2 marca 2017

Dziewczynka z ulicy (28)

Rozdział XXVIII

- Naprawdę?
- Tak. Musimy pogadać – powtórzył z większą pewnością w głosie.
- A nie możemy przesunąć tego na, no nie wiem, rano? Jestem naprawdę bardzo zmęczona, Ashton.
Starałam się jak najbardziej opóźnić naszą rozmowę na wiadomy temat. Może nawet udałoby mi się uciekać tak długo, by się w ogóle nie odbyła?
- Jak nie pogadamy teraz, to już nigdy. Zwiejesz.
Cholerny dupek miał rację. Poddałam się, wzruszając ramionami. Ashton, widząc, że spasowałam, niemalże urósł w oczach. Usiadł na krześle przy biurku i założył ramiona na piersi. Jeżeli czekał, aż zacznę, grubo się mylił! Zamierzałam zapomnieć o tym nieszczęsnym pocałunku, a nie odbywać jaką durną pogadankę ze współwinnym tej karygodnej zbrodni.
- Zamierzasz w ogóle się odezwać?
- Ty chciałeś rozmawiać, a ja spać. Mów więc.
- Jesteś naprawdę irytująca, dziewczynko z ulicy – mruknął pod nosem, przejeżdżając dłonią po włosach.
- To już wiem. Wspomniałeś o tym jakieś tysiąc razy – powiedziałam, wywracając oczami. – O co ci w ogóle chodzi?
- Dobrze wiesz. Nie udawaj głupiej.
- Niestety, wiem i tak szczerze mówiąc, wolałabym zapomnieć, że to kiedykolwiek miało miejsce.
- Cieszę się, że przynajmniej w tym się zgadzamy – prychnął głośno. – Przyszedłem ci powiedzieć, żebyś nie robiła sobie złudnych nadzei, bo i tak nigdy nic z tego nie będzie.
- Chyba żartujesz!
- Wręcz przeciwnie, mówię całkiem poważnie. Nie myśl, że w taki sposób mnie usidlisz, dziewczynko z ulicy.
- Jesteś bezczelny – odparłam, starając powstrzymać krzyk, by nie obudzić rodziców Ashtona. – Nigdy niczego od ciebie nie chciałam i nigdy nie będę chcieć. Nigdy.
Nagle Ashton uśmiechnął się.
- Liczyłem, że właśnie to powiesz.
- Co?
- Słuchaj, przepraszam – zaczął niespodziewanie, spokojnym tonem. – Nie wiem, dlaczego cię pocałowałem. To z pewnością była wina alkoholu, ale obiecuję, że już nigdy więcej tego nie zrobię.
- Dobrze się czujesz? – spytałam z niedowierzaniem. – Naprawdę przyznajesz, że to ty zacząłeś?
- Tak i tak. Czemu miałbym kłamać?
- Dobra... Co knujesz? Dlaczego stałeś się nagle taki miły? Nadal jesteś pijany, prawda?
Zaczynałam się go poważnie bać.
- Po prostu mam dość kłótni z tobą. Mieszkamy pod jednym dachem, więc moglibyśmy wreszcie zakończyć spór wojenny.
- Co? Przecież mnie nienawidzisz i nie chcesz, żeby po twoim domu kręciła się jakaś przybłęda. Gdybyś mógł, wywaliłbyś mnie stąd na zbity łeb.
- Tak było na początku – przyznał, trochę mnie uspokajając.
- Nie rozumiem więc, co się od tamtego czasu zmieniło?
- Szczerze? – zapytał, przekrzywiając głowę i wpatrując się we mnie z uwagą. Pokiwałam szybko głową. – Nie jesteś taka zła, Delilah.
Opadła mi szczęka. Przyrzekam. Niemal czułam, jak z impetem uderzyła o posadzkę.
