27 marca 2016

Dziewczynka z ulicy (P)

PROLOG

Opowiem Wam historię o życiu:
Wszystko zaczęło się jakiś miesiąc po moich piątych urodzinach. Jechałam wtedy z rodzicami do babci. Miałam ją zobaczyć po raz pierwszy, więc bardzo się cieszyłam i nie mogłam już się doczekać. Pamiętam, że strasznie się wierciłam, co rusz denerwując rodziców natrętnymi pytaniami. Wreszcie tata nie wytrzymał, odwrócił się, chciał mnie uspokoić. Następne, co zapamiętałam, to krzyk mamy, światło, ból i raptowna ciemność.
Do babci nigdy nie dojechaliśmy, nie poznałam jej nawet na pogrzebie rodziców. Nie poszłam na niego. Dlaczego? Ocknęłam się ze śpiączki rok później, kiedy każdy już o mnie zapomniał. Ba! Sama miałam ogromną dziurę w pamięci i poza wypadkiem i przerażonymi wyrazami twarzy mamy i taty niczego nie pamiętałam.
W wieku siedmiu lat po raz pierwszy trafiłam do przytułku, a o babci już nigdy więcej nie usłyszałam. Wmówiłam sobie, że też umarła. Przynajmniej nie czułam się porzucona.
W domu dziecka było beznadziejnie. Prawie z nikim nie rozmawiałam, opiekunki miały nas w dupie. Właściwie każdy mógł robić, co tylko chciał, o ile na głowę dyrektora placówki nie sprowadzał policji. Raz uciekłam, ale straż miejska mnie znalazła. Nie miałam się gdzie podziać, więc musiałam się przyznać, skąd mnie wywiało. Był to mój najgorszy błąd w życiu, ponieważ zaraz po odjechaniu panów policjantów zostałam zamknięta w izolatce. Nigdy nie dane mi będzie zapomnieć tego okropnego bólu. Naprawdę nieźle oberwałam, do dziś mam bliznę na plecach. Dyrektor powiedział, że mogło być gorzej, bo mogłam nie móc chodzić. Wtedy tego nie rozumiałam, w końcu miałam ledwo dwanaście lat. Kiedy poznałam prawdę, niemal zwymiotowałam. Nie sądziłam, że ktoś, kto zawodowo opiekuje się biednymi, porzuconymi dziećmi, byłby zdolny do czegoś tak wstrętnego jak gwałt.
 Przed szesnastymi urodzinami po raz pierwszy zostałam zaproszona do gabinetu dyrektora na dywanik. Wtedy dowiedziałam się, jak czują się molestowane dzieci. Nie minęły dwie godziny od powrotu do pokoju, a ja spakowałam rzeczy i znów uciekłam. Tym razem, na szczęście, nie zostałam złapana.
Wybranie Sydney na końcówkę wędrówki było moją najlepszą decyzją.
Choć z początku wcale tak nie uważałam.

6 komentarzy:

  1. Podoba mi się twój styl pisania. Mam wrażenie, jakbyś robiła to bez najmniejszego problemu :). Jeszcze się tak spytam, kiedy bd cd fortuny? Bo nie moge sie doczekać. Tak więc, czekam na następną notke <3 :)
    Roth Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fortuna powinna być niebawem. Myślę, że w przeciągu miesiąca uda mi się ją napisać i dodać! Dziękuję! :)

      Usuń
  2. Sydney? Podobno piękne miasto :) - i jest tam przepiękny most zakochanych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Syndey jest piękne. Gdyby nie było w Australii (gdzie jest masa węży, pająków i innych obrzydliwości) mogłabym tam zamieszkać. :P

      Usuń