9 marca 2017

Dziewczynka z ulicy (29)

Rozdział XXIX

Powrót do szkoły okazał się zbawienny.
Ashton wziął sobie moje słowa do serce i cały weekend nie ruszał się z domu. Połowę czasu może i siedział zamknięty w pokoju, ale jednak drugą albo bawił się z Maxem, albo pomagał ojcu w czymś w garażu. Oczywiście, bardzo się cieszyłam, bo już dawno nie widziałam Penny tak szczęśliwej. Max stał się trochę czujny, jakby wiedział o naszej umowie, za to Tom... Cóż, Tom nie należał do wylewnych osób i tak naprawdę, nie miałam pojęcia, co myślał o zmianie zachowania u syna. W każdym razie przez całą niedzielę Ashton ciągle mi dokuczał i robił jakieś dziwne żarty, o insynuacjach nie wspominając. Nie dałam rady odrobić nawet połowy pracy domowej, bo wpadł do mojego pokoju i ciągle przeszkadzał mi się skupić.
- Deli? Nad czym ty się tak zastanawiasz?
Od razu powróciłam do rzeczywistości. Wbiłam widelec w kawałek kurczaka.
- Zamyśliłam się, Mel.
- A właśnie! Wyjaśniliście sobie wszystko z Witkowskym?
- Nie – pokręciłam głową. – Ale dzisiaj zamierzam z nim poważnie porozmawiać. Pójdę do Artura po zajęciach. Poza tym mam nadzieję, że on też sobie uświadomił, jak głupie było nasze zachowanie.
- Przestań! To romantyczne!
Parsknęłam w brodę.
- Tak bardzo romantyczne jak całowanie się w sklepie? – odbiłam pałeczkę. Melody zarumieniła się lekko. – A właśnie, jak tam twój kochaś?
- Nijak. Widziałam go na imprezie i chyba podoba mu się inna – westchnęła przeciągle, czym mocno mnie zainteresowała.
- Tobie on naprawdę się podoba! – wykrzyknęłam wstrząśnięta. Mel rzuciła się w moją stronę, starając się zatkać mi usta.
- Cicho!
- Przepraszam. Melody – dodałam po chwili zastanowienia – może spróbowałabyś się z nim umówić. Nie patrz tak na mnie. Sama nigdy nie byłam na randce i nie wiem, jak to jest, ale słyszałam...
- No, no, no! Kto by przypuszczał? Dziewczynka z ulicy nigdy nie była na randce!
Ashton niespodziewanie wyłonił się tuż za plecami, siadając obok mnie. Krzyknął głośno na całą stołówkę, w wyniku czego parę osób spojrzało i się zaśmiało. Ja za to poczułam gorąco na policzkach.
- Ash, znów zachowujesz się bardzo niegrzecznie! – wtrąciła się Melody, patrząc na chłopaka spod byka. Pewnie gdyby nie nasz plan, rozniosłaby go na strzępy.
- A ty co, Wilson, obrońca uciśnionych? Bez urazy, Delilah.
Luke usiadł obok Melody, uśmiechając się do niej wrednie, a do mnie przepraszająco.
- Spadaj, Hemmings.
- Sama spadaj, Wilson.
- To ty tutaj przylazłeś. Po co? Żeby mnie wkurzyć?
Już otwierałam buzię, by przerwać tę niedorzeczną kłótnię, kiedy poszułam ciepłą dłoń na nodze. Ashton ścisnął mi kolano, za co dostał po łapie.
