24 października 2016

Dziewczynka z ulicy (23)

Rozdział XXIII

O. Mój. Boże!
Artur całował nieśpiesznie, ale dokładnie. W podobnym tempie jego ręce błądziły po moim ciele. Jakby chciał zbadać każde wgłębienie i uwypuklenie. Kiedy jednak złapał za pierś, a ja nieświadomie jęknęłam, jego ruchy zdecydowanie przyspieszyły. Jego język nagle znalazł się wszędzie, przez co aż zakręciło mi się w głowie. Nie chciałam być mu dłużna, więc starałam się odpowiadać na pieszczoty z równym ogniem.
Nagle popchnął mnie na biurko, na którym niemal się położyłam. Nie minęła sekunda, kiedy poczułam na sobie jego ciężar. Znalazł się tuż pomiędzy moimi nogami, przez co poczułam jego twardniejącego pen-penisa.
Jęknęłam głośno wprost w usta Artura, a ten nie pozostał mi dłużny. Zaczął przygryzać moje wargi, a potem przeniósł się na szyję. Dzięki temu mogłam złapać oddech i chociaż trochę uspokoić. Chociaż w zasadzie nie było mi to do końca dane, bo jego dłonie niespodziewanie znalazły się pod moją bluzką. Ściskał piersi, napierał na mnie kroczem, lizał, gryzł.
Nie wiedziałam, czy bardziej byłam przerażona, czy podniecona.
Jeszcze nigdy w życiu się nie całowałam, nie wspominając już o uprawianiu seksu.
A chyba się do tego zanosiło, prawda? Zaczęłam wpadać w panikę. Co ja miałam teraz zrobić? Zgodzić się? Przerwać? Byłam pewna tylko jednego: nie chciałam przeżyć swojego pierwszego razu w szkole na biurku w trakcie przerwy.
- Delilah?
Dopiero po dłuższym czasie to do mnie dotarło. Tak samo jak fakt, że Artur przestał. Odsunął się o krok, chociaż jego dłonie nadal spoczywały na moich biodrach.
- Wszystko w porządku? – pytał dalej, mierząc mnie uważnym spojrzeniem. – Nagle przestałaś.
Niepewnie kiwnęłam głową.
- Chy-chyba tak. Przepraszam.
- Zrobiłem coś źle?
- Ja-ja – ledwo wymamrotałam. – Ja… nigdy nie…
- Co nigdy?
- Ja… nigdy tego nie… robiłam.
- Jesteś dziewicą? – zapytał zaskoczony, niemalże ode mnie odskakując. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Powoli kiwnęłam głową, opuszczając wzrok.
- Właściwie chciałam powiedzieć, że nigdy się nie całowałam. – Zdanie wypowiedziałam szybko na jednym wydechu. Postanowiłam wreszcie się ogarnąć i przestać zachowywać jak bezrozumna kretynka.
Przełknęłam głośno ślinę.
- Och.
I tyle? Nic więcej nie zamierzał powiedzieć?
Wreszcie się odważyłam i spojrzałam Arturowi prosto w oczy. Stał trochę dalej niż zapamiętałam, z założonymi rękoma i dość nietęgą miną. Czyli rozumiem, że nasz „romans” skończył się szybciej niż zaczął?
Poczułam odprężenie. Chyba jednak wcale tego nie chciałam. To była po prostu chwilowa fascynacja przystojnym mężczyzną, który zwrócił uwagę z całej szkoły akurat na mnie, na przybłędę. Zeskoczyłam z biurka, poprawiając koszulę, to znaczy niechlujnie wsadzając ją do spodni. Stałam tam jeszcze, zastanawiając się, co zrobić, ale na szczęście z opresji wybawił mnie dzwonek na lekcje.
- Muszę lecieć.
- Delilah! – krzyknął, kiedy znalazłam się przy drzwiach. – Trochę mnie zaskoczyłaś tym wyznaniem, ale to nie zmienia moich uczuć. Pragnę cię.
Zastygłam w bezruchu.
Artur podszedł bliżej, po czym objął mnie od tyłu i pocałował w kark.
- Naprawdę cię pragnę, Delilah Mosley.
- Okej – bąknęłam, przeklinając w myślach własną głupotę. Czy mogłam powiedzieć coś bardziej głupiego? „Okej”? Co to w ogóle miało znaczyć?
- Czyli widzimy się jutro na zajęciach?
Kiwnęłam głową, po czym przekręciłam kluczyk, otwierając drzwi. Artur od razu odskoczył, żeby nikt nas przypadkowo nie zobaczył. Odetchnęłam z ulgi. Nawet nie chciałam na niego patrzeć, więc po prostu odeszłam.
