19 maja 2012

Fortuna kołem się toczy (21)

21. List, papier. Zostawiamy tylko niepotrzebne ślady
~ Wiesław Myśliwski

            Pomimo tego, że dziesiąty listopada zapowiadał się dość słonecznie, jeżeli w ogóle można było tak powiedzieć, patrząc na porę roku panującą w Anglii, nad głównym cmentarzem Londynu pojawiły się ciemne, ponure chmury, które w jakiś sposób odzwierciedlały emocje ludzi tam będących. Na ich twarzach malowała się rozpacz i tęsknota, która pogłębiała się z czasem patrzenia na dwie, dość duże, marmurowe trumny.
            Z czyjegoś gardła nagle wyrwał się głośny szloch, który po chwili raptownie ucichł, ponieważ osoba ta po prostu zemdlała z nadmiaru negatywnych emocji i nerwów, które w wręcz palący sposób nad nią zdominowały. Petunię, starszą córkę Karen i Marka, wydarzenia z dnia dzisiejszego po prostu przerosły i tylko dzięki takiemu zwrotu akcji, jej ciało mogło choć chwilę odpocząć; w ramionach swojego chłopaka, który na szczęście złapał ją, gdy upadała.
            Białe, jednakowe trumny zaczęto zasypywać ziemią, tym razem już na zawsze, i po raz ostatni, żegnając się z tak wspaniałymi ludźmi; przykładowym małżeństwem i zarazem kochającymi rodzicami.
            A Lily, młodsza córka, nawet nie raczyła przyjść na tak ważną uroczystość. Po prostu zapomniała…
           
