Dobry wieczór. :)
Jestem dosłownie wykończona po pracy, dlatego po prostu zaproszę Was na kolejny rozdział z nadzieją, że się spodoba i zachęci do czytania kolejnych.
Lecę spać! Dzięki za uwagę (:P), dobranoc i do następnego!
4. Ultimatum i bilety
Siedziałam w pokoju przy biurku i pisałam esej na poniedziałkowe zajęcia z kulturoznawstwa. A właściwie starałam się pisać, bo przed oczami ciągle miałam mignięcia z naszej wczorajszej rozmowy ze Scottem.
Przyszedł do mnie już po ósmej.
– Wstawaj, Julie, musimy poważnie porozmawiać – oznajmił, szturchając mną.
Przewróciłam się na drugą stronę, całkowicie wyczerpana po nocnym koncercie. Tym bardziej że wróciłam do akademika dopiero przed piątą, ponieważ najpierw odbyłam poważną rozmowę z Jessie na temat mojego pochopnego zachowania podczas wywiadu, a później poszłam do McDonnald’sa zatopić smutki w czekoladowym szejku, spowodowane wyrzutami sumienia. Wiedziałam, że przesadziłam.
– Scotty? Która godzina?
– Ósma.
– Tak wcześnie? – jęknęłam i zakryłam głowę kołdrą. – Nie możemy porozmawiać po jedenastej?
– Nie.
Zabrzmiał groźnie, więc mimowolnie się rozbudziłam. Westchnęłam, przetarłam oczy, usiadłam i popatrzyłam na jego poważną minę.
– Okej. Co się stało?
– I ty jeszcze pytasz? Od kiedy przyjaźnisz się z tą wulgarną dziewczyną, z tą JD? – zapytał, a ja poczułam, jak serce na moment przestało bić. Patrzyłam na Scotta z jawnym przerażeniem.
– Co? Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?
– Nie udawaj, Juls. Oglądałem jej wczorajszy wywiad w telewizji.
– Oglądałeś wywiad? – pisnęłam nienaturalnym tonem, niemal zrywając się na nogi. – Ale... ale przecież ty jej nie lubisz! Dlaczego to oglądałeś?!
– Całe bractwo oglądało. Doskonale wiesz, jak oni kochają tę świruskę.
Ostatnie słowo zabolało.
– Aha. – W tym momencie tylko na taką odpowiedź było mnie stać.
– Zabraniam ci się z nią zadawać.
– Co? – parsknęłam. – Nie masz prawa mi niczego zabraniać, Scott. A przynajmniej nie takiej głupoty. To ja wybieram swoich przyjaciół.
Scott zmierzył mnie pogardliwym spojrzeniem.
– Wybacz, kochanie, ale nie mam wyjścia. Harry postawił mnie w niezręcznej sytuacji... Albo przestaniesz się widywać z JD, wtedy będę wiedział, jak bardzo mnie kochasz, albo ja przestanę widywać się z tobą.
– Co? Ty chyba nie mówisz poważnie? Poza tym od kiedy Styles znaczy więcej niż ja? – zaczęłam się denerwować. – Ten idiota nie ma prawa żądać od nas, od kogokolwiek zresztą, żebyśmy się rozstali! To głupie!
– Juls, kocham cię, dlatego...
– Nie, nie, Scott – zaśmiałam się bez krzty wesołości. – Gdybyś mnie kochał, w życiu nie kazałbyś mi wybierać.
– Zastanów się, Julie. Możesz więcej stracić niż zyskać. Jak długo znasz tę całą JD? A mnie? Chyba wiesz, kto się dla ciebie bardziej powinien liczyć – westchnął, podszedł bliżej i cmoknął mnie w czoło. – Pomyśl nad tym i daj mi odpowiedź jutro, zgoda?
Cóż, JD znałam całe życie, a Scotta jak widać prawie wcale...
Kolejne łzy zaczęły spływać po policzkach i kapać na zeszyty. Nie miałam kompletnie humoru, tym bardziej że zbliżał się wieczór, a tym samym rozmowa ze Scottem. Nie chciałam kończyć naszego związku, zależało mi na nim.
Zatrzasnęłam książki z hukiem, wiedząc, że i tak niczego dzisiaj się nie nauczę. Postanowiłam wziąć się w garść i porozmawiać ze Stylesem, wygarnąć mu wszystko. Może wtedy zrozumie, że nie powinien zachowywać się tak względem mnie i Scotta. To nie była jego sprawa!
Ze wściekłością chwyciłam dwie wejściówki na mój kolejny koncert, zarzuciłam bluzę, po czym wybiegłam z pokoju. Na szczęście dom Alfa Phi był naprzeciwko akademika, w którym mieszkałam, więc nie miałam daleko. Weszłam do środka, nawet nie racząc zapukać.