Chyba nie byłam gotowa na ten… związek? Co w ogóle było między nami? Owszem, Artur mnie pragnął, co łaskawie zdołał mi wyznać, ale ja? Kompletnie nie wiedziałam, co robić... Fascynacja Arturem zdążyła już wyparować, a jedyne co czułam, to wstyd. Czy to oznaczało, że zostałam wykorzystana? W zasadzie oddawałam mu pocałunki, więc bezwiednie się zgodziłam. W głębi serca jednak wiedziałam, że coś było nie tak. Po pierwszym pocałunku żadna dziewczyna z pewnością nie pragnęłaby wyszczotkować zębów, a ja nie marzyłam o niczym innym.
Niczym burza wpadłam do sali francuskiego, siadając koło Melody. Na szczęście nauczyciel jeszcze nie zdążył się pojawić, więc nie zostałam ukarana za spóźnienie.
- Co ci się stało, Delilah? – zapytała zaskoczona, dokładnie lustrując mnie wzrokiem. Podobnie zresztą jak reszta klasa. Niemalże czułam na sobie ich świdrujące spojrzenia pełne zaciekawienia. – Wszystko dobrze?
Pokręciłam przecząco głową. Nie miałam nawet siły odpowiedzieć.
Na szczęście do środka wszedł nauczyciel, dzięki czemu nie musiałam się tłumaczyć. Oczywiście, wiedziałam, że po lekcji Melody niemalże siłą wyciągnie mnie z klasy i wręcz będzie żądać wyjaśnień, ale na tę chwilę pragnęłam zaledwie odrobiny spokoju. Musiałam ukoić nerwy i powstrzymać natłok niepożądanych myśli. Przez resztę lekcji starałam się skupić na temacie, ale ciągle powracałam do sytuacji z przerwy. Zachowałam się jak puszczalska idiotka. Jeżeli ktokolwiek się o tym dowie, będę skończona. Niemalże widziałam zawiedzoną Penny i Toma, żałujących, że zaprosili taką ladacznicę do domu, która przy pierwszej lepszej okazji chciała wskoczyć do łóżka nauczycielowi!
Schowałam twarz w dłoniach, po czym odetchnęłam głęboko.
Postanowiłam udać się jutro do Artura i wszystko zakończyć. Może po moim wyznaniu on także postanowił nie wplątywać się w coś z tak niedoświadczoną osobą? Iskierka nadziei niespodziewanie się pojawiła, lekko poprawiając wisielczy humor.
Ledwo zadzwonił dzwonek, a Mel niemalże siłą wyciągnęła mnie z sali i pociągnęła w stronę szafek.
- Jak na spowiedzi, Mosley.
- Cóż – zastanawiałam się, jak zacząć – miałaś rację. Artur na mnie leci.
- CO?! – wykrzyknęła, a jej oczy niemal wyszły z orbit, a szczęka opadła na podłogę. – Czy ty chcesz powiedzieć, że wyglądasz tak, bo ty i pan Witkowsky…?
- Tak. I ciszej – wytknęłam.
Rozejrzałam się wokół, mając nadzieję, że nikt ani nie zwracał na nas uwagi, ani niczego nie słyszał.
- Ja pierdziele!
No tak, Melody nie przeklinała. Nigdy.
- To mało powiedziane – zaśmiałam się niewesoło. – Ale to już się więcej nie powtórzy. Jutro zamierzam pójść do Artura i powiedzieć, że nasze… eee… spotkania nie mają najmniejszego sensu.
- Dlaczego?! Wiesz, ile dziewczyn o tym marzy?
- Może i tak. – Wzruszyłam ramionami. – Ale ja nie jestem zainteresowana.
- Co ty gadasz? Przecież widziałam, jak się ślinisz na jego widok, Delilah.
Skarciłam ją spojrzeniem, po czym włożyłam książki do szafki. Na dzisiaj koniec szkoły, nareszcie fajrant.
- Już mi przeszło, Mel. Skończmy temat, nie ma czego roztrząsać – zarządziłam, chociaż po minie Wilson wiedziałam, że nie była z tego faktu zbyt szczęśliwa. Postanowiłam zmienić temat. – Lepiej powiedz, co u ciebie i twojego tajemniczego kochasia.
- Cicho!
Trzepnęła mnie mocno w ramie, na co się roześmiałam.
- Widzisz? To wcale nie są przyjemne rozmowy.
- No dobrze. Zrozumiałam. – Wywróciła oczami, opierając się o szafki. Jej spojrzenie powędrowało gdzieś dalej, więc się odwróciłam. Melody patrzyła na grupę Ashtona, czyli Caluma i Luke’a. Hood coś zawzięcie opowiadał, mocno gestykulując, ale najwyraźniej jego przyjaciel nie był zainteresowany. Wyglądał, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał, resztę świata mając głęboko w poważaniu.
