Rozdział XIII
Ashton groźnie zmrużył oczy, aby po chwili znaleźć się tuż obok.
- Co ty tu robisz? Mówiłem ci, że masz się trzymać z daleka – warknął, a ja jedynie westchnęłam. Coraz mniej się go bałam, za to coraz bardziej mnie denerwował. Musiałam wreszcie nauczyć się od Maxa, jak sobie radzić z tym dupkiem. Zanim jednak zdążyłam odpowiedzieć, Melody się wtrąciła.
- To wy się znacie? – Patrzyła to na mnie, to na Ashtona z zaskoczeniem. Potem zwróciła się tylko do mnie: - To on cię nasłał! Myślałam, że wreszcie ktoś normalny pojawił się w tej szkole…
- Co? O czym ty mówisz?
- Nie udawaj głupiej, Delilah – westchnęła wyraźnie zła, po czym zwróciła się do Ashtona: - Twoja głupota coraz bardziej poraża, Ash. Żeby kazać obcej dziewczynie się ze mną zaprzyjaźnić, serio? Aż tak chcesz znów się ze mną spotykać, że posuwasz się nawet do tego?
- Melly, to nie tak! Ona – wskazał na mnie palcem – jest nikim! Moja matka ją przygarnęła, przez co są same problemy! Nikogo na ciebie nie nasyłałem…
- Powiadasz?
- Luke i Calum się nie liczą – odparł, wywróciwszy oczami.
- Hej! – burknął blondyn. – Następnym razem, kiedy będziesz czegoś chciał, pocałuj się w dupę, Irwin.
Ashton wzruszył jedynie ramionami.
- To co, wierzysz mi? – zapytał, ponownie zwracając się do Melody. Dziewczyna nie odpowiedziała. Uniosła jedynie wyżej podbródek, po czym chwyciła mnie pod ramię i pociągnęła. Szybkim krokiem zaczęłyśmy oddalać się od czterech zaskoczonych chłopaków. Rzuciłam ostatnie spojrzenie w stronę Ashtona, a potem przeniosłam je na Mike’a. Uśmiechał się lekko i puścił mi oczko. Zarumieniłam się nieznacznie, szybko się odwracając. Zrobiłam to w idealnym momencie, bo za chwilę uderzyłabym prosto w ścianę.
- Gdzie idziemy? – zapytałam, gdy zorientowałam się, że nadal bezwiednie podążałam za Melody. – Halo!
Po jakiejś minucie otworzyła jakieś drzwi, po czym wepchnęła mnie do środka. Wpadłam do łazienki i upadłabym, gdybym nie złapała się zlewu.
- Przepraszam – powiedziała, jednocześnie rozglądając się wokół. Łazienka była pusta. – Czy to prawda?
- Co?
- Ash nie kazał ci się ze mną zaprzyjaźnić, prawda?
- Nie – odparłam, zakładając ręce na ramiona. Na moje słowa dziewczyna wyraźnie się odprężyła. – Czy mogę wiedzieć, o co chodzi?
Melody powoli kiwnęła głową.
- Opowiem ci, ale pod jednym warunkiem. Ty też mi coś o sobie opowiesz.
- To zajmie trochę dłużej niż przerwę – zironizowałam.
- W takim razie widzimy się po szkole – oznajmiła, uśmiechając się. – Pójdziemy do kawiarni, napijemy się kawy i na spokojnie porozmawiamy. Miałabyś coś przeciwko, gdyby poszedł z nami Issy?
Popatrzyłam na nią jak na idiotkę. Nie chciałam opowiadać jej o swoim życiu, a co dopiero temu sataniście! Na szczęście zrozumiała, bo od razu dodała:
- Później możemy się z nim spotkać. Jak już porozmawiamy.
Ten plan bardziej mi się podobał, więc się zgodziłam. Chwilę później Melody odprowadziła mnie do klasy, po czym obiecała, że spotkamy się na stołówce. Kiedy zapytałam się, jak tam dojść, odparła:
- Idź za tłumem.
I tyle ją widziałam, bo od razu pobiegła na swoje lekcje. O ile dałam radę zapamiętać, miała teraz zajęcia plastyczne, które były jej dodatkowymi. Podobno uwielbiała malować, tyle się dowiedziałam.
Trygonometrię i historię ledwo przeżyłam. W życiu się tak nie wynudziłam. Przyrzekam, że próbowałam się skupić, ale kompletnie niczego nie rozumiałam. Na matematyce nauczyciel gadał o jakichś liczbach. Odniosłam wrażenie, że Roberts wziął je z kosmosu. Podobnie jak wynik i jakieś durne zasady, o których miałam zerowe pojęcie. Albo minusowe, bo jak się dowiedziałam, takie liczby też istniały! Cholera, ale miałam braki… Historia za to nie byłaby taka straszna, gdybym kiedyś trochę przeczytała. Postanowiłam dzisiaj zapytać się Penelope, czy posiadała jakieś książki o wojnie secesyjnej. Może mogłaby mi je pożyczyć?
