25 maja 2017

Dziewczynka z ulicy (40)

Rozdział XL

Leżałam na brzuchu, próbując zasnąć. W głębi duszy przeklinałam Ashtona i jego dzisiejszy wybryk, przez który czułam się kompletnie rozstrojona. Gdy tylko zamykałam oczy, widziałam twarz chłopaka. Warknęłam cicho. No już, śpij, śpij. Śpij, do cholery! Przekręciłam się na bok, a potem usiadłam, sięgnęłam po szklankę stojącą na szafce przy łóżku i napiłam się wody. Żałowałam, że nie wzięłam żadnych nasennych tabletek. Schowałam twarz w dłoniach i odetchnęłam głęboko. Jeżeli tak będzie wyglądała reszta mojego życia w domu Irwinów, umrę z niewyspania i zbyt dużego natłoku myśli.
Nagle usłyszałam ruch na korytarzu, a później skrzypnięcie otwieranych drzwi. Uniosłam się na łokciach i widząc uśmiechniętego od ucha do ucha Ashtona, zmarszczyłam czoło.
To majak senny?

– Cieszę się, że nie śpisz – szepnął Ashton, bezceremonialnie wwalając się do łóżka. – Czekałaś na mnie, dziewczynko z ulicy?
– Co tu robisz?
Olałam wcześniejsze pytanie Irwina. Przecież nie mogłabym się przyznać, że nie spałam tylko i wyłącznie przez niego.
– Teraz moja kolej.
– Co? – spytałam jawnie zaciekawiona.
– Mieliśmy się pobawić wieczorem. Oto jestem. – Puścił perskie oczko, po czym położył głowę na moim brzuchu, a ręce wsadził pod koszulkę. Dłoń powędrowała do piersi, na co pisnęłam. Starałam się wyrwać.
– Na miłość boską, Ashton – warknęłam – nie mam na sobie stanika!
– Jesteś taka wyuzdana, dziewczynko z ulicy.
Zdzieliłam go po czuprynie, na co roześmiał się przyciszonym głosem. Wreszcie wciągnął powietrze, uspokajając się, ale nadal nie wypuścił mnie z objęć. Cała ta sytuacja kompletnie mi nie przeszkadzała. Nie zmieniało to jednak faktu, że czułam się dziwnie, jakby nie na miejscu. I ciągle nie wiedziałam, o co mu chodziło.
– Ashton, zaczynam się bać... – oznajmiłam niepewnie.
Chłopak nie przejął się moim wyznaniem. Za to chuchnął prosto na mój odsłonięty brzuch, na co niespodziewanie zadrżałam. Mogłabym przysiąc, że na ustach Irwina pojawił się cień uśmiechu.
– Lecisz na mnie.
On nawet nie zapytał, tylko stwierdził.
– Chyba żartujesz? – prychnęłam oburzona. Jak mógł insynuować taką... nieprawdę?
– Daj spokój, Delilah. Ty na mnie lecisz, ja na ciebie. Czemu więc tego nie wykorzystać?
– Wcale na ciebie nie lecę – znów zaprzeczyłam, robiąc się coraz bardziej czerwona.
– Słyszałaś, co powiedziałem?
Zastanowiwszy się, przygryzłam wargę.
– Lecisz na mnie? – powtórzyłam niepewnie. – To znaczy, że ci się podobam?
– Jak zwał, tak zwał. – Wywrócił oczami.
Milczałam. Nie mogłam uwierzyć, że się przyznał. Czy za tym wyznaniem kryło się jakieś drugie dno, którego w przypływie emocji mogłam nie zauważyć? Czułam się niepewnie, jakby zaraz miał się zaśmiać i oznajmić, że żartował. Ashton jednak niczego takiego nie powiedział. Za to podniósł głowę, zbliżył się i uważnie przyglądał się każdej mojej minie. Ciekawa byłam, jak musiałam wyglądać...
– Dlaczego?
– Co? Dlaczego na ciebie lecę? – spytał, marszcząc czoło.
– Nie. Znaczy tak. Dlaczego mi o tym mówisz? – plątałam się. – Jeżeli przyszedłeś, żeby mnie zdenerwować, wyjdź.
Ashton westchnął przeciągle. Bez skrępowania pogłaskał mnie po policzku, przez co zastygłam. Otwarłam szeroko oczy i przełknęłam głośno ślinę. Pierwszy raz znalazłam się w takiej sytuacji i najzwyczajniej w świecie nie miałam pojęcia, co robić, jak się zachować.
– Nie chcę dłużej udawać, Delilah.
