22 maja 2018

Zamaskowana (11)


Dobry wieczór, moi mili!
Na wstępie (jak ostatnio zawsze) przepraszam za długą nieobecność. Chyba po prostu przestanę na razie wstawiać mniej-więcej terminy, a rozdziały będą dodawane przypadkowo. Wiem, że troszeczkę utrudniam, ale liczę na wybaczenie. :) A przynajmniej zrozumienie. Nie tylko Internetem (pisaniem) człowiek żyje, choć byłoby wtedy niemal idealnie! :P
Próbowałam wstawić gifa, znalazłam fajnego i pasującego do rozdziału, ale - cholera jasna - coś się ciągle tu psuje i nie mogę nic dodać. Znacie może jakiś dobry patent na wstawianie gifów? Będę wdzięczna za każdą poradę! :) 
No, cóż, nie ględzę więcej, choć wiele mam wam do opowiedzenia. Zapraszam na tak długo wyczekiwany rozdział i łudzę się, że kolejny zostanie opublikowany nieco szybciej!
Jak tam po maturach? ;)
Buziaki!
Wasza, Ew 



11. Sesja zdjęciowa i film


Następnego dnia z samego rana pojechałam do domu Jessie. Oznajmiła, że ma świetną wiadomość, którą zamierza obgadać jedynie przy kawie. Z racji tego, że Alex, jej synek, był chory i nie poszedł do przedszkola, postanowiłyśmy spotkać się właśnie u niej.
Po przekroczeniu progu niemal od razu Alex przytulił się do mojej nogi.
– Ciocia Juli! – wykrzyknął uradowany, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. Zmierzwiłam pieszczotliwie jego brązowe włoski. Wyglądał przeuroczo w jednoczęściowej, niebieskiej piżamce w misie.
– Cześć, maluchu!
– Juls! Jestem w kuchni! – Usłyszałam Jess, na co wywróciłam oczami.
– Jestem chory, ciociu, wiesz?
– Wiem, biedactwo. Coś cię boli?
Ze smutną minką Alex potaknął.
– Tak. Gardełko, nosek i główka – wyżalił się, na widok czego próbowałam się nie zaśmiać. Zamiast tego wzięłam go na ręce i pocałowałam w policzek. Kiedy weszliśmy do kuchni, przywitałam się z Jess i wraz z Alexem usiedliśmy przy stole.
– A jak potem pogram z tobą w wyścigi samochodowe, myślisz, że poczujesz się lepiej?
– Tak!
Uśmiechnęłam się.
– Alex, idź do salonu i włącz sobie bajeczkę, dobrze? Muszę porozmawiać z ciocią – wtrąciła Jess, stawiając przede mną filiżankę z czarną kawą. Natychmiast dodałam dwie łyżeczki cukru i mleczko. Upiłam łyk, upajając się słodkim smakiem.
Alex posłuchał mamę dość niechętnie, ociągając się, ale wkrótce z pokoju obok zaczęły dobiegać spokojne dźwięki bajkowych melodyjek. Słysząc czołówkę Strusia Pędziwiatra, sama chciałam rozłożyć się przed telewizorem obok niego. Zazdrościłam mu niewiedzy i wolności życia. Mógł robić wszystko, na co tylko miał ochotę. I czego, oczywiście, nie zabroniłaby mu Jess. Nie martwił się o przyszłość, bo i po co, skoro mamusia i tatuś byli na wyciągnięcie ręki, gotowi nieść wszelką pomoc?
– Załatwiłam sesję zdjęciową i wywiad do gazety dla JD – wyznała niespodziewanie Jess, siadając na krześle naprzeciwko.
– Co?
– Dzisiaj po godzinie trzeciej jedziemy do siedziby New York Timesa, gdzie zrobią ci sesję zdjęciową i Peter, poznałaś go już, przeprowadzi z tobą kolejny wywiad – wytłumaczyła. – Powiedziałaś, że potrzebujesz pieniędzy. Oto łatwy zarobek. Za sesję dostaniesz dwa tysiące, a jeżeli zgodzisz się na wyłączność wówczas dostaniesz pięć, może sześć? Postaram się wynegocjować coś ekstra. Wydaje mi się, że możesz zgodzić się na więcej niż jedną sesję zdjęciową, no, ale o tym to już pogadamy w New York Timesie z Peterem. Co do wywiadu, to Peter zaproponował trzyczęściowy, w którym opowiesz o pracy, o sobie i o swoich najbliższych. Tu jeszcze nie dałam mu stuprocentowej odpowiedzi, bo od ciebie zależy, Juls, czy chcesz się ujawnić przed światem. Za tą trzyczęściówkę dostaniesz piętnaście tysięcy...
Patrzyłam się na Jessie na pewno z głupią miną. Próbowałam wszystko przeanalizować, ale kiedy usłyszałam kwoty, które otrzymam za samo gadanie i zdjęcia, zamarłam. Mogłam się założyć, że otworzyłam usta ze zdziwienia.
– To co sądzisz?
– Myślę, że... – odchrząknęłam. – Ta sesja to wspaniały pomysł. Oczywiście na wyłączność dla New York Timesa, ale... Ale nie jestem do końca przekonana do tego wywiadu. Nie wiem, czy chcę się ujawnić. W sensie nie chciałabym, żeby świat dowiedział się, że JD to Julie Butler. Nie miałabym wtedy życia. Pamiętam, co się działo, jak się okazało, że Julie to przyjaciółka JD... A co dopiero sama JD?
Pokręciłam głową, drżąc na samą myśl.
– Posłuchaj, Jul. JD stała się gorącym tematem i wydaję mi się, że należy to jak najlepiej wykorzystać. Szczególnie teraz, gdy potrzebujesz kasy na operację taty. Jak bardzo chcesz, żeby twój ojciec wyszedł ze śpiączki i wyzdrowiał?
– Najbardziej na świecie.
– W takim razie nie powinnaś się nawet zastanawiać. Na twoim miejscu – mówiła dalej poważnie – od razu ujawniłabym wszystkim, kim jest JD. Skoro od tego zależy dobro twojego ojca?
Wzruszyła ramionami.
– Ja to wszystko rozumiem, Jess – wyznałam, wzdychając. – Po prostu się boję.
– Czego?
– Że po ujawnieniu się moje życie diametralnie się zmieni. Ludzie przestaną zadawać się ze mną, bo lubią Julie. Oni będą patrzyli tylko na to, co udało osiągnąć się JD, że jest sławna i bogata.
– Bez urazy, kochana, ale ty jako Julie nie masz życia.
Zmierzyłam Jessie krytycznym spojrzeniem, nie wierząc, że naprawdę to powiedziała.
– Może i tak, ale nie chcę otaczać się fałszywymi znajomymi!
– Juls – Jessie uśmiechnęła się nieco zbyt dobrodusznie, jak na mój nos – przykro mi to mówić, ale znajomych też nie masz. Jedynie Scotta, z którym mam wrażenie niebawem zerwiesz... Może to ujawnienie się wyjdzie ci na lepsze? Poznasz nowe osoby, może się nawet zaprzyjaźnisz?
– Mam ciebie.
– To miłe, kochanie, ale powinnaś znaleźć przyjaciół we własnym wieku.
Cholerna Jessie miała cholerną rację!
Zaczęłam walczyć z nią na spojrzenia, ale przegrałam, szybko opuszczając głowę. Westchnęłam głęboko, po czym dopiłam resztkę kawy.
– Dobra, masz rację, Jess – przyznałam. – Zgadzam się na sesję zdjęciową, oczywiście, w masce JD. Na razie. A co do tego wywiadu postaram się przemyśleć i dam ci znać, okej?
– Świetnie!
Zerwała się na równe nogi i zabierając filiżanki ze stołu, schowała je do zmywarki. Potem zaczęła wybierać garnki z szafek oraz warzywa z lodówki.
– Pomóc ci? – spytałam raczej z przymusu niż ze szczerych chęci.
Nienawidziłam gotować, a każda przygoda kuchenna kończyła się raczej tragicznie. Zazwyczaj było to niedogotowane lub spalone jedzenie, ale czasami udawało mi się też przeciąć sobie palce nożem albo stłuc jakieś naczynie.
– Najlepiej będzie, jak pobawisz się z Alexem. Poradzę sobie, Juls.
No, tak, Jessie dobrze mnie znała.
Po paru turach w ulubioną grę Alexa, w której zostałam rozłożona na łopatki, wspólnym obiedzie, a potem kolejnej kawie pojechałyśmy z Jessie do siedziby New York Timesa. Ogólnie na początku byłam przerażona, widząc tłumy ludzi, mnóstwo świateł i panujący tam rozgardiasz, ale po rozmowie z Peterem i paroma innymi osobami poczułam się pewniej. Dobrze, że zanim przekroczyłyśmy próg udało mi się założyć maskę i wykonać makijaż. Dzięki temu nikt nie poznał prawdy o JD.
Zdjęcia robił zapaleniec Josh. Wymyślał ciągle nowe pozy, niektóre tak dziwne, że na trzeźwo na pewno nikt by na nie nie wpadł. Co chwilę zmieniali moje ciuchy. Raz nawet wylądowałam w sukience i w dwóch warkoczach, ale Josh szybko kazał mi się przebrać. Podobno postawili na wydobycie całej dozy zakorzenionego w środku JD seksapilu, którym podobno aż emanowała.
Na samą myśl parskałam śmiechem.
Obiecałam podjąć też ostateczną decyzję dotyczącą wywiadów w przeciągu tygodnia. Tym bardziej że zaproponowali aż dwadzieścia tysięcy, co osobiście wywołało u mnie szok. Jakim cudem taka zwykła dziewczyna była tyle warta?
Musiałam się z tym przespać.
Niestety, nie mogłam, bo za dwie godziny powinnam być w klubie Sfinks i przygotowywać się do kolejnej imprezy. Miałam jedynie czas na szybki, odświeżający prysznic. Pewnie dlatego jak burza wparowałam do pokoju w akademiku.
Szperając w szafie, usłyszałam głośne pociągnięcie nosem. Odwróciłam się w stronę łóżka Sam, zauważając dziewczynę leżącą twarzą w poduszce. Włosy miała lekko potargane, co raczej nigdy się nie zdarzało. Bankowo stało się coś złego.
Walcząc z własnym sumieniem, wreszcie się poddałam.
– Wszystko okej? – spytałam, podchodząc do łóżka Sam i kucając obok.
– Nie.
– Aha. Chcesz może o tym pogadać?
Zmarszczyłam czoło. Po jaką cholerę wtrącałam się do jej życia?! Przecież się nawet nie lubiłyśmy! Już miałam odejść i jak najszybciej schować się w łazience, kiedy Sam się odwróciła. Po policzkach płynęły łzy, rozmazując resztki tuszu do rzęs. Wyglądała jak smutna panda.
– Liam mnie zdradza – wyjąkała, znów pociągając nosem.
– Och. Przykro mi.
Nawet nie wiedziałam, że się umawiali.
– A wiesz, co jest najgorsze? Zdradził mnie z moim przyjacielem, Seanem.
–Mhm.
– Przyłapałam ich, ale mnie nie zauważyli. Tak bardzo byli zajęci sobą – prychnęła wkurzona, co było wytłumaczalne. Jedyne, czego nie rozumiałam, to tego, dlaczego zaczęła mi się żalić. – Myślałam, że to z Liamem jest takie prawdziwe. Był taki uczuciowy, szczery. Myślałam, że mu zależało. A byłam jedynie głupią przykrywką...
