Dzisiaj bez pogadanki - zapraszam na rozdział z nadzieją, że się spodoba! :)
15. Wybierzesz jego czy mnie?
Obudziłam się przez
suchość w buzi. Marzyłam o zimnej, mokrej
wodzie. Otworzyłam oczy, ziewnęłam, ale po przekręceniu się na bok, obrazy z
wczoraj raptownie powróciły. Patrząc na nadal śpiącego Petera, poczułam gorąco
na policzkach.
Co ja narobiłam?!
Zachowałam się jak
dziwka. Jeszcze nigdy nie przespałam się z ledwo poznanym mężczyzną. Nawet
jeżeli był przystojny.
Powolutku, próbując
nie hałasować, wyplątałam się z pościeli i wstałam z łóżka. Szybko założyłam
bieliznę, a potem wiedziona nieznanym przeczuciem zamiast się całkiem ubrać,
wyjęłam telefon z torebki. Widząc pięć nieodebranych połączeń i jakieś dziesięć
wiadomości od Stylesa, poczułam, jak grunt pod nogami zaczął się chwiać.
Musiało się coś stać!
Nie przejmując się
już śpiącym Peterem, natychmiast oddzwoniłam. Po dwóch sygnałach usłyszałam
zaspany i zarazem wściekły głos Stylesa:
– Gdzie ty, kurwa,
jesteś?!
– Hę? Co?
– Gdzie jesteś?
– Nieważne –
prychnęłam. – Lepiej mi powiedz, co się stało. Czemu aż tyle razy dzwoniłeś?
Coś z twoją mamą lub Gemmą?
Peter mruknął
niewyraźnie pod nosem, przekręcając się na plecy. Zaczęłam więc szybko zakładać
wczorajsze ciuchy.
– Nic się z nimi nie
stało. Czemu tak sapiesz?
– C-co? Poczekaj, ubiorę
bluzkę.
Odłożyłam komórkę na
stolik, dokończyłam się ubierać i gdy zakładałam buty, Peter usiadł na łóżku.
Zamrugał, nim zapytał z poranną chrypką:
– Chciałaś uciec bez
pożegnania?
– Jasne, że nie –
skłamałam. – Muszę wracać na... na uczelnie. Pamiętasz? Nadal studiuję.
Uśmiechnęłam się,
przykładając telefon do ucha.
– Poczekaj chwilę.
– Kto to, kurwa,
jest? – Styles brzmiał na wściekłego.
– O co ci w ogóle
chodzi? Poczekaj minutę – powtórzyłam, po czym zwróciłam się do Petera. –
Dzięki za... khm, wszystko. Było naprawdę miło.
– Widzimy się w
niedzielę?
– No, pewnie –
potaknęłam szybko. Chciałam stąd uciec! Kiedy wstał z łóżka i zaczął się
zbliżać, niepewnie zapytałam: – Co robisz?
– Żegnam się.
Machinalnie
odwzajemniłam pocałunek, który na szczęście nie trwał długo. Chociaż pewnie i
by trwał, gdyby Styles nie zaczął głośno prychać i nawoływać moje imię.
– Kto to? – spytał
Peter, marszcząc czoło.
– Kto? Ach, on. To
kolega ze... z roku. Dobra, uciekam. Na razie!
Zatrzaskując drzwi od
mieszkania Petera, niemal odetchnęłam z ulgi. Musiałam wrócić do akademika,
napić się kawy i spróbować zapomnieć o swoim głupim postępowaniu. Miałam nadzieję,
że nie pogmatwałam naszych relacji zawodowych, a wywiady przebiegną gładko bez
żadnych spięć. Dopiero gdy wyszłam z budynku, przypomniałam sobie o Stylesie
nadal tkwiącym po drugiej stronie słuchawki. I wszystko słyszącym.
– Halo? – zapytałam,
modląc się, by jednak go tam nie było.
– Jestem. Kto to był,
Butler?
– Co cię to w ogóle
interesuje? To moja sprawa, z kim się spotykam.
– To twój chłopak? –
prychnął. – Przecież dopiero co pomogłem ci zerwać z poprzednim.
Zirytowałam się.
– Że co proszę? Ty mi
pomogłeś? Nie ośmieszaj się! Lepiej mów, po co tyle razy do mnie wydzwaniałeś?
