Rozdział XLII
Nacisnęłam czwórkę, a kiedy drzwi windy się zamknęły, odetchnęłam głęboko.
Od kłótni z Ashtonem chodziłam niczym struta, niewiele mówiąc i jedząc. Minęło już półtora tygodnia, a sytuacja nadal przedstawiała się koszmarnie. Dodatkowo Max wyjechał do dziadków i zostawał tam aż do niedzieli, więc nikt nie potrafił mnie choć trochę rozweselić. Z Melody i Isaaciem nie rozmawiałam zbyt wiele, bo po wyjaśnieniu całej sytuacji z Irwinem, ciągle starali się mnie pocieszać, co w końcu zrobiło się nieco uciążliwe. Okej, byłam wdzięczna, że się przejmowali, ale na ten moment wolałam zapomnieć albo skupić się na czymś innym.
Wyszłam z windy, stając naprzeciwko wysokiej szatynki. Jessica, asystentka Penelope, siedziała przy biurku, zawzięcie klikając w klawiaturę od komputera. Była to starsza kobieta, zapewne przed pięćdziesiątką, nieco pulchna, ale zawsze pomocna i radosna.
– Dzień dobry – przywitałam się grzecznie. – Penny u siebie?
– Jasne. Wchodź, Delilah. Kawy, herbaty?
– Nie, dziękuję.
Sekundę później pukałam do drzwi gabinetu Penelope, a po krótkim „proszę” weszłam do środka. Byłam tutaj już dwa razy, jednak wnętrze znów wprawiło mnie i w lekkie osłupienie, i przytłoczenie. Pomieszczenie urządzono minimalistycznie, lecz gustownie i na bogato. Nawet nie chciałam wiedzieć, ile kosztowało to ogromne biurko na środku albo skórzana kanapa w rogu, albo choćby zawalony książkami regał aż do sufitu. Kiedyś przyjrzałam się im bliżej; wszystkie dotyczyły przepisów prawnych.
– Przeszkadzam?
– Coś ty! Siadaj. – Penny machnęła ręką na krzesło. – Właściwie dobrze, że przyszłaś, bo musimy porozmawiać.
– O czym? – zaciekawiłam się.
– Jesteś tu po coś konkretnego?
Wywróciłam oczami. Penelope potrafiła odbić pałeczkę bardzo umiejętnie, w końcu bycie jednym z najlepszych adwokatów do czegoś zobowiązywało. Chociaż ak szczerze, to nie miałam pojęcia, czy Penny faktycznie aż tak dobrze sprawowała swoją pracę. Brakowało mi porównania, ponieważ poza nią nie znałam innego prawnika.
– Nudziło mi się w domu, więc postanowiłam cię odwiedzić.
– Nudziło czy po prostu wrócił Ash? – Uniosła brew.
– Co? – odkaszlnęłam.
– Daj spokój, Delilah. Co się między wami stało? – spytała, siadając naprzeciwko. Przeniosła na mnie zaciekawione spojrzenie, jednocześnie splatając palce i opierając się o blat. – Przez tydzień w ogóle się do siebie nie odzywacie. Jak Ashton wchodzi do kuchni, wychodzisz, i vice versa.
– Tak ci się tylko zdaje... Między nami wszystko jest... okej.
– Wykaż trochę szacunku – zwróciła uwagę Penny – i przynajmniej nie kłam.
– No, dobra. Pokłóciliśmy się.
Przygryzłam policzek od środka.
– Słuchaj, Deli – westchnęła. – Doskonale wiem, jaki jest mój syn. Znam go, dlatego z ręką na sercu mówię, że od spotkania ciebie zmienił się nie do poznania. Na lepsze, oczywiście. Poza tym widziałam, jak na siebie patrzycie. Zanim coś powiesz – dodała, widząc, że próbowałam wejść jej w słowo – bardzo mnie to cieszy, bo Ashton wreszcie dorasta.
– Ale... Co? – zapytałam delikatnie skonsternowana.
– Umawiacie się ze sobą, czyż nie?
– Khm... Właściwie nie – wyznałam, zaczerwieniwszy się. W końcu rozmawiałam z mamą Ashtona. – Znaczy, okej, coś między nami... było, ale nie wyszło. – Wzruszyłam ramionami. – Zamknęłam już ten rozdział, Penny.
– Szkoda. Rozumiem, że to Ash skiepścił sprawę, prawda? Gdyby było inaczej – zaczęła wyjaśniać, zapewne dostrzegłszy moją minę – chodziłby obrażony i wściekły na cały świat, a jest potulny i smutny. Mówiłam, znam własne dziecko.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
– Cóż, głupia sytuacja...
– Nie musisz mi się zwierzać – zapewniła od razu Penelope. – Proszę cię tylko o jedną rzecz. Przemyśl wszystko na spokojnie i przynajmniej postaraj się z nim porozmawiać. Niech się wytłumaczy. Jeżeli powód ci się nie spodoba, nie będę cię winiła. Mimo że to mój syn, na twoim szczęściu też mi zależy, Deli. Po prostu nie mogę patrzeć, jak chodzicie tacy zmarnowani.
– Okej – poddawszy się, westchnęłam. – Spróbuję.
– Cieszę się. Aha, i pamiętaj, że Ash najpewniej się w tobie zakochał.
Otworzyłam szeroko oczy.
– C-co?
– No, ale nieważne. Tak naprawdę chciałam porozmawiać z tobą o czymś innym – wyznała spokojnie. – Poczekaj chwileczkę.
Penny wyszła z gabinetu, a ja nadal czułam się niczym sparaliżowana. Jak można powiedzieć coś takiego i najzwyczajniej w świecie zaniechać temat? Czy jej słowa były prawdziwe? Czy Ashton naprawdę się we mnie zakochał? Nie, pokręciłam głową, niemożliwe. Jak można kogoś kochać i jednocześnie zdradzić? Irwin chciał mnie wykorzystać, by udowodnić, że żadna dziewczyna nie potrafi mu odmówić. W końcu liczył się tylko wygląd i pozycja w społeczeństwie, a jak wiadomo osoba wychowana w przytułku nie posiadała ani jednej z tych rzeczy. Dlaczego więc chłopak z bogatej, pełnej rodziny, budzący szacunek i uwielbienie, stojący na szczycie w szkolnej hierarchii miałby poczuć cokolwiek do dziewczynki z ulicy poza obrzydzeniem lub nienawiścią?
Powrót Penelope skutecznie zakończył dzikie kotłowanie myśli w głowie. Usiadła z powrotem przed biurkiem, a na blacie położyła gruby terminarz. Przewertowała parę stron, nim powiedziała:
– Parę dni temu złożyłam wniosek o zatrzymanie Patricka Milesa, postawiłam zarzuty, sprawa oficjalnie trafiła do sądu.
– Naprawdę?
– Tak. Termin rozprawy nie został jeszcze do końca ustalony. Na razie będą zbierane dowody, jakiekolwiek poszlaki.
– Po co? – zdziwiłam się.
– Żeby potwierdzić zeznania twoje i Jasmine. Ale spokojnie – dodała – zrobili nalot na dom dziecka, znaleźli parę osób siedzących w izolatkach. Po oględzinach wykryli ślady wielokrotnego gwałtu i pobicia. Ośrodek został zamknięty, cały personel zatrzymany, podobnie jak Miles.
Z satysfakcją wyobraziłam sobie dyrektora przytułku, wyprowadzanego przez policję.
– A co z dzieciakami? – zaniepokoiłam się. W końcu mieszkało tam naprawdę wiele młodych, a w szczególności maluchów. Chyba nie wyrzucili ich na ulicę?
– Trafili pod opiekę psychologów. Tych w lepszym stanie psychicznym i fizycznym przenieśli do innych domów dziecka, ale mimo to są pod stałą obserwacją. Deli, dzięki tobie i Jasmine te dzieci wreszcie zaczną żyć normalnie. A przynajmniej na tyle normalnie, na ile pozwoli im tragedia, której doświadczyły.
W oczach zawitały mi łzy. Sięgnęłam po rękę Penny i ścisnęłam ją mocno. Miałam nadzieję, że zrozumiała gest pełen wdzięczności i oddania. Nigdy nikomu nie zawdzięczałam tyle, co tej kobiecie.
– Dziękuję.
– Ależ nie ma za co – zachrypiała, więc odchrząknęła. – Każdy by tak postąpił, gdyby mógł.
– Wcale nie, Penny. Wcale nie.
Penelope chyba też się nieco wzruszyła.
– Aha, zapomniałam powiedzieć – zaczęła po paru minutach ciszy – że złożyłam także wniosek o odszkodowanie. Nie tylko dla ciebie i Jasmine, ale również dla wszystkich dzieciaków. Jeżeli sprawa przebiegnie gładko i aresztują tego zwyrodnialca, będziecie co miesiąc dostawać jakąś kwotę pieniężną.
– Naprawdę? – Otwarłam szeroko oczy.
– Tak, naprawdę. – Uśmiechnęła się Penny. – Poza tym załatwiłam też Jasmine i Sebastianowi chwilowe miejsce do spania. Wynajęłam im pokój w hotelu – wyjaśniła, zobaczywszy zapewne moją zagubioną minę. – Ale niedługo powinni dostać coś stałego w pewnym ośrodku pomocy dla potrzebujących.
Bez słowa wstałam, podeszłam do Penelope i przytuliłam ją.
– Jak mam ci się odwdzięczyć? – zapytałam zaraz po wróceniu na krzesło.
– Och, przestań, Deli. Dobrze wiesz, że nie musisz. Chociaż – zamyśliła się – możesz zrobić jedną, malutką rzecz.
– Zrobię wszystko – zapewniłam.
– Porozmawiaj z Ashem.
Westchnęłam głęboko. Nie tego się spodziewałam, ale skoro powiedziało się „a”, trzeba powiedzieć też „b”. Kiwnęłam więc głową na znak zgody.
– Okej, pogadam z nim.
– Mam nadzieję, że zrozumiałaś? – spytała. – Nie mówię, żebyś mu wybaczyła, cokolwiek ten chłopak zrobił. Proszę, abyś go wysłuchała, przemyślała i wybaczyła mu dopiero wtedy, gdy będziesz gotowa.
Tak, na pewno. W końcu o kłamstwie i zdradzie łatwo zapomnieć, zironizowałam w myślach. Niemniej, byłam to winna Penny i tylko przez wzgląd na nią, postaram się chociaż wysłuchać głupich tłumaczeń Ashtona. Czułam w kościach, że nasza rozmowa będzie najtrudniejszą, jakiej w życiu doświadczę, ponieważ kiedy tylko na niego patrzyłam, moje serce przyśpieszało. Bałam się, że wystarczy jedno słowo Ashtona, a ja zaraz mu przebaczę. Pytanie brzmiało, czy on chciał wszystko wyjaśniać? Patrząc na miniony tydzień, raczej w to wątpiłam, bo robił wszystko, byle jak najdalej od dziewczynki z ulicy.
Przed oczami stanęła mi uśmiechnięta twarz Ashtona. Dołeczki w policzkach i błyszczące, niebieskie oczy skutecznie odpędziły złe myśli. Poddawałam się, choć nie powinnam. Musiałam grać twardą i zdradzoną, ale co mogłam poradzić, że coraz bardziej miękłam? Wystarczyło, że sobie go wyobraziłam! Nawet nie chciałam myśleć, jak szybko dam za wygraną, kiedy zobaczę Ashtona na żywo!
Próbowałam się otrząsnąć.
– Dobrze, Penny. Czy mam porozmawiać z Ashtonem jeszcze w tym tygodniu?
– Jak będziesz gotowa. – Uśmiechnęła się pokrzepiająco. – Chociaż odnoszę wrażenie, że Ash przyjdzie do ciebie szybciej niż zdołasz się przygotować.
Szczerze mówiąc, czekałam na jego przeprosiny lub jakiekolwiek wytłumaczenie. Chciałabym się bardzo dowiedzieć, co nim kierowało, kiedy postanowił przespać się z Cycatą Darią, bo nie wątpiłam, że do tego doszło. W końcu leżenie prawie nagim na łóżku może oznaczać wyłącznie jedno.
– Deli?
– Tak? – Natychmiast się zreflektowałam, wracając do rzeczywistości.
– Jest coś jeszcze, w czym mogłabym pomóc? Nie chcę cię wyganiać, ale mam naprwdę dużo pracy, a potem...
– Jasne, jasne, już lecę!
Zerwałam się na równe nogi.
– Widzimy się w domu.
– Tak, na razie, Penny. I jeszcze raz bardzo dziękuję.
Zjeżdżając windą na dół, jedna, beznadziejna myśl uderzyła mi do głowy i postanowiła się tam zakotwiczyć na resztę dnia, przez co chodziłam jeszcze bardziej struta.
Czy zakochałam się w Irwinie?
*
Wraz z Mike’iem, Issym, Melody oraz Luke’iem siedzieliśmy na trybunach w sali gimnastycznej, dopingując szkolną drużynę koszykówki. Odbywały się zawody o jakieś znaczące miejsce, więc dyrektor odwołał zajęcia, ale kazał wszystkim uczniom się tu pojawić. Dodatkowo jednym z zawodników był Calum, dlatego Mike oraz Luke co chwilę wstawali i coś krzyczeli.
– Idę do łazienki – powiedziałam Mel, a gdy kiwnęła głową, ruszyłam na dół.
Chłopak z numerem piątym trafił do kosza, przez co nastała parosekundowa wrzawa. Uśmiechnęłam się pod nosem. Kto by pomyślał, że sport może wywołać aż tyle emocji?
Będąc przy drzwiach, poczułam ciągnięcie za rękę.
– Pogadamy?
– Ashton? – spytałam zdziwiona.
– Nie, święty Mikołaj. – Wywrócił oczami i założył ręce na piersi, czym mocno mnie zirytował. Prychnęłam więc głośno. Odwróciłam się z zamiarem odejścia, lecz zostałam skutecznie powtrzymana. – Dobra, sorry.
Westchnęłam, przypomniawszy sobie o obietnicy złożonej Penny.
– Mów.
– Posłuchaj, Delilah, to nie tak jak myślisz – zaczął tłumaczenie, na co się roześmiałam.
– Boże, ten tekst jest taki oklepany! Miałeś dwa tygodnie, mogłeś wymyślić coś nowszego.
– Z łaski swojej, daj mi skończyć. Poza tym mówię prawdę. Te zdjęcia...
– Co? – parsknęłam. – To fotomontaż? To nie byłeś ty? Ktoś cię wrobił?
– Nie, nie i tak.
– Och, przestań. Niby jak?
Ashton pomasował się po skroniach.
– Pamiętasz, kiedyś odwołałem korepetycje i poszedłem do Darii. Od tamtego czasu nigdy więcej się z nią nie spotkałem. Przysięgam.
– Wtedy, gdy napisałeś smsa, że nic nie było? – przypomniałam, marszcząc czoło.
– Khm... Cóż, tak.
– Czyli i tak mnie oszukałeś – posmutniałam mimowolnie, po chwili jednak się zreflektowałam. – A data na zdjęciach?
– To akurat mogę łatwo wyjaśnić. Zostałem wrobiony. Ktoś celowo zmienił tę przeklętą datę. Wtedy na serio do ciebie jechałem, Delilah. Stałem w korkach.
Przygryzłam wargę niepewna.
– Skoro to wszystko jest prawdą, dlaczego aż tyle zwlekałeś? No wiesz, żeby się wytłumaczyć.
– Najpierw byłem wkurwiony za ten plan – wyznał. – A potem się trochę bałem.
– Czego? – zdziwiłam się.
– Siebie.
– Co? – parsknęłam śmiechem, lecz widząc powagę w oczach chłopaka, zaniechałam.
– Kiedy bym do ciebie od razu przyleciał i próbował wszystko wyjaśnić, wtedy nie byłoby odwrotu. Musiałbym wreszcie przyznać, że mi na tobie zależy, Delilah. Nigdy wcześniej nie latałem za dziewczyną.
– A Melody?
– To co innego – odetchnął. – Znaczy, okej, latałem za nią, ale nie na serio. Chciałem udowodnić coś ludziom. Na tobie naprawdę mi zależy – powtórzył z powagą.
Pomrugałam, a kąciki ust bezwiednie zaczęły drgać.
– Zależy ci na mnie?
– Tak jakby... – Wywrócił oczami.
Ktoś z naszej drużyny znów trafił piłką do kosza, wskutek czego przez trybuny przeszła kolejna fala pełna radości. Ja jednak ledwo cokolwiek zauważyłam, całkiem skupiona na Ashtonie.
– Czy jest coś, o czym jeszcze powinnam wiedzieć? – zapytałam wreszcie, poddawszy się. Niby jak mogłam walczyć, kiedy na widok dołeczków w policzkach, dostawałam dreszczy?
– Cóż... Tak właściwie nie bzykałem się wtedy z Darią – dodał po chwili ciszy. – Zrobiła mi loda, i tyle.
Prychnęłam.
– Już takich szczegółów mogłeś mi oszczędzić. – Udawałam lekko oburzoną, ale w głębi ducha cieszyłam się jak dziecko. – A potem? Miałeś z kimś podobne przygody?
– Chciałbym. Naprawdę bym chciał.
– Co? Jak to? – zdziwiłam się, marszcząc czoło.
– Doprowadzanie ciebie do szewskiej pasji skutecznie odwracało moją uwagę od innych lasek.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, podeszła do nas Daria, która uwiesiła się na ramieniu Ashtona. Oboje wyglądaliśmy na co najmniej zaskoczonych.
