3 sierpnia 2016

Dziewczynka z ulicy (16)

Rozdział XVI

Siedziałam na kanapie w salonie z książką w rękach. Nadal czytałam Dumę i uprzedzenie, a Max leżał obok i wlepiał oczy w bajkę w telewizji. Próbowałam namówić go na czytanie, ale gdy spojrzał na mnie jak na wariatkę, zaniechałam. Kiedyś nawet do głowy by mi nie przyszło, że czytanie może być przyjemnością. Omijałam księgarnie i biblioteki szerokim łukiem. Teraz jednak z czystym sercem mogłabym stwierdzić, że fabuła książki Jane Austen ewidentnie mnie wciągnęła i z jawnym zainteresowaniem zagłębiałam kolejne strony.
Nagle poczułam wibrację w kieszeni spodni, a po niej cichą melodyjkę. Wyjęłam telefon i odebrałam.
- Cześć.
- Isaac? – zapytałam zaskoczona, słysząc tembr jego głosu.
- Nie, Hugh Hefner. Dzwonię, żeby cię zwerbować do króliczków.
- Ha, ha, bardzo śmieszne – odpowiedziałam, choć mimowolnie się uśmiechnęłam. – Coś się stało?
- Mel kazała mi do ciebie zadzwonić i zapytać, czy idziesz z nami do klubu. No wiesz, będzie alkohol. Przednia impreza – ironizował dalej.
W tle po drugiej stronie słuchawki usłyszałam cichy śmiech Melody, a potem lekką szarpaninę.
- Teraz?
- Nie teraz, głuptasie – powiedziała Mel. – Wieczorem.
- No nie wiem, nie jestem pełnoletnia. W zasadzie wy też nie. Nie możemy jeszcze pić.
- Że co ty mówisz? Miałem rację, dziewczyno, jesteś cholernie dziwna.
Słyszałam głośne prychnięcie Isaaca. Chyba Melody włączyła mnie na głośnik. Zmarszczyłam czoło. Musieli mieć ze mnie niezły ubaw.
- Nigdy nie piłam alkoholu ani tym bardziej nie byłam w żadnym klubie. Poza tym nie mamy dowodu, więc jak chcecie tam wejść?
- O to się nie martw. Issy spał z jednym z ochroniarzy, który bez problemu nas wpuści. Nie pierwszy raz zresztą – wyjaśniła Melody. – Dawaj! Potrzebujemy rozrywki po całym tygodniu ciężkiej pracy.
Może i próbowała mnie przekonać, ale zdecydowanie jej nie wychodziło. Miałam teraz dużo spraw na głowie z zaliczaniem przedmiotów i nadbieganiem z materiałami. Poza tym nadal nie znalazłam żadnej pracy, więc dalej byłam kompletnie spłukana, a przecież nie poproszę Penny o gotówkę. Ta kobieta już i tak za bardzo się wykosztowała.
- Przykro mi, ale naprawdę nie mogę.
- Jeżeli chodzi o pieniądze, to…
- Nawet nie chcę tego słuchać, Mel – przerwałam jej niegrzecznie. Nienawidziłam, kiedy się nade mną litowała. Isaac chyba zorientował się, że się zdenerwowałam, więc szybko dodał:
- Okej, niech ci będzie, ale jeżeli zmienisz zdanie, dzwoń. Na razie.
Od razu się rozłączył.
- Na razie – powiedziałam do siebie, kręcąc głową. Westchnęłam, zerkając na Maxa. Chłopiec przypatrywał mi się z zaciekawionym wyrazem twarzy.
- Ash ciągle wymyka się z domu. Jeżeli ty też chcesz, obiecuję, że nic nikomu nie powiem.
- To miłe z twojej strony, Maxi. – Rozczulił mnie. Nie potrafiłam się powstrzymać i zmierzwiłam jego włosy. – Wolę jednak zostać dzisiaj z tobą. W końcu obiecałam, że zrobimy babeczki, prawda?
Max z wielkim uśmiechem wrócił do oglądania bajki.
- Naprawdę nigdy nie piłaś alkoholu? Nawet piwa?
Książka niemal wypadła mi z ręki, tak bardzo Ashton mnie zaskoczył. Odwróciłam głowę, napotykając orzechowe spojrzenie. Od jak dawna tam stał i słuchał? Zezłościłam się.
- Nie twoja sprawa – burknęłam, zamykając Dumę i uprzedzenie z głośnym klapnięciem. Wstałam i ruszyłam do kuchni. Max nawet nie zareagował na mój wybuch. Chyba zdążył się już przyzwyczaić, że wraz z jego bratem znajdowaliśmy się na wojennej ścieżce. Oczywiście tylko wtedy, gdy w domu nie było Penelope i Toma. W ich obecności skutecznie traktowaliśmy się jak powietrze.
- Tylko grzecznie zapytałem, a ty jak zwykle się na mnie wyżywasz.
- Słucham? – Aż przystanęłam z wrażenia. – Ja się na tobie wyżywam? To ty, odkąd tylko tu przyszłam, traktujesz mnie jak najgorszego śmiecia. Poza tym może i grzecznie spytałeś, ale niegrzecznie podsłuchiwałeś.
