A/N: Ta krótka miniaturka została napisana na potrzebny Wiecznego Pióra 03/2011 urządzanego na forum Mirriel.
Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, za siedmioma lasami, w
ogromnym, starym zamku, w pięknej komnacie, mieszkała sobie…
- Tatusiu, czy
możesz przestać opowiadać mi ciągle tą samą bajkę? Znam ją już na pamięć!
Sześcioletnia dziewczynka
wygięła ustka w podkówkę, mrużąc śmiesznie oczy i zakładając ramiona na piersi.
Mężczyzna tylko uśmiechnął się szeroko. Właśnie w takich momentach jego
pociecha tak bardzo przypominała mu żonę. I teściową. Tak, wszystkie łapały
identyczne miny.
- Lily,
kochanie – zaczął Harry, wygodniej opierając się na krześle, na którym siedział
od jakiś dziesięciu minut. – Dobrze wiesz, że nie potrafię opowiadać bajek i
naprawdę kompletnie nie mam pojęcia, dlaczego ciągle mnie o to prosisz –
westchnął głośno.
- Bo jesteś moim
tatą. – Pan Potter popatrzył na córkę sceptycznie. – I dlatego, że ciągle
czekam, aż przypomnisz mi tą opowieść z takim ogromnym wężem, no – jęknęła,
dodając. Harry uniósł tylko brwi ku górze, po czym parsknął cicho.
- Nie mogłaś
tak od razu powiedzieć? – spytał, ale widząc, jak jego córka wzrusza ramionami,
pokręcił tylko głową. – A więc…
Mężczyzna nie
zdążył nawet dokończyć zdania, kiedy dziewczynka szybko wyskoczyła z fałd
pościeli i wybiegła na korytarz. „Poczekaj, tatusiu” – zdążyła jeszcze
krzyknąć. Pan Potter przez chwilę nie wiedział, co się wokół niego dzieje, ale
w końcu westchnął zrezygnowany. Jego najmłodsza pociecha była w istocie
szalona. Mimo tego bardzo ją kochał. W końcu Potterowie od zawsze byli pokręceni
w jakiś swój innowacyjny sposób, więc już się do tego przyzwyczaił.
Nie minęły
dwie minuty, kiedy do pokoju wpadła Lily z szerokim uśmiechem. Oczywiście, nie
byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie trzymała swoich obydwu braci mocno za ręce
i ich za sobą nie ciągnęła. Zarówno James, jak i Albus mieli co najwyżej głupie
miny.
- Tatuś opowie
nam bajkę z tym wężem! – pisnęła głośno i widząc, jak rodzeństwo, tym razem już
z ochotą i zaciekawieniem, rozkłada się na jej łóżku, sama usiadła na kolanach
ojca. Harry z błyskiem w oczach zmierzwił jej rudą czuprynę, po czym mocno
przytulił do siebie.
- Był sobie
raz pewien dwunastoletni chłopiec, który…
- Tato, przestań
– przerwał mu James, uśmiechając się szeroko. – Przecież wiemy, że to byłeś ty.
Harry tylko
się zaśmiał.
- Dobrze, więc
byłem sobie ja…
Tym razem to on nie dokończył. Coś mu nie
pasowało. Przez chwilę milczał, bezwiednie przejeżdżając dłonią po swoich, już
i tak roztrzepanych, czarnych włosach. Układając sobie wszystko w głowie,
ponownie zaczął:
- Był sobie
pewien chłopiec o wdzięcznym imieniu Gryfon. Miał on dwójkę najlepszych
przyjaciół, których bardzo kochał: Mądrą i Rudego. Wszyscy troje mieszkali w
ogromnym zamku, w którym codziennie przeżywali jakieś nowe i dziwne przygody. Jednak
pewnego dnia słońce przysłoniły ciemne chmury…
- Tatusiu, ale
czy aby słońce codziennie nie chowa się za chmurami? – spytała Lily, patrząc z
ciekawością i niezrozumieniem na pana Pottera, który w odpowiedzi pocałował ją
w czoło. Dziewczynce zadrgały kąciki ust.
