Hej!
Definitywnie zbliżamy się do finiszu Fortuny, z czego jestem niesamowicie zadowolona. Ciekawi mnie Wasza reakcja na kolejne rozdziały. Liczę nawet, że Was zaskoczę i tym samym dobrze wprowadzę do drugiej części. :)
W ogóle patrząc na ten gif, nie mogę powstrzymać szerokiego uśmiechu. Ten chłopak tak bardzo przypomina Regulusa z dzisiejszej części, że aż się wierzyć nie chce. :) Swoją drogą, jak sobie go wyobrażacie? Jako jakiego aktora?
Zaczyna się weekend, wreszcie. Pochwalcie się swoimi planami na najbliższe dni!
Do następnego!
50. Szczerość jest jeszcze trudniejsza od matematyki
~ Jan Kurczab
Czarny Pan z dnia na dzień rósł w siłę, pojawiali się nowi sprzymierzeńcy i wyznawcy ideologii antymugolskiej. Zwiększyła się też liczba ataków na miasta oraz wioski, przez co szpitale pękały w szwach. Ludzie bali się jawne stawiać opór, bo mogli podczas niedzielnego spaceru po prostu zniknąć, nieważne że szli wzdłuż głównej ulicy. Domy otaczano specjalnymi zaklęciami ochronnymi, dzieciom zabraniano wychodzić na podwórko, a w celu dotarcia do pracy używano wyłącznie teleportacji. Kominki stały się niebezpieczne w momencie, gdy ciało Davidsona pojawiło się nagle w zielonych płomieniach w Ministerstwie, mimo zapewnień jego żony, że minutę wcześniej mąż jeszcze żył.
Nastały mroczne czasy pełne śmierci, bólu i strachu.
Regulus niemal co noc musiał pędzić na spotkania Śmierciożerców, które zazwyczaj kończyły się planowanymi od dawna atakami. Wracał więc nad ranem ledwo żywy, marząc jedynie o odrobinie snu. Musiał jednak udawać, więc chodził na zajęcia i na posiłki do Wielkiej Sali, by nikt przypadkiem nie nabrał podejrzeń.
W piątkowy wieczór, kiedy wreszcie miał wolne, zasunął kotary łóżka i przymknął powieki. Organizm był wykończony, choć pojawiające się przed oczami obrazy z działań Śmierciożerców skutecznie uniemożliwiały zaśnięcie. Przekręcał się z jednego boku na drugi, klął pod nosem, aż wreszcie się poddał.
Postanowił udać się na przechadzkę po błoniach.
– Regulusie! Czekaj!
Usłyszał kobiecy głos, który bez problemu rozpoznał. Odwrócił się, dostrzegając biegnącą w jego kierunku Anne. Podniósł brew, kiedy dziewczyna zatrzymała się przed nim, dysząc głośno. Uśmiechnęła się szczerze, co wywoływało u Regulusa zdziwienie. Czasami odnosił wrażenie, że Anne naprawdę go lubiła. Potem gonił się za te głupie myśli, bo kto mógłby polubić Śmierciożercę? On sam sobą gardził, a co dopiero inni, co dopiero ona?
– Nie możesz spać? – spytała po uspokojeniu oddechu.
– Co? Nie. Po prostu spacerowanie po nocach to moja ukryta pasja.
– Jasne.
Wisborn wywróciła oczami.
– A ty?
– Idę na spotkanie z przyjacielem – wyznała radośnie, na widok czego Regulus zacisnął usta w wąską linię. Nie spodobał mu się ten pomysł i kompletnie nie miał pojęcia dlaczego. – Chcesz iść ze mną?
– Jakbyś zapomniała, to nie należę do zbyt towarzyskich osób. Poza tym twój przyjaciel raczej nie będzie zadowolony z obecności byłego Ślizgona.
– Przestań. Hagrid na pewno nie będzie miał nic przeciwko.