*

            Syriusz wyszedł z łazienki, nie mogąc powstrzymać szerokiego ziewnięcia. To nie był dobry pomysł, żeby kłaść się spać tak późno, tym bardziej, że dzisiaj był wtorek, co oznaczało kolejne męki szkolne. Aż wzdrygnął się na samą myśl.
            - Rogacz, wstawaj! – krzyknął donośnie po chwili namysłu, rzucając przy okazji poduszką w przyjaciela, który natychmiast aż zerwał się z łóżka. Nieprzytomnym wzrokiem patrzył wprost na Łapę, który wyszczerzył bezceremonialnie swoje białe ząbki. Kiedy jednak świadomość do niego powróciła, warknął pod nosem. Zawsze tak było, odkąd pamiętał! Jakby nie dałoby się obudzić go w mniej nieprzyjemny sposób…
            - Jim! – Do jego uszu dobiegło głośne nawoływanie dziewczyny, która uważała się za jego siostrę. Westchnął tylko, opadając ponownie na poduszkę. Po chwili do dormitorium wparowała Lily, która miała dość śmieszną minę. – Wstałeś już? – spytała, rozglądając się po pomieszczeniu.
            - Cześć, Ruda! – powiedział panicz Black, uśmiechając się, kiedy tylko rudowłosa rzuciła w jego stronę radosne spojrzenie.
            - Dzień dobry, Łapciu – odrzekła, po czym zaczęła lustrować wzrokiem jego wpół roznegliżowane ciało. W końcu bożyszcz Hogwartu miał na sobie tylko spodnie. Lilka pokiwała głową z uznaniem i zamruczała cicho, przez co wywołała cichy śmiech u swojego przyjaciela. Potter tylko jęknął, przez co przez pokój przeszła jeszcze większa salwa śmiechu. – Wstawaj, James! Muszę ci kogoś przedstawić! Wstawaj – mówiła, podchodząc do czarnowłosego i szarpiąc go za ramię.
            - Lily, jest dopiero… - zaciął się lekko, podnosząc głowę ku górze, a później całkowicie wstając na nogi. Przeciągnął się niczym rasowy kot, po czym ziewnął.
            - Siódma trzydzieści – wszedł mu w słowo Syriusz, zakładając na siebie koszulę. – To ja spadam, dzieci, tatuś ma coś do załatwienia – dodał, sprawiając, że tamci tylko prychnęli. Zaśmiał się pod nosem, opuszczając dormitorium i w wyśmienitym humorze skierował się w stronę schodów prowadzących do Pokoju Wspólnego.
            - Mam jeszcze pół godziny! – jęknął Potter, kiedy rudowłosa zaczęła go popychać w stronę łazienki.
            - Chciałeś powiedzieć „tylko” – odpowiedziała z uśmiechem, a kiedy już wepchała Jamesa do środka, zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. – Jim, streszczaj się, poczekam tutaj na ciebie.
            Zza drzwi dobiegło ją jedynie głośne prychnięcie, po którym usłyszała szum lejącej się wody. Uśmiechnęła się z wyższością, po czym podeszła do łóżka brata i najzwyczajniej w świecie zaczęła mu przeglądać szafkę nocną. Wiedziała, że to nieładnie, a wręcz okropnie, ale coś ją ciągnęło do tej małej, niewinnej półeczki. Miała nadzieję znaleźć tam jakieś wzmianki czy dowody na skrytą miłość Jamesa, ponieważ ona musiała poznać i tą jego tajemnicę!
            Rozsuwała już szafkę, kiedy do pokoju wparował Remus, który, gdy tylko zobaczył Lily, stanął jak wryty. Przez te dwa dni unikał jej jak ognia i teraz akurat musiał trafić na nią samą w ich pokoju. Przeklną w myślach, już zaczynając układać plan na ucieczkę.
            - Remus! – wykrzyknęła zadowolona, a zarazem lekko podenerwowana dziewczyna. Musiała przyznać, że po raz pierwszy nie ucieszyła się, że go widzi, w końcu miała misję…
            - Lily – odpowiedział chłopak, cały czas stojąc w miejscu i bojąc się zrobić jakikolwiek krok. – Przyszedłem tylko po książkę i już wychodzę – dodał, gdy w końcu ta cisza pomiędzy nimi zaczęła go przytłaczać. Zdziwił się jeszcze bardziej, widząc jak dziewczyna szybko kiwa głową. Podrapał się niezręcznie po głowie, podchodząc do swojego biurka, na którym leżało parę grubych tomów. Wziął je pod rękę i już miał zamiar wychodzić, kiedy rzucił spojrzenie rudowłosej, która siedziała na łóżku Rogacza ze spuszczoną głową.
