1 czerwca 2017

Dziewczynka z ulicy (41)

Rozdział XLI

Znów włączyła się automatyczna sekretarka, więc kliknęłam czerwoną słuchawkę. Najwyraźniej Ashton miał ciekawsze zajęcie niż odbieranie telefonów. Dzwoniłam już dwa razy, ale skoro postanowił mnie olać, nie było wyjścia. Weszłam do sklepu, wzięłam koszyk i powoli przechadzałam się kolejnymi alejkami. Jeszcze rano sam proponował podwiezienie i swoją obecność, a teraz? Melody się nie pomyliła, na facetów nie warto liczyć.
Ruszyłam w stronę działu z puszkami.
Kiedy wczoraj Penny wróciła po pracy, pokrótce streściła zeznania Jasmine. Nie mogła zdradzać wiele, ale po jej minie wnioskowałam, że wspomnienia mojej koleżanki nie brzmiały ciekawie i miło. Raczej tragicznie. Podczas opowiadania w oczach Penelope błyszczały łzy, a ręce nieznacznie się trzęsły.
Dogadały się i Jasmine spróbuje dotrzeć do większej ilości dziewczyn, do których dobrał się dyrektor przytułku. Penny powiedziała, aby wnieść oskarżenie nasze zeznania wystarczyły, ale warto też znać kogoś, kto je później potwierdzi lub doda od siebie coś nowego.
Z racji tego postanowiłam dzisiaj odwiedzić Jasmine. Nadal starałam się ją przeprosić, poza tym dodatkowe ubrania i jedzenie zawsze się przydadzą.
Do koszyka pakowałam konserwy, które miały wyjątkowo długi termin ważności. Poszłam później po napoje, wzięłam worek papieru toaletowego, a nawet dorzuciłam parę słodkości.
Po dwóch godzinach i kolejnym telefonie do Ashtona stałam przed opuszczonym blokowiskiem, niegdyś nazywanym przeze mnie domem. Poczułam niepewność i smutek. Myślałam, że po ostatnich wręcz wspaniałych dniach, między mną a Irwinem wreszcie wszystko zacznie się układać. A teraz? Poprosiłam go rano o jedną rzecz: aby znów towarzyszył mi przy rozmowie z Jasmine... Właściwie zachowywałam się trochę niefair, ponieważ ta sytuacja poniekąd w ogóle Ashtona nie dotyczyła, ale co mogłam poradzić, skoro w jego towarzystwie śmiałość sama mnie znajdowała? Wystarczyło spojrzenie albo krótki uścisk dłoni, by poczuć przypływ odwagi. Dlaczego więc miałabym z tego celowo rezygnować?
Otrząsnęłam się z głupich rozważań. Skoro Ashton nie dotarł, musiałam radzić sobie sama. Jak przez całe życie, zresztą. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. Jasmine znalazłam niemalże od razu. Stała oparta o ścianę z założonymi rękoma, wpatrując się w żwawo gestykulującego Sebastiana.
– O, Delilah, cześć.
Dostrzegając mnie, natychmiast przestał. Sebastian podszedł i przytulił się, jednocześnie zabierając siatki z jedzeniem.
– Cześć. Przyniosłam wam kilka drobiazgów – siliłam się na spokojny ton, lecz dostrzegając zmarszczone czoło Jasmine, bezwiednie zadrżałam.
– Jak będziesz przychodzić codziennie, jeszcze się przyzwyczaimy.
– Oby – uśmiechnęłam się wdzięcznie na żart Sebastiana. – Słyszałam, że byłaś u Penny.
– Dobrze słyszałaś.
– Dziękuję – westchnęłam. – Wiem, że nie zrobiłaś tego dla mnie, ale i tak dziękuję.
Jasmine wywróciła oczami.
– Daj spokój, Delilah. Nie jestem już zła. Znaczy jestem – poprawiła się – ale powoli mi przechodzi. Cieszę się z twojego przyjścia, serio.
– Naprawdę?
– Tak – przyznała, pocierając nerwowo policzek.
Milczałyśmy przez chwilę, nie wiedząc, co dalej. Na szczęście Sebastian stał na straży.
– Może lepiej opowiedz, jak u ciebie? Dawno się nie widzieliśmy, a patrząc na twoje nowe ja, trochę się zmieniło.
Wbrew sobie roześmiałam się cicho.
– Trochę to mało powiedziane – wyznałam.
Zajęłam miejsce po prawej stronie Sebastiana, zanim rozpoczęłam opowieść. Oboje wyglądali na równie zainteresowanych, a co rusz zadawane pytania ewidentnie to potwierdzały. Starałam się nie przedstawiać wszystkiego w za bardzo różowych kolorach, przez wzgląd na ich położenie. Nie chciałam, by pomyśleli, że się wywyższam. Często więc wtrącałam coś o porażkach i smutkach. Koniec końców i Jasmine, i Sebastian śmiali się z nieudanej próby wypicia alkoholu i bycia jednocześnie trzeźwą. Mowa tutaj, oczywiście, o imprezie u Mike’a.
– A ta dziewczyna? – spytał Sebastian.
– Która? Melody?
– Tak. Jest zajęta?
– Spóźniłeś się – roześmiałam się krótko. – Spotyka się z Luke’iem. Chyba?
– Chyba?
Sebastianowi zaświeciły się oczy.
– Jakoś ostatnio nie zwierzałyśmy się sobie za bardzo. No wiesz, bardziej przejmowałam się sądem i zeznaniami. A zresztą, dlaczego się nią interesujesz? Przecież nawet nie wiesz, jak wygląda.
– Od tego mam wyobraźnię. – Popukał palcem w głowę, na co obie z Jasmine parsknęłyśmy.
– Marz sobie dalej, Seb. Popatrz na nas. Kto by chciał umawiać się z kimś takim? – zironizowała Jasmine.
Raptownie ucichliśmy, a atmosfera lekko się zagęściła. Postanowiłam więc wreszcie dać im spokój i sobie pójść. Po krótkim pożegnaniu, obiecałam, że będę ich częściej odwiedzać. A przynajmniej taką obietnicę złożyłam Sebastianowi, ponieważ Jasmine nawet słowem się nie odezwała. Nadal czuła się zła oraz oszukana, za co kompletnie jej nie winiłam. Mimo to miałam nadzieję. Wyszłam z budynku, a po przejściu paru kroków drogę zajechał mi dziwnie znajomy samochód. Ashton wysiadł ze środka.
– Delilah, przepraszam! Wpadłem w korki i...
– Daj spokój – przerwałam, machnąwszy ręką. – Nic się przecież nie stało. Jestem dużą dziewczynką, Ashton. Poradziłam sobie.
– No, ale ci obiecałem i jest mi trochę głupio.
Podeszłam bliżej i uśmiechnęłam się szczerze.
– Niepotrzebnie płakać nad rozlanym mlekiem.
– Co? – Zmarszczył czoło.
– Nic, nieważne – roześmiałam się. – Podwózka do domu to dobra rekompensata.
Wsiadłam na miejscu pasażera, bez zwlekania zapinając pasy. Po chwili Ashton, usiadłszy obok, ruszył. Dłonią powędrował na moje kolano, które lekko ścisnął. Nie widziałam Ashtona niemal cały dzień. Bez bicia więc przyznam, że trochę brakowało mi tego uśmiechu, a już w szczególności dotyku. 
– Jak poszła rozmowa? Pogodziłyście się?
– Chyba dobrze – zastanowiłam się. – Znaczy, Jasmine nadal jest wkurzona, ale już nie wściekła. To dobry znak.
– Nie dziwię się.
Rzuciłam Ashtonowi zaskoczone spojrzenie, na co parsknął w brodę.
– Na ciebie nie da rady nie być wkurzonym, dziewczynko z ulicy.
– A ty dalej z tą głupią ksywką? – fuknęłam.
– Ona wcale nie jest głupia.
– Jest – broniłam własne zdanie. – W rankingu najgorszych ksywek ta zdobywa pierwsze miejsce.
– Tylko tak gadasz. W głębi serca uwielbiasz ją, dziewczynko z ulicy – zaakcentował. – A wiesz dlaczego? – zapytał, a gdy nie odpowiedziałam, dodał z wrednym uśmieszkiem: – Bo ja ją wymyśliłem.
Prychnęłam.
– W życiu nie słyszałam lipniejszego wytłumaczenia.
– Możliwe – zgodził się. – Ale i tak doskonale wiesz, że mówię prawdę.
Nasza rozmowa skończyła się w momencie, kiedy walnęłam Ashtona w ramię. Chyba zrobiłam to mocno, bo sapnął. Resztę drogi prowadził obrażony. Dużym plusem tego zdarzenia był fakt, że mogłam spokojnie pomyśleć. No, prawie. Ashton co jakiś czas skutecznie ściągał mnie na ziemię, jeżdżąc ręką po moim udzie.