Styles zamilkł, co
dało mi do myślenia.
– Halo, żyjesz?
– Ta. Dobra, Butler,
gdzie jesteś? – spytał, ale tym razem w jego głosie usłyszałam rezygnację. –
Mama zaprosiła nas na lunch. Powiedziałem, że będziemy, bo nie chciałem, by
zaczęła coś podejrzewać. Na przykład to, że nie mam bladego pojęcia, gdzie od
wczoraj włóczy się moja dziewczyna.
– Zaraz wsiądę do
metra. Gdzie ten lunch i za ile?
– Za godzinę. A adres
wyślę ci smsem.
– Okej – westchnęłam,
poddawszy się. W końcu zgodziłam się na ten głupi układ.
– Ej, Butler.
– Hm? – Już miałam
się rozłączać.
– Ten koleś, z którym
się bzykałaś... Dobry był?
– Co? – zakrztusiłam
się, słysząc słowa Stylesa. – Nie twój zasrany biznes. Na razie.
Natychmiast
nacisnęłam czerwoną słuchawkę, bojąc się kolejnych pytań. Zresztą, o co mu
chodziło? Zjeżdżając po schodach do metra, przeczytałam wszystkie esemesy od
Stylesa. W większości pytał, gdzie jestem, co robię i z kim. Zapytał też, czy
wszystko okej i gdyby to nie był Styles, pomyślałabym, że się martwi. Co akurat
było słodkie. No, ale pewnie czegoś chciał, jak zawsze, więc się nie przejęłam.
Zauważyłam też, że
napisał jakiś nieznany numer.
Wiem, kim jesteś, JD albo raczej Julie.
O, kurwa.
Telefon prawie wypadł
mi z dłoni, a w gardle pojawiła się gula. Musiałam się szybko uspokoić i
pomyśleć, co zrobić. Może ktoś się po prostu nabijał? Może Jessie? Nie, ona
jest na to zbyt poważna. Nikt inny nie... A może to ten kamerzysta, stylista
albo Peter?
Cholera, cholera,
kurwa!
Zdecydowanie należało
przemyśleć całą sytuację.
W międzyczasie
niestety musiałam pojechać na ten cholerny lunch z moim nieprawdziwym
chłopakiem i jego rodziną.
///
Nie pamiętam, kiedy
ostatnio tak pysznie jadłem. Mama od zawsze próbowała wpoić w swoje dzieci
zdrowe i przede wszystkim regularne odżywanie. Niefart chciał, że ani Gem, ani
ja nie należeliśmy do takich ludzi. Woleliśmy przeleżeć dzień na kanapie z
pizzą i włączonym telewizorem, niż ślęczeć przy garach i gotować zielone papki.
Przyjazd mamy wiązał
się więc z codziennymi śniadaniami, obiadkami, kolacyjkami albo właśnie z
lunchami. Szczególnie po tym, jak zajrzała do lodówki w bractwie, w której poza
światłem znajdowało się sporo starego, fastfoodowego żarcia i mnóstwo alkoholu.
– A Julie przyjedzie?
– Tak, mamo –
westchnąłem, odrywając wzrok od smakowitego kurczaka. – Pytasz o to już setny
raz.
– Po prostu się
martwię. Nowy Jork nie należy do najbezpieczniejszych miast.
– Jest dwunasta w
południe.
– No, i? Mało tu
zabójstw, gwałtów czy kradzieży? Myślę, że złoczyńcy nie patrzą na porę.
– Po pierwsze –
wtrąciła Gem z pełną buzią – patrzą. Najlepiej zabija się po ciemku, kiedy nikt
nie widzi. Podobno. A po drugie, Julie chyba mieszka w Nowym Jorku od urodzenia
– Gem rzuciła mi pytające spojrzenie, więc potaknąłem – czyli na pewno zna to
miasto lepiej od ciebie i na sto procent wie, jak się obronić.
Nie chciałem
wyobrażać sobie Butler próbującej bronić się przed napastnikiem. Wywoływało to
lekki strach, co brzmiało absurdalnie. Zerknąłem na godzinę w telefonie.
Cholera, powinna już tu być.
– Przepraszam,
skarbie.
– Co? Za co? –
spytałem.
– Mogłam tego mówić.
