VIII PICIE Z GRYFONAMI WCALE NIE JEST TAKIE ZŁE. A WEASLEY TO PIZDA
Od zajścia z Hermioną minął cały miesiąc, choć odniosłem wrażenie jakby to był jeden dzień. Na dodatek za parę dni będą święta, a ja za cholerę nie wiedziałem, co jej kupić. W końcu jak na dobrą parę przystało, wypadało robić sobie prezenty, prawda? Swoją drogą, kto by się spodziewał, że ostatnie trzydzieści dni będzie należało do tych najlepszych w życiu? Gryfonka okazała się przyjemną towarzyszką, dlatego tak bardzo cieszyłem się z decyzji Szakala, że to właśnie ją miałem w sobie rozkochać. Powiem tak: szło jak po maśle. Nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak na mnie patrzył jak Hermiona.
Nic nie pobije jednak dnia piętnastego listopada, kiedy wraz z Hermioną oficjalnie przyznaliśmy się, że jesteśmy razem. Najpierw Zabiniemu i Ginny, z którymi poszło gładko, a potem Harry’emu i Weasleyowi. Tak, dobrze powiedziałem: Harry’emu.
– Słuchajcie, chodzę z Draco – przyznała Hermiona, unosząc wysoko głowę i jednocześnie chwytając mnie mocniej za łokieć.
Obaj otworzyli szeroko oczy w totalnym zaszokowaniu.
Pamiętam, że miałem wówczas zamiar im dogryźć, ale Hermiona skutecznie mnie powstrzymała. Wystarczyło jedynie groźne spojrzenie. No, i cios w brzuch. Ugryzłem się więc w język i czekałem na werdykt. Śmiechu warte, prawda? Moje rządzenie światem zależało od, psia ich mać, Gryfonów!
Swoją drogą, musieli coś podejrzewać, chyba aż takimi debilami nie byli.
– Jesteś pewna, Hermiono? – zapytał Potter, przyglądając się nam z konsternacją. Dziewczyna pokiwała jedynie głową, na widok czego Harry uśmiechnął się szeroko i wyciągnął ku mnie rękę. – W takim razie w porządku. Harry.
– Draco – odpowiedziałem bez wahania i uścisnąłem dłoń. Do tej pory nie wierzyłem, że wystarczyło związać się z Granger, żeby Potter od razu cię polubił.
Weasley za to zrobił się cały czerwony na ryju.
– Co?! – krzyknął wściekły. – Nie ma mowy!
– Ron...
– Jak ty w ogóle mogłeś się zgodzić? – Weasley przerwał Harry’emu. – I jeszcze podałeś mu rękę? Temu gnidzie? A ty, Hermiono? Zwariowałaś?
Mówię wam, że w tamtej chwili Wealey darł się jak pojebany. Od zawsze wiedziałem, że ten zdrajca krwi musi mieć coś z głową, ale żeby znalazł się w aż tak krytycznym stanie? Może to zasługa jego włosów? W końcu od zawsze było wiadomo, że rudy to nie kolor tylko charakter. W każdym razie Weasley patrzył na nas z wyższością i wyczuwalną nienawiścią, posapując. Zachciało mi się śmiać, ale skutecznie udałem atak kaszlu. Możliwe, że przez moje zachowanie rudzielec nagle rzucił się na nas z krzykiem. Mimowolnie, sam siebie zadziwiając, stanąłem przed Hermioną, ale Potter okazał się szybszy i wyczarował tarczę wokół nas. Weasley odbił się i poleciał do tyłu.
– Jesteś zwykłą dziwką – warknął rudy w stronę Hermiony, kiedy się wreszcie podniósł.
Obudziły się we mnie do tej pory nieznane uczucia. Miałem ochotę przywalić mu w twarz za obrażanie mojej dziewczyny. Wyciągnąłem różdżkę, a po krótkim machnięciu, Weasley już wisiał w powietrzu, żwawo wymachując nogami w górze.
– Przeproś panią – wysyczałem przez zaciśnięte zęby. Zamiast jednak pójść za dobrą radą, ten jak gdyby nigdy nic dalej wrzeszczał i przeklinał. – Umiesz coś poza darciem ryja, Weasley?
Nigdy w życiu nie poczułem takiego gniewu jak wtedy. Nie mogłem pozwolić na obrażanie mojej dziewczyny. Już chciałem znów machnąć różdżką, ale zostałem wyprzedzony przez Pottera. Gryfon uśmiechnął się wrednie, by po paru chwilach kompletnie zawstydzić rudzielca. Weasley przelewitował na zewnątrz przez okno, przez co wszyscy uczniowie obecni na błoniach zaczęli wytykać go palcami i się śmiać.
