Wesołych Świąt!
Znowu nawaliłam z rozdziałem, za co przepraszam. Postanawiam poprawę (albo przynajmniej zacznę Was powiadamiać o zmianie terminu publikacji). W każdym razie mokrego dyngusa, smacznego, czekoladowego jajka, dużego zająca i mnóstwa radości w rodzinnej atmosferze! :*
Wiecie pewnie, że pierwsza część Fortuny dobiegła końca. Miałam o tym wspomnieć wcześniej, lecz zapomniałam. Miło by mi było, gdyby każda osoba, która przeczytała choć kawałek Fortuny, napisała pod epilogiem suche "czytałem". :P Chciałabym wiedzieć, ile Was mniej-więcej było! <3
Cóż, odmeldowuję się i do przeczytania!
Buziaki!
7. Cześć, tatusiu
Udawanie, że cholerny pocałunek ze Stylesem nie miał w ogóle miejsca, wychodziło mi całkiem nieźle. Po dwóch dniach naprawdę udało mi się prawie zapomnieć. Wystarczyło jedynie unikać Stylesa, pokłócić się ze Scottem oraz paroma innymi osobami i oblać kolokwium z zarządzania. Byłam na pograniczu załamania, bo czułam się winna. Oszukałam Scotta. Ba, zdradziłam go!
Pacnęłam głową o blat stołu.
Siedziałam przed wydziałem, starając się nie zwariować. Świeże powietrze zawsze działało na mnie kojąco, więc pomyślałam, że i tym razem tak będzie. Chciałam posiedzieć w ciszy, samotności. Dlatego fakt, że ktoś postanowił się dosiąść, bardzo mi się nie spodobał. Odwróciłam się, ale widząc uśmiechniętego Stylesa, straciłam rezon. Obrazy z garderoby wróciły, a ja bezwiednie oblizałam wargę. Popatrzyłam na jego usta...
NIE, JULIE! KURWA!
– Wszystko ok? Zbladłaś – zdziwił się.
– Od kiedy się mną przejmujesz, Styles?
Jego nazwisko wręcz wyplułam. Z jadem. Gdyby nie on, nie miałabym tych cholernych zmartwień i wszystko byłoby idealne!
– Uuu, co tak groźnie? Masz okres?
– Nie. Spieprzaj stąd.
– Dobra, dobra, luzuj, Butler. – Wzniósł ręce do góry w geście poddania. – Chcę pogadać.
– Nie mamy o czym.
Próbowałam wstać, ale złapał mnie za łokieć i przytrzymał.
– Proszę? To ważne.
Walczyliśmy na spojrzenia, aż w końcu przegrałam. Zrezygnowana z powrotem opadłam na siedzenie i zaczęłam przypatrywać się twarzy Stylesa. I wcale, ale to wcale nie patrzyłam na jego usta!
Wyglądał na zadowolonego.
– Poznałem JD.
– Tak? – odparłam niechętnie. – No, i?
– Całowaliśmy się.
Zakrztusiłam się, patrząc na niego jak na idiotę. Nieee, on... Nieee, on nie ma zamiaru gadać ze mną o... Nieee...
– I co ja mam z tym wspólnego?
Właściwie to wszystko.
– To twoja przyjaciółka. Na pewno się sobie zwierzacie, czy coś – zabrzmiał na lekko zdenerwowanego. Potarganie tych cholernych, czarnych kudłów potwierdziło przypuszczenia. – Mówiła coś o mnie?
– A nawet jeśli i tak się nie dowiesz.
– Powiedz mi. Zrobię wszystko.
– Wszystko? – powtórzyłam, unosząc brwi.
– Okej, niech będzie. Zrobię ci minetkę.
Zakaszlałam, po czym wykrzyknęłam oburzona:
– Nie chcę żadnej minetki! – Ludzie zaczęli posyłać nam dziwne spojrzenia, więc raptownie przycichłam. Na pewno byłam czerwona jak burak. – Chrzań się, Styles!
– No, dobra, dobra! A przynajmniej powiesz mi, czemu nie zadzwoniła?
– Bo ma chłopaka?
– No, i? Chłopak nie ściana, da radę przesunąć.
– Jesteś beznadziejny – westchnęłam, pokręciłam głową bez przekonania i chciałam odejść. Styles znów mnie zatrzymał.
– Przynajmniej powiedz mi, jak się nazywa. Proszę cię, Butler. – W jego głosie usłyszałam szczerość.
– Co ty tak właściwie do niej masz? Nie znasz jej.
– Ale chcę poznać.
– Dlaczego? – spytałam zainteresowana.
– Dobra, Butler – warknął. – Przyznam ci się do czegoś, ale to ma nie wyjść dalej. Ogólnie nigdy bym tego nie zrobił, ale jesteś jedyną osobą, którą znam, która zna JD. Poza tym nadal mam twoje nagie zdjęcia, więc jak się komuś wygadasz, to wiesz, co się z nimi stanie.