            - Wszystko w porządku, Lily? – zapytał, nie mogąc się powstrzymać. Przecież on nadal uważał ją za swoją przyjaciółkę, bez względu na nic. Podszedł do niej, całkowicie już nie panując nad swoimi odruchami, po czym usiadł obok niej, kładąc jej dłoń na ramieniu.
            - Remusie, powiedz mi, dlaczego mnie już nie chcesz? – zadała pytanie, sprawiając, że Lupin tylko zastygł w bezruchu. – Nie wiem, co się dzieje, ale czuję gdzieś w głębi siebie, że traktujesz mnie tylko jak przyjaciółkę, zresztą z wzajemnością, i to jest strasznie dziwne… Ale było nam tak dobrze, no i cię kocham, jednak nie potrafię wyjaśnić tego uczucia, kiedy patrzę na ciebie i na Jamesa. Obydwa są tak podobne, a zarazem tak różne, że po prostu sama już nie mam pojęcia.
            - Lily, posłuchaj – zaczął chłopak, wzdychając, ponieważ nadal pamiętał, że nie można jej niczego wyjaśniać. Wtedy byłoby jeszcze gorzej z jej pamięcią, gdyż wszystko by się jej jeszcze poplątało, a tego by nie chciał. I tak dziwczyna zbyt dużo cierpi. – Wszystko wydaje ci się dziwne, ponieważ przez tydzień leżałaś w szpitalu w śpiączce i jesteś jeszcze nie całkiem świadoma. To minie, uwierz – dodał, uśmiechając się lekko, kiedy zauważył, że w oczach Lily pojawiły się radosne ogniki. Westchnął, jak on dawno ich już nie widział…
            - Czyli z nami wszystko dobrze, tak? Nie jesteś na mnie zły i dalej jesteśmy ze sobą, tak? – Remus musiał przyznać, że tego się nie spodziewał. Wstał szybko na nogi, dzięki czemu zdążył się oderwać od Lilki, która zaczęła się do niego coraz mocniej przytulać.
            Popatrzyła na niego zdziwiona i już otwierała buzię, żeby coś powiedzieć, jednak przerwał jej odgłos otwieranych drzwi od łazienki, w których stanął James w samym ręczniku. Evans tylko popatrzyła na brata, uśmiechając się szeroko. Chyba jej humor wrócił, pomyślał Remus, ulatniając się szybko z pokoju, wcześniej puszczając Rogaczowi oczko. Chciał zostawić ich samych i był pewny tego, że James mu jeszcze dzisiaj za to podziękuje. Albo nie.
            Skierował się w stronę Pokoju Wspólnego, a później Wielkiej Sali, ponieważ musiał zjeść jeszcze śniadanie. W końcu nie pójdzie głodny na lekcje, poza tym pierwszy posiłek jest najważniejszy w ciągu dnia. To właśnie dzięki niemu człowiek nabiera siły i dostaje energię potrzebną do wykonywania różnych czynności.
            Kiedy tylko przekroczył próg największego ze szkolnych pomieszczeń, rozejrzał się wokół, szukając jakiejś znajomej twarzy. Uśmiechnął się szeroko, ponieważ przyuważył pewną rudowłosą dziewczynę, która siedziała przy stole Krukonów i ze śmiechem opowiadała coś swojej koleżance. Natychmiast do niej podszedł, po czym usadowił się wygodnie na ławce, nakładając sobie na talerz jajka na bekonie.
            Lissie, widząc, kto usiadł naprzeciwko niej, pokiwała tylko przecząco głową z lekkim uśmiechem, jednak po chwili zwróciła się w stronę swojej współlokatorki, dalej opowiadając jej historię o tym, co jej młodszy brat napisał jej w liście. Nie minęła nawet minuta, a już zaśmiewały się do łez.
            - Liss, nie uwierzysz! – krzyknęła roześmiana Dorcas, podbiegając do nich szybko i siadając obok przyjaciółki, która rzuciła jej tylko zdziwione spojrzenie. – O, cześć, Remi! – dodała po chwili, dopiero co zauważając chłopaka, któremu zadrgały kąciki ust.
            - Tak, cześć, cześć – powiedział Remus, po czym podniósł się z siedzenia. – Dobra, to wy sobie pogadajcie, a ja się ulatniam, do zobaczenia! – dodał, aby za moment z myślą, że dziewczyny są jednak z innej planety, wyjść z Wielkiej Sali i skierować się w stronę klasy transmutacji, gdzie za pięć minut zaczynała się ich pierwsza lekcja.
            Nie wiedział jednak, że to właśnie w trakcie jej trwania wydarzy się coś, co sprawi, że wszyscy dowiedzą się o tym dziwnym przypadku. I gdyby tylko mógł, nie dopuściłby do tego.

