Dzisiaj bez gifu i pogadanki przedrozdziałowej. Lecę świętować majóweczkę, dlatego wklejam na szybkości. Bawcie się dobrze, smacznego grilla i dobrego, zimnego piwka! :*
10. Bardziej zależy ci na kasie
Dzisiejsza impreza zaczynała się stosunkowo późno, bo aż o północy. Miałam więc jeszcze ponad trzy godziny na porozsyłanie CV. W liście motywacyjnym napisałam, że zrobię wszystko, od kopania rowów po zbieranie śmieci, ale zaznaczałam, że gotówkę chciałabym dostawać od ręki. W zasadzie cały dzień szukałam potencjalnej pracy, lecz nikt do tej pory się nie odezwał. I czemu się dziwić? Kto zatrudniłby studentkę bez doświadczenia?
Sam stwierdziła, że wychodzi na babski wieczór z resztą cheerleaderek, co przyjęłam z ulgą. O wiele bardziej wolałam siedzieć w pokoju sama niż z tą dziewczyną, której jadaczka prawie w ogóle się nie przymykała. Tak przy okazji, powoli zaczęłyśmy się dogadywać. No, dobrze, po prostu nie wchodziłyśmy sobie w drogę.
– Kiedy zamierzałaś mi o tym powiedzieć, hm?
Do środka jak burza wszedł Scott, czym wystraszył mnie niemal na śmierć. Podskoczyłam, bezwiednie zatrzaskując laptopa.
– O czym? – zdziwiłam się.
– O twoich połamanych nogach? Czemu załatwiłeś sobie lewe zwolnienie?
– Ciszej!
Wystraszyłam się. Nie chciałam, aby ktokolwiek to usłyszał, więc szybko wstałam i zamknęłam drzwi. Patrzyłam na czerwonego ze złości Scotta, myśląc nad dobrą wymówką. Chyba lepsza będzie półprawda niż kłamstwo, racja?
– Chodzi o tatę – westchnęłam. – Patrice powiedziała, że kończy mu się czas, a ja nadal nie mam tej pieprzonej kasy, Scotty.
– A jak niechodzenie na zajęcia ma ci w tym pomóc?
– Szukam pracy.
– Okej – potaknął. – Znalazłaś już coś?
– Tylko się nie złość... Pomagam JD przy jej koncertach.
Tak, jak się spodziewałam, Scott jeszcze mocniej się wkurzył. Najpierw wyglądał na zdziwionego, ale później ze złości aż zacisnął pięści.
– Mówiłem, żebyś trzymała się od tej dziewczyny z daleka.
– Dlaczego? – buńczucznie podniosłam podbródek.
– Bo ma na ciebie zły wpływ.
– Nie znasz jej.
– Ale znam jej muzykę – warknął. – Zabraniam ci się z nią widywać. Znajdź inną robotę.
– Jakim cudem po tym, jaką tworzy muzykę, wiesz, jaka jest naprawdę? – podniosłam głos, irytując się jak cholera. – Poza tym znam ją dłużej od ciebie. Zanim dowiedziałeś się, że się przyjaźnię z JD, wszystko było w porządku. Jakoś nie przeszkadzał ci jej zły wpływ.
Ostatnie słowa niemal wyplułam.
– Ale teraz przeszkadza. – Zmrużył oczy.
– Co ona ci takiego zrobiła? Dlaczego jej aż tak nie lubisz?
– Gardzę ludźmi, którzy zamiast dorobić się w uczciwy sposób, czyli skończyć studia i stopniowo zaczynać, wybijają się tak jak ona. Na jakiejś beznadziejnej muzyce.
– Ty... ty jesteś zazdrosny? – zapytałam zdziwiona. Kiedy przez twarz Scotta przeszedł grymas, wiedziałam, że miałam rację. – Cholera, Scott! Jesteś wkurzony, bo jakaś dziewczyna osiągnęła więcej w twoim wieku niż ty? Proszę cię! To głupota! A co z ludźmi, którzy jako nastolatkowie zarabiali więcej niż ty możesz przez całe życie? Na nich też jesteś wkurzony?
Chyba trafiłam w jego czuły punkt, bo mocno złapał mnie za ramiona i potrząsnął.
– Zamknij się, Jul.
