21 października 2017

Najważniejszy obowiązek córeczki tatusia to nie dorastać

Tak, jak obiecałam, przybywam z niespodzianką. :)
Co, jak i dlaczego?
Zrobiło mi się mega ciepło na duszy i w ogóle miło, kiedy dowiedziałam się, że Najważniejszy obowiązek zdobył pierwsze miejsce w konkursie na najlepsze opowiadanie na Katalogu Granger. Z tego też powodu poczułam nagły przypływ weny, co poskutkowało stworzeniem krótkiego, miejscami zabawnego (oby) sequelu.
Zanim jednak na niego zaproszę, chciałabym bardzo podziękować Wszystkim Czytelnikom i Głosującym, jak i Ekipie KG za piękny prezent:


Mam nadzieję, że nadal ze mną zostaniecie i czasami nawet przeczytacie cośki wychodzące spod moich palców. :) 
Naprawdę bardzo, bardzo dziękuję.
Po tym krótkim wstępie oficjalnie zapraszam na sequel Najważniejszego obowiązku:


Najważniejszy obowiązek córeczki tatusia to nie dorastać

Zoey zbiegła ze schodów i niczym burza wpadła do kuchni. W panice rozejrzała się wokół. Dostrzegając siedzącego przy stole ojca, który na domiar złego nadal ubrany był w dres, niemalże jęknęła. Już od rana próbowała wpoić mu trochę rozumu do głowy, ale jak na złość – nie zamierzał słuchać rodzonej córki.
– On zaraz tutaj będzie! – pisnęła nienaturalnym tonem. – Tato, na litość boską, przebierz się!
Draco uniósł leniwie spojrzenie znad czytanej gazety.
– Po co?
– Po gów...
– Język – upomniała matka, nawet nie się nie odwracając i nadal zmywając naczynia.
– To ważne spotkanie. Dres nie przystoi, tatku – westchnęła Zoey. – Proszę cię, nie rób mi wstydu już na początku. Naprawdę zależy mi na Gabrielu, no... Mamo, powiedz coś tacie – dodała, gdy ze strony Draco nie dobiegła żadna reakcja.
Hermiona wywróciła oczami.
– Draco, idź i się przebierz. Powinieneś uszanować jej słowa... A przynajmniej udawać – powiedziała pod nosem. Na szczęście ani Draco, ani Zo nie usłyszeli, bo inaczej oboje by się obrazili.
– Nie.
– Co nie? – zdziwiła się Hermiona.
– Nie zamierzam się przebierać, w ogóle szykować dla jakiegoś szemranego typka, który zabiera mi moją małą córeczkę.
Zoey nie dowierzała własnym uszom.
– Mam dwadzieścia dwa lata, nie jestem już dzieckiem! Tato, no, proszę! Jakoś jak poznawałeś Dominica przynajmniej stwarzałeś pozory zaangażowanego – przypomniała – a Gabriel jest o stokroć dla mnie ważniejszy...
– Właśnie dlatego nie zamierzam się nijak starać – oburzył się Draco i wrócił do czytanej gazety.
Hermiona pokręciła głową z niedowierzaniem. Czasami, a ostatnio bardzo często, miała ochotę przywalić swojemu mężulkowi prosto w łeb. Odkąd usłyszał, że Zo zaczęła spotykać się z kolejnym młokosem, kompletnie zdurniał. Powinien zrozumieć, że młodość rządziła się własnymi prawami. Na Merlina, Draco nie był jeszcze aż tak starym prykiem, choć z pewnością się tak zachowywał.
Zoey popatrzyła błagalnie na matkę, oczekując wsparcia. Hermiona, niestety, akurat w tej kwestii nie mogła pomóc, choć niewiadomo jak mocno by chciała. To ona, córeczka tatusia, miała na Draco najlepsze sposoby.
Podeszła do dziewczyny, uśmiechnęła się niewesoło i położyła dłoń na jej ramieniu.
– Idę po Alexa. Mam nadzieję, że posprzątał w pokoju, jak go poprosiłam – oznajmiła Hermiona, lecz zanim całkowicie opuściła kuchnię, wyszeptała: – Spróbuj wziąć ojca na litość.
Wyszła, podsuwając córce plan idealny.
Zoey najpierw usiadła obok ojca, a następnie w jej oczach pojawiły się łzy.
– Tatku – zaczęła łamiącym się tonem – tak strasznie cię proszę. Zachowaj się przyzwoicie i się przebierz. Proszę, proszę, proszę... Jest mi tak smutno...
– Twój sztuczny płacz nie działa na mnie już od jakichś pięciu lat, Z. Nawet nie próbuj.
– No, wiesz! – oburzyła się, raptownie przestając udawać. – Mi naprawdę jest smutno.
– Daruj sobie, dziecko.
Zoey przeklęła pod nosem, po czym z bezradności schowała głowę w dłoniach. Powoli zaczynała obmyślać kolejny pomysł, który pomógłby w przekonaniu ojca, gdy nagle rozległ się dzwonek. Zo jak torpeda zerwała się na równe nogi, uśmiechnęła się szeroko, aż wreszcie pognała do przedsionka.
Draco poczuł gulę w gardle.
