19 maja 2012

Fortuna kołem się toczy (3)

3. Złych wydarzeń nie da się wymazać z pamięci

Kiedy wszyscy, oprócz pierwszaków, weszli już do Wielkiej Sali, Anne zaczęła sobie nucić pod nosem. Uwielbiała tą piosenkę. Zawsze kojarzyła jej się ona z marzeniami. Z dalekim światem, do którego zawsze może odejść, nie przejmując się niczym.
Dalej podśpiewując pod nosem, podniosła głowę do góry, aby spojrzeć na sufit. Każdy uczeń Hogwartu był nim zafascynowany, ponieważ pokazywał on pogodę, która aktualnie panowała na zewnątrz. Dzisiaj było pochmurno. Księżyc jak i gwiazdy schowały się za ciemnymi chmurami nocy. I mimo tego, że nie padało, prawie każdy uczeń miał nietęgą minę.
- Masz ładny głos – szepnął jej jakiś wotum do ucha, ale kiedy się odwróciła, nie spostrzegła nikogo. Wzruszyła delikatnie ramionami i podeszła do swoich przyjaciół. Od nich zawsze biła jakaś aura, że kiedy by nie spojrzeć, choćby jeden z nich zawsze się uśmiechał.
Dokładnie w tym momencie, kiedy blondynka zajęła swoje miejsce, drzwi od Wielkiej Sali ponownie się rozwarły. Do pomieszczenia wkroczyła profesor McGonagall, a za nią masa małych pierwszaków. Na ich twarzach widniał strach i niepokój. W końcu po raz pierwszy przekraczają bramy tego zamku. Na szczęście to nie jest nic strasznego, bo wystarczy włożyć na głowę starą Tiarę Przydziału, która pokaże im ich miejsce. Uczniowie przydzieleni zostaną do czterech domów: Gryffindoru, Revenclawu, Huffelpuffu i Slytherinu.
Kiedy ceremonia dobiegła końca, powstał dyrektor szkoły, Albus Dumbledore.
- Mam dopowiedzenia tylko jedno: Wsuwajcie! – Po sali rozniosły się gromkie brawa. Dyrektor znany był ze swoich idealnie krótkich przemówień. Mówił to, co miał na myśli bardzo szybko. Za to uczniowie go wręcz uwielbiali, a poza tym był bardzo sympatycznym staruszkiem.
Uczta była niezwykła. Stoły aż uginały się od ilości potraw. Peter, który jest chłopcem lubującym się we wszelkich smakołykach, nie mógłby spróbować nawet połowy z nich. Każdy najadł się do syta i nieważne czy spróbował roladek w sosie pieczarkowym, czy ryby po grecku, był pełny. Po daniach głównych na stołach zaczęły pojawiać się przeróżne desery. Zaczynając od ciast, a kończąc na owocach. Najlepsze w tym wszystkich było to, że jadłeś, ile chciałeś.
Kolacja dobiegła końca, gdy ostatni uczeń odłożył sztućce, wtedy ponownie powstał Albus.
- Wybaczcie, że przerywam, ale muszę was jeszcze pomęczyć ględzeniem starca. – Po sali przeszła fala śmiechu. – Jak co roku, pan Filch chce przypomnieć, że… Zaraz co ja miałem? – zastanawiał się na głos. Każdy mógł teraz przysiąc, że mrugnął właśnie do niego. – Nieważne. Wejście do Zakazanego Lasu jest zabronione i zwracam się z tym nie tylko do młodszych uczniów – tutaj spojrzał wymownie w stronę Huncwotów. – Teraz sprawa najważniejsza. W tym roku odbędzie się wymiana pomiędzy nami a Beauxbatons i Durmstrangiem. Z każdego domu pojadą po trzy mieszane pary, uprzedzam od razu, że pierwszy wyjazd odbędzie się trzydziestego pierwszego października w Święto Duchów. Drugi zaś będzie czternastego lutego w Walentynki. Tak dobrze zauważyliście – dopowiedział, kiedy usłyszał głosy podniecenia – to wymiana, więc oni przyjadą do nas w następnym roku. Miesiąc przed Świętem Duchów opowiem wam więcej, a teraz dobranoc, trzeba się wyspać, bo jutro zaczynają się lekcje – to powiedziawszy usiadł na swoim honorowym miejscu.
W całej sali zawrzało od podniesionych głosów uczniów. Nawet paczka przyjaciół żwawo plotkowała na ten temat. Lily i Remus, jak co roku powinni iść zaprowadzić uczniów pierwszej klasy do pokoju wspólnego, ale tym razem ich obowiązek przejęli osobnicy klasy młodszej.
- Widział ktoś Jamesa? – zapytał Syriusz w połowie drogi. Byli tak zajęci rozprawianiem na temat wymiany, że nie zauważyli, kiedy przyjaciel ich zostawił. Wzruszyli tylko ramionami i skierowali się do wieży Gryffindoru. – Miód pitny – dodał Łapa, gdy stanęli przed obrazem Grubej Damy. Portret uchylił się.

