Hej!
Doszłam ostatnio do wniosku, że chyba powinnam przestać tak szybko dodawać nowe rozdziały. Jest lekko ponad połowa lutego, a już widnieje ich siedem (teraz publikuję ósmy). Przez to zawrotne tempo niedługo skończą mi się napisane i będziecie musieli dłużej czekać na... cokolwiek? Co sądzicie? Lepiej iść szybko jak burza teraz, a później dać Wam trochę odsapnąć i publikować dopiero, gdy się coś napisze? Poproszę o radę, moi mili. :)
Aha, no i zapraszam na część szóstą Zamaskowanej - mogę jedynie zdradzić, że należy ona do tych kluczowych. A mianowicie Harry po raz pierwszy spotyka osobiście JD. Zaciekawieni? :P
Buziaki!
6. Marzenia się spełniają
Byłem cholernie
blisko, niemal na krawędzi orgazmu. Stella chyba też, bo zaczynała głośniej
popiskiwać. W tempie pchnięć mocniej uciskałem jej duże cycki. Przymknąłem
powieki, rozkoszując się doznaniami. Przed oczami jak zawsze, a przynajmniej od
wakacji, pojawiła się sylwetka JD, która z kokieteryjnym uśmieszkiem wypinała
się w moją stronę.
Wyobrażając sobie, że
w tej chwili zamiast Stelli była JD, wytrysnąłem prosto w kondom.
Pchnąłem jeszcze
kilka razy, jednocześnie pozbywając się całej spermy i pozwalając dziewczynie
dojść. Po dwóch głośniejszych oddechach wyjąłem penisa ze Steli, zdjąłem
prezerwatywę, zawinąłem ją i wyrzuciłem do śmieci.
Stella podniosła się
na łokciach, uważnie mi się przyglądając.
– Harry... Tak sobie
myślałam...
– No?
– Może poszedłbyś ze
mną na kolację, do kina czy coś – wyglądała na zawstydzoną. Naprawdę z całych
sił próbowałem się nie roześmiać. Na próbach się skończyło.
– Stel, daj spokój.
Nie bawię się w randki. Dobrze o tym wiesz.
– No, tak, ale skoro
tak często ze sobą przebywamy, to pomyślałam, że może jednak mógłbyś zrobić
wyjątek?
W głosie dziewczyny
usłyszałem nadzieję.
Pokręciłem głową, na
widok czego ewidentnie posmutniała.
– Już na samym
początku naszej znajomości zastrzegałem, że dla mnie liczy się tylko seks,
Stella. Powiedziałaś, że to rozumiesz – dodałem, zakładając bokserki.
– Tak, ale wtedy cię
nie k...
Zamilkła raptownie.
– Wtedy mnie nie...
Co nie? – starałem się podtrzymać rozmowę, choć tak naprawdę wolałem, żeby już
sobie poszła. Musiałem psychicznie nastawić się na koncert i na poznanie
osobiście JD.
– Nic, nieważne. Baw
się dobrze, Harry – westchnęła.
Zeskoczyła z łóżka,
ubrała strój cheerleaderki i rzucając mi ostatnie spojrzenie, wyszła. Wreszcie
mogłem zająć się przygotowaniami. Dzisiaj miałem jedyną szansę, żeby JD mnie
polubiła i się ze mną umówiła. Nie mogłem jej zaprzepaścić. Ciągle
zastanawiałem się, jak potoczy się nasza rozmowa. Miałem wielką nadzieję, że
Butler niczego jej o mnie nie nagadała, bo wtedy będzie trochę krucho.
Przejechałem dłonią
po włosach, wzdychając.
Dasz radę, stary,
zacząłem kibicować sobie w myślach. Przecież to tylko kolejna dziewczyna, którą
chcesz przelecieć.
Nawet sam sobie nie
wierzyłem.
Czy można było
zakochać się w osobie, o której się tak właściwie niczego nie wiedziało?
///
Pierwszy raz w życiu
denerwowałam się tak mocno przed koncertem. Trzęsły mi się ręce, głos łamał i
co chwilę albo się potykałam, albo coś wywracałam. Jessie już trzykrotnie
zwróciła mi uwagę, ale widząc, że nie daje to żadnych rezultatów, zaniechała.
