26 czerwca 2019

Zamaskowana (22)

Dzień dobry, moi drodzy!
Przedstawiam Wam kolejny rozdział Zamaskowanej, jednocześnie serdecznie zapraszając do lektury. Nie należy on do dłuższych, jest raczej normalny. W sumie nie wiem, dlaczego to piszę, przecież nie jesteście ślepi... Co do treści, to sami się przekonajcie, a ja bardzo chętnie poczytam, co sądzicie. :P
W ostatnim tygodniu zmieniłam szablon - co pewnie też zdążyliście zauważyć. Nie jest on jakoś efektowny, bardziej skromny i taki minimalistyczny. Traktujcie go jednak jako przejściowy, bo planuję zamówić gdzieś (znacie ciekawą stronę z grafiką?) nowy, typowo melodyjkowy.
Opowiedzcie, jakie macie plany wakacyjne. Chętnie posłucham i może coś zmałpuję? :P
Sesja zdana? Egzaminy napisane? Paski na świadectwach są?
Buziaki!


22. Tatusiu!


Jak ostatnio codziennie, w niedzielny ranek także siedziałam w szpitalu na krześle przed łóżkiem taty. Najpierw próbowałam skupić się na czytaniu książki, potem starałam się zmiksować nową piosenkę, ale na niczym konkretnym nie potrafiłam się skupić. W tyle głowy ciągle myślałam o wczorajszym liście od dziekana, który wnioskował o wydalenie mnie ze studiów, usunięcie z akademika oraz zabranie stypendium.
Postanowiłam udać się jutro do dziekana i próbować naprawić sytuację. Byłam skłonna zrobić wszystko, nawet błagać na kolanach, żeby nie zostać wydaloną. W myślach układałam nawet plan tego, co powiem i jak wyjaśnię sytuację na moją korzyść. Oczywiście, planowałam powiedzieć prawdę, że potrzebowałam wolnego od nauki, by zebrać pieniądze na operację ojca, ale bałam się, jak dziekan ją przyjmie.
Westchnęłam, rozsiadając się bardziej w krześle.
Dopiero teraz zorientowałam się, że siedziałam niemal wyprostowana jak struna.
Do salki weszła pielęgniarka, Olivia, zmienniczka Patrici, i uśmiechnęła się lekko.
– Cześć, Julie – zagadnęła, sprawdzając kartę pacjenta i spisując jakieś dane z aparatu, do którego tata był podłączony.
– Dzień dobry.
– Jak się trzymasz?
– Jakoś. – Wzruszyłam ramionami.
– Będzie już tylko lepiej. Sądząc po wynikach twojego taty, ich stabilności, myślę, że lekarze zaczną go wybudzać już za dwa, może trzy dni.
– Naprawdę?
Była to pierwsza, dobra wiadomość od wczorajszego popołudnia.
– Tak mi się wydaje. No, cóż, trzeba się modlić.
Kiedy wyszła, ja znów opadłam na oparcie. Przymknęłam oczy, próbując dać odpocząć umysłowi. Od nadmiaru myśli rozbolała mnie głowa. Nie wiedziałam, ile czasu tak siedziałam, dopóki nie poczułam burczenia w brzuchu. Zaczynając zastanawiać się nad wyższością sałatki ze szpitalnej restauracji nad kanapką w moim plecaku, poczułam dziwne poruszenie.
Czy mi się wydawało, czy tata ścisnął dłoń w pięść?
Natychmiast zerwałam się z krzesła i zajęłam miejsce na łóżku.
– Tato? – spytałam pełna nadziei. Odpowiedziała mi jednak cisza. – No, tak, chyba mam już jakieś zwidy. To pewnie z głodu.
Sięgnęłam po plecak w celu znalezienia portfela, gdy nagle zdębiałam.
– Ju-julie? – zachrypnięty głos wypowiedział moje imię. Otworzyłam szeroko buzię, odrzuciłam plecak na ziemię i patrzyłam wprost na tatę. Miał lekko zmarszczone czoło, zmrużone oczy, a na twarzy grymas.
– Tatusiu!
Zrzuciłam się w jego ramiona, płacząc ze szczęścia i niedowierzania.
– Ju-julie? To – odchrząknął, a głos miał słaby – to naprawdę ty?
– Tak, tatusiu, to ja – powiedziałam, uśmiechając się jak wariatka. – A ty nie umarłeś. Ty żyjesz! Och, tatku!
Nie potrafiłam powstrzymać emocji, tak wielkie szczęście we mnie uderzyło. Rozpłakałam się na dobre, chowając twarz w dłoniach. Tata się obudził! Mogłam z nim porozmawiać! Mogłam usłyszeć jego głos i – co najważniejsze – mógł mnie przytulić!
– Co się stało? Gdzie ja jestem? I czemu wyglądasz inaczej?
– Poczekaj, tatusiu, zawołam lekarza! Tylko, proszę cię, nie zasypiaj! Och, tatusiu! Wreszcie się obudziłeś!
Cała w skowronkach szybko wybiegłam na korytarz i podbiegłam do pokoju ordynatora. Wparowałam tam bez pukania, krzycząc na niemal całe piętro:
– Panie doktorze, szybko, tata się obudził!