Parę osób rzuciło mi nieprzychylne spojrzenia.
– Butler! – krzyknął Malik, podchodząc bliżej. – Wynocha, nie masz tu wstępu!
– Chyba żartujesz – prychnęłam.
– Zayn, spoko, ja się nią zajmę.
Przed nami pojawił się Horan, najlepszy kumpel Stylesa. Uśmiechał się szczerze, co trochę mnie zaskoczyło. Kiedy jednak zarzucił rękę na moim ramieniu, nie powstrzymałam się i zasunęłam mu z łokcia w brzuch. Syknął głośno, łamiąc się wpół, ale nadal wydawał się być szczęśliwy.
– Gdzie Styles? Muszę porozmawiać z tym imbecylem. Natychmiast.
– Jasna sprawa, Julie.
– Okej? – zdziwiłam się. – Od kiedy mówisz mi po imieniu?
Wzruszył ramionami.
– Harry bierze prysznic. Pewnie zajmie mu to jakieś pięć, dziesięć minut, ale możesz tu na niego zaczekać.
– Co?! – wykrzyknął Zayn. – Nie, Niall, ona nie ma prawa tu przebywać. Harry sam zarządził, że każdy, kto będzie chciał ją przemycić, zostanie w trybie natychmiastowym usunięty z bractwa! Na serio chcesz wylecieć?
Popatrzyłam na Malika jak na kretyna.
Styles naprawdę musiał mnie nienawidzić. Swoją drogą, zastanawiała mnie ta niechęć, przecież nigdy niczego mu nie zrobiłam. Ba, nawet na samym początku znajomości udało nam się zamienić parę miłych zdań. Dopiero potem mu coś odbiło i zaczął zachowywać się jak kompletny dupek.
– Wziąłeś to na poważnie? Błagam cię, stary! – roześmiał się Horan, po czym zwrócił się znów do mnie: – To jak? Poczekasz z nami? Mamy pizzę i piwo?
Okeeej, jego zachowanie było cholernie dziwne.
Na szczęście, albo i nie, nie musiałam odpowiadać, bo w korytarzu pojawił się szczęśliwy Styles. Miał mokre włosy, po których skapywały kropelki wody, więc faktycznie musiał się kąpać. Zielone oczy radośnie błyszczały, a po zlustrowaniu jego ciała wzrokiem, poczułam niechciane gorąco na policzkach. Był prawie nagi! Oplatał go jedynie ręcznik przewieszony w pasie, dzięki czemu doskonale widziałam jego wyrzeźbione ciało, gdzieniegdzie pokryte tatuażami.
Kurwa, dlaczego ten cholerny Styles musiał być taki przystojny?!
Zauważywszy mnie, uśmiech raptownie wyparował, a na jego miejscu pojawił się grymas. Zaciskając wargi w wąską linię od razu do nas podszedł. Zayn ulotnił się jak najszybciej potrafił, za to Horan... Nie miałam pojęcia, co w niego dzisiaj wstąpiło, ale ten chłopak puścił mi oczko.
– Co ona tu robi? – warknął Styles, wpatrując się we mnie groźnie. – Kto złamał przepis i ją tu przyprowadził?!
– Jestem tu, idioto, jakbyś nie zauważył. I nikt nie złamał twojego durnego przepisu. Sama przyszłam. Musimy pogadać.
Brwi Stylesa podjechały do góry.
– Nie mamy o czym.
– Chyba jednak mamy – syknęłam. – Wolisz to załatwić w cztery oczy czy wywlekać przy wszystkich?
Chwilę trwało, nim odparł:
– Dobra.
Złapał mnie mocno za ramię i wyciągnął na zewnątrz. Starałam się wyrwać, bo jego uścisk niemal miażdżył mi koście. Na próżno, ten złamas był silniejszy. Wreszcie znaleźliśmy się na werandzie przed wejściem. Wyszarpnęłam rękę i zaczęłam ją masować. Wpatrywaliśmy się w siebie z jawną niechęcią.
– Masz to odwołać!
Krzyknęliśmy równocześnie, co u obojga nas wywołało ogromne zaskoczenie. Poprawiłam koka na głowie, zapewne jeszcze gorzej go roztrzepując. Starałam się nieco uspokoić, co graniczyło z cudem. Styles jak nikt inny potrafił wyprowadzić mnie z równowagi.
– Masz odwołać to głupie ultimatum, przed którym postawiłeś Scotta.
– Co? Ten kretyn na serio... – zaczął się śmiać. – Powinnaś zmienić chłopaka, skoro postawił kumpla ponad własną dziewczynę.