Wściekłam się.
– Miałeś je usunąć, idioto! – Uderzyłam go mocno w ramię, ale ten nawet nie drgnął.
– Kłamałem.
– Ty... jesteś niemożliwy! Dobra – poddałam się po dłuższym zastanowieniu – mów i spieprzaj.
Styles uśmiechnął się szeroko.
– Nikt nie może się dowiedzieć. Nawet Scotty.
– Przedrzeźniasz mnie? – zapytałam, kiedy udał mój głos. – Bawi cię to?
– Trochę tak.
– Więc? – zaczęłam się niecierpliwić, kiedy milczał parę minut.
– Wydaje mi się, że się w niej zakochałem.
Oczy na bank wyszły mi z orbit, byłam w takim szoku. Styles się zawstydził, co poznałam po tym, jak jego policzki przybrały lekko różowy odcień. Wzrokiem uciekł w bok, palcami nerwowo przeczesywał włosy.
Kurwa.
Styles nie żartował.
– To niemożliwe – prychnęłam, nie wiedząc, co mówić. – Całowaliście się raz, wielkie rzeczy, a ty już zakochany? Ty? Nie. To niemożliwe.
– A jednak o mnie gadałyście.
– Co?
– Inaczej skąd wiedziałabyś, że całowaliśmy się tylko raz? – Mrugnął zawadiacko.
– Tak założyłam i najwyraźniej zgadłam. Styles, nie możesz mówić mi takich rzeczy.
– A to niby dlaczego? – zdziwił się i zezłościł jednocześnie.
– Bo jest moją przyjaciółką. Wszystko jej powiem.
Styles pomachał swoim telefonem przed moją twarzą. Cholerne zdjęcia! Będę musiała mu jakoś ukraść ten zasrany... Wróciłam do rzeczywistości.
– Dobra, niczego jej nie powiem, ale – zaznaczyłam, nim zdążył się odezwać – ty też się niczego o niej nie dowiesz. Jeżeli tak ci na niej zależy, co jest oczywiście nieprawdą, bo jej nie znasz i rozmawiałeś z nią zaledwie chwilę, sam wpadniesz na pomysł, jak ją... No, nie wiem? Przekonać do siebie?
– Skąd wniosek, że moje usta już tego nie zrobiły?
Poruszał sugestywnie brwiami.
– Czy to już wszystko? Śpieszę się.
– Właściwie nie... Mam do ciebie jeszcze jedną, malutką prośbę – powiedział. – Załatwisz mi bilety na kolejny koncert?
– Nie ma mowy. Radź se sam!
– Butler, no! Bądź człowiekiem i pomóż miłości!
– Nie i już!
– A jak zrobię ci tę minetkę?
Zmierzyłam go groźnym spojrzeniem. A przynajmniej miałam nadzieję, że wyglądałam groźnie. Westchnął zrezygnowany, więc chyba tak.
– Zapłacę ci.
– Nie chcę twoich pienię...
– Dam ci pięć pieprzonych stów za bilet. Co ty na to? – zabłysnął uśmiechem.
Zmarszczyłam czoło.
– Wiesz, że bilet kosztuje pięć dych? – spytałam.
– Tak, ale wszystkie na następne dwa miesiące zostały już wyprzedane.
– Naprawdę? – szczerze się ucieszyłam. Nie spodziewałam się, że ludziom aż tak podobała się moja muzyka.
– To jak? Zgoda?
Westchnęłam, nie wierząc w to, co miałam zaraz zrobić. Niestety, potrzebowałam pieniędzy bardziej niż... godności? Dumy? Czegokolwiek innego? Wiedziałam, że będę tego później żałować, ale niesprawiedliwość życia zmusiła mnie do podjęcia takiej, a nie innej decyzji.
– Tak.
///
Kiedy Butler sobie poszła, wiedziałem, że coś było nie w porządku. Zanim wstała, zauważyłem w jej oczach łzy, co lekko mną wstrząsnęło. Do tego stopnia, że znów postanowiłem ją śledzić. Moje przypuszczenia się potwierdziły, kiedy zamiast na wykłady, wyszła z terenu kampusu. Niemożliwe, by taka pilna studentka zerwała się z zajęć.
Coś się stało.
Szła szybko, jakby nerwowo. Nie rozglądała się wokół. Wiedziała, dokąd zmierzała.
Czekaliśmy przed przejściem dla pieszych, ona z przodu, ja w tyle tłumu, gdy rozdzwonił się mój telefon.
– Siema, stary!
– Co jest? Nie mogę za bardzo rozmawiać, Niall – stwierdziłem przyciszonym tonem.
– Czemu?
– Tak jakby jestem z Butler.
Po drugiej stronie zaległa dłuższa cisza.
– Znowu ją śledzisz?
– Mhm – potwierdziłem, ruszając, bo światło zmieniło się na zielone. Przyspieszyłem nieco, nie chcąc zgubić dziewczyny.