- C-co?
- Wiem, że nie okradniesz domu, nie skrzywdzisz Maxa i nie zrobisz czegoś rodzicom.
- I dopiero teraz na to wpadłeś?! – Ciągle starając się powstrzymać od krzyku, pisnęłam dziwnie nienaturanym dźwiękiem. W odpowiedzi Ashton wzruszył ramionami. – Poza tym od kiedy jesteś taki opiekuńczy? Przecież nienawidzisz bawić się z Maxem, a rodziców traktujesz jak najgorzej potrafisz.
- Uwierzysz, że się zmieniłem?
- Nie – zaprzeczyłam od razu. - Masz w tym jakiś ukryty cel, prawda?
- Co? – Teraz on wyglądał na zdziwionego.
- Jeżeli znów chcesz zrobić ze mnie idiotkę, równie dobrze możesz od razu wyjść. Nie zamierzam dalej wdawać się z tobą w dyskusję, a szczególnie w bardzo niedorzeczną dyskusję.
- No dobra! – poddał się wreszcie, machnąwszy rękoma. – Nie rozgłaszaj tego nigdzie, okej? No wiesz, że cię pocałowałem. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale czuję do siebie obrzydzenie. A już szczególnie nie mów Wilson.
- Wreszcie gadasz do rzeczy.
Słysząc słowa Ashtona, uspokoiłam się. Wszystko wróciło na miejsce. Tylko czemu czułam się jeszcze gorzej? Czy naprawdę miałam nadzieję, że wreszcie uda nam się dogadać?
- To jak? Obiecujesz, że nikomu nie powiesz?
- Tak – zgodziłam się, po czym uśmiechnęłam lekko. – Pod jednym warunkiem.
- Wiedziałem. Niczego nie zrobisz dobrowolnie, dziewczynko z ulicy. Słucham?
- Naprawdę zakopiemy topór wojenny. A przynajmniej przy innych. W głębi swojej czarnej duszy, dalej możesz mnie nienawidzić – dodałam, widząc jego niepewną minę.
Chwilę trwało, nim wreszcie pokiwał głową.
- Zgoda.
- Aha, i jeszcze jedno – przypomniałam sobie. – Będziesz spędzał więcej czasu z bratem. W poniedziałki, środy i niedziele siedzisz w domu, bawisz się z Maxem i pomagasz rodzicom bez żadnego gmerania.
- I co jeszcze?! Może zabierz mi telefon i zabroń spotykać ze znajomymi, mamusiu?
- Wolisz, żeby Melody dowiedziała się jako pierwsza czy ostatnia?
- Dobra, niech będzie, dziewczynko z ulicy. Wiedziałem, że przyprowadzenie cię tutaj przez moją matkę, było ogromnym błędem. Jesteś niebezpieczna.
Bez dalszego słowa wyszedł. Stąpał dość głośno, więc dokładnie słyszałam, kiedy wreszcie zamknął swój pokój.
- A ty jesteś głupi – stwierdziłam cicho, uśmiechając się.
Ashton naprawdę myślał, że będę chciała wszystkim rozpowiedzieć o naszym pocałunku? W rzeczywistości miałam wziąć tę tajemnicę do grobu. Tak naprawdę prędzej bym umarła, niż przyznała do tego incydentu. W sumie cieszyłam się, że Ashton postanowił wszystko wyjaśnić. W ten sposób upiekłam dwie pieczenie na jednym ogniu. Dowiedziałam się, że Irwin nikomu o tym nie napomknie ze wstydu, oraz może udało mi się zrobić z niego przykładniejszego syna i brata?
Zasnęłam z uśmiechem na ustach, niesamowicie ciekawa wydarzeń następnego dnia.

