15 lipca 2017

Kto pierwszy powie "kocham" - przegrywa (2)

II POCZĄTKI SZALEŃSTWA DOPADŁY MALFOYA – KONIEC ŚWIATA!

Obudziłem się zlany potem, czując chłód. Otworzyłem szeroko oczy, by momentalnie je zamknąć. Nadmiar światła był nie do zniesienia, tym bardziej że w głowie czułem bolące pulsowanie. Przez moment myślałem, że się porzygam, ale kiedy tylko przypomniałem sobie mój sen, od razu mi przeszło. Zamiast uczucia mdłości, poczułem złość na własną psychikę. Dlaczego, do jasnej cholery, musiałem śnić akurat o Granger? Ba, gdyby to były jeszcze w miarę interesujące sny, gdzie jej ciało i moje skrupulatnie by się pokrywały...
Byłem w końcu facetem, w ciele którego ciągle buzowały hormony. Poza tym Granger, nie patrząc, oczywiście, na jej szkaradne pochodzenie i splugawioną krew, miała zgrabną figurę i raczej nie grzeszyła brzydotą. 
W każdym razie o stokroć wolałem oglądać ją w wydaniu nagiej na łóżku niż umierającej w moich ramionach. Taki dokładnie miałem sen: siedzieliśmy sobie niczym para zakochanych gołąbków, na wspomnienie czego mdłości od razu wróciły, gdy nagle ktoś rzucił w Granger czarnomagicznym zaklęciem. Najbardziej denerwującą sceną był jednak mój rozrywający pierś wrzask, skowyt i płacz.
Jeżeli ktokolwiek, a w szczególności Zabini, dowiedziałby się o tym, wolałbym umrzeć. Albo przynajmniej stracić majątek. No dobrze, pół majątku... Chociaż nie, po głębszym przemyśleniu rzuciłbym na tego kogoś Obliviate i byłoby po sprawie.
Spojrzałem na zegarek wskazujący godzinę dziewiątą. Nie było czasu, musiałem jak najprędzej wskoczyć pod prysznic, a później ułożyć fryzurę. Na szczęście po balach nauczyciele litowali się nad uczniami, chociaż nad sobą zapewne też, i robili dzień wolny. Mogłem przez to się wyspać, najeść do obfitości i poleniuchować. A raczej poudawać, bo przede mną było jeszcze dużo pracy. Przede wszystkim musiałem porozmawiać z Granger… Albo nie, żartowałem! Wolałem od tego uciec, więc naniosłem malutką poprawkę do zacnego planu: unikać Granger na zawsze.
W o wiele lepszym humorze kąpiel minęła strasznie szybko. Po godzinie byłem pachnący, ponieważ piękny byłem nawet, gdy śmierdziałem i odstraszałem ludzi, ale bez ułożonych włosów nigdy nie postawiłbym mojej czystokrwistej stopy poza dormitorium. Otworzyłem półkę nad zlewem, w której główną część zajmowały żele i inne kosmetyki do upiększania fryzury i zacząłem zabawę w szlifowanie diamentu, jak zwykłem nazywać tę prowizoryczną czynność.
Pół godziny później szedłem do Wielkiej Sali, gdzie czekało na mnie śniadanie. Chociaż przyznam, że większym priorytetem w tej chwili była gorąca, czarna i mocna filiżanka kawy.
– Cześć, Draco!
Usłyszałem za sobą wołanie. Przekręciłem głowę, kątem oka wpatrując się w Crabbe’a.
Zignorowałem go, ruszając dalej przez korytarz.
„Czasem mógłby mi odpowiedzieć. Chyba by go to nie zabiło” – doleciały do moich uszu jego dalsze słowa.
Odwróciłem się wkurzony.
– Tak, zabiłoby mnie!
Crabbe z przerażenia otworzył szeroko oczy, po czym opuścił głowę. Szybko odszedł. Lubiłem, gdy ludzie tak na mnie reagowali. Czy ja powiedziałem „lubiłem”? Uwielbiałem czuć się panem wszystkich i wszystkiego, bo w końcu po to się urodziłem.
Wszedłem do Wielkiej Sali i zamarłem.
Pierwszy raz słyszałem taki szum. Czy ci debile nie mogliby rozmawiać ciszej? Nikogo nie obchodziło to, że Thomas ściągnął cały esej na eliksiry i Snape go uziemił. Albo że jakiejś Zoe chyba podobają się dziewczyny. Stop. To akurat było ciekawe.