– Ja też nie – poddałam się i zawstydziłam jednocześnie. Odwróciłam głowę, czekając, aż Ashton mnie wyśmieje, a potem pójdzie i rozgłosi całemu światu, że podoba się przybłędzie. Ku zdziwieniu, nic takiego nie miało miejsca. Ashton złapał mnie za brodę, a potem pocałował. Przeżyłam deja vu. Szybko się opamiętałam i chwilę później z największą namiętnością, na jaką było mnie stać, oddałam pocałunek. Wstąpiło we mnie coś niewytłumaczalnego, ponieważ złapałam Ashtona za włosy, za które lekko pociągnęłam. Jęknął wprost w usta, wskutek czego poczułam gorąco rozchodzące się w dole brzucha.
Boże, jak mi tego brakowało!
Oderwaliśmy się z głośnym mlaśnięciem. Oddychaliśmy płytko i głośno, wpatrując się w siebie z nieodgadnionymi wyrazami twarzy. Wreszcie uśmiechnęłam się niepewnie, co chyba przeważyło szalę. Ashton odetchnął, po czym znów położył się na moim brzuchu. Wplątałam dłoń we włosy chłopaka, zaczynając go głaskać, na co mruknął przymilnie.
– Pierwszy raz robię coś takiego – wyznał. – No wiesz... Nigdy nie leżałem tak z dziewczyną.
– Och. Jeżeli cię to pocieszy, ja też.
Ashton cmoknął mnie w brzuch, przez co mimowolnie się uśmiechnęłam. Bicie serca przyśpieszyło, a na ciele pojawiły się dreszcze. Jeżeli tak wyglądało zakochiwanie się, chciałabym czuć się tak przez resztę życia.
– Jesteś coraz lepsza.
– To znaczy?
– Lepiej całujesz. – Zaczerwieniłam się, a Ashton, widząc to, zaśmiał się pod nosem. – Jak widać, praktyka czyni mistrza. Chociaż nie twierdzę, że powinnaś przestać ćwiczyć. Jestem do dyspozycji, jakbyś potrzebowała pomocy.
– Cieszę się – odpowiedziałam tylko, po czym ziewnęłam. Senność nareszcie nadeszła. – Mogę cię o coś zapytać?
– Śmiało.
Zagryzłam wargę, nim zaczęłam:
– Czemu nie przestałeś, kiedy weszłam do twojego pokoju?
– A czemu miałbym przestać? – odpowiedział pytaniem na pytanie, za co został zmierzony groźnym wzrokiem. Westchnął więc, podniósł się wyżej i oparł o zagłówek łóżka. – Ale to prawda, Delilah. Chciałem, żebyś to zobaczyła. Przynajmniej teraz wiem, że nie jestem ci obojętny.
Wzruszył ramionami, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
– Okej. Jak chcesz – dodałam po chwili zawahania – możesz tutaj spać, Ashton.
– Spać? Mieliśmy się pobawić. Jeżeli tak, to spadam do siebie – powiedział, po czym usiadł na łóżku, a potem wstał. Chyba musiałam się na niego dziwnie spojrzeć, bo się cicho roześmiał. – Żartowałem, dziewczynko z ulicy. Chciałem zobaczyć twoją minę.  – Z powrotem położył się obok, a nawet przygarnął mnie bliżej. Oparłam głowę na ramieniu Ashtona.
– Jesteś dupkiem, Ash.
Były to ostatnie słowa, jakie do siebie wypowiedzieliśmy tej nocy. Nawet się nie zorientowałam, że zwróciłam się do Irwina zdrobnieniem, którego niegdyś zabronił mi używać. Zasnęłam bez problemu z poczuciem bezpieczeństwa i ciepła. Obudziłam się za to lekko zamroczona i zagubiona. Ktoś dobijał się do drzwi, więc rozejrzałam się po pokoju.
– Delilah, śpisz? Mogę?
Penny chciała wejść do pokoju, a obok mnie w najlepsze spał jej syn. Przeraziłam się nie na żarty.
– Chwileczkę! – wykrzyknęłam.
Zaczęłam szarpać Ashtona. Jęknął, dlatego przykryłam mu usta ręką. Otworzył oczy, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, bezceremonialnie zepchnęłam go z łóżka. 
– Schowaj się – mruknęłam do chłopaka i poprawiając włosy, dodałam: – Proszę.
Penny weszła do środka pełna konsternacji. Rozejrzała się uważnie, ale najwyraźniej nie dostrzegając niczego nadzwyczajnego, spasowała. Chrząknęła i podeszła bliżej.
– Jeszcze śpisz? Myślałam, że jesteś już dawno gotowa do szkoły.
– A która godzina? – przeraziłam się.
– Siódma.
– Mam dzisiaj na dziewiątą – odetchnęłam głęboko, poprawiając się na poduszkach. – Coś się stało?