Wstał jednak z krzesła, westchnął głośno i z kompletną niechęcią podążył śladami Zoey. Gdzieś w połowie drogi dołączyła do niego Hermiona wraz z Alexem. Chłopiec ewidentnie miał całkowicie gdzieś całą tę sytuację. Nie rozumiał, o co jego starsza siostra robiła tyle szumu, ale wiedział jedno: on, kiedy będzie w wieku Zo, nie zamierza nigdy przyprowadzić do domu jakiejkolwiek dziewczyny. Dlaczego? Przecież były takie ohydne, a ich zachowanie w ogóle nielogiczne. Właśnie dlatego, gdy tylko nadarzała się okazja, dokuczał swojej sąsiadce, Patrici, ciągnąc ją za warkocze albo rzucając czekoladowymi żabami.
Alex wykrzywił usta, a potem uciekł do salonu całkiem obrzydzony widokiem całującej się siostry.
Hermiona uśmiechnęła się lekko.
Draco za to wystarczyło jedno spojrzenie na Gabriela, by od razu znienawidzić tego przeklętego chłoptasia. Nie dość, że z buciorami wpraszał się do ich spokojnego, rodzinnego gniazdka, to jeszcze miał czelność zarzucić sieć na niewinną, małą dziewczynkę. Malfoy dokładnie zlustrował sylwetkę nowego lubego jego córki. Nie rozumiał, jak Zo mogła polecieć coś na tak szczupłego, tylko lekko wysportowanego i z brzydkimi, roztrzepanymi, czarnymi włosami.
Toż to absurd nad absurdami!
– Khm – odchrząknął głośno, mrużąc gniewnie oczy. – Może już dość obrzydzania życia innym?
– Draco!
Hermiona dała mężowi sójkę w bok, gromiąc go wzrokiem.
Młodzi oderwali się od siebie. Zo była wyraźnie speszona, co potwierdzały delikatne rumieńce na policzkach, za to Gabriel uśmiechnął się szeroko z dumą. Objął dziewczynę w pasie, przyciągnął bliżej, a potem niemal buńczucznie popatrzył jej rodzicom w oczy. Matka Zoey cieszyła się ze szczęścia córki, ale ojciec wyglądał, jakby miał zaraz puścić pawia, którego zdążył już wcześniej raz połknąć.
– Dzień dobry – przywitał się Gabriel, postanawiając zrobić wszystko, by nadal spotykać się z Zo Malfoy.
– Dzień dobry – odparła natychmiast Hermiona, podchodząc bliżej. Wyciągnęła rękę, którą chłopak bez wahania chwycił, a na jej wierzchu złożył pocałunek.
Hermiona się zarumieniła, czego umiejętność z pewnością przekazała córce, a Draco jeszcze bardziej zirytował. Zacisnął szczękę. To chłopaczysko bez pozwolenia śmiało dotknąć jego żonę! O, nie! Gówniarz wyleci stąd szybciej niż zdąży powiedzieć... w sumie cokolwiek!
Kiedy więc Gabriel chciał również przywitać się z panem Malfoyem, ten jedynie uśmiechnął się kpiąco, nie przyjmując oferowanej dłoni. Zarówno córka jak i żona zgromiły go zabójczymi spojrzeniami, ale się nie przejął.
To on, Draco Malfoy, był głową tej rodziny, do cholery!
– Mi też miło pana poznać – oznajmił niespodziewanie Gabriel, wywołując tym samym chichot u Zo, w której ślady bez wahania poszła i Hermiona.
Przestała jednak po zerknięciu na męża.
– Zapraszam do środka. Za jakieś dziesięć minut będzie obiad. Mam nadzieję, że lubisz kurczaka?
– Oczywiście, pani Malfoy. Uwielbiam.
Hermiona pierwsza ruszyła do salonu, potem  Zoey i Gabriel, trzymający się za ręce. Pochód zamykał Draco ze wściekłą miną. Kiedy chłopaczysko pochyliło się nad jego córeczką, szepcząc jej coś do ucha, Draco pomyślał, że zwariuje.
Jak Z. mogła na to pozwalać? Jako inteligentna dziewczyna powinna go odepchnąć, a nie się tak głupio uśmiechać i szczebiotać!
Po zajęciu miejsc przy stole, potoczyła się niezobowiązująca rozmowa. Choć tak właściwie bardziej wymiana suchych zdań między Hermioną a Gabrielem, ponieważ Draco całą uwagę skupił na bawiącym się Alexie, a Zoey mordowała wzrokiem ojca. Spojrzenie odwróciła w momencie, kiedy Gabriel zaczął z ciekawością przyglądać się zdjęciom na kominku.
– Byłaś uroczym dzieckiem, Z.
CO ON POWIEDZIAŁ?!
Tylko Draco mógł odzywać się do córki w ten sposób – wymyślił tę ksywkę w dniu, w którym poznał swój największy skarb po raz pierwszy!
Powstrzymując ryk wściekłości, Draco uciekł do kuchni. Musiał chwilę pomyśleć w spokoju. Miał całkowicie dość tego gnojka... Wiedział, że zachowywał się irracjonalnie, ale nie mógł siedzieć w ciszy, kiedy ktoś zabierał mu jedyną córeczkę. Poczuł ogromny smutek, więc bezwiednie opadł na krzesło. Podobnie jak córka wcześniej schował głowę w dłoniach oraz przymknął oczy, uciekając od marnej rzeczywistości.