Rozpłakała się, więc odruchowo podałam jej chusteczkę. Wzięła ją z wdzięcznością, a potem głośno się wysmarkała. Zmarszczyłam nos lekko obrzydzona.
– Chyba powinnaś z nim szczerze porozmawiać. Właściwie to z tym Seanem też.
– Tak myślisz?
– Mhm. Liam nie zachował się w porządku, chcąc ukryć swoją orientację przed tobą. Wykorzystał cię. Ale skoro uważasz, że mimo to miał do ciebie szacunek, nie warto przekreślać takiej znajomości. – Wzruszyłam ramionami. – To Sean zachował się jak dupek, bo przyjaciele tak nie robią.
Na twarzy Sam pojawiło się szczere zaskoczenie.
– Uhm... dzięki, Julie.
– Spoko.
Nieporadnie poklepałam Sam po ramieniu, po czym szybko chwyciłam swoje rzeczy i zamknęłam się w łazience. Wzięłam parę głębszych oddechów, nie do końca wierząc w to, co właśnie miało miejsce. Pokręciłam głową, odrzucając każde wspomnienie. Nie czas na rozmyślania. Musiałam się psychicznie przygotować do nadchodzącej imprezy.
Weszłam pod prysznic.

///

Po ostatniej akcji w Pandorze i dwóch przebytych rozmowach z Niallem postanowiłem przestać próbować zdobyć uwagę JD w sposób uwodzicielski i postawić na inteligencję. Musiałem na razie skończyć z nachodzeniem JD w garderobie, licząc ze zatęskni. Poza tym wpadłem też na genialny pomysł zbliżenia się do Butler i tym samym zdobycia paru dodatkowych punktów u jej przyjaciółki. Nie, nie chodziło mi o uwiedzenie, ale o zwykłe kumplowanie się.
Dlatego po koncercie wyszedłem na zewnątrz, potem na tyły klubu, gdzie zaparkowałem samochód i paliłem papierosa, czekając na Butler. A właściwie łudziłem się, że wymknie się tylnym wyjściem, jak ostatnio.
– Styles?
Poznałem głos Butler, więc zanim odwróciłem głowę, uśmiechnąłem się.
– Cześć. Jak koncert? – zagaiłem rozmowę.
– Khm... okej? Co tu robisz? Śledzisz mnie?
– Nie śledzę. Czekam.
– Dlaczego?
– Znaj moje dobre serce. Podwiozę cię do akademika.
Butler zmarszczyła czoło, a potem parsknęła głośno. Poprawiła ramiączko torby, zapewne wrzynające się w ramię.
– Nie rozśmieszaj mnie. Czego tak naprawdę chce... Ach! – Chyba zrozumiała coś, czego ja nie potrafiłem. – JD została w klubie na imprezie. Może uda ci się ją poznać bez maski. Powodzenia.
Odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie. Nim zdążyłem pomyśleć, zagrodziłem drogę, stając tuż przed Butler. Schowałem ręce do kieszeni spodni, bo zaczęło wiać.
– Czekam tu na ciebie, nie na JD – wyznałem, co w sumie zabrzmiało dziwnie. Jakby nie na miejscu.
– Dlaczego?
– O Jezu, Butler, już mówiłem. Podwiozę cię do akademika.
– Dobra, Styles, czego chcesz? Ty nie jesteś bezinteresownie pomocny. Nigdy.
– Widziałem cię, jak biegałaś po klubie, dlatego pomyślałem sobie, że taka podwózka ci się przyda, bo jest kurewsko zimno. Poza tym jest późno, a dziewczyny nie powinny szwendać się o takiej porze same przez Nowy Jork.
Butler zmrużyła oczy. Chyba domyślała się, że kłamałem z tą pierwszą częścią, bo ni cholery nie widziałem jej w klubie. Właściwie nie wiedziałem nawet, że tam była. Miałem tylko cichą nadzieję.
– Ok.
– I tyle? – zdziwiłem się.
Spodziewałem się miliona pytań.