*
Przyjaciele siedzieli właśnie na kanapach i grali w durnia przy czym śmiali się głośno. Wnet wejście się rozchyliło i pojawił się w nim uśmiechnięty od ucha do ucha Rogacz. Szybkim krokiem podszedł do nich i rzucił się koło Dorcas i Remusa na fotel.
- Gdzie ty byłeś? – zapytała Dorcas, patrząc na dziwnie rozkojarzony wzrok przyjaciela.
- Tu i tam – odpowiedział zdawkowo Jim i spojrzał na Lily z lubieżnym uśmieszkiem. Ta tylko podniosła brwi ze zdziwienia.
Przyjaciele spojrzeli po sobie wzrokiem pełnym rozbawienia. Uwielbiali te końskie zaloty Jamesa. Bez nich w szkole byłby strasznie nudno. Zarazem jednak współczuli Lilce i podziwiali ją anielską cierpliwość, wiele z nich by tego nie wytrzymało. Ponownie zaczęli grać w karty, wcale nie zwracając na biednego Jima uwagi. Co to, to nie, przecież teraz Potter czuje się taki niedowartościowany!
- No dobra, dobra – zaczął, aby zwrócić na siebie uwagę, na jego szczęście, udało mu się. – Byłem z Susie na randce, ale nic więcej nie powiem. Nie zmuszajcie mnie!– powiedział to w przekomiczny sposób i złapał się za boki.
Wszyscy, gdy to usłyszeli zaczęli się śmiać. Nawet Lily! Jednak tylko na chwilkę, dopóki sobie czegoś nie uświadomiła:
- Kto to Susie? – zapytała, a James, gdyby mógł, zacząłby skakać ze szczęścia. Ruda chyba to zauważyła, ale nic nie powiedziała.
- A co zazdrosna? – odpowiedział pytaniem na pytanie Potter.
- O ciebie? Jim, zawsze – rzekła z szerokim uśmiechem na twarzy. Teraz w pomieszczeniu chyba nikt nie był bardziej zdziwiony i szczęśliwy jak Rogacz. Gdyby mógł, zacząłby wyć jak wilkołak do księżyca. – Dobrze, a teraz powiedz, drogi przyjacielu, jak ma na nazwisko Susie?
Lily po chwili przybiła piątkę z Dorcas i czekała na odpowiedź. James wydął śmiesznie wargi i złożył ręce w koszyczek, teraz wyglądał jak obrażone, duże dziecko. Po chwili jednak uśmiechnął się szeroko.
- Wiedziałem, że na mnie lecisz – puścił jej oczko, na co ta prychnęła. – McCarton.
Rudowłosa szeroko otworzyła. Teraz jej zielone tęczówki przeszyła lekka mgła strachu i bezsilności. Nie wiedziała, że ta obietnica będzie prawdziwa. Myślała, że nie przyrzekała tego naprawdę tylko ze zdenerwowania. Jednak nie. Teraz była wręcz pewna, że Susie chce się odegrać. Zaczyna od rozwalenia ich przyjaźni. Wtedy pójdzie gładko i się na niej zemści. Ten plan jest bardzo dobry, ale się nie da. Co to, to nie! Nie pozwoli, żeby przez nią całe jej życie legło w gruzach.
Oczy Evansówny zaczęły się odrobinę szklić. Siedziała prosto pogrążona w rozmyślaniach, że nawet nie zauważyła, kiedy dziewczyny wymieniają spojrzenia między sobą. Syriusz nawet nie zauważył tego znaku, więc powiedział:
- I co? Widać, że jesteś zazdrosna. Wiesz, teraz stracisz Rogacza na zawsze – Łapa specjalnie zaakcentował ostatnie trzy wyrazy. To był jego wielki błąd. Nie wiedział, o czym ona myślała. To wyrwało ją z odległego świata. W końcu tego najbardziej się obawiała.
