał głos, który ku jego przestrodze był stanowczo zbyt blisko. Syriusz już chciał coś odpowiedzieć, ale nagle poczuł jak przez jego ciało przechodzą prądy, które z biegiem czasy zaczynają przybierać na sile. Zgiął się wpół i zatknął sobie usta dłonią, żeby nie krzyknąć. Nie wiedział, że wrócenie do swojej postaci, będzie aż tak bolesne. A gdy ból odszedł tak szybko jak się pojawił, zaczął spazmatycznie oddychać.
Reszta wydarzeń potoczyła się w zadziwiającym tempie. Na samym początku usłyszał mocne uderzenie pięścią w drzwi główne, co oznaczało, że ktoś się zbliża. Dokładnie chwilę potem do łazienki gwałtownie wpadł jakiś chłopak, który sądząc po jego stanowczym głosie, który nawoływał Regulusa, był naprawdę wkurzony. Do uszu Łapy dobiegło trzaśnięcie drzwiami, po czym specyficzny okrzyk zaskoczenia. Wyjrzał przez dziurkę od klucza, a po chwili włożył pięść do buzi, żeby nie zacząć się śmiać. Otóż do łazienki wkroczył Lucjusz Malfoy, ale kiedy tylko zauważył Regulusa, stojącego przy zlewie i do tego w samych niebieskich bokserkach, zaniemówił i z wrażenia, aż oparł się o ścianę.
- Co ty do cholery wyrabiasz? – spytał rozeźlony swojego kumpla, a tamten słysząc jego głos, szybko się odwrócił. – Sam się zabawiasz, bo tej twojej gryfoneczki nigdzie nie widać? – zapytał z sarkazmem, po czym zaczął szybko coś pokazywać. Regulus słysząc te słowa warknął poirytowany, ale nie był zażenowany. Co się dziwić, w końcu to Black, który nie dość, że ma wspaniałe ciało, to jeszcze nie wie co to skromność. Machnął machinalnie ręką, żeby ten już nic nie mówił.
- A właśnie – zaczął Lucjusz, nagle uświadamiając sobie po co przyszedł. W zasadzie sam nie wiedział skąd miał takie przeczucie, że jego kompan jest właśnie tutaj, ale nie narzekał. Właściwie to nawet cieszył się, że został obdarzony taką intuicją. – Jutro jest spotkanie… - nie dane mu było skończyć, ponieważ czarnowłosy przerwał mu dość perwersyjnie. Po prostu zatkał mu usta dłonią. Blondyn na nieszczęście swoje i jego, uchylił się od tego gestu. – Sprawa Evansów jest nadal aktualna! – zawarczał zeźlony, ale gdy tylko doszło do niego co właśnie zrobił, przerażony otworzył szeroko oczy. Czarny Pan go zabije, przecież zdradził sekret, a co gorsze jest to termin ich spotkania. Cholera po stokroć! Tym bardziej, że w jednej z kabin siedziała właśnie roznegliżowana, ich zdaniem, gryfonka. Zaklął w myślach, ale gdy miał już zamiar wychodzić, poczuł jak jego ciało drętwieje i opada bezwładne na posadzkę łazienki. Regulus słysząc huk, zdjął ręce z głowy i odwrócił się, spoglądając ze zdziwieniem na Malfoy’a. Jednak zanim zdążył jakkolwiek zareagować, sam padł otępiony na kafelki.
James i Remus szybko zdjęli pelerynę, po czym przerażeni zaczęli wpatrywać się w dwa powalone ciała ślizgonów. Rogacz uderzył pięścią w drzwi od kabiny, w której znajdował się Łapa, dając mu przy okazji znak, że teren wolny. Syriusz, teraz już w swojej pierwotnej postaci, wyszedł zdenerwowany, a swój wzrok skierował na przyjaciół.
- Słyszeliście? – spytał zaskoczony Potter, a w jego oczach pojawił się błysk paniki. – Lily, ona… - zaczął, ale szybko przerwał mu Lunatyk, który wiedział do czego tamten zmierza.
- Teraz nie mamy na to czasu – odrzekł na jednym wydechu, usilnie wpatrując się w Rogacza. Ten od razu zrozumiał przesłanie bruneta, więc natychmiast zamilkł. – Kończmy to co zaczęliśmy – dodał, po czym złapał za różdżkę, wypowiadając przy okazji jakieś zaklęcie, które natychmiastowo pozbawiło Lucjusza ubrań, tak że teraz, tak samo jak jego kolega, Regulus, leżał w samych bokserkach. Huncwoci parsknęli śmiechem na widok jego majtek, tym bardziej, że były fioletowe z czerwonym wzorkiem wyszytym na samym środku. Jednak to nie był koniec ich wspólnego popisu. Otóż Jamesowi do głowy wpadł genialny pomysł, który wręcz musiał wykorzystać. Machnął swoim patykiem, nie chcąc brudzić sobie rąk, a po minucie obezwładnione ciało Regulusa spoczęło na muskularnym brzuchu blondyna. Wszystko to wyglądało nadzwyczaj jednoznacznie.