– Tato?
Zoey weszła niepewnie do środka.
– Hm?
– Wszystko w porządku? – spytała, podchodząc bliżej ojca. Przygryzła wargę lekko zestresowana.
– Nic nie jest w porzadku, Z. On – Draco niemal wypluł to słowo – mi ciebie zabiera.
– Co? Tato, nikt mnie nigdzie nie zabiera. Przecież ciągle tutaj jestem.
– Może teraz – próbował wyjaśnić. – Ale co będzie za parę lat, kiedy postanowicie zamieszkać razem albo, nie daj Merlinie, się pobrać?
Zoey wreszcie zrozumiała zachowanie ojca. 
– Jakoś przy Dominicu nie miałeś takich problemów? – prychnęła.
– Bo wiedziałem, że takiego debila szybko się pozbędziesz.
– Czyli uważasz, że Gabi jest...
– Niczego takiego nie powiedziałem – przerwał córce, która mimowolnie uśmiechnęła się szeroko. – Po prostu widzę, że faktycznie się kochacie, czego świadomość mnie zabija.
– Och, tatusiu...
Z. poczuła wzbierające się pod powiekami łzy. Bez zastanowienia usiadła ojcu na kolanach i się przytuliła. Draco machinalnie objął córkę, wzdychając głośno. Zaczął zastanawiać się nad tymi lepszymi dniami, gdzie dziewczynka marzyła jedynie o spędzaniu czasu z rodzicami, namawiając ich do wypuszczenia pszczółki, zapylenia kwiatuszka I tym samym urodzenia braciszka lub siostrzyczki.
– Po prostu boli mnie, że tak szybko dorastasz.
– Nawet jeśli bardzo bym chciała, nie potrafię tego powstrzymać – uśmiechnęła się Zo. – Poza tym nigdzie się nie wyprowadzam, tylko przedstawiam wam mojego chłopaka.
Draco milczał dłuższą chwilę.
– Wrócisz do salonu i choć trochę spróbujesz go polubić?
– Wrócę, ale nie obiecuję, że kiedykolwiek polubię tego chłoptasia...
– A wspominałam, że przyjaciel Gabiego lata w Armatach i załatwił mu dwa bilety w loży vipowskiej na następny mecz? Dobrze wiesz, że ja nie przepadam za Quidditchem, dlatego mógłbyś pójść...
Draco udając niewzruszonego, stanął raptownie na nogi, niemalże zwalając córkę na podłogę.
– Nieładnie jest kazać czekać gościom, Z. Czy niczego cię z matką nie nauczyliśmy? – zapytał, skutkiem czego Zoey roześmiała się szczerze. Pocałowała ojca w policzek, lecz nim wyszli z kuchni, Draco zatrzymał ją na moment: – Kochasz go?
– Tak.
– Okej – westchnął. – Spróbuję go polubić.
– Dziękuję, tatusiu. I ciebie też kocham. Staraj się o tym nie zapominać.
– Jestem w stanie go zdzierżyć, o ile cię więcej nie dotknie. Myślisz, że da radę żyć w celibacie... Tak jakby do śmierci? Albo przynajmniej przez czas, w którym będziecie razem, bo według mnie powinniście jak najszybciej zerwać. To byłoby okrutne z twojej strony kazać chłopakowi żyć wieczność w celibacie...
– Wiesz – zastanowiła się na głos Zoey – z tym celibatem to już trochę za późno.
Draco niemal oczy wyszły z orbit.
– C-co?! Zabiję gnoja!
– Nie, tato, czekaj! Nie zrozumiałeś! – Chwyciła ojca za rękę. – Chodziło mi o to, że przecież widziałeś już jak się całowaliśmy I trzymaliśmy za ręce...
– Och.
– Poza tym, o ile wiem, to mama urodziła mnie jak była bardzo młoda, a ty nieszczególnie wiedziałeś o moim istnieniu – zaczęła wymądrzać się Zo, zakładając ręce na ramiona. – Dopiero ja cię uświadomiłam.
– Czemu zawsze to wspominasz? Wiesz, że byliśmy z mamą głupi. Tak kończą dzieciaki, które uprawiajął seks przed ślubem i nie słuchają rodziców – oznajmił pewnym i nieco ostrzegawczym tonem.
Zoey wywróciła oczami.
– Oczywiście, tato.
Weszli do salonu opanowani. Draco nawet pozwolił sobie na delikatne kiwnięcie głową do Hermiony, by wiedziała, że się uspokoił. Usiadł przy żonie, z ciekawością przysłuchując się rozmowie, jaką prowadził Gabriel z Alexem. Zoey od razu się do nich przyłączyła. I kiedy tak jego córeczka niemalże z czułością popatrzyła na Gabriela, który chwycił ją pewnie za dłoń, uśmiechając się przy tym z błyskiem w oczach, Draco już wiedział. Ta dwójka naprawdę się kochała. Nie mógł więc stanąć na drodze ich szczęściu.
Nagle poczuł dotyk na kolanie.
Zerknął na żonę, a dostrzegłszy jej radość, nie mógł jej nie odwzajemnić. Cóż, pozostało mu jedynie zaakceptowanie tego Gabriela. Choć nikt nie zabroni Draco uprzykrzać chłoptasiowi życia...
Na samą myśl Malfoy uśmiechnął się wrednie.

