Hej!
Przybywam z kolejnym Dniem Skutków nudy z nadzieją, że mile spędzicie czas przy czytaniu. Części są krótkie, a fabuła niezbyt wymagająca, czyli idealne coś na leniwe popołudnie. A przynajmniej na to liczę. :)
W ramach przypomnienia: rozdział 22. Tatusiu! "Zamaskowanej" bierze udział w akcji na rozdział miesiąca na Katalogowo. Osobom, którym się spodobał i którzy oddali głos, niesamowicie dziękuję! Jakby co, link znajdziecie tutaj: KLIK.
Cóż...
Nie mam jakoś weny do dalszego gawędzenia, więc się po prostu odmelduję.
Zapraszam do lektury!
Buziaki!
Ew
DZIEŃ 4
Obudził się wcześnie, bo przez ostatnie... sytuacje spowodowane zerwaniem z Draco stał się nieco nerwowy. Co chwilę odwracał się za siebie, wyczekiwał dziwnych akcji, a z Ginny postanowili, że dla jej bezpieczeństwa zaczną pokazywać się oficjalnie dopiero w następnym tygodniu, czyli kiedy Draco wreszcie odpuści.
O ile kiedykolwiek to nastąpi.
Harry powątpiewał, szczególnie że na stoliku przy łóżku znalazł czerwone serduszko z napisem “kocham cię, twój, Draco”. W kuchni leżało zdjęcie z ich wspólnej wyprawy do Francji, gdzie siedzieli na trawie pod wieżą Eiffla. Lodówka też była pełna serduszek, a w łazience na umywalce znalazł kolejne zdjęcia.
Harry doskonale wiedział, co kombinował Draco. Próbował go odzyskać poprzez obudzenie starych wspomnień. Ale nie z Harrym takie numery. Wyrzucił wszystko do śmietnika i w o wiele lepszym humorze postanowił wybrać się na krótki spacer do parku. Nie było szans, żeby i tam Draco postanowił go męczyć.
Jak bardzo się przeliczył.
Po przejściu dwóch kilometrów, Harry nagle poczuł się dziwnie ciężko. Coś zaczęło ciągnąć go do tyłu, z siłą niemal zwalającą z nóg. Próbował walczyć, opierał się. Wreszcie nie dał rady, potknął się i wylądował na plecach, co wcale nie przeszkodziło owemu ciągnięciu. Potter szorował plecami po piachu, czując na sobie wiele zaszokowanych spojrzeń przechodniów. Próbował wyjąć różdżkę z kieszeni, ale każdy, choćby najmniejszy ruch, powodował przyśpieszenie.
Po dziesięciu minutach szorowania tyłkiem po chodniku, bo udało mu się usiąść i wyjechał z parku prosto na ulicę, wreszcie się poddał. Musiał poczekać na dotarcie do mety, chociaż i tak spodziewał się, kogo tam spotka.
Miał rację.
Draco stał pod dużym drzewem, przy którym na trawie leżał koc, a na nim wiklinowy kosz. Uśmiechał się szeroko, w dłoniach trzymał bukiet kwiatów i butelkę białego wina.
– Pomyślałem o małym pikniku. Przyłączysz się?
Po wyłapaniu dwuznaczności Draco parsknął śmiechem.
– A mam inne wyjście? – spytał niechętnie Potter, zastanawiając się, za jakie grzechy.
– W zasadzie nie.
Malfoy wzruszył ramionami, siadając na kocu i patrząc na Harry’ego wymownie. Ten jedynie westchnął, ale zanim zdążył się podnieść, siła ciągnąca wykonała swoje zadanie. Znajdował się teraz zaledwie parę calów od Draco, który oblizał usta i wykonał sugestywny ruch brwiami.
– Wina? – zaproponował Malfoy i nie czekając na odpowiedź, nalał cały kieliszek. – Pij.
– E? Dziękuję? Twoje maniery zawsze mnie zastanawiały, ale ostatnio przerastasz samego siebie.
– Dziękuję.
– To nie był komplement, Draco.
Harry pokręcił głową. Poddał się jednak i przyjął oferowany alkohol. Wziął łyczka i mimowolnie przymknął oczy.
– Co jak co, Draco, ale wina zawsze wybierałeś pyszne.
– Czyli do mnie wrócisz? Cudownie! – wykrzyknął radosny Malfoy, chwytając Harry’ego za policzki i próbując pocałować. Potter ledwo się wyszarpnął.
– Co ty odchrzaniasz?! Nie wracam do ciebie, Draco, po prostu stwierdziłem fakt.
– Jesteś koneserem win, Harry. Jeszcze zatęsknisz za moimi wyborami trunków i wrócisz w podskokach. A kto wie, czy będę jeszcze wolny?
Brwi Pottera podjechały do góry.
– Chcesz wzbudzić we mnie zazdrość?
– A wzbudzam?
– Nie.
– W takim razie nie chcę – oznajmił Draco, uśmiechając się szelmowsko. – Jesteś głodny? Mam ciasto, które tak uwielbiasz…
– Czy ono też zawiera Antyamortencję? – spytał lekko wystraszony, mimowolnie przypominając sobie dzień, w którym przyszedł do Draco odebrać rzeczy.