– Nie żartuję, Styles. Odwołaj to.
– Tak? – zapytał, zbliżając się i nachylając nad moją twarzą. – A co zrobisz w zamian?
Poruszył sugestywnie brwiami.
Najpierw byłam w szoku, potem oburzona odepchnęłam go od siebie, a na końcu wykrzyknęłam:
– Fuj, jesteś obrzydliwy! Nawet nie waż się myśleć, że... – zamilkłam.
– Że? Boże, Butler, wyluzuj – zaczął się śmiać. – Jeżeli myślisz, że chciałbym się z tobą przespać albo coś, to sory, ale nie zamierzam cię nawet dotknąć.
– Świetnie.
– Świetnie.
– Super.
– Super.
– Ekstra.
– Ekstra.
Ugh, co za idiota!
Założyłam ręce na ramiona i zaczęłam się uważniej wpatrywać w chłopaka. Z całych sił starałam się skupić wzrok na jego twarzy i nie zjeżdżać niżej, na jego klatę. Przygryzłam wargę, udając skupioną, choć tak naprawdę wcale się tak nie czułam.
– W takim razie... Trzymaj. Mam nadzieję, że to dobra rekompensata.
Wyjęłam z kieszeni spodni dwa bilety i podałam je Stylesowi.
– Co tooo... O! – W zielonych oczach pojawiły się radosne błyski. – Kurwa, Butler, to...
– Czyli rozumiem, że okej? Anulujesz to głupie ultimatum?
Styles jeszcze raz spojrzał na bilety, potem popatrzył na mnie. Kąciki jego ust nieznacznie się podniosły, co trochę wytrąciło mnie z równowagi.
– Bardzo chętnie zaopiekuję się tymi bilecikami. Swoją drogą, masz ich więcej?
– Nie. To ostatnie – skłamałam. Pewnie gdybym się przyznała, że posiadałam więcej, na pewno musiałabym oddać je wszystkie.
– Powiedzmy, że ci uwierzę.
– Mówię prawdę!
– Wiem, że kłamiesz, Butler – westchnął głęboko. – Mrugasz wtedy dwa razy szybciej.
Okej, zaskoczył mnie tym dziwnym wyznaniem. Chyba musiał to wyczytać na mojej twarzy, bo odchrząknął. Odwrócił się plecami i zamierzał wejść do środka.
– Czyli rozumiem, że wszystko anulujesz? – krzyknęłam, nim zniknął za drzwiami.
Styles uśmiechnął się wrednie.
– Nie mam czego anulować, Butler, bo nigdy nie postawiłem Scottowi żadnego ultimatum. Jedynie w nerwach powiedziałem mu, żeby z tobą zerwał, ale to było raz i nie mówiłem poważnie. O czym, swoją drogą, Scott wiedział. Jakiekolwiek ultimatum dostałaś, wiedz, że to nie ja je wymyśliłem. Ale wielkie dzięki za bilety. Przydadzą się.
Drzwi się zatrzasnęły, a ja stałam oniemiała przynajmniej parę minut. Wreszcie odwróciłam się na pięcie, chcąc wrócić do akademika. Po drodze zmieniłam jednak zdanie i postanowiłam się po prostu przejść i pomyśleć.
Styles kłamał. Musiał kłamać. Przecież Scott nie wymyśliłby czegoś tak głupiego, prawda? Byliśmy razem od ponad roku, zależało mu na mnie, dlatego to głupie ultimatum nie mogło wyjść bezpośrednio z jego ust. Na pewno. Na sto procent. To wszystko wina Stylesa.
Głowiłam się i troiłam, klnąc i martwiąc się jednocześnie.
Najgorzej, że świadomość bycia oszukanym przez Scotta, nie chciała zniknąć. Coraz mocniej zaczynałam w to wierzyć, choć ciągle próbowałam przekonywać się do innych racji, wymyślając setki powodów, dla których mógłby coś takiego wymyślić, oraz usprawiedliwień.
///
– Kurwa, stary, mamy to!
Jak burza wpadłem do pokoju, spodziewając się zastać tam Horana. Jak zwykle, nie myliłem się. Niall uniósł brwi.
– Umówiłeś się z Julie?
– Nie – wykrzyknąłem radośnie, a po dotarciu sensu słów, powtórzyłem poważniej: – Nie. O co ci, kurwa, chodzi?
– Nieważne. A więc? Co takiego mamy?
– Bilety na koncert JD! – Byłem tak podjarany możliwością zobaczenia tej kobiety na żywo, że postanowiłem olać wcześniejsze brednie, jakimi uraczył mnie Horan.