– Bo co? – zgrywałam waleczną, choć w środku coraz mocniej się bałam.
– Bo... Po prostu zamilcz.
– Przykro mi, że się tak czujesz – wyznałam po długiej ciszy – ale nie przestanę dla niej pracować, Scott. Potrzebuję pieniędzy.
– Bardziej zależy ci na kasie niż na mnie?
– Bardziej zależy mi na kasie i wyleczeniu taty niż na...
Nie dokończyłam, ponieważ poczułam nagły ból w policzku. Złapałam się za niego, odskakując od Scotta. Sapał głośno, a jego nozdrza drgały. Dopiero po chwili zorientował się, co zrobił. Wyraz twarzy Scotta raptownie się zmienił, w jego oczach pojawił się żal. Próbował do mnie podejść, ale się cofnęłam.
– Juls, ja... Przepraszam... To było niechcący... Wiesz, że cię kocham, prawda? I nigdy w życiu bym cię nie skrzywdził?
Położył dłoń na moim ramieniu, ale ją strząsnęłam.
– Jak wrócę, ma cię tu nie być – wyszeptałam i wybiegłam z pokoju. Potrzebowałam świeżego powietrza. Za dużo wrażeń. Zatrzymałam się dopiero przy ławeczce pod moim oknem. Zajrzałam do środka, ale Scott na szczęście opuścił pokój.
Złapałam się za policzek i zaczęłam płakać.
Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu, więc machinalnie odskoczyłam. Widząc, że to Styles, niemal jęknęłam. Nie chciałam, aby ktokolwiek widział mnie w takim stanie, a szczególnie nie on.
– Butler? Wszystko okej?
Przysiadł się.
– Daj mi spokój – wycharkałam, przecierając oczy i odwracając głowę w drugą stronę.
– Dobrze się czujesz?
– Nie mam teraz ochoty na głupie gadki. Chcę zostać sama.
Styles wstał i przez chwilę łudziłam się, że odszedł. Niestety, nagle znalazł się tuż przede mną, kucając i kładąc dłonie na moich kolanach. Znów odwróciłam głowę, ale on najzwyczajniej w świecie ściągnął moje ręce z twarzy. Popatrzyłam prosto w zielone oczy Stylesa, bojąc się jego reakcji. Pociągnęłam nosem.
– Kto ci to zrobił? – warknął groźnie, co lekko mnie zaskoczyło. Drgnęłam. – Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć. Po prostu... Kto cię uderzył, Butler?
Zerwał się na równe nogi, zaczął krążyć wkoło, po czym zapalił papierosa. Albo Styles naprawdę się przejął, albo niesamowicie dobrze udawał.
– Nikt. Nieważne.
– Scott?
Niepewnie potaknęłam, wiedząc, że i tak koniec końców wyciągnąłby ze mnie prawdę. Kiedy potwierdziłam, Styles przeszedł samego siebie. Na jego twarzy pojawiła się żądza mordu, a zielone tęczówki zabłyszczały wściekłością. Przydeptał niedopałek, po czym ruszył w stronę bractwa. On chyba nie zamierzał...
– Styles! – krzyknęłam, podrywając się i ruszając za nim. Nie zatrzymał się. – Styles, stój! Czekaj! Harry, proszę, zaczekaj!
Ostatnie zdanie zabrzmiało żałośnie, ale podziałało. Styles odwrócił się w moją stronę i, co najważniejsze, zatrzymał się. Natychmiast do niego podbiegłam, oddychając głośno. Powinnam poprawić swoją kondycję, skoro w tak krótkim czasie dostałam zadyszki.
– Nie rób tego, proszę. To naprawdę nieważne.
– Nikt nie będzie cię bił – powiedział, a gdy popatrzyłam na niego ze zmarszczonym czołem, szybko dodał: – Nikt nie będzie bił żadnej kobiety. O Jezu, wiesz, o co mi chodzi, Butler.
Niepewnie potaknęłam.
– Jasne, rozumiem. Też jestem tego zdania.
– Czyli jednak mogę mu wpierdolić?
– Nie, Styles, nie możesz.
– Dlaczego? – spytał, znów się złoszcząc.
– Bo cię o to proszę.