Regulus zmarszczył czoło, ale zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, Anne zaczęła ciągnąć go w stronę chatki gajowego. Czując ciepło bijące od dłoni blondynki, na skórze pojawiła się gęsia skórka. Przeszedł go dreszcz, wprawiający w jeszcze głębsze zamyślenie. Nigdy nie zareagował tak na drugiego człowieka.
Nigdy.
Anne zapukała do drzwi, które po paru sekundach szeroko się otworzyły. We framudze stał zadowolony Hagrid. Mina mu jednak zrzedła po dostrzeżeniu towarzysza Wisborn. Chrząknął rubasznie, chwilę bijąc się z myślami, ale wreszcie gestem ręki zaprosił dwójkę do środka. Anne odpowiedziała olbrzymowi uśmiechem, śmiało przekraczając próg i siadając na jednym z zielonych, podrapanych foteli. Regulusowi za to daleko było do poczucia pewności, dlatego każdy krok wykonywał z ociąganiem.
– Cześć, Hagridzie – zaczęła. – Jak leci?
– Kiepsko, cholibka. Kupiłem od jakiegoś szemranego gagatka maść na sierść dla Kła. No, żeby była gęściejsza i mocniejsza. A teraz musi biegać nagusieńki, biedaczysko. Dobrze, że już ciepło na dworze, bo by mi chłopina zamarzł. Chcecie herbaty?
Wisborn potaknęła.
– Jasne. On – kiwnęła głową na Regulusa – też chce.
– Umiem mówić, Anne, i tak, też chętnie się napiję.
Black starał się brzmieć na niezlęknionego i stwarzać pozory grzecznego, mimo że gajowy Hogwartu przerażał go od dziecka. Jeszcze jak należał do Slytherinu, większość rówieśników śmiała się z Hagrida, wyzywając od mieszańców i olbrzymów. On jednak nigdy nie śmiał ubliżać komuś, kto wyglądał tak groźnie. Nie był głupcem.
– Ty jesteś tym Blackiem, tak? Bratem Syriusza?
– Tak.
– Ann wspominała, że próbujecie się pogodzić. To dobrze, cholibka, w tych czasach lepiej mieć rodzinkę po swojej stronie.
Kiedy Hagrid wrócił do zaparzania herbaty, Regulus rzucił Anne wymowne spojrzenie, pod którym ta zaczerwieniła się lekko. Odwróciła głowę, udając zainteresowaną dziwnymi przyrządami wiszącymi nad kominkiem. Wolała jednak nie pytać, do czego konkretnie służyły. Przyjaciel poza zalubowaniem do niebezpiecznych stworzeń posiadał również dar gadulstwa, a już szczególnie gdy w grę wchodziły tajemnice. Żaden sekret nie był u Hagrida bezpieczny.
– Macie.
Hagrid postawił na stoliku dwie filiżanki, z czego jedną z oderwanym uchem. Anne uśmiechnęła się z wdzięcznością, za to Regulus nieznacznie kiwnął głową. Czuł się nieswojo. Właściwie to marzył wyłącznie o wydostaniu się ze środka dziwnie pachnącej chaty i powrocie do zamku. A najlepiej od razu do łóżka w dormitorium.
– Regulus nie może spać. Może znasz jakieś ciekawe sposoby na sen, Hagridzie? – zagadnęła.
Black rozchylił wargi zaskoczony. Nie chciał być głównym tematem rozmowy.
– Jak jeszcze byłem podlotkiem, mama smarowała mi stopy pastą z buraków. Ojczulek zwijał się ze śmiechu, jak chodziłem i zostawiałem w tyle czerwone ślady. Mam trochę buraków schowanych na czarną godzinę. Zaraz ci przyniosę.
– Nie, nie trzeba – wtrącił natychmiast Regulus.
– Na pewno? Będziesz po tym spał jak niemowlę.
– Mhm, na sto procent.
