8 lipca 2019

Zamaskowana (23)

Witajcie!
https://giphy.com
Rozdział powinnam dodać wczoraj, tak, wiem, ale kompletnie zapomniałam! Przypomniało mi się dopiero dzisiaj, bo w weekend trochę zaszalałam, a niedziela to już w ogóle była udana. Dlaczego? Otóż udało mi się obejrzeć cały drugi sezon Stranger things! Szaleństwo, prawda? :D Kto oglądał, ten na bank zrozumie, dlaczego weszłam na Melodyjki dopiero dzisiaj. :P
W każdym razie pragnę przedstawić Wam przedostatnią część Zamaskowanej. Epilog pojawi się w przeciągu dwóch tygodni i wreszcie będziemy mogli powiedzieć kolejnej historii "pa, pa". Uwielbiam to uczucie dumy, gdy publikuję ostatnią część. Serio. Cudowne uczucie. Szkoda tylko, że skończenie opowiadań to żmudna praca i ciężka, i wymagająca, o, tak. 
A co u Was? Jak mija początek wakacji? Oby ciekawie. :)
Pozdrawiam i ściskam!
Ew



23. Maska zostaje odsłonięta


Po wczorajszej akcji z dziekanem nie spałem prawie pół nocy, kręcąc się i wiercąc. Dopiero po spaleniu pięciu papierosów z rzędu jako tako się uspokoiłem i przyciąłem komara. Właściwie nie wiedziałem, dlatego aż tak się spinałem. Raczej wątpiłem, że miało to związek z samą rozmową, tylko z faktem, że uświadomiłem sobie, że pokochałem Butler.
Nadal leżąc w łóżku, sięgnąłem po telefon. Na wyświetlaczu widniała dopiero godzina ósma. Na zajęcia dzisiaj nie zamierzałem iść, więc mogłem albo dalej próbować zasnąć, albo coś ze sobą zrobić. Postanowiłem wygramolić się z ciepłej kołdry, przekąsić coś i spróbować zadzwonić do Julie. Od wczoraj w ogóle nie miałem z nią kontaktu, a przed rozpoczęciem poszukiwań i byciem nachalnym powstrzymał mnie jak zwykle roztropny Niall.
Wywróciłem oczami.
– O, kurwa, nie wierzę!
Ktoś z dołu wydarł się naprawdę głośno, więc wiedziony ciekawością natychmiast zbiegłem na parter. Widząc zaszokowanego Zayna, który jak debil wgapiał się w ekran komórki, podszedłem bliżej.
– Co jest? Czemu się tak drzesz od rana?
– Harry. To jest niemożliwe.
– Ale co? – zdziwiłem się.
– Patrz, kurwa.
Zayn podsunął mi niemal pod nos swój telefon. Na ekranie prezentował się wielki, czerwony napis: New York Times zdradza sekrety. Wiemy już, kto ukrywa się za maską JD.
– O, kurwa – przekląłem.
Kompletnie zapomniałem, że właśnie dzisiaj Julie umówiła się z gazetą na publikację artykułu. Malik zabrał mi telefon, więc nie zdążyłem dalej nic przeczytać. Uśmiechnął się wrednie, chociaż na jego twarzy nadal widniało zaskoczenie. Podobnie jak na twarzach reszty chłopaków, zebranych tu przez krzyk Zayna i szukających już newsa dnia w swoich telefonach.
– Nigdy nie zgadniesz, kto jest JD, stary. Masakra, normalnie.
– Myślisz, że przed pokojem Julie stoją już jakieś natręty?
– But… CO? Skąd wiesz?
Wzruszyłem ramionami.
– Odpowiesz mi na pytanie?
– Nie wiem. Wyjrzyj przez okno, czy zobaczysz jakichś reporterów albo kogoś. Skąd wiedziałeś? Nie gadaj tylko, że to był czysty fart.
– Powiedziała mi.
Niewiele myśląc i nie chcąc słuchać już gadania Zayna, wyszedłem przed dom bractwa. Tak, jak się spodziewałem, przed akademikiem zaczęły zjeżdżać się samochody i furgonetki pełne dziennikarzy ze wszystkich gazet, telewizji i portali internetowych z Nowego Jorku. Jak ja się teraz miałem przedostać przed ten tłum szaleńców? Szczególnie że, gdy podszedłem bliżej, dostrzegłem też trójkę ochroniarzy blokujących wejście do środka akademika.
– Cudownie, do chuja pana.
Wyciągnąłem komórkę i wybrałem numer Julie. Okazał się wyłączony, bo przywitała mnie poczta głosowa. Zapewne miała dość pewnie ciągle dzwoniącego telefonu. Tylko przez te gnidy niedające jej chwili wytchnienia, ja też nie mogłem z nią porozmawiać.