///

– Możesz przestać?
Uniosłem wzrok znad ekranu smartfona, patrząc na zirytowanego Nialla. Siedział przed komputerem przy biurku, jak zwykle się ucząc, pisząc esej albo robiąc cokolwiek innego związanego ze studiowanym kierunkiem.
– Co?
– Ciągle wzdychasz, jakbyś miał najgorszy dzień na świecie – prychnął. – O co ci właściwie chodzi?
– O nic. Nie wzdycham, po prostu oddycham, stary. Od tego kucia powoli zaczynasz tracić klepki.
– Gapisz się w ten cholerny telefon od godziny i non stop słychać twoje westchnięcia. Albo powiesz mi, jaki aktualnie masz problem, albo się zamknij, bo nie mogę się skupić.
– Jesteś strasznie nerwowy, stary. Przydałoby ci się coś na uspokojenie – stwierdziłem. – Jak chcesz, zawołam pierwszaka, to skoczy po zioło? Spalimy się, jak za czasów, gdy wszystko było prostsze.
– Okej, Harry, teraz naprawdę mnie przerażasz. Co się stało?
Westchnąłem głośno, sam siebie na tym przyłapując.
– To wszystko przez kobiety.
– Mhm. A co takiego zrobiła Julie tym razem? – zapytał prześmiewczo. Zgromiłem go więc morderczym spojrzeniem, na co prychnął: – U, ale się boję. No, dalej, nie mam całego dnia.
– Nie odbiera i nie odpisuje na SMSy.
– I?
– Co „i”?
– No, i co dalej?
– Nic. To tyle. Albo aż tyle – wyznałem. – Myślisz, że powinienem zacząć się martwić?
Niall patrzył na mnie jak na debila, by w końcu dosłownie plasnąć sobie ręką w twarz.
– Ty nie mówisz poważnie, nie, Harry?
– Mówię kompletnie poważnie! – oburzyłem się. – Jul pewnie siedzi w szpitalu z ojcem, ale może coś się stało, dlatego ani nie odpisuje, ani nie odbiera. Chyba muszę jechać.
– Naprawdę cię pogięło. Albo ta strzała Amora była za silna i twoje serducho nie wytrzymuje – wyśmiał mnie. – Weź, wyluzuj. Może ma już dość twojego męczącego towarzystwa, dlatego się nie odzywa. Nie pomyślałeś, że po prostu chce mieć święty spokój?
Zrobiłem obrażoną minę, bo słowa Nialla trochę mnie dotknęły. Dały mi też do myślenia. Możliwe, że naprawdę przesadzałem i zaczynałem świrować. Nie potrafiłem jednak nic poradzić na fakt, w jaki Julie na mnie działa i jak bardzo mi na niej zależało. Na bank się zakochałem. To było pewne, jak to, że jak nie dostanę od niej żadnej wiadomości w przeciągu paru godzin, wskoczę w samochód i zacznę jej szukać po całym, cholernym Nowym Jorku.
– Ogarnij się, Harry.
Słowa Horana sprowadziły mnie do rzeczywistości.
– Sam się ogarnij. Ciągle tylko kujesz i kujesz, zero radości z życia.
– Okej, stary, jeżeli chcesz mnie obrażać, to wyjdź. Idź powkurzać kogoś innego. Może Zayn cię dzisiaj zdzierży albo Liam, nasza oaza spokoju.
Prychnąłem, machnąłem ręką i bezceremonialnie wyszedłem z pokoju. Potrzebowałem zajęcia, by odwrócić myśli od piekielnie pięknej blondynki. Zszedłem na dół do kuchni, przekąsiłem resztki pizzy z wczoraj, wypiłem kawę, pogadałem z Davidem i Brianem. Potem snułem się po salonie, nawet zagrałem partyjkę w piłkarzyki z Louisem, a później dwie tury na playstation z Seanem. Wreszcie postanowiłem pójść za radą Nialla i naprawdę poprzeszkadzać Zaynowi. Może spilibyśmy parę piwek?