– Pieprzysz!
– Sam zobacz!
Rzuciłem w jego stronę przepustkami do raju.
– Skąd je masz? – zapytał.
– A jak myślisz? Od Butler.
– Okeeej, to dziwne. Dlaczego dała ci bilety?
– Nie mam pojęcia. – Wzruszyłem ramionami. – Kazała mi odwołać jakieś ultimatum, przed którym rzekomo postawiłem Scotta.
– A postawiłeś?
– Nie. Stary, za kogo mnie masz? Brzydzę się szantażem.
– Ta, jasne. Jesteś po prostu aniołem w ludzkiej postaci – prychnął, po czym zaczął dokładnie oglądać wejściówki do klubu. – O, kurwa, stary. Przyjrzałeś się tym biletom?
Zmarszczyłem brwi.
– Nie, a co? To jakieś fałszywe? Jeżeli Butler mnie oszukała, to...
– Stary, to vipowskie bilety. Możemy wejść za główne bramki i bawić się od razu pod DJ-ką. Ja pierdolę. To musiało kosztować majątek. Butler i JD muszą być naprawdę cholernymi przyjaciółkami.
Z wrażenia aż usiadłem na krześle. Skoro Butler na serio przyjaźniła się z JD, musiała znać jej prawdziwe imię i nazwisko. Czasami pewnie spotykały się też prywatnie, na jakieś pogaduchy, kawę czy co tam normalnie robią dziewczyny. Kolegując się z Butler, kolegujesz się z JD – zbyt piękne, żeby było prawdziwe.
– Niall. Wpadłem na genialny pomysł.
– Oho, nie brzmi to zbyt dobrze...
– Najwyższy czas pogodzić się z naszą kochaną Julie – oznajmiłem spokojnym tonem, choć w głębi aż się gotowałem.
– Okeej. Chyba się przesłyszałem? Zamierzasz się pogodzić z...
– Butler, tak – przerwałem, po czym zacząłem wyjaśniać: – Jeżeli będziemy mili dla Butler, będzie więcej biletów i koncertów. Jeżeli zaczniemy się kumplować, bądź co bądź poznamy też JD.
Horan zmarszczył czoło.
– Czyli tak czytając między wierszami... Zamierzasz wykorzystać Julie?
– Jak ty to mówisz, brzmi wrednie.
– Bo takie jest, Harry.
– Może i bym się tym przejął, gdyby po pierwsze, to nie była Butler, i po drugie, gdyby nie chodziło o JD, która...
– W której jesteś zabójczo zakochany – wtrącił Niall prześmiewczo, więc zgromiłem go nieprzychylnym spojrzeniem. – Harry Styles zakochany w... Czekaj, czekaj, przypomnij mi, jak się nazywa twoja wybranka? A no tak, nie wiesz!
Horan zaczął się śmiać, co wytrąciło mnie z równowagi na tyle, by przyłożyć mu w ramię z pięści. Zasyczał, na dźwięk czego humor od razu wrócił.
Siemasz!
OdpowiedzUsuńCo to za nieludzka praca, żeby człowiek kładł się tak wcześnie :D. No w każdym razie już niedługo weekend ;).
Coś czuję, że historia z Butler i Harrym będzie bardzoo długa :P. Swoją drogą już wiem, że nie przepadam zbytnio za Scottem, za to Horan cały czas punktuje :D. Pewnie nie skończy się na jednym koncercie, jeśli Harry próbuje pogodzić się z Julie i naprawdę szykuje się skomplikowana historia :P.
Ooooo jest i moja Fortuna :). Jak idzie druga część ?
Pozdrawiam, trzymaj się i oszczędź szczurowi kąpieli :D.
Monika
Hej!
UsuńByłam po prostu wykończona po całym tygodniu wstawania z samego rańca. No, ale dzisiaj wreszcie wolne, więc zamierzam sobie odpocząć. :)
Długa? Hm, właściwie mam już rozpisane rozdziały do końca. Mogę zdradzić, że będzie ich 26 + epilog. Czy to dużo? Może? Choć bez porównania z Fortuną czy Dziewczynką.
Druga część Fortuny na razie stoi. Zbieram pomysły. Chcę ją zdecydowanie lepiej przemyśleć niż pierwszą część. Jak poukładam sobie w głowie fabułę, zacznę pisać. :)
Szczurek już na przynajmniej trzy miesiące będzie miał spokój. :P
Buziaki!
Hejka
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. ;)
Pozdrawiam
Dzięki. :)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńCzy zamierzasz kontynuować tę opowieść?
OdpowiedzUsuńKolejne rozdziały już dodane. :)
Usuń