Rozdział XXXVI
Artur wezwał mnie do swojego pokoju przez szkolny głośnik. Oczywiście, nie mogłam zignorować polecenia nauczyciela, ale nikt nie zabronił mi się denerwować. Czułam przerażenie, nie wiedząc, czego chciał. Mogłam się jedynie domyślać.
Po zapukaniu do drzwi i krótkim „proszę”, weszłam do środka.
– Dobrze, że jesteś, Delilah. Musimy porozmawiać – zaczął bez ogródek. Artur siedział przy biurku. Wskazał ręką drugie krzesło, więc z lekkim wahaniem zastosowałam się do polecenia.
– Myślałam, że już wszystko jasne...
– Nic nie jest jasne. A przynajmniej nie dla mnie – wyjaśnił, mrużąc oczy. – Nadal chcesz spasować?
Kiwnęłam głową niemalże od razu.
– Przykro mi, ja...
– O nie, Delilah – roześmiał się, co zabrzmiało nieco złowieszczo – nie spasujesz. Bardzo mi się podobasz i nie zamierzam z ciebie zrezygnować. Jeszcze nigdy do żadnej kobiety nie poczułem takiego głodu. Jesteś wyjątkowa, Delilah.
Patrzyłam na Artura w osłupieniu.
– O czym ty mówisz?
– Zastanówmy się... Skoro pomyślałaś wtedy o Ashu, ten chłopak musi wiele dla ciebie znaczyć. Ciekawe, jak by zareagował, dowiadując się, że krzyczysz jego imię podczas orgazmu. Jak myślisz, byłby zadowolony?
– To szantaż?
Na policzkach poczułam znajome gorąco, a ręce bezwiednie zaczęły miętolić skrawek koszulki.
– Nie, to po prostu sposób zdobycia ciebie i twojego zaufania.
– Zaufania? – roześmiałam się bez radości. – Myślisz, że po czymś takim ci zaufam? Mylisz się, Arturze.
– Dobrze więc – odparł zły, opierając się rękoma o blat stołu i podnosząc wyżej. – W takim razie jeszcze dzisiaj Ashton Irwin się o wszystkim dowie.
– Nie zrobisz tego.
Przełknęłam głośno ślinę.
– Jesteś tego pewna?
– Dlaczego?
– Mówiłem. Podobasz mi się. – Wzruszył ramionami. – I bardzo, ale to bardzo nie podoba mi się, że chcesz spasować – przyznał, a ostatnie słowo wypowiedział z dużą zjadliwością. – Jeżeli wyznanie temu chłopakowi twojego sekretu, bo jestem pewien, że nic mu nie powiedziałaś, ma cię do mnie przywiązać, podejmę to ryzyko.
Artur uspokoił się i ponownie usiadł w fotelu. Uśmiechnął się, a ja zacisnęłam pięści, czując się kompletnie bezbronna.
– Ja...
– Spokojnie, nie jestem aż takim chamem. Na ostateczną odpowiedź masz czas do jutra, ale – zaznaczył – radzę ci to bardzo dobrze przemyśleć. Zastanów się nad wszystkimi konsekwencjami i pamiętaj, jestem twoim nauczycielem. Jeżeli się nie zgodzisz, twoje oceny mogą się nieprzyjemnie... zmienić.
Otworzyłam szeroko oczy, nie dowierzając. Czy Artur naprawdę był do tego zdolny? Przecież zawsze wydawał się miłym i pomocnym człowiekiem, a teraz ten szantaż?
Bez dalszego słowa wybiegłam z gabinetu. Musiałam jak najszybciej wyjść z tej piekielnej szkoły. Zacisnęłam pięści, poczułam strach, a później łzy bezradności spływające po policzkach. Opuściłam głowę, by nikt przypadkiem tego nie dostrzegł. Mijałam ludzi, potrąciłam dwie osoby, aż wreszcie się zatrzymałam. Musiałam komuś o tym powiedzieć, koniecznie, inaczej bym zwariowała. O całej sytuacji wiedzieli jedynie Issy i Mike, i to ich w tej chwili potrzebowałam.
Na szczęście czerwone włosy łatwo znaleźć w tłumie.
Mike stał przy swojej szafce, rozmawiając z Ashtonem i śmiejąc się z czegoś. Bez namysłu podbiegłam do Clifforda, przytuliłam się i zaczęłam płakać. W tej chwili miałam w nosie, co pomyśli reszta szkoły o takiej beksie.