*

Minęły dwie lekcje, nim to się wydarzyło.
Ramię w ramię szliśmy z Melody i Isaaciem przez szkolny korytarz, śmiejąc się i zwierzając z ostatnich dni. Okazało się, że każdy był bardzo zajęty, przez co mieliśmy naprawdę dużo do opowiadania.
– Czyli wy z Luke’iem już tak na poważnie? – spytałam Mel, unosząc sugestywnie brwi.
– Tak jakby. Szkoła jeszcze nie do końca o wszystkim wie, ale... Kto by się spodziewał, nie?
Wzruszyła ramionami, uśmiechając się szeroko.
– Nadal nie mogę uwierzyć. Ty i Hemmings? Czy jest szansa, że to kawał?
– Niestety, Issy.
– Kurwa – przeklął. – Będę musiał go częściej znosić.
– Luke nie jest taki zły – broniłam chłopaka. Wspólne zmiany w pracy pozwoliły nam się dokładnie poznać, więc bez skrępowania mogłam przyznać, że go lubiłam. – W sumie cieszę się z waszego szczęścia, Mel.
Kiwnęła głową, po czym odgarnęła grzywkę za ucho. Już dawno nie widziałam przyjaciółki aż tak radosnej. Przy każdym, choćby najmniejszym, ruchu, uśmiechała się, a jej oczy łagodnie błyszczały. Issy chyba również dostrzegał te niewielkie zmiany, dlatego pewnie tak bardzo nie oponował. Skoro nie lubił Luke’a, ciekawa byłam, jakby zareagował na wiadomość o moich schadzkach z Ashtonem? Szybko wyzbyłam się tych głupich myśli. Na razie nie chciałam się otwierać, tym bardziej że sama nie wiedziałam, na czym stałam.
Melody zaczęła sprzeczać się o coś z Issym, więc ominęłam ich i ruszyłam do szafki. Potrzebowałam książki oraz zeszytu do matematyki.
Nie spodziewałam się, że zaraz po otwarciu na ziemię spadnie biała koperta.
– Co to? – zapytała Melody, niespodziewanie pojawiając się obok.
– Nie mam pojęcia.
Bez zwlekania otworzyłam kopertę i wyjęłam z niej...
– Zdjęcia? – Mel zmarszczyła czoło. – Czy to...
– Ashton z Darią – westchnęłam głośno, czując ucisk w klatce piersiowej.
W kopercie znajdowało się pięć zdjęć, na których Ashton całował się z Cycatą Darią. Nie zostały zrobione zbyt wyraźnie, ale tę dwójkę bez problemu rozpoznałam. Na ostatniej fotografii oboje leżeli na łóżku prawie nadzy, przez co poczułam się, jakbym dostała kopniaka w brzuch.
– A to świnia! – krzyknęła oburzona Melody. – Podobno tak mu zależało!
– Taaak... Świnia.
Najgorsza w tym wszystkim była jednak data widoczna na zdjęciach. Podobno Ashton stał wtedy w korku, dlatego się spóźnił i musiałam iść sama do Jasmine. Pal licho, gdyby uprawiali seks wcześniej, zanim doszło między nami do czegoś więcej...
Czułam się okłamana, zdeptana i zrównana z ziemią.
– Boże, Deli? Ty płaczesz?
Melody wpatrywała się z przejęciem. Szybko pomrugałam, po czym przetarłam oczy. Nie zamierzałam ryczeć przez tego dupka. Isaac miał rację, a Irwin naprawdę był totalnym idiotą. Swoją drogą, ja też, skoro mu uwierzyłam. Zacisnęłam pięści kompletnie wkurzona. Nie odpowiedziałam nawet na wołania Melody, po prostu ruszyłam pędem przez korytarz. Irwina znalazłam jakąś minutę później. Stał z Luke’iem, śmiał się z czegoś. Serce podskoczyło mi na jego widok, ale natychmiast się opamiętałam. Podeszłam bliżej i najmocniej jak mogłam, popchnęłam go.
– Delilah?
Wyglądał na zaskoczonego.