Zdenerwowałeś się. Ale Gem ma rację, Julie nic się nie stało.
Zmarszczyłem czoło,
bez słowa wracając do jedzenia. Bardzo nie podobało mi się moje ostanie
zachowanie w stosunku do Butler. Zastanowiłem się, od czego właściwie się
zaczęło. Przed oczami rozbłysnął moment pocałunku w klubie, ale zaraz
przysłonił kolejnym: nagą Butler stojącą w oknie, a później płaczącą przy łóżku
ojca. Czy to już wtedy moje wrogie nastawienie uległo zmianie? Bo chyba to, że
byłem zazdrosny i się martwiłem, i miałem na nią cholerną ochotę, nie znaczyło,
że mi zależało?
Zanim zdążyłem
pogrążyć się w myślach, zauważyłem Butler niemal biegnącą w naszym kierunku.
Miała rozczochrane włosy, rumieńce na twarzy i wczorajsze ubranie z klubu.
Zacisnąłem wargi, nawet nie próbując wyobrażać jej sobie z jakimś facetem.
– Dzień dobry! –
wysapała zziajana. – Przepraszam za spóźnienie, ale ktoś rzucił się na tory i
musiałam przejść cztery przecznice z buta.
Mama przytknęła dłoń
do ust i wydała krótki okrzyk.
– O Boże, nic się mu
nie stało?
– Eee, mamo? Chyba
ten ktoś próbował się zabić? I chyba skutecznie? – Gem uniosła brwi.
– Skoro już chciał
się zabić, mógł pomyśleć o innych ludziach. Przez niego pewnie są cholerne
korki i połowa miasta stoi.
– Harry!
– No co? Mówię
prawdę.
Butler dopiero teraz
rzuciła mi spojrzenie, bo wcześniej omijała mnie wzrokiem. Uśmiechnęła się
kącikiem ust, ale byłem niewzruszony. Dlaczego? Bo byłem cholernie wkurwiony!
– Pokłóciliście się?
– spytała mama, prawidłowo interpretując nasze zachowanie.
– Nie.
– Tak – powiedziałem
równocześnie z Butler.
Dziewczyna
westchnęła, po czym usiadła obok.
– Nie rozumiem, czemu
jesteś zły, Harry.
– Bo się w ogóle nie
odzywałaś! Od zmysłów odchodziłem, zastanawiając się, czy wszystko w porządku i
czy nic ci nie jest! Nawet nie raczyłaś odebrać cholernego telefonu!
Pod wpływem moich
zarzutów Butler ewidentnie się skuliła.
– Ja... przepraszam.
Nie wiedziałem, że będziesz się aż tak martwił. A nie odbierałam, bo
wyciszyłam...
– Tylko winny się
tłumaczy – przerwałem.
Zasznurowała usta, a
wzrok skierowała na blat stołu.
– Dajcie spokój,
dzieci. Przecież nie będziecie kłócić się o takie głupoty. Harry, każdemu może
się to zdarzyć. Nie powinieneś być zły, chociaż rozumiem, że się martwiłeś. Wy
naprawdę spotykacie się dopiero pół miesiąca? Nie potrafię jakoś w to uwierzyć.
Zachowujecie się, jak para z długoletnim doświadczeniem.
Okeeej, tu mnie mama
zaskoczyła. Butler też, bo wymieniliśmy spojrzenia. No, ale to dobrze, bo plan
wypalił.
– Julie, na co masz
ochotę?
– Może jakąś sałatkę?
Co pani je?
– Anne, miałaś mi
mówić o imieniu. Sałatkę z łososiem.
– O, w takim razie
też ją zamówię. I sok grejpfrutowy. Dziękuję.
– Czemu wy nie
możecie jeść tak zdrowo? – westchnęła i sceptycznie popatrzyła na kurczaka z piętrzącą
się górą frytek, które ja i Gemma tak uwielbialiśmy.
Po przywołaniu
kelnera oraz złożeniu zamówienia, rozmowa znów się potoczyła. Dziewczyny
ględziły o jakichś głupotach, przez co czasami czułem się niepotrzebny. Trochę
irytowałem się, że Gem, mama i Butler aż tak dobrze się dogadywały, bo przecież
ten związek był udawany. No, ale musiałem to przeboleć.