*

         Szedł właśnie przez jeden z korytarzy szkoły Hogwart, całkowicie nie zwracając uwagi na omijanych ludzi. Po prostu nie interesowali go, ponieważ oni także byli obojętni na jego osobę. Jak zawsze zresztą. Całe życie był pod jakąś cholerną zasłoną, którą odsłaniano przeważnie dlatego, że ktoś coś od niego chciał. Ale to trafiało się nadzwyczaj rzadko, a teraz, kiedy przestał uważać się za jednego z Huncwotów, całkowicie z nimi nie przebywając i nie rozmawiając, już w ogóle nikt nawet na niego nie spojrzał. Zresztą nie dziwił się owym zachowaniom, ponieważ nie był ani przystojny, ani mądry, ani chociażby towarzyski.
       I tak było już od jakiegoś roku. Właściwie to wiele razy próbował porozumieć się z domniemanymi przyjaciółmi, ale przeważnie zostawał wtedy zbywany przez jakieś błahe powody. Poza tym nie potrafił już znaleźć z nimi wspólnego języka. Miał inne poglądy na świat, ludzi i wartości, które były tak różne od zasad reszty znajomych. A to wszystko przez jego ojca, ciągle krytykującego jego postawy czy wybory życiowe. Bał się go, co szło na równi z posłuszeństwem, oddaniem oraz brakiem własnego zdania. Takim się wychował, takim był od zawsze; kiedy znalazł się gdzieś daleko od swojego rodzica, mógł wreszcie przestać grać. Aczkolwiek po pewnym czasie zapomniał jak to jest być Peterem Pettigrew, więc musiał pozostać osobą stworzoną przez kogoś innego. Nie potrafił jednak tego zmienić, gdyż za późno zorientował się, że on już nie udaje, po prostu jest tym obcym człowiekiem.
            Wszedł właśnie do Wielkiej Sali, gdzie jak zwykle było pełno ludzi, którzy ze smakiem coś jedli, rozmawiali bądź zajmowali się swoimi sprawami. Peter bardzo szybko przyzwyczaił uszy do hałasu i wrzawy. Musiał przyznać w duchu, że był uzależniony od różnych dźwięków jedzenia czy brzdękania sztućców o talerze. Zawsze go to uspakajało i w pewien sposób wyciszało jego i tak spokojną naturę.
Jednak tym razem było trochę inaczej. Był zły, szalenie wściekły. Miał ochotę coś doszczętnie rozwalić, zepsuć, zniszczyć… Wyładować się choć trochę, ponieważ od samego rana chodził jak na szpilkach. Denerwował go każdy szmer, a wszystkie szepty wywoływały u niego ból głowy. I nie wiedział dlaczego.
            Miał właśnie zamiar usiąść na swoim miejscu, żeby w końcu napełnić brzuch po całonocnej wstrzemięźliwości i może nawet choć trochę opanować furię, władającą jego ciałem, kiedy podleciała do niego brunatna sowa. Od razu poznał tego przeklętego, rodzinnego ptaka, którego ojciec wysyłał tylko dlatego, żeby oznajmić mu wiadomość, całkowicie mu nieprzychylną. Tak pewnie było i tym razem.
            Szybkim ruchem ręki odebrał zwierzęciu list, po czym w pełni rezygnując ze śniadania, pędem wybiegł z pomieszczenia. Nie chciał, aby ktokolwiek zauważył zmianę wyrazu jego twarzy, kiedy by to czytał, ponieważ zawsze wtedy pojawiał się lęk i poddanie się.
            Zatrzymał się, gdy spostrzegł, że w końcu jest sam. Wygodnie oparł się o filar, po czym lekko wzdychając i biorąc głęboki oddech, otworzył kopertę. Wyciągnął pergamin i zaczął czytać, z każdym słowem bardziej blednąc.

            Drogi Synu,
            Wiem, że nie powinienem pisać owej wiadomości w liście, który mógłby zostać przechwycony bądź przeczytany przez kogoś nam nieprzychylnego, jednak nie miałem innego wyjścia.
Dobrze wiesz, że na czarodziejskim świecie niedługo zaczną zachodzić poważne zmiany, których ludzkość nie będzie miała sposobności ominąć. Każdy będzie musiał dokonać wyboru czy stanie po stronie właściwej czy przegranej. My, oczywiście, już zadecydowaliśmy, dlatego właśnie, kiedy tylko skończysz tegoroczną edukację, pojedziesz w specjalne miejsce, w którym będziesz szkolił swoje umiejętności.
Więcej dowiesz się, jak tylko zawitasz w domu. Jednak jeżeli masz jakiekolwiek pytania, obiekcje czy spostrzeżenia możesz śmiało zapytać swoich kolegów ze Slytherinu, którzy także z tobą tam wyruszą.
Pamiętaj tylko, żeby od razu po przeczytaniu, spalić ten list; nikt nie może się o tym dowiedzieć, dlatego nie odpisuj i nic nikomu nie mów, rozumiesz? Inaczej zostaniemy srogo pokarani.
Miewam, iż dotarła do Ciebie owa wiadomość,
Wiliam Pettigrew 

           Nie ważył się lekceważyć poleceń ojca, był mu całkowicie posłuszny… I to był jego najgorszy błąd w życiu.