Walczyliśmy na spojrzenia, aż wreszcie Styles odpuścił. Westchnął głęboko, opuścił nieznacznie ramiona, a jego postawa przestała być taka... waleczna? Pokręciłam głową na to, w jakim kierunki zmierzały moje myśli.
– Czy... czy mogę papierosa? – spytałam lekko zawstydzona swoim pomysłem. Nigdy nie paliłam, ale słyszałam, że to pomagało się zrelaksować.
– Ok.
Bez słowa wróciliśmy na ławeczkę przy akademiku, na której usiedliśmy. Chłopak wystawił w moją stronę paczkę.
– Raz kozie śmierć, Juls – wyszeptałam pod nosem, wyciągając papierosa.
– Gadasz do siebie? – parsknął śmiechem.
Wywróciłam oczami.
– Po prostu daj mi ten cholerny ogień – odparłam. Podpaliłam, zaciągnęłam się, a przynajmniej myślałam, że się zaciągnęłam, i zaczęłam kaszleć. Załzawiły mi oczy. – Cholera, jakie to okropne! – wycharczałam.
Styles roześmiał się głośno i poklepał mnie po plecach.
– Pierwszy raz?
– Mhm – potaknęłam, znów się zaciągnęłam i znów zaczęłam się krztusić. Dym normalnie zżerał gardło od środka. – Jak to działa? Czemu ty nie kaszlesz?
Patrzyłam z zazdrością, jak chłopak wciąga dym, przetrzymuje go w płucach i wypuszcza między lekko uchylonymi wargami.
– Lata praktyki.
– To ile już palisz? – zdziwiłam się.
– Pięć, może sześć lat? Coś koło tego.
– Wiesz, że to zabija, nie?
– Naprawdę? W życiu bym nie pomyślał – parsknął śmiechem, za co dostał kuksańca w bok. – Przytknij fajkę do ust, zaciągnij się, jakby to było powietrze, potrzymaj chwilę dym w buzi i odetchnij głębiej, żeby przeszedł do płuc.
Zmarszczyłam czoło, ale postąpiłam zgodnie ze wskazówkami Stylesa.
– Udało mi się! – zawołałam szczęśliwa, po czym dodałam: – Ale dalej smakuje jak gówno.
– Jadłaś kiedyś gówno, Butler? I co? Smakowało?
– Harry! – wykrzyknęłam, śmiejąc się i szturchając ramię chłopaka.
Dopiero po chwili dotarło do mnie, że zwróciłam się do niego po imieniu. Uśmiech natychmiast zszedł z twarzy, a na policzkach pojawił się rumieniec. A przynajmniej tak myślałam po nagłym uczuciu gorąca. Cóż, przynajmniej teraz będzie równomiernie, a czerwony ślad po uderzeniu nie będzie aż tak rzucał się w oczy.
Poczułam wibrację w kieszeni. Wyjęłam więc telefon, a na widok SMSa od Scotta znów zrobiło mi się przykro. Nie wierzyłam, że naprawdę mnie uderzył.
– To ten chuj? – Styles wskazał na moją komórkę.
– Tak.
– Czego chce?
– Przeprasza i mówi, że żałuje.
– Wybaczysz mu?
– Nie wiem. – wyznałam, nie do końca wiedząc dlaczego. Przecież Styles nie był moim kolegą! – W każdym razie dzięki za... za papierosa. Ja... będę się zbierać. Na razie.
Chciałam odejść, ale usłyszałam, jak mnie wołał.
– Będziesz dzisiaj na imprezie JD? – spytał, a gdy potaknęłam, dodał: – To widzimy się w klubie.
– Cóż, ja tak jakby będę w pracy.
Postanowiłam utrzymać kłamstwo, które sprzedałam Scottowi.
– Jak to? – zdziwił się.
– Od dzisiaj będę pomagać przy koncertach. No, wiesz, przygotowanie sprzętu i takie tam – oznajmiłam, wzruszając ramionami.
– To fajnie. Na razie, Butler.
Kiedy Styles zniknął za drzwiami domu Alfa Phi, ze zdziwieniem stwierdziłam, że była to jedna z normalniejszych rozmów, jakie z nim przeprowadziłam.
///
Siedzieliśmy w pizzerii z Niallem, Zaynem, Liamem i Louisem, jedząc i pijąc piwo. Chłopaki gadali i śmiali się, nie mogąc doczekać się nadchodzącego koncertu. Butler załatwiła nam trzy podwójne bilety, dlatego mogliśmy iść większą ekipą. Choć ja nie wziąłem nikogo na swoje wolne miejsce, co niektórych zdziwiło. Pytali, czemu nie chciałem iść ze Stellą, Denise albo jakąkolwiek dziewczyną.
– Wolę nie mieć nikogo na karku – odpowiadałem.
Po paru turach pytań wreszcie przestali je zadawać, ciesząc się nadchodzącym wieczorem pełnym wrażeń. Postanowiliśmy stanąć w kolejce do wejścia do klubu już pół godziny przed rozpoczęciem, żeby zająć dobre miejsca.
– A teraz tak na serio, stary – wyszeptał Niall, nachylając się bliżej. – Czemu nikogo nie wziąłeś? Tylko nie wkręcaj, że nie chcesz być od kogoś zależny czy coś.
– Chodzi o JD.
– To wiadomo. Każdy idzie na koncert ze względu na JD.
– Idę tam dla niej i to ona będzie moją jedyną osobą towarzyszącą – wytłumaczyłem.
– To głupie.
– Myśl, co chcesz, ja zdania nie zmienię.
Wzruszyłem ramionami.
– Wiesz, czasami mam wrażenie, że jesteś totalnym idiotą, Harry – westchnął Niall, kręcąc głową.
– Jakby kiedykolwiek obchodziło mnie twoje zdanie.
Nie odzywałem się więcej, co w zasadzie chyba spodobało się reszcie. Miałem podły humor, ponieważ denerwowałem się przed spotkaniem JD. Tym razem nie dostałem żadnego oficjalnego pozwolenia, żeby wejść do jej garderoby. Musiałem więc wymyślić racjonalny powód, chcąc zobaczyć, porozmawiać i znów dobrać się do ust Jey. Swoją drogą, bardzo irytowało mnie, że nie zadzwoniła. Jeszcze żadna laska mnie nie spławiła, szczególnie po takim pocałunku.
Dopiero pod koniec koncertu, siedząc przy stoliku i pijąc brandy, wpadłem na genialny pomysł, który pozwoliłby przemknąć między ochroniarzami.
Szybko namierzyłem w tłumie barmana, któremu dałem znać, aby podszedł.
– Tak? Coś panu podać? – zapytał głośno, starając się przekrzyczeć muzykę.
– Cztery szoty i twoją koszulę.
– Słucham?
– Cztery szoty wódki – uściśliłem – i twoją koszulę.
Barman wyglądał na cholernie zaskoczonego, czemu się właściwie nie dziwiłem. Pewnie jeszcze nigdy nie dostał podobnej propozycji.
– Nie mogę panu oddać mojej koszuli – zaoponował ze zmarszczonym czołem. – Ale wódkę zaraz przyniosę.
– Dam ci za nią trzysta dolców.
– Ja...
– Drugi raz taka oferta może ci się nie trafić. Taka kasa? No, i oczywiście w zamian moja koszula – to dodałem już niechętnie. Niestety, nie znalazłem innych opcji, a za wszelką cenę musiałem dostać się na zaplecze.
Dziesięć minut później wracałem z łazienki i z dumą mogłem przyznać, że wyglądałem jak barman. Do tego zwinąłem z baru tackę, na której postawiłem cztery kieliszki z wódką i cytryną. Kiedy JD zeszła ze sceny i zniknęła za drzwiami na zaplecze, przybrałem na twarz uśmiech i ruszyłem do ochroniarza.
– Nikt nie ma prawa tam wejść.
Rosły koleś w czerni stanął przede mną, blokując przejście. Podniosłem więc wyżej tacę.
– To dla JD. Jej menadżerka prosiła, żeby zanieść prosto do jej garderoby.
– Pani Jessica? – spytał.
– Tak. Mam znaleźć panią Jessicę i powiedzieć, że nie mogę wykonać roboty, bo jakiś ochroniarz zabrania? JD na pewno się nie ucieszy.
Widziałem, jak zmieniała się mimika twarzy tego faceta. Próbowałem się nie zaśmiać, co z pewnością równałoby się z zepsuciem całego misternego planu. Przez chwilę bałem się, że ten gach skontaktuje się jakoś z Jessicą lub, w najgorszym z możliwych scenariuszy, sam zaniesie JD alkohol, ale na szczęście nie przeliczyłem się z co do jego inteligencji.
Kiedy zapukałem do drzwi, usłyszałem przyciszone „proszę”. Wszedłem więc do środka. Na widok zdziwionej JD puls przyśpieszył.
– Cześć.
– Styles? Co ty tu robisz? Jak tu wszedłeś?
– Harry – poprawiłem machinalnie.
Podszedłem bliżej i postawiłem tackę z szotami na toaletce, przy której siedziała.
– Jak tu wszedłeś? – powtórzyła.
– Urok osobisty.
– Mhm, jasne. – Wywróciła oczami, po czym zlustrowała mnie wzrokiem. – Przebrałeś się za kelnera? Chyba będę musiała porozmawiać z ochroną, kto ma wstęp, a kto nie.
Wstała i zaczęła kierować się do wyjścia, ale złapałem ją za ramię i pociągnąłem. W ten sposób staliśmy naprzeciwko siebie, niemal stykając się ciałami. Niemal czułem bijące od JD gorąco. Przejechałem językiem po wargach.
– Oczywiście. Zanim jednak mnie stąd wyrzucą na zbity pysk, może się napijemy? – Kiwnąłem głową na alkohol.
– Ja nie...
– Tylko nie mów, że nie pijesz – prychnąłem.
JD zmarszczyła czoło, nim zostałem odepchnięty, a ona bez wahania wychyliła jeden kieliszek. Skrzywiła się, choć nadal wpatrywała się we mnie niemal z wyzwaniem. Po chwili drugi kieliszek stał pusty, na widok czego uniosłem brwi i założyłem ręce na piersiach.
– Zamierzasz zostawić coś mi?
– Nie.
– Gdybym wiedział, że tak lubisz wódkę, kupiłbym od razu całą butelkę – zażartowałem.
– Im szybciej wypiję, tym szybciej sobie pójdziesz.
Wypiła trzeci kieliszek, który ledwo przełknęła. Twarzy wykrzywiła w grymasie.
– Aż tak ci na tym zależy? – zdziwiłem się. – Myślałem, że po naszym ostatnim spotkaniu przekonałem cię do siebie.
– Masz na myśli ten mierny pocałunek? Nie ośmieszaj się.
Machnęła ręką, czym trochę się zirytowałem. Poczułem się zraniony, ale nie mogłem przecież jej tego pokazać. Dziewczyna wypiła ostatni szot, po którym zaczęła się niebezpiecznie chwiać. Przytrzymała się blatu, a jej spojrzenie powędrowało na moją twarz. Wzrok miała zamglony, co ewidentnie wskazywało, że się upiła.
– Ty chyba na serio nie pijesz – zdziwiłem się własnym odkryciem.
Podszedłem do JD i pomogłem usiąść na kanapie w kącie garderoby. Sam opadłem obok, przyglądając się przymkniętym powiekom dziewczyny, a później jej twarzy i całej figurze. Mimowolnie popatrzyłem na cycki, nieco wyeksponowane i ściśnięte gorsetem.
Poprawiłem spodnie, kiedy zaczęły uciskać.
– Dlaczego chcesz, żebym sobie poszedł?
– Bo cię nie lubię – wypowiedziała lekko bełkotliwie.
– Rozmawialiśmy tylko raz. Jakim cudem już mnie nie lubisz? Poza tym nie przypominam sobie, bym zrobił coś, co ci się nie podobało. To przez Butler? Ona ci coś nagadała?
– Nie. Ona raczej stara się unikać tematu o tobie. Też cię nie lubi.
– To akurat przeżyję.
Wzruszyłem ramionami, po czym zbliżyłem się do twarzy JD. Owionął mnie jej słodki oddech. Przez chwilę starałem się zawalczyć z pokusą pocałowania jej, a później ze ściągnięciem tej cholernej maski. Gdybym tylko mógł zobaczyć jej twarz!
JD patrzyła prosto w moje oczy. Zaczęła szybciej mrugać, co mimowolnie skojarzyło mi się z Butler. Pewnie musiały podłapać parę zachowań od siebie nawzajem, w końcu się przyjaźniły.