Jeszcze raz zerknąłem
na Butler, wzrokiem dokładnie omiatając całą jej sylwetkę. Na szczęście ten
frajer nie zostawił na niej żadnych śladów.
– Żałuj, że nie
poszłaś wczoraj z nami – wypaliła nagle Gem, czym przykuła moją ciekawość. –
Byliśmy na imprezie z JD! Mówię ci, było zajebiście!
– Właściwie to byłam
w klubie.
– Byłaś i nawet do
nas nie podeszłaś? – prychnęła.
– Przepraszam, ale
pracowałam. Pomagałam JD ze sprzętem.
– Twoi rodzice muszą
być dumni, że godzisz studia z pracą. Gdyby Harry był taki zaradny – mama
pokręciła głową z uśmiechem. – A właśnie, czym zajmują się twoi rodzice? Może
się spotkamy, skoro już jestem w Nowym Jorku?
Radość na twarzy
Butler nagle wyparowała. Zastąpił je smutek i żal, dlatego bezwiednie
przysunąłem się bliżej.
– Mama nie żyje –
odchrząknęła.
– Och, przepraszam!
Nie wiedziałam!
– Nic nie szkodzi. –
Widziałem, jak uśmiechnęła się wymuszenie. – Umarła, jak byłam mała.
– W takim razie
bardzo chętnie poznam twojego tatę.
– Eeee...
– Tata Julie wyjechał
w podróż do Meksyku – wtrąciłem. Butler spojrzała na mnie z podziękowaniem i
pytaniem jednocześnie. Splotłem więc nasze palce razem, chcąc dodać jej otuchy.
– Wróci dopiero za miesiąc, może dwa. Jest naprawdę zapalonym podróżnikiem.
– Poznałeś go?
– Nie osobiście –
wyplątałem się, a potem zmieniłem temat: – Mamo, zamówisz mi jeszcze dodatkową
porcję? Jestem naprawdę głodny.
– Oczywiście, ale tym
razem weź jakieś warzywo.
– Warzywa są dla
królików. To mi zamów, a ja pójdę zapalić. Julie, idziesz?
– Nie mów, że ty też
palisz? – Mama zwróciła się do Butler, która od razu pokręciła głową.
– Nie umiem palić.
Poza tym to niezdrowe i w ogóle niesmaczne, ale Harry obiecał mi, że rzuci.
Prawda?
– Mhm.
Co, kurwa?
– To czemu idziesz
zapalić?
– Bo rzuca się
stopniowo – mruknąłem pod nosem zły.
– Tak, może zapalić
jednego papierosa dziennie. Chodź, kochanie, przypilnuję cię.
Wstała i pociągnęła
mnie za sobą. Wyszliśmy na zewnątrz, stając przed popielniczką. Odpaliłem
fajkę.
– Dlaczego to
powiedziałeś? – spytała, a potem wytłumaczyła: – O moim tacie.
– Bo widziałem twoją
minę. Byłaś zagubiona.
– J-ja... dziękuję.
Uśmiechnęła się
szczerze, na widok czego westchnąłem. Nie wiedziałem, co mnie podkusiło, ale
postanowiłem wyznać Butler prawdę.
– Wiem o twoim tacie.
W sensie że jest w śpiączce.
– Co? Skąd? –
pisnęła.
– Tylko się nie
wkurzaj, ale... Jak dowiedziałem się, że przyjaźnisz się z JD, postanowiłem cię
śledzić. I akurat poszłaś do szpitala.
Butler zmrużyła oczy
wściekła.
– Śledziłeś mnie?!
Kto ci dał takie prawo?! Nie jesteś pieprzonym detektywem!
– Nie drzyj się,
ludzie patrzą – prychnąłem. – Na swoje wytłumaczenie mam to, że śledziłem cię
tylko dwa razy. Najpierw pół dnia siedziałaś na zajęciach, a następnie poszłaś
do taty. No, i wtedy też widziałem cię nagą, ale to już wiesz.
Nagle poczułem ból w
policzku.
– Jesteś cholerną
świnią, Styles! – warknęła, po czym odwróciła się na pięcie i zaczęła iść w dół
ulicy. Nie mogłem przecież pozwolić jej odejść, gdy obok za ścianą czekały na
nas mama z Gemmą. Szybko ją dogoniłem, chwyciłem za ramię i przyciągnąłem.