- Wiecie, jestem już trochę zmęczona, dobranoc – szepnęła łamiącym głosem i szybko uciekła do swojego dormitorium i z impetem rzuciła się na łóżko.
Tymczasem w pokoju wspólnym zapanowała absolutna cisza. Nawet żadna mucha nie urządziła sobie teraz wycieczki po pokoju. Dziewczyny dalej patrzyły na siebie, tak jakby porozumiewały się bez słów. Przez to nie zauważyły, jak Syriusz i James kiwają na siebie głową. To się zdarzyło w parę sekund. Huncwoci szybko wzięli je na ręce i pędem zanieśli je do swojego dormitorium. Na szczęście zatkały im usta rękoma. Inaczej cała wieża zostałaby postawiona na nogi przez krzyk dwóch niewinnych Gryfonek.
- Au! – powiedział Łapa, kiedy rzucił Dorcas na łóżko. – Ugryzła mnie! – spojrzał na palec i pomachał nim w powietrzu. Wszyscy wybuchli zdenerwowanym chichotem. Kiedy już przyjaciele usiedli na wolnych miejscach, Remus zaczął:
- Dobra, a teraz się spowiadajcie. Dlaczego Lily tak zareagowała na wieść o McCarton? –powiedział, a reszta chłopaków przytaknęła szybko głowami. Chwilę dziewczyny rozważały wszystkie za i przeciw, ale jednak postanowiły im powiedzieć. W końcu są ich przyjaciółmi.
- Okej, już mówię – zaczęła Ann. – Ale mi nie przerywajcie – zastrzegła od razu, jakby wiedziała, że będę zaraz dopowiadać niezliczone komentarze. Ci tylko podnieśli ręce, co miało oznaczać ich nieme przyrzeczenie. – To było w trzeciej klasie, a dokładnie na eliksirach. Pewnego dnia blisko ferii zimowych Ślimak kazał Susie usiąść razem z Lilką, od tej pory zostały przyjaciółkami i wszędzie chodziły razem.
- Dalej mam do Lily o to pretensję – przerwała jej Dor, lecz jako odpowiedź usłyszała tylko krzyk Huncwotów:
- Dorcas! – Zamilkła oburzona. Za to Anne uśmiechnęła się, ale opowiadała dalej. 
- Tak, były nierozłączne. Lily na znak przyjaźni zaprosiła McCarton do siebie na całe ferie. Minął tydzień, a Lily i Susie tak się pokochały, że opowiedziały sobie wszystko. Najgorsze było dopiero przed nią. Otóż okazało się, że do Rudej przyjeżdża jej brat cioteczny, Matt. Dokładnie dwa dni przed jej wyjazdem. Susie, kiedy tylko go zobaczyła, to oszalała. Zakochała się jak kretynka. – Na te wspomnienie blondynka prychnęła. – Matt był starszy o siedem lat i na dodatek miał dziewczynę. Dokładnie dzień przed wyjazdem, Matt oznajmił, że się żeni. McCarton wpadła w szał, więc kiedy tylko narzeczeństwo poszło do ich pokoju, ona poszła za nimi. Jasmine, jego narzeczoną, zabiła, a Matta zaczęła torturować klątwą Cruciatus. Na szczęście Lily przyszła w porę. Chłopak stracił zmysły i aktualnie znajduje się w mugolskim szpitalu psychiatrycznym. Lily strasznie to przeżyła, bo nie dość, że wujostwo się ich wyrzekło, to jeszcze Susie przyrzekła jej zemstę za nieskończoną karę – zakończyła na wydechu.
Cała ta historia brzmiała jak tani dramat. Jednakże takie było życie, a ono bywa czasem cholernie niesprawiedliwe.