Wreszcie nastała przerwa obiadowa, a w każdym razie tak założyłam, bo po dzwonku klasa opustoszała w krócej niż pół minuty. Od razu wrzuciłam zeszyty do torby, którą sprezentowała mi Penny, po czym niemal biegiem ruszyłam za resztą uczniów. Melody miała rację, bo nim się spostrzegłam, stałam w wejściu ogromnego pomieszczenia z masą stołów i krzeseł. W środku panował istny harmider, aż rozbolała mnie głowa. Z trudem starałam wypatrzyć Melody, ale na próżno. Tyle ludzi widziałam tylko raz w życiu. Na dworcu, kiedy nastała awaria pociągu. Żeby ją naprawić, wszyscy pasażerowie musieli opuścić pojazd i koczować na peronie.
- Ej, ty!
Poczułam szturchnięcie, więc szybko się odwróciłam. Nade mną stał Isaac.
- Delilah – oznajmiłam niezwykle spokojnym głosem, z brzmienia którego byłam niezwykle dumna.
- Delilah – powtórzył, ale nic więcej nie dodał. Po prostu stał i mi się przyglądał. Byłam brudna? Potarłam policzek. Na ten widok Isaacowi zadrgała warga, więc opuściłam ręce.
- Widziałeś Melody? – Musiałam przerwać to cholerne milczenie.
- Znając życie, nie może się oderwać od swojego płótna – westchnął przeciągle. – Chodź. Kazała mi się tobą zająć.
- Nie jestem dzieckiem – oburzyłam się.
- Ale jesteś nowa.
Nic więcej nie odpowiedziałam, a dziesięć minut i kłótnię między Isaaciem a kucharką później, wreszcie usiedliśmy przy stoliku. Ze zdziwieniem zauważyłam, że znajdował się on prawie na środku. Na stołówce stał tylko jeden stolik będący tym najbardziej widocznym. Oczywiście, siedziała przy nim elita, do której wręcz musiał wliczać się ten dupek Irwin.
Siedzieliśmy sami z Isaaciem, dopóki nie przyszła do nas Melody. Wtedy jakoś dziwnym trafem inni uczniowie zaczęli nas zauważać i nim się zorientowałam, przy ośmioosobowym stoliku brakowało miejsca. Wszyscy starali się porozmawiać z Wilson. Od czasu do czasu uśmiechała się do nich, ale całą uwagę skupiła na Isaacu i mnie. Opowiadała o swoim nowym obrazie. W życiu nie widziałam, żeby ktoś był aż tak bardzo szczęśliwy z powodu jakichś mazai, ale wolałam się nie wtrącać.
- Pamiętaj, że widzimy się po szkole – zwróciła się do mnie Melody. Kiwnęłam głową bez przekonania. Myślałam, że zapomniała! – I nie rób takiej miny.
Roześmiała się, kiedy przewróciłam oczami.
Nagle poczułam na sobie czyjeś spojrzenie, więc rozejrzałam się wokół. Ashton Irwin się na mnie gapił. Dlaczego? Zrobiłam zdziwioną minę. Ashton jeszcze chwilę na mnie popatrzył, po czym leniwie przeniósł wzrok na Melody. Mogłabym przysiąc, że na jego twarzy pojawił się grymas.
Melody właśnie trzymała za rękę Isaaca, dalej coś trajkocząc.
Aha, czyli Irwinowi podobała się moja nowa koleżanka? Czy byłabym sobą, gdybym nie zaczęła myśleć, jak wykorzystać tę sytuację? Oczywiście, że nie. Delilah Mosley nie nadawała się do knowań i planowania.
Zabrałam się za jedzenie.
*
Ostatni miałam wf, z czego bardzo się cieszyłam. Uwielbiałam ćwiczenia fizyczne, ponieważ pozwalały mi zapomnieć o wstrętnym życiu. Śpiąc na dworcu, nie miałam zbyt wielu zajęć poza szukaniem pracy albo jedzenia, dlatego przynajmniej dwie godziny dziennie starałam się poświęcać na bieganie.
Na wychowanie fizyczne poza mną i Melody uczęszczała jeszcze piętnastka innych dziewczyn. Nie wyglądały zbyt przyjemnie, dlatego postanowiłam z nimi nie rozmawiać. Oczywiście, nie to co Melody, która od razu po przebraniu w strój podeszła do jakiejś grupki i rozpoczęła ploteczki. Gdyby w szkole nie było Ashtona i jego bandy oraz cheerleaderek, Melody z pewnością zyskałaby miano najbardziej popularnej. I tej miłej.