– Tak. Ashtona znów nie ma – wyznała. – Ten chłopak doprowadzi mnie kiedyś do grobu. Odkąd u nas zamieszkałaś, przestał uciekać na noc do kolegów czy Bóg raczy wiedzieć gdzie, więc naprawdę myślałam, że się zmienił. Dzisiaj weszłam do niego do pokoju, żeby go obudzić, a tam pusto i cicho jak makiem zasiał.
– Och!
Co miałam teraz zrobić, do cholery? Przyznać się, że Ashton leżał właśnie pod moim łóżkiem, jak przyłapany kochanek?
– Dlatego jak spotkasz go w szkole, przekaż, że ma szlaban, dobrze?
– Penny, ale Ashton – wymyśliłam na poczekaniu – nigdzie nie uciekł na noc. Mówił mi wczoraj, że z samego rana jedzie do garażu poćwiczyć.
Penelope zmarszczyła czoło.
– Dzwoniłam do pani Hemmings i Hood. Obie potwierdziły, że ich synowie smacznie chrapią.
– Ashton pojechał tam sam. Podobno coś mu nie wychodziło, więc żeby nie opóźniać reszty... No wiesz. – Uśmiechnęłam się i wzruszyłam ramionami. Oby zabrzmiało to przekonująco.
– Samochód stoi na podjeździe.
Dlaczego Penny była cholernym adwokatem? Musiała tak dociekać? Powoli zaczynały kończyć mi się wymówki, a naprawdę nie chciałam wydać Ashtona. Bądź co bądź, sama go poprosiłam o zostanie tutaj.
– To akurat moja wina – palnęłam. – Założyłam się z Ashtonem, że trzech dni nie wytrzyma bez samochodu. Jeżeli do piątku będzie wszędzie chodził pieszo, wygra.
Penelope roześmiała się głośno.
– Wspaniały pomysł, Deli. O co się założyliście, jeżeli mogę wiedzieć, oczywiście?
– Jasne. Będzie zmywał naczynia przez dwa tygodnie.
– Mamy przecież zmywarkę? – zdziwiła się Penny.
– No tak, ale nic Ashtonowi się nie stanie, gdy porobi coś użytecznego.
Poczułam lekkie uderzenie od spodu, na co się zarumieniłam. Może i Penelope uda mi się przekonać, za to kiedy tylko drzwi się za nią zamknął, będę miała przechlapane. Ashton mnie zabije.
– W sumie racja. Bardzo dobrze sobie radzisz z Ashem – wyznała nagle Penny, łapiąc za moją rękę.
– Eee... Dziękuję?
– Kto wie, może dzięki tobie wreszcie zacznie się porządnie zachowywać? – Po słowach Penny modliłam się, by już sobie poszła. Albo przynajmniej nie rozmawiała już o Ashtonie, który – de facto – nadal znajdował się pod łóżkiem.
Pokiwałam jedynie głową, bo co innego mogłam zrobić? W końcu Penelope dała spokój, uśmiechnęła się, wspomniała coś o śniadaniu oraz o tym, że wróci z pracy dopiero po siedemnastej, i wyszła. Przymknęłam oczy, zastanawiając się nad dalszym rozwojem sytuacji, w szczególności nad złością Ashtona.
Materac się ugiął, a po chwili poczułam zimne dłonie na nodze.
– Jesteś strasznie nieznośna.
Uchyliłam powieki, znajdując się nagle parę centymetrów od twarzy Ashtona.
– Dlaczego? – Głos mi zadrżał.
– Poza tym że będę musiał zmywać przez tydzień?
– Wystarczy nie używać samochodu – parsknęłam, widząc minę chłopaka.
– Przecież nic mi się nie stanie, gdy porobię coś użytecznego – zironizował, powtarzając moje słowa. – Czyż nie?
Nie odpowiedziałam, bo po co? Poczułam za to chwilową odwagę. Przytknęłam więc dłoń do policzka Ashtona i musnęłam jego usta. Blondyn bez jakiegokolwiek sprzeciwu oddał pocałunek, a nawet znacznie go pogłębił. W wyniku czego leżałam na plecach z siedzącym na mnie okrakiem Ashtonem, który zapamiętale podgryzał moje wargi, a później całował po szyi.
Przerwał nam dopiero dźwięk budzika, oznajmiając, że dochodziła siódma trzydzieści.
– Faktycznie, umiesz sobie ze mną radzić, dziewczynko z ulicy.
Ashton, dając mi ostatniego i bezsensownie szybkiego całusa, wstał i po cichu wyszedł z pokoju. Zamykając drzwi, puścił perskie oczko. A ja zamiast zacząć zbierać się do szkoły, padłam z powrotem na plecy, przykryłam twarz rękoma i nie mogłam przestać się uśmiechać.