- Chyba sobie żartujesz?! – warknęłam, mrużąc groźnie oczy. A przynajmniej miałam nadzieję, że wyglądałam groźnie.
Ten, nic sobie z tego nie robiąc, przybliżył twarz do mojego ucha i wyszeptał:
- Ej, Wilson mówiła o jakimś typie. Kto to? Podobno znów zaczęła na mnie lecieć...
- No zaczęła, ale to nie znaczy, że masz ją na wyłączność. Musisz się bardziej starać. I być milszy. Teksty o „dziewczynce z ulicy” na pewno nie pomagają – wymyśliłam jakąś bzdurę na poczekaniu. Oby to łyknął.
Ashton przyglądał mi się w milczeniu.
- Serio nigdy nie byłaś na randce?
- Naprawdę o to zapytałeś?
Wzruszył nonszalancko ramionami.
- Trochę ciężko natknąć się na chłopaka na ulicy, nie sądzisz? Poza tym ważniejsze było znalezienie jedzenia niż jakiejś miłości. Jezu, nieważne! Po co tu właściwie przyszedłeś? Żeby mnie zdenerwować?
- Idziesz dzisiaj po Maxa, nie?
- No, a co?
- Bo jeżeli chcesz, żebym cię podwiózł, będziesz musiała iść ze mną do garażu.
- Co? Po kiego grzyba? – zapytałam zaskoczona, za to Ashton się jedynie głośno roześmiał.
- Mamy z chłopakami próbę. Ty też jesteś zaproszona, Melody – dodał, zauważając, że i Mel, i Luke zamilkli i zaczęli się nam przysłuchiwać.
- Eee, dzięki, Ashton... Z chęcią przyjdę.
- Co?! Nie, Wilson, nie jesteś zaproszona – warknął Luke, zakładając ręce na klatkę piersiową. Wyglądał jak obrażone dziecko. Spojrzałam na blondyna, rzucając mu dość wymowne spojrzenie. Chciałam mu po prostu pokazać, że zachowywał się bardzo niegrzecznie i chyba zadziałało, bo po chwili westchnął, co zapewne oznaczło zgodę.
- A ty też będziesz, Deli, prawda? – spytał Luke. – O ile pamiętam, nie masz dzisiaj zmiany.
- Dzięki za zaproszenie, ale spasuję. Muszę coś załatwić.
- Naprawdę idziesz do Witkowsky’ego? – pisnęła Melody. – To się skończ...
- Cicho! – przerwałam jej raptownie. Jeszcze trochę i by się wygadała!
- Przepraszam.
- Do trenera Witkowsky’ego? – Ashton podłapał temat. – Po co?
- Nieważne. Chodź, Mel. Spóźnimy się na lekcje, zaraz będzie dzwonek. Na razie.
Bez dalszych słów, wzięłam tackę i pociągnęłam Melody za ramię. Dopiero gdy oddałyśmy talerze i wyszłyśmy ze stołówki, zatrzymałam się.
- Zwariowałaś? Jeszcze trochę i wypaplałabyś, że się z nim całowałam! – wyszeptałam najbardziej wkurzonym głosem, na jaki było mnie stać.
- Przepraszam, Deli. Naprawdę nie chciałam...
- Ech, no dobra. Ale za karę nie powiem ci, jak poszła ta rozmowa – uśmiechnęłam się wrednie. Mel prychnęła urażona.
- Pokazujesz pazurki.
Wzruszyłam ramionami, po czym ruszyłam do klasy, machając na do widzenia.

