Rozdział XLIII
Weekend nadszedł nadzwyczaj szybko, za co dziękowałam niebiosom. Minione dni zaliczały się do jednych z najwspanialszych w życiu, ale wreszcie mogłam zrobić sobie przerwę od szkoły. Po wybryku Ashtona wszyscy uczniowie się na nas uwzięli. Podobno byliśmy największą plotką od miesiąca. Dziewczyny patrzyły na mnie groźnie lub ze współczuciem, a faceci podobno zakładali się, kiedy zostanę zdradzona i kto będzie kolejnym celem Irwina. Słysząc ostatnie, lekko spanikowałam, na co Ash wywrócił jedynie oczami.
Isaac kompletnie nie popierał mojego wyboru, w ogóle się z tym nie kryjąc. Co rusz rzucał głupie komentarze, przez co pomiędzy nim a Ashtonem powstała swego rodzaju milcząca nienawiść.
Najdziwniej jednak zachował się Artur, który przedwczoraj po wuefie poprosił mnie do swojego pokoju. Obgryzłam wszystkie paznokcie ze zdenerwowania. Okazało się, że również widział sytuację z rozgrywek koszykówki.
– A więc wybrałaś Irwina – zaczął spokojnym tonem, przejeżdżając dłonią po twarzy. – Słuchaj, Delilah, chciałem cię przeprosić. Zachowałem się niedopuszczalnie. Zatraciłem gdzieś pojęcie, że jestem twoim nauczycielem, i tylko nim – zaakcentował. – Wiem, że nie jest to wytłumaczenie, ale ostatnio miałem wiele problemów rodzinnych, co poprzestawiało mi parę klepek. Naprawdę nie mam pojęcia, co we mnie wstąpiło. I jeszcze ten szantaż?
Witkowsky ewidentnie żałował.
– No, okej.
Bo co miałam powiedzieć? Że nic się nie stało, że mu wybaczę? Niestety, na tę chwilę nie potrafiłam zapomnieć o przykrościach, które mi sprawił. Byłabym niesprawiedliwa, nie dodając, że wiele razy wywołał uśmiech na mojej twarzy, ale po tym, co się później stało, szczęśliwe momenty raczej przeszły w zapomnienie.
– Od tej pory zamierzam być jedynie twoim trenerem, panno Mosley. Liczę, że kiedyś mi wybaczysz, a tymczasem chciałbym znów zaproponować ci miejsce w drużynie biegowej. Za dwa miesiące kolejne mistrzostwa i…
– Chętnie, trenerze. – Uśmiechnęłam się.
– Wspaniale.
Potem Artur jeszcze raz przeprosił, po czym wyszłam. Czułam się o wiele lżej na duszy. Mogłam śpiewać i pewnie nawet bym zaczęła, gdyby po korytarzach nie chodziło tylu uczniów.
Oderwałam się od wspomnień, kiedy do pokoju wszedł Tom. Wyglądał nieco groźnie. Przerwałam szczotkowanie włosów i spojrzałam spod przymkniętych powiek.
– Stało się coś?
– Byłoby łatwiej, gdybyś umówiła się z kimś innym – westchnął ociężale, usiadłszy na łóżku.
– Co?
– Udam, że nie idziesz na randkę z moim synem, dobrze? Jeżeli ten… gałgan – zaciął się – zrobi cokolwiek, na co nie miałabyś ochoty, dzwoń. Natychmiast przyjadę.
Uniosłam brwi zaskoczona, po czym uśmiechnęłam się delikatnie.
– Dziękuję, Tom, ale naprawdę nie musisz…
– Muszę.
Tom ewidentnie chciał coś dodać, lecz przerwało mu wtargnięcie Ashtona.
– Gotowa na najlepszą noc życia? Tata? – zdziwił się, dostrzegając ojca. – Co tu robisz?
– W sumie dobrze, że przyszedłeś. Siadaj – zarządził, po czym zerwał się na równe nogi. – Właściwie, Deli, usiądź przy Ashu.