Anne zachichotała pod nosem, nie potrafiąc się powstrzymać. Szczególnie że na twarzy Regulusa pojawił się rzadko spotykany grymas. Zazwyczaj przyodziewał beznamiętną maskę, więc nawet wykrzywienie ust było miłą odmianą.
Hagrid usiadł naprzeciwko na krześle, rozkładając się wygodnie.
– Jak wam idzie nauka, Ann? Zdecydowałaś się wreszcie, co chcesz zdawać?
– Na pewno Historię Magii.
– Co? – wtrącił Regulus. – Po co?
– Bo mnie to interesuje? – Wisborn uniosła brew, a gdy nie otrzymała odpowiedzi, wróciła do rozmowy z Hagridem. – Poza tym Runy, Numerologia, Zielarstwo i Eliksiry.
– Wybrałaś najmniej użyteczne przedmioty. Kim ty chcesz zostać? Poszukiwaczem magicznych artefaktów?
Chatkę wypełnił głośny śmiech Hagrida, który aż zgiął się wpół. Trzasnął ręką w stół, przez co filiżanki zatrzęsły się niebezpiecznie. Regulus raptownie się wyprostował, za to Anne jedynie prychnęła. Wyglądała na urażoną.
– A nawet jeśli, to co? Zabronisz mi?
– Naprawdę? Zgadłem?
– Nie. Chcę napisać książkę.
– I do tego potrzebujesz Historii Magii? Nie wiedziałem, że istnieje w ogóle ktoś, kto wybrał ten przedmiot po SUMach?
– Chcę się podjąć ważnych tematów opartych na faktach, odkrywać historię, a nie jakichś durnych bajeczek. Chcę napisać coś, co będzie miało znaczenie, a nie tylko umilało czas.
Tymi dwoma, krótkimi zdaniami skutecznie zasznurowała usta Regulusowi. Ta blondynka coraz bardziej zyskiwała w jego oczach, co niezbyt mu się podobało. Nie chciał, by ktokolwiek robił na nim wrażenie.
– A ty? Co zdajesz?
– To, co w dzisiejszych czasach przydaje się najbardziej. Obronę, transmutację, zaklęcia – wymienił, wzruszając ramionami. – Choć i tak nie sądzę, by wyniki egzaminów świadczyły o byciu sprawnym czarodziejem. Jak niby parę miesięcy wkuwania może równać się nabytym umiejętnościom i doświadczeniu?
– Sami-Wiecie-Kto nie będzie patrzył ani na owutemy, ani na umiejętności, po prostu zabije – stwierdził dobitnie Rubeus.
Tym razem w chatce zapanowała przytłaczająca cisza, podczas której każdy pogrążył się we własnych myślach. I pewnie trwałaby dłużej, gdyby nie donośne walenie w drzwi. Hagrid zerwał się na równe nogi, mrucząc pod nosem: „a kogóż znów tu niesie?”.
– Czołem, Hagridzie!
W progu pojawił się wyszczerzony Syriusz, a za nim James z Lily.
– Wpadliśmy pogadać przy herbatce. Co ty na to? – spytała dziewczyna radosnym tonem. – Dawno cię nie odwiedzaliśmy, ale rozumiesz, nauka zajmuje większość czasu. Przynajmniej mi, bo ta dwójka aż się prosi o powtarzanie roku.
– Wporząsiu, rozumiem, właźcie! Ale mi dzisiaj gości nawiało!
– Gości? – James zmrużył oczy.
Wystarczyło jednak ominąć rosłą posturę Hagrida, by zobaczyć nadal siedzącą na fotelu Anne i stojącego już w obronnej pozycji Regulusa.
– Co ty tu robisz?! – warknął Łapa. – Szukasz czegoś? Kto cię tu w ogóle zaprosił?!
– Tak się składa, Syriuszu, że ja – bąknął Rubeus.
– Co?! Czemu!? Od kiedy wpuszczasz do domu Śmierciożerców?!
