8 sierpnia 2019

Skutki nudy (4)

Dzień dobry!
Trochę po czasie, ale byłam na najpiękniejszym festiwalu świata (dla niewtajemniczonych: PolandRocku ♡) i dopiero dzisiaj wróciłam do rzeczywistości. Tak bardzo nie chciałam stamtąd wracać, a przedwczoraj, gdy szłam do pracy, myślałam, że się popłaczę. No, ale cóż, zostaje czekać na następny za rok. :) A Wy byliście kiedyś w Kostrzynie na Woodstocku?
Wracając do Melodii.
Dodaję kolejny Dzień na Skutki nudy. Zaskoczeni? Bo ja bardzo. Myślałam, że nigdy nie skończę tej historii, a tutaj - niespodzianka! Udało mi się napisać prawie całą (poza dniem czwartym, który zaczęłam męczyć i który łudzę się dokończyć do niedzieli)! Ogólnie w ramach przypomnienia Skutki nudy to krótka komedia traktująca o nudzie występującej w związku Harry'ego i Draco, czyli tak, mamy tu homoseksualność. :P I trochę wulgarności.
Proszę też traktować opowiadanie z przymrużeniem oka, bo raczej wygórowanej fabuły tam nie znajdziecie. Raczej coś umilającego czas i moooże coś, co troszkę Was rozśmieszy. :)
Zanim się zamknę, mam prośbę.
Pamiętacie jeszcze rozdział 22. Tatusiu! z Zamaskowanej? Jeżeli tak i Wam się podobał, to zapraszam TUTAJ, gdzie biorę udział w akcji na najlepszy rozdział miesiąca na Katalogowo. Za każdy głos będę mega wdzięczna! :)
To już chyba na tyle!
Do usłyszenia, moi mili!
Ew


DZIEŃ 3


Po wczorajszym incydencie Draco powoli tracił wiarę. Nie spodziewał się, że odzyskanie Harry’ego będzie przebiegało z aż tak miernymi rezultatami. Siedział więc na fotelu w salonie, popijał piwo kremowe i zastanawiał się co teraz. Musiał wymyślić coś dobrego, bo wcześniejszy pomysł ze wzbudzeniem pożądania po nieprzespanej nocy wydał się głupi.
Pukanie do drzwi wyrwało Draco z rozmyślań. Jednym haustem dopił piwo i dosłownie powlókł się w stronę wejścia. Przyśpieszył dopiero pod koniec, gdy naszła go myśl: “Harry wrócił!”. Widząc jednak uśmiechniętego Zabiniego, Malfoy miał ochotę zatrzasnąć przyjacielowi drzwi przed nosem.
– Ja też się cieszę, że ci widzę.
– Ta, jasne.
Draco wrócił do salonu i znów zaległ na kanapie.
– Czemu jesteś taki przybity? – spytał Zabini, marszcząc czoło. Rozejrzał się, a widząc brudne naczynia i wszędzie porozrzucane ubrania, zaczął się martwić. – Wszystko w porządku, Draco? A tak a propos, wiesz, kiedy Harry wróci? Mam dla niego ten przepis, o który prosił. Nie zdążyłem go wypróbować, ale brzmi pysznie. Chętnie wpadnę, gdy upieczecie te kurczaki.
– Harry nie wróci.
– Jak to? Czemu? – zdziwił się Blaise.
– Bo... Zaraz. Czemu zapytałeś o to, kiedy wróci? Znaczy, skąd wiesz, że go nie ma?
– Minęliśmy się na Pokątnej. Myślisz, że skąd pamiętałbym o tym przepisie? – parsknął. – W zasadzie prosił o wysłanie sowy, ale dawno się z wami nie widziałem, dlatego postanowiłem zaszczycić was osobiście.
W szarych oczach Malfoya pojawiła się iskierka nadziei.
– Na Pokątnej, mówisz? – zamyślił się, po czym jak z procy wystartował do łazienki. – Poczekaj tu i nigdzie się nie ruszaj.
– Co robisz?
– Muszę wziąć prysznic. Harry nie może zobaczyć mnie takiego śmierdzącego i nieubranego – dodał pod nosem.
