Czołem!
Przedstawiam Wam ostatni rozdział sequelu Dziewczynki z ulicy z nadzieją, że przypadnie Wam do gustu. Jednocześnie chciałabym zadedykować go każdemu, kto choćby przeczytał jeden rozdział tego opowiadania. Dziękuję, że byliście i wspieraliście, co poskutkowało tak szybkim napisaniem szczególnego słowa: "koniec". :*
Dziewięć
Miesiąc później
– Mogę zobaczyć wnuczkę?
Penny zajrzała przez drzwi do salki, a na jej twarzy gościł przepełniony szczęściem uśmiech. Popatrzyła najpierw na śpiącą Delilah wymęczoną po wielogodzinnym porodzie, by przenieść spojrzenie na syna trzymającego w ramionach małego, zawiniętego w kocyk noworodka.
– Jasne, mamo, wchodź – odszeptał Ashton.
Kiedy znów popatrzył na córeczkę, nie ukrywał wzruszenia. Penelope podeszła bliżej, nachyliła się nad dziewczynką, a w jej oczach pojawiły się łzy.
– Jest piękna, synku. Gratuluję.
– Idealna.
Ashton pogłaskał córeczkę po główce, na co ta poruszyła się lekko, marszcząc nosek. Uśmiechnął się po raz wtóry tego dnia, po czym zerknął na matkę. Bez wahania podał jej wnuczkę, którą Penny bezzwłocznie przytuliła.
– A macie już imię?
– Danielle – odparł. – Po mamie Delilah. A właściwie to Danielle Penelope.
– Och!
– Nie mieliśmy innego pomysłu, jak ci podziękować – wyjaśnił, po czym dodał, widząc nieco zagubiony wzrok kobiety: – Gdyby nie ty, nigdy byśmy się z Deli nie poznali. Ja... Dziękuję. Tak mocno ci dziękuję, mamo.
To był drugi raz w życiu, w którym Ashton zobaczył płaczącą Penny.
Rok później
Delilah stała przed lustrem, wpatrując się w odbicie. Z konsternacją podziwiała blondynkę w białej, przyległej sukni do ziemi, w welonie, z bukietem w ręku i z wypiekami na twarzy. Nie dowierzała we własne szczęście.
Obudzenie się z tak pięknego snu byłoby chyba najgorszym koszmarem, jaki można sobie wyśnić.
– Deli, halo, wracamy do żywych.
Melody zaśmiała się lekko, machając przyjaciółce ręką przed twarzą.
– Tak, tak, wiem – westchnęła. – Nie moja wina, że się tak strasznie denerwuję. A propos, gdzie Dani?
– Z panem Irwinem. Chodzi z nią gdzieś przed kościołem.
– Okej, to dobrze...
– Zazdroszczę wam tego – wyznała nagle Mel.
– Czego?
– Dziadków. Zarówno moi rodzice, jak i Luke’a niechętnie zajmują się Jamesem. A u was? Pan Irwin jest tak zakochany w swojej wnuczce, że najlepiej to w ogóle by wam jej nie oddał. Jego żona zresztą też.
Delilah westchnęła, po czym przytuliła przyjaciółkę.
– Myślę, że jak w trakcie wesela podrzucicie Tomowi małego, przyjmie go z otwartymi ramionami, a wy będziecie mieli chwilę dla siebie – zaproponowała z leniwym uśmieszkiem.
Zanim Mel zdążyła odpowiedzieć, przerwało im wtargnięcie Maxa.
– Wow, Deli, wyglądasz... Wow – wydukał z uznaniem, taksując przyszłą szwagierkę uważnym spojrzeniem.
– Dzięki, Maxi.
– Przyszedłem powiedzieć, że wszyscy goście już siedzą na miejscach. Ksiądz jest obecny, a Ash stoi pod ołtarzem i z nerwów chyba dostał gazów, bo robi dziwne miny.
– Max! – Delilah parsknęła śmiechem, nie mogąc się powstrzymać. – To ohydne, przestań!