Pozostało mi więc jedno.
Najszybciej jak potrafiłem, starając się jednocześnie nie zostać zauważonym, popędziłem na tyły akademika wprost pod okno Julie. Wątpię, żeby reporterzy dowiedzieli się już, w jakim konkretnie pokoju mieszkała.
Zapukałem w okno, wcześniej odpalając papierosa.
Właściwie nie miałem pewności, że Julie tu była. Równie dobrze mogła siedzieć w szpitalu koło łóżka ojca i czekać na jego wybudzenie.
Nie poddając się, zapukałem jeszcze raz.
Firanka się poruszyła, ale zamiast twarzy Butler, zobaczyłem Samanthę. Machnąłem jej, by uchyliła okno.
– Co jest?
– Jest Julie?
– A co? Chcesz autograf? – zaśmiała się.
– Nie denerwuj mnie. Chcę tylko pogadać. Jest czy nie ma? – spytałem, coraz bardziej się irytując.
– Jest. Julie, chodź tu. Styles przyszedł i chce czegoś.
Na miejscu Samanthy pojawiła się ewidentnie zmęczona Julie. Moje nerwy od razu odeszły w zapomnienie i poczułem przyjemny spokój. Uśmiechnąłem się niepewnie.
– Jak się czujesz? Co z twoim tatą? Próbowałem dzwonić, ale nie odbierałaś od wczoraj – dodałem z wyrzutem, zanim zdążyłem ugryźć się w język.
– Tata się wczoraj obudził, Harry – odpowiedziała, a w jej oczach pojawiły się radosne iskierki.
– Tak? To cudownie.
– Prawda? – zaśmiała się. – Kto by się spodziewał, że tak dobrze się to skończy? I to wszystko dzięki tobie, Harry.
Machnąłem ręką.
– To czemu nie jesteś w szpitalu?
– Nie mogę stąd wyjść. Swoją drogą, dostałam pieniądze za wywiady i zleciłam już przelew na twoje konto. Kasa powinna wpłynąć jeszcze dzisiaj. Resztę, obiecuję, że oddam w przeciągu dwóch miesięcy.
– Spokojnie, Jul, nie śpieszy mi się. Lepiej powiedz, jak czuje się twój tata?
– Chyba dobrze… Lekarze robią mu mnóstwo badań, ale wczoraj miał nawet siłę, żeby zmusić mnie do powrotu na noc do akademika. Pewnie z jakiś miesiąc jeszcze poleży w szpitalu, a potem Patricia wspomniała coś o wypuszczeniu do domu.
Na twarzy Julie pojawił się szeroki uśmiech, który bez wahania odwzajemniłem.
– To wspaniale. A ty?
– Co ja? – zdziwiła się.
– A jak ty się czujesz? Jesteś gwiazdą. Tłumy reporterów koczują przed akademikiem.
– Kurwa – jęknęła, chowając twarz w dłoniach.
Nie powstrzymałem głośnego śmiechu.
– Spokojnie, za jakiś tydzień, może dwa na pewno im przejdzie i wszystko wróci do normalności. Poza tym czego się spodziewałaś? Ludzie uwielbiają JD za jej muzykę, a teraz będą ją też uwielbiali za osobowość.
Powinienem zamilknąć po pierwszym zdaniu, a tak powiedziałem o wiele za dużo. Widziałem to po zaskoczonej minie Julie. Czyżbym się wygłupił i zdradził za dużo? Pewnie już wywnioskowała, że mi na niej zależy i myśli teraz, w jaki sposób dać mi kosza…
– Harry, ja…
Niestety, nie zdołałem dowiedzieć się, co chciała powiedzieć, bo równocześnie obok mnie znalazł się jakiś idiota, który wskazał palcem na Julie w oknie i wydarł się:
– Patrzcie! JD! To tu! Ludzie! Widziałem JD!
Zostałem odepchnięty przez tłum, który dosłownie zbiegł się w przeciągu paru sekund. Okno od pokoju Julie zostało raptownie zamknięte, a firanka zasłonięta.
Zajebiście, jak ja mam teraz z nią, kurwa, porozmawiać i powiedzieć, że ją kocham?
W akcie zemsty i czystej nienawiści niby przez przypadek zawaliłem z łokcia w żołądek temu idiocie, co narobił krzyku. Zgiął się z bólu i niemal padł na kolana. Satysfakcja trwała jednak za krótko. Nie miałem wyjścia. Musiałem wrócić do bractwa i czekać na jakikolwiek sygnał od strony Julie.
O ile nie skiepściłem sprawy i Jul w ogóle postanowi się odezwać.

///

 – Julie, wreszcie! Dlaczego wyłączyłaś telefon?