Draco nigdy w życiu nie kąpał się tak szybko. Po pięciu minutach dosłownie stał gotowy przed Zabinim i ruchem ręki poganiał go do wyjścia.
– Gdzie go ostatnio widziałeś?
– No, na Pokątnej, mówiłem przecież. Masz coś z głową? I o co, na Merlina, ci chodzi?
– Wiem, że na Pokątnej – żachnął się – ale gdzie dokładnie? W jakimś sklepie? Kawiarni? Lodziarni? Gdzie, Zabini?
Blaise zastanowił się chwilę.
– Chyba minęliśmy się przy Trollowej Kawiarni... Ale, Draco – zaciął się, wreszcie westchnął i powiedział: – Harry szedł z Ginny Weasley. Muszę cię zmartwić, ale oni mogą mieć jakiś romans, czy coś... Zbyt się ze sobą spoufalali. I tak po przemyśleniu, chyba szli za rękę.
– Z Weasley mówisz? To wspaniale!
– Hę?
– Już wiem, co zrobię! Będziesz mi potrzebny – dodał po minucie.
Bez zbędnych, według niego, wyjaśnień, złapał Blaise’a pod ramię i teleportował ich z głośnym trzaśnięciem. Znaleźli się na Pokątnej, idealnie przed Trollową Kawiarnią. Zajrzał przez okno, by uśmiechnąć się szeroko, zauważając znaną, czarną czuprynę.
– A teraz słuchaj uważnie, bo nie będę powtarzał – oznajmił pewnym tonem Draco. – Wejdziemy tam, usiądziemy jak najdalej Harry’ego i wiewióry, i ją zniszczymy.
– Co? Co masz na myśli?
– Zrobimy z niej pośmiewisko, Blaise. Sprawimy, że Harry wreszcie dostrzeże, z jaką idiotką się spotyka i że nikt nie dorównuje Draco Malfoyowi. A już szczególnie ktoś tak rudy i ktoś tak biedny jak Ginny Weasley.
Zanim Zabini zdążył wyrazić jakikolwiek sprzeciw, siadali już przy stoliku, a kelner podawał kartę. Draco zamówił coś na szybko, by mieć spokój. Popatrzył na Ginny i nachylającego się ku niej Harry’ego, po czym z bezczelnym uśmiechem machnął różdżką. Zrobił to w idealnym momencie, bo wyglądało to tak, jakby niezdarna Weasleyówna wylała obie kawy.
Harry odskoczył, po czym roześmiał się i zaczął wycierać stolik.
Nie o taką reakcję chodziło Malfoyowi.
– Draco, może daj spokój, co? Nie lepiej podejść i porozmawiać? Tylko tak dowiesz się, co Harry tam robi z Ginny.
– Ale ja wiem, co oni tam robią, Blaise. Harry mnie rzucił dla tej przeklętej wiewióry. A teraz milcz – dodał, ponieważ zauważył, jak Ginny podnosi łyżeczkę pełną lodów. Draco nie byłby sobą, nie wykorzystując okazji. Szepnął pod nosem zaklęcie, przez co lody pacnęły prosto na stół. – Patrz, jaki wstyd, Blaise! Żeby tak nie umieć jeść! Harry zaraz ją zostawi i ucieknie!
Draco chichotał pod nosem.
– Albo wręcz przeciwnie, posprząta i nakarmi ją własną łyżeczką.
– Co? – Draco znów spojrzał na parkę i faktycznie, Blaise nie żartował. – Czy on niczego nie rozumie? Może narobimy jej obciachu inaczej?
Tym razem Ginny głośno beknęła. Jedyne, co się zmieniło u Harry’ego, to wyraz twarzy. Wyglądał na zaskoczonego, a potem uśmiechnął się szeroko i złapał Weasleyównę za dłoń. Draco się to bardzo nie spodobało. Wyczarował więc parę robaków, które zaczęły pełznąć po jej nodze. Dziewczyna pisnęła i zaczęła skakać. Harry jednak musiał okazać się cholernym bohaterem, niszcząc je zwinnym ruchem różdżki.