Remus nie czekając na dalsze wskazówki, zaczął robić zdjęcie magicznym aparatem, który dostał od swoich rodziców na święta Bożego Narodzenia w tamtym roku. Na karcie pamięci pojawiało się coraz więcej fotografii, z tymże wszystkie były inne.
Syriusz, kiedy tylko przestał się opętańczo śmiać, zerknął rozgorączkowany na zegarek. Zaklął pod nosem, po czym nie zwracając uwagi na pozostałych, po prostu wybiegł z łazienki, mając nadzieję, że jego przyjaciele szybko zorientują się o co chodzi. Był już na końcu korytarza, gdy zauważył nadbiegających Huncwotów, który z wielkim uśmiechem wymalowanym na twarzy patrzyli wprost na niego. James puścił persie oko Łapie, po czym już wolniej udali się do klasy zaklęć, w której mieli się wszyscy spotkać, po skończonym zadaniu. Jednak ich radość nie trwała zbyt długo, ponieważ szybko podbiegła do nich zziajana i przestraszona Dorcas, która prawdopodobnie była już sobą. Zaczęła coś szybko mówić, tak że chłopaki prawie nic nie zrozumieli. Dopiero, kiedy Syriusz zamknął jej usta ręką, zamilkła, dzięki czemu mogła złapać głęboki oddech. Westchnęła zdruzgotana, ale kiedy nagle uświadomiła sobie po co do nich przybiegła, zamarła.
- Lily zniknęła – powiedziała w końcu dziewczyna. James słysząc te słowa zakrztusił się, a po chwili stanął jak wryty, patrząc z przerażeniem na plamkę na ścianie. W końcu dokładnie parę minut temu był świadkiem rozmowy właśnie o jej rodzinie, czyli tak naprawdę o niej samej. Już przyjął pozycję bojową, aby zacząć szukać swojej lubej, kiedy zza zakrętu wyłoniły się dwie gryfonki. Blondynka i rudowłosa szły szybkim tempem zmierzając wprost w ich stronę. Potter, który przed chwilą się załamał, teraz wprost nie wierząc swojemu szczęściu pobiegł w kierunku dziewczyny z szerokim uśmiechem na twarzy. Evans nawet nie poczuła, gdy poleciała wprost w ramiona Jamesa. Ten tylko złapał ją w pasie i przytulił do siebie, tak że Lily nie dotykała nogami ziemi.
- Nie chcę przeszkadzać, ale Ruda, gdzie ty byłaś? – Lily usłyszała głos Syriusza, dlatego oprzytomniała. Szybko wyrwała się z objęć kruczoczarnego, a na jej delikatniej twarzy pojawił się lekki rumieniec, który z biegiem czasu zaczął się nieznacznie powiększać.
- Z Ann – odpowiedziała szybko na pytanie, chrząkając nieznacznie i przy okazji mając nadzieję, że to ją zaczną męczyć pytaniami, ponieważ ona przez to niefortunne zdarzenie, nie umiałaby wydobyć z siebie głosu, głośniejszego niż szept. Reszta popatrzyła po sobie zdziwiona, ale pokrótce mordercze spojrzenia skierowały się prosto na Dorcas, która stała ze spuszczoną głową, ale na twarzy miała szeroki uśmiech.
Po chwili milczenia i to wcale nie było to jedne z krępujących, po korytarzu poniósł się szaleńczy śmiech szóstki przyjaciół, po którym głośno przybijali sobie piątki. Kolejnym wygłupom nie było końca. Każdy zaczął opowiadać swoją historię, czyli jak zakończył się plan: S1R0, czyli giń Regulus. Na ich szczęście okazał się on udanym, chociaż było trochę niedopracowanych uwag, to i tak wszystko im wyszło na dobre.
Huncwoci zgodnie stwierdzili, że pominą ten wątek, kiedy to Lucjusz się przypadkowo wygadał, więc na razie wszyscy byli weseli, albo przynajmniej takich udawali.
W drodze do wieży Gryffindoru zaśmiewali się, oglądając te wszystkie zdjęcia. Jednak najbardziej dziewczyny rozwaliła fotografia, o dziwo Syriusza, który wprost płakał ze śmiechu, widząc pozycję, w której leżeli dwaj Ślizgoni. Syriusz, kiedy zauważył, że jest w centrum zainteresowania obśmiewających, naburmuszył się trochę, ale gdy tylko zmienili obrazek, to z przeróżnymi emocjami opowiadał co się w tym momencie wydarzyło.
Pomimo ich udanego przedsięwzięcia nie doszli do Pokoju Wspólnego w radosnym nastroju, ponieważ dokładnie przed portretem Grubej Damy, zahaczyła ich profesor McGonagall, nauczycielka transmutacji i opiekunka domu lwa w jednym.
- Do gabinetu dyrektora, natychmiast – powiedziała wyniosłym tonem, ale dość przygnębionym wzrokiem spojrzała wprost na pannę Evans. Ta tylko spuściła głowę zawstydzona, nie wiedząc o co pani profesor może chodzić.
Przyjaciele z grobowymi minami ruszyli za nauczycielką wprost do paszczy lwa lub jak kto woli do dyrektora, czekając na karę.