Jess krzyknęła do słuchawki, przez co musiałam odsunąć trochę komórkę od ucha.
– Nie krzycz, proszę, boli mnie głowa – poskarżyłam się. – I musiałam wyłączyć telefon, bo jakimś cudem ludzie zdobyli mój numer i dzwonił co parę minut.
– Naprawdę?
– Tak, naprawdę.
– Chyba będziemy musieli ci załatwić drugi numer – zastanowiła się. – Zajmę się tym za chwilę.
– Dziękuję.
– Jasne. A jak tam tata?
– Dobrze. Z tego, co słyszałam. Musiałam pożyczyć komórkę od Samanthy, żeby dodzwonić się do szpitala.
– To gdzie ty teraz jesteś?
– W akademiku. Nie mogę się wydostać na zewnątrz. Jess, proszę, zrób coś, żebym mogła pojechać do taty.
– Daj mi dziesięć minut.
Rozłączyła się, nim zdążyłam podziękować. Westchnęłam, kiedy usiadłam przy biurku i odpaliłam laptopa. Samanthcie udało się wyjść z pokoju, ale gdy tylko ja próbowałam go opuścić, nagle zbiegło się pół akademika. Ludzie, którzy jeszcze wczoraj rzucali mi gardzące spojrzenia i wredne komentarze, dzisiaj niemal zabijali się o to, bym zrobiła sobie z nimi zdjęcie. Wiedząc, że tak potoczy się moje życie, parę razy zastanowiłbym się, czy zostać JD.
Gdy tylko gazety poszły do sprzedaży, a w Internecie pojawił się wpis zdradzający dane JD, świat oszalał. Od szóstej nie spałam, bo telefon się rozdzwonił. Wyłączenie pomogło tylko na chwilę, ponieważ zaraz tłumy zaczęły przybywać pod pokój. Dwie dziewczyny nawet bezczelnie wparowały do środka, dlatego wraz z Sam pierwszy raz od wspólnego zamieszkania zamknęłyśmy drzwi na klucz. Szał trwał prawie godzinę, po której władze akademika wreszcie się nade mną zlitowali i postawili przed akademikiem ochronę. Taką przynajmniej informację dostałam od Sam, która z kolei dowiedziała się od swoich koleżanek. Potem znów miałyśmy spokój, ale Harry postanowił pogadać, przez co ludzie z zewnątrz odkryli naszą lokalizację. Do teraz pod oknem słyszałam głośne nawoływania i skandowane imię „JD”.
Usłyszałam pukanie, więc jęknęłam.
– Zajęte – warknęłam wściekła, ale pukanie nie ustąpiło. Ba, nawet stało się bardziej donośne.
Nie panując już nad nerwami, wściekła otworzyłam drzwi w celu nawrzeszczenia na delikwenta. Ku zdziwieniu, w progu stało dwóch masywnych, ubranych na czaro mężczyzn. Przeraziłam się nie na żarty.
– Przepraszam?
– Pani Julie Butler? – spytał ten po prawej, z ciemnymi okularami na twarzy.
Kiwnęłam głową niepewnie.
– Jestem Daniel Anderson, a to Seath Tyler. Dostaliśmy polecenie od pani Jessici, żeby eskortować panią bezpośrednio do szpitala.
– Eskortować? – powtórzyłam zaskoczona.
– Tak. Czy jest pani gotowa? Przed budynkiem zgromadziła się prawdziwa masa ludzi, więc przebicie się do samochodu nie będzie rzeczą łatwą. Proszę jednak się nie denerwować, my się wszystkim zajmiemy.
– E, dziękuję.
Bo co miałam więcej powiedzieć? Poczułam się naprawdę głupio i nie na miejscu. Kimże byłam, żeby musiała odprowadzać mnie do auta dwójka wielkich facetów? Nie chcąc kazać im dłużej czekać, szybko złapałam torebkę i zarzuciłam bluzę. Na szczęście przeczucie kazało mi wziąć tę z kapturem, bo gdy tylko wyszliśmy z akademika, dosłownie rozszalała burza. Najpierw usłyszałam wrzaski, potem oślepiły mnie błyski fleszy od aparatów. Dziennikarze przekrzykiwali się nawzajem z pytaniami, podsuwając mi tak blisko mikrofony, że niemal powybijały mi zęby. Seath i Daniel na szczęście bardzo szybko pozbyli się natrętów, odpychając ich i jednocześnie torując mi drogę do samochodu, który stał na trawniku.
Czarne auto z przyciemnianymi szybami tak mnie zaskoczyło, że przystanęłam z wrażenia.
– Pani Butler, proszę się nie zatrzymywać, bo zaraz nas staranują. Szybko, proszę do samochodu.