Nagle Luke spojrzał prosto na nas, przez co szybko odwróciłam głowę, czując wstyd, że zdołał nas nakryć na gapieniu. Ku zdziwieniu, Mel wcale nie wydawała się przejęta i nadal bezczelnie patrzyła się na Hemmingsa.
- Co się gapisz, Wilson?! – wykrzyknął, przyciągając na nas zainteresowane spojrzenia reszty obecnych uczniów. – Nie masz nic ciekawego do roboty?!
Luke ruszył w naszą stronę, a za nim podążył Calum.
- Mam. Po prostu jak tak na ciebie patrzę, Hemmings, czuję żal i zastanawiam się, czy da radę ci jeszcze pomóc, czy to raczej przypadek beznadziejny.
W głosie Melody czułam sarkazm i złość.
Od dawna zastanawiałam się, co takiego w przeszłości zrobił jej Luke, że odnosiła się do niego gorzej niż do psa. Drugą osobą, której nie znosiła, był oczywiście Irwin. Resztę ich bandy, czyli Caluma i Mike’a, traktowała raczej neutralnie.
- W takim razie coś nas łączy, bo gdy patrzę na ciebie, moje uczucia są identyczne.
- Jesteś idiotą, Hemmings.
- Moje uczucia znów są odwzajemnione.
- Czyli nawet ty uważasz, że jesteś idiotą. Słodkie – powiedziała Melody i uśmiechnęła się sarkastycznie.
Z ich oczu cisnęły się błyskawice.
- Dobra, dajcie spokój, ludzie. Chodź, Luke…
- Nie wtrącaj się, Hood! – wykrzyknęli równocześnie i Luke, i Mel, po czym znów zaczęli mierzyć się wściekłymi spojrzeniami. Miałam wrażenie, że zaraz się pobiją.
Już miałam się odezwać, kiedy poczułam, jak ktoś łapie mnie za ramię i odkręca. Zdumiona wpatrywałam się wprost w Ashtona, na twarzy którego widniał wredny uśmieszek. Nachylił się bliżej, po czym spytał:
- Wpadłaś pod kosiarkę, dziewczynko z ulicy?
- Jakbym wpadła pod kosiarkę, miałabym bluzkę w strzępach. Jak widzisz, mam ją tylko lekko pogniecioną – prychnęłam głośno. Bezwiednie zaczęłam wygładzać materiał, mając nadzieję, że coś na to poradzę.
- W takim razie inaczej – zastanowił się. – Wyrwałaś ją z psiego gardła?
- Jesteś niemożliwy.
- Co tam szepczecie?
Już chciałam dowalić wspaniałym tekstem, że aż Ashtonowi uszy zbieleją, ale niespodziewanie przerwała mi Melody, podchodząc do nas. Najwyraźniej kompletnie olała Luke’a , a sądząc po wyraźnie twarzy blondyna, wydawał się tym faktem nie tylko oburzony, ale i wściekły.
Ashton uśmiechnął się do Mel, zarzucając rękę na moje ramię. Siłą powstrzymałam się, żeby go nie zrzucić. O co mu chodziło?!
- Tylko proponowałem Deli, że odwiozę ją do domu.
- Aha. – Melody uniosła brwi, zerkając na mnie. – Czy ja też mogłabym się z wami zabrać?
Irwinowi, podobnie zresztą jak Hemmingsowi i Hoodowi, opadła szczęka. Melody wyglądała na taką poważną, tylko lekko się uśmiechała w geście udawanej sympatii. Ja za to siłą woli starałam się głośno nie roześmiać. Brawo, przyjaciółko! Sama lepiej bym tego nie rozegrała!
- Musimy jeszcze zajechać po Maxa. Mojego młodszego brata – wyjaśnił Ashton, zdejmując ze mnie rękę. Podrapał się po policzku, niepewnie zagryzając wargę.
- Coś ci się pomyliło, Ashton. – Uśmiechnęłam się słodko. Skoro Mel już zaczęła całkiem wdrażać plan w życie, nie mogło się coś nie udać. – Penny zawiozła go do waszych dziadków. Max przyjedzie dopiero jutro.
Irwin rzucił mi mrożące krew w żyłach spojrzenie. Tylko czemu? Nie chciał pobyć sam na sam z Melody? Przecież jak inaczej zamierzał ją zdobyć? W tym momencie całkowicie nie rozumiałam jego zachowania. Sądząc zresztą po minie Melody, ona także.
- Nic mi się nie pomyliło, dzie… Delilah – poprawił się szybko. – Poza tym podwożę jeszcze Luke’a, Cala i Mike’a, bo mamy próbę i… No wiesz, nie mam już więcej miejsca.
