8 lipca 2012

Najważniejszy obowiązek wobec dzieci to dać im szczęście (E)

Epilog

Ten dzień, mimo brzydkiej pogody, stał się dla Hermiony Granger najpiękniejszym dniem w życiu. Wiał niezwykle silny wiatr, dmuchając na cztery strony świata, jakby chciał poprzesuwać wszystko na inne miejsca. Niebo przysłoniły ciemne chmury, z których na Anglię padał rzęsisty deszcz, wskutek czego na ziemi pojawiło się błoto, a przechodnie z kwaśnymi minami i w biegu podążali przez ulice, pragnąc jak najszybciej schronić się przed niepożądanym. Hermionie jednak całkowicie nie przeszkadzał ani deszcz, ani wiatr, ani nawet przeogromny chłód. Ważne było to, że od środka cała promieniała.
Znajdowała się właśnie w swoim domu na poddaszu i z westchnieniem oglądała dawne fotografie. Zdawałoby się, że specjalnie przeciągała czas, który dużymi krokami wciąż przybliżał ją wciąż do tego wyczekiwanego momentu.
Schody zaskrzypiały tak samo jak parę chwil później drzwi strychu. Do pomieszczenia weszła Zoey, przekazując swój szeroki uśmiech matce. Podeszła do Hermiony i usiadła obok niej na podłodze, starając się nie pognieść swojej błękitnej sukienki. Kobieta patrzyła na córkę z podniesionymi w górę brwiami.
- Co robisz, mamo? – zapytała dziewczynka, lekko przekrzywiając głowę. – O! To nasze zdjęcia?
Panna Granger podała Zo album bez słowa, ale pokiwała głową.
- Zobacz, jaka byłam mała! – wybuchnęła śmiechem, pokazując palcem to szczególne zdjęcie. – Ale zrobiłaś minę!
- Twoja nie była lepsza.
Przez parę dobrych minut naśmiewały się z co poniektórych fotografii, by wkrótce wokół nich zaległa orzeźwiająca cisza.
Za oknem pojawiła się wyjątkowo jasna błyskawica, po której nastąpił grzmot.
- Martwisz się? – spytała Zoey, wpatrując się uważnie w matkę. – Przecież wiesz, że wszystko będzie dobrze.
- Chciałabym być pewna, że to, co zamierzam zrobić, nie przyniesie nam w przyszłości cierpienia. Nie wiem, czy powinnam po raz trzeci zanurzać się w tej przeklętej rzece pełnej pokus.
Zoey zmarszczyła czoło.
- Co?
- Nieważne, kochanie – uśmiechnęła się kobieta i przytuliła córkę. – Kiedyś zrozumiesz.
Hermiona z nie lada wysiłkiem podniosła się na nogi, bezwiednie kładąc rękę na wypukłym już brzuchu. W środku rozwijał się kolejny mały człowieczek, za którego już stała się odpowiedzialna.
- Zawsze to powtarzasz! Mamo, jestem już na tyle duża, że wszystko zrozumiem!
Panna Granger nie odpowiedziała, nie chcąc wdawać się z córką w niepotrzebne dyskusje. Co jak co, ale umiejętność operowania słowami, tak samo jak narzucanie komuś swojej woli, odziedziczyła po ojcu.
- Chodźmy już, pewnie Luna zaczyna się niepokoić. Tak samo jak Harry.
- Wujek denerwuje się bardziej od ciebie, mamo – zaśmiała się dziewczynka, przypominając sobie, jak Potter chaotycznie latał z jednego kąta domu do drugiego, starając się wszystkiego dokładnie przypilnować. Mało brakowało, a staranowałby swojego synka, który zaczął stawiać pierwsze kroki.
- Nie każmy mu więc czekać.
Skierowały się do drzwi, a później schodami w dół. Dotarłszy do pokoju gościnnego, w którym od wczoraj znajdowały się jej wszystkie rzeczy, z westchnieniem opadła na kanapę. Wszystko zaczynało ją coraz bardziej męczyć. Napięte nerwy również nie pomagały. Skierowała wzrok na łóżko, na którym leżała jej biała suknia, na którą wydała aż za dużo galeonów. Niemniej, była niezwykle piękna i mając ją na sobie, Hermiona czuła się, jakby była księżniczką. A czy właśnie nie tak ma się czuć panna młoda?
- Pomożesz mi, Zo?
Zoey ochoczo pokiwała głową i zaczęła wyjmować z toreb wszystkie dodatki do stroju Hermiony. Jej czynność przerwało jednak ciche pukanie do drzwi, które otworzyły się w momencie, gdy z ust panny Granger wydobyło się stanowcze „proszę”. Do środka wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha Harry, a za nim Draco. Obaj panowie prezentowali się wręcz nienagannie w swoich drogich garniturach. Hermiona, widząc swojego przyszłego męża, natychmiast doskoczyła do łóżka, chcąc zasłonić całą sobą sukienkę, którą niebawem miała założyć.
- Draco! – wykrzyknęła, robiąc przerażoną minę. – Nie patrz na mnie ani tym bardziej nie rozglądaj się wokół. W ogóle to zamknij oczy, a najlepiej będzie, jak wyjdziesz. Sprowadziłeś na nas pecha!
Malfoy uniósł brew do góry i uśmiechnął się szeroko. Zawsze myślał, że Hermiona nie wierzy w żadne przesądy ani tym bardziej jakiekolwiek wróżby, dlatego musiał przyznać, że odrobinę się zdziwił. Oczywiście pozytywnie. Jak widać, z każdą kolejną rozmową odkrywał w swojej przyszłej żonie coś nowego. Puścił perskie oko do Z., która zachichotała pod nosem.
- Hermiono, nie przesadzaj – wtrącił się Harry, ale raptownie zamilkł, widząc mordercze spojrzenie przyjaciółki. Zdusił w sobie westchnięcie, nie chcąc jeszcze bardziej rozdrażnić kobiety w ciąży. Z własnego doświadczenia doskonale wiedział, że z takowymi lepiej się nie spierać, chyba że chce się później iść spać na kanapę z pustym żołądkiem.
- Ty się lepiej nie odzywaj, Potter.
- Kochanie, daj spokój, Harry ma racje, przestań świrować i chodź tu do mnie – powiedział Draco opanowanym tonem i rozłożył ku niej swoje ręce.
Hermionie zadrgała powieka, co świadczyło o tym, że Malfoy wdepnął na niepewny grunt. To błąd denerwować kobietę, w której buzowały hormony i która na dodatek była niezwykle spięta swoim nadchodzącym ślubem. Draco, jakby wyczuwając zagrożenie, podszedł do niej jak tylko najbliżej się dało, ale dał jej również tę odrobinę przestrzeni. Kobieta milczała, dogłębnie się nad czymś zastanawiając, aż wreszcie wręcz rzuciła się w jego ramiona.
Harry, widząc to, mlasnął zdegustowany i wywrócił oczami, po czym wyszedł z pokoju z zamiarem znalezienia Luny w tym tłumie ciągle przybywających gości.
- Boję się – zaczęła cicho Hermiona, starając się opanować swój drżący głos, po czym zastrzegła nieco pewniej: – Tylko zamknij oczy.
- Zamknąłem, zamknąłem – skłamał, ponieważ przyglądał się córce, która krzątała się po pokoju, coś przekładając. Nie mógł uwierzyć, że za niecałą godzinę obie panny Granger będą należały całkowicie do niego. – Ja tam bym się raczej cieszył. W końcu wychodzisz za najbardziej przystojnego, zabawnego i inteligentnego mężczyznę na świecie.
- Który nie grzeszy również skromnością.
Hermiona uśmiechnęła się tak szeroko i promiennie, że aż sama się zdziwiła.
Odsunęła się od blondyna i wzięła parę głębszych oddechów, dzięki czemu od razu poczuła się silniejsza. Chciała coś jeszcze dodać, ale poczuła, jak coś, a właściwie ktoś, poruszyło się w jej brzuchu. Machinalnie położyła nań ręce, próbując tym samym przekazać swojemu jeszcze nienarodzonemu dziecku, aby się trochę uspokoiło.
Draco na ten widok aż zaświeciły się oczy.
- Kopnęła?
- Tato – zwróciła na siebie uwagę rodziców Zo, podchodząc bliżej – przecież mówię ci, że to chłopiec. Będę miała braciszka.
- Nie, to na pewno kolejna córka.
- Syn. Będziesz miał syna!
- Daj spokój, Z., ja…
- Czy wy chociaż raz możecie przestać się sprzeczać? – zapytała ironicznie Hermiona. Ta dwójka miała zdecydowanie za bardzo podobne charaktery. Zanim Zoey uciekła do taty, Hermiona właściwie nie zwróciła na to uwagi. Dopiero po powrocie do domu, zaczęła dostrzegać podobieństwa. Poza tym w trakcie pobytu u Draco dziewczynka musiała podłapać dodatkowo parę zachowań, przez co czasami panna Granger po prostu nie dawała rady. Mieć jednego Malfoya pod dachem już jest cholernie ciężko, a co dopiero dwóch!
Hermiona poczuła kolejne kopnięcie.
- Uspokój się, mały, bo mama teraz nie może się z tobą bawić – powiedziała rzeczowo Zoey, zbliżając twarz do brzucha matki. – Musisz mnie słuchać, bo jestem twoją starszą siostrą, pamiętasz?
Przyszła para młoda popatrzyła na siebie z radością w oczach.
Tę sielankową chwilę przerwało raptowne wtargnięcie Luny do środka. Kobieta prawie z krzykiem zaczęła biegać po pokoju.
- Hermiono, co ty najlepszego wyrabiasz?! Zostało ci jeszcze niecałe pół godziny, a ty się nawet nie ubrałaś! Zo, przynieś z kuchni bukiet czerwonych róż i to pudełko obok! Hermiona, na co czekasz?! Ubieraj się!
- Spokojnie, Luna…
- Draco? A co ty tutaj robisz?! – krzyczała, wprowadzając coraz bardziej napiętą atmosferę, dzięki czemu uświadomiła wszystkim tu obecnym i powagę sytuacji, i fakt, że niebawem odbędzie się najważniejszy moment w życiu Hermiony i Draco. – Czy wyście wszyscy pogłupieli?!
Zanim Luna już kompletnie dopadła swoją przyjaciółkę, ta zdążyła rzucić jeszcze ostatni uśmiech pełen radości i nadziei w stronę wychodzącego blondyna.

*

            Była mroźna, zimowa noc. Niebo przysłaniały ciemne i gęste chmury, zza których księżyc nie miał dostępu do dalszego podziwiania świata, jak to zazwyczaj robił. Wokół panowała wszechogarniająca cisza, mająca na celu ukoić i uśpić zszargane, ludzkie nerwy. W Londynie, a dokładniej w mniejszej willi znajdującej się przy Enfield pod numerem czwartym, także zapadł senny klimat. Jedynymi odgłosami przebijającymi się przez głuchą ciszę były głębokie oddechy jego mieszkańców.
            Arkadia ta nie trwała długo, ponieważ z pokoju dziecięcego najmłodszej pociechy państwa Malfoyów zaczął dobiegać głośny płacz.
            - Kochanie – szepnęła zaspana Hermiona, nawet nie otwierając oczu. – Teraz twoja kolej.
Przekręciła się na drugi bok, marząc o przynajmniej krótkiej chwili odpoczynku. Dzisiejszej nocy musiała wstawać już trzy razy, więc po prostu była padnięta. Nie mogła nawet oderwać sklejonych powiek, a przez jej głowę przechodziły co jakiś czas dziwne prądy. Zmusiła się jednakże całą siłą woli do jeszcze jednego ruchu, a mianowicie potrząsnęła lekko swoim ukochanym. Od strony męża wyszły jakieś ledwo słyszalne dźwięki, przypominające połączenie chrząknięcia z jękiem.
            A dziecko nadal płakało.
            - Draco – zaczęła ponownie kobieta, po czym z trudem przeciągnęła się, robiąc to dość efektownie. – Idź do niego. Natychmiast.
            - Nie obrażę się, jak mnie wyręczysz – odpowiedział, a szatynka mogłaby przysiąc, że uśmiechnął się przy tym nieznacznie. Usiadła na posłaniu i dalej szarpała jego ramię, będąc odrobinę zdenerwowaną.
            - Chyba żartujesz!
Wbrew tonowi, w jakim wypowiedziała te słowa, z westchnieniem opadła z powrotem na poduszki i wtuliła się w ramiona męża. Z lubością wciągnęła powietrze, czując całą sobą jego zapach, który kochała najbardziej na świecie. Draco uchylił machinalnie powieki, kiedy poczuł ciężar przygniatający mu rękę. Miły ciężar, dodał w myślach zaraz po tym, gdy zarejestrował, że była to Hermiona.
            Dziecko piskliwie popłakiwało.
- Czy on nie może choć na chwilę być cicho? – zapytał Malfoy, powarkując.
- Dzieci mają to do siebie, że płaczą – prychnęła Hermiona, będąc całkowicie oburzoną słowami swojego męża. I była również całkowicie rozbudzona. – Idź do niego, Draco.
- Za chwilę.
- Nie za chwilę, tylko teraz! Przecież wiesz, że sam nie zaśnie!
- Pewnie znowu jest głodny – westchnął blondyn, ale otworzył oczy i usiadł, szeroko ziewając. – Dlatego to ty powinnaś do niego iść. Pamiętasz? Nie ja mam pod nosem jego jedzenie.
Draco uśmiechnął się szeroko, a jego wzrok bezwiednie powędrował w stronę dość okazałego biustu żony. Odgoniwszy od siebie resztki snu, bez żadnego skrępowania oceniał, jak materiał koszuli nocnej Hermiony przylega jej do ciała.  
- Draco! – wykrzyknęła kobieta głosem pełnym dezaprobaty, chociaż uśmiechnęła się szeroko. – W podobny sposób twoja pszczółka zapyliła mój kwiatek, pamiętasz? I urodził się Alex. Więc na litość boską, idź do swojego syna, uśpij go i wracaj do mnie.
Hermiona doskonale zdawała sobie sprawę, że w tym momencie przekonała męża.
Malfoy przez chwilę jednak się zastanawiał, tak dla niepoznaki.
- Ale to twoja kolej!
- Twoja! Ja ciągle wstaję do Alexa, więc chociaż raz to mógłbyś być ty! – poskarżyła się, składając ręce w koszyczek. – Proszę cię, Draco, bo jeszcze coś mu się stanie.
I jakby na zawołanie, w domu zaległa raptowna cisza.
Małżeństwo popatrzyło na siebie z przestrachem, by za kilka sekund równocześnie wyrwać się z połów kołdry. W biegu podążyli do pokoju syna, ale kiedy tylko doń dotarli i zobaczyli co – albo kto – jest przyczyną nagłego uspokojenia się Alexandra Blaise’a Malfoya, odetchnęli z ulgą. Draco oparł się wygodnie o framugę drzwi, obejmując tym samym żonę w talii. Przyciągnął ją do siebie i położył głowę na jej ramieniu. Hermiona zaś z uśmiechem przypatrywała się swojej dwójce dzieci.
            - Tym razem to moja kolej, a wy możecie iść dalej spać, śpiochy – powiedziała cicho już dziesięcioletnia Zoey Luna, nadal lekko bujając na rękach swojego pięciomiesięcznego brata.