– Deli? Boże, co się stało? – pytał, przytulając mnie mocniej. Popatrzył na równie zaskoczonego Irwina. – Czy ktoś ci dokucza?
– Mickey... jestem w czarnej... dupie.
Tylko tyle udało mi się wyjąkać. Zaczerwienionymi oczami spojrzałam prosto na twarz Mike’a. Przypominał przerażone kocię, które nie miało pojęcia, co robić. Naprawdę wyglądałam aż tak przerażająco? Pociągnęłam nosem.
– Czemu?
– Artur... on... – zaczęłam, po czym nagle zamilkłam. Przypomniałam sobie o obecności Irwina. Zerknęłam na chłopaka, na twarzy którego malowała się istna wściekłość. Jeszcze nigdy go takim nie widziałam.
Ashton bez uprzedzenia złapał mnie za ramię i pociągnął tak, że teraz staliśmy twarzą w twarz. Jego oczy ciskały błyskawice, więc skuliłam się przerażona.
– Co zrobił ten skurwysyn?
– Ashton, to nic takiego. Naprawdę – próbowałam załagodzić sytuację, ale widząc minę chłopaka, poddałam się. – Tak jakby mnie trochę zaszantażował. To nic wielkiego, serio.
Irwin zmrużył groźnie oczy.
– Zabiję gnoja – wyznał, by bez żadnego uprzedzenia ruszyć tam, skąd przybiegłam.
Otworzyłam szeroko oczy. Czy Ashton postanowił rozprawić się z trenerem? Popatrzyłam na Mike’a, po czym bez słowa pobiegliśmy za wkurzonym Irwinem. Kiedy się tak wściekał, wyglądał naprawdę wstrząsająco.
– Ashton! Czekaj! – wołałam za nim, ale się nawet nie odwrócił. Za to jeszcze mocniej zacisnął pięści. – Ashton, do cholery, zatrzymaj się!
– Irwin! – wtórował Mike. – Uspokój się!
Oczywiście, ten dupek musiał nas olać. Przyśpieszył. Nim się spostrzegłam, wparował do biura trenera i bez ostrzeżenia przywalił mu prosto w twarz. Artur był najpierw zaskoczony, a później ewidentnie rozwścieczony. Ku zdziwieniu wszystkich oddał Ashtonowi, z wargi którego poleciała strużka krwi.
Stanęłam niczym wryta.
Ashton już szykował kontratak, ale na szczęście pomiędzy nimi wyrósł Mickey. Skutecznie powstrzymał obu przed skoczeniem sobie do gardeł.
– Jeżeli jeszcze raz zaszantażujesz Delilah, obiecuję, że Mike mnie wtedy nie powstrzyma – wycedził z nienawiścią Ashton. – A nie daj Boże, żeby znów przez ciebie płakała.
– Co ty wiesz, Irwin? – roześmiał się niewesoło Witkowsky, przykładając rękę do nosa i próbując zatamować krew. – Nie wtrącaj się, dzieciaku. Ta sprawa dotyczy wyłącznie Delilah i mnie.
Ashton zmrużył gniewnie oczy i postąpił krok do przodu. Bojąc się, że znów zaatakuje Artura, który mimo wszystko był jego nauczycielem, złapałam go za ramię i przyciągnęłam bliżej siebie. Nie chciałam, by Irwin miał większe problemy.
– Jeszcze słowo, a dyrektorka się o tym dowie. Myślisz, że jak zareaguje, słysząc, że trener molestował bezbronną dziewczynę, a później ją szantażował, żeby nikomu nic nie powiedziała? Rada wywali cię na zbity pysk i już nigdy nie przyjmą cię do żadnej szkoły.
Artur zamilkł, a w gniewie zmrużył oczy.
– Tak myślałem – brnął dalej Ashton. – Jeżeli jeszcze raz choć zbliżysz się do Delilah, pożałujesz, że w ogóle na nią spojrzałeś.
Rzucił ostatnie spojrzenie trenerowi, po czym objął mnie w pasie i pociągnął. Szedł szybko, przez co ciągle się potykałam, nie mogąc nadążyć. Próbowałam zwolnić, ale na próżno. Z trwogą patrzyłam na zaciśniętą szczękę Ashtona. Nic nie mówił. Podobnie jak Mike podążający z tyłu niczym cień.