– Nigdy więcej nie waż się do mnie zbliżać – wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Powstrzymywałam łzy. – Jesteś takim dupkiem!
– O czym ty mówisz, do cholery?
Próbował złapać moje ramię.
– Nie podchodź! – Odskoczyłam. – Jak mogłam ci uwierzyć? – roześmiałam się histerycznie. W tym momencie miałam gdzieś, że robiłam widowisko, a każdy uczeń nam się przyglądał. – Proszę, one chyba należą do ciebie, dupku!
Rzuciłam w Ashtona zdjęciami. Nawet na nie nie spojrzał, przez co jeszcze mocniej się zirytowałam.
– Delilah! Co się stało?
– Nie wtrącaj się, Mike! – zwróciłam się do Clifforda, który zaczął iść ku nam. – Pewnie o wszystkim wiedziałeś, co? Oczywiście, przecież ten dupek to twój kumpel!
– O chuj ci chodzi, Mosley? – Ashton wreszcie nie wytrzymał. – Zachowujesz się jak wariatka. Przestań krzyczeć i robić sceny. Chodź, pogadamy na prywatności.
Złapał mnie za rękę, ale się wyrwałam.
– Powiedziałam, żebyś nie podchodził! Wiesz co? Teraz nawet nie żałuję, że zgodziłam się na ten plan! Szkoda tylko, że nie wypalił, ale widząc ciebie robiącego wszystko, co powiem... Czasami było warto!
– Jaki plan? – Ashton zmrużył groźnie oczy.
– Chciałyśmy, żebyś wreszcie poczuł się jak dziewczyny, którymi pomiatasz – wyznałam. Wreszcie mogłam zrzucić z siebie jeden z ciężarów. Żałowałam tylko, że robiłam to przy całej szkole. – Plan stosunkowo brzmiał łatwo. Zresztą, sam podsunąłeś nam pomysł, kiedy przyszedłeś i poprosiłeś o umówienie cię z Melody.
– No i?
– Serio nie rozumiesz? – parsknęłam, powoli się uspokajając. – Po tym jak wyznałeś, że chcesz ją tylko przelecieć, puściły nam nerwy.
– Co, kurwa? – wtrącił się Luke, mierząc Ashtona morderczym spojrzeniem. – Co ty, kurwa, chciałeś?
– Daj spokój, Hemmings. Nie rób z siebie kolejnej ofiary. Jakbyś nie wiedział, po co potrzebowałem Wilson...
– Właśnie o tym mówię, dupku! – wysyczałam. – Zachowujesz się, jakby cały świat należał do ciebie, a to cholerna nieprawda! Jesteś najgorszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałam! Nie mogę uwierzyć, że planowałyśmy złamać ci serce – zaśmiałam się ponuro. – Jak można złamać serce komuś, kto go nie posiada?
Ostatnie zdanie wypowiedziałam cicho. Rzuciłam Ashtonowi spojrzenie, w którym przestałam już ukrywać ból i upokorzenie. Pozwoliłam, aby widział, co takiego wyrządzał innym dziewczynom, dając nadzieję i porzucając. Po policzku spłynęła pojedyncza łza, po czym się powstrzymałam. Nie warto płakać dla kogoś tak bezuczuciowego.
– C-co? – zająknął się Ashton.
Wyglądał, jakby świadomość uderzyła w niego rykoszetem.
– Nigdy więcej nie waż się do mnie zbliżać – powtórzyłam słowa, od których rozpoczęłam całą kłótnię. – Nigdy.
– Delilah, uspokój się i posłuchaj...
– Nie mogę uwierzyć, że udało ci się nabrać też mnie... Naprawdę ci ufałam, Ashton.
Odeszłam z postanowieniem, by raz i na zawsze zapomnieć o Irwinie.

4 komentarze:

  1. A nie mówiłam...
    :(:(:(:(:(:(:(:(
    P.

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże... Wiedziałam że tak będzie dupek :'(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, z Ashtona niezłe ziółko. Ciekawe, jak się wytłumaczy... :P

      Usuń