Ruszyłem więc na piętro do ostatniego pokoju na korytarzu.
To, co stało się później, przerosło moje najśmielsze oczekiwania.
Spostrzegłem Stellę i Scotta, którzy zniknęli razem w łazience. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że wyglądali na niesamowicie zadowolonych. Poza tym zachowywali się dość podejrzanie. Kimże bym więc był, gdybym nie postanowił za nimi pójść? Skradłem się jak najciszej potrafiłem pod drzwi od łazienki z nadzieją, że stali blisko, a nie zamknęli się w jednej z kabin. Los mi sprzyjał, bo gdy przystawiłem ucho, słyszałem niemal każde słowo.
– To już pewne, Scott, załatwiliśmy ją – cieszyła się Stella.
– Skąd wiesz?
– Sam mi się wygadała, że portiera przyniosła jej list. Podobno wywalili ją też z akademika, dasz wiarę?
– Kurwa. – Głos Scotta spoważniał. – Nie chciałem, żeby doszło aż do tego. I gdzie ona teraz będzie mieszkać? Nie ma rodziny.
– Obchodzi cię to? Serio? Po tym, co ci zrobiła, jak przyprawiła cię o rogi i ośmieszyła? Żeby zdradzać kumpla z kumplem… Nie do pomyślenia.
Próbowałem powstrzymać parsknięcie, bo Stella kompletnie nie pasowała mi do postaci o żelaznych zasadach. Raczej prezentowała się jako dziewczyna wyzwolona, bez żadnych barier i ograniczeń, puszczająca się na prawo i lewo.
– Nie. Masz rację… Należało się suce.
– W poniedziałek pewnie cały kierunek się dowie, że nasza wspaniała Butler została wydalona z wielkim hukiem!
Raptownie osłupiałem.
– Sama się o to prosiła! Tak kłamać? I po co? Żeby pieprzyć się ze Stylesem gdzieś po kątach? – Scott niemal warknął. – Ma suka to, na co zasłużyła.
Zanim zdążyłem pomyśleć, wparowałem jak huragan do łazienki. Zacisnąłem pięści, a złość niemal ze mnie parowała.
– Harry! – wykrzyknęła zaskoczona Stella. – Co tu robisz?
– O czym wy, do chuja, mówicie?! Julie została usunięta ze szkoły? Dlaczego? Mów! – krzyknąłem, bezpośrednio zwracając się do przestraszonej blondynki. No, patrzcie, wystarczyło podnieść trochę głos, by usłyszeć odpowiedzi na wszystkie pytania.
– To wina tej cholernej Butler! Ona nakłamała dziekanowi, że złamała nogi!
– A wy postanowiliście ją zakablować?!
– Suka zasłużyła – podsumował Scott, więc i ja postanowiłem podsumować jego. Bez wahania i jakichkolwiek oporów przyłożyłem idiocie pięścią prosto w ryj. Dłoń zapiekła, ale z nosa Scotta buchnęła krew, więc było cholernie warto.
– Spróbujcie zbliżyć się do Julie choćby o krok, a was załatwię – wysyczałem przez zaciśnięte zęby.
Niemal wybiegłem z kibla, kiedy za sobą usłyszałem Stellę:
– Harry! Poczekaj! Przepraszam!