- Czepiasz się. – Wzruszył ramionami nonszalancko.
- Może i tak, ale ktoś musi nauczyć cię manier.
- Uważasz, że zostałem źle wychowany? Ciekawe co matka i ojciec na to powiedzą – roześmiał się wrednie.
-  Tylko z tobą jest coś nie tak, bo Max to wspaniałe dziecko. Ale spokojnie, Penny i Tom robią, co mogą. Niedługo może będziesz normalny.
Okręciłam się na pięcie, dumna jak jasna cholera, że udało mi się wymyślić dobrą ripostę, która zamknęła buzię Ashtonowi. Niestety, moja radość nie trwała długo. Irwin złapał mnie mocno za ramię, pociągnął i obrócił, przez co stałam z nim twarzą w twarz. Jego orzechowe oczy wręcz ciskały błyskawice. Chyba trafiłam w jego czuły punkt…
- Przynajmniej mam rodziców – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
Nie wierzyłam, że to powiedział. Wpatrywałam się w Ashtona w szoku, szybko mrugając. Nie będę przy nim ryczeć, postanowiłam, spinając się. Wyrwałam ramię z uścisku i najmocniej jak tylko mogłam, przywaliłam mu w twarz. Zaskoczony złapał się za policzek.
- Jesteś cholernym dupkiem, Ashton.
Nic więcej nie dodając, zaczęłam wyjmować z półek składniki potrzebne do przyrządzenia babeczek.
- Delilah… Ja…
- Max! Chodź, zrobimy babeczki! – krzyknęłam, bezceremonialnie przerywając Ashtonowi. Wiedziałam, że stał tuż za mną, i miałam cichą nadzieję, że wreszcie sobie pójdzie. W tej chwili nie chciałam nawet na niego patrzeć.
Max wbiegł do kuchni radosny i z szerokim uśmiechem.
- Co mam robić, Deli?
- Najpierw umyj ręce. Wyłączyłeś telewizor?
- Tak. A zrobimy kolorowe babeczki?
- Max – zaczął niespodziewanie Ashton, zwracając się do młodszego brata – możesz na chwilę zostawić mnie samego z Deli?
Chłopiec kiwnął głową, a mnie lekko zamurowało. Czy on powiedział „Deli”?
- Tylko nie zaczynajcie beze mnie.
- Czego znowu chcesz? – bezradnie zapytałam, kiedy Max wyszedł. Na dzisiaj naprawdę miałam dosyć starszego Irwina.
- Słuchaj, sorry. Nie zamierzałem tego powiedzieć.
- Zamierzałeś.
- No dobrze, ale nie wiedziałem, że tak to zabrzmi. Sorry – przeprosił nieudolnie. Podrapał się po policzku, a ja z zaskoczeniem zauważyłam, że widniał na nim czerwony ślad. Musiałam uderzyć go mocniej niż przypuszczałam.
- Ja nie będę cię przepraszać. – Machnęłam ręką w stronę jego twarzy. – Należało ci się.
Wywrócił oczami.
- Nieważne. Czyli między nami okej?
- Jeżeli masz na myśli „okej, dalej będę dla Delilah dupkiem, ale nie przekroczę granicy”, to okej – odparłam, starając zabrzmieć bezuczuciowo. Chociaż przyznam, że serce lekko zmiękło. W końcu dupek zorientował się, że przesadził i nawet przeprosił. A raczej starał się przeprosić, czyli było mu głupio. Albo czegoś chciał, dodałam w myślach.
- Bez przesady. Ty też nie jesteś dla mnie zbyt miła.
- Przypomnij sobie nasze pierwsze spotkanie. Sam zacząłeś.
- Bo jakaś obca dziewczyna spała w moim łóżku w dodatku w mojej ulubionej koszulce!
- Znów się unosisz – wytknęłam, zauważając, że Ashton zaczyna podnosić głos. Natychmiast przestał, czym mile mnie zaskoczył. – Poza tym podobno miałeś nie wracać na noc.
Wzruszył ramionami.
- Moja sprawa, co robię.
- Jeżeli tak bardzo zależy ci na tej koszulce, wypiorę ją i ci oddam – zaproponowałam, wzdychając głośno. W zasadzie i tak jej nie nosiłam.
- Zatrzymaj ją.
Przejaw bezwarunkowej, wspaniałej woli, Irwin, zadrwiłam w myślach, nie ważąc się powiedzieć tego na głos. Skoro między nami było już w miarę okej, po co to psuć?
- Dzięki. Czy to już wszystko, bo…
- Tak właściwie to przyszedłem z tobą porozmawiać. A właściwie zaproponować układ.
- Nie – odpowiedziałam dobitnie.
- Nawet nie wiesz, o co chodzi! – podniósł głos, podchodząc bliżej. – Nie dam ci spokoju, dopóki przynajmniej mnie nie wysłuchasz.
- No dobrze – poddałam się. – Mów. Byle szybko.
- Zauważyłem, że trzymasz się z Melody i z Holtem. – Nazwisko Isaaca w ustach Ashtona zabrzmiało niczym obelga.