Wstrzymałem oddech, bo poczułem niepewną dłoń JD na policzku. Zaczęła pocierać kciukiem moje wargi, więc otworzyłem usta, a potem przygryzłem jej palec. Westchnęła głośno. Niczego więcej nie potrzebowałem na zachętę. JD wykonała pierwszy ruch, więc nadeszła moja kolej. Wplątałem rękę w bujne włosy dziewczyny, którą potem zjechałem na kark. Chciałem przyciągnąć JD do pocałunku, ale to ona go zainicjowała. Wpiła się w moje usta z łapczywością, o jaką nawet jej nie podejrzewałem.
Popchnąłem JD, przez co leżała na plecach, a sam usiadłem na niej okrakiem. Dłońmi zaczęła błądzić po moim ciele. Rozpięła najpierw jeden guzik koszuli, potem drugi, aż wreszcie rzuciła ją na podłogę.
– Lubię twoje tatuaże – wyznała nagle.
Przestałem całować szyję dziewczyny. Podniosłem głowę i uśmiechnąłem się, patrząc w jej niemal granatowe oczy. Ktoś miał podobne, ale za cholerę nie potrafiłem sobie przypomnieć kto.
– Czyli jednak coś we mnie lubisz?
– Daruj sobie.
– Jak widzisz, po jednej rozmowie nie można od razu zaszufladkować żadnej osoby. To, czy się ją lubi, czy nie, powinno się stwierdzić po wielu rozmowach. Na przykład po dwóch. Teraz jestem święcie przekonany, że cię uwielbiam.
Po chuj coś takiego mówiłem? Poczułem się jak dureń.
– Masz rację, Sty... Harry – poprawiła się ze zmarszczonym czołem. – A tak przy okazji rozmawialiśmy więcej razy niż ci się wydaje, dlatego wiem, że cię nie lubię. I nie mam też cholernego pojęcia, dlaczego to robię...
Zanim zdążyłem przetrawić słowa JD, znów zostałem pocałowany.
Trwało to jednak bezsensownie krótko, bo rozdzwonił się telefon. Dziewczyna opadła na kanapę, odetchnęła głęboko i zepchnęła mnie z siebie. Poprawiła maskę, kiedy trochę krzywym krokiem podeszła do toaletki. Widząc osobę na wyświetlaczu, na jej twarz wstąpił rumieniec.
Zarzuciłem koszulę i zacząłem ją niechlujnie zapinać.
– Twój chłopak? – zadrwiłem.
– Mój były chłopak.
Uniosłem brwi, nie mogąc powstrzymać też szerokiego uśmiechu.
– Czyli rozumiem, że teraz umówisz się ze mną na randkę? – spytałem.
– Nie.
– Dlaczego? Przecież jesteś już wolna, Jey.
– Posłuchaj mnie uważnie, Harry – westchnęła. – Nigdy się z tobą nie umówię, bo to wymagałoby zdjęcia maski. Gdybyś poznał, kim naprawdę jestem... Cóż, powiedzmy, że nie byłbyś wtedy za bardzo szczęśliwy.
– Czyli studiujesz na Uniwersytecie Nowojorskim.
– Skąd wie... Znaczy, co? – ewidentnie się zestresowała.
– Sama się zdradziłaś. Skoro rozmawialiśmy więcej niż mi się wydaje, w takim razie rozumiem, że nawet znamy się osobiście. To wspaniale, bo oznacza, że jesteśmy sobie bliżsi. Słuchaj, serio nie obchodzi mi, kim jesteś w rzeczywistości. Znaczy – dodałem, starając się lepiej wyjaśnić – obchodzi mnie, ale najważniejsze, że jesteś JD. Widzę, jak działa na ciebie muzyka i ta wiedza mi wystarcza. To z tobą chcę się umówić.
Przygryzła wargę niepewna.
Podszedłem bliżej i złapałem jej twarz w dłonie.
– Chcę poznać prawdziwą ciebie i dowiedzieć się, jakim cudem tak współgrasz z muzyką. I uwierz mi, o ile nie jesteś Butler, jestem w stanie umówić się z każdą wersją ciebie. Nawet największą kujonicą na wydziale, bo to nie ma znaczenia.