KONIEC

33 komentarze:

  1. Awwwwwwwwwww...
    Epilog jest przesłodki. Czytając to cały czas się uśmiechałam, nie wspominając scen, kiedy Dracze zastał Hermionę w sukni ślubnej i kiedy Z. usypiała młodego ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż mi się słodko zrobiło przez ten twój okrzyk - czy tam westchnienie - na początku. :D
      <3

      Usuń
  2. Przepiękny epilog. Od samego początku, jak zaczęłam czytać to opowiadanie, to nie marzyłam o niczym innym, niż o takim zakończeniu. *_* Normalnie aż się rozpłynęłam. Słodko, bardzo słodko, ale lubię happy endy. Wspaniale to opisałaś. No, ale mimo wszystko, szkoda, że to już koniec. A usypiająca dziesięcioletnia Zoey Alexa , to z pewnością musiał być dla Hermiony i Draco wspaniały widok. No i cieszę się, że zostali małżeństwem. W końcu nie mogłoby być innej opcji, pasują do siebie jak dwie połówki jabłka. :)
    Pozdrawiam, DraKate.


    zakrawione-serca
    secret--love
    i inne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :*
      Prawdę mówiąc, ja też nie widziałam innego zakończenia. Historia musiała wręcz skończyć się happyendem i właśnie w taki sposób. Jak już wcześniej gdzieś wspomniałam, akurat ten ostatni fragment epilogu miałam napisany od razu po prologu. Tylko potem go lekko poprawiłam, ale to szczegóły same. :)

      Usuń
  3. Zaglosowalam na 'slodka zemste' ale chyba zostane przeglosowana.

    sztormem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. To było słodkie! Zwłaszcza Zoey <3 Kocham ją. To miłe z jej strony, że zechciała pomóc w opiece nad Alexem. Cieszę się, że się pobrali. Wgl się cieszę! :)
    Mam nadzieję przeczytać niedługo coś nowego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, cieszę się, że się cieszysz, Poem. <3
      Co Wy macie z tymi nowościami? A guzik! Nic nie napiszę, o! :DD

      Usuń
  5. końcówka doprowadziła do zaszklenia się moich oczu! mega wzruszająca scena <3 a ten czas przed ślubem ? genialne! cieszę się że się pobrali no i mają drugie dziecko <3 cudownie! mam nadzieję już wkrótce przeczytać coś nowego :) pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tam ona bardziej bawiła niż wzruszyła, szczerze mówiąc. :P Tak, drugie, a może postarają się o trzecie? XD A co do drugiego opowiadania, to czas pokaże. Zobaczymy, co da się zrobić. :)

      Usuń
  6. :)
    Nie jest zbyt mdło. Jest w sam raz. Słodko z hapyendem.
    Humorzasta Hermiona i odpowiedzialny Dracon, Z. ma dobranch rodziców, a brat pewnie kolejny Malfoy do kolekcji Hermiony :)
    Dzięki za to opowiadanie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ufff, nawet nie wiesz, jak to ulga wiedzieć, że nie przesłodziłam. :) Tak, już trzeba współczuć Hermionie. Sama z Malfoyami. Mnie tam by się to podobało. XDDD
      To ja dziękuję. ;*

      Usuń
  7. Końcówka... Aż się łezka w oku kręci. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, siostra, że wydrukowałam sobie NO? Specjalnie musiałam zmniejszać czcionki na takie malutkie, malutkie, żeby nie zużyć za dużo tuszu. :D
      Ciekawa jestem, czy ty kiedykolwiek wydrukujesz csk. Chciałabym to zobaczyć. :)

      Usuń
  8. To zakończenie jest piękne, Zoey jest cudowna, uwielbiam ją :)
    To miło, że mimo początkowych problemów wszystko skończyło się dobrze.
    Nie mogę uwierzyć, że to już koniec, czekam z niecierpliwością na nowe historie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem cieszę się przeogromnie. :)
      Nowa historia raczej nie pojawi się aż tak szybko jakbym chciała. Chyba potrzebuję urlopu od pisania najpierw.
      A potem - zobaczy się. :D

      Usuń
  9. Znalazłam czas więc nadrabiam zaległości.