Staliśmy teraz twarzą w twarz, niemal stykając się klatkami piersiowymi. Butler
uniosła głowę, patrząc na mnie z rządzą mordu.
O co była tak
wkurwiona? Nic złego się przecież nie stało.
– Puszczaj –
wysyczała przez zaciśnięte zęby.
– Nie. Musimy wrócić.
– Nigdzie z tobą nie
idę.
– A nasza umowa?
– Zrywam ją. –
Próbowała się wyszarpnąć, ale nie dałem jej możliwości.
– Wtedy nie zarobisz
kasy. Pamiętasz? Twój tata jej potrzebuje.
Butler raptownie
przestała się wyrywać, choć wyraz jej twarzy się nie zmienił. W oczach
dostrzegłem jednak smutek i... Czy to był zawód? Zawiodłem ją?
Pięć minut później
znów siedzieliśmy przy stoliku. Butler milczała, mama rozmawiała przez telefon
z kimś z pracy, a Gemma poszła do łazienki. Dopiero gdy wróciła, zaczęły się
krępujące pytania.
– Co ty masz na
twarzy, Harry? Czy ty... Uderzyłaś go?
Butler zmieszała się
trochę, ale odpowiedziała:
– Tak. Dostał za
bycie dupkiem.
– Co zrobiłeś? –
parsknęła Gem.
– No, Harry, przyznaj
się siostrze, co takiego wywinąłeś. – Milczałem, więc Butler oczywiście dodała
kolejne trzy grosze: – Zdradził mnie.
– Co?!
Akurat teraz, mamo,
musiałaś się rozłączyć?
– Co zrobiłeś? –
powtórzyła Gemma, też nie wyglądając na zadowoloną.
– No, opowiedz,
kochanie – zaznaczyła wrednie – też chętnie posłucham.
– Po pierwsze, wcale
cię nie zdradziłem. W każdym razie nie z mojej winy. To ona mnie pocałowała –
zacząłem wymyślać na miejscu. – A po drugie... Nie mam w sumie drugiego
wyjaśnienia. To ona mnie pocałowała. Kropka.
– Musiałeś dać jej
powód, by to zrobiła.
– Jaki powód? Po
prostu spotkałem się ze starą przyjaciółką i rozmawialiśmy – kłamanie szło mi
jak z nut. – Nie zdążyłem wspomnieć, że się z tobą spotykam. Pocałowała mnie,
odepchnąłem ją, wszystko wyjaśniłem. Ot, cała historia. A ty jak zwykle robisz
z igły widły.
Butler była wściekła,
że tak ładnie wybrnąłem. Patrząc na jej czerwone policzki i zasznurowane usta,
nie potrafiłem się powstrzymać. Nachyliłem się bliżej i objąłem ją w pasie.
– Przecież wiesz, że
nie mógłbym cię zdradzić – mówiłem na tyle głośno, by rodzinka słyszała. –
Zależy mi wyłącznie na tobie. Wiesz o tym, prawda?
Dziewczyna niechętnie
potaknęła.
– Dlatego zapraszam
cię na randkę – zaproponowałem, a kiedy Butler się zakrztusiła, nie mogłem
powstrzymać uśmiechu.
– Co?
– Chodźmy na randkę.
Naprawdę zależy mi tylko na tobie – powiedziałem już na głos. Kątem oka
widziałem, jak na twarzy mamy znów pojawiło się szczęście. Plus sto punktów do
strategii, Harry!
– Chyba nie mówisz
poważnie?
– Całkowicie
poważnie. – Przypomniałem sobie nagle rozmowę z rana, kiedy była u tego faceta.
– Proponuję niedzielę wieczór.
I teraz, wybierzesz
mnie czy jego?
Butler zagryzła wargę
oraz zmarszczyła czoło.
– Ja... Okej, ale
pamiętaj, że zaczynam pracę o dwudziestej drugiej.
– Oczywiście,
kochanie.
Wybrała mnie.
W przypływie
ogarniającej radości nachyliłem się nad dziewczyną i musnąłem jej usta.
Odsunąłem się jednak po przypomnieniu sobie o patrzących mamie i Gem. Swoją
drogą, czy to znaczyło, że pocałowałem ją ot tak, dla siebie? Właściwie
gdybyśmy byli z Butler sami, na pewno nie skończyłoby się tylko na pocałunku. Natychmiast odrzuciłem tą myśl gdzieś w szary
kąt umysłu.