– No, dobrze. W każdym razie wszystko gotowe i czekamy tylko na ciebie. Czy potrzebujesz czegoś jeszcze?
Deli przygryzła wargę nieco niepewnie.
– Dwóch rzeczy. Czy... czy mógłbyś poprosić Toma, żeby do mnie przyszedł?
– Tatę? – zdziwił się chłopak, a gdy kiwnęła głową, dodał: – Jasne, nie ma problemu. A ta druga rzecz?
– Po prostu mnie przytul.
Max roześmiał się głośno i bez szemrania spełnił prośbę Delilah. Chwilę trwali w uścisku, aż wreszcie chłopak odsunął się z szerokim uśmiechem.
– Nie rozumiem, czym ty się tak stresujesz. Już od lat należysz do naszej rodziny, a kolejna błyskotka na twoim palcu niczego nie zmieni.
– Od kiedy stałeś się taki mądry? – zażartowała.
– Od wtedy, gdy zaczęłaś za dużo czasu spędzać z moim braciszkiem, co poskutkowało ubyciem paru szarych komórek.
Delilah roześmiała się serdecznie, kręcąc głową. Wreszcie udało jej się trochę uspokoić, co zauważyła również Melody. Podniosła kciuk do góry w stronę Maxa, który po wywróceniu oczami wyszedł z pokoju. Pięć minut i dwie poprawki fryzury później rozległo się pukanie do drzwi. Po krótkim „proszę” do środka wszedł nieco zdziwiony Tom.
– Chciałaś mnie widzieć, Deli? Wszystko w porządku? – spytał, podchodząc bliżej blondynki i oceniając jej stan. Wyglądała na spokojną, choć w głębi duszy zaczęło ją ściskać z nerwów.
Melody, domyślając się, o co chodzi przyjaciółce, szybko się ulotniła. Zapowiedziała jedynie, że będzie czekać w wejściu, chcąc dać znak organiście, by zaczął grać marsz Mendelsona.
– Tak, Tom, fajnie, że wpadłeś.
– To ślub mojego syna – parsknął. – Dziwne, gdybym nie wpadł.
– No, taaak. Racja.
Delilah przestąpiła z nogi na nogę, lekko czerwieniejąc na policzkach ze wstydu. Wreszcie wzięła głęboki oddech i postanowiła postawić wszystko na jedną kartę. Najwyżej się zbłaźni.
– Ja wiem, że o wiele cię proszę, Tom, ale... I w sumie, nie mam pojęcia, jak zareagują na to goście. I pewnie się ośmieszę, pytając. Czy – odchrząknęła – zaprowadzisz mnie do ołtarza?
Brwi Irwina uniosły się wysoko, a czoło zmarszczyło.
– Naprawdę tego chcesz?
– Bardzo – wyszeptała, sama nie wiedząc dlaczego.
– W takim razie oczywiście, że cię odprowadzę, Deli. – Podszedł do dziewczyny i po ojcowsku ucałował ją w czoło. – Chodź, nie każmy Ashtonowi dłużej czekać. Wygląda...
– Jakby miał gazy? – wtrąciła Deli, chichocząc pod nosem.
– Chciałem powiedzieć, że wygląda, jakby miał zaraz paść trupem, ale właściwie twoje porównanie lepiej obrazuje zachowanie mojego syna.
Delilah złapała Toma pod łokieć, by spokojnym krokiem ruszyć przed siebie. Chwilę zajęło, nim znaleźli się na dole, tuż przed wejściem do kościoła. Zatrzymali się przed Melody, która posłała im zachęcający uśmiech.
– Dobra, miejmy już to z głowy – westchnęła dziewczyna, mocniej podpierając się o Toma.