*

Po powrocie do domu postanowiłam upiec ciasto. Niemalże skończyłam nadrabiać szkolne zaległości, nauczyciele nie zadali na jutro zbyt wielu rzeczy, w pracy dostałam dzisiaj wolne, więc wreszcie miałam chwilę czasu. Przygotowałam wszystkie składniki do sernika, które zmiksowałam i przelałam do blachy. Kiedy ustawiałam odpowiednią temperaturę w piekarniku, usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Dostałam smsa od Penny: Nie czekajcie z kolacją. Jasmine przyszła i chce zeznawać. Brawo, Deli.
Zadrżałam mimowolnie, w ustach mi zaschło, a na ciele pojawiła się gęsia skórka. Usiadłam przy stole. Byłam niesamowicie ciekawa i jednocześnie bardzo przerażona zeznaniami Jasmine. Ciekawiło mnie, co takiego powie, co postanowi zataić, czy ktoś ją teraz wspiera? Otrząsnęłam się. Musiałam zaufać Penelope, bo z pewnością wiedziała, jak to rozegrać.
Wyszłam z kuchni. W salonie siedział Max zapatrzony w telewizor. Westchnęłam więc, nie chcąc mu przerywać. Niech ogląda. Poza tym nie wyspowiadam się ze wszystkich swoich obaw dziecku.
W domu była obecna jeszcze jedna osoba, z którą mogłam porozmawiać.
Kroki skierowałam do pokoju Ashtona. Zapukałam, a słysząc głośne „wejść”, tak też uczyniłam. Blondyn siedział przy komputerze, na ekranie którego widziałam pistolety i pełno krwi. Zmarszczyłam czoło zniesmaczona, ale mimo to podeszłam bliżej.
– Co robisz?
– Gram – odparł, nawet się nie obracając, tak bardzo pochłonął go świat wirtualny.
– To widzę, ale w co?
– I tak nie znasz... Po co tu przyszłaś? – Brzmiał niemiło.
Wbrew temu jednak rozłożyłam się wygodnie na łóżku Ashtona, kładąc głowę na poduszce. Wolałam siedzieć tutaj w milczeniu niż sama na dole. Musiałam zrobić coś, aby nie myśleć o odbywającej się w tym momencie rozmowie z Jasmine i przez to się nie denerwować.
– Chciałam porozmawiać – wyznałam szczerze.
– Nie masz od tego przyjaciół?
– To wredne, Ashton.
Irwin zerknął kątem oka, ale widząc moją coraz bardziej wściekłą minę, westchnął. Zatrzymał grę i odwrócił się przodem.
– Sorry. Po prostu nie lubię, gdy ktoś mi przerywa. Zdobyłem już siódmy poziom – starał się wytłumaczyć. – No dobrze, o co chodzi, Delilah?
Milczałam.
– Serio? Przyszłaś tu, żeby porozmawiać, a teraz siedzisz cicho, bo się obraziłaś? Ja pierdole, baby są porąbane.
– No wiesz?! – wkurzyłam się, zakładając ręce na ramiona.
Asthon wywrócił oczami, by chwilę później siedzieć obok. Szturchnął mnie ramieniem i zrobił naprawdę zabawną minę, w wyniku czego uśmiechnęłam się pod nosem. Spojrzałam chłopakowi prosto w oczy.
– Jasmine zgłosiła się do Penny. Zgodziła się zeznawać.
– To chyba dobrze, nie? – Uniósł brew.
– Oczywiście, to cudownie! – Uśmiechnęłam się. – Ale strasznie się denerwuje.
– Czym?
Postanowiłam wyrzucić wszystko, co mnie dręczyło.
– A jak zeznania Jasmine nie wystarczą? Jeżeli coś zatai albo, jeszcze gorzej, skłamie? Kiedy dojdzie do procesu i go przegramy? – dostałam słowotoku. – Wiesz, jak wtedy zareaguje na nas świat? Ashton, znienawidzą nas, a te dziewczyny z przytułku nigdy się nie uwolnią. Jasmine dalej zostanie na lodzie. Do końca życia ma spać na ulicy? Jak ja później spojrzę jej w oczy? Najpierw wszystko rozpowiedziałam, Jasmine przyzna się, że została zgwałcona, a to nie jest łatwe, a potem? Zostanie wyśmiana. A co jeśli...