Nie mogłem chcieć
całować Butler!
Dziewczyna przysunęła
się bliżej i wyszeptała mi do ucha:
– Czemu to zrobiłeś?
Przecież wiedziałeś, że nie mogę odmówić.
– Upiekę dwie
pieczenie na jednym ogniu.
– Co?
– Mama i Gem myślą,
że między nami już okej, a ja odbębnię karę z zakładu. No wiesz, sama kazałaś
mi pójść na randkę – idealnie się wyłgałem.
– Ale nie ze mną! –
syknęła, ale uśmiechała się, by nie wzbudzić podejrzeń.
– Już za późno,
kochanie, zgodziłaś się. Szykuj się na niedzielę. Skoczę po ciebie o siódmej. A
teraz daj mi się objąć i wyglądaj na cholernie szczęśliwą i zakochaną.
Jak powiedziałem, tak
zrobiliśmy.
– Wiecie co? Jesteście
najbardziej nienormalną parą, jaką kiedykolwiek widziałam – wyznała nagle Gem.
– Skoro przy ludziach zachowujecie się jak szaleńcy, nawet nie chcę myśleć, jak
wygląda wasz seks.
– Gemma!
Mama zganiła siostrę,
Butler się zaczerwieniła, a ja starałem się naprawdę nie myśleć o seksie z nią.
Poczułem podniecenie. A gdy Butler jeszcze mocniej się przytuliła i oparła rękę
o moje kolano, stwardniałem.
To będzie ciężki
lunch.
Nie mogę uwierzyć kolejny rozdział. Jak ja nie mogłam się doczekać ale zdecydowanie było warto. Jestem naprawdę ciekawa dalszego rozwoju zdarzeń, bo coś czuje, że jeszcze niejedna rzecz nas zaskoczy.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny :-)
Dorka
Obyś miała rację i coś faktycznie Was zaskoczy. :) Następny rozdział już dzisiaj, więc zapraszam!
UsuńPozdrawiam!
Siemasz!
OdpowiedzUsuńCo słychać ? Łapiesz ostatnie chwile lata ? :D Jasne że rozdział się podobał, jakżeby inaczej :P.
No nieźle, przyznam że denerwowanie Harry'ego wychodzi Julie tak dobrze jak nikomu innemu. I po co ona sobie tak komplikuje życie ? No proszę, zazdrosny Harry jest przezabawny :D. Czekam tylko na moment, kiedy jego mama i siostra zorientują się, że w tym związku coś jest nie tak :P. Ciekawe od kogo ten sms, może to Scott, hmmm ?
Trzymaj się ;)
Monika
Czołem! :)
UsuńJakoś w tym roku nie odczułam aż tak ciepła lata, czego trochę żałuję. :( Za to już skutecznie odczuwam jesień, bo plucha, wiatrzyska i wszechobecnego zimna nie da się nie zauważyć. :P Oby tylko dotrwać do zimy!
A Ty jak tam? Oficjlnie studentka? :)
Czymże byłoby życie bez komplikacji? Nudną egzystencją, chyba, a Julie nie lubi się nudzić. :P
Buziaki!
Właśnie mamy świetną jesień w tym roku :) U mnie przynajmniej jest niemożliwie ciepło.
UsuńRzeczywiście życie bez komplikacji byłoby nudne,dlatego jeśli studentka, to w przyszłym roku. Nie żebym ja się lubiła nudzić :D.
Monika
Hejka!
OdpowiedzUsuńSupcio rozdział. Trochę późno zobaczyłam że jest nowy, ale już nadrobiłam. Trochę jestem rozczarowana tym, że Julia się przespała z tym Peterem, ale mam nadzieję, że to nie wpłynie zbytnio na relacje jej i Harrego.
Pozdrowienia :)
Hej! :)
UsuńNieważne, że późno, ważne, że w ogóle wracasz i czytasz, mimo tak rzadkiego dodawania rozdziałów. :) Tak, Julie zjechała trochę sprawę, ale czasami trzeba pobłądzić, prawda? A co do jej relacji z Harrym, to nie pisnę słówka. ;P
Pozdrawiam!