– Ciebie też miło widzieć, braciszku. – Regulus wywrócił oczami.
– Zamknij się i się stąd wynoś! Nikt cię tu nie chce!
– Syriuszu, uspokój się – zaoponowała Lily, ale została zgromiona wściekłym spojrzeniem.
Anne odetchnęła głośno i próbowała jakoś porozumieć się z Regulusem na migi, by przeprosić za słowa Syriusza. Na próżno. Były Ślizgon był zbyt zaaferowany towarzystwem nowoprzybyłych.
– Nie wiem, co takiego nagadałeś Ann i Hagridowi, że w ogóle z tobą rozmawiali, ale się dowiem. Poza tym powtórzę ci to, co kiedyś: spróbuj kiedykolwiek skrzywdzić któregokolwiek z moich przyjaciół, a pożałujesz.
Syriusz bezwiednie zbliżył się do brata.
– A ty znowu swoje – westchnął głęboko Regulus. – Nie mam zamiaru nikogo krzywdzić.
– Phh, akurat ci uwierzę, cholerny Śmierciożerco! Pewnie tylko czekasz na okazję!
– Masz rację. Czekam w ukryciu albo lepiej, nie śpię po nocach, żeby zaatakować... Czy ty się czasem słyszysz, braciszku? Świat nie kręci się wokół ciebie. Ani tych twoich, pożal się Merlinie, przyjaciół.
Łapa zmrużył oczy, zacisnął pięści, ale nie wytrzymał. Rzucił się na brata, próbując uderzyć go prosto w twarz. Regulus zdążył się jednak uchylić, a potem do akcji wkroczył Hagrid. Przytrzymał szamoczącego się Syriusza.
– Wynoś się stąd, sukinsynie!
– Łapa! – zirytowała się niespodziewanie Anne. – Przestań zachowywać się jak idiota! Regulus przyszedł ze mną, a Hagrid nas zaprosił. Nie powinieneś się więc w ogóle wtrącać, tym bardziej że to dom Hagrida, a nie twój! Jesteście braćmi, do cholery jasnej! Powinniście się wspierać, a nie skakać sobie do gardeł i non stop obrażać!
Niewiadomo, kto był bardziej zaskoczony nagłym wybuchem Wisborn. Syriusz, bo kazała mu się zamknąć, Lily i James, bo Anne przecież nie należała do ludzi podnoszących głos, czy Regulus, bo ta blondynka stanęła w jego obronie. W chacie zapanowała przytłaczająca cisza, którą postanowił przerwać główny bohater całej awantury. Podszedł do Hagrida, kiwnął nieznacznie głową i powiedział:
– Było... miło.
Kiedy drzwi za Regulusem się zatrzasnęły, na usta Syriusza wstąpił zwycięski uśmieszek.
– Ha! Niech wie, kto tu rządzi.
– Tak właściwie – odezwała się zamyślona Lily – to on niczego złego nie zrobił, Łapo. A przynajmniej nie teraz.
– Obraził was. Nie pozwolę nikomu obrażać moich przyjaciół.
Anne na ostatnie słowo Syriusza wyraźnie drgnęła. Parsknęła niewesoło, czym przyciągnęła na siebie uwagę pozostałych.
– Zachowałeś się jak totalny kretyn, wiesz? Co ja mówię, oczywiście, że nie wiesz! Jesteś wręcz beznadziejnie dumny, bo udało ci się obrazić i prawie pobić własnego brata! Brawo!
– O co ci biega, Anne? Powoli zaczynasz mnie wkurzać – sarknął.
– I co zamierzasz w związku z tym zrobić? Wyzwiesz mnie, pobijesz czy wszystko naraz?
– Weź się nie wygłupiaj – wtrąciła Lily zmieszana, próbując opanować sytuację. – Usiądź, ochłoń, napij się z nami herbaty.