- Och, jasne…
- Zapomniałeś, że przyjechałem dzisiaj swoim autem, stary? – Koło nas pojawił się Mike. – Poza tym Deli obiecała, że wróci dziś ze mną. Masz więc wolne miejsce, Ash.
Uśmiechnął się do Melody, która niepewnie odwzajemniła gest. Wyglądała na przytłoczoną tym całym zajściem. Ja byłam zaskoczona, bo wcale niczego mu nie obiecywałam, Ashton i Luke wydawali się wkurzeni, za to Calum błądził wzrokiem po tłumie, jakby kogoś szukał. Najwyraźniej ta dziwna sytuacja, w której mimowolnie uczestniczył, w ogóle go nie interesowała.
Pochyliłam się do Mike’a i wyszeptałam wprost do ucha:
- Co ty kombinujesz, Mickey?
- Musimy poważnie porozmawiać.
- O czym?
- Przestańcie gruchać, bo zaraz mnie zemdli – warknął Ashton. – W takim razie faktycznie mam miejsce, Wilson. Możesz się z nami zabrać.
Melody niepewnie pokiwała głową. Wyglądała na szczęśliwą z tego względu, ale znałam ją na tyle, by wiedzieć, że udawała. Robiła to niczym rasowa aktorka. Byłam z Mel naprawdę dumna, mimo że wiedziałam, że przy najbliższym spotkaniu nieźle mi się oberwie za pozostawienie jej samej z tą hołotą.
- Zbierajmy się. Czas to pieniądz – zarządził Calum, szarpiąc ramię Luke’a.
- Do zobaczenia, Delilah – pożegnała się Mel, przytulając się i cicho mówiąc: - Zabiję cię.
- Przepraszam.
Kiedy ta czwórka wreszcie odeszła, pozostawiając mnie samą z Michaelem, zaczęłam się trochę niepokoić. My również ruszyliśmy w stronę parkingu.
- O czym niby musimy porozmawiać?
- Widziałem cię z trenerem.
- Że co?! – Otworzyłam szeroko oczy i aż przystanęłam. – Jak to możliwe?
- Niedokładnie zasłoniliście rolety. Musisz być bardziej ostrożna, Delilah. Jeżeli wasz romans wyjdzie na jaw, to cię zawieszą, a Witkowskyego wywalą. Albo odwrotnie.
- To już się więcej nie powtórzy, Mickey.
Odgarnął opadającą na czoło czerwoną grzywkę.
- Nie prawię ci wyrzutów. Po prostu jako dobry przyjaciel radzę uważać.
- Nie, Mickey. Ja naprawdę zamierzam to zakończyć. Jutro pójdę do Artura i wszystko mu powiem.
- Do Artura? – zaśmiał się, poruszając wymownie brwiami, za co dostał ode mnie łokciem w bok. – Żartuję. Mogę o coś spytać?
- Skoro musisz.
- Od dawna macie romans?
- To wcale nie romans, tylko jednorazowa sytuacja – wyjaśniłam z czerwieniejącymi policzkami.
- Jak chcesz, Deli. Mogę jeszcze o coś spytać?
- Noo…
- Zanim zawiozę cię do domu, pojedziemy na lody? Dzisiaj jest tak gorąco, że nie marzę o niczym innym.
Roześmiałam się głośno i szczerze, po czym złapałam Mike’a za ramię. Tym razem nieco pewniej ruszyłam przed siebie.
- Tylko nikomu o tym nie mów, Mickey, okej?
- Jasna sprawa, Deli.
- A co z twoją próbą? Chłopaki nie będą źli?
- Dzisiaj w planach nie było żadnej próby.
- Och. W takim razie dlaczego Ashton skłamał?
- Kto go tam wie. – Mike wzruszył ramionami. – Pewnie miał w tym jakiś pokręcony cel. Poza tym czasami odnoszę wrażenie, że…
- Że? – zapytałam, kiedy dłużej milczał.
- Nieważne. Chodźmy na te lody, Deli.
Reszta popołudnia minęła w naprawdę niesamowitej i przyjacielskiej atmosferze, a do domu wróciłam dopiero przed dwudziestą. Penny i Tom pojechali po Maxa, za to Ashton rzucił mi tylko dziwne spojrzenie, nie wyduszając z siebie ani słowa. Strasznie ciekawa byłam, jak minęła im podróż samochodem, ale o to najwyraźniej musiałam zapytać Melody. Szczerze mówiąc, myślałam, że po powrocie Irwin będzie mi dziękował, że mógł pobyć z Wilson prawie sam na sam, ale się przeliczyłam. Ashton zamknął się w pokoju i puścił muzykę na cały regulator, kompletnie mnie olewając.