– Kurwa, przystopuj! Stop! – przerwał Ashton, zamykając mi usta dłonią. – Po co tyle gdybać? Będzie, co będzie. Poza tym – wtrącił, widząc, że chcę przerwać – mama jest świetna i zna się na rzeczy. Kiedy ona się za coś weźmie, nie ma mowy o przegraniu.
Naprawdę?
– Naprawdę? – powtórzyłam to, co pomyślałam. Poczułam zalążek nadziei.
– Jasna sprawa. Nie możesz się tak wszystkim przejmować, bo zwariujesz. Odwróć się. – Ashton wypalił tak nagle, że zanim zdążyłam wykonać jakikolwiek ruch, złapał mnie i sam odkręcił. Siedziałam do niego plecami, nie wiedząc, czego się spodziewać. Niespodziewanie podsunął się bliżej, a rękoma wylądował na moich ramionach. Zaczął je masować. – Ale jesteś spięta.
– Mhm – mruknęłam jedynie. – Tak.
– Wszystko będzie okej, Delilah. Wierz mi.
Ashton mówił coś dalej, ale nie słuchałam. Czułam, jakbym się roztapiała. Tym bardziej że z każdym słowem chuchał w moją szyję gorącym powietrzem, przez co na ciele pojawiły się dreszcze. Kiedy więc pocałował mnie w ramię, zadrżałam.
– Znam jeszcze jeden sposób, by cię rozluźnić.
Znów zostałam odwrócona, lecz tym razem twarzą do przodu. Oczy Ashtona dziwnie błyszczały, a uniesione kąciki ust wskazywały, że coś planował. Popchnął mnie na poduszki, po czym bez pytania zaczął błądzić rękoma po moim ciele. Nie protestowałam. Wplątałam palce we włosy Irwina, przymrużając oczy. Ashton musnął mój obojczyk, a potem pocałunkami wyznaczył ścieżkę na dół, przez piersi i brzuch. Rękoma zjechał jeszcze niżej, aż wreszcie jego palce znalazły się tuż pod paskiem spodni. Rozpiął guziczek, ściągając je nieco, a potem zahaczył o krawędź majtek.
Zestresowałam się.
– Ej, czekaj – przerwałam nagle, podsuwając się do góry. – Nie jestem gotowa na...
– Na?
– Wiesz, że jestem dziewicą i...
Ashton parsknął głośno śmiechem, na dźwięk którego bardziej poczerwieniałam.
– Spokojnie, dziewczynko z ulicy. Nie zamierzam teraz uprawiać z tobą seksu, chociaż, nie powiem, to kusząca propozycja. – Poruszał znacząco brwiami. – To ty masz się zrelaksować. Nie zrobię niczego, czego nie będziesz chciała, okej?
Przygryzłam wargę, niepewnie kiwnąwszy głową.
– Świetnie. A teraz tyłek do góry i się odpręż. – Zrobiłam, co kazał, mimo że zabrzmiało to trochę jak z filmu pornograficznego. Nie, żebym kiedyś takie oglądała, ale... Och! Ashton ściągnął moje spodnie wraz z majtkami. Świeciłam przed nim gołym tyłkiem. Zakryłam twarz w dłoniach. Jaki wstyd!
– Delilah?
– Mhm – odarłam jedynie zza zamkniętych oczu.
– Nie masz się czego wstydzić. – Nagle Ashton odciągnął moje ręce i wręcz wpił się w usta. Całowaliśmy się zapamiętale, bez tchu, lecz gdy poczułam palec chłopaka wodzący i zataczający kółeczka w najbardziej intymnym miejscu, nie powtrzymałam cichego jęknięcia. – Tak, Delilah, poddaj się temu. Słyszysz? Odpuść.
Podążyłam za słowami Ashtona, starając się odprężyć. Ale jak, do cholery, miałam się odprężyć, czując jego palce w środku? Samo wyobrażenie sobie tego obrazka, sprawiło, że bardziej zwilgotniałam. Przygryzłam mocniej wargę i zacisnęłam powieki. Ashton dołączył kolejne palce, wolno nimi poruszając.
– Nie powstrzymuj się, Delilah.
Jakby za mgłą słyszałam głos Irwina. Nie potrafiłam się skupić na niczym innym, poza tym wspaniałym uczuciem powoli mnie obejmującym. Zacisnęłam pięści. Nagle stało się coś, co kompletnie przerosło najśmielsze oczekiwania. Ashton potarł nosem moją łechtaczkę, którą pocałował, a następnie polizał.
Boże!
Wygięłam plecy w łuk, nie widząc innego wyjścia. Sapnęłam głośno.
– Właśnie tak, Delilah – wymruczał Ashton. – Właśnie tak...
Jego język znów znalazł się w środku. Tym razem jednak nie mogłam powstrzymać jęków, które bez zastanowienia opuszczały gardło. Ręką bezwiednie powędrowałam do włosów Ashtona, najpierw starając się je pogłaskać, ale czując, jak przyśpiesza językiem, pociągnęłam mocno.
– Ash! Ja... ja... Och, kurde, Ash... – zaczęłam wydawać z siebie bliżej nieokreślone dźwięki i słowa.
Z językiem zaczęły współpracować palce, pocierające łechtaczkę. I to był mój koniec. Krzyknęłam coś, czego naprawdę nie potrafiłam sobie przypomnieć. Całe ciało ogarnęła niesamowita euforia, poczułam skurcze, a potem niesamowite rozluźnienie. Gdy opadły emocje, ległam na poduszkach. Zipałam jak po przebiegnięciu maratonu, a oczy ciągle miałam przymknięte.
Ashton roześmiał się pod nosem.
– I jak się czujesz? Rozluźniona?
– Ja... O tak – westchnęłam rozkosznie. – Dziękuję.
– Do usług. Liczę, że w najbliższym czasie się odwdzięczysz.
Uchyliłam powieki, uśmiechnąwszy się słodko. Pochyliłam się nad chłopakiem i pocałowałam go lekko. Smakował czymś słonawym, ale nadal pysznie. Kiedy się oderwaliśmy od siebie, oblizałam wargi. Ashton wywrócił jedynie oczami.
– Możesz częściej przerywać mi gry – powiedział tak radośnie, że aż musiałam się zaśmiać. Pogłaskałam go po policzku, a niesforny kosmyk opadający na twarz Ashtona, założyłam za ucho.
Leżałam dalej na plecach, starając się poukładać myśli. Irwin za to oparł się bokiem na łokciu i przyglądał mi się w spokoju. Wreszcie zmarszczył nos.
– Czujesz? Chyba coś się pali?
Raptownie otrzeźwiałam.
– Mój sernik! – krzyknęłam, wyskakując z łóżka. W biegu podciągnęłam majtki i spodnie.
Niepohamowany śmiech Ashtona towarzyszył mi aż do kuchni. Z piekarnika unosił się ciemny dym, więc szybko go wyłączyłam. Jak mogłam zapomnieć nastawić timer? Puknęłam się w głowę, po czym bez wahania wyjęłam blachę, kładąc na kuchence. Ze zgrozą podziwiałam czarne coś, co w założeniu miało być ciastem. Poczułam obejmujące mnie w pasie ręce, a po perfumach poznałam Ashtona. Szczerzył się niczym głupi do sera, za co oberwał w ramię.
– To twoja wina – warknęłam, przytykając palec do klatki piersiowej Irwina. – Przez ciebie kompletnie zapomniałam...
– O to właśnie chodziło, dziewczynko z ulicy – przerwał. – Żebyś zapomniała.
Opadły mi ręce, słysząc głupią odpowiedź Ashtona.
– Udało ci się – poddałam się.
– Spoko, zrobisz kolejne.
– Sęk w tym, że nie mam już składników – jęknęłam przejęta. – Ale tu śmierdzi!
Ashton chwilę mi się przyglądał, po czym bez uprzedzenia się wydarł:
– Max, chodź tutaj!
– Co jest? Oglądam bajkę. Co tak cuchnie? – zapytał młody, wchodząc do kuchni. Ewidentnie zdziwił się, kiedy nas zobaczył. W sumie Ashton nadal obejmował mnie w pasie, co raczej nie należało do zwyczajnych widoków.
– Spaliłam ciasto – wyznałam nieco zawiedziona.
– I dlatego my, jako jedyni panowie w domu, musimy pomóc Delilah – wtrącił Ashton, patrząc uważnie na brata. – Ubieraj się, idziemy do sklepu. Czego dokładnie potrzebujesz – zwrócił się tym razem do mnie. 
– Jajek, twarogu i mleka.
– Mówisz, masz – stwierdził Ashton, pocałowawszy mnie w czoło. – Wywietrz tutaj.
Bez dalszego słowa ruszył do przedsionka, a później wraz z Maxem do sklepu. Otwierając okno, zauważyłam, że poszli pieszo.
Co się właśnie stało?
Uśmiechałam się jak głupia, próbując posprzątać szkody wyrządzone sernikowi.