Daniel, który szedł z przodu, otworzył drzwi, a Seath idący z tyłu niemal wepchnął mnie do środka. Szybko zajęli miejsca obok i ruszyliśmy z piskiem opon. Trwałam w szoku całą drogę do szpitala, dopiero gdy zaparkowaliśmy jako tako się otrząsnęłam.
– Czy tutaj też będziemy musieli się przepychać? – zapytałam z rezygnacją.
– Nie. Pani Jessica załatwiła z dyrektorem szpitala, że otworzą specjalnie dla pani bramę do prywatnego garażu pod szpitalem.
– Och.
Czy moje życie będzie teraz tak wyglądać przez cały czas? Nie będę mogła w spokoju przejść się ulicą albo nawet wejść do głupiego szpitala, żeby odwiedzić tatę? Boże, tata! Miałam tylko nadzieję, że przynajmniej jego dziennikarze postanowili oszczędzić.
Drogę do salki, w której leżał tata, pokonaliśmy, o dziwo, szybko i sprawnie. Owszem, widziałam te zaskoczone spojrzenia rzucane, gdy przemierzałam korytarze wraz z dwójką facetów po obu stronach, ale na szczęście nikt nie próbował podejść bliżej.
– Proszę wejść. My tu będziemy pilnować, żeby pani nie przeszkadzali.
– Dziękuję.
– To nasza praca.
Daniel kiwną głową, a ja uśmiechnęłam się do niego w podziękowaniu, po czym weszłam do pokoju. Tata półleżał na łóżku, będąc skupionym na czytanej gazecie. Jego wzrok śledził tekst z takim zainteresowaniem, że zauważył mnie dopiero, gdy usiadłam obok.
– O, Juls – powiedział zaskoczony, od razu odkładając gazetę.
Zerknęłam na czytany przez niego artykuł i…
– O, nie, ty też? Tato…
– Muszę się przecież dowiedzieć, co się działo z moim dzieckiem pod moją nieobecność, prawda? Nie spodziewałem się jednak, że dowiem się tego z New York Timesa – roześmiał się.
Oceniłam stan taty. Wyglądał o wiele lepiej niż wczoraj. Na twarzy nie był już tak blady, chociaż dalej sprawiał wrażenie wyczerpanego. Przytuliłam się mocno, wzdychając.
– To tylko dzisiejszy dzień jest taki zwariowany. Przez dwa lata nikt nie wiedział, że JD i ja to ta sama osoba – wyjaśniłam.
– Dlaczego akurat dzisiaj ukazał się ten wywiad?
– Potrzebowałam pieniędzy na operację i tak jakoś wyszło, że postanowili opublikować go akurat dzisiaj.
– Rozumiem.
– Jak się dzisiaj czujesz? – zapytałam, zajmując krzesło, żeby zrobić tacie więcej miejsca. – Potrzebujesz czegoś? Jesteś głodny? Chcesz coś do picia? A może włączyć ci jakiś program?
– Spokojnie, córciu. Na razie muszę powoli nadrobić zaległości.
– Pomogę ci! Co chcesz wiedzieć? – Popatrzyłam na tatę wyczekująco.
– Przede wszystkim opowiedz mi, co robiłaś przez te dwa lata? Jak żyłaś i gdzie mieszkałaś? Czy dalej masz takie same marzenia, kochanie?
– Tato, opowiadałam ci przecież o tym wczoraj. Dwa razy.
– Wiem, ale ciągle brakuje mi informacji. Chciałbym wiedzieć naprawdę wszystko. Zakochałaś się?
– Tato! – wykrzyknęłam i na bank się zaczerwieniłam.
– Przynajmniej to się nie zmieniło – roześmiał się. – Nadal nie umiesz ukrywać emocji.
– Mhm.
– No, już, nie obrażaj się. Kto to jest?
– Kto? –grałam na zwłokę.
– Ten chłopiec, któremu oddałaś serce.
– Jakie serce? Daj spokój, tato…
– Muszę wiedzieć, żeby móc go zaakceptować – rzekł bez wahania.
– No, to… Od liceum spotykałam się ze Scottem, chodziliśmy razem prawie dwa lata. Ale zerwaliśmy, bo… Bo to nie to.
– Okej.
– W takim razie to Harry?
– Co? – Normalnie poczułam, jak policzki zapłonęły mi żywym ogniem. – Co ci przyszło w ogóle do głowy…
– Wczoraj, kiedy o nim wspomniałaś, coś się zmieniło w twojej twarzy. Rozmarzyłaś się, a głos ci się uspokoił, więc nie wciskaj mi kitów.
– Harry po prostu okazał się dobrym przyjacielem. To on – zaczęłam szybko, chcąc zmienić temat – pożyczył mi pieniądze na twoją operację, tato.
– Naprawdę?