– Tak. Jestem zmęczona i chciałabym się już położyć. Skoro z jakiejś niezrozumiałej przyczyny chcesz podrzucić mnie do domu samochodem, nie zamierzam narzekać.
Wzruszyła ramionami, a parę minut później już siedzieliśmy w środku dodge’a. Butler tak, jak ostatnio, oparła głowę na fotelu i przymknęła oczy. Pewnie wsłuchiwała się w spokojne dźwięki melodii płynącej z głośników radia.
– Znów się na mnie gapisz, Styles.
– Wcale się nie gapię – skłamałem.
Natychmiast odwróciłem spojrzenie na drogę. Kątem oka zauważyłem lekki uśmiech, który pojawił się na jej twarzy. Otworzyła oczy i teraz Butler bezczelnie wpatrywała się w mój profil. Zaczęło mnie to jednocześnie przytłaczać i trochę się podobać.
– Teraz ty się gapisz – wytknąłem żartobliwie.
– Zdaje ci się.
Skrzyżowaliśmy spojrzenia z Butler i uśmiechnęliśmy się. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że było to szczere i niewymuszone. Natychmiast przestałem, przenosząc wzrok z powrotem na ulicę. Resztę trasy pokonaliśmy w milczeniu. Nim się spostrzegłem, staliśmy przed akademikiem Butler przy ławeczce pod oknem jej pokoju.
– Jestem tak zmęczona, że chyba nie zasnę.
– To głupie – przyznałem.
Zapaliłem papierosa. Poczęstowałem Butler, ale odmówiła, kręcąc głową i krzywiąc się z obrzydzeniem. Wyglądała zabawnie.
– Możliwe, ale mam tak, odkąd pamiętam. Pewnie włączę jakiś film i może wtedy uda mi się zasnąć.
– Tylko idioci zasypiają na filmach.
– Ej! Ja zawsze zasypiam!
– Mówię przecież, że idioci – wyszczerzyłem się, nie potrafiąc się powstrzymać.
– Mam uwierzyć, że ty jeszcze nigdy nie zasnąłeś na żadnym filmie?
Zastanowiłem się.
– Nie. Ani razu mi się nie zdarzyło.
Byłem dumny, chociaż kiedy na twarzy Butler pojawił się niemal szatański uśmieszek, zacząłem się wahać.
– Załóżmy się.
– Co? Niby o co? – prychnąłem.
– O to, czy zaśniesz na filmie. Uwierz mi, wybiorę taki, że po pięciu minutach będziesz chrapał w poduszkę.
– Nigdy nie zasypiam na filmach – powtórzyłem dla zasady.
Butler uniosła podbródek i w ogóle kipiała pewnością siebie.
– W takim razie nie masz się, o co martwić. To jak? Zakład? – Wyciągnęła dłoń. Przygryzłem policzek od wewnątrz, starając się nie roześmiać.
Będziesz tego żałować, Butler.
– Okej. Jak wygram, powiesz mi, kim jest JD.
– Nie zdradzę przyjaciółki. Wymyśl coś innego.
– No, dobra – poddałem się. – Jak wygram, pójdziesz ze mną na imprezę JD.
Butler zmarszczyła czoło.
– Wiesz, że na każdej imprezie pracuję, prawa?
– W takim razie po tym, jak JD skończy grać, ty zostaniesz dłużej.
– No, dobrze. A jeżeli ja wygram, to...
– Nie wygrasz. Nie ma takiej opcji, Butler – przerwałem dziewczynie, po czym pociągnąłem ją za ramię prosto w kierunku akademika, a później jej pokoju.
– Idziemy do mnie? – zapytała zaskoczona. – Dzisiaj chcesz to oglądać?
– Im szybciej, tym lepiej.