Wisborn wyrzuciła ręce w górę.
– Wiecie co? Czasami odnoszę wrażenie, że jesteście bardziej niebezpieczni od Regulusa.
– Mój braciszek namieszał ci w głowie – niemal warknął Syriusz. – Tak samo, jak kiedyś Dorcas. Tym razem nie ujdzie mu to na sucho...
– O czym ty mówisz?
Anne zignorowała Syriusza, a całą uwagę skierowała na przyjaciółkę.
– Wasze wyzwiska, kawały, szufladkowanie ludzi... To czasami bardziej rani niż słowa.
– Regulus jest Śmierciożercą. Wierz mi, zrani cię mocniej niż my. Może nawet cię zabije?
– Znów to cholerne szufladkowanie ludzi. Pomyślałeś może, że Regulus nie miał wyboru i dlatego został Śmierciożercą? O ile w ogóle jest nim w rzeczywistości, a nie jedynie w waszych wymysłach... Tobie udało się zerwać z więzami rodzinnymi, bo od razu trafiłeś do Gryffindoru. Twój brat mógł nie mieć takiego szczęścia. Przemyśl to i dopiero później oceniaj.
Anne przełknęła rosnącą w gardle gulę, by się nie rozpłakać z nadmiaru emocji. Wzięła głęboki oddech, po czym uśmiechnęła się nieszczerze do Hagrida.
– Dziękuję za herbatkę, Hagridzie. Odwiedzę cię, cóż, pewnie wkrótce.
– Wychodzisz? – spytała Lily, gdy przyjaciółka ruszyła w stronę drzwi. – Dlaczego?
– Bo ktoś musi przeprosić za głupie zachowanie Syriusza.
– Co? Chyba żartujesz? Naprawdę zamierzasz przepraszać tego... tego...
– Twojego brata. I tak, zamierzam.
Wyszła, nim ktokolwiek zdążył coś dodać. Ruszyła szybkim tempem, mając nadzieję, że uda jej się jeszcze dogonić Regulusa. Właściwie nie zamierzała go przepraszać, w końcu nie zrobiła niczego złego. Powiedziała tak wyłącznie, by zrobiło im się głupio. Może dzięki temu przejrzą na oczy i, tak jak ona, zobaczą w Regulusie człowieka mocno zagubionego? Osobę, która chce wyzbyć się przynoszących jedynie ból więzów przeszłości oraz zacząć żyć zgodnie z własnymi przekonaniami?
Dorwała go dopiero przy wschodnim dziedzińcu.
– Regulusie! Czekaj! – wykrzyczała całkowicie zziajana.
– Coś dzisiaj często za mną biegasz, Anne.
Zatrzymał się, odwrócił, a na jego twarzy, Wisborn mogła przysiąc, pojawił się nieznaczny uśmieszek.
– Czasami trzeba się poświęcić.
– Co? – zdziwił się, marszcząc czoło.
– Nienawidzę biegać – wyznała.
Tym razem Regulus nie powstrzymał cichego parsknięcia, za które momentalnie się zganił. Pokazał emocje. Gdyby na miejscu Anne, stał Voldemort, przypłaciłby tę krótką chwilę zapomnienia życiem.
– Czy to była namiastka radości?
– Raczej zwykłe kaszlnięcie.
– Mhm, jasne – uśmiechnęła się szeroko, kręcąc głową z zadowoleniem. Przy nim jak przy nikim innym, Anne potrafiła się rozluźnić i po prostu być sobą. Co właściwie brzmiało surrealistycznie ze względu na dzielące ich różnice, czyli tak właściwie ze względu na wszystko. Regulus i Anne byli całkowitymi przeciwieństwami.
– Zapomniałem czegoś?
– Nic mi o tym niewiadomo – zamyśliła się.
– To czemu biegłaś za mną jak dzika?
– Bo...
– Bo? – powtórzył, unosząc brwi.