– Tak.
– W takim razie dzwoń do niego.
– Co? – zdziwiłam się.
– Dzwoń do niego i poproś, by tu przyszedł. Chciałbym mu osobiście podziękować.
– Ale, tato, to…
– Nie przekomarzaj się z chorym człowiekiem, Julie – powiedział specjalnie, czym skutecznie zasznurował mi usta. Chciałam coś odparować, ale przypomniałam sobie, jakim upartym człowiek był mój ojciec. Bojąc się jednak zadzwonić do Harry’ego, napisałam mu smsa jak tchórz. Powiedziałam, że tata chciałby go poznać, ale jeśli nie ma ochoty, to nie ma najmniejszego problemu i nie musi fatygować się do szpitala. Nie zdążyłam jednak poznać odpowiedzi, bo telefon znów się rozdzwonił, więc musiałam go wyłączyć.
– I co? Przyjedzie?
– Nie wiem. – Wzruszyłam ramionami. – Ludzie poznali mój numer i ciągle do mnie dzwonią.
– Czyli jesteś tak jakby gwiazdą?
– Żadną tam gwiazdą. Po prostu miksuję piosenki.
– Na czym to dokładnie polega? – zaciekawił się.
Następne pół godziny więc starałam się jak najlepiej wytłumaczyć tacie, co takiego robiłam. Potem z tematu JD przeszliśmy na temat uczelni i studiowanego przeze mnie kierunku. Nie byłam w stanie wyznać mu, że zostałam usunięta z listy studentów. Postanowiłam zostawić tę wiadomość na jakiś inny dzień.
Byliśmy w trakcie wspominania wycieczki sprzed pięciu lat do Wyoming, gdy ktoś zapukał, a potem w drzwiach pojawiła się głowa Daniela.
– Dzień dobry – przywitał się z tatą. – Przepraszam, że przeszkadzam, ale przyszedł tu niejaki Harry Styles i podobno chciała się pani z nim widzieć. Mamy go wpuścić czy przepędzić?
– Niech wejdzie – odparłam od razu, zrywając się na równe nogi.
Dlaczego się tak stresowałam przed zobaczeniem cholernego Stylesa?
Harry wszedł do salki, a ja dosłownie nie spuszczałam z niego oczu. Podobnie jak on ze mnie. Pod jego spojrzeniem aż poczułam drżenie kolan.
– Cześć.
– Cześć.
I tak staliśmy i się na siebie patrzyliśmy. Miałam wrażenie, jakbym zobaczyła go po raz pierwszy w życiu, chociaż rozmawialiśmy parę godzin temu pod oknem. Nie wiedziałam, ile czasu minęło, nim Harry przekręcił głowę w stronę łóżka.
– Dzień dobry – przywitał się z tatą. – Chciał mnie pan widzieć? Dobrze zrozumiałem?
– Tak. Dzień dobry. Chodź, podejdź bliżej, chłopcze.
– Harry. Harry Styles.
Styles wyglądał na lekko zagubionego, co uznałam za słodkie.
– A więc, Harry, chciałem ci bardzo podziękować.
– Ale nie ma za co! – odparł od razu, uśmiechając się. – Cieszę się, że czuje się pan już lepiej, panie Butler.
– Oczywiście, że jest za co! Nie dość, że pożyczyłeś pieniądze na moją operację, to jeszcze pomogłeś i zaopiekowałeś się moją córeczkę. Będę ci wdzięczny do końca życia.
Styles machnął ręką.
– Jedyne, co zrobiłem, to faktycznie pomogłem finansowo. Julie sama sobie świetnie radziła, a ja, cóż, a ja jej raczej przeszkadzałem niż pomagałem. Niezbyt się na początku… lubiliśmy.
Wywróciłam oczami, słysząc to niedomówienie. Nie lubiliśmy? Ba! My się nienawidziliśmy!
– Po prostu dziękuję. Pamiętaj, że jeżeli będziesz czegoś potrzebował, zawsze ci pomogę.
– Dziękuję.
– Dobrze, skoro już formalności mamy za sobą – stwierdził nagle tata – to powiedzcie mi, dzieciaki, od kiedy jesteście parą?
Zakrztusiłam się, słysząc pytanie. Harry poklepał mnie po plecach, uśmiechając się szeroko, co kompletnie nie pasowało do sytuacji. Wcale nie wyglądał już na zagubionego, wręcz przeciwnie – kipiał pewnością siebie.
– Tato – wycharkałam, kiedy wreszcie złapałam oddech – nie jesteśmy parą. Co ci w ogóle przyszło do głowy? Chyba muszę porozmawiać z Patricią, żeby zmienili ci leki, bo zaczynasz wariować.
– Nie złość się, Juls.