– Chcesz szarlotki? Jest pyszna – zapytał nagle Zabini, delektując się kawałkiem.
– Nie widzisz, że jestem zajęty? – warknął Draco.
– Czyli mogę też zjeść twoją?
– Nie krępuj się... Zabini, jesteś genialny.
Malfoy zabrał z talerza szarlotkę i przelewitował ją w stronę Ginny, by bezceremonialnie wetrzeć ją w twarz dziewczyny. Możliwe, że przesadził, bo Harry natychmiast zerwał się na nogi i zaczął rozglądać po kawiarni. Dostrzegając Draco, krzyknął:
– Co ty odwalasz?! Możesz przestać?
– A co ty odwalasz?! – odkrzyknął Malfoy, całkowicie zirytowany. – Spotykasz się z nią, chociaż wiesz, że należysz do mnie i kochasz tylko mnie! Natychmiast przestań świrować i wróć ze mną do domu.
– Kocham Ginny, nie ciebie!
– Tak?! – warknął wściekły. – W takim razie powiedz, czy teraz też będziesz ją kochał?!
Na twarzy Weasley pojawiły się wściekle czerwone, ogromne czyraki.
– Albo teraz?!
Ginny nagle cała spuchła i zaczęła rechotać jak żaba.
– Albo tak!
Rude włosy zniknęły, ukazując lśniącą, białą głowę. Weasley pomacała się po głowie i krzyknęła, co spowodowało, że czyraki zaczęły wybuchać.
– Może dasz jej buzi, co, Harry?!
Zaczęła pluć ślimakami, mimo dalszego żabiego kumkania. Cała kawiarnia dosłownie zamarła, widząc tak przedziwną scenkę. Kelnerzy stali z otwartymi ustami, nie mając pojęcia, co zrobić. Harry też całkowicie osłupiał.
A biedna Ginny wyglądała jak jakiś potwór.
– I co? Teraz też ją kochasz?! Może zobaczymy, co ta ruda wywłoka ma pod sukienką?!
Harry nagle oprzytomniał.
– Nawet się nie waż, Malfoy – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
– Nie zrobię tego – prychnął. – Za kogo mnie masz? Ale za to bardzo chętnie jeszcze jej dopiekę. Albo raczej ochłodzę.
 Lody poleciały w stronę Weasleyówny, całkowicie ją obsmarowując.
– Ty też chcesz?! Proszę bardzo! – krzyczał nadal, a kolejna porcja lodów znalazła się tym razem na twarzy Pottera.
Dopiero po sekundzie Draco zrozumiał, co zrobił. Natychmiast opuścił różdżkę, uśmiechnął się przepraszająco i podszedł bliżej. Dłonią zmazał pozostałości lodów, po czym przejechał palcem po zwężonych ustach Pottera. Nachylił się i cmoknął go prosto w policzek.
– Smakujesz przepysznie, Harry. To jak? Namyśliłeś się i jednak do mnie wrócisz?
W ramach odpowiedzi wściekły Potter wylał na głowę Draco całą mrożoną kawę zwędzoną ze stolika obok.
– Nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj, Malfoy.
– Potraktuję to jako odmowę.
Blaise nagle znalazł się tuż obok i bezceremonialnie wtarł czekoladowe ciasto w twarz Malfoya.
– To za zmarnowanie szarlotki.
– A to za mnie – dodała nagle kompletnie odczarowana Ginny, rzucając w Malfoya upiorogackiem. Z jego nosa zaczęły wylatywać gilowe nietoperze, przez co się aż cofnął.
– Zobacz tylko, co ta ruda menda mi zrobiła, Harry! – poskarżył się. – Chyba tego tak nie zostawisz, prawda?! Czy czujesz wyrzuty sumienia? Może dzięki temu wrócimy razem do domu?
Draco faktycznie wrócił do domu, lecz sam i w krwistoczerwonych włosach, przez co nienawidził się przez resztę dnia.
Szczęśliwie, po piętnastym myciu głowy, kolor wreszcie zszedł.
Harry go kochał. Na pewno. Inaczej użyłby niezmywalnej farby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz