Rozdział XLIV
Kolejne miesiące minęły szybko i przyjemnie. Nim się spostrzegłam, szkoła dobiegła końca i zaczęły się wakacje, a ja jeszcze nigdy nie czułam się równie szczęśliwa. Kto by się spodziewał, że Ashton Irwin okaże się tak wspaniałym, czułym i wrażliwym chłopakiem? Przy znajomych nadal starał się stwarzać pozory, udając kretyna, ale ja oraz jego najbliżsi przyjaciele doskonale znaliśmy prawdę.
Uczniowie dopiero po trzech tygodniach się od nas odczepili. Podobno fakt, że tworzyliśmy wraz z Ashtonem parę, był najgorętszą plotką semestru. Z początku trochę się przejmowałam opiniami ludzi, ich ciągłymi wyzwiskami i byciem tematem plotek, ale wreszcie przywykłam. Zresztą, Ash skutecznie uciszył tych najżywiej zainteresowanych. Do tej pory nie chciał mi zdradzić jak.
Wycierałam kurze w pokoju, kiedy drzwi się otworzyły i do środka wszedł Ashton. Uniósł wymownie brwi, przyglądając mi się z nikłym uśmieszkiem.
– Ale masz minę. Przecież rodzice powiedzieli, że możesz u nas mieszkać, ile ci się żywnie podoba, Delilah.
Rozłożył się na łóżku.
– Wiem, wiem. Nie o to chodzi.
Przypomniałam sobie sytuację sprzed tygodnia, kiedy to niesamowicie zmarnowana zaczęłam pakować rzeczy do torby. A raczej to, z czym pojawiłam się u Irwinów, czyli dwoma bluzkami, bluzą i parą spodni. Nie chciałam zostawiać tego życia za sobą. Właściwie nie marzyłam o niczym innym, tylko o pozostaniu tu. Na zawsze. Niestety, obietnic trzeba dotrzymywać, a przecież poznając Penny, umówiłyśmy się, że miałam zostać u Irwinów do wakacji. Dzielił mnie od nich dzień, więc nie pozostawało mi nic innego, jak spakować manatki i odejść. Na szczęście wpadł wtedy do mnie Max z jakąś głupotą i domyślając się, co zamierzałam uczynić, natychmiast pobiegł do rodziców. Skończyło się na tym, że mogłam zostać tak długo, jak tylko chciałam.
– A o co?
Wróciłam do rzeczywistości.
– Martwię się tą rozprawą, Ash – wyznałam, przysiadając obok chłopaka.
– Daj spokój. Przecież to formalność. Powiesz prawdę, Jasmine też coś doda i wsadzą sukinsyna za kratki na wiele, wiele lat.
– Oby – westchnęłam. – A jeżeli Miles się wybroni i, nie daj Boże, znów będzie zarządzał domem dziecka?
Chyba musiałam zrobić przerażoną minę, bo Ashton bez słowa przyciągnął mnie bliżej siebie. Wygodnie oparłam się o jego ramię, wzdychając, kiedy ten zaczął głaskać mnie po włosach.
– Słuchaj uważnie, Delilah. Nie musisz się bać. Obiecuję, że ten zbok pójdzie do więzienia. Poza tym – dodał od razu, bo chciałam się wtrącić – nie wrócisz już do przytułku. Nie pozwolę na to.
– Co? – Zmarszczyłam czoło, podnosząc głowę i przyglądając się chłopakowi z zainteresowaniem.
– Nie boisz się tego, że on zostanie uniewinniony, tylko tego, że możesz tam wrócić.
– Ash...
– Znam cię. Poza tym serio mówię, nie pozwolę ci znowu trafić do tego przeklętego miejsca. – W tęczówkach Ashtona dostrzegłam pewność siebie i jakieś inne uczucie, którego nie potrafiłam zidentyfikować. Poczułam się głupio.
– Jestem cholerną egoistką. Przepraszam.
Blondyn wywrócił oczami, za co dostał łokciem w brzuch. Zaśmiał się cicho i pocałował mnie lekko w czoło. Chwilę milczeliśmy, bijąc się z własnymi myślami.
– Pójdziesz tam ze mną? – zapytałam niemal szeptem. – No wiesz, do sądu?
– Jasne, nie mógłbym przegapić, jak wsadzają cię za kratki i przyodziewają w pasiaste ubranie.
Prychnęłam głośno, wyrwałam się z objęć Ashtona i wróciłam do ścierania kurzu.
– Skoro tak, nie musisz się fatygować.
– Liczyłem, że to powiesz. Dzięki. Będę mógł w spokoju przejść kolejny poziom. Chociaż – zastanowił się na głos – jak trafisz do więzienia, może nawet skończę całą grę?
– Jasne
Wywróciłam oczami. Znałam Asha na tyle, by wiedzieć, że żartował. Ewidentnie chciał coś dodać, ale przerwał mu odgłos dzwoniącego telefonu. Sięgnął do stolika nocnego i zerknął na wyświetlacz.
– Holt – prychnął, po czym nacisnął czerwoną słuchawkę.
Oburzyłam się.
– Ej! Jakim prawem się rozłączyłeś? To mój telefon! – warknęłam, podchodząc bliżej. Bezceremonialnie wyrwałam Ashtonowi urządzenie z ręki i bez wahania oddzwoniłam. – Halo, cześć, Issy. Przepraszam za...
– Nieważne, Delilah. Potrzebuję pomocy – przerwał mi. Głos Isaaca brzmiał dramatycznie. Spięłam się.
– Co się stało? Gdzie jesteś?
– W domu. Słuchaj – odchrząknął – moja matka widziała Melody w parku z Hemmingsem.
– No i? – Zmarszczyłam czoło.
– No i dupa. Całowali się, a matka dostała szału. Podbiegła do Mel i zaczęła krzyczeć i wyzywać ją od suk.
– Jeny, dlaczego?!
Ashton zbliżył się, zapewne chcąc podsłuchać, ale tak mnie zirytował wcześniejszym zachowaniem, że się odsunęłam. Potem wstałam i odeszłam do drugiego kąta pokoju. Usłyszałam burknięcie.
– Ona naprawdę myślała, że jesteśmy parą, i bardzo nie spodobało jej się, że Mel zdradza jej synka. Ja pierdole, Deli, ale posrana sytuacja – prychnął.
– Troszeczkę.
– Słuchaj, to nie wszystko. Bo jak matka wróciła, to spanikowałem i powiedziałem, że z Mel dawno zerwaliśmy i teraz jestem z kimś innym...
– Co? – zachichotałam. – Niby z kim?
– Z tobą.
Raptownie zamilkłam.
– Ze mną? – pisnęłam nienaturalnym głosem. – Chyba cię pogrzało! Issy, tak nie można...
– No wiem, cholera! Ale co miałem powiedzieć?
– Cokolwiek, byle nie to, że jesteśmy parą! – Wzięłam parę uspokajających wdechów. – No i co dalej?
– Tak jakby, zapraszam dzisiaj na kolację. Mama chce cię poznać.
– Żartujesz, prawda?
Po drugiej stronie słuchawki zaległa cisza.
– Issy – warknęłam, nie mogąc się powstrzymać. – Coś ty najlepszego zrobił. Nie możesz powiedzieć mamie prawdy? Przecież zrozumie, że...
– Nie mogę – przerwał. – Ona nie jest zbyt... tolerancyjną osobą. Dlatego proszę, Deli, zgódź się. Będziemy razem przez parę miesięcy i nim się zorientujesz, zerwę z tobą bardzo, ale to bardzo hucznie.
– Jasne. Przy naszym zerwaniu znów spanikujesz i skończy się tak, że będziemy żyć długo i szczęśliwie z trójką dzieci.
Wywróciłam oczami, uśmiechając się szeroko. Co chyba było moim błędem, bo nim się spostrzegłam, Ashton stanął obok z groźną miną. Próbował wyrwać mi telefon z ręki, ale skutecznie się wywinęłam. Zaczęliśmy biegać po całym pokoju jak szaleni, co na pewno wyglądało dość komicznie.
– Delilah? Dlaczego tak sapiesz?
– Ja-a trochę... ćwiczę – zaśmiałam się bezwiednie, wskakując na łóżko. – Powiedz mamie prawdę. Serio, Issy. Wiem, że się bo-isz – próbowałam zeskoczyć na podłogę, lecz zostałam pociągnięta i wyłożyłam się jak długa. Ashton stanął nade mną ze zwycięskim błyskiem w oku. Wydałam z siebie głośny jęk, bo nagle Ash zrzucił mnie na podłogę.
– Ja pierdole. Czy jesteś teraz z Irwinem?
– Tak.
– Bzykacie się? – Niemal słyszałam w jego głosie obrzydzenie.
Zachichotałam.
– Nie, Issy. Spadłam z łóżka.
– Aż tak grubo? Dobra, Deli, nie mam zamiaru słuchać tych ohydnych dźwięków. Przyjdź na kolację.
– Przyjdę, jak się przyznasz mamie. – Uspokoiłam oddech. – Bardzo chciałabym ci pomóc, ale udawanie, że jestem twoją dziewczyną, to już przesada. Bądź facetem, nie tchórzem.
– Zostanę wydziedziczony.
– Przesadzasz. – Machnęłam ręką. – Trzymam za ciebie kciuki. Przyznaj się. A potem zadzwoń i opowiedz, jak ci poszło.
– Delilah...
Nie dowiedziałam się, co takiego chciał dodać Isaac, ponieważ Ashton wyrwał mi telefon z ręki. Przytknął go sobie do ucha i warknął głośno:
– Holt, ogarnij się. Jesteś gejem, wielkie mi halo. Przestań zachowywać się jak baba. Twoja matka zrozumie. Pewnie trochę pokrzyczy, może się poryczy, że nie będzie miała wnuków, ale w końcu zrozumie. A teraz przestań zawracać nam dupę, bo jesteśmy zajęci. I nie, Delilah nie przyjdzie na żadną kolację. Mamy inne plany. Na razie.
Rozłączył się i oddał mi telefon. Wpatrywałam się w Ashtona z nieukrywanym zaskoczeniem.
– No co?
– Nic. – Zmarszczyłam czoło. – To było... niegrzeczne, Ash.
– Bo się zachowuje jak baba. Nienawidzę czegoś takiego. Poza tym nie będziesz udawała jego dziewczyny. Nie ma nawet takiej opcji.
– Dlaczego?
– Bo jesteś moją dziewczyną.
W ustach Ashtona zabrzmiało to tak nierealnie i pięknie, że musiałam się uśmiechnąć. Wiedziałam, że jesteśmy parą. Byliśmy na paru randkach, całowaliśmy się i tak dalej, ale dopiero dzisiaj Ash nazwał mnie swoją dziewczyną. Czyli to już oficjalne?
– Czyli ty jesteś moim chłopakiem? – zapytałam. Przetwarzałam w głowie własne słowa. Wielokrotnie.
– Chwila rozmowy z Holtem i już stajesz się głupsza. To chyba logiczne, nie sądzisz?
Uniosłam spojrzenie ku górze.
– Po prostu pierwszy raz powiedziałeś to na głos. Zresztą, ja też. To dziwne. Mój chłopak. Tak. Naprawdę dziwne.
– Nie przyzwyczajaj się. To raczej nie będzie długi związek – powiedział pewnym tonem. Zmarszczyłam czoło zdziwiona, więc pośpieszył z wytłumaczeniem. – Skoro przy każdej rozmowie z Holtem tracisz szare komórki, to niedługo twój intelekt znajdzie się na poziomie niemowlaka. A Ashton Irwin nie umawia się z dziećmi.
– Jasne, panie dorosły. W końcu w tym związku jest już jedno dziecko, nie potrzeba więcej. A gu!
Nie potrafiłam się powstrzymać i uszczypnęłam Asha w policzek. Zachichotałam pod nosem, dostrzegłszy jego obrażony wyraz twarzy. Przytuliłam się więc do niego, biorąc głęboki oddech i wdychając te nieziemskie perfumy. Chwilę trwało nim postanowił schować dumę do kieszeni. Nachylił się i już niemalże chwyciłam usta Ashtona w posiadanie, kiedy do pokoju bez pukania wbiegł Max. Zatrzymał się jednak, zauważając nas.
– Fuuuj! Znowu? Ile można się całować! Wolałem, kiedy się nie lubiliście. Przynajmniej było ciekawie.
– Puka się – warknął Ash, za co dostał sójkę w bok.
– Coś się stało, Maxi?
Podeszłam do blondynka i uśmiechnęłam się serdecznie. Za tym malcem wskoczyłabym w ogień.
– Deli, są wakacje.
– Tak. I co w związku z tym? – spytałam, nie do końca rozumiejąc.
– Jest ciepło. Chodźmy na basen! Rodzice się zgodzili – dodał od razu – ale powiedzieli, że puszczą mnie tylko z tobą.
– Ej, a ja? – wtrącił się Ash. – Twój starszy brat? Pamiętasz?
Max wzruszył ramionami.
– I tak wolę iść z Deli.
– Głupi, mały gnom. Będziesz chciał pożyczyć tablet... – warknął podirytowany Ashton, na co wywróciłam oczami. Bracia Irwinowie ewidentnie się na siebie obrazili.
– Możemy iść na ten basen, ale – zastrzegłam, zwracając się do Maxa – ten głupi, starszy gnom pójdzie z nami. – Kiwnęłam głową na Ashtona. – Zaraz pójdę nas spakować, a wy się nie pozabijajcie.
Wyszłam z pokoju, nawet się nie odwracając. I tak wiedziałam, jak wyglądali. Obaj pewnie stali z założonymi rękoma na piersiach, niesamowicie oburzeni. Postanowiłam zadzwonić po Mike’a i jego siostrę. W życiu nie wytrzymałabym z dwoma Irwinami na raz. A przynajmniej nie na basenie w towarzystwie ludzi, którzy nie byli przyzwyczajeni do zachowania tych dwóch gnomów.
*
– Hej, Mickey!
Pomachałam do czerwonowłosego i przyspieszyłam kroku. Ominęłam dwie grupki osób, by wreszcie stanąć obok chłopaka i jego młodszej siostry, Oliwii, do której uśmiechnęłam się wesoło.
– Cześć, Deli. Siadajcie! Cześć, Max! – dodał, kiedy Maxi do nas dobiegł. Od razu zaczął rozmawiać z Oliwią, po czym ruszyli do brodziku dla dzieci. – Tylko uważajcie!
Położyłam torbę przy leżaku, na którym po chwili usiadłam.
– A gdzie Ash? – zapytał Mike, rozglądając się wokół.
– W sklepiku. Zapomniał zapakować kąpielówek i poszedł jakieś kupić.
– Bo ty miałaś je spakować. – Niespodziewanie przed nami pojawił się Ashton. – Siema, Mike.
Odwróciłam się zlękniona, ale widząc „kąpielówki” starszego Irwina nie powstrzymałam głośnego śmiechu. Po chwili wtórował mi Mickey. Na tyłku Ashtona widniały zielone gatki w czterolistne koniczynki.
– Nie było mniejszych? – parsknął Mike. – Ty to masz szczęście!
Zrozumiawszy żart, zachichotałam jeszcze głośniej, ale pod niezadowolonym spojrzeniem Ashtona zamilkłam. Chłopak odwrócił się tyłem, schylając, by rozłożyć rzeczy z torby. Jeszcze raz przyjrzałam się kąpielówkom Asha, po czym bezwiednie przygryzłam wargę. Faktycznie, były nieco opięte.
– Podoba ci się to, co widzisz?
Ashton poruszył sugestywnie brwiami, dostrzegając mój zamglony wzrok. Natychmiast odwróciłam spojrzenie, rumieniąc się nieznacznie. Mike skutecznie udawał, że nas ignoruje. Rozglądał się bacznie po całym aquaparku, zapewne w poszukiwaniu siostry.
– Tam z Maxem. Przy zjeżdżalni – wyjaśniłam, pokazując rękę na dwóch malców szepczących sobie coś do ucha. – Słodcy są.
– Co? Kto?
Mike wyglądał jakby dopiero wrócił do rzeczywistości.
– Daj spokój, Delilah. Mike obczajał tą blondynkę w czerwonym bikini przy wodospadzie. Dobry wybór, stary – pochwalił Ashton. Przybili z Michaelem piątkę. Powędrowałam za ich spojrzeniem. Kurczę, ładna była ta blondynka. Przygryzłam wargę, ponieważ poczułam się dziwnie nieswojo.
– Nie macie innych tematów? Faceci – prychnęłam.
– Uuu, ktoś tutaj jest zazdrosny! – parsknął Mike i rozłożył się wygodniej na leżaku.
– Ja? Że niby o kogo?
– Nie udawaj, Delilah. Cały basen już wie, że na mnie lecisz – wtrącił swoje trzy grosze Ashton.
Zirytowałam się, lecz próbowałam to ukryć. Postanowiłam się odegrać. Przybrałam więc na twarz najbardziej słodki uśmiech, na jaki było mnie stać, po czym skoczyłam na nogi i stanęłam tuż przed leżakiem Ashtona. Pochyliłam się nisko, przez co niemalże stykaliśmy się nosami.
– Tak, masz rację, Ash. Jestem leciutko zazdrosna, mój chłopaku – wyszeptałam najciszej jak potrafiłam, akcentując ostatnie dwa słowa. – Ona skupia na sobie zbyt dużo waszej uwagi.
Sama nie wiedziałam, co we mnie wstąpiło. Wyprostowałam się. Uśmiechając się najpierw do Ashtona, a później puszczając oczko Mike’owi, ściągnęłam koszulkę oraz zdjęłam spodenki. Stałam przed chłopakami w stroju kąpielowym, który wybrała Penelope. Gdybym miała możliwość, w życiu nie kupiłabym aż tak wyzywającego bikini. Majtki ledwo zakrywały mój tyłek, a stanik to parę sznurków i dwa materiały okrywające sutki. Pewnie bardzo przesadzałam, bo wiele dziewczyn na tym basenie nosiło podobny krój, ale ja nie zostałam nigdy przyzwyczajona do takich kostiumów. Przez całe życie posiadałam jeden i to w dodatku jednoczęściowy.
– Ale macie miny! – wytknęłam im, zakładając ręce na ramiona. – I co? Napatrzyliście się?
– E tam. – Mike szybko się ocknął, machnąwszy dłonią. – Blondynka jeden, Delilah zero. Bez urazy, oczywiście. Masz spoko ciało, Deli, ale jej piękne cycki biją cię na głowę. Tylko spójrzcie!
Zaśmiałam się, pokręciwszy głową.
– Idź zagadaj, Mickey.
– Chyba żartujesz – wtrącił się Ashton, stając obok i obejmując mnie ramieniem. – Ten brzydal nie ma żadnych szans. Sorry, stary. Blondynka jeden, Mike zero.
Michaelowi ewidentnie urażono dumę. Wypiął więc pierś i pewnym krokiem ruszył w kierunku wodospadu. Ciekawa byłam, czy uda mu się coś wskórać, ale Ashton skutecznie odwrócił moją uwagę. Złapał mnie za brodę, odwracając ku sobie. Popatrzyłam w piwne oczy chłopaka.
– Clifford się nie zna, dziewczynko z ulicy. Ta blondyna przy mojej dziewczynie kompletnie wymięka.
Uśmiechnęłam się szeroko, po czym cmoknęłam Asha w usta. Krótko, bo w końcu znajowaliśmy się wśród ludzi. Bez dalszych słów poszliśmy popływać, a właściwie powygłupiać się razem z Maxem i Oliwią. Dałam się nawet namówić na zjechanie z takiej dzikiej zjeżdżalni. Tak się bałam, że piszczałam jak głupia, przez co Max dostał ataku śmiechu. Kiedy więc Ash, Mike i dzieciaki poszli po frytki do baru, z ulgą rozłożyłam się na leżaku. Przymknęłam oczy, delektując się dzisiejszym dniem.
Nagle z torby dobiegł dźwięk wibrującego telefonu, więc szybko po niego sięgnęłam. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Isaaca.
– Halo?
– Cześć – przywitał się zmarnowanym głosem, kompletnie nie w swoim stylu. Zmartwiłam się.
– Chyba rozmawiałeś z mamą, prawda?
– Ta.
– I?
Po drugiej stronie zaległa cisza. Przeraziłam się nie na żarty. Czy pani Holt naprawdę byłaby zdolna do wyrzeknięcia się syna?
– Irwin miał rację. – Isaac wreszcie coś powiedział. – Najpierw się poryczała, a potem stwierdziła, że źle mnie wychowała. Zostałem zapisany na sesje u psychologa.
– O, kurczę. Przykro mi, Issy.
– Czemu? Pierwszy raz od wielu lat nie okłamałem matki. Właściwie to powiedziałem jej wszystko. Trochę się wkurzyła, że oszukiwałem ją w zawiązku z Mel. Kazała mi ją zaprosić na obiad w ramach przeproszenia za wyzywanie od suk – parsknął głośno. – W sumie dzwonię, żeby ci podziękować.