– Harry, nie przejmuj się, tata wariuje – wyjaśniłam Stylesowi, jednocześnie myśląc, jak najsprawniej uciec z pokoju. Szkoda, że znajdował się on na piętrze, bo najszybsza droga prowadziła przez okno.
– Po prostu myślałem, że skoro ludzie są w sobie zakochanie, to stają się automatycznie parą. Najwyraźniej było tak tylko w mojej młodości. Za waszymi czasami taki staruszek jak ja najwyraźniej nie nadąża.
Zapomniałam o bezpośredniości, z jaką mój ojciec potrafił wyskakiwać. Tym jednym zdaniem sprawił, że zarówno Styles jak i ja podziwialiśmy kafelki na posadzce.
– Khm – chrząknął nagle Harry – ja chyba będę się już zbierał. Cieszę się, panie Butler, że wszystko dobrze się potoczyło i operacja się udała.
– Odwiedź mnie jeszcze czasami.
– Jasne.
Za Stylesem zamknęły się drzwi, a ja doskoczyłam do taty.
– Co ty najlepszego zrobiłeś, tato?! – zezłościłam się i załamałam jednocześnie. Moja szansa, o ile kiedykolwiek jakąkolwiek miałam, właśnie całkowicie zniknęła. – On teraz pomyśli, że jestem jakaś walnięta, czy coś…
– Człowiek zakochany nigdy nie jest walnięty, Juls.
– Ośmieszyłeś mnie, tato – jęknęłam.
– Czy aby na pewno? Julie, możesz pójść przynieść mi coś do picia? Strasznie zaschło mi w gardle.
– Mhm. Co byś chciał? W automacie jest woda, herbata i chyba jakieś soki owocowe.
– Napiłbym się zielonej herbaty.
– Ale w automacie jest tylko czarna – przypomniałam sobie.
– A skoczyłabyś do szpitalnego sklepu? Tam pewnie będzie zielona.
Ręce mi opadły, ale posłusznie pokiwałam głową i ruszyłam do sklepiku. Mój tata bywał nieprzewidywalny. Najpierw kazał mi dzwonić po nieznajomego chłopaka, żeby mu podziękować za pieniądze – akurat to zrozumiałam. Potem jednak postanowił wygadać, że się w nim kocham, a gdy najprawdopodobniej zrujnował moją jedyną szansę na odwzajemnienie uczuć, jak gdyby nic wysłał mnie po zieloną herbatkę.
I weź tu zrozum facetów?
Nie zdążyłam nawet przejść połowy korytarza, gdy dosłownie zostałam wciągnięta do ciemnego pokoju. Śmiertelnie się przeraziłam, próbowałam krzyczeć, bo może usłyszałby mnie Daniel albo Seath, ale ktoś zasłonił mi usta dłonią. Zaczęłam się szarpać i dałabym sobie głowę uciąć, że trafiłam kolanem w brzuch.
Usłyszałam jęk.
Tak, dostał gnój!
– To ja, Jul, spokojnie. – Usłyszałam szept.
– Harry?!
Otworzyłam szeroko oczy.
– Co ty odchrzaniasz? – warknęłam i strząsnęłam jego ręce z siebie.
– Poczekaj, gdzieś tu powinno być światło. – Parę sekund później coś kliknęło i wreszcie byłam skłonna widzieć coś więcej niż czerń. Harry stał zdecydowanie za blisko, ale pomieszczenie, w którym się znaleźliśmy, nie należało do największych.
– Czemu porwałeś mnie do składzika? – spytałam kompletnie zaskoczona.
– Bo musimy pogadać. Swoją drogą, aua. Kopnęłaś mnie – dodał z wyrzutem.
– Ktoś mnie zaciągnął siłą w jakieś ciemne miejsce. Broniłam się.
– No, dobra, dobra.
Milczeliśmy chwilę.
– O czym musimy pogadać, że odwalasz coś takiego? Nie mogliśmy po prostu usiąść na krzesłach na korytarzu.
– Nie chciałem, żeby nam przeszkadzano. Teraz jesteś sławna tak na maksa, Jul. Jakby jakiś fan się napatoczył, znów zostałbym zepchnięty na dalszy plan. Tak, jak pod twoim oknem.
– Okej.
– Co „okej’? – spytał.
– Okej, że rozumiem. I słucham.
Harry odetchnął głęboko, a jego ręce powędrowały na włosy, które bez wahania zmierzwił. Stresował się, czym jeszcze mocniej mnie zainteresował.
– Jeżeli chodzi ci o to, co powiedział tata, to… – wypaliłam niespodziewanie, starając się wytłumaczyć, że… No, właśnie, że co? Że to prawda? Zamilkłam, przygryzając wargę.
– To co?
– Nic. Nieważne. Lepiej ty zacznij.