Mel dała znak organiście, drzwi się otworzyły, muzyka zaczęła grać. Najpierw powolnym krokiem ruszyła Melody, dlatego Deli miała chwilę by rozejrzeć się po zaproszonych gościach. Mike i Calum siedzieli na przedzie, starając się odgrywać poważnych, co nie za bardzo im wychodziło. Aniela, żona Mike’a, co rusz gromiła go wzrokiem, ale dziewczyna, z którą przyszedł Calum, wydawała się jednak zbyt skupiona na czymś innym. Issy stał koło nich, wywracając oczami. Luke’a nie zauważyła, więc pewnie chodził gdzieś z Jamesem. Obok w ławce stała Penny z Danielle na rękach. Dziewczynka z upartością wskazywała palcem na Ashtona, zapewne chcąc do tatusia.
Właśnie. Tatuś.
Delilah powędrowała wzrokiem w stronę ołtarza i stojących tam dwóch, przystojnych panów. Max szczerzył się szeroko, za to Ashton...
Ashton faktycznie wyglądał, jakby miał gazy.
Tom pociągnął lekko dziewczynę, dając znak, że teraz ich kolej. Ruszyła więc, jednocześnie chowając twarz w welonie i starając powstrzymać nadchodzący wybuch śmiechu. Kiedy się uspokoiła, znajdowała się tuż przed chłopakiem, który bez słowa wyciągnął w jej stronę dłoń. Parę sekund później stali przed księdzem, który rozpoczął wygłaszanie monologu.
Ash nachylił się lekko nad Deli.
– Czemu odnoszę wrażenie, że próbujesz się nie roześmiać? – wyszeptał jej do ucha.
– Bo tak jest.
– A mogę wiedzieć, co rozśmieszyło moją przyszłą żonę?
– Ty i twoje gazy – przy ostatnim słowie Delilah parsknęła w brodę, lecz natychmiast udała napad cichego kaszlu. Kątem oka zerknęła na zaskoczonego Ashtona. – Później ci wyjaśnię.
– Czy ja przypadkiem wam nie przeszkadzam?
Przyszła para młoda dopiero po chwili zorientowała się, że ksiądz przerwał kazanie i z uniesionymi brwiami zadał im pytanie.
– Ależ nie, proszę kontynuować.
– Ash! – wyszeptała karcąco Delilah, dając mu z łokcia, co poskutkowało krótką falą śmiechu wśród zebranych.
– No, co? I tak włączę się dopiero na słowach: a teraz może pan pocałować wybrankę – zironizował.
Deli wywróciła oczami
– Chyba pannę młodą.
– W takim razie skoro nie może się pan oprzeć, panie Irwinie, proszę pocałować pannę młodą, a potem wróćmy do sedna ceremonii – wtrącił ksiądz z lekkim uśmiechem. – Może wtedy choć trochę się pan skupi.
Goście roześmiali się, a gdy Ashton wyszczerzył się szeroko i zgodnie z pozwoleniem pocałował Deli, dało się też usłyszeć parę wiwatów i gwizdów.
– A wy jak zawsze niewyżyci! Halo, może chociaż dzisiaj oszczędzicie nam tego widoku?! – krzyknął Isaac zbulwersowanym tonem.
Delilah parsknęła pod nosem, jednocześnie przerywając pocałunek.
– Fuj, mama! Fu! – dołączyła Danielle, na którą Deli od razu popatrzyła. Dziewczynka nieporadnie zasłoniła rączkami oczka, starając się nie patrzeć. Tym razem nie mogła się powstrzymać i roześmiała się na dobre, a za jej przykładem poszła reszta. – Babi, tata i mama lobią fuuu!
– Właśnie! Dobrze, mała! Fuuuu!
Dwie sekundy później Mike dostał od żony prosto w fioletową czuprynę.
Parę lat później
Ashton wbiegł szybko do domu, niemalże potykając się o własne nogi. Wparował do kuchni, gdzie spodziewał się zastać żonę. Delilah stała przy blacie i kroiła warzywa. Podszedł do kobiety, ucałował ją w policzek i rzucił na wydechu:
– Nie uwierzysz, co dziś widziałem!
– No?