Bez słowa zmieniłam miejsce z krzesła na łóżko. Usadowiłam się obok Ashtona, który z powagą patrzył na ojca, nie wiedząc zapewne, czego się spodziewać. W zasadzie sama do końca nie miałam pewności. Tym bardziej że Tom wydawał się nieco zestresowany, ponieważ przestępował z jednej nogi na drugą.
– Słuchajcie, dzieciaki, bardzo się cieszę, że się umówiliście i że między wami… – odchrząknął zawstydzony – coś jest. Nie przejmujcie się, jeżeli randka się nie uda. Zawsze możecie spróbować jeszcze raz…
– O czym ty mówisz, tato? – wtrącił Ashton, westchnąwszy.
– Po prostu chodzi mi o to, że to dopiero wasze pierwsze spotkanie. Oficjalne, oczywiście. Nie musicie więc od razu wkraczać na głęboką wodę. Dajcie sobie czas, poukładajcie w głowie, nim do czegoś… dojdzie.
Z zaskoczeniem popatrzyliśmy na siebie z Ashtonem.
– Że co?
– No, po prostu nie wykorzystujcie wszystkich możliwości dzisiaj. – Tom niemalże jęknął zdruzgotany, po czym zmierzwił sobie włosy.
– Zaraz, zaraz – zamyślił się Ashton i parsknął śmiechem – mówisz o seksie?
Mogłabym przysiąc, że Tom zrobił się bardziej czerwony ode mnie. Oboje odwróciliśmy spojrzenia, zerkając gdzieś po kątach pokoju. Jedynie Ashton wydawał się dobrze bawić, bo nie minęła nawet minuta, a śmiał się głośno.
– To wcale nie jest zabawne, synu – zwrócił uwagę Tom. – Nie chciałbym, abyście czuli jakąś presję. Po prostu zrobicie to, kiedy będziecie gotowi.
– Boże, tato! Trochę się pośpieszyłeś z tą rozmową. To nasza pierwsza – zaakcentował – randka. Daj na luz. Poza tym skąd wiesz, czy już tego nie robiliśmy?
Tom wyglądał, jakby coś dużego stanęło mu w gardle. Otwarłam szeroko oczy.
– Nie robiliśmy, Tom, naprawdę!
– Zero zabawy – westchnął Ash, wywracając oczami. – Mogłaś potrzymać go dłużej w niepewności. Masz coś jeszcze do powiedzenia, tato?
– Nie. Chyba już wystarczająco się zbłaźniłem. Bawcie się dobrze.
Tom wyleciał z pokoju niczym z procy, na co parsknęłam. Ashton wtórował i po chwili oboje głośno się śmialiśmy. Wreszcie wstałam i otrzepałam z jeansów niewidzialny pył. Musiałam się ubrać, ale w co? Zmarszczyłam czoło.
– Gdzie właściwie idziemy?
– Niespodzianka – wyszczerzył się chłopak, podchodząc bliżej i obejmując rękoma w pasie. Pocałował mnie w szyję, na co mimowolnie zadrżałam. – Załóż coś ciepłego. Potem może być zimno.
Kiwnęłam głową na znak zrozumienia. Wybrałam zwykłe czarne spodnie i sweter, mając nadzieję, że wystarczą. Nagle zostałam odwrócona, przez co stałam z Ashtonem twarzą w twarz. Uśmiechnął się przebiegle.
– Zawsze możemy zmienić plany i wynająć sobie hotel. Sama rozumiesz, nie wypada chyba zawieść ojca, nie?
Poznałam Asha już na tyle, by wiedzieć, że żartował. Postanowiłam więc trochę się podroczyć. Przysunęłam się bliżej, patrząc na blondyna z dołu.
– Bardzo chętnie. Właśnie na taką randkę miałam nadzieję – wyszeptałam w usta Irwina, by bez skrępowania przygryźć jego dolną wargę. Zostałam przyciągnięta bliżej. Na pewno chciał pogłębić pocałunek, ale zręcznie się wywinęłam. Widząc minę Ashtona, uśmiechnęłam się zwycięsko.
– Dziewczynka z ulicy coraz bardziej pewna siebie? – rzucił pytaniem retorycznym. Mogłabym przysiąc, że w jego oczach pojawił się błysk. – Byłbym dumny, gdybyś nie śmiała się ze mnie.
– Uczę się od mistrza.
– I jeszcze taki komplement z twoich ust?
– Od Issy’ego – wyjaśniłam pełna powagi. Uśmiech Irwina zaczął blednąć, a mój wręcz przeciwnie. Nie potrafiłam się powtrzymać i parsknęłam. Ashton założył ręce na ramiona. Wyglądał na obrażonego, więc pogłaskałam go po policzku. – Tylko tak sobie żartuję.
– Odegram się. Zobaczysz.
Wywróciłam oczami nieprzejęta. Bez słowa, poszłam do łazienki w celu przebrania i uczesania się. Z racji tego, że nie potrafiłam robić wymyślnych fryzur, postawiłam na związanie włosów w kucyk. W zasadzie Ashton widział mnie niemalże w każdej sytuacji, więc nie starałam się aż tak bardzo. Chyba wygląd przestał się dla niego liczyć, skoro postanowił spotykać się właśnie z dziewczynką z ulicy. Czułam rozpierającą dumę. Kto by pomyślał, że od czasu naszego pierwszego spotkania, gdzie patrzył na mnie z obrzydzeniem, Ash aż tak się zmieni.
Wyszłam po pięciu minutach. Spodziewałam się Ashtona leżącego na łóżku, jak to zazwyczaj robił, ale się zawiodłam. Westchnęłam więc i łapiąc torebkę, skierowałam kroki do kuchni po telefon, który tam zostawiłam. Stojąc przy blacie, nagle poczułam, jak ktoś mnie popycha. Sapnęłam zaskoczona, ale wyczuwając perfumy Ashtona, uspokoiłam się. Stałam tyłem, co trochę krępowało.
– Nie wygłupiaj się, Ash.
– Mówiłem, że się odegram. – W jego głosie usłyszałam zadowolenie.
Nie odezwałam się, ale kiedy poczułam ręce Ashtona pod swetrem, drgnęłam.
– Przestań. Ktoś może tu wejść.
– No i? Będzie ci to przeszkadzać, dziewczynko z ulicy? Przecież zrobiłaś się taka pewna siebie – szepnął niespodziewanie do ucha. Dłoń Asha zacisnęła się na mojej piersi, przez co niemalże podskoczyłam.
– Ashton! – podniosłam głos, mając nadzieję, że to coś da. Jakże się myliłam. – Zabieraj łapy!
– Dlaczego?
– Tom i Penny w każdej chwili mogą tu przyjść, kretynie!
– Musisz być w takim razie ciszej.
– Co? – spytałam zdziwiona, lecz gdy jego ręka z piersi przejechała na dół po brzuchu, a później znalazła się za paskiem spodni i majtek, krzyknęłam zaskoczona. – Ashton!
Próbowałam się wyrwać. Nieumiejętnie, bo jeszcze bardziej sobie zaszkodziłam. Palce Ashtona przejechały po całej długości mojego najbardziej intymnego miejsca. Jęknęłam, zagryzając mocno wargę.
– A więc tak chcesz się bawić? Jesteś taką niegrzeczną dziewczynką, Delilah.
Oczami wyobraźni niemalże widziałam, jak się szeroko uśmiechał. Przynajmniej jemu było do śmiechu. Ja cała się spięłam, czując jednocześnie strach przed przyłapaniem i wypełniające ciało podniecenie.
– Ash – zabrzmiało błagalnie. – Ja…
– Ty co? Chcesz więcej?