6 komentarzy:

  1. Nie było mnie tu megaaaaaaaaaaaaaaa długo :( i tego żałuję :( :(, ale nie miałam czasu.
    Skomentuję dokładniej później, bo teraz jestem zmęczona xdddddd nauka nie wybiera ;D
    Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze, że wróciłaś i chcesz czytać dalej moje to-ta. :) Powodzenia z nauką, dużo cierpliwości. :P

      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Hej! Dobrze pamiętam dni, gdy czytałam "Najważniejszy obowiązek..." i dlatego z wielką przyjemnością wzięłam się za sequel, który postanowiłam komentować! A co, w końcu trzeba docenić wkład autora w tę historię.
    Jestem nią wręcz oczarowana. Draco jest taki uroczy i aż się uśmiecham na samą myśl o tym jak bardzo boi się, że straci córkę. Te jego komentarze i cięte riposty takie w punkt <3
    Dobrze, że zrozumiał, iż jego córka jest zakochana, ale aż nie mogę się doczekać tego uprzykrzania życia!
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć. :) Bardzo dziękuję za komentarz, aż mi się miło zrobiło, że ktoś przeczytał. W każdym razie to uprzykrzanie życia to chyba będziesz musiała sobie sama wyobrazić, bo nie planuję pisać więcej (chociaż kto wie?). To miał być jednopartówkowy sequel. :)

      Również pozdrawiam!

      Usuń
  3. Ach, 'najważniejszy obowiązek' to jedno z moich uluionych opowiadań, więc kiedy zobaczyłam coś nowego z nim związane aż podskoczyłam na łóżku z radości.:)
    Uwielbiam te przekomarzania Draco - Zoey, naprawdę podziwiam, że potrafisz się wczuć w sytuacje i je pisać:)
    Weny i jak najwięcej dalszego tworzenia, bo idzie ci to świetnie.:)

    Kate

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło mi to czytać - dziękuję. :) A wena zawsze się przyda, szczególnie teraz, bo ostatnio coś cienko z moim pisaniem.
      Pozdrawiam!

      Usuń