*

Wstałam zadziwiająco późno, ponieważ zegar wskazywał już godzinę jedenastą dziesięć. Ledwo podniosłam się z łóżka, tak bardzo bolała mnie głowa. Myślałam, że udało mi się wytrzeźwieć przed zaśnięciem, ale najwyraźniej grubo się pomyliłam. Poszłam pod prysznic, starając się zmyć z siebie cały wczorajszy bród i pot. Po doprowadzeniu siebie do stanu w miarę normalnego, zeszłam na dół do kuchni.
- Cześć, Deli – przywitała się Penelope. – Głodna?
- Cześć. Tak, chętnie bym coś zjadła – uśmiechnęłam się w odpowiedzi, siadając na krześle przy stole.
- Omlety czy jajka z bekonem?
- Wystarczy kanapka, dzięki.
Penny wyraźnie wywróciła oczami. Sięgnęła do lodówki, wybrała z niej jaja, które po chwili rozbełtała.
- Jak się wczoraj bawiłaś? – zapytała, wlewając olej na patelnię.
- Dobrze – zamyśliłam się. – Poznałam wiele naprawdę miłych osób.
Poza tym po raz pierwszy w życiu spróbowałam alkoholu, napiłam się i zasnęłam pod drzewem. Aha, no i całowałam się z twoim synem, zironizowałam w myślach. Lepiej żeby tego nie wiedziała, przynajmniej będzie spała spokojnie.
- To wspaniale – ucieszyła się szczerze. – A Ash? Dużo wypił, prawda?
- Szczerze mówiąc, nie. Wypił parę piw, i w sumie tyle. Jak wróciliśmy do domu, z pewnością był trzeźwy.
Penny była wyraźnie zaskoczona, ale i cała się rozpromieniła. Ja za to nie wiedziałam, czemu skłamałam. Może czułam wyrzuty sumienia, że się bardziej wstawiłam od niego i chciałam w jakimś stopniu to zatuszować? Oby tylko Ashton się nie wygadał! Chociaż sądząc po naszej wczorajszej rozmowie, raczej nie powinien. Z ulgą wygodniej rozsiadłam się na krześle.
- Reszta jeszcze śpi?
- Max z Tomem poszli na spacer do parku. Tom wreszcie dostał wolne. Kiedy Maxi się dowiedział, był wniebowzięty – niemalże westchnęła. Ona także żałowała, że tak mało czasu poświęcała rodzinie.
- A Ashton?
- Właśnie wstał – zachrypiał niespodziewanie Ashton, przeczesując roztrzpane włosy palcami. – Stało się coś?
Usiadł obok, rzucając mi przewlekłe spojrzenie. Opuściłam głowę.
- Nic, ale właśnie o tobie rozmawiałyśmy. – Penelope uśmiechnęła się promiennie do syna. – Co byś zjadł, kochanie?
- Kochanie? – Brwi Ashtona powędrowały ku górze. – Czemu jesteś taka miła? Zawsze, gdy wracam z imprezy, nie odzywasz się do mnie parę dni.
- Och, po prostu Deli opowiedziała, jak się wczoraj zachowałeś. Jestem taka szczęśliwa. – I jakby na potwierdzenie słów, podeszła do syna i go przytuliła. – Dorastasz, Ash. Może niedługo znajdziesz dziewczynę i skończysz z imprezowaniem? Kto wie?
Kiedy Penny z powrotem podeszła do patelni, by przewrócić omleta, Ashton ścisnął mocno za moją rękę. Syknęłam, bo szarpnął. Nachylił się i wyszeptał wyraźnie zły:
- Coś ty jej nagadała? Myślałem, że coś wczoraj ustaliliśmy? Wiedziałem, że wszystko wypaplasz. A powiedziałaś, że używaliśmy języków, czy już ten szczególik pominęłaś?
Wybałuszyłam oczy i zarumieniłam się. Bardzo.
- No wiesz! – prychnęłam cicho, zagryzając wargę. – Powiedziałam tylko, że mało wypiłeś i byłeś trzeźwy.
- Och!
Raptownie mnie puścił i więcej słowem się nie odezwał. Zresztą, sama nie byłam skora do rozmów. Na pytania Penny jedynie potakiwałam lub zaprzeczałam, co jakiś czas wtrącając krótkie: „aha, może i nie wiem”. Była tak radosna, że nawet nie zauważyła naszego skrępowania.
Z opresji wybawiło mnie głośne pukanie do drzwi.
- To pewnie listonosz – zawyrokowała Penelope, zerkając na zegarek na ręku.
- Otworzę!
Wyskoczyłam z kuchni niczym oparzona. Musiałam na chwilę odejść i odsapnąć, bo Ashton co jakiś czas rzucał mi uporczye spojrzenia, pod którymi zapadałam się ze wstydu. Myślałam, że wybiłam sobie z głowy nasze wczorajsze tete-a-tete, jednak się pomyliłam. Obraz zbliżającej się twarzy Irwina wciąż niechcianie pojawiał się w wyobraźni.
Penny miała jak zwykle rację, to faktycznie listonosz. Facet w podstarzałym wieku, z lekkim zarostem i niesamowicie krzaczastymi brawiami kiwnął na przywitanie głową.
- Dzień dobry, czy pani – zerknął na list – Delilah Mosley?
- Tak, to ja. Przyszło coś do mnie?
Zdziwienie wymalowało mi się na twarzy. Nie pamiętam, kiedy ostatnio dostałam od kogoś list. Chwila... Ja nigdy nie dostałam żadnego listu.