– Sęk w tym, że nie mam pojęcia jak – wyznał.
– Słowami? – zażartowałam.
– Akurat w tej sytuacji słowa są najtrudniejsze.
Zmarszczyłam czoło.
– Chyba nie rozumiem?
– Ja… po prostu… – I tyle się dowiedziałam, bo sekundę później Harry mnie objął, przyciągnął i pocałował. Z początku byłam zaskoczona, ale następna pojawiła się euforia. Z równym zaangażowaniem oddałam pieszczotę. Czułam gorąco na policzkach, a kolana drżały, że ledwo mogłam ustać na nogach. Harry przyszpilił mnie do ściany, całując coraz żarliwiej. Nie mogłam złapać oddechu.
– Och, Harry – wyjęczałam.
Styles przerwał pocałunek, ale nie odsunął się, tylko uśmiechnął zawadiacko.
– Mówiłem, że będziesz błagała o mój dotyk – wyszeptał, pocierając nosem o mój. Przygryzłam wargę, bo ciało nadal wszystko odczuwało podwójnie.
Nagle przypomniał mi się nasz pierwszy pocałunek, kiedy na twarzy miałam maskę. To stąd Harry wziął te słowa!
– Cóż, mówiłeś to JD, nie Butler – przypomniałam. – Czy to dlatego mnie teraz całujesz i jesteś miły? Bo okazało się, że jestem JD?
– Byłem już miły, zanim poznałem prawdę.
– No, tak, ale może postanowiłeś więcej ugrać?
– Serio w to wierzysz? Myślisz, że jestem aż taką świnią? – Harry zmarszczył czoło, raptownie tracąc dobry nastrój.
– Nie. Może jeszcze dwa tygodnie temu tak właśnie bym pomyślała, ale nie teraz. Poznałam cię i…
– I?
I się w tobie zakochałam, pomyślałam zgryźliwie, bo przecież nie wyznałabym tego na głos.
– I polubiłam.
– Polubiłaś mnie tak samo, jak ja ciebie, czy troszkę inaczej?
– Nie rozumiem? – zdziwiłam się. – Tak samo, czyli jak?
Harry wziął głęboki oddech, dłońmi złapał moje policzki, spojrzał prosto w oczy. Zarumieniłam się i lekko rozchyliłam usta, które niemal błagały o kolejny pocałunek. Bezwiednie oblizałam usta, na widok czego Harry uśmiechnął się delikatnie.
– Jak zamienisz słowo „polubić” na „pokochać”, to wyjdzie dokładnie to, co do ciebie czuję.
– Co?
Otworzyłam szeroko oczy, nieruchomiejąc.
– Zakochałem się w tobie, Butler. Całkowicie zmiażdżyłaś mój świat. Najpierw wjechałaś z buta jako JD, czułem się jak pies na smyczy, a potem stopniowo, jako Julie, wzbudzałaś moje zaufanie i pokazałaś, że życie to nie tylko same imprezy i seks na prawo i lewo. Nawet nie wiem, w którym dokładnie momencie moje serce zaczynało bić szybciej na twój widok… Pamiętam, że co chwilę zastanawiałem się, co aktualnie robiłaś, czy byłaś szczęśliwa albo z kim przebywałaś. To ostatnie szczególnie dało mi w kość, bo nigdy nie podejrzewałem siebie o coś tak prymitywnego jak zazdrość. Kiedy zobaczyłem cię z tym typem z ferrari, myślałem, że rozpierdolę wszystkich napotkanych po drodze ludzi, tak bardzo byłem wkurwiony.
– Och.
Moja elokwencja zatrzymała się na poziomie noworodka.
– Kiedy zgodziłaś się udawać moją dziewczynę przed mamą i Gemmą, chyba po raz pierwszy w życiu poczułem się spełniony. Tak, jakbym znalazł odpowiednie miejsce, a nie nadal błąkał się po świecie z zamkniętymi oczami. Zakochałem się w tobie w chuj, Julie. To mam na myśli, pytając, czy polubiłaś mnie tak samo jak ja ciebie.
Oparłam się o ścianę, nie dając rady ustać stabilnie na nogach. Poczułam gorąco rozlewające się po całym ciele, a serce przyśpieszyło, jakby zaraz miało wyrwać się z piersi.
– J-ja… – zająknęłam się. – Pięknie to powiedziałeś, Harry. Ja nie potrafię aż tak się otworzyć. J-ja…
– Bądź szczera, Jul. Wolę najgorszą prawdę od najlepszego kłamstwa.
– Myślisz, że mamy jakieś szanse na szczęście? – spytałam, zamiast odpowiedzieć.
– To zależy.
– Od czego?