Niespodziewanie Irwin zatrzymał się, przez co na niego wpadłam. Spojrzał na Mike’a i westchnął głośno, przejeżdżając ręką po twarzy. Starał się uspokoić.
– Dzięki, stary. Gdybyś nas nie powstrzymał, zostałbym zawieszony za pobicie nauczyciela.
– Spoko.
– Spoko? – powtórzyłam zdezorientowana. – Nic nie jest spoko! Ashton, pobiłeś nauczyciela!
– Ciszej – warknął, oglądając się wokół. – Należało mu się. Jaki normalny nauczyciel szantażuje uczennicę? Już nie wspomnę o tym, że zaprasza ją na randki Bóg wie gdzie.
Skutecznie zamknął mi buzię.
– I co teraz? – spytał Clifford, drapiąc się po policzku.
– Nic, a co ma być? Mam dość na dzisiaj, jedziemy do domu – zwrócił się do mnie i znów pociągnął. Starałam się wyrwać, ale jedno spojrzenie Ashtona i się poddałam.
– Są jeszcze dwie godziny zajęć.
– Od kiedy jesteś takim pilnym uczniem, Clifford? – Wywrócił oczami Ashton. – Na razie. Widzimy się jutro.
– Jasne, na razie. Trzymaj się, Deli – uśmiechnął się pocieszająco, a ja pomachałam do niego na pożegnanie.
Po pięciu minutach siedziałam w samochodzie Irwina, a po kolejnych dziesięciu wchodziłam do domu. Przez całą podróż milczeliśmy, zagłębieni we własnych myślach. Wstając rano, nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń. Skierowałam spojrzenie na Ashtona, a dostrzegając jego rozciętą wargę i siną rękę, wypuściłam ze świstem powietrze. Kto by się spodziewał, że to właśnie Irwin stanie w mojej obronie?
– Chodź.
Tym razem to ja złapałam go za dłoń i zaprowadziłam w stronę mojego pokoju. Posadziłam Ashtona na łóżko, po czym zniknęłam w łazience. Wróciłam z wodą utlenioną i wacikami. Kucnęłam pomiędzy nogami chłopaka.
– Dziękuję – zaczęłam spokojnie i przytknęłam nasączony wacik do jego ust. Syknął cicho, ale nawet nie drgnął.
– Jasne.
Wpatrywał się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wreszcie złapał za moją rękę, tym samym przerywając odkażanie ranki.
– Boli?
– Co? Nie – zaprzeczył, marszcząc czoło. – Dlaczego ten skurwiel cię zaszantażował?
Zarumieniłam się niczym dojrzała piwonia.
– Czy to ważne? To naprawdę nic takiego, Ashton – grałam na zwłokę.
– Gdyby to było nic takiego, nie płakałabyś. Co on ci zrobił, Delilah?
– Ja... to głupie – przyznałam, uciekając wzrokiem gdzieś w kąt pokoju. – Po prostu Artur nie tego się spodziewał, no wiesz, na randce. Zawiodłam go, więc się wkurzył.
– On nie był wkurzony tylko wkurwiony. Co takiego zrobiłaś?
– To na serio głupie.
– Przywaliłem dzisiaj w gębę nauczycielowi, bo cię szantażował – wyjaśnił, uniósłszy jedną brew. – Nie sądzisz, że powinienem wiedzieć dlaczego? Przyznaj się w ramach podziękowania za ratunek.
Przełknęłam głośno ślinę. Ashton chyba miał rację. Uratował mnie dzisiaj, więc poniekąd należało mu się jakieś wytłumaczenie. Tylko jak ja to miałam, do cholery, wyjaśnić?
– Cóż, może i tak... Ale nie możesz nikomu o tym powiedzieć. Nikomu.
– Jasne. Wezmę twoją tajemnicę do grobu – zironizował, wywracając oczami. Założył ręce na ramiona i czekał, wpatrując się uważnie w każdy mój ruch.
Wstałam więc i zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju. Czułam, jak spociły mi się dłonie.
– Okeeej. Okej. Okej – starałam się uspokoić. Wreszcie stanęłam przed Ashtonem i biorąc głęboki wdech, przyznałam się: – Mówiłam, że byliśmy na randce. Tylko że po niej Artur tak jakby zabrał mnie do swojego domu i tak jakby zaczęliśmy się całować. No wiesz, bardziej niż całować.