- Wezwanie z sądu. Proszę o podpis tutaj i tutaj. – Listonosz pokazał mi dwa puste miejsca. Przy pisaniu nazwiska zadrżała mi ręka.
- Do widzenia.
Czyli jednak naprawdę pójdę do więzienia? Będę obracała się w towarzystwie prawdziwych kryminalistów. Co ja gadam! Przecież ja też jestem kryminalistką! Czy policjanci będą milsi dla nastolatek, czy może wręcz przeciwnie – potraktują mnie jako osobę, którą nikt się nie przejmuje i tak jak dyrektor bidula będą wymagali czegoś więcej? Będę musiała grać twardą i obijać wszystkim twarze? W końcu w więzieniu bycie najsłabszym ogniwem to marny żywot. Przed pójściem za kratki będę musiała nauczyć się bronić i walczyć...
Stałam na środku korytarza, wpatrując się w białą kopertę i bojąc się ją otworzyć.
- Delilah, co robisz? Mama kazała mi zobaczyć, czy wszystko z tobą w porządku. Długo nie wracasz.
Podniosłam głowę i popatrzyłam wprost na Ashtona.
- Płaczesz? - Podszedł bliżej, kładąc mi dłoń na ramieniu. – Mamo! Chodź tutaj!
- Delilah?
Penny się nie patyczkowała, jak jej syn. W mgnieniu oka stała tuż obok i wyjmowała list z koperty. Nawet nie zauważyłam, kiedy wyrwała mi go z ręki.
- I? – odchrząknęłam. Złapałam Ashtona za rękę, co samą mnie zdziwiło, ale ta sytuacja wymagała poświęcenia. Musiałam się na kimś oprzeć, inaczej upadłabym na kolana, bo nogi miałam niczym z waty. Irwin nic nie powiedział, tylko mocniej ścisnął. Byłam mu za to przeogromnie wdzięczna.
Penny westchnęła głośno i spojrzała na mnie matczynym wzrokiem. Oho, chyba powinnam zacząć się pakować. Czy w więzieniu dostaje się ubrania, mogłabym wziąć też jakieś książki?
- Nie jest dobrze, ale źle też nie. Wzywają cię na przesłuchanie, od czego zależy, czy będziesz miała sprawę. Jeżeli się zgłosisz sama, prokurator spojrzy na ciebie łagodniej. Nie martw się na zapas, Deli – dodała, zapewne dostrzegając przerażenie w moich oczach. – Jako twój adwokat, spróbuję spotkać się z oskarżycielem i jakoś załagodzić sprawę, by w ogóle nie doszło do procesu sądowego. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, wystarczy, że spłacisz dług i jakoś to naprawisz.
- A jak to nie wypali?
- Deli, nie pójdziesz do więzienia.
- Ale do poprawczaka chyba możesz trafić, nie? – Nie wierzyłam, że Irwin to powiedział. Wbiłam mu paznokieć w dłoń, na co syknął, ale ręki nie zabrał.
- Ashton!
- No co? Lepiej być przygotowanym na wszystko, mamo. Po co mydlić oczy?
- Mówię, jak jest, Ash. Delilah nie pójdzie do więzienia ani do poprawczaka – dodała, widząc, że chciałam zaoponować. – Jeżeli nawet doszłoby do sprawy w sądzie, nie skażą cię. Twoje zachowanie za bardzo się poprawiło. Nie kradniesz, chodzisz do szkoły, a nawet legalnie pracujesz i zarabiasz.
- Na pewno?
- Tak. Pozwól mi się tym zająć.
- Jak coś pójdzie... nie tak, powiesz mi o tym, prawda?
Minutę zajęło, nim Penny kiwnęła głową.
- Dobrze, zadzwonię do Jessici i umówię się na spotkanie z właścicielem sklepu. Idźcie zjeść śniadanie, a potem do lekcji. Ashton, wyrzuć śmieci i posprzątaj w pokoju.
Penny pobiegła po schodach na górę i zamknęła się w sypialni.
- Myślisz, że naprawdę mogłabym trafić do poprawczaka? – zapytałam niepewnie Irwina.
- Pewnie! Już od dawna powinni cię tam zamknąć, nieletnia kryminalistko.
Oniemiałam, ale kiedy Ashton parsknął śmiechem, uśmiechnęłam się. On tylko żartował. Dałam mu sójkę w bok, na co wywrócił oczami.
- Boję się, Ashton – przyznałam.
- Daj spokój, Delilah. Mama jest niepokonana w swojej robocie. Będzie dobrze.
Czy Ashton Irwin starał się mnie pocieszyć? Poczułam się strasznie nieswojo, więc postanowiłam zmienić szybko temat.
– Muszę zacząć coś robić, żeby o tym nie myśleć...
- Słuchaj, możesz wyrzucić śmieci i posprzątać w moim pokoju, skoro ci się nudzi.
- Jasne, i co jeszcze?
- Mam zaległą pracę domową.
- Chyba żartujesz! – prychnęłam.
- Wiem, co możesz zrobić! Możesz wreszcie puścić moją rękę – stwierdził. Faktycznie, cały czas kurczowo ściskałam dłoń Irwina. Zarumieniłam się mocno, natychmiast zabierając ręce, na co ten tylko głośno się roześmiał. – Na razie, dziewczynko z ulicy.
I ruszył wprost do swojego pokoju. Westchnęłam głośno, kierując się w stronę kuchni. Czyli naprawdę musiałam wyrzucić za niego śmieci?
Co za dupek!