Zostałam przyciśnięta mocniej do blatu, przez co palec Ashtona bez przeszkód się we mnie wsunął. Boże! Jęknęłam głośno, ale przypominając sobie o obecności rodziców Irwina, szybko zamilkłam. Zacisnęłam pięści, a wargę zagryzłam tak mocno, że chyba zaczęła krwawić. Poruszał palcem najpierw wolno, a potem coraz szybciej. Kurde! Całą wolą powstrzymywałam dźwięki chcące wyrwać się z gardła na zewnątrz. Bezwiednie bardziej się pochyliłam, dając Ashtonowi łatwiejszy dostęp. Zachichotał pod nosem. Kiedy poczułam drugi palec, sapnęłam.
– Cicho – wyszeptał, przygryzając płatek mojego ucha. – Pamiętaj, nie jesteśmy sami.
– Ja… cię po prostu… kiedyś…
– Tak? Co mi zrobisz? – Dodał kolejny palec, a jego druga dłoń wreszcie puściła moje biodra i powędrowała pod bluzkę. Ścisnął pierś. Jęknęłam, nie dając rady się powstrzymać.
Niespodziewanie wszystko zniknęło. Poczułam się, jakbym dostała obuchem. Zostałam odkręcona do przodu. Musiałam mieć niemrawą minę, bo Ashton wpatrywał się we mnie z diabolicznym uśmieszkiem.
– Mówiłem, że się odegram – wyszeptał, by odejść dwa kroki w tył.
Całe ciało ogarnęło zimno nie do opisania. Zadrżałam.
– Ja… ale… – brakowało mi słów. – Jesteś dupkiem – westchnęłam, poprawiając spodnie.
– Wiem.
Ashton był ewidentnie dumny z tego przebiegłego planu.
– Kiedyś też ci tak zrobię, zobaczysz. – Na potwierdzenie zerknęłam na krocze chłopaka. Widząc lekkie wybrzuszenie, zadrgały mi kąciki ust. Nie wiedziałam, co we mnie wstąpiło, kiedy dodałam: – Potrzebujesz pomocy?
– Chyba na razie spasuję… – Zmarszczył czoło nieprzekonany. Pewnie domyślał się, że też coś kombinowałam.
Wzruszyłam ramionami.
– Jak wolisz. Chciałam pomóc i zarazem przeprosić za wcześniejsze zachowanie. Nie, to nie. Więcej nie zapytam.
– Co się stało z twoją drugą wersją? No, wiesz, ciągle rumieniącej się dziewczyneczki?
– Odeszła, kiedy poznała ciebie.
Pokazałam język, czym zdziwiłam nie tylko siebie. Ashton prychnął, po czym znów stanął blisko. Niemalże stykaliśmy się nosami.
– Wyszło ci to na lepsze, Delilah.
Pocałował mnie. Przez moment zastanawiałam się, czy aby nie przerwać, ale gdy językiem wdarł się do środka, zapomniałam o bożym świecie. Ocknęłam się dopiero, kiedy usłyszałam okrzyk. Oderwałam się, a widząc zaskoczony wyraz twarzy Maxa, zawstydziłam się. Ashton za to wywrócił jedynie oczami, ani myśląc mnie puszczać.
– Czego, młody? Nie widzisz, że jesteśmy zajęci? – warknął niemiło Ashton, za co dostał ode mnie w ramię.
– Nie bądź dupkiem.
– Deli, nie spodziewałem się tego po tobie – wyżalił się Max, ewidentnie posmutniawszy. Serce zaczęło mi się krajać.
– Czego?
– Przepraszam, Deli, ale muszę to zrobić. Obiecałem. Mamo! Tato! Chodźcie! – zaczął nagle krzyczeć, przez co oboje z Ashtonem natychmiast od siebie odskoczyliśmy. – Obiecałem rodzicom, że gdy przyłapię Asha, od razu im powiem.
Ashton niebezpiecznie zmrużył oczy.
Do kuchni szybko wszedł najpierw Tom, a parę sekund później Penny. Rozejrzeli się wokół, lecz nie dostrzegłszy niczego nadzwyczajnego, wyraźnie się zdziwili.
– Co się stało, Maxi?
– Deli i Ashton się całowali – wyznał Max tak pewnym i nieznoszącym sprzeciwu głosem, że się zarumieniłam.