– Bo nie chciałam tam siedzieć. Pokłóciłam się troszkę z Syriuszem, Lily i... Nie, w sumie to tylko z Syriuszem.
– O co? O mnie?
Regulus wyglądał na co najmniej zaszokowanego. Informacja ta niemal zbiła go z nóg, więc nawet nie starał się ukryć targających nim emocji. Poczuł się ważny. A na samą myśl, że ta blondynka znów stanęła po jego stronie, po stronie dawnego Ślizgona i Śmierciożercy, serce Regulusa zabiło szybciej.
Anne wywróciła oczami.
– O to, jak cię traktuje. Jesteście braćmi, powinniście się wspierać. Kropka.
– Merlinie, ty znowu zaczynasz – westchnął głęboko. – Nie możesz sobie wreszcie wbić do głowy, że ja i mój wspaniały braciszek jesteśmy śmiertelnymi wrogami od zawsze i, cóż, na zawsze? To się nie zmieni.
– Gadanie. Oczywiście, że się zmieni. Syriusz tylko musi dojrzeć.
– Mhm, chyba najpierw powinien wyjść z etapu pieluch – wytknął machinalnie, co Anne skwitowała chichotem.
Do Regulusa z opóźnieniem dotarło, że zażartował. Pierwszy raz od iks lat. Chociaż nie pamiętał, by kiedykolwiek powiedział coś zabawnego. Rodzice od dziecka wpajali mu zasady szlacheckiego zachowania, co wiązało się z szeroko pojętą nudą i brakiem rozrywek. Jeszcze gdy Regulus był mały, zazdrościł Syriuszowi odwagi pozwalającej postawić się ojcu lub matce, ale po wstąpieniu w szeregi Czarnego Pana, nauka zakładania na twarz beznamiętnej maski nie raz nie dwa uratowała mu tyłek.
– Wszystko w porządku? Zbladłeś.
– Tak. Ja... – zaciął się, co również rzadko kiedy się zdarzało.
Skoro przy Anne czuł się sobą, szczerze się uśmiechał i, strzeż Merlinie, żartował, to znaczy, że zaczynał jej ufał?
– Cieszę się, że trafiłem do Gryffindoru dopiero teraz – wyznał wiedziony dziwnym impulsem. – Gdybym, tak jak Syriusz, został Gryfonem od pierwszego roku, poznałbym cię wcześniej. A tego bym nie zdzierżył.
– Och?
Anne skrzywiła się.
– Gdybyśmy poznali się wcześniej, w sensie tak jak teraz, na pewno byśmy się nie polubili. To właśnie tego bym nie zdzierżył. Świadomości, że możesz mnie nienawidzić.
– Och! Regulusie, to... – Przełknęła ślinę, bo raptownie zaschło jej w gardle. – To...
Blondynka najpierw się zawstydziła, potem poczuła napływ ciepłych uczuć, aby wreszcie przestać nad sobą panować. Zbliżyła się do Regulusa, po czym mocno się do niego przytuliła. Odetchnęła głęboko, wdychając gorzką woń perfum. Black tylko chwilę nie wiedział, jak powinien zareagować. Pierwszą myślą było: broń się! Nikt nie zwykł na co dzień się do niego przytulać, co było cholerną nowością. Uspokoił oszalałe serce oraz przybrał poważny wyraz twarzy. Tylko w ten sposób mógł zacząć racjonalnie myśleć.
Regulus podniósł lekko drżącą rękę, by objąć blondynkę w pasie, ale ta już zdążyła się oddalić. Ciało chłopaka momentalnie ogarnął nieprzyjemny chłód. Zagryzł zęby wściekły na siebie. Nigdy nie zachowywał się jak idiota, gdy w grę wchodziły damsko-męskie sprawy.
Co się z nim, na Merlina, działo?
Nie, błąd. Co, na Merlina, wyrabiała z nim ta blondynka?!