Dosiadłem się do Zabiniego i tego przydupasa, co zawsze łaził z Crabbe’em. Bez słowa nałożyłem na talerz kopiasty talerz jajek na bekonie, które od zawsze zajmowały pierwsze miejsce na liście ulubionych potraw panicza Malfoya.
„Może jakieś cześć?”
Spojrzałem na Blaise’a i wywróciłem oczami.
– Cześć, Zabini – powiedziałem z ustami pełnymi jedzenia, plując wokół. Mimo że zachowywałem się jak świnia i tak na pewno wyglądałem przeuroczo. Swoją drogą, wpadłem na cudowny pomysł. Jeżeli nie dam rady przekonać Granger pieniędzmi i groźbami, wystarczy, że ją uwiodę. Wtedy na pewno wyśpiewa mi wszystko na temat czytania w myślach.
A tak a propos, gdzie ona jest?
Kątem oka rzuciłem na stół Gryfonów. Bez problemu znalazłem burzę brązowych kudłów. Siedziała przy tych dwóch tępakach, rozmawiając z nimi. Jak ja nienawidziłem Pottera i tej rudej wiewióry, Weasleya!
Widelec z boczkiem był już w połowie drogi do mojej buzi, kiedy Granger wstała. Powiedziała coś i ruszyła do wyjścia. Poczułem, że nadszedł idealny moment wyciągnięcia od niej czegokolwiek. Szybko wsadziłem widelec do ust i biorąc ostatni łyk kawy, pognałem za nią jak szalony.
„Chyba pójdę do bibioteki. Eseje już napisałam, więc może znajdę coś ciekawego do czytania na wieczór?”
Dopiero po chwili dotarło do mnie, że Granger niczego nie powiedziała. Ona pomyślała! Tak, właśnie! Morgano, to nie przelewki. Naprawdę potrafiłem czytać w myślach? Ha! Czułem się w tej chwili potężniej niż... niż sam Merlin! Draco Malfoy – włacda Wszechświata!
Po wejściu do biblioteki od razu namierzyłem Granger. Siedziała przy stoliku z książką w ręku, przez co mnie nie zauważyła. Norma. Czy ta szlama robiła coś w życiu poza czytaniem? Westchnąłem głęboko. Na szczęście nie było tutaj wielu ludzi, przez co nie narażę się na pośmiewisko, kiedy zostanę przyłapany na rozmowie z Granger. Wolnym krokiem ruszyłem w tamtą stronę, gdy nagle lekki podmuch wiatru wdarł się przez uchylone okno. Zmierzchwił jej włosy. Skutkiem czego mały loczek wpadł Granger prosto do dekoltu w bluzce. Otworzyłem oczy ze zdumienia.
Usłyszałem chrząknięcie.
– Malfoy, oczy mam nieco wyżej.
Udając niewzruszonego, podniosłem głowę i uważnie zlustrowałem jej twarz.
„Co jak co, ale te pełne usta do mnie przemawiają...ach...”
Granger zadrżały wargi, które lekko uniosła. Kurwa! Zapomniałem się! Ona słyszała, co myślałem. Lekka wtopa, ale trudno – zdarza się najlepszym, czyli mi też czasem może.
– Od kiedy czytasz do góry nogami? – spytałem, próbując się nie roześmiać. Granger zarumieniła się mocno i przekręciła książkę. Uznałem to za doskonały pretekst, by się przysiąść.
„Co on robi?! Świetnie, jeszcze tego mi brakowało. Teraz wszyscy się na nas gapią... Nienawidzę tego. Cholerny dupek!”
– Ho, ho, spokojnie. Chciałem tylko ogadać.
Granger pacnęła się ręką w czoło, co wyglądało trochę prześmiewczo.
– Ty i rozmowa? Nie wierzę – zakpiła, czym mnie zirytowała. Ja tutaj grzecznie, jak nigdy, a ona ze mnie żartuje?! – Dobra, chodź, ale tam, gdzie ci pokażę. W sumie to idź za mną.
Dobra. Zgodziłem się, bo czemu nie? Mogłem się w ten sposób ponabijać ze szlamci. Granger spojrzała na mnie z dezaprobatą. Czyżbym powiedział coś nie tak?
– Jesteś naprawdę denerwującym typem, Malfoy. Możesz się choć na chwilę zamknąć? Cały czas nadajesz i nadajesz. Zero spokoju.
