EPILOG
Po trzech dniach Hermiona ponownie zawitała w Malfoy Manor.
- Mam nadzieję, Malfoy, że nie jesteś głupi. Nie zamierzam z tobą być. Nigdy – rzuciła na przywitanie, podchodząc i całując go namiętnie. – Mam Rona i jestem z nim szczęśliwa. Kocham go.
Malfoy popatrzył na nią z zaskoczeniem.
- Nie oczekuję tego. Właściwie gdybyś zaproponowała wielką miłość bez granic, bez skrępowania bym cię stąd wywalił.
Popchnął Granger w stronę salonu, by później z mocą zacząć lizać ją po szyi. Oparli się o ścianę, co skutecznie chroniło przed upadkiem na posadzkę. Hermiona oplotła go nogami w pasie i jęknęła, gdy poczuła jak męskość Malfoya drażni jej krocze.
- Chcę tylko jednego.
Kobieta na chwilę przestała gryźć dolną wargę blondyna.
- Kiedy będziesz uprawiać seks z Weasleyem, myśl o mnie i o tym, co ci zrobię, gdy przyjdziesz do mnie następnym razem.
Hermiona mimowolnie zadrżała, przez co Draco uśmiechnął się w duchu.
Już on pokaże Granger, co to znaczy zadzierać z Malfoyem.
żartujesz? te 5 zdań nie można nazwać epilogiem! ja chce więcej! bo będę płakać! i jak ona może kochać Rona i jednocześnie kochać się z Draco? o,O niepojęte dla mnie :D
OdpowiedzUsuńWybacz, ale musiałam. O to mi chodziło w całej historii, żeby pokazać, że miłość pomiędzy Draco a Hermionią nie zawsze musi być emocjonalna, uczuciowa, etc. Tak się zdarza czasami przecież. :)
UsuńMimo wszystko mam nadzieję, że się spodobało. Aha, i epilog miał być tak jakby ukoronowaniem, wisienką na torcie. Miał wyjaśniać relację między D i H. :)
podobało się i tak , ale ja tak uwielbiam szczęśliwe zakończenia! :)
UsuńA czy to nie jest szczęśliwe zakończenie? :)
UsuńSuuuper!
OdpowiedzUsuńP.
Mój komentarz:
OdpowiedzUsuńTylko seks.
Sam seks.
#MagiczneSmakołyki #DyniowePaszteciki (więcej o akcji komentatorskiej: http://katalog-granger.blogspot.com/p/akcja-komentatorska-magiczne-sodkosci.html)
OdpowiedzUsuńDobra, w końcu przybyłam (nie dość, że zabiegana byłam, to jeszcze komputer mi ómarł i przez moment bałam się, że nie dam rady opublikować nawet cholernego komentarza - życie mnie nienawidzi), ale nie smęćmy już tutaj i zabierzmy się do skomentowania tego cudeńka.
No, nie powiem, na początku opis wydał mi się trochę... Nie miałam pojęcia co myśleć po prostu! Zwłaszcza kiedy od razu widać, że kanon to se poszedł w siną dal, a na czytelnika czekają kompletnie nowi bohaterowie i w ogóle rzeczywistość. Ale może trochę konkretniej?
Ogółem opowiadanko raczej do rozluźnienia, niż do głębszej refleksji, ale podobało mi się takie przełamanie tego romansu (że w sensie nie tak kiczowato czy coś) tą całą sprawą z... Zeyadem (wierzę, że nie popełniłam literówki, no ale ma pamięć to do najlepszych nie należy). Czuć było grozę, nawet strach czy wręcz pogardę do owego jegomościa, a ja tylko najbardziej żałuję, że nie dopadli go z tą klątwą wcześniej. Ale co by nie było, skończyło się z pechem (i bardzo, cholera, dobrze!) dla szejka, a ze szczęściem dla naszej parki.
Chociaż czy ja wiem, czy to takie do końca szczęśliwe? Chodzi mi dokładniej o epilog i... Tutaj to dopiero widać, że kanon to tutaj nie zawędrował. Jakoś nie widzę takiej Hermiony, żeby zdradzała kogoś, kogo twierdzi, że kocha, bo czuje tylko pożądanie. No jednak tą Gryfonką z poczuciem sprawiedliwości była, a to bardzo niesprawiedliwe w stosunku do Rona. Ale co ja się będę czepiać i analizować, jak ja otwarta i jestem w stanie bez większych problemów odrzucić pęta kanonu. Zaczynam chyba pisać bez sensu, więc może tylko dodam parę słów i kończę, coby nie wystawiać na próbę Twojej tolerancji na dziwne i bełkotliwe (i przy tym zdecydowanie przydługie) komentarze.
Spodobała mi się kreacja Hermiony i Draco. Szczególnie ujął mnie ten kontrast pomiędzy ich codziennym byciem, a w obliczu tragedii (mówię tutaj o szukaniu złodzieja, gdzie Draco płakał nad cierpieniem niewinnych, by w następnej chwili przejść do docinków, i o płaczu w prologu, gdzie Hermiona wydaje się zupełnie inną osobą w reszcie historii - może trochę to przejście (Hermiony, bo przy Draco jakoś nie miałam już takiego wrażenia) płynne nie było i może wyszło trochę... sztucznie? w sensie czułam lekkie zdezorientowanie, przechodząc od załamanej kobiety mówiącej, że jedyny lek dla niej to łzy, by zaraz czytać o aluzjach seksualnych przez nią czynionych). Sądzę jednak, że Twoje zdolności operowania słowem znacząco wzrosły (zwłaszcza że z tego, co widzę, to czytałam Odwracając czas - bardzo dobra historia, nie wiem, czy komentowałam, ale bardzo dobra historia).
Szczerze mówiąc, nie mam bladego pojęcia, czy cokolwiek z tego komentarza wynieść można (ja chyba zwyczajnie mam problem z dobieraniem w sposób zrozumiały dla reszty śmiertelników).
Ogółem tekst mi się podobał. I na tym może zakończmy.
Pozdrawiam,
C.
PS Drabble to ja skomentuję pewnie późno dzisiaj albo już jutro (bo chyba do jutra mam deadline, ale naprawdę nie mam pojęcia, jak to wyszło, że tak wszystko na ostatnią chwilę - chociaż może i nic dziwnego, taka ma natura... Może ja naprawdę już skończę?).
Kurczę, przepraszam, że tak późno odpowiadam, ale nie zauważyłam tego komentarza. :P
UsuńCóż, szczerze mówiąc, kanon mnie nie lubi. Zdecydowanie wolę pisać niekanoniczne opowiadania, bo jest przy tym więcej zabawy. Dlatego właśnie Hermiona zachowuje się zbyt pewnie, niczym rasowa Ślizgonka - a przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie :) Pamiętaj też, że tragedia, szczególnie rodzinna, może doprowadzić do zmian charakteru, więc nie można aż tak winić Hermiony za jej podejście do sprawy z Ronem. Chociaż pochwalać raczej też nie zamierzam, w końcu to zdrada.
Cieszę się, że - wg Ciebie - lepiej piszę. Sama tego raczej nie zauważam. Poza tym to fantastyczne, bo oznacza ciągłe rozwijanie. Łał. :)
Pozdrawiam cieplutko!
To był cudowny czas spędzony na twoim blogu! Dziękuję za tak wspaniałą historię jak ta! Jak tylko znajdę więcej czasu, to wpadnę i postaram się przeczytać kolejną ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!