14 komentarzy:

  1. chocolate_lady24 lipca 2012 23:01

    świetna notka;) ile bym dała, żeby być na miejscu Lily i zobaczy Syriusza półnago;D

    OdpowiedzUsuń
  2. milosssc@vp.pl24 lipca 2012 23:02

    Ach... Syriusz w samych spodniach... Mmm... Ciasteczko z lukrem. xD Wspaniała notka! ; ))

    Pozdrawiam,
    Potter'owa.

    OdpowiedzUsuń
  3. o Ew jestem, z ciebie dumna :D:D:D:D i generalnie ja tam wolalabym zobaczyć mojego kcohanego Jamesa :D biedny chłopak co on tez ma z tą Evans :P

    OdpowiedzUsuń
  4. oj cieszy mnie to stwierdzenie,że "Jamesa będzie teraz dużo" bo to oznacza, że możemy spodziewać sie niebawem kolejnej notki, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm... wiesz, nigdy nie lubiłam połączenia Remus-Lily, a uwierz mi, kilka ich przeczytałam.xD Dlatego z każdym momentem, kiedy Evans próbuje się do niego dobrać krzyczę: Zostaw go! Bierz Jamesa! Jest bardziej seksi! Ale kiedy zobaczyła Łapę półnago, jestem skłonna powolutku zmienić zdanie, choć będę wierna Potterowi do końca swojego marnego życia.xD
    I mam dość Lilki, która nic nie pamięta, bo przez to wszystko jest... no, po prostu nie jest sobą. Czasem brak mi tej pyskatej laski, która potrafi porządnie człowiekowi dopiec. Już nawet tęsknię za jej inteligencją! xD
    Na miejscu Jamesa po prostu bym się postrzeliła. Ale wiesz co? Ciekawe, co by było, gdyby Lily znalazła w szafce nocnej Rogacza własne zdjęcie oprawione w ramkę? Jak myślisz? Uciekłaby do Kostaryki? No bo wiesz... zły dotyk boli przez całe życie....xD
    I co tam jeszcze? Aha, Peter. Ojejku, porządnie powiało mrokiem. Ten zwrot "drogi synu" jest tak pusty, że nadawałby się do Tap Madl.xD Kto normalny tak pisze? No dobra, wiem, że do dwudziesty wiek, a nie dwudziesty pierwszy, ale... nosz, kurcze, kto tak gada?! Weterani wojenni? Abraham Lincoln? Czy jak on się tam zwał?
    No i nigdy, odkąd zaczęłam czytywać potterowskie fanficki, nie polubiłam Petera. Może to dlatego, że jest taki brzydki w filmie, albo że zabił Potterów w kanonie pani Rowling, ale po prostu nie mogłam na niego patrzeć i strasznie trudno mi się o nim czyta. Co nie znaczy, że fragment o nim był zły - był pierwszorzędny. Może po prostu to ja nie jestem wystarczająco mHoczna? :(
    Łojacie, trochę się rozpisałam, ale jestem w psychicznym rozstroju. Po prostu wolę jak najbardziej odciągnąć w czasie moment nauki geografii (dział "Atmosfera" ha!). Nie ma co, poczułam się boska.xD A może obejrzę jeszcze jeden odcinek chirurgów?
    Dobra, przestaję pisać od rzeczy.
    Kocham! :*****

    OdpowiedzUsuń
  6. alexia2@onet.eu24 lipca 2012 23:03

    Boże... Jak Evans się może do Lupina dobierać?! Powiedz jej, że ma Jamesa, a Lupin jest kurvva mój! No! xDDD Na rozdział czekałam, czekałam i się doczekałam! ;D
    Jakoś tak nie lubię Petera. W sensie tego złego Petera. Jak Lily grzebała w szafce myślałam, że doszuka się czegoś o sobie, a tam zdziwienie!
    Dobra... Ja tu nic konstruktywnego nie napiszę więc: Paaa ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Katherina Ross24 lipca 2012 23:03