*

Zanim zapukałam, wzięłam parę głębszych oddechów. Trochę denerwowałam się nadchodzącą rozmową, ale w końcu musieliśmy wszystko sobie dokładnie wyjaśnić. Usłyszałam głośne „proszę”, więc weszłam. Artur stał przy komodzie i wertował w papierach, jakby czegoś szukał. Kiedy jednak mnie zobaczył, zaniechał.
- Delilah. Cieszę się, że przyszłaś.
- Musimy porozmawiać, Arturze – powiedziałam, niepewnie robiąc parę kroków wprzód.
- Tak. Miałem zamiar zrobić to wcześniej, ale nigdzie nie mogłem cię znaleźć. Przestałaś chodzić do szkoły?
Pokręciłam przecząco głową.
- Słuchaj, to, co się stało, to... – nie dokończyłam, za to zaczerwieniłam się niczym piwonia. – Nie powinno się zdarzyć.
Artur odłożył papiery, po czym usiadł na biurku, znajdując się ze mną twarzą w twarz. Przełknęłam głośno ślinę. Czy mi się wydawało, czy jego oczy naprawdę przypominały ocean nocą?
- Rozumiem. To był twój pierwszy pocałunek, a ja zachowałem się nachalnie.
- C-co?
- Powinienem był najpierw zapytać o zgodę. Nie wiedziałam, że jesteś... tak niedoświadczona.
Złapał mnie za rękę i przyciągnął bliżej. Stęłam pomiędzy jego nogami, zagryzłam wargę i czekałam na dalszy ciąg.
- Nie uważasz, że nauczyciel i uczennica nie powinni... robić takich rzeczy? No wiesz, całować się?
Artur uśmiechnął się szeroko. Przysięgłabym, że jego wzrok wędrował po całej mojej twarzy, najbardziej skupiwszy się na ustach. Oblizałam dolną wargę, bo poczułam suchość.
- Jeżeli to jakoś pomoże, nie traktuję cię jak uczennicy, Delilah.
Boże! Jak miałam na to zareagować? Powiedzieć „też nie traktuję cię jak nauczyciela, Arturze”? Przecież bym skłamała, bo właśnie tak go traktowałam! Jako przystojnego, miłego, o niesamowicie niebieskich oczach, uroczego... nauczyciela?
- J-ja nie wiem, czy to do-dobry pomysł – wyjąkałam niepewnie, co zabrzmiało trochę jak pytanie.
- Słuchaj, zrobimy tak. Udamy, że to jest nasze pierwsze spotkanie, a ten pocałunek będzie twoim pierwszym. Za twoją zgodą, oczywiście.
- Jaki pocałunek?
Artur położył rękę na mojej talii, przyciągając mnie bliżej. Jego usta znalazły się tuż przy moich. Jedyne, co czułam, to jego gorący oddech. Jednak niczego innego nie zrobił.
- Za twoją zgodą, Delilah – wyszeptał, niemalże dotykając mnie ustami.
Boże! Ja naprawdę, naprawdę, naprawdę chciałam go pocałować!
- Ta-ak – wyjąkałam.
Artur niczego więcej nie potrzebował. Pocałował mnie bardzo delikatnie, niemal niewyczuwalnie. Niepewnie zaczęłam podążać jego tropem. Był bardzo czuły, zdecydowanie bardziej niż wcześniej. Jakby chciał zadowolić tylko mnie, na swojej osobie kompletnie się nie skupiając. Ręce dalej spoczywały na mojej talii, Artur nie wykonał żadnego ruchu, który mógłby mi się nie spodobać.
Przerwałam, bo zabrakło mi powietrza. Odeszłam krok, ale Artur nadal nie wypuścił mnie z objęć.
- Wszystko w porządku, Delilah?
- Tak, jasne.
- Było dobrze?
- Tak.
Czułam się, jak głupiutkie, małe dziecko, które trzeba uczyć od podstaw. No cóż, może i nie miałam prawie żadnego doświadczenia w sprawach damsko-męskich, ale bez przesady! Nie musiał mnie traktować, jak kretynkę.
- Czyli rozumiem, że spotkamy się w piątek na randkę?
- Co? Przecież nikt nie może nas zobaczyć!
- Spokojnie – uśmiechnął się. – Przyjadę po ciebie i pojedziemy do innego miasta albo tam, gdzie nikt ze szkoły nas nie rozpozna.
W sumie nie dałam mu jednoznaczej odpowiedzi. Uśmiechnęłam się tylko i ulotniłam jak najszybciej potrafiłam. Niby nie mogłam nikomu o tym powiedzieć, ale Melody musiała wiedzieć! Wybiegając ze szkoły, napisałam do przyjaciółki esemesa. Dalej siedziała na próbie chłopaków. Wysłała mi dokładny adres. Na szczęście te garaże znajdowały się blisko szkoły, więc ruszyłam tam szybkim krokiem.
Dlaczego pozwoliłam Arturowi mnie pocałować? Przecież miałam zakończyć to raz na zawsze. W końcu on był nauczycielem, a ja uczennicą. Te nasze spotkania nie miały prawa bytu. Gdyby Artur tak na mnie nie działał, byłoby łatwiej to skończyć, nim w ogóle mogłoby się zacząć. A ja co? Teoretycznie umówiłam się z nim na randkę!
Jak w ogóle mogłam udawać, że ten pierwszy pocałunek przejdzie w zapomnienie? Musiałam pamiętać, jak się później czułam. Niczym zbrukana. A teraz? Czy naprawdę chciałam się spotkać z Witkowskym? Potrzebowałam rady i zimnego kubła wody na głowę.
Dochodząc do garażu, z którego dobiegała głośna muzyka, uświadomiłam sobie dziwną rzecz. Skoro miałam udawać, że wcześniejsze tete-a-tete z Arturem się nie liczyło, to znaczyło, że pierwszy pocałunek doświadczyłam z Ashtonem Irwinem?

5 komentarzy:

  1. Super oby tak dalej. Ale nie podoba mi się to że ona kręci z nauczycielem ale to moje osobiste zdanie. 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki :) Trzeba troche pikanterii dodać, prawda? XD

      Usuń
  2. Świetny! Wiedziałam, że z Arturem nie skończy się tak szybko! Ah te romanse...
    Pozdrawiam, P :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej, żeby ten romans się skończył, nim ktoś ich przyłapie. :P

      Usuń
    2. Też tak sądzę!
      P

      Usuń