– Harry, przestań, proszę – westchnęła Hermiona, patrząc z przejęciem na przyjaciela. Jak ona mogła być taka miła, skoro ten dupek ją zwyzywał?
– Masz rację, Hermiono.
Potter chciał się poddać, ale ja nie mogłem na to pozwolić. Ten sukinsyn obraził Hermionę i powinien gorzko tego pożałować.
Bez wahania wypowiedziałem zaklęcie, różdżkę skierowując prosto na Weasleya. Postanowiłem zrobić najprostszą rzecz z możliwych. Ściągnąłem mu spodnie. Do tej pory śnią mi się po nocach te czerwone gacie z napisem „Tydzień 46”. Czy to oznaczało, że rudzielec zmieniał bokserki raz w tygodniu?
W każdym razie dokładnie osiem dni po tym wydarzeniu, Weley przeniósł się do Durmstrangu w Bułgarii. Mi było to na rękę, ale Harry i Hermiona ewidentnie czuli żal do przyjaciela. Ponadto, przez co w zasadzie wściekłem się na Hermionę, próbowali go przeprosić. Rozumiecie to? Oni chcieli przeprosić Weasleya?!
Wiecie, co ostatnio odkryłem? Spędzając czas z Gryfonami, chyba zacząłem ich lubić. Serio, nie kłamałem. Potter często z charakteru zachowywał się gorzej od rodowitego Ślizgona, dlatego bardzo łatwo wkręciliśmy go z Blaise’em do grona naszych znajomych. Jedyne, czego nie potrafiłem przeżyć, to faktu, że Harry naprawdę związał się z Parkinson. Może i był spoko, ale gust miał okropny. Na samo wspomnienie Pansy poczułem niemiły dreszcz w krzyżu.
*
Drugiego grudnia uświadomiłem sobie przerażającą rzecz. Patrząc na Hermionę, całując ją, głaszcząc, moje życie znów nabierało sensu.
Czy to oznaczało, że się zakochałem?
*
Dzisiaj wreszcie nadeszła Wigilia. Nidy nie przepadałem za tym świętem, ponieważ przeważnie spędzałem go w domu, pod okiem staruszków. W tym roku jednak wraz z przyjaciółmi postanowiliśmy zostać w Hogwarcie. Tak, dobrze słyszeliście i wiem, że trudno uwierzyć, ale to prawda. Ślizgoni zaprzyjaźnili się z Gryfonami. W każdym razie obiecaliśmy sobie wspólne spędzenie świąt w dormitorium Blaise’a. Kiedyś mieszkaliśmy tam we dwójkę, aczkolwiek dobrze wiecie, że dostaliśmy z Hermioną własny kąt.
Siedząc przy stole w trakcie kolacji, nachyliłem się do Zabiniego:
– Słuchaj, podzielmy się zadaniami, żeby było szybciej. Ty ogarnij dormitorium, weź ze sobą Harry’ego do pomocy. Dziewczyny niech się po prostu szykują. Dobrze, wiesz, ile im to zajmie – wyszeptałem, wywracając oczami.
– Racja. A ty?
– Ja ogarnę procenty – wyszczerzyłem zęby, po czym dodałem bardziej do siebie niż Blaise’a. – I załatwię coś z Hermioną.
– Spoko.
Dla potwierdzenia zbiliśmy sobie piątki. Kiedy najadłem się do syta, kątem oka zerknąłem na stół Gryfonów. Hermiona uśmiechała się szeroko, rozmawiając z Ginny. Bez wahania podszedłem do nich. Pocałowałem dziewczynę w policzek.
– Cześć – przywitałem się grzecznie. – Mam sprawę. Skończyłaś już?
– Hej. Jasne.
Ton jej głosu brzmiał dość nieswojo, jakby się czymś przejmowała. Pewnie zastanawiała się, o co mogło mi chodzić. Uśmiechnąłem się lekko w celu uspokojenia Hermiony, po czym złapałem ją za dłoń i pociągnąłem za sobą. Wyszliśmy na błonia, ale z racji tego, że zima trwała już w najlepsze, rzuciłem na nas zaklęcie ocieplenia.
– Okej, Draco, przerażasz mnie – zaczęła, gdy po ponad dziesięciu minutach skutecznie milczałem. – Co się stało?