- Lilka, to
taka przenośnia – oznajmił James dumny ze swojego odkrycia. – Prawda, tato?
- Właściwie to
wtedy naprawdę na niebie były ciemne chmury – Harry zamyślił się. Najstarsze z
jego dzieci zaś zarumieniło się lekko, wywołując tym śmiech u pozostałej dwójki.
– W każdym razie tamtego dnia doszło do wypadku, o który posądzono właśnie niewinnego
Gryfona. Wszyscy ludzie znajdujący się wokół chłopca ciągle tylko o nim
rozmawiali, wymyślając coraz to nowsze historie. Znajomi zaczęli się od niego
odwracać, po prostu się go bali, a biedny Gryfon nie wiedział, co robić. Na
szczęście Mądra i Rudy nadal wiernie trwali przy jego boku.
- Czyli ciocia
Hermiona i wujek Ron? – spytał Albus, który dotąd milczał. Harry pokiwał głową,
wzdychając. Lily natychmiast mocniej wtuliła się w ramiona swojego taty,
któremu w zielonych oczach zapaliła się iskierka.
- Nagle doszło
do kolejnego ataku, przez co pan Utalentowany – w tym miejscu pan Potter
parsknął cicho – zaczął prowadzić specjalne zajęcia, mające na celu nieść pomoc
wszystkim, aby mogli się jakoś bronić przed nadchodzącym Złem. Oczywiście
osobami, które czynnie uczestniczyły w pokazie, byli Gryfon i Fretka. Przez
chwilę walczyli ze sobą zaciekle, aż Fretka użył podstępu. Wyczarował ogromne i
bardzo groźne Zwierzę, które zaczęło się zbliżać do jednego uczniów. Na
szczęście Gryfon uratował chłopca, ale przez ten uczynek wszyscy zaczęli uważać
go za Zło.
- Ciebie? –
spytał James, raptownie przerywając. Miał zamiar dodać coś jeszcze, lecz
przerwało mu srogie spojrzenie, które zostało posłane przez Lily. Chłopak
szybko zamilkł.
- Potem było
coraz gorzej. Wszyscy byli przerażeni, widząc Gryfona, dlatego zazwyczaj wtedy
szybko milkli i uciekali. Było mu bardzo smutno, że nikt nie chciał się już z
nim bawić. W końcu chłopiec był niewinny. Aż doszło do kolejnego ataku. Gryfon
został odesłany do pana Siwego, który na szczęście bardzo go lubił i nie
wierzył plotkom, dlatego chłopiec nie został ukarał.
Lily ziewnęła
głośno. Harry wyrwany ze swoich wspomnień, spojrzał w stronę córki. Jednym zwinnym ruchem wstał
na nogi i położył dziewczynkę do łóżka, mocno oplatając jej ciało kołdrą.
- Chyba na
dzisiaj już koniec… - zaczął, ale przerwały mu głośne, niezadowolone jęki. –
Dokończę jutro, spokojnie – uśmiechnął się zadowolony, że jego historia po raz
pierwszy wzbudziła aż takie emocje w jego dzieciach.
- Nie, skończ
teraz, proszę! – powiedziała cicho Lily, patrząc na Harry’ego z prośbą w
oczach. I pan Potter doskonale już wiedział, że zostanie. Nie miał pojęcia, czy
jego córka wiedziała, jak działa na niego to jej spojrzenie. Bezradnie i z
westchnieniem usiadł na swoim miejscu. Kątem oka dostrzegł jak Albus i James
uśmiechają się do siebie.
- Gryfon
rozmawiał właśnie z Rudym, kiedy podeszła do nich pani Ostra. Kazała im iść za
nią, oznajmiając, że może to być dla nich straszne przeżycie. I nie myliła się.