– Od twojej odpowiedzi. – Przygryzł policzek od wewnątrz, nadal patrząc mi głęboko w oczy. Jakby próbował przewiercić się do duszy. – Lubisz mnie, Julie?
– Czy cię lubię? – zamyśliłam się. – Od samego początku naszej znajomości wywołujesz u mnie skrajne emocje. Przez długi czas cierpiałam z myślą, że mnie nienawidzisz, a ja nawet nie wiedziałam dlaczego. W końcu przestałam się przejmować i zaczęłam odwdzięczać się tym samym. Potem wparowałeś do przebieralni i mówiłeś te wszystkie dziwne rzeczy, pocałowałeś mnie. Nikt nigdy nie całował mnie tak jak ty w tamtej chwili. Czułam się wyjątkowo, chociaż przecież zdradziłam Scotta… Naprawdę nie miałam pojęcia, co o tobie myśleć, Harry. Z jednej strony byłeś uroczy, kochany i seksowny, szczególnie kiedy byłam JD. Z drugiej jednak zachowywałeś się jak totalna świnia, nie przejmowałeś się innymi. Nawet swojego najlepszego przyjaciela często miałeś w dupie…
– Rozumiem.
Harry cofnął się o krok, raptownie pąsowiejąc.
– Mimo to w jakiś pokręcony sposób nagle przestałeś zachowywać się okropnie. Zacząłeś się troszczyć, okazywać szacunek, a ja coraz bardziej zaczęłam cię poznawać. Tego prawdziwego Harry’ego, przyjaciela, syna i brata, a nie Harry’ego przywódcę bractwa Alfa Phi. Więc, podsumowując, tak, Harry. Ja też cię lubię. Co więcej, chyba też się w tobie zakochałam.
Po skończeniu odetchnęłam głęboko i uśmiechnęłam się niepewnie.
– Mam nadal błagać o twój dotyk czy po prostu mnie pocałujesz?
Harry wyszczerzył zęby, a zielone oczy zabłysły radośnie.
– Po prostu cię pocałuję, ale to nie zwalnia cię z błagania mnie. – Poruszył sugestywnie brwiami.
– Och, zamknij się.
Nie bacząc na dalsze słowa, złapałam Stylesa za koszulę i przyciągnęłam najbliżej jak się dało. Musnęłam jego usta własnymi. Później były już tylko kolejne słowa przypieczętowane równie gorącymi pocałunkami pełnymi obietnic i zapewnień, od których moje nogi nadal drżały.
Do pokoju taty wróciłam dopiero po około dwóch godzinach i bez zielonej herbaty. Za to z szerokim uśmiechem i z przepełnionym miłością sercem.
Kto by się spodziewał, że cała ta historia akurat tak się potoczy, prawda?

6 komentarzy:

  1. Hejoo!
    Super rozdział, będzie piękny happy end coś czuję.
    Pozdrowiam!
    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!

      A dziękuję bardzo. :) A skąd pomysł, że end będzie happy? :P
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Czołem!
    Melduje się ;) aż dziwne, że to już prawie koniec Zamaskowanej, trochę czasu nam zleciało z tą historią, co dalej w planach ? Dopiero zauważyłam, że Fortuna w pasku po prawej się ruszyła, ale to akurat bardzo mnie cieszy :D.
    No to się narobiło w tym rozdziale. Co prawda nie spodziewałam się innej reakcji ludzi na to, że JD to Julie, ale prawdziwym hitem jest tutaj Harry :P. On jest naprawdę przezabawny w tej całej sytuacji, a zakochany to już coś zupełnie niepasującego do Harry'ego, którego pamiętam z początków :D Cieszę się, że jednak z ojcem Juli wszystko w porządku, ale też nie wiem czy spodziewać się happy endu, u ciebie to różnie z tym bywa ( i dobrze !) :D.
    Czekam i pozdrawiam
    Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czołem!

      W sumie historię długo pisałam, bo ponad półtorej roku, a nie jest ona jakoś zbytnio rozległa. W planach skończenie Skutków nudy, a potem Fortuny, co pewnie zajmie kolejne dziesięć lat. :P
      Harry to w ogóle hit. Jego zachowanie zmienia się jak w kalejdoskopie, a czasami ma nawet gorzej niż kobieta z okresem. :)

      Rozdział już dzisiaj, jak tylko wrócę do domu!
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Rany julek jaki piękny rozdział. Ta ulga, że ojciec Julie żyje i ta radośc z ostatniej sceny. Po prostu pięknie. Czekam na kolejne notki.
    Dorka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję. :) Trochę słodkości w tym rozdziale, to prawda, ale cóż poradzić? Czasami słodkości są potrzebne. :)

      Następna notka już dzisiaj!
      Pozdrawiam i zapraszam!

      Usuń