– Przepraszam, trochę mnie... poniosło. Ale twoje słowa, to wyznanie, to... Dziękuję. Ja też cię lubię, Regulusie.
Black potaknął otępiały, nadal mając w pamięci dotyk ciała Anne.
– Co? Ale ja nie powiedziałem, że cię lubię – odparł natychmiast, gdy dotarła do niego rzeczywistość.
– A nie lubisz?
– Ja... Bierzesz mnie pod włos.
Anne uśmiechnęła się delikatnie i wzruszyła ramionami, starając się wyglądać niewinnie. Mina jej zrzedła w momencie, gdy usłyszała przeciągły syk. Regulus automatycznie złapał się za lewe przedramię, ściskając palący niemal żywym ogniem Mroczny Znak.
– Muszę iść – stęknął.
Z twarzy Blacka zniknęło rozbawienie, niepewność czy jakiekolwiek inne uczucia tak umiejętnie wzbudzane przez Anne. Wyglądał teraz przerażająco biernie, wręcz nienaturalnie, jakby jedyną rzeczą potrzebną do życia, a raczej egzystencji, było powietrze.
– Rozumiem.
– Nie, nie rozumiesz. Próbujesz zrozumieć, a to różnica – Nawet głos miał wyprany z emocji.
– Masz rację. Idź i uważaj na siebie.
Nim Regulus zdążył zareagować, Anne pochyliła się i złożyła na jego policzku szybki pocałunek. Właściwie to ledwo musnęła go ustami. Gdy się odsuwała, była już cała czerwona z zakłopotania. Mimo to hardo wpatrywała się w zielone oczy chłopaka, oczekując reakcji.
Nie dostała nic.
Regulus Black teleportował się bez słowa.
Czołem!
OdpowiedzUsuńUff, dobrze że będzie jeszcze jedna część Fortuny :). Nie wiem jako jakiego aktora wyobrażam sobie Regulusa, nigdy o tym nie myślałam :P, ale masz rację gif świetnie pasuje ;). W ciągu najbliższych dni zamierzam się wyspać, wreszcie! :D A co dalej się okaże. Chciaż chyba obejrzę 6 część Harry'ego, to raczej bardzo dobry plan na wieczór :).
No proszę, Regulus ma tutaj całkiem poważną rolę, ale to dobrze, bo często się go po prostu pomija, zresztą już ci to gdzieś pisałam. Kurczę, czyżby był on był zazdrosny o spotkanie "z przyjacielem" ? :D Mam wrażenie, że Anne doprowadziłaby go wreszcie do porządku, ale czy czasem trochę się nie rozczaruje ? Oczywiście bardzo go lubię, ale sama rozumiesz :D. Ehh, Syriusz bywa czasem narwany, okej często bywa narwany :D i chyba lekko przesadził. Z jednej strony rozumiem go, a z drugiej Regulus chyba i tak ma dość. Mimo wszystko sam wątek coraz bardziej mnie wciąga ;).
No proszę następna też Frotuna :P. Standardowo czekam, pozdrawiam, no i dawno nie życzyłam ci weny, więc się poprawiam.
Monika
Czołem!
UsuńW zasadzie spanie to najlepsze zajęcie świata. No, może poza jedzeniem i czytaniem. Wreszcie będziesz mogła odpocząć od biologii i chemii, nie? :)
Tak, Regulus często niestety bywa pomijany, a szkoda, bo to postać tragiczna. Mniej niż Severus, ale też. Zawsze zastanawiała mnie nagła zmiana zachowania u młodego Blacka, bo jakim cudem osoba zapatrzona w Voldemorta ot tak przechodzi na inną stronę? Syriusz zawsze był w gorącej wodzie kąpany, co chyba już się nie zmieni. :P
Następna musi być Fortuna, bo rozdział 51 bezpośrednio wiąże się z tym. :)
Wena się przyda, więc nie-dziękuję!
Buziaki!