- Jesteś nowa, prawda? – zapytał jakiś męski głos za mną.
Odwróciłam się, stając tuż przed wysokim blondynem z parodniowym zarostem. Nie widziałam nikogo bardziej przystojnego. Poczułam mięknące kolana.
- Tak. Delilah Mosley.
- Przydzielili cię do grupy ogólnej, ale jeżeli wykazujesz predyspozycje do jakiegoś konkretnego sportu, mów śmiało.
A więc ten przystojniak był nauczycielem. Cholera jasna!
- Chyba nie.
- Okej. – Pokiwał głową ze zmarkotniałą miną, po czym skierował spojrzenie na resztę: – Dziewczęta! Ustawcie się w szeregu. Pomyślałem, że nadszedł dzisiaj czas na przebieżkę!
Zewsząd dobiegły kobiece jęknięcia.
- Ale panie Witowsky…
- Nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów, Alice – uśmiechnął się do blondynki. Najwidoczniej nie tylko moje nogi robiły się niczym z waty, kiedy na niego patrzyłam. Wcześniej wspomniana Alice zarumieniła się niczym piwonia i pochyliła głowę, żeby trener tego nie dostrzegł. Dobry ruch, pogratulowałam jej w myśli.
- Cholera – szepnęła do mnie Melody – nienawidzę biegać. A znając Witkowsky’ego będzie nam kazał biec co najmniej kilometr. Pocę się na samą myśl.
- E tam, bieganie jest świetne.
- Z byka spadłaś? – zapytała zdziwiona Mel, ale nim zdążyłam odpowiedzieć, przed nami wyrósł trener.
- Nie czas na ploteczki, tylko na rozgrzewkę. Ruchy, ruchy! Dołączcie do reszty.
Jak powiedział, tak zrobiłyśmy. Naprawdę cieszyłam się na ten przedmiot, myślałam, skacząc niczym pajac po przekątnej. Wreszcie po dziesięciu minutach wyszłyśmy na dwór, Witkowsky pokazał nam start i metę, po czym oznajmił, że jeżeli ktoś przebiegnie, pobijając swój poprzedni wynik, dostanie piątkę.
- Do biegu, gotowi – zaczął odliczać. Dlaczego wszystkie się pochyliły? – Start!
Nim się zorientowałam, dziewczyny ruszyły. Miałam jakieś pięć sekund opóźnienia, ale szybko je nadrobiłam. Czy one szły? Naprawdę się zdziwiłam, kiedy bez problemu je wyprzedziłam. Przyśpieszałam, coraz bardziej zatapiając się w myślach. Uwielbiałam uczucie wiatru we włosach, ponieważ przy szybszym tempie czasami miałam wrażenie, że unoszę się w powietrzu. Biegłam i biegłam, aż wreszcie ocknęłam się z rozmyślań. Ze zdziwieniem zauważyłam, że poza mną nikogo już nie ma na bieżni. Czyżbym aż tak bardzo się zamyśliła, że wszyscy mnie prześcignęli? Dobiegłam do grupki z lekko opuszczoną głową.
- Przepraszam. Zamyśliłam się i zapomniałam się zatrzymać.
- Kobieto, biegałaś prawie dziesięć minut! – wykrzyknęła Melody, podchodząc do mnie. – Jeżeli chciałaś się popisać, mogłaś mi powiedzieć.
- Co? Ile biegałam?
- Dziewczyny – wtrącił się Witkowsky – idźcie się przebrać, a ty, Delilah, zostań chwilę.
Zanim Melody odeszła, puściła mi oczko.
- Ja… naprawdę przepraszam. Zamyśliłam się i…
- Daj spokój. – Machnął ręką i uśmiechnął się szeroko. Moje jeszcze miękkie po biegu nogi, zmiękły jeszcze bardziej. O ile w ogóle było to możliwe. – Czemu mnie okłamałaś?
- To znaczy?
- Mówiłaś, że nie masz predyspozycji do żadnego sportu.
- Bo nie mam.
- Delilah – westchnął. – Przebiegłaś kilometr w dwie minuty i czterdzieści siedem sekund. To jeden z najlepszych czasów w historii mojego nauczania.
- Och!
Tylko tyle dałam radę z siebie wydobyć, co najwyraźniej go rozśmieszyło.
- Zapiszę cię do innej grupy. Od dzisiaj będziesz należeć do szkolnej grupy biegowej. Spotykamy się we wtorki i czwartki po dwie godziny. Nie chcę słyszeć żadnego sprzeciwu. Wiem, że masz czas, bo już pytałem panny Wilson. Pierwsze spotkanie jutro o piętnastej. Oczekuję, że się pojawisz.
Niepewnie kiwnęłam głową i bezwiednie się uśmiechnęłam. Okazuje się, że nawet taki nieudacznik jak Delilah Mosley może być w czymś dobry.