9 komentarzy:

  1. wow, jak słodko :)
    P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba aż ZA słodko. :P

      Usuń
    2. nie ukrywam, dużo dużo
      jakby cisza przed burzą ? ;>
      P

      Usuń
    3. Jakbyś zgadła - już wstawiam rozdział 41, więc zapraszam. ;P

      Usuń
  2. Boże, jaka biedna Deli. Po prostu ma nieustającego pecha. Znowu jakis psychopata jej sie trafił, spalił na popiół i smród jej dzieło, udając podłą i nieprawdziwą milosc - zaraz i tak do innej poleci, a Deli wykorzysta i zostawi w hańbie, złamaną i nieszczęśliwą. Bo przeciez ślubu jej nie zaproponuje, gdzieżby, on tylko rozpakowuje i konsumuje, tylko wykorzysta i zniszczy jej dziewiczą, niewinną psychikę. Podły. Psychopata. Hańba. I jeszcze udaje, że odkupi produkty... skoro przeciez jest juz późno i sklepy dawno zamkniete? Nie ma facet kompletnie kontaktu z rzeczywistością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, aż tak późno to chyba nie jest. Myślę, że jakoś ze dwie godzinki po szkole, sklepy nadal są otwarte. :P
      Chyba naprawdę nie lubisz Ashtona, nie? Zresztą, nie dziwię się.

      Usuń
  3. Wreszcie wszystko wraca na swój tor. Chociaż mam obawy co do Asha nie wiem czy ma dobre zamiary. ^_^ :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, gdyby okazało się, że jednak nie ma dobrych zamiarów, to byłby prawdziwym dupkiem. :D

      Usuń