– Co? Za co? – Zaskoczyłam się.
– Gdyby nie twoje głupie gadanie, w życiu bym się nie odważył i do końca życia udawałbym heteryka. A tak przynajmniej jedną rzecz mam z bani. Wydaję mi się, że matka trochę pocierpi, ale w końcu jej przejdzie.
– Czy to na pewno moja zasługa? A nie, na przykład, Ashtona? – zapytałam podstępnie, przypominając sobie ostatnie słowa Asha w rozmowie telefonicznej z Issym.
Po drugiej stronie słuchawki zaległa cisza, więc się zaśmiałam.
– Taaa. Może?
– Czy w związku z tym zaczniesz traktować go po koleżeńsku?
– Chyba cię pogrzało, Mosley. Dalej nie lubię typa – wyznał szybko. – To, że raz mi pomógł, nic nie zmienia. Swoją drogą, nadal nie czaję, dlaczego z nim jesteś. Zerwij z tym dupkiem. Znajdę ci lepszego kandydata!
Ashton wraz z Maxem wyłonili się zza zakrętu. Mimo różnicy wieku ich wyraz twarzy w trakcie jedzenia wyglądał identycznie. Byli tak samo skupieni i zafascynowani. Jakby poza frytkami nic innego nie istniało. Mike’a i Oliwii nigdzie nie dostrzegłam.
– Dzięki, ale spasuję.
Ash podszedł bliżej i wyciągnął frytki, częstując mnie. Odmówiłam cicho, uśmiechając się.
– Jak chcesz – Issy odetchnął głośno – ale propozycja będzie ciągle aktualna. Myślisz, że Mel się na nią zgodzi? Nie rozumiem was. Jak mogłyście polecieć na Irwina i Hemmingsa. Okej, czaję też, że odrzuciliście Clifforda, bo jest najzwyczajniej w świecie brzydki, ale czemu nie Hood? Z tej całej czwórki ten Calum wydaje się najbardziej normalny. Poza tym ma niezłe tyły.
– Issy! – zaperzyłam się, parskając w brodę.
– No co? Myślę, że byłby nawet niezły w łóżku. Taki przywiązany i rozstawiony tylko dla mnie. Mhm... – zamruczał. – Co sądzisz?
– Nie chcę tego słuchać. Rozłączam się. Aha, i naprawdę się cieszę, że wreszcie postanowiłeś się ujawnić. Pa!
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę, nim Isaac zdążyłby dodać cokolwiek o seksie z Calumem. Odetchnęłam głęboko. Uwielbiałam Holta, ale czasami był kompletnie męczący. Usiadłam koło Ashtona, po czym sięgnęłam po frytkę.
– Ej, przecież nie chciałaś!
– Zmieniłam zdanie. – Zjadłam dwie, nim udało mi się wykrztusić: – Dziękuję, Ash.
– Spoko. Możesz wziąć więcej, jak tak bardzo chcesz.
– Co? Ale ja nie o frytkach. Chodzi mi o Issy’ego.
– Ach – westchnął ociężale. – Wolałem temat frytek. Przynajmniej był ciekawy.
– No, wiesz! Issy przyznał się mamie – wyznałam, po czym popatrzyłam prosto na twarz Ashtona. Wydawał się nieprzejęty. – Przełamał się dzięki tobie i tej twojej głupiej gadce.
Ash ewidentnie mnie olewał.
– Okej, skoro tak, może faktycznie pójdę za radą Isaaca i poszukam sobie kogoś bardziej odpowiedniego. A przynajmniej takiego, kto będzie potrafił mnie wysłuchać.
– Przecież słucham.
– I włączyć się do rozmowy.
– Przecież odpowiadam – wyszczerzył się z błyskiem w oku.
Wzięłam dwa uspokajające wdechy, nim z całej siły zdzieliłam Ashtona w czuprynę.
Co nowy dział to zaskakuje. Issy jest najlepszy. ;)
OdpowiedzUsuńTo dobrze. :) Poczucie humoru Issy'ego jest najlepsze. XD
UsuńIssy <3
Usuńprzyjemnie sie czytało :))
P.
No i fajnie. :) Zaraz dodaję kolejny rozdział, jak coś. :P
OdpowiedzUsuń