– Och!
Tom wpatrywał się w nas nieprzeniknionym spojrzeniem, za to Penelope zadrgały kąciki ust. Starałam się zniknąć. Opuściłam głowę niczym winna, jednocześnie dostrzegając, że kurczowo ściskałam Ashtona za dłoń. Natychmiast ją wyrwałam, chowając za plecami. Czułam się jak idiotka. Kątem oka widziałam, że Ash również wydawał się nieco zagubiony.
– Cóż, synku – przerwał tę ciężką ciszę Tom – czasami ludzie się całują. No wiesz, to oznaka, że się lubią. My z mamą też się całujemy.
– Wiem, wiem, tato. Ale to Ash! – Na wzmocnienie własnych słów wskazał ręką na brata. – Czy jak dostanie szlaban, mogę jego tablet?
– Chyba żartujesz, młody! – wtrącił się wkurzony Ashton.
– A co? Wolisz oddać laptopa?
Mimowolnie parsknęłam śmiechem, lecz pod morderczym spojrzeniem Asha, udałam, że się zakrztusiłam. Chyba nie uwierzył…
– Chłopcy, przestańcie – westchnęła Penny. – Cieszę się, Maxi, że nas zawołałeś, tak jak obiecałeś, ale od teraz nie musisz już tego robić. To znaczy – pośpieszyła z wyjaśnieniem – kiedy zobaczysz, jak Ash i Deli się całują, nie musisz nam o tym mówić. To ich sprawa.
– No, dziękuję! – warknął niemiło Ashton, za co dostał ode mnie w bok. – I ty przeciwko mnie? Widzisz, co oni odwalają? Śledzą każdy mój krok, nie mam chwili spokoju!
– Ashton, zachowuj się. Penny i Tom się po prostu martwią. Zamiast krzyczeć, powinieneś to docenić i podziękować.
Założyłam ręce na ramiona, pewna swojego.
– Że jak? Podziękować? – pytał, niedowierzając.
– Tak. – Wywróciłam oczami, ale pocieszająco pogłaskałam wierzch jego dłoni. Uspokoił się, ale nadal groźnie wpatrywał się w rodziców. Skrzyżował ręce na piersiach, wiedziałam więc, że się poddał.
Penny uśmiechnęła się słodko.
– My już nie przeszkadzamy. – Pociągnęła za sobą Toma z Maxem. Wychodząc, odwróciła się i puściła jeszcze oczko.
– Bardzo jesteś zły? – spytałam Asha, kiedy zostaliśmy w kuchni sami.
– Trochę.
– Czyli randka odwołana?
Zaskoczyłam Ashtona tym pytaniem. Szybko jednak się zreflektował, pochylając się nade mną i lekko całując.
– Na pewno nie. – Jeszcze raz zostałam pocałowana, lecz tym razem trwało to dłużej, co zdecydowanie bardziej mi się podobało. – Mam nadzieję, że Max tu wróci. Niech zobaczy, jak powinno się całować, i choć raz niech weźmie przykład ze starszego brata.
Nie mogłam powstrzymać głośnego śmiechu.
ile słodyczy tutaj ;)
OdpowiedzUsuńP.
Mam wrażenie, że ostatnio każdy rozdział to morze słodyczy. XD
UsuńFaktycznie, pozytywnie zaskakujące wyznanie Artura. Miło, że Deli wróci do drużyny. Super też, że zaczyna dogadywać się z Ashem.. Choc nie lubie, jak nawzajem się drażnią - sama czuję się wtedy rozdrażniona.. XD
OdpowiedzUsuńBez drażnienia siebie nawzajem Ash i Deli nie byliby sobą. To nierozłączny element ich "układu". :)
UsuńSame słodkości :)
OdpowiedzUsuńtroszeczkę, ale nie narzekam ! :D
OdpowiedzUsuńP.
Ale obiecuję, że rozdział 45 (ten, który właśnie dodałam. ;P) będzie miał jej mniej. :)
Usuń