– Ha, ha, to nie jest śmieszne.
– Wcale się nie śmieję. Tak właściwie, to tamten dzień był koszmarny. Nigdy w życiu się tak nie zatrułem, a o ohydnych eliksirach, które potem we mnie wlewano, żebym się lepiej poczuł, wolę zapomnieć.
Chwilę wokół mężczyzn panowała cisza.
– Zabrałem jeszcze kanapki? Skusisz się? Są z tuńczykiem i z jajkiem, twoje ulubione.
– W sumie chętnie.
Jedli, pili, czasem coś wspomnieli i Harry stwierdził, że spędza naprawdę miłe, niedzielne przedpołudnie.
Do czasu.
– Draco – zaczął spokojnym głosem – tylko nie panikuj, ale za tobą…
Malfoy natychmiast się odwrócił. Dostrzegając wielkiego, kudłatego i brudnego psa, czyli przerażające bydle chcące go pożreć, zerwał się na równe nogi. Oczy wyszły z orbit, zaczął się powoli cofać.
– Nie panikuj, Draco, to tylko pies. Pamiętasz? On nie są groźne…
– Łatwo ci mówić – wyszeptał przez zaciśnięte zęby. – To nie ty zostałeś w dzieciństwie zaatakowany i pogryziony.
Draco znów się cofnął, a pies, sądząc, że to zabawa, podszedł bliżej. Merdał wesoło ogonem, po czym zaczął szczekać. Teraz Malfoy nie wytrzymał, puścił się pędem w długą, chcąc uciec jak najdalej. Pies ze szczęścia machnął ogonem po raz ostatni i ruszył za Malfoyem, za to Harry, nadal złączony zaklęciem, został pociągnięty siłą zwalającą z nóg i identycznie jak na samym początku, znów rył tyłkiem po trawie.
– Malfoy! – krzyczał. – Zatrzymaj się!
Draco nie słuchał. Chciał przeżyć, więc przyśpieszył. Pies nadal szczekał i go gonił.
– Malfoy! Malfoy, do cholery! Stoooooop!!!
Stracił rachubę, ile tak szorował. Szczególnie że kiedy Draco skręcił, uciekając w innym kierunku, Harry został przerzucony na brzuch, co poskutkowało zjedzeniem wielu warstw trawy, ziemi i innych rzeczy napotkanych po drodze.
Harry stracił przytomność, gdy z całym impetem gruchnął prosto w drzewo. Na szczęście nie widział zakończenia kolejnego, koszmarnego dnia. Do waszej wiadomości, pies został wreszcie zawołany przez właściciela, Draco się zatrzymał, dostając kolki, a Harry’ego cucił ten sam uzdrowiciel, co ostatnio.
Siemasz!
OdpowiedzUsuńSkutki nudy zawsze są idealne na leniwe popołudnia, to prawda ;). Chwilę mnie nie było, a widzę ze Melodie przeszły szablonową metamorfozę. Bardzo zgrabnie to teraz wygląda ( nie żeby wcześniej nie wyglądało :D), naprawdę bardzo miła dla oka, przynajmniej mojego ,kolorystyka. Przy okazji dopowiem, że spis też zrobił się bardziej przejrzysty, no i dużo łatwiej teraz coś znaleźć ;)
Dobrze poczytać wreszcie Skutki nudy, przyznaję, że świetnie sprawdzają się jako przerywnik między kolejnymi, dłuższymi historiami ( ale na Fortunę nadal czekam, nie myśl sobie :D). Draco w takim mało podobnym do siebie wydaniu prezentuje się całkiem nieźle, Harry zresztą też. Czyta się przyjemnie, lekko i chciałoby się więcej, dlatego dbaj tam o wenę :) Czekam i mocno pozdrawiam.
Trzymaj się ciepło
Monika
Czołem!
UsuńFaktycznie, trochę Cię tu nie było, ale najważniejsze, że wróciłaś! Fajnie, że szablon Ci się podoba, podobnie jak nowy porządek w Spisie treści - długo tam nie sprzątałam. :)
Taaak, Skutki nudy często były przerywnikami, choć tym razem zamierzam je skończyć - a właściwie już je skończyłam, więc trzeba opublikować całość. :)
A jak tam u Ciebie? Bo w sumie nie wiem, co porabiasz ciekawego. Udało się dostać na wymarzone studia? :)
Buziaki!
Trochę, ale poprawię się :D. Masz to jak w banku ;).
UsuńNic ciekawego się u mnie nie dzieje, ot taka tam proza życia. Póki co mamy przerwę w rekrutacji, ale z początkiem września wszystko rusza od nowa. Dwie uczelnie mam "obstawione", a wszystko zmierza w dobrym kierunku, żeby zostać szczęśliwym studentem ;) ale może jeszcze nie zapeszajmy, póki nie zyskam 100% pewności :D
Cieszę się. :P
UsuńW takim razie faktycznie nie zapeszajmy, ale jak coś to kciuki potrzymam - nie zaszkodzą, a przydać się mogą. :) A kiedy będziesz wiedzieć na 100%? Pewnie początek września?
Pewnie, że się przydadzą. Może i początek września, jeszcze to całe zamieszanie ze składaniem papierów i będzie po wszystkim ;).
Usuń