Miałam wchodzić za piętnaście minut, a byłam właściwie w proszku. Musiałam się
jeszcze przebrać i umalować.
Jes weszła do środka
ze wściekłą miną.
– Co się dzisiaj z
tobą dzieje? Wyglądasz jak przestraszony kociak. Spowiadaj się. Natychmiast.
– Po prostu wiem, że
będą na koncercie znajomi i boję się, że mnie rozpoznają – wyznałam nie do
końca zgodnie z prawdą.
– I tym się tak
stresujesz? Przecież w tym tłumie nawet nie dadzą rady cię zobaczyć, a co
dopiero rozpoznać.
– Mają miejsca
vipowskie.
– Och! – Zmarszczyła
czoło. – Dobra, niech stracę. Zaraz przyjdę, a ty w tym czasie przynajmniej się
pomaluj, ok?
Potaknęłam głową.
Musiałam to zrobić. Postanowiłam też pomalować się nieco mocniej niż do tego
czasu, czyli do czarnych kresek dołączyły też cienie do powiek, potem kredka do
brwi, a nawet bronzer, od którego wręcz stroniłam. Wytuszowane rzęsy i czerwone
usta były oczywistością.
Kiedy zamykałam
szminkę, przyglądając się efektowi w lustrze, Jessie wróciła. W dłoni niosła
cztery kieliszki z...
– To tequilla? –
zdziwiłam się.
– Tak. Walniemy sobie
po dwie. To na pewno cię rozluźni.
– A ty?
– Chcesz pić sama? –
Uniosła jedną brew, a gdy pokręciłam głową, podała mi kieliszek.
– Okej. To... to za
co pijemy?
– Jul, po prostu się
napij – zaśmiała się.
Starałam się unikać
alkoholu, ale tym razem chyba nie miałam wyjścia. Zatkałam nos i wychyliłam
kieliszek. Najpierw poczułam gorąco obejmujące całe gardło, a później się
zakrztusiłam. Oczy podeszły łzami. Chciałam chwycić po drugi, ale Jes mnie
powstrzymała.
– Jak się
przebierzesz, dostaniesz w nagrodę.
Wywróciłam oczami,
ale bez narzekania szybko zdjęłam żółtą sukienkę, a na jej miejsce ubrałam
skórzane spodnie i gorset. Na szczęście był zapinany, więc nie musiałam go
wiązać co koncert. Założyłam maskę na twarz, a potem znów przejrzałam się w
lustrze.
Witaj, JD.
Od razu poczułam się
śmielej, ale dla pewności szybko wypiłam kolejny kieliszek. Tym razem się nie
zakrztusiłam, co poskutkowało chwilowym przypływem dumy. Mięśnie się
rozluźniły, uśmiechnęłam się do Jes, która pokręciła głową.
– Dasz sobie radę,
dzieciaku? Pójdę dopilnować, czy wszystko zostało przygotowane.
– Jasne, leć.
Kiedy już miałam
wychodzić, usłyszałam dzwonek telefonu. Zerknęłam na wyświetlacz i... cholera,
to Scott. Wzięłam głęboki oddech, nim nacisnęłam zieloną słuchawkę.
– Cześć, kochanie!
– No, hej. Co tam? –
Zerknęłam na zegarek, a widząc, że miałam minutę, poczułam zimne dreszcze.
– Stoję z pizzą i
winem pod twoim pokojem. Jesteś w łazience czy coś? Otworzysz mi? Pomyślałem,
że...
– Przykro mi, Scotty,
ale... Nie ma mnie. Jestem zajęta.
– A mogę wiedzieć, co
robisz? – Ton jego głosu się obniżył. Był zdenerwowany.
– Ja... Oddzwonię.
Muszę kończyć. Pa.
Rozłączyłam się,
odrzucając komórkę na toaletkę. Wychodząc z garderoby, Scott znów zadzwonił.