Nie miałem jednak najmniejszego zamiaru słuchać wyjaśnień. To, co ta dwójka zrobiła, było niewybaczalne. Przy następnym spotkaniu komisji Alpha Phi na pewno złożę wniosek o wydalenie Scotta z bractwa, a Stelli przyznam zakaz wstępu do domu i na wszystkie imprezy dożywotnio.
Teraz jednak musiałem wymyślić, jak pomóc Julie. Nie mogła przecież naprawdę zostać usunięta z uczelni. Po poznaniu prawdy o niej i JD domyślałem się powodu jej kłamstwa: za wszelką cenę próbowała zdobyć pieniądze, by uratować ojca. Innej opcji nie przywidywałem.
Postanowiłem pójść wprost do dziekana, wyjaśnić mu okoliczności i ewentualnie prosić o zmianę decyzji. Wielkim plusem było to, że on i mój ojciec podobno byli dobrymi kumplami, więc zawsze mogłem powołać się na tę znajomość. Kiedy znalazłem się przed gabinetem dziekana, zdałem sobie sprawę, że dzisiaj była przecież niedziela. Przywołując więc zewsząd szczęście, zapukałem. Słysząc głośne „proszę”, wypuściłem wstrzymywane powietrze.
– Dzień dobry – przywitałem się, wchodząc do środka.
– Harry Styles? Co cię do mnie sprowadza? I to jeszcze w taki dzień?
Gabinet był skromny, ale bardzo elegancki. Większość miejsca zajmowało ogromne, drewniane biurko, przy którym siedział na oko pięćdziesięcioletni mężczyzna.
– O, widzę, że mnie pan zna. Cudownie – wypaliłem bez zastanowienia. – Ojciec musiał pewnie co nieco o mnie wspomnieć.
– Albo raczej fakt, że jesteś przewodniczącym najbardziej znienawidzonego przeze mnie bractwa.
– Och. No, tak.
Cholera, to nie zabrzmiało przyjemnie.
– Wiesz, że jest niedziela?
– Oczywiście.
– Czy sprawa, z którą do mnie przychodzisz, nie mogła poczekać choćby do jutra? Jestem tutaj tylko na chwilę, więc nie mam zbyt dużo czasu.
– Rozumiem – odparłem i mimo jego słów usiadłem na krześle naprzeciwko. – Niestety, sytuacja jest poważna i musi pan mnie wysłuchać.
– Jestem dziekanem całej Uczelni Nowojorskiej. Ja nic nie muszę.
– Ale przyzna pan, panie dziekanie, że pana zainteresowałem moim problemem? – Grałem na zwłokę, próbując dotrzeć do tego gościa z różnych stron.
– Dobrze – poddał się po dłuższej chwili, co przyjąłem z ulgą. – Mów, o co chodzi.
– O Julie Butler.
– O kogo?
– O dziewczynę, którą postanowił pan usunąć z uczelni – sprecyzowałem.
– Ach! – Na twarzy mężczyzny pojawiło się zrozumienie. – To ta panna, co postanowiła zakpić z tak poważnej instytucji jak uniwersytet i skłamać w żywe oczy o urazie kończyn? Przyszedłeś jej bronić? Niech no tylko Stephen się dowie, jak jego syn dzielnie próbuje ratować panienkę z opresji. Niestety, mój drogi, akurat w tej sprawię nie ustąpię, o cokolwiek chciałbyś mnie prosić.
– Nawet jeżeli wyjaśnię panu całą sprawę? Julie zrobiła to – dodałem od razu, nim zdołał mi przerwać – wyłącznie z powodów osobistych. Widzi pan, jej ojciec jest ciężko chory. Leży w szpitalu w śpiączce od prawie dwóch lat. Potrzebuje bardzo kosztownej operacji.
– No, cóż, rozumiem, że w życiu panny Butler nie bywa kolorowo. Nie usprawiedliwia to jednak choć w minimalnym stopniu jej postępowania.