Oburzyłem się.
Parę minut później Granger się zatrzymała, przez co na nią wpadłem. Znów poczułem dziwny zapach, który chyba mógłby mi się spodobać, tak o głębszym zamyśleniu... Staliśmy w jakiejś pustej, ciemnej klasie. Nie chciałem tracić ani minuty dłużej. Szczególnie w towarzystwie szlamy.
– No, mów, o co w tym wszystkim chodzi?
– Sama nie do końca wszystko rozumiem, ale doszłam do wniosku, że jest w nas coś takiego, co pozwala przetrzepywać umysły innych ludzi. Z tego, co zauważyłam, ja potrafię czytać w myślach ludziom, których widzę w danym momencie. Wystarczy, że na nich spojrzę bądź sobie ich wyobrażę. Ty za to, tak obstawiam, że przeczesujesz myśli osobom, na których się skupisz. Nieważna odległość. Tylko musisz jeszcze nad tym popracować. Ja już się tego nauczyłam – dodała na koniec monologu, wypinając dumnie pierś.
Okej, nie zrozumcie mnie źle. To, że uniosła cycki, podobało mi się, nawet bardzo. Wkurzyłem się jedynie na to, że była z siebie dumna.
– Skąd ty to wiesz? – spytałem smętnie.
– W porównaniu z tobą siedzę w tym bagnie od czwartej klasy.
– Super, ale ty mnie nie obchodzisz – wytknąłem. – Dlaczego ja dopiero teraz potrafię czytać w myślach?
– Też się nad tym zastanawiałam i tak mi się wydaje, że to przez ten pocałunek.
Hę? Przez co?
– Całowaliśmy się, Malfoy – odpowiedziała, jakby wiedząc, co myślę. Zaraz, ona wiedziała, bo była cholernym medium, czy czymś tam.
– Phhh... Na pewno nie.
– Tak, Malfoy, na balu.
– Chyba bym to zapamiętał, nie? – spytałem tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Nie?
Czy istniała jakakolwiek szansa, że lizałem się ze szlamą, co tak bardzo wprawiło mnie w obrzydzenie, że mój mądry umysł wyparł to zdarzenie z głowy?
– Albo byłeś tak narąbany, że nie pamiętasz... W każdym razie całując się z tobą, czego świadomość swoją drogą mi też się nie podoba, jeżeli chciałbyś wiedzieć, oddałam ci część swojej mocy. Nieumyślnie, oczywiście, ale...
– Czemu akurat mi? Nie całowałaś się jeszcze z nikim? – zakpiłem, śmiejąc się głośno.
Granger rzuciła mi spojrzenie pełne wyrzutu.
– Nie rozśmieszaj mnie, Malfoy. Gdybyś był moim pierwszym, nie byłoby tej rozmowy, ale nie jesteś... Nie wiem więc, co o tym myśleć i jak się to w ogóle stało, i dlaczego? Równie dobrze to czytanie w myślach mógł otrzymać Blaise.
Podrapała się po policzku zdziwiona, ja za to szeroko otworzyłem oczy.
– Lizałaś się z Zabinim?! A to cham, nic mi nie powiedział! – krzyknąłem z wyrzutem i ze złością.
– Aha. Czy to już wszystko, Malfoy? Jeżeli tak, to ja już id...
Nie dokończyła, bo się potknęła. Uderzyła twarzą w podłogę, przez co z jej wargi poleciała strużka krwi. Chciałem pomóc szlamie, rozumiecie to? Nawet wystawiłem rękę, ale na szczęście szybko się opamiętałem. Wstała, wywróciła oczami i... roześmiała się głośno.
– Jesteś nienormalna, Granger.
– A ty niewyżyty, Malfoy. Na serio wpadłeś na pomysł, by wyssać mi tę krew? – zachichotała, wskazując palcem na swoje usta.
Wpatrywałem się w Granger z niedowierzaniem i jawnym oburzeniem. Nikt, powtarzam: nikt, nie będzie się śmiał z Draco Malfoya!
„Powiadasz?”
Jej głupie pytanie tak mnie zirytowało, że nie potrafiłem powstrzymać słów opuszczających moje gardło:
– Masz się do mnie więcej nie zbliżać. Nie dość, że szlama, to jeszcze dziwadło.
Szybkim krokiem, nawet się nie odwracając, wyszedłem z klasy. Musiałem, bo duma Malfoya została zhańbiona.