- Jesteś niezwykle spostrzegawczy.
- Przestań. Jeżeli nie będziesz mi przerywać, szybciej skończę i szybciej dam ci spokój.
Miał racę. Machnęłam ręką, by kontynuował.
- Na pewno Melody ci wspomniała, jakie relacje nas wcześniej łączyły, prawda? Umawialiśmy się, ale później stało cię coś, że ze mną zerwała.
- Mówisz o tym, jak ją zdradziłeś? – wytknęłam. Z radością zauważyłam, że Ashton na moment stracił rezon. Wyglądał na zagubionego. Szkoda, że trwało to tak krótko.
- Mniej więcej. W każdym razie pomóż mi odzyskać Melody. Ona nie chce mnie nawet dopuścić do głosu, nie wspominając już o spokojnym wysłuchaniu. A ty możesz do niej dotrzeć.
Zmarszczyłam czoło.
- Mam ją przekonać, żeby ci wybaczyła i żebyście znów zaczęli się umawiać?
- Tak.
- Nie ma mowy – odpowiedziałam pewnie. – Nie lubię cię, więc ci nie pomogę. Poza tym nawet gdybym cię lubiła, nie zrobiłabym takiego świństwa Mel. Jest na ciebie za dobra.
Milczał chwilę. Wyglądał, jakby zbierał myśli.
- A jeżeli ci zapłacę?
- Chyba zwariowałeś! Może i jestem biedna, ale nie bezduszna! – wykrzyknęłam zła. Ashton Irwin obrażał mnie nawet bez takiego zamiaru.
- Okej, okej, sorry, że zaproponowałem. A jakbym pomógł znaleźć ci pracę i pomógł z zaległościami w szkole? Słyszałem co nieco, że słabo ci idzie z matmy, a ja jestem z niej całkiem niezły. Wystarczy słowo, żebym wyciągnął cię z dołka.
Propozycja Ashtona brzmiała nader zachęcająco. Nie mogłam jednak na to przystać. Wyszłabym wtedy na wredną sukę. Chociaż i tak już czułam się ze sobą źle, że w pierwszej chwili pomyślałam, żeby się zgodzić. Naprawdę potrzebowałam pracy i pomocy w szkole.
- Nie, Ashton. Nie mogę.
- Nie musisz podjąć tej decyzji teraz. Dam ci czas do końca następnego tygodnia, żebyś dokładnie przemyślała wszystkie za i przeciw. Jeżeli nadal nie będziesz chciała brać w tym udziału, udamy, że nawet nie spytałem. Może tak być?
- I tak się nie zgodzę.
- Nie byłbym tego taki pewien – oznajmił, świdrując mnie tym swoim orzechowym spojrzeniem. Wreszcie wyszedł z kuchni, uprzednio wołając Maxa i puszczając mi oczko. Tym ostatnim nieźle mnie zaskoczył.
- Umyłem ręce cztery razy!
Max wyrwał mnie z zadumy, kiedy wkroczył do środka. Pokazał mi swoje dłonie, kręcąc nimi, jakby udowadniając, że mówi prawdę. Pokiwałam głową, uśmiechając się. Ten malec zawsze potrafił poprawić mój humor.
- Od jakich babeczek zaczynamy? Czekoladowych, truskawkowych czy tych z bitą śmietaną?
- Truskawkowych!
- Dobrze. W takim razie, pomocniku Maxymilianie, będziesz wsypywał do miski składniki, a ja będę mieszać.
- Tak jest, generale Deli! – wykrzyknął, salutując i tym samym wywołując mój głośny śmiech. Zapowiadała się ciekawa sobota.
W czasie, kiedy babeczki dochodziły w piekarniku, zastanawiałam się, jak się bawią Melody i Isaac. Poczułam żal, że z nimi nie poszłam, ale to uczucie trwało Tolko chwilkę. Przeszło mi niemal od razu, gdy w kuchni pojawił się Tom z rozmarzoną miną.
- Czy to czekolada? – zapytał, pociągając nosem.
- Tak. Zrobiliśmy z Maxem babeczki. Za jakieś dziesięć minut będą gotowe.
- Jesteś wspaniała, Deli – powiedział, podchodząc bliżej i całując mnie w głowę. – Zawołaj, jak wyciągniesz je z piekarnika.
Nawet nie zdołałam odpowiedzieć, bo byłam bardzo zaskoczona tym czułym gestem. Tom zachował się tak… ojcowsko. Poczułam napływające do oczu łzy szczęścia, ale zdołałam je zatrzymać, nim wypłynęły. Uśmiechnęłam się delikatnie.
Od tamtego momentu zaczęłam marzyć, by pozostać z Irwinami już na zawsze.

2 komentarze:

  1. Zdecydowanie jesteś niesamowita :) Czytałam kilka Twoich opowiadań i ohhhh... masz talent dziewczyno :)

    Czekam na dalszy rozwój sytuacji :)

    Pozdrawiam, P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszeć (czytać) takie słowa, to po prostu miód dla uszu. Dziękuję. :)

      Usuń