    Wreszcie!!Jak ja długo czekałam na tą notke!Suuuuper jak zawsze zresztą;] Weny życzę i Wesołych Świąt!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, jest to wstęp do dalszych wydarzeń. całkiem niezły, ale trochę ...statyczny. Moim zdaniem przydałby się jakiś zwrot akcji.
    Ciekawy pomysł z listem. Podoba mi się to, że właśnie ociec Petera ma decysujący wpływ na to po jakiej stronie ma stanąć. Wydaje mi się, że sprawiłaś, że Peter stał się postacią taką tochę tragiczną(wpływ ojca na decyzje, odtrącenie przez rówieśników, itp).
    To mi się podoba, dlatego że nie każdy to potrafii. Na koniec jeszcze raz gratuluję pomysłowości.
    Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział niezły, aczkolwiek...jak dla mnie stanowczo za krótki xdd. Dodawanie czegoś tak krótkiego powinno być stanowczo zakazane w konstytucji RP, nie sądzisz? Maru, Syriusz bez koszuli to coś za co niejedna potteromaniaczka byłaby w stanie oddać swoją duszę i podpisać cyrograf z diabłem. I myślę, że byłoby warto xdd. Szkoda, że Lily nadal nic nie pamięta; miejmy nadzieję, że to się niedługo zmieni, bo biedny James zwariuje i nietrudno będzie mu się dziwić. W końcu ona nie kocha jej jak brat to jest pewne. Szkoda mi Petera, bo on wcale nie jest chyba tak zły jak wszystkim się wydaje. Pomiatany przez przyjaciół i rodzinę chłopak jest zdolny do wszystkiego i chyba niedługo to wszystkim udowodni.
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  10. 'Białe, jednakowe trumny' - ja nie wiem, jak to jest w Anglii, ale z reguły białe trumny są zarezerwowane dla dzieci. No, ae załóżmy, że mogą być białe.
    'przykładowym małżeństwem' - a nie 'przykładnym'?
    'Przeklną' - Przeklął
    'zaczynając układać plan na ucieczkę.' - zaczynając układać plan ucieczki
    'bez względu na nic' - bez względu na wszystko
    Wychwyciłam jeszcze kilka błędów i kilka zdań i sformułowań, których nie jestem pewna, także ich nie wypisywałam. Ale ogólnie bardzo podoba mi się twój styl i to, co piszesz. Jeśli nie masz nic przeciwko, dodam Twój blog do linków.
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  11. ewelcia187@buziaczek.pl24 lipca 2012 23:05

    Twój blog już figuruje w moich linkach :) Wybacz, że tak się czepiam, ale już taki nawyk mam, że jak czytam opowiadanie, to wypisuję wszystkie błędy XD Skrzywienie psychiczne starej oceniającej.
    Twój szablon też jest cudny. Sama go robiłaś? Ja nigdy nie mam cierpliwości ^^
    Pozdrawiam serdecznie, Yuku :)

    OdpowiedzUsuń
  12. haha świetnie to opisałaś.
    Syriusz w samych spodniach xDD
    Ogólnie bardzo lubię to postać, a u Ciebie jest świetnie opisana, tak jak powinna ;P
    Ciekawie piszesz. Podoba mi się. Ciągle coś się dzieje.
    Jak znajdę więcej czasu to przeczytam pozostałe notki.
    Ja dopiero zaczynam i liczę na Twoją opinię
    Bardzo bym chciała być informowana o NN
    Jeżeli też chcesz bym Cię informowała, to napisz ;P
    magia-rose-weasley.blog.onet.pl
    pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziękuję bardzo za komentarz. Już od jakiegoś czasu zaglądam do ciebie, kilka tygodni temu, o ile się nie mylę, dodałam twojego bloga do linków, dlatego jest mi szczególnie miło. Mam nadzieję, że będzie ci się podobało to, co piszę.
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  14. świetna notka jak wszystkie inne ;D masz talent :)

    OdpowiedzUsuń