Wzruszyłem ramionami. Butler zlustrowała mnie dokładnie wzrokiem, pewnie chcąc poznać, czy żartowałem, po czym powstrzymując westchnienie, odkluczyła drzwi. Weszła do środka, a ja zaraz za nią. Byłem tu kiedyś pod jej nieobecność, dlatego pamiętałem, które łóżko należało do Bulter. Bez ceregieli szybko rozłożyłem się na pościeli.
– Skąd wiedziałeś, że... A zresztą, nieważne. Włącz laptopa, a ja się wykąpie.
– A gdzie Sam? – spytałem.
– Pewnie u Dorothy.
Butler zniknęła za drzwiami do łazienki. Po paru minutach usłyszałem szum wody, dlatego nieco niechętnie wstałem z łóżka. Tylko chwilę zastanawiałem się, co ja tu do cholery robiłem. Gdybym został teraz przyłapany przez kogokolwiek, moje życie towarzyskie na tej uczelni momentalnie by się skończyło. No, dobra, może przesadzałem, ale nie chciałem zostać podejrzany o bzykanie się z Butler. Ona należała do kompletnie innego świata.
Co więc, do cholery, tu robiłem?!
Miałem zakład do wygrania. To proste. Potem wystarczy zakumplować się z Butler, poznać przy okazji JD i wreszcie dopiąć swego. Otrząsnąłem się z rozważań. Położyłem laptopa na krześle obok łóżka, a sam zdjąłem koszulkę i spodnie, wsuwając się pod kołdrę. Nienawidziłem leżeć w ciuchach.
Leżeć. Bo spać nie zamierzałem.
– No, wreszcie! – wyjęczałem, kiedy Butler raczyła wyjść z łazienki. – Prawie zasnąłem!
– Kąpałam się raptem pięć minut. Nie przesadzaj.
Butler założyła podkoszulek i krótkie spodenki, ledwo zakrywające jej tyłek. Spodziewałem się raczej jakiejś długiej piżamki, białej, bawełnianej, która krzyczałaby „dziewica” na kilometr.
– Nie za wygodnie ci?
Uniosła brwi. Uśmiechnąłem się szeroko, jeszcze głębiej zatapiając się w kołdrę.
– Nie za bardzo. Dobra, chodź, obejrzyjmy ten film. Wtedy wygram, ty pójdziesz na imprezę i wszyscy będą zadowoleni.
– Jeszcze nie wiesz, czego chcę, jak ja wygram.
– Jakoś mnie to nie interesuje – prychnąłem.
– To się zdziwisz, Styles.
Poklikała coś w laptopie, dwa razy zdusiła śmiech, po czym rozłożyła się obok, uprzednio gasząc światło. Zabrała mi małą poduszeczkę w kształcie banana spod głowy, zakopała się w kołdrę i odsunęła najdalej jak mogła. Prawie wchodziła na ścianę. Postanowiłem tego nie komentować. Kliknęła play, film się zaczął.
Najpierw pojawiły się zdjęcia z Sahary, a potem dwa słonie. Powitał nas męski głos:
– Wycieczka po Afryce.
Butler roześmiała się, zapewne dostrzegając moją minę.
– O czym to jest, kurwa?
– Wycieczka po Afryce, przecież mówili. – Przytknęła dłoń do ust, w którą parsknęła. – Cicho, bo nie będziesz wiedział, o co chodzi!
Pięć minut później myślałem, że zabiję tą przeklętą Butler. Wcisnęła głowę w poduszkę, żeby zagłuszyć śmiech, którego nie mogła ani na chwilę powstrzymać.
– Włączyłaś mi cholerny program dokumentalny?! – warknąłem zły.
Nienawidziłem tego gówna!
– Spodoba ci się, zobaczysz! Będą omawiali tutaj każde z możliwych zwierząt żyjących na sawannie, w pustyni, dżungli...
– Co? Nie starczy nocy na... Ile trwa ten film?
– Może trochę ponad pięć godzin.
Butler znów zawyła ze śmiechu. Ja jedynie powstrzymałem jęk, zakrywając oczy ręką. Butler jednak szybko ściągnęła mi dłonie z twarzy i bezczelnie powiedziała:
– Oglądaj, bo przegapisz najważniejsze!