* * *

Od „naszej” przygody minął tydzień, a ja nadal nie mogłem wymyślić, jak się wyłączyć. Ciągle słyszałem jakieś głosy, co doprowadzało mnie do szału. Jeśli ktoś tylko sobie pomyślał o blond przystojniaku, bezzwłocznie odwracałem się w tamtym kierunku. Czasami wyglądało to naprawdę komicznie. Szczególnie gdy rozmawiałem z Zabinim, a nagle Pansy rozmarzyła się i zaczęła wymyślać kolejną fantazję ze mną w roli głównej.
Poza tym cholerstwem tydzień minął najzwyczajniej w świecie. Chodziłem na lekcje, dostałem nawet PO z transmutacji, co mile mnie zaskoczyło. Podobnie jak matkę, której napisałem w liście o wybitnych osiągnięciach syna.
W ogóle wiecie co najbardziej mnie przerażało? To, że gdy wchodziłem do Wielkiej Sali, wzrokiem od razu szukałem Granger przy stole Gryfonów. Na początku próbowałem podsłuchać jakąkolwiek myśl, ale skubana chyba coś przeczuwała. Kompletnie się wyłączyła, co jeszcze bardziej wkurzało. Dlaczego? Bo ja, do chuja, nie potrafiłem zablokowiać swoich myśli. A co jak ta szlama ciągle siedziała mi w głowie?
Parę razy chciałem się wyżalić Zabiniemu, ale zawsze tchórzyłem. Nie chciałem być uważany za jeszcze większego wariata. Zawsze mogłem mu to udowodnić, ale jakoś... W zasadzie wolałem zmagać się z tym samotnie. Niczym wilk alfa.
Wiedziałem jeszcze jedno. Potrzebowałem dziewczyny. Musiałem się wyżyć, inaczej naprawdę zwariuję. Postanowiłem więc w ciągu najbliższych dni poszukać łatwego celu. Ostatnio napatoczyła się taka Samantha Werber, łażąc za mną i chichocząc.
Tak, ona by się nadawała.
Na tę chwilę jednak chciałem czegoś innego. Marzył mi się alkohol i to w dużej ilości. Zamknąłem się w dormitorium i z szafeczki zablokowanej zaklęciem wyciągnąłem cudowny trunek.
Do zobaczenia, aż wytrzeźwieję!

2 komentarze:

  1. Kiedy skończy się jego pijacki bełkot? Chcemy Malfoya już trzeźwego! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeźwy Malfoy? Może za parę rozdziałów. :P

      Usuń