Poczułam wyrzuty sumienia, ale musiałam jak najszybciej je odpędzić. W tym
momencie liczyła się jedynie publiczność. Przybrałam na twarz szeroki uśmiech i
wyszłam na podest. Usłyszałam głośną wrzawę, na dźwięk której zły humor odszedł
w zapomnienie. Podłączyłam laptopa.
– Cześć! Jak się
bawicie? Dobrze? – krzyczałam, rozglądając się po tłumie. – Nie martwcie się,
wasza JD już jest i zaraz rozkręcimy tę imprezę! Dajcie z siebie wszystko!
Wykonałam parę ruchów
na tabletopie, przełączyłam pliki w laptopie i ustawiłam regulatory. Muzyka
popłynęła, a ludzie ewidentnie zaczęli bardziej szaleć. Aż samej zachciało mi
się tańczyć. Cieszyłam się jak dziecko.
Po godzinie wreszcie
zmusiłam się do spojrzenia na lożę vipowską. Zauważyłam Horana, który skakał
jak... cóż, jak świr, na co parsknęłam śmiechem. Nie mogłam się powstrzymać i
powiedziałam przez mikrofon:
– Ten blondyn nieźle
sobie radzi! – Wskazałam palcem na Horana, który błysnął uśmiechem w moją
stronę. – Aż dziwne, że wokół tak mało pań. Dziewczyny, może mu pokażecie, co
potraficie?!
Jak na zawołanie,
Horana otoczyła grupka rozchichotanych i pewnie w większości nietrzeźwych
dziewczyn. Powinieneś mi za to podziękować, pomyślałam. Przesunęłam wzrokiem z
Horana na stolik obok i ze zdziwieniem zauważyłam tam Stylesa. On nie tańczył.
Siedział z nogą założoną na drugą nogę, popijał coś ze szklanki i
bezceremonialnie się na mnie gapił. Gorąco bezwiednie uderzyło w moje policzki,
a gardło zaschło. Szczególnie że skrzyżowaliśmy spojrzenia.
Natychmiast się
opamiętałam, odwracając wzrok.
I ani razu już na
niego nie popatrzyłam. Musiałam z całych sił się do tego zmuszać.
– Dziękuję, byliście
wspaniali! Mam nadzieję, że do zobaczenia w następny piątek! Na razie! Bawcie
się dobrze!
Odłączyłam laptopa,
schodząc z podestu. Kiedy kierowałam się do garderoby, czułam, jak trzęsły mi
się nogi. Musiałam przecież porozmawiać ze Stylesem, inaczej nie usunie tych
cholernych zdjęć. O ile wcześniej nikomu ich nie wysłał...
Przechodząc koło
ochroniarza, zauważyłam, jak Styles wstał i ruszył w moim kierunku.
– Tom – wyszeptałam
ochroniarzowi do ucha. – Widzisz tego chłopaka w loczkach i tej czerwonej
koszuli? Wpuść go za jakieś pięć minut, ok?
Rzucił mi zdziwione
spojrzenie.
– Jesteś pewna?
– Tak. Dziękuję. –
Uśmiechnęłam się wdzięcznie, po czym zniknęłam za drzwiami prowadzącymi na
zaplecze, a później za tymi do garderoby. Usiadłam przy toaletce, głośno
oddychając i starając się jednocześnie uspokoić.
Co ja mu miałam, do
cholery, powiedzieć?
Sięgnęłam po telefon,
a dostrzegając siedem nieodebranych połączeń od Scotta, już wiedziałam, że
miałam przesrane. Byłam w trakcie pisania mu SMS, kiedy usłyszałam pukanie. To
na bank Styles.
– Proszę.
Modliłam się, by nie
usłyszał drżenia w moim głosie.
Wszedł do środka z
półuśmieszkiem i rękoma w kieszeniach spodni. Wyglądał nonszalancko, kiedy
oparł się o framugę, dokładnie lustrując mnie wzrokiem. Dosłownie czułam się
rozbierana, co powinno mnie zirytować, a nie wywołać te cholerne rumieńce.
– Cześć – zaczęłam,
odchrząknąwszy. – Ty pewnie jesteś Harry Styles, mam rację?
– Tak. Czujesz się
niekomfortowo w moim towarzystwie?
– Co? Nie. Dlaczego?
Starałam się zaśmiać,
ale chyba mi nie wyszło. Uniósł brwi i zrobił dwa kroki do przodu.
– Dłonie ci drżą. –
Skinął głową na moje ręce, w których trzymałam telefon. Natychmiast
zablokowałam ekran, by przypadkiem nie zobaczył SMSa do Scotta. Inaczej cała
prawda wyszłaby na jaw.
– To z nadmiaru
emocji. Jestem trochę zmęczona – westchnęłam, wstając.
Jesteś teraz JD, Styles cię nie zna. Możesz
zachowywać się, jakkolwiek byś chciała. Kiedy tylko tak pomyślałam, na usta
wstąpił mi lekki uśmiech.
– Rozumiem, że chcesz
autograf? – spytałam. – Juls wspominała, jak bardzo mnie uwielbiasz. To
naprawdę słodkie. I urocze.
Styles ewidentnie
stracił rezon.
– Tak, But... Julie
zawsze wie, co i kiedy powiedzieć. Nie chcę twojego autografu.
–W takim razie czego
chcesz? – zdziwiłam się.
– Ciebie.
– Co?
Otworzyłam oczy,
parskając głośno. Chłopak zaczął się zbliżać i gdybym stała przed nim jako
Julie, na bank bym zwiała. JD nie była płochliwa.
– Jesteś dziwnym
człowiekiem, Styles.
–Harry. Mów mi Harry
– poprawił.
Zatrzymał się tuż
obok mnie, stykaliśmy się klatkami piersiowymi. Uniosłam podbródek, by spojrzeć
na jego twarz, bo był cholernie wysoki. Niespodziewanie jego ręka spoczęła na
moim policzku, który pogładził. Zdziwiłam się, że zrobił to tak... uczuciowo?
– Okej, Harry –
zaakcentowałam, strzepując jego dłoń. – Nie pozwoliłam ci się dotykać, to po
pierwsze. Po drugie, pewnie oglądałeś mój wywiad... Jesteś moim fanem, więc na
pewno. W każdym razie dobrze wiesz, że mam chłopaka. Nie jestem z tych.
– Z jakich?
– Z tych, co
zdradzają.
Odepchnęłam go od siebie
i założyłam ręce na ramiona. Uśmiechnęłam się zwycięsko, ale kiedy odpowiedział
mi tym samym, ewidentnie straciłam rezon. W dwóch susach stał przy mnie, a w kolejnym
popchnął mnie na ścianę, do której zostałam przygwożdżona jego ciałem. Ręce
przyszpilił mi nad głową, po czym nachylił się i wyszeptał prosto w moje wargi:
– Nie pozwolisz mi
się dotykać. O, nie, JD. Ty będziesz błagała, żebym cię dotykał.
Nim zdążyłam
przetrawić słowa Stylesa, pocałował mnie. Żarliwie, mocno i chaotycznie.
Naprawdę próbowałam się opierać! Usta
chłopaka były jednak za bardzo absorbujące. Nie zorientowałam się nawet, kiedy
zaczęłam odpowiadać z równym oddaniem i coraz głośniejszym oddechem. Przygryzł
moją dolną wargę, więc mimowolnie zajęczałam. Starałam się uwolnić dłonie, by
wpleść je w jego czarne włosy, ale silnie je trzymał.
– Dobra, wreszcie
koniec! – Nagle do garderoby wparowała Jessie, a my odskoczyliśmy od siebie
niczym oparzeni. – Julie, mówi...
Na szczęście Jes w
porę się opamiętała, milknąc.
Oboje ze Stylesem
oddychaliśmy głośno i szybko, jak po przebiegnięciu cholernego maratonu. Może
dałoby radę to jakoś wytłumaczyć? Może tańczyliśmy czy coś? Z poczuciem wstydu
zerknęłam na chłopaka, ale widząc ślady mojej szminki na jego spuchniętych od
pocałunków ustach, postanowiłam się bardziej nie kompromitować.
– Taak – odchrząknęła
Jessie. – Julie mówi, że idzie do domu, ale koncert był ekstra. Będzie dzwonić
jutro.
– Mhm. To ekstra.
Musiałam odchrząknąć.
Pewnie to przywróciło Stylesa do rzeczywistości. Uśmiechnął się szeroko, na
widok czego spochmurniałam. I on po czymś takim ma czelność się szczerzyć?!
Zostaliśmy nakryci, przyłapani...
Ze zgrozą zobaczyłam,
jak wyciąga w stronę Jessie rękę.
– Masz może długopis
i jakąś kartkę? Nie musi być czysta.
Jess potaknęła, a po
chwili podała mu owe przedmioty. Styles przygryzł wargę, skrupulatnie zapisując
coś na kartce. Wreszcie zgiął ją wpół i podszedł do mnie. Nachylił się i
wyszeptał do ucha:
– Było lepiej niż w
moich fantazjach. Jestem cholernie twardy. Masz – wręczył mi kartkę, którą
bezwiednie złapałam. – Możesz zadzwonić już wieczorem, bo ja na pewno przez
ciebie nie zasnę. Mam nadzieję, że ty również.
Pocałował mnie w
policzek, rzucił zwycięskim uśmieszkiem do Jes, włoży ręce do kieszeni i
wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi. Wypuszczając wstrzymywane powietrze z
płuc, opadłam na krzesło. Schowałam twarz w dłoniach, paląc się ze wstydu... i
podniecenia.
Nie, Julie! NIE!
– To było... ciekawe.
– Jak mocno
przegięłam?
– To zależy od tego,
jak dobrze całował.
– Jes! – wykrzyknęłam
oburzona, a ona zaczęła chichotać niczym nastolatka.
Zerknęłam na
karteczkę, na której Styles napisał swój numer. Przymknęłam powieki,
zastanawiając się, co z nią zrobić. Pomyślałam wtedy o Scotcie. Pomięłam
karteczkę i najzwyczajniej w świecie wyrzuciłam do śmieci.
Siemasz! :P
OdpowiedzUsuńChyba wybiorę opcję rozdziałów w większych odstępach czasu, raczej wolę rzadziej, ale jednak cokolwiek cały czas :D.
Oj, Julie jeszcze będzie szukać tej karteczki, prawda ? :P Scott jest meczący, szczerze mówiąc, ciekawe kiedy się dowie prawdy :P. Harry pewnie teraz nie odpuści ani jednej ani drugiej Julie :D.
Pozdrawiam i czekam do środy ;)
Monika
Hej!
UsuńOkej, więc rozdziały będą raz, maksymalnie dwa razy, w tygodniu. Co ty na to? :) Może wtedy uda mi się wreszcie przysiąść i coś napisać, bez martwienia się o terminy. ;P
Może będzie szukać, a może nie? A może Julie już wcześniej miała nr Harry'ego... Nie zdradzę nic, będą tą złą. XD
Buziaki!
Jestem za :P Hej no, na pewno będzie szukać ja tam swoje wiem :D. Dobra, dobra poczekam ;)
UsuńHejka
OdpowiedzUsuńŚmiałam się jak głupia sam nie wiem czemu ale rozbawiło mnie zachowanie Styles. A co do dodawania rozdziałów to dodawaj jeden na 2 tygodnie będzie łatwiej. Odpoczywaj czasem bo się zamęczysz pisaniem. ;)
Hej, hej. :)
UsuńMyślałam nad dodawaniem rozdziałów raz, maks dwa razy, w tygodniu. Aż takiego przestoju nie planuję. :P A pisaniem raczej nie da się zmęczyć. Można się irytować, wkurzać i nie wiadomo jak mocno wściekać, ale i tak się wreszcie otworzy Worda i coś tam napisze. :P
Pozdrawiam!
Po bardzo długim oczekiwaniu - zawisła ocenka, zapraszam!
OdpowiedzUsuńwspolnymi-silami.blogspot.com
powiem szczerze nie spodziewałam się takiego zakończenia rozdziału. Zaskoczenie oczywiście na plus. Też jestem za dłuższymi odstępami między rozdziałami.
OdpowiedzUsuńDorka
To dobrze, że zaskoczyłam. Przynajmniej pojawiły się jakieś emocje. :)
UsuńPozdrawiam!