– Uprawiałaś seks, dziewczynko z ulicy?
– Nie! – zaprzeczyłam prędko, rumieniąc się. – On tak jakby mi... No wiesz, tak jakby...
– Zrobił ci minetkę? – Ashton zmarszczył czoło.
– Nie... Nie ustami – wyszeptałam całkowicie, kompletnie i niesamowicie zawstydzona. Niemal czułam żar wydostający się z policzków. Odchrząknęłam, ale to nic nie pomogło. Spojrzałam błagalnie na Irwina. Na szczęście chłopak zrozumiał, bo kiwnął powoli głową.
Usiadłam koło chłopaka i schowałam twarz w dłoniach.
– Zaszantażował cię, bo nie doszłaś? Albo dowiedział się, że udawałaś? – roześmiał się głośno Ashton, za co dostał ode mnie mocno w ramię.
– Nie – oburzyłam się. – Sęk w tym, że doszłam, ale... Cóż, nie do końca dzięki Arturowi.
– Wielkie mi halo. Pomogłaś sobie ręką? O to się tak wkurwił?
– Tak jakby pod koniec pomyślałam o kimś innym i jak się okazało, powiedziałam jego imię na głos.
Ashton najpierw się zaśmiał, lecz po chwili szybko spoważniał. Przyglądał mi się z wypisaną ciekawością i czymś jeszcze, czego nie potrafiłam rozpoznać. Jeszcze nigdy w życiu się tak nie wstydziłam, jak w tej chwili. Wolałam umrzeć, niż przyznać, że...
– Kto to? No wiesz, o kim pomyślałaś?
– O tobie – wyszeptałam, opuszczając głowę. Gdy milczenie zaczęło przytłaczać, wreszcie odważyłam się popatrzeć na Ashtona. Wyglądał, jakby został porażony prądem. Przełknęłam głośno ślinę. Dlaczego nie mogłam skłamać i powiedzieć o Michaelu albo Isaacu? – Boże! Tak strasznie mi głupio! Przepraszam, Ashton! Ja... Boże!
Szybko zerwałam się z łóżka, chcąc zamknąć się w łazience i przeczekać. Zrobiłam krok do przodu, kiedy Ashton nagle znalazł się tuż obok. Złapał mnie za brodę, przez co patrzyłam wprost w jego piwne oczy. Poczułam gorąco rozchodzące się w okolicach brzucha. Przygryzłam od środka policzek. Wreszcie Irwin pochylił się i musnął moje usta swoimi. Zamarłam, kompletnie wbita w ziemię.
Co się właśnie działo?
Ashton objął mnie w pasie, po czym bez uprzedzenia przyciągnął bliżej. Niemal czułam każdy mięsień pod jego koszulką, nie wspominając już o bijącym od niego cieple. Irwin znowu mnie pocałował, lecz tym razem zrobił to zdecydowanie zachłanniej. Nie mogłam się oprzeć, więc się poddałam. Ashton przejechał językiem po mojej dolnej wardze, przez co zadrżałam i mimowolnie szerzej otwarłam usta. Wykorzystał to, wtargnąwszy do środka językiem. Nogi miałam niczym z waty. Nie chciałam upaść i tym samym przerwać tej rozkoszy, więc zarzuciłam ręce na szyję Ashtona. Przejechałam dłonią po jego włosach, a gdy przygryzł moją wargę, jęknęłam. Straciłam rachubę czasu. Całowaliśmy się tak długo, aż zabrakło nam powietrza, przez co musieliśmy się od siebie oderwać. Oddychaliśmy szybko i płytko. Bezwiednie oparłam czoło o klatkę piersiową Ashtona, starając się dojść do siebie. I znaleźć wreszcie szare komórki, które postanowiły zrobić psikusa i się gdzieś schować. Dziwnym trafem brakowało ich zawsze w towarzystwie tego cholernego dupka, Irwina.
Co ja najlepszego zrobiłam?
Świadomość uderzyła znienacka.
Ze strachem popatrzyłam na spokojnego Ashtona. Odeszłam krok do tyłu i niezręcznie podrapałam się po brodzie. Uśmiechnęłam się niepewnie, nie wiedząc, czego oczekiwać.