    Wszystko co dobre szybko się kończy. Cieszę się z szczęśliwego zakończenia. Hermiona zdenerwowana z jednej strony to dziwne, ale z drugiej strony nie dziwię się kobiecie. Chyba każda kobieta jest zdenerwowana w dzień swojego ślubu.

    Można się było spodziewać, że zanim ta dwójka się ruszy, to Zo zdąrzy go uspokoić. W końcu ona nie raz jest bardziej "ogarnięta" od nich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie widzę, że coś wzięłaś się za czytanie. Chyba mocno musiało ci się nudzić. :)
      Szybko? Pisałam "Najważniejszy obowiązek" przez dwa lata. Piętnaście rozdziałów. To raczej długo. I trochę porażka, no ale nieważne.
      O tak, Zo zachowuje się bardziej dorośle od jej rodziców. :)

      Usuń
    2. Krótko - nawet jakbyś pisała 5 lat to by było krótko.

      Jaka porażka? Kobieto dobrze ty się czujesz?

      Może nie nudziło ale chciałam wszystko nadrobić przed poniedziałkiem kiedy wyjeżdżam bo i tak po powrocie będę miała kolejne zaległości.

      Usuń
    3. W ciągu pięciu lat napisać piętnaście rozdziałów? To byłaby dopiero porażka. :D
      A dokąd wyjeżdżasz i na ile? Pochwal się. ;)

      Usuń
    4. Mam się chwalić? W poniedziałek na 11 dni (14 z dojazdem) do Bułgarii.

      Usuń
    5. Ale Ci dobrze, zazdroszczę! Może znajdziesz dla mnie jakiegoś przystojnego Bułgara, co? Albo Anglika, który wyjechał w podróż do Bułgarii? :P
      A z kim jedziesz? To taka bardziej rodzinna wyprawa czy przyjacielska? :)
      Wybacz ciekawość. <3

      Usuń
    6. Z rodzicami. Trzeba się pobyczyć jak się da.
      Masz już nowy pomysł na dramione?

      Usuń
    7. O, to fajnie, przynajmniej nie będziesz się musiała martwić o deficyt kasowy. ;)
      Mam, mam, ale chyba na razie mam trochę dość Dramione... Na jakiś czas. A jak Tobie idzie z pisaniem? Wena jest? :D

      Usuń
  10. Cudowne. Przypomniało mi to w 30% film Tylko Mnie Kochaj. Ale historia jest cudowna. Gratuluje pomysłu.

    ~Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. :) Przyznam, że się wzorowałam lekko, ale jeżeli chodzi o sam główny pomysł, a mianowicie to, że córka przychodzi do ojca, który nie ma o niej zielonego pojęcia. A reszta to całkiem inwencja twórcza. :)

      Usuń
  11. Cudowne c: Masz taki przyjemny styl, aż miło się czyta :3

    OdpowiedzUsuń
  12. Już dość stary blog, ale dalej robi wrażenie! Bardzo sympatyczna historia, lekka, przyjemna, czego chcieć więcej? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez przesady, blog ma zaledwie 5 lat, nie jest taki stary :PP

      Usuń
  13. Hej :)
    Ostatnio skomentowałaś bloga u mnie i zaprosiłaś do siebie więc jestem i co się okazuje? Przeczytałam wcześniej już dwa Twoje opowiadania 😁 Historia małej Zoe szczególnie chwytała mnie za serce ale oczywiście rozejrzę się jeszcze. Cieszę się bardzo, że mogłam sobie odświeżyć to opowiadanie, bo jest cudne :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło Cię widzieć! :)

      O, cieszę się więc, że Najważniejszy obowiązek Ci się spodobał. A jakie drugie opowiadanie przeczytałaś? Bardzo chciałabym wiedzieć. :P

      Również pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Drugie opowiadanie to "Kto pierwszy powie kocham - przegrywa". Mam nadzieję, że nic nie przekreciałam. Też lubiłam ale Zoe to chyba nic nie przebije. Na pewno będę je sobie przypominać. Mam ogromny sentyment i wielkie uznanie za kawał dobrej roboty!

      Usuń