– Caluma i Isaaca. Razem! – wykrzyknął, machnąwszy rękoma w powietrzu. – Poszedłem do Cala po te stare gry, no, nieważne. Wchodzę do jego mieszkania, a tam siedzi na nim Isaac i się całują! Pomijając kwestię ohydztwa, bo widziałem nagiego Holta, czy ty to rozumiesz, Deli?! Masakra, nie?
Delilah jedynie westchnęła.
– Zachowujesz się jak dziecko. Czym ty się tak właściwie zachwycasz? Tym, że przyłapałeś gołych przyjaciół?
– Calem i jego orientacją? – odpowiedział pytaniem na pytanie w sposób, jakby była to najbardziej oczywista rzecz pod słońcem.
– Daj spokój, Ash. Przecież to, że Calum jest gejem, wie chyba każdy. Nawet Dan.
– Ona ma cztery lata.
– Po prostu chciałam ci wytłuścić, jak bardzo jesteś nie w temacie, kochanie – uśmiechnęła się nieco złośliwie, po czym wróciła do poprzedniego zajęcia. – Siadaj, zupa już gotowa. Chcesz?
– Po pierwsze: zrobiłaś zupę?
– Zwariowałeś? Penny dzisiaj wpadła i postanowiła uzupełnić nasze zapasy – parsknęła.
– Aha. W takim razie chętnie. – Ashton usiadł przy stole, luzując krawat i ściągając marynarkę. Przewiesił ją niechlujnie na krześle, a potem podwinął rękawy koszuli. – A po drugie, skąd niby wiedziałaś, że Cal jest gejem?
– Bo widziałam, jak na imprezie rocznicowej Mike’a i Anieli podrywał barmana? Toż sam mi na to zwróciłeś uwagę, pamiętasz?
– Myślałem, że jest po prostu miły – odparł niepewnie.
– Oni się całowali przed twoimi oczami.
– Mówię, że myślałem, że Cal chce być miłym kompanem do rozmowy.
– Ciekawa musiała być ta rozmowa – zironizowała Delilah, po czym postawiła przed mężem miskę z pomidorową. – Pewnie poruszali naprawdę wyszukane tematy, zagłębiając się w nich bez opamiętania.
Ashton zamilkł ewidentnie obrażony. Bez słowa zaczął jeść, ale gdy Deli ucałowała go w policzek, dobry humor wrócił jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
– Dan dalej w przedszkolu? O której mam ją odebrać?
– Nie musisz. Penny do mnie dzwoniła i powiedziała, że specjalnie wzięli z Tomem wolne, żeby pobyć z wnuczką. A ja nie miałam serca im odmówić, więc mała będzie z nimi przynajmniej do wieczora.
– Mówisz więc, że do wieczora jesteśmy tu sami? Tylko we dwoje? – zapytał Ash i nim Deli zdążyła odpowiedzieć, pociągnął ją za rękę. Zaskoczona wylądowała na kolanach męża, który momentalnie objął ją w pasie i złączył ich usta w pocałunku.
– Właściwie będziemy sami jeszcze przez maksymalnie godzinę, bo umówiłam się z Cliffordami, że do nas wpadną.
– Godzinę? – powtórzył, marszcząc czoło w zamyśleniu.
– Mhm.
– Zdążę.
Usadowił Delilah na blacie stołu, uśmiechnął się zawadiacko i znów pocałował. Można by rzec, że ich rozmowa zaczęła poruszać naprawdę wyszukane tematy, a oni zagłębiali się w nich bez opamiętania.
I gumki.
:)
Resztę dopowiedzcie sobie sami.
KONIEC
Czołem!
OdpowiedzUsuńNie wiem czy dzisiaj będzie monolog, bo jeszcze odsypiam wczorajszy- dzisiejszy dzień, a o bolących stopach już nie wspomnę, ale postaram się :).
Jasne, że przypadnie nam do gustu, wszyscy lubią szczęśliwe zakończenia ;). A czytało się to wszystko z przyjemnością :).