Okazało się, że Zło zaatakowało Mądrą. Obydwaj chłopcy naprawdę bardzo to
przeżyli…
- Ktoś
zaatakował ciocię? – spytał zaskoczony Albus, ale nie powiedział nic dalej,
najwyraźniej czekając na dalszą opowieść.
- Dokładnie – odrzekł
Harry. Przez chwilę milczał, rozglądając się wokół i najprawdopodobniej
szukając natchnienia. Spojrzał na zegar widzący naprzeciwko na ścianie. Niedobrze, dochodzi dziewiąta. Ginny będzie
wściekła, jak się dowie, że dzieciaki jeszcze nie śpią, pomyślał.
Odchrząknął. – Potem było już tylko gorzej. Oskarżono Wielkiego, przyjaciela
Gryfona i Rudego, o te wszystkie ataki i wysłano go do Strasznego Miejsca. Na
dodatek chłopcy musieli zmierzyć się z Potworami, które o mało ich nie zabiły,
gdyby nie dzielne Auto.
Zło jednakże
nie spało. Doszło w końcu do ostatecznego ataku. Porwano Piękną i umieszczono
ją w nieznanym Pomieszczeniu, przez co Ważni chcieli zamknąć zamek, odsyłając
wszystkich do domów. Szczęśliwie się złożyło, że Gryfon i Rudy to słyszeli.
Szybko pobiegli do pana Utalentowanego, chcąc prosić go o pomoc, ale okazało
się, że pan Utalentowany był po prostu panem Kłamcą. Mimo to poszedł z nimi. Z
trudem odnaleźli wejście do Pomieszczenia, ale kiedy już się tam znaleźli,
stało się coś strasznego. Pan Kłamca utracił pamięć i wraz z Rudym został
oddzielony od Gryfona. Chłopiec pomimo tego nie poddał się. Poszedł walczyć.
Chciał odzyskać Piękną.
- I co? Znalazłeś
ją? – spytał zainteresowany James, z wyczekiwaniem wpatrując się w ojca. –
Tato, uratowałeś Piękną i zgładziłeś Zło? – pytał ciągle. Harry uśmiechnął się
tylko w odpowiedzi, na co najstarszy z synów aż pisnął z uciechy.
- James,
cicho! – zbeształ brata Albus, który popatrzył na śpiącą siostrę. – Opowiadaj
dalej, tato. I nie martw się, Lily jutro się wszystkiego od nas dowie –
zapewnił chłopiec z pewnością w głosie.
Harry tylko
westchnął.
Zegar
wskazywał wpół do dziesiątej. Bezsprzecznie Ginny go zabije.
- Kiedy Gryfon
wszedł do Pomieszczenia, ujrzał Piękną. Od razu do niej podbiegł, ale
przerażony zobaczył, że dziewczynka jest zimna jak lód. Już miał zamiar ją stamtąd
wynieść, gdy zauważył wyłaniające się z ciemności Zło, które wcześniej jakimś
cudem zabrało mu różdżkę, a chwilę później przywołało swojego Pupilka. Gryfon
patrzył wprost na ogromnego węża, który po chwili zaczął go gonić. Nagle do
Pomieszczenia wleciał Płomień, który pomógł chłopcu zgładzić Pupilka i Zło, a
potem wyleczyć Gryfona, gdyż wcześniej został on trafiony pewną klątwą.
Gryfon wyniósł
na rękach z Pomieszczenia już przebudzoną Piękną, tam spotkali Rudego i pana
Kłamcę. Wszyscy mieli na twarzach szerokie uśmiechy, które jeszcze bardziej
pogłębiły się, kiedy Mądra i inni uczniowie zostali już całkowicie wyleczeni, a
Wielki wrócił ze Strasznego Miejsca.
I wszystko
dalej potoczyło się wspaniale – zakończył, uśmiechając się w stronę swoich
pociech.
- Zapomniałeś
dodać, Harry, że kiedy Piękna się obudziła i zobaczyła swojego odważnego
bohatera od razu się w nim zakochała. A potem żyli długo i szczęśliwie. – Pan
Potter, słysząc głos swojej żony, natychmiast odwrócił się w tamtym kierunku.