Mój żart chyba wyszedł mi miernie, bo JD opuściła głowę. Spojrzała na mnie dopiero po paru dłuższych chwilach, ale w jej oczach dostrzegłem jedynie pustkę.
– Jasne, rozumiem. A teraz wyjdź. I nie, nie umówię się z tobą. Nigdy nie poznasz mojej prawdziwej wersji. A jeżeli zobaczę cię tu jeszcze raz, bezzwłocznie wezwę ochronę.
Oho, chyba niepotrzebnie obrażałem jej przyjaciółkę...
– Słuchaj, ten żart z Butler to... Sorry, wiem, że się przyjaźnicie, nie powinienem tak mówić. Obiecuję, że zacznę ją tolerować, kiedy się ze mną umówisz, Jey.
– Masz trzy sekundy na opuszczenie tego pomieszczenia.
Zostałem odepchnięty.
– Raz.
– Żartujesz sobie? Co w ciebie wstąpiło? Na serio nie chciałem obrażać...
– Dwa.
– Ale...
– Trzy.
Patrzyła na mnie z jawną nienawiścią. Westchnąłem więc i starając się opanować złość na tę cholerną Bulter, przez którą ostatnia szansa umówienia się z JD legła w gruzach, wyszedłem z garderoby.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Dużym plusem tej historii jest nie oczywistość zdarzeń oraz bohaterów. Nie sądziłam, że to opowiadanie mnie tak wciągnie. Nie mogę się doczekać kontynuacji.
OdpowiedzUsuńUdanego świętowania majówki i żeby pogoda dopisała.
Dorka
Miło mi to słyszeć, to miód dla uszu. :P Cieszy mnie też to, że będziesz czytać dalej. ;)
UsuńMajówka przebiega na razie bez żadnego powodu do narzekania. Dziękuję. :)
Czołem!
OdpowiedzUsuńCoś się spóźniam ostatnio :D. No jasne, majówka bez girlla ani rusz ;).
Nie lubię Scotta, teraz to już jestem tego pewna :P. A co by się działo, gdyby wiedział że JD i Julie to ta sama osoba.
Butler swoją drogą nieźle się wkopała, nie dziwie się jej, że próbuje zrobić wszystko żeby zdobyć te pieniądze, ale będzie miała jeszcze masę problemów, mam rację? :D A Harry, no cóż, nic dodać, nic ująć ;).
Udanej majówki oczywiście, pozdrawiam i odmeldowuje się już. :)
Monika
Czołem!
UsuńNie tylko Ty, ja też nie przyszłam (znowu) w terminie, ale cóż poradzić, jak za oknem taka ekstra pogoda. :)
Myślę, że parę osób doznałoby szoku, gdyby się dowiedzieli prawdy o JD. No, ale zobaczymy, czy w ogóle się kiedyś ujawni. :P
Nie byłabym sobą, gdybym nie fundnęła bohaterom paru problemów. XD
Ja za to trzymam już za Ciebie kciuki! Oby cała matura poszła po twojej myśli! <3
Buziaki!
Dzięki ;) Postaram się na tyle, żeby było czym się pochwalić :D.
UsuńOh Ew, lubisz komplikować życie swoich bohaterów. :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku. Odpoczywaj i udanej majówki!
Buziaki,
P.
Komplikacja to moje drugie imię, a przynajmniej tak mówią. :P Dzięki, u mnie w porządku, liczę, że u ciebie też! Również udanej majówki, która - niestety - dobiega już ku końcowi. :(
UsuńBuziaki!
Pisze tutaj, bo nie bardzo wiem jak inaczej. Chciałbym spytać czy wszystko ok ? I kiedy ewentualnie pojawi się nowy odcinek? Pytam, bo bardzo polubiłam tego bloga i nie mogę się doczekać dalszego rozwoju sytuacji między Julii a Harrym.
OdpowiedzUsuńDorka
Wszystko jak najbardziej okej, tylko ostatnio narzekam na nagminny brak czasu. Nawet nie mam, kiedy usiąść i dodać rozdział... ;( W ogóle dziękuję, że czekasz i pytasz! :*
UsuńP.S. Pojawi się za chwilę. :P