Trzy i pół godziny później siłą trzymałem powieki, żeby nie opadły. Już dwa razy przyłapałem się na odlatywaniu.
Przeniosłem wzrok z ekranu laptopa na Butler, która już od dawna spała niczym zabita. Włosy miała porozrzucane po całej poduszce, a buzie szeroko otwartą. Parę razy obudziłem ją, wsadzając  tam palec, za co każdorazowo dostałem pięścią w bok. Tym razem się powstrzymałem, w zasadzie nie wiedziałem dlaczego, przecież lubiłem ją wkurzać.
Nagle Butler się przekręciła, jednocześnie przytulając się do mojego ramienia. Właściwie oplotła je rękoma, a moją dłoń umieściła między swoimi udami, przez co poczułem się bardzo niekomfortowo. Ściskała mnie niczym małpka. Próbowałem wyciągnąć ramię, ale nie dałem rady. Gdy tylko się ruszałem, Butler mocniej się przytulała.
Wreszcie się poddałem.
– Ja pierdole – wyszeptałem pod nosem, widząc, że zostały jeszcze dwie godziny filmu, a było już grubo po czwartej. – Co za gówno.
Okej, Butler załatwiła mnie na całego.
Przyznaję się bez bicia.
Przegram ten cholerny zakład. Nie dam rady oglądać dłużej tego badziewia.
Postanowiłem położyć się wygodniej i tylko na chwilę przymknąć oczy. Chociaż nawet jakbym zasnął, nikt się przecież nie dowie. Butler sama śpi jak zabita. Wsunąłem się głębiej w pościel, odwracając lekko w bok. Na tyle, oczywiście, na ile pozwoliła przytulająca się do mnie małpka.
Ładnie pachn...

3 komentarze:

  1. Czołem !
    No wreszcie można powiedzieć :D Nie żebym sama cierpiała ostatnio na nadmiar wolnego czasu,ale sama rozumiesz :P.
    Ile mamy jeszcze rozdziałów do końca, hmmm ? Wiem, że zawsze zadaje to samo pytanie, ale zwyczajnie nigdy nie pamiętam.
    Ciekawe czy Jul zdąży nazbierać całą kwotę zanim ktokolwiek się dowie :P. Swoją drogą plan ma całkiem niezły. A Harry jak tak dalej pójdzie, to raczej nie będzie zawiedziony, kiedy dowie się że Jul i JD to ta sama osoba :P.
    Jak po maturach ? Sama nie wiem, muszę się otrząsnąć :D. Biologia była z kosmosu, ale w gruncie rzeczy całkiem przyjemna, a chemia ciężko stwierdzić, dużo zadań, czasu mniej niż mi się wydawało, a dodając do tego pewną ilość głupich błędów, które pewnie się tam pojawiły, mogę jedynie powiedzieć, że zachwycona nie jestem :P. Poza tym masa stresu, który pewnie kiedyś wyjdzie bokiem, szczególnie kiedy jesteś osobą, która nie stresuje się " widocznie" :D. No ale zostało czekać i liczyć teraz na odrobinę szczęścia :).
    Co tu więcej dodać, wakacje idą to można sobie niedługo odpocząć i odpocząć :D.
    Trzymaj się ;)
    Monika

    OdpowiedzUsuń
  2. Bosko! Oczywiście że wybaczamy tobie nie da się nie wybaczyć :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekałam, czekałam i się doczekałam kolejnego świetnego rozdziału. Nie ma za co przepraszać. To zrozumiałe, że każdy ma swoje życie, a blog nie koniecznie jest w jego centrum. Ja ze swojej strony mogę zapewnić, że zostanę i będę cierpliwie czekać na kolejne rozdziały lub nowe historie. Trzymam kciuki ze wenę i pomyślność w Twoim życiu.
    Dorka

    OdpowiedzUsuń