– Przesłodko – zaświergotała. – Rodzeństwo sobie rozmawia. I jak, Ashtonku? Wytłumaczyłeś już tej przybłędzie, żeby przestała marzyć i dała nam spokój?
– O czym ty, do chuja, mówisz?
– Nie bądź niemądry. Dzięki mnie masz wreszcie upragniony spokój. Ta przybłęda nie będzie psuć twojej reputacji i dobrego imienia.
Odstąpiłam krok w tył, czując się coraz słabiej.
– Nie mów tak o Delilah – warknął Ashton, odpychając lekko Darię. – Czyli to ty zmontowałaś te zdjęcia?
– Nie musiałam nic zmontowywać. Zmieniłam jedynie datę – prychnęła, po czym zwróciła się bezpośrednio do mnie. – Bo nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, Delilah, ale my z Ashtonem jesteśmy sobie bliscy. Bardzo bliscy. Mimo wszystko cieszę się, Ash, że pogodziłeś się z siostrą.
– Delilah. Nie. Jest. Moją. Siostrą – wysyczał przez zaciśnięte zęby. Wyglądał na ewidentnie wkurzonego, przez co poczułam się nieco urażona. Czyli jednak Ashton ze mną pogrywał i znów kłamał? Aż tak go odpychałam?
Westchnęłam głośno, posmutniawszy.
– Zostawię was, po...
– Nigdzie nie idziesz – warknął Ashton, łapiąc mnie za rękę i przyciągając ku sobie. – Jeżeli ktoś kiedykolwiek powie, że jesteśmy rodzeństwem, chyba rozniosę tę budę.
Bez dalszych słów wręcz wpił się w moje wargi. Bezwiednie zamknęłam oczy i choć czułam zaskoczenie, całkowicie oddałam się pocałunkowi. Miałam gdzieś, że robiliśmy to przy całej szkole. W tym momencie znaczenie miały jedynie gorące wargi Ashtona i motylki w moim brzuchu. Wreszcie oderwaliśmy się od siebie, głośno oddychając. Wzrok miałam nieco zamglony, lecz starałam się w miarę szybko wrócić do rzeczywistości. Przeżyłam szok, gdy okazało się, że gra została wstrzymana, a każdy uczeń się w nas wpatrywał. Poczułam rumieńce na twarzy. Chciałam nawet odejść, ale Ashton obejmował mnie mocno w pasie. Uśmiechnął się wrednie, po czym wrzasnął na całą gimnastyczną:
– Ktoś jeszcze myśli, że Delilah to moja siostra?! Nie?! Świetnie!
Po czym wyszedł z sali, ciągnąc mnie za sobą. Zatrzymaliśmy się dopiero przy szafkach, na które zastałam popchnięta. Ashton pochylił się bliżej, przez co prawie stykaliśmy się nosami.
Oddech nieznacznie przyśpieszył.
– Chyba trochę przesadziłeś – wyszeptałam, a widząc minę chłopaka, uśmiechnęłam się szeroko. – Teraz cała szkoła myśli, że...
– Że? – powtórzył, kiedy zamilkłam zarumieniona.
– Że się spotykamy, czy coś...
Ashton przygryzł mi dolną wargę, na co zadrżałam.
– Nie możemy przecież wszystkich zawieść, prawda, dziewczynko z ulicy?
– Hę? – Zacięłam się poprzez wpatrywanie w usta Irwina. Cholera, czemu one były aż tak miękkie, czerwone i idealne?
– Proponuję sobotę wieczór.
– Co? Masz na myśli... randkę? – Zmarszczyłam czoło.
– Zwał, jak zwał. To jak?
– Okej.
Uśmiechnęłam się szeroko, a po chwili przestałam całkowicie myśleć. Gorące usta Ashtona skutecznie pozbawiały mnie jakiegokolwiek zdrowego rozsądku, o mózgu nawet nie wspominając.
Oooo... jak słodko. �� I dał radę się wytłumaczyć.
OdpowiedzUsuńNo, pierwszy raz Ash w miarę nie skłamał. :P
UsuńCudowna Penelope... Morze dobroci <3
OdpowiedzUsuńPrawda, Penny jest super. :)
UsuńAh ta Penny! Jak dobrze, że wszystko wyjaśnione :)
OdpowiedzUsuńP.
Pytanie, czy na pewno wszystko wyjaśnione. ;P
Usuń