6 komentarzy:

  1. Ok, jestem zawiedziona ! Jestem zawiedziona długością rozdziału... Chociaż nie, jestem zawiedziona faktem, iż tak dobrze mi się czytało rozdział a on się skończył. Tak nagle... :(
    Jestem również zaskoczona, bo wow, ale ten romans... Wow, wow, wow. Myślałam, że Deli go odtrąci, przecież to nauczyciel a tu taka niespodzianka. Chyba Dali jednak nie jest taką cichą wodą!

    Życzę weny i do szybkiego przeczytania,
    P. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że rozdział krótki, ale miałam nadzieję, że jego treść chociaż trochę to zrekompensuje. :) Oj, Delilah na pewno nie jest cichą wodą. :P

      Usuń
  2. Dlaczego ten dorosły nauczyciel nie zauważył niewinności w oczach uczennicy-dziewicy? Nie rozumiem... Wziął ją za ladacznicę? Doświadczoną w swoim fachu? Hm...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wydaje mi się, że niewinność można dostrzec po oczach. Poza tym ktoś może być dziewicą, nawet się tak nie zachowując. A patrząc na zachowanie Delilah na początku, raczej się nie zachowywała niewinnie. ;P

      Usuń
  3. Dawno mnie tu nie było :( Dzieje się, dzieje :D Do następnego, Meg :):):)

    OdpowiedzUsuń