22 komentarze:

  1. Ha pierwsza! ;d rozdział cudny i następny ma się szybko pojawić a nie na początku września! ma się pojawić w tym tygodniu kochanie ;p pisz szybko bo ja chce wiedzieć co dalej no ! :) następny rozdział ma być też taki długi albo nawet może być dłuższy ;p
    :**

    OdpowiedzUsuń
  2. łał... genialnie. Tylko tyle jestem w stanie powiedzieć bo aż brak mi słow tak mi się podoba (wgl czytając twoje dzieło często to mi się zdarza) ;** Jednak mam nadzieję że rozdział pojawi się szybciej ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. O taak! Brawo ty! Rozdział świetny! Super, ekstra ekscytujący. Aż miałam ciarki na plecach^^ Świetny pomysł z tym planem zemsty na Regulusie. Nie banalny! Cholerka jestem ciekawa jak się ten plan zakończy.... mam nadzieję, że na plus dla Dorcas i reszty :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha! Masz rację, Atomówki, do bojuu! ;D
    A co do planu S1R0...mam nadzieję, że wypali. Co do Syriusza w damskim wydaniu...spodobało mi się. xD
    Z resztą, ty wiesz, jakie jest moje zdanie o rozdziale. ;)
    Kocham tak mocno jak stąd, dotąd ;D
    ;****

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja trzymam kciuki żeby wypalił ten ich plan bo zapowiada się świetnie

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej! Na początu wyłam ze śmiechu, ale później zaczęłam się zastanawiać czy im się uda. To było świetne! Czekam na nexta.
    A teraz zastanawiam się jak mocno będziesz bić, kiedy się dowiesz kto pisze. Ale może najpierw wejź na story-about-lily i przeczytaj nowy rozdział, co?