– Potrzebowała pieniędzy, dlatego skłamała. Próbowała łapać się każdej posady, byleby tylko coś zarobić, co jak wiadomo, wymaga czasu. Codzienne wykłady i zajęcia na pewno nie pomagały.
– Przykro mi, ale zdania nie zmienię. – Szedł w zaparte. – Inaczej każdy małolat zacznie wykorzystywać moje dobre serce i zaczną napływać do dziekanatu tysiące zwolnień lekarskich, bo młodzi chcą sobie zrobić dłuższe wakacje.
– To jednorazowa sytuacja.
– Przykro mi.
– Popełnia pan olbrzymi błąd – wściekłem się, nie panując nad emocjami. Wstałem z krzesła i mierzyłem dziekana wrogim spojrzeniem.
– To groźba?
– Nie, raczej dobra rada syna pana przyjaciela. Jeżeli wyrzuci pan Julie, przyniesie pan wstyd całej uczelni.
Dziekan zmarszczył czoło.
– Niby w jaki sposób?
– Ano taki, że pozbywa się pan dziewczyny, która osiągnęła wiele w świecie muzyki. Gdy prasa i reporterzy dowiedzą się o pańskim durnym wniosku, zlinczują pana za popełnienie najgorszego błędu życia i pozbycie się wschodzącej gwiazdy.
– Że co proszę?
– Julie Butler jest JD – wyznałem, czując wyrzuty sumienia za zdradzenie sekretu. To była jednak jedyna opcja na powstrzymanie tego cholernego debila przed wyrzuceniem mojej Jul.
– Kim?
– Proszę nie udawać, że pan jej nie zna – parsknąłem. – Dobrze wiem, że pańskie córki są jej fankami, więc na bank wie pan, kim jest JD. Swoją drogą, kiedy one się dowiedzą, że wyrzucił pan ich idolkę z uczelni, na pewno się zdenerwują.
– I ja niby mam ci uwierzyć? – spytał. – Mam uwierzyć zakochanemu chłoptasiowi, który powie wszystko, by ratować swoją dziewczynę przed wydaleniem?
– Może mi pan zaufać, proszę pana. Poza tym informacja potwierdzająca moje słowa ukaże się jutro w New York Timesie.  Proszę nie robić pod górkę swojej karierze i nie wyrzucać Julie Butler – zakończyłem, opadając z sił.
Musiałem jednak udawać twardego i pewnego swoich racji, dlatego stałem i bezceremonialnie wpatrywałem się w oczy dziekana. Niemal słyszałem, jak w głowie toczy walkę z myślami.
– Jeżeli mnie okłamałeś, Harry, również zostaniesz usunięty z uczelni.
– Rozumiem.
– Muszę się zastanowić. Idź już – poddał się, jednocześnie wskazując drzwi dłonią.
Potaknąłem głową w zrozumieniu.
– Dziękuję.
– Jeszcze nie podjąłem ostatecznej decyzji – zaznaczył.
– Ale wiem, że podejmie pan tę właściwą.
Kiedy opuściłem gabinet dziekana, ręce zaczęły mi się trząść, a w głowie pojawiła się jedna myśl: papieros. Jeszcze nigdy nie zagrałem aż tak va banque. Ale czego nie robi się dla ludzi, na których nam zależy? Nigdy nie spodziewałbym się, że ktoś taki jak Julie Butler będzie aż tyle dla mnie znaczyć. Swoją drogą, nie wierzyłem też, że uda mi się kogoś pokochać całym sercem, a tu proszę – życie potrafi płatać naprawdę nieznośne figle.
Chociaż akurat takie „figle” mógłbym dostawać od życia codziennie.