Westchnąłem głośno, nagle zatrzymując się przy granicy z Zakazanym Lasem. Uniosłem spojrzenie, by z zachwytem wpatrywać się w gwieździstą noc. Księżyc wychylił się zza chmury, tym samym oświetlając nasze blade twarze. Postanowiłem wreszcie wziąć się w garść i po raz pierwszy w życiu nie stchórzyć.
– Przepraszam za moją tajemniczość, ale... – zająknąłem się – mam dla ciebie prezent.
Hermionie aż zaświeciły się oczy.
– I to cię tak zdenerwowało? – Pokręciła głową z uśmiechem, który natychmiast odwzajemniłem.
Bez uprzedzenia pocałowałem ją delikatnie w usta, a po paru chwilach zacząłem schodzić niżej. Tym razem zająłem się jej smukłą szyją. Hermiona objęła mnie wokół szyi, przyciągając bliżej. Musiałem jak najszybciej przerwać, by się nie zatracić. W końcu miałem dać jej ten prezent.
Wreszcie udało mi się od niej oderwać. Odetchnąłem głęboko, po czym wyjąłem z kieszeni chusteczkę. Podałem ją Hermionie, która bez żadnego zwątpienia natychmiast ją odchyliła. Wewnątrz znajdował się srebrny łańcuszek w kształcie serca. Zagryzłem wargę niepewny jej reakcji. A jak się nie spodoba? Może to było zbyt banalne? Czy właśnie się wygłupiłem? Merlinie, Malfoy, od kiedy stałeś się takim romantykiem? Przecież równie dobrze w prezencie mogłem dać jej siebie! Byśmy zamknęli się w pokoju i pieprzyli jak króliki, ale nie, ja, oczywiście, musiałem...
– Piękny.
...serio?
– Naprawdę ci się podoba? – zapytałem niepewnie, ale kiedy Hermiona szybko pokiwała głową i cmoknęła mnie w policzek, uśmiechnąłem się, a w myślach przybiłem sobie piątkę.
– Tak. Jest przecudny. Założysz mi go? – W odpowiedzi wykonałem jej prośbę. – Dziękuję, ale...
– Ale?
– Ale czas na dawanie prezentów chyba jest jutro? – zachichotała cicho pod nosem, na co jedynie wywróciłem oczami. Tym razem ona skutecznie zamknęła mi buzie swoimi słodkimi usteczkami. Zrobiła to tak zachłannie, że aż ugięły się pode mną kolana. Merlinie, co ta dziewczyna ze mną wyprawiała!
Po pół godzinie zgodnie stwierdziliśmy, że pora się już zbierać. W każdym razie nasi przyjaciele już na nas czekali. Uśmiechnięci i wpół objęci udaliśmy się do dormitorium Blaise’a. Gdy tylko się tam pojawiliśmy, Harry niemalże doskoczył do nas, wręczając butelkę Ognistej. Nie czekając dłużej, zaczęliśmy zabawę. Dobrze, że przezorna Ginny zakluczyła i wyciszyła pokój, bo inaczej na bank zbiegliby się nauczyciele z reprymendą. W życiu jeszcze się tak nie darłem, zresztą, miałem wrażenie, że nie tylko ja.
Nie miałem pojęcia, o której godzinie zaczęliśmy grać w butelkę. Co ciekawe, na ten zakręcony pomysł wpadła Hermiona. Oczywiście, na początku było dość niewinnie, braliśmy pytania. Dopiero później staliśmy się na tyle odważni by wziąć zadania, będące swoją drogą coraz ciekawsze. Zapamiętałem tylko tyle, że kieliszek gonił kieliszek i kieliszkiem poganiał. Ostatnią rzeczą, jaką udało mi sobie przypomnieć, było zadanie Zabiniego dla Ginny, żeby go pocałowała. Całowali się chyba przez całą wieczność, a nasze krzyki zamiast przystopować, zachęcały ich do działania. Wtedy stwierdziłem, że to bez sensu, więc wziąłem z nich przykład i dobrałem się do Hermiony. Potter chyba zrobił to samo z Pansy. W każdym razie skończyło się tak, że zasnąłem wtulony w moją dziewczynę.
– Draco Malfoyu!
Przymrużyłem oczy, słysząc dziwny warkot. Stałem pośrodku jakiejś pustyni, wokół której panowały wręcz przerażające cisza i spokój. Wszystko wydawało się być jakby zamglone. Zmarszczyłem czoło, dostrzegłszy zbliżającą się ku mnie postać.
Cholera, to ten Kojot.
Na śmierć o nim zapomniałem. Kurwa.