*

Lily przebudziła się z niespokojnego snu i poczuła nieprzemożoną chęć zejścia na dół i posiedzenia przed kominkiem. Uwielbiała ciepło. Zawsze dodawało jej otuchy patrzenie w ogień. W te czerwone płomienie, które ciągle tańczą niczym, się nie przejmując. Sama także kochała taniec. Od dzieciństwa tańczyła, robiła to z pasją. Nie z przymusu, ona to po prostu uwielbiała.
Ubrała szlafrok i cicho, aby nie obudzić dziewczyn, zeszła na dół. Nie spodziewała się tam nikogo, w końcu myślała, że tylko ona ma tak zwariowane pomysły. Pomyliła się jednak, ponieważ na kanapie obok wielkiego kominka siedział chłopak z kruczoczarnymi włosami.
- Jim? – zaczęła, lecz ten, jakby pogrążony we własnych myślach, nic nie usłyszał. –James… Potter! – powiedziała głośno i usiadła obok niego. Drgnął.
- Lily? Co ty tutaj robisz? – zapytał, po czym przetarł już i tak zaspane oczy. Uśmiechnęła się delikatnie.
- Krzyczę do ciebie od jakiś pięciu minut – zaśmiała się, widząc jego zdołowaną minę. Na chwilę obydwoje zamilkli, wpatrując się w ogień.
- Wiesz, przepraszam – zaczął Rogacz i spojrzał na Lily ze skruchą. – Chciałem, abyś była o mnie zazdrosna. Poza tym nie miałem pojęcia, że…
- Dziewczyny wam opowiedziały? – zapytała Evans, chcąc przerwać jego zdanie.
- Nie bądź zła, zrobiły dobrze – powiedział szybko.
- Nie jestem.
I tak trwali. Nie wiedzieli, ile czasu razem spędzili, siedząc i patrząc w płomienie. Czasem rzucali sobie spojrzenia, ale tak, żeby ten drugi tego nie widział. Tylko raz spotkali się wzrokiem. Był to dość przyjemny moment. Niestety szczęśliwe chwile trwają krótko. Nawet bardzo. Wszystko było pięknie dopóki, dopóty ciszy nie przerwał krzyk dziewczyny.

7 komentarzy:

  1. No... Notka fajna xD Podziwiam, bardzo mi sie podoba. I widze, że nagłówek się podoba xD Poinformuję cię o notce. Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawe o co chodziło Lily...:) Bardzo fajna notka ;) A co do wyglądu bloga to jest zaje*** i nic nie trzeba zmieniać. Bardzo mi się podoba nagłówek ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. olcik94@op.pl23 lipca 2012 09:53

    Ej ! Ja chcę wiedzieć o co chodziło Lily ! Kolejny rozdział poproszę ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogę się już doczekać momentu, w którym James i Lily będą wreszcie razem...xD

    OdpowiedzUsuń
  5. krokiet.xdd@spoko.pl23 lipca 2012 09:54

    No jasne. Trzecioklasistka zabijająca i torturująca. Oni w tym wieku nawet nie znają tych zaklęć! Nie realny ten rozdział. Reszta jest fajniejsza.

    OdpowiedzUsuń
  6. Może fantazja aż za bardzo poniosła z tą Susie (zgadzam się z komentarzem wyżej) ale fajnie się czyta :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem. Pisałam to dawno, dawno, dawno temu, dlatego brzmi jak brzmi. Ale gwarantuję, że wszystko zostanie wyjaśnione. :)

      Usuń