10 komentarzy:

  1. Czołem !
    Jak tam życie w tą piekielną pogodę ? :D Szablon bardzo zgrabny swoją drogą ;). Planów wakacyjnych jak zwykle wiele, pytanie ile z nich się uda :D Ale zdecydowanie jak wakacje to nad wodą, najlepiej jakąś ciepłą coby można było ponurkować i nie zamienić się w kostkę lodu ;).
    Ekspresowo poszło z ojcem Julie, mam tylko nadzieję że teraz coś nagle się nie zepsuje. Harry nieźle się zafiksował na punkcie Julie, chyba nie spodziewałabym się że spróbuje sam odkręcić całą akcję z wyrzuceniem jej ze studiów. Z resztą wydawało mi się, że Julie sama mu o tym powie, ale jakoś nie zdziwiło mnie zachowanie Stelli, Scotta jakby bardziej, chociaż tego też można było się spodziewać. Miejmy nadzieję, że Harry coś zdziała tą rozmową, szczególnie że całkiem sprytnie to załatwił. Julie pewnie będzie w szoku jak się dowie :D.
    Trzymaj się, do następnego !
    Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czołem!

      Życie leci jak pot po ciele. :PP Dużo się dzieje w tym czerwcu, bo tu przeprowadzka, tu kupno nowych szczurków i w pracy też jakoś tak więcej odpowiedzialności przybyło. Tylko czasu na pisanie mniej. :) A u ciebie? Oby te plany, o których wspominasz, się udały! Swoją drogą, to jakaś wycieczka czy ciekawa podróż? :)

      Tak, akcja trochę nabrała tempa, ale nie chciałam bezsensownie przedłużać. Bo po co? Wątek ojca Julie to ważny wątek, choć raczej poboczny (ale jakby nie patrzeć, bezpośrednio wpływający na ten główny). No, zobaczymy, co tam dalej Harry i Julie wymyślą, bo spojlerować nie mam zamiaru. :D

      Do następnego!

      Usuń
    2. Kupno nowych szczurków? To ile ich już w sumie masz ? :D Raczej wycieczka, jedna jedynie weekendowa druga nieco dłuższa, ale za gwarancję ciepłej wody, można u mnie kupić wszystko :D

      Usuń
    3. Niestety, dwa, bo parę tygodniu temu musiałam uśpić mojego ukochanego Ziomka. :( Smutno mi było tak bez zwierzaka, bo jak wracałam do domu, nie było oczekiwania na otwarcie klatki ani miziania po brzuszku, ani pulsujących oczek z radości, ani wielu innych rzeczy. A tak, przynajmniej widzę dwie małe szczurzynki biegające i wariujące po klatce. :)

      Ciepła woda na wakacjach to już luksus! Czyli rozumiem, że jakiś camping? Polska czy granicę będziesz zwiedzać? :)

      Usuń
    4. To przykre,takie ukochane zwierzątko to jak członek rodziny, ale mam nadzieję, że te kolejne szczurki jakoś pomogą to wszystko znieść :).
      Nie, camping to chyba nie dla mnie, chociaż zdarzyło mi się kiedyś być :D. Jak ciepła woda, to najlepiej ta w morzu, chociaż w kranie to też jest coś, szczególnie na campingu! :D W tym roku i Polska ( z taka sobie temperaturą wody :P) i coś poza Polską.

      Usuń
    5. To prawda, mega przykre. Do tej pory czasami łezka w oku się zakręci, choć minął już dłuższy czas. A kolejne zdecydowanie pomagają. Są małe, szalone i śmieszne, szczególnie gdy biegają jak dzikie po łóżku. :)
      A, mowa o morzu, no, tak, mogłam się domyślić. :P Brzmi ciekawie, nawet bardzo. Chyba ciut zazdroszczę, bo ja wakacje (powiedzmy, bo połowę czasu spędzę w pracy) odbębnię w Polsce. No, ale udanej zabawy życzę!

      Usuń
  2. Ciekawa kolorystyka bloga, a rozdział cudny. Niestety mam złe przeczucia co do Julie, że wybudzenie jej ojca było tylko snem lub co gorsza jak ona wróci z lekarzem to zastanie go martwego. Z kolei Harry pozytywnie mnie zaskoczył ta rycerska postawa jest urocza.
    Dorka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że się spodobało (i szablon, i rozdział). Najlepiej po prostu. :) A co do fabuły, to oczywiście, że nie pisnę pary z ust. Nie będziesz więc wiedzieć do następnego rozdziału, czy trafiłaś z osądem, czy nie. :PP Harry się ewidentnie zmienia, tylko pytanie, czy wyjdzie mu to na lepsze? :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Hejoo!
    Jestem w szoku i czuję że Julie będzie zła na Harrego. Ale pewnie mu wybaczy, ponieważ dzięki niemu nie zostanie wyrzucona z uczelni. Super rozdział.
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. :)

      A dlaczego będzie zła? Jeżeli plan Harry'ego się powiedzie, to uratuje jej skórę. Raczej powinna być wdzięczna. Chociaż... Juls jest kobietą, a z nimi nigdy nie wiadomo. :P Pewnie mu się jeszcze dostanie albo strzeli focha. :D

      Pozdrawiam!

      Usuń