Ginny z radością wymalowaną na twarzy i z błyskiem w oczach przypatrywała się
swojemu mężowi, opierając się o framugę drzwi z założonymi rękami na piersiach.
- Mamo! –
wykrzyknął cicho James, który lekko się przestraszył.
- Ginny! –
wtórował synowi Harry, po czym z błogością zaczął przypatrywać się białej
koronce, która wystawała lekko spod jej szlafroka. Kobieta, jakby wiedząc, co
chodzi po głowie jej ukochanego, uśmiechnęła się zalotnie w jego stronę. –
Długo tutaj stoisz? – spytał zaciekawiony, podnosząc się z krzesła.
-
Wystarczająco – odpowiedziała tylko, ale po chwili dodała: - Dzieci, idźcie już
spać, jest bardzo późno – oznajmiła tonem, który nie znosił sprzeciwu. Co jak
co, ale w tym domu cieszyła się sporym autorytetem.
- Już? – Albus
i James jęknęli równocześnie, ale widząc surowe spojrzenie matki, z
westchnieniem zeskoczyli z łóżek i żegnając się z rodzicami, wybiegli z pokoju,
popychając się lekko. – Dobranoc! – Do uszu państwa Potter dobiegły jeszcze ich
krzyki.
Harry zaś podszedł
do Lily i całując ją w głowę, szepnął:
- Śpij dobrze,
księżniczko.
Ginny
westchnęła, sprawiając, że pan Potter rzucił jej zaciekawione spojrzenie. Po
chwili złapał kobietę za dłoń i lekko musnął jej usta swoimi. Rudowłosa
uśmiechnęła się delikatnie.
- Jakoś nie
pamiętam, żebyś wyniósł mnie wtedy na rękach, dzielny Gryfonie – zaśmiała pod
nosem. Harry wyszczerzył się szeroko i łapiąc ją w pasie, zwinnym ruchem
podrzucił ją lekko do góry, przez co ta wpadła wprost w jego ramiona. Zaskoczona
cicho pisnęła, ale po chwili chichotała jak szalona.
- Byłaś wtedy
zajęta wpatrywaniem się w moją piękną osobę – odpowiedział skromnie pan Potter,
kierując się w stronę wyjścia.
- Myślałam, że
to ja jestem Piękna?
- Bo jesteś.
Drzwi do
pokoju Lily zostały szczelnie zamknięte.
Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, za siedmioma lasami, w
ogromnym, starym zamku, w pięknej komnacie, mieszkała sobie mała rudowłosa
dziewczynka, która właśnie spała z szerokim uśmiechem na ustach.
ogólnie nie przepadam za parą Ginny x Harry, ale to małe cudo mnie urzekło!
OdpowiedzUsuńA
#MagiczneSmakołyki #CzekoladoweŻaby
OdpowiedzUsuńUśmiech nie schodził mi z twarzy gdy to czytałam. Zaczynając od tego, jaka Lilka jest urocza, przechodząc przez to, jak Harry nazywa siebie Gryfonem, Rona - Rudym, a Hermionę - Mądrą! Wszystkie te pseudonimy są urocze i nadają temu bardziej bajkowy klimat. Jeszcze bardziej urocze jest to, że Harry nadał Ginny przydomek Piękna. Uwielbiam czytać takie rodzinne, urocze i ciepłe rzeczy. Aż sama chcę mieć zawsze dzieci po czymś takim :D Żałuję tylko, że to już koniec, bo z chęcią przeczytałabym coś więcej o takim zwykłym, rodzinnym życiu Potterów. Naprwdę jestem zakochana w tej sielankowej miniaturce!
Pozdrawiam!
Przeogromnie się cieszę, że Ci się spodobało. ;) Gdybym pewnie zrobiła z miniaturki dłuższe opowiadanie, to można by było się przesłodzić. Co za dużo, to nie zdrowo. :PP
UsuńDzięki za komentarz!
Pozdrawiam!