    OdpowiedzUsuń
  7. O wow... Wchodzę tu przez zupełny przypadek i przeczytałam Twój post!
    Boskie, świetne i wgl!!
    No ale co ja tam Ci mogę pisać.. sama to wiesz najlepiej ;)
    cuudo!

    OdpowiedzUsuń
  8. no nie nie powiedziałaś mi! ja kulturalnie wchodzę na blog.onet.pl żeby ustawić sobie szablon(dzięki dzięki dzięki!) a tu patrzę polecamy potter-lily-james gratulację! szacun i wogóle... cieszę się bardzo! w 17 odcinku kocham serka który rozbiera siebie wzrokiem i wiesza się filturelnie na swoim kochanym braciszku który wykorzystuje młode i piękne dziewczyny z gryfindoru....
    love

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mogę, muszę powiedzieć, że notkę połknęłam w neiwiarygodnei szybkim tepie. Była boska, co chwila wyłam ze smeichu lub z napięcia gryzłam paznkocie. zaintrygował mnie opis pocałunku ann i malfoya, a konkretnie podobieństwo ich oczu. Czy to mało wazny szczegół, czy jakaś wskazówka co do dalszej części opowiadania.? ;D
    Hahaha, ogólnie, syriusz na obcasach z uwodzicielskim uśmiechem... ledwo się pdonoszę z ziemi gdy to sobie wyobrażam. `nei całuj mnei` o matko, dziewczyno, uweilbiam cię ;).

    OdpowiedzUsuń
  10. Zdążyłam na razie przeczytać tylko dwie ostatnie notki, ale nie mogę wyjść z podziwu dla Twojego talentu. Kiedy tylko będą miała trochę czasu, z pewnością przeczytam wszystkie rozdziały. Masz niepowtarzalny styl. Zakochałam się w Twoim opowiadaniu, naprawdę. Aż mi słów brak, co się rzadko zdarza. Czekam z niecierpliwością na kolejne posty i dokończenie zemsty na Regulusie. Po tym, jak potraktował Dorcas zdecydowanie mu się należy. Po poprzednim rozdziale byłam oburzona.

    Dodaję Cię do linków i zapraszam do mnie, jeśli tylko masz ochotę. Też jestem w polecanych, ale jak na mój gust to - przynajmniej stylistycznie - nie dorastam Ci do pięt.

    OdpowiedzUsuń
  11. Obawiam się, że nie nadążam xD.
    Też mój, też niebieski, też z parą, też z takim napisem i w ogóle podobny?
    To po co nowy? Z tym jest coś nie tak??

    OdpowiedzUsuń
  12. hej . Chciałam Ci napisać,że świetnie piszesz i nie mogę się doczekać kolejnej części. Czy jak będzie może przesłałabyś mi zawiadomienie, ze jest an e-mial rouzi_170@op.pl lub na gg 4954180 . Z góry dziękuję :) Oczywiście przeczytałam wszytskie notki, które szalanie wciągają :) Mam nadzieję, że niedługo pojawi się nowa, bo zkażdym dniem niecierpiliwie wchodzę na ten blog.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ahahah omg xD Syriusz jako Dorcas... i ten strój.. a potem te zdjęcia.. no nie moge.. siedzę przed kompem i się śmieję xD Ejejej wgl jak mogłas zkończyć w takim momencie?> O co chodzi dyrektorowi? Ajć ja nie wytrzymam do połowy października..