Irwin wywrócił jedynie oczami.
– Wiedziałem, że na mnie lecisz, dziewczynko z ulicy.
– Wcale na ciebie nie lecę – zaoponowałam, choć zabrzmiało to raczej mało prawdopodobnie. – Dupku.
– Wmawiaj sobie dalej...
– Poza tym to ty mnie pocałowałeś. Znowu – dodałam z niemą satysfakcją.
Ashton roześmiał się szczerze, czym zbił mnie nieco z pantałyku. Zagryzłam wargę, po czym przejechałam po niej językiem, czując nadal smak chłopaka. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co takiego zrobiłam, więc zaczerwieniłam się. Dlaczego nigdy nie mogłam powstrzymać tych głupich emocji na wodzy? Każdy mógł ze mnie czytać niczym z otwartej książki.
– Myślałaś teraz o mnie czy o kimś innym?
Postąpił dwa kroki do przodu. Uśmiechał się wrednie.
– Och, wal się! – krzyknęłam zła, uderzając go w bok. Nawet się nie skrzywił.
– Z przyjemnością. I będę myślał wtedy o tobie, dziewczynko z ulicy – parsknął śmiechem, puścił oczko, po czym skierował się do wyjścia. – Aha, nie myśl, że ten pocałunek cokolwiek znaczył. Chciałem się po prostu dowiedzieć, czym ten twój trenerek aż tak się zachwyca. I wiesz co? Nie znalazłem ani jednego powodu.
Wyszedł, pozostawiając mnie kompletnie otępiałą. Ze złości tupnęłam nogą i zacisnęłam mocno pięści.
Poczekaj, ty cholerny dupku! Już ja cię w sobie rozkocham! Popamiętasz mnie i do końca życia będziesz żałował, że zadarłeś z kimś takim jak Delilah Mosley!
Spierdalaj!
OdpowiedzUsuńŻe co, proszę? Jeżeli zamierzasz być wulgarny/a, przynajmniej się podpisz...
UsuńSuper rozdział. Normalnie kocham cię <3
OdpowiedzUsuńCieszę się <3
UsuńNie rozumiem zachowania Ashtona ni w ząb. Czemu on tak bardzo drażni się z Delilah i nieprzyjemnie nazywa ją dziewczynką z ulicy? Czemu całuje ją i mówi, że to nic nie znaczy? Odbieram to jako coś ohydnego i strasznie odpychającego. Z kolei zupełnie nie rozumiem też Artura, dlaczego szantażem chce wzbudzić uczucie i zaufanie w Delilah, przecież to jest całkowicie bezskuteczne - co więcej, jest przeciwskuteczne. Co to są w ogóle za metody? Godne przedszkolaka. Czy ci faceci już całkiem zdurnieli? Ich domorosłe metody wzbudzania uczucia szybciej doprowadzą do ataku terrorystycznego niż ataku pozytywnych uczuć w sercu :P
OdpowiedzUsuńŻaneta
Faceci nie różnią sie zachowaniem od dzieci. Haha, racja, tylko czekać na wybuch :)
UsuńJeżeli faceci nie różnią się zachowaniem od dzieci to znaczy, że nie zostali wychowani przez szanowne Mamusie xd
UsuńCałkowita prawda :P
UsuńWitaj Ew! Przychodzę właśnie z wattpada, by cię poinformować, że pewna dziewczyna nie usunęła bloga O_o
OdpowiedzUsuńHej, jak to? Ja widzę, że usunęła. Chyba że nie mam dostepu... podeslesz mi adres czy cos? Czy adres sie nie zmienil?
UsuńNie zmienił. Wchodzę normalnie. Może usunęła a potem przywróciła? Trochę to dziwne jest :(
OdpowiedzUsuńWłaśnie wpisałam z powrotem stronę. Działa. Mój komentarz dotyczący plagiatu został usunięty, napisalam kolejny. Jeżeli Autorka nie zmieni swojego podejścia, wyciągnę gorsze konsekwencję. W ogole jaki tupet. Usunąć na moment komentarz i niby jest okej... Ech. Brak mi słów.
UsuńNamieszałaś tutaj Ew. :) ostatni rozdział taki przyjazny i spokojny a tu taka burza, wow :)
OdpowiedzUsuńP.
Czasem trzeba, żebyście mi nie posnęli w trakcie czytania. :P
Usuń