– Jesteś popieprzony, wiesz?
– Wiem. Coś jeszcze? Na serio nie mogę gadać.
– Chciałem ci przypomnieć o dzisiejszej imprezie, panie przewodniczący.
– Ta, pamiętam. O dwudziestej? – upewniłem się, a gdy potwierdził, od razu się rozłączyłem. Rozejrzałem się wokół lekko zirytowany, bo nigdzie nie zauważyłem Butler. Zacząłem biec wzdłuż chodnika, licząc jedynie na fart. Znalezienie człowieka na ulicach Nowego Jorku graniczyło z cudem. Gnałem ponad pięć minut przez siebie, aż nagle dostrzegłem ją na głównych schodach szpitala stanowego.
Zmarszczyłem czoło. Nie byłem pewny, czy chciałem tam wchodzić.
Może JD miała wypadek, dlatego nie zadzwoniła?
Czując przypływ odwagi, znów ruszyłem za Butler. Bałem się, że wsiądzie do windy i ją zgubię, ale na szczęście wybrała schody. Wspięła się na pierwsze piętro. Gdy tylko wyszła na korytarz, bez wahania skierowała się do recepcji.
Stąpała tak pewnie, że musiała już tutaj kiedyś być. I to nie raz.
Schowałem się za rogiem, podsłuchując jej rozmowę ze starszą kobietką.
– Jak się czuje? – spytała Butler, przestępując z nogi na nogę.
– Przykro mi, Julie.
– Bez zmian?
Recepcjonistka albo pielęgniarka, nieważne, pokiwała smętnie głową, a potem w ramach pocieszenia położyła Butler dłoń na ramieniu, które ścisnęła.
– A długo jeszcze... – zacięła się.
– Maksymalnie dwa tygodnie. Naprawdę mi przykro, Jul.
Butler uśmiechnęła się smutno, a w jej oczach pojawiły się łzy.
– Dziękuję.
Potem ruszyła prosto i na końcu korytarza zniknęła za drzwiami jednej z sali. Biorąc głęboki oddech i poprawiając pasek od torby, podążyłem jej śladami.
To, co tam zobaczyłem, przerosło moje najszczersze oczekiwania.
Butler siedziała nad łóżkiem jakiegoś starszego pana podłączonego do chyba wszystkich możliwych rurek, jakie istniały. Wokół niego stały cztery aparatury, najprawdopodobniej podtrzymujące życie. Butler pochyliła się nad mężczyzną, złapała jego rękę w dłonie, którą po chwili pocałowała. Z czułością pogłaskała go po twarzy.
– Cześć, tatusiu – wyszeptała, a po jej policzkach pociekły łzy.
Czołem!
OdpowiedzUsuńSię dzieje... musisz narażać nas na takie emocje :D Harry nieźle się zdziwi, kiedy się dowie kim jest JD, albo i nie, już wszystkiego się mogę spodziewać :P. Mam jednak nadzieję, że Harry wykaże się choćby odrobiną zrozumienia dla Julie, szczególnie właśnie teraz.
Dobry pomysł z tą orientacyjną datą następnego rozdziału ;) Odpoczęłaś wreszcie ? :)
Pozdrawiam
Monika
Czołem, czołem!
UsuńObiecuję, że kolejne rozdziały będą bardziej spokojnie (albo nie :P). Zobaczymy, co da się zrobić!
Czy odpoczęłam? Chyba średnio... Dzisiaj udało mi się spać bite 12h. Moja praca dosłownie wykańcza. Ech, życie studenta było łatwiejsze. XD A propos, jak tam Twoja nauka? Poszła już w las czy nadal skutecznie przy Tobie tkwi? :D
Pozdrawiam!
Mam nadzieję, że nie pójdzie w las :D a mózg nie odmówi mi współpracy na maturze :P. Chyba zaczynam odczuwać przedmaturalne napięcie, ale powtarzam sobie, że to ostatni miesiąc i warto się jeszcze trochę pomęczyć. Miałaś rację, biologia to zło :D.
UsuńNa pewno nie, podczas stresujących sytuacji, mózg raczej nie zawodzi, tylko się spina. ;P Pomyśl sobie, że już prawie, prawie będziesz miała najdłuższe i najlepsze wakacje życia. :D
UsuńWzruszyłam się, też mam ogromną nadzieję, że będzie zrozumiana.
OdpowiedzUsuńTobie również wesołych, mimo że już końcówka. :)
Pozdrawiam,
P. :)
Bardzo mnie to cieszy! A Wesołe były, dziękuję. Liczę, że Twoje również. :D
UsuńBoszzz... Łezka się zakręciła w oku.
OdpowiedzUsuńCieszę się że do nas wróciłaś. Wzajemnie wesołych świąt. :)
Cały czas z Wami byłam, tylko troszeczkę odlegle. Choć myślami niemal ciągle! :*
Usuń