6 komentarzy:

  1. Super rozdział nie mogłam się go doczekać 😍 Pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry wieczór!
    Piszę, aby Cię powiadomić, że Twoje zgłoszenie nowego rozdziału na Katalogowo uzyskało odmowę. W komentarzu zawarłam pierwszorzędny powód, ale w rzeczywistości są dwa:
    1. Niewłaściwa kategoria. Twój blog nie znajduje się w "Fanfiction/5 Second of Summer/Ashton Irwin", ponieważ takowej u nas nie ma. Przypuszczam, że Twoje opowiadanie jest w FanFiction / Gwiazdy i fani, ale sugeruję sprawdzić to za pomocą wyszukiwarki "Sherlock" (prawa kolumna, na dole).
    2. Od początku marca ruszyliśmy z nowym konkursem na najlepszy rozdział miesiąca. Stąd od 1.03.2017 w formularzu widnieje pytanie Bierzesz udział w konkursie na rozdział miesiąca?
    Udział nie jest obowiązkowy, ale odpowiedź na pytanie już tak :)
    Możesz poprawić swoje zgłoszenie przed piątkową aktualizacją.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Ayame
    Katalogowo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry!
      Dzięki, Ayame Haruno, za odpowiedź. Zaraz wszystko szybciutko poprawię! :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Bardzo przyjemny rozdział. Również nie mogłam się go doczekać. Super nowa rubryka, jednak jak widzę ile rozdziałów masz napisanych to powoduje, że chce już je wszystkie :D
    Pozdrawiam,
    P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, bo lubię pisać takie "przyjemne" rozdziały. :P Rubryczka powstała nie tylko dla Was, abyście widzieli, ile czego mam, ale też dla mnie w celu motywacji. Poza tym postaram się znów wklejać rozdział raz w tygodniu, więc nim się obejrzysz, ta ilość rozdziałów raptownie się zmniejszy. :)

      Pozdrawiam!

      Usuń