To urocze, że Deli i Ashton dali córce imię między innymi po mamie Irwina, ślub też był uroczy, wszystko właściwie było urocze, no i oczywiście zabawne bo chyba nie byliby sobą, nie żartujące nawet przed ołtarzem :D. Miło ze strony Toma, że zgodził się poprowadzić Deli. A Max z podobnym poczuciem humoru jak każdy Irwin :P.
Ashton jakby całkiem dojrzały, a nadal dziwi go widok całującego się przyjaciela :D. No jasne, że resztę sobie dopowiemy ;).
No więc tak :D, to chyba na tyle dzisiaj. Podoba mi się opcja rozdział co dwa dni ;).
Trzymaj się, pogłaszcz tego swojego szczura ode mnie ;). Pozdrawiam!
Monika
Hej!
UsuńCzyżby mowa o studniówce? :)
W sumie dobrze, że wyszło aż tak uroczo. Właściwie to nie widziałam innego zakończenia tej historii. Napisałam ją, by się odmóżdżyć. No, wiesz, taka mało fabularnie zawiła opowiastka. ;)
Rozdziały będą mniej więcej co dwa/trzy dni, ale na razie planuję tak tylko w lutym. Zobaczymy, czy dzięki częstotliwości zepnę mocniej tyłek do pisania. I czy Wam też będzie się chciało aż tyle czytać. :PP
A szczur już wyściskany!
Buziaki!
Tak, tak o studniówce :P.
OdpowiedzUsuńMi oczywiście, że się będzie chciało, w pewnym sensie dzięki tobie czytam jeszcze cokolwiek poza- chemia i biologia poziom rozszerzony :D.
I jak było? Opowiadaj!
UsuńCieszę się w takim razie ogromnie. :) Jeszcze chemię bym zdzierżyła, w końcu jest ciekawa, ale biologia to koszmar. ;P
Jak było ? Po pierwsze długo :D , bo dotarłam do domu koło 5 :), ale bardzo przyjemnie. No może nie liczmy wpadki połowy szkoły z polonezem, który o dziwo skończył się za wcześnie :D, ale chociaż będzie co oglądać na filmie :). Nie wiem właściwie co opowiadać, zawsze mówię że takie spotkania czy wyjścia ze znajomymi ze szkoły bardzo odstresowują, szczególnie kiedy nie gadacie cały czas o zadaniach z chemii czy biologii :P.
UsuńBiologia jest jeszcze dla mnie do przeżycia, znaczy chemia też bywa niezła, gdy wszystko ci wychodzi :D, ale chemia fizyczna, litości :(.
W każdym razie było naprawdę super, ale pora wrócić do rzeczywistości ;). No i nauki !
Chciałabym zobaczyć wasze miny, kiedy zorientowaliście się, że powinniście dalej tańczyć. To musiało być zabawne. :P
UsuńPamiętaj, że nie tylko nauką człowiek żyje. Współczuję Ci cholernie i jednocześnie podziwiam, bo ja na twoim miejscu już dawno bym to rzuciła. :D
Hejka
OdpowiedzUsuńNie mogłam się doczekać tego rozdziału, wreszcie mogę wyluzować trochę od nauki. Po prostu kosmos. Trochę łezka sie w oku kręci bo dzięki Dziewczynce z ulicy zaczełam czytać twój blok a to już koniec. Ale mam nadzieje że Zamaskowani również mi se spodoba jak to. Pozdrawiam Ciebie i Pana Szczurka :)
PS. Tak znów piszę z kompa. Jeżeli nie zgadałaś kim jestem to yu masz odp XwariatkazwyobrazniaX.
Hej!
UsuńDomyślałam się, a moje domyślenia okazały się słuszne. ;) Dzięki, że byłaś i czytałaś, to zdecydowanie przynosiło motywację. Również mam nadzieję, że Zamaskowana Ci się spodoba i że nadal tu ze mną zostaniesz. :)
A Szczurka pozdrowię, jak tylko się przestanie na mnie gniewać - wykąpałam go dzisiaj. :D