    OdpowiedzUsuń
  14. Łapa jako "transwestyta" czy jakkolwiek to się pisze, to tylko u ciebie:) Szkoda, że nie miał pejcza! Było by super Brr całować się z własnym bratem( no prawie) Brr!Ja chcę się nauczyć uśmiechu numer 193! Plan S1RO - giń Regulus był niezapomniany! To przejdzie do historii! Reg podobny do Serka?To musiało być straszne! Boję się o Lily! Pożarcie przez rozszalałego dyrektora, takiej śmierci nie życzyła bym nawet Voldy'emu... Następny rozdział w październiku? To straszne! Chmm czas na u-m? Boże tylko dwa rozdziały do końca! To jest dopiero przerażające! :***

    OdpowiedzUsuń
  15. Ha! A ja przeczytałam, już dawno. Nawet przed opublikowaniem. Niezła jestem, co? Ha! ;D Jestem wszechmocna! I do tego genialna :D
    Nocia świetna. Wciąż podtrzymuję, że Syriusz miał najgorsze zadanie w tym planie, ale jak zwykle poradził sobie niesamowicie. Kocham go^^
    I Ciebie też. :D ;*********

    OdpowiedzUsuń
  16. Hmm...
    Świetny plan. xD
    Na szczęście się udał :P
    Bomba.
    jestem ciekawa co będzie z tymi zdjęciami xD
    Boje się tylko troszeczkę o Lily...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. łaaaa, zaje.biste! *_____*
    btw dziękuję ogromnie za dedykację. i to pod dwoma notkami! ^.^ loffciam Cię, Stara! XD
    powiedz mi to, nooo!
    o co w ogóle kaman co do misji Evansów, hm? czyżby rodzice Lily nie żyli, i dlatego Minerwa ją wzywa? cholerasz, no!
    ej, kocham Cię, wiesz? <333
    i będę dalej, nałogowo czytać. x3

    OdpowiedzUsuń
  18. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale dopiero co wygrzebałam się spod nawału lekcji. No tragedia!
    Aleś namieszała w tym rozdziale! Cóż za akcja :D Zwijałam się ze śmiechu jak czytałam o Syriuszu wykonującym te wygibasy przed Regulusem xD To było genialne :D A potem jeszcze te zdjęcia w samych bokserkach z Luckiem... no poezja po prostu :D

    Ale żeby aż tak nie chwalić, to powiem, że doszukałam się kilku błędów, o :P Ale nie będę ich Ci tu wytykać, bo nie każdy tak lubi. Nic poważnego - kilka przecinków, jakaś literówka. Czytaj dokładnie przed opublikowaniem :P

    Trochę groźnie się zrobiło z tymi Evansami. O co chodziło Malfoy'owi? Czyżby znów szykowało się jakieś tragiczne wydarzenie? ;> Byleś tylko znów James nie musiał ratować Lily, bo to zbyt epickie już by było xD Czekam na następny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  19. aww kobieto, chyba się powtarzam, ale po prostu cię uwielbiam. syriusz w ciele dorcas mnie dobija haha..^^ tylko jak zwykle musi sie wszystko zepsuć, no.! aż mi się przykro robi, jak sopbie pomyślę, co czeka Lily w następnej notce. [znacyz domyslam sie co czeka ;)] strasznei mi sie podobala reakcja jamesa na jej widok, ślcizna rzecz. do napisania ;*

    OdpowiedzUsuń
  20. Hmmm... w chwili obecnej jestem po lekturze ostatniej notki i cóż - mnie się podoba. Co prawda, muszę się cofnąć te siedemnaście rozdziałów wstecz, żeby całkowicie odnaleźć się w sytuacji, ale... coś czuję, że nie będę żałować tego czasu ^^
    Btw., coś mi się wydaje, że jesteśmy imienniczkami :D (wiem, po nicku tego nie widaćxP), chyba, że Ew. to skrót od Eweliny, nie od Ewy;-)

    OdpowiedzUsuń
  21. Rozdział bardzo mi się podobał! Tylko końcówka trochę smutna...

    OdpowiedzUsuń
  22. Dzisiaj skonczylam czytac twoj blog i jest superrrrr!! xD Czekam na następną nocie ;)

    OdpowiedzUsuń