– Czego chcesz? – zapytałem niemiło, wpatrując się groźnie w osobnika przede mną. Czarnoksiężnik ubrany był w ogromny niebieski płaszcz, spod którego wystawały mu dwie, owłosione nogi niczym u wilkołaka. W rękach, które wyglądały na ludzkie, trzymał różdżkę, a zębiska zacisnął mocno. Chyba się uśmiechał?
– Udało ci się rozkochać w sobie tę szlamę, dlatego przybywam – wyjaśnił ewidentnie uradowany. Ja za to poczułem nieprzemożoną ochotę rzucenia na niego Avady. Jak on mógł tak mówić o Hermionie! – Przyprowadź ją dwudziestego pierwszego lutego do Zakazanego Lasu na polanę pod wielkim, niebieskim dębem. Wiesz gdzie, prawda?
Mimowolnie pokiwałem głową.
– A jeżeli nie przyjdę? – spytałem, choć w głębi duszy już znałem odpowiedź.
– Zabiję cię.
To takie proste, żachnąłem się. Czy byłbym w stanie poświęcić się za Hermionę? Czy naprawdę ją kochałem?
Szakal, jakby czytając mi w myślach, wyszczerzył groźnie zęby.
– Jeżeli nie przyjdziesz z Hermioną Granger albo w jakiś sposób będziesz próbował mnie przechytrzyć, uprzedzam, Draco Malfoyu. Granger też zginie i będzie cierpieć. Zapamiętaj moje słowa. Kiedy z nią skończę, jedyną rzeczą, o której zamarzy, to śmierć.
NIE!!!
Wyrwałem się ze snu, krzycząc na całe gardło, a tym samym budząc pozostałych. Każdy patrzył na mnie zaskoczony, przerażony i jeszcze zaspany, nie do końca wiedząc, co właśnie miało miejsce.
Hermiona zmarszczyła czoło i złapała mnie za rękę, delikatnie głaszcząc.
Wreszcie nadszedł ten moment – moja chwila prawdy.
Hmmmmmmmmm
OdpowiedzUsuńCzas na moje rozmyślania xddd. No bo tak: Jeśli ktoś kogoś w Sb rozkochuje to raczej nie zakochuje się w tej drugiej osobie. Ty co prawda tego wprost nie napisałaś ale według mnie to widać. Bo ten jego "plan" chyba trochę nie wypali.
Rozdział jest spoko 😎😊😉 Piszesz ładnie i fajnie się to czyta. Jak czytałam to były chyba dwa???(nie pamiętam) błędy (one nie raziły jakoś w oczy) ale odnosiły się do pisania wyrazów razem bądź oddzielnie.
Nie chciałam Cię obrazić tym komentarzem czy coś. Wychłodzę tylko z założenia, iż powinno się wyrażać swoją opinię, bo po komentarzu typu "<3" trudno coś wywnioskować. Chociaż czasem jak nie ma do czego się przyczepić to czemu nie....
Dobra kończę swój wywód o komentarzach. Każdy pisze jak uważa.
Pozdrowionka serdeczne 😉😊
Hej, dzięki za komentarz. :) Właściwie czasem zdarza się, że osoba próbująca rozkochać w sobie kogoś, sama się zakochuje. Powiem tak, informacja potwierdzona. ;)
OdpowiedzUsuńTekst przejrzę jeszcze raz i spróbuję wyłapać te błędy, o których mówiłaś.
W żadnym wypadku nie poczułam się obrażona. W końcu o to chodzi w komentarzach, aby krytykować (oczywiście, konstruktywnie). Takie jest moje zdanie. :)
Również pozdrawiam!
No, no czyżby Draco przepadł? Weasley to gnida i dobrze, że go już nie ma. Coś czuję, że Szakal namiesza w życiu naszej parki ;)
OdpowiedzUsuńPodobała mi się reakcja Harry'ego ;)
Weny!
Też nie lubię Rona. Rzadko się zdarza, że w opowiadaniach Ron gra jakiegoś naprawdę miłego gościa. On jest wprost idealny do "złego" charakteru. :P
UsuńNie-dziękuję i pozdrawiam!
W końcu znalazłam czas, aby odwiedzić Twojego, bloga, którego link zostawiłaś u mnie. Pierwszy raz spotykam się z takim opowiadaniem. Cóż, oryginalnie! Fajnie piszesz i dobrze,że Rudzielec zniknął. Życzę powodzenia!
OdpowiedzUsuńDziękuję, cieszę się, że się spodobało i mam jednocześnie nadzieję, że będziesz częściej wpadać. :)
UsuńPozdrowienia :)