- Tak, proszę pana.
- Pamiętaj, żeby się nie spóźnić. Postaram przygotować cię na najbliższe zawody za dwa miesiące. Może tym razem dzięki tobie uda nam się przynajmniej przejść kwalifikacje. Od zawsze każdy w tej szkole poniżał biegaczy i stawiał ich poniżej piłkarzy, ale coś czuję, że w tym roku im pokażemy.
Roześmiał się, a ja wręcz nie mogłam mu nie wtórować.
- Jasne, proszę pana.
- Dobrze, zmykaj już – powiedział, kładąc mi rękę na ramieniu. – Panna Wilson nie może się doczekać, żeby cię nie wypytać, o czym rozmawialiśmy. Opowiedz jej o wszystkim ze szczegółami.
Kątem oka spojrzałam na stojącą jakieś dwieście metrów dalej Melody. Wyglądała na zniecierpliwioną i cały czas wlepiała w nas wzrok. Kiedy ją przyłapałam, niby od niechcenia się odwróciła.
- Czego chciał? – zapytała niemal od razu, gdy do niej podeszłam. Ruszyłam w stronę szatni, aby się przebrać.
- W sumie niczego ciekawego. Dostałam się do drużyny biegowej.
- I to nie jest ciekawe?! Gratulacje, Delilah!
Uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie spodziewałam się tego.
- A spodziewałaś się, że Witkowsky na ciebie leci? – spytała, poprawiając włosy. Otworzyłam szerzej oczy i parsknęłam głośno.
- Że co? Przecież to nauczyciel.
- Odwróć się. Założę się, że się na ciebie gapi.
Zmarszczyłam czoło, po czym przekręciłam głowę. Faktycznie patrzył w naszą stronę, a dostrzegając mój wzrok, pomachał mi.
- Po prostu chciał być miły – odparłam nieprzejęta. Był w końcu nauczycielem, nie?
- Jasne, jasne. Dobra, a teraz szybko się przebieramy i lecimy na kawę.
Na samą wieść humor samoistnie wyparował. W końcu czekało mnie popołudnie pełne zwierzeń, a kto takie lubił? Najwyraźniej Melody, bo aż do samej kawiarni ciągle się uśmiechała i opowiadała o jakichś radosnych bzdetach. Zaczynałam uwielbiać tę zawsze optymistyczną dziewczynę.
Hej, hej, hej!
OdpowiedzUsuńTy wiesz co??? Ja przez cały dzień wchodzę na twojego bloga i sprawdzam czy nie ma nowej notki, a tu nic. No więc postanowiłam skomentować tą. A nie zrobiłam tego wczesniej tylko dlatego,ze przeczytałam notkę i nie miałam czasu na napisanie komentarza. I teraz pytanie, dlaczego nie dodałam go później, kiedy mialam czas? Tego już niestety nie wiem. Teraz zacznę komentowanie. Juz wiem ze nie lubię Witowsky'ego. A co do dziewczyn z gr naszej Deli:jak można podkochiwać w nauczycielu? Przecież ich sie z zasady nie lubi... ja jeszcze nie przeżyłam czegoś takiego więc możliwe że dlatego tego nie rozumiem... dalej, myślę sobie, co bd się działo na spotkaniu Deli i Melody. Wcisnęłabym tam jeszcze Issaca. Chodzi mi o to, że mógłby poznać sekrety Deli. Czy planujesz wplątać w opowiadanie jakiś romans??? Byłoby suupeer... :-D
Po prostu brakuje mi czegoś słodkiego, może jakiejś duuuużej dużej kłótni... ale to potem :-P
I co, koniec końców napisałam komentarz o niczym... ale trudno!!!
To nie jest ważne (chyba)
No, to ja się żengam, pozdrawiam i życzę weny!!
Roth Black
Ps. Jak nie będę potrafiła po raz DRUGI, powtarzam DRUGI wstawic koma a dostane chyba szału!!!
A ja ciągla czekam..m
OdpowiedzUsuńRoth Black
Hej, Roth!
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim przepraszam, że odpisuję dopiero teraz. W każdym razie bardzo dziękuję za komentarz(e) - ktoś to czyta, juhu! Witkowsky jeszcze zdąży namieszać, obiecuję. :P Ja, jak byłam młodsza, zawsze chciałam mieć romans z nauczycielem, szczególnie jakby się napatoczył taki młody, przystojny wuefista. :P
Z założenia opowiadanie ma być romansem, więc spokojnie trochę tej miłości będzie, aż czasami będzie za słodko (chyba) XD
Jeżeli chodzi o nowy rozdział, to pojawia się co tydzień. Po boku widnieje informacja z dokładną datą! Teraz się trochę spóźniłam, bo byłam na Woodstocku, ale zaraz dodaję czternastkę. :P
Pozdrawiam cieplutko!