30 lipca 2018

Zamaskowana (13)

Dzień dobry!
Chyba tym razem przesadziłam z nieobecnością, ale rozpoczęcie nowej pracy, szukanie mieszkania, nadchodząca przeprowadzka i parę innych spraw skumulowało się dość nagle, dlatego pisanie musiało przejść na dalszy plan. Kiedy tylko wszystko się ułoży i w miarę unormuje, powrócę z jeszcze większą chęcią oraz Weną. :) 
A jak Wam mija pierwszy miesiąc wakacji? Pewnie szybko? :D
Buziaki!


13. Komplikacje

Kompletnie straciłam poczucie rzeczywistości.
Całowałam się ze Stylesem tak zapamiętale, jakbym miała zaraz skonać, a jego usta były ostatnią rzeczą przed śmiercią. Wplotłam palce w czarne włosy, całkowicie psując ułożoną wcześniej fryzurę. Nie przejmowałam się nawet tłumem tańczących obok ludzi, którym urządzaliśmy niemałe widowisko. Chłopak też się zatracił. Jedną ręką obejmował mnie mocno w pasie, a drugą trzymał za kark, nie pozwalając oddalić się nawet o krok.
Zresztą, jakiekolwiek oddalenie nie wchodziło w grę. Za bardzo mi się podobało.
Styles przygryzł moją wargę, co poskutkowało uwolnieniem jęku, który na szczęście utonął w głośnej, klubowej muzyce. Po chwili nasze języki znów wirowały w walce o dominacje.
Kiedy pocałunek zaczął się pogłębiać, o ile to w ogóle było jeszcze możliwe, nagle poczułam, jak ktoś na mnie wpada. Niechętnie oderwałam się od tych wspaniałych, gorących ust, robiąc krok w bok. Nie chciałam przecież upaść.
– Ej, uważaj!
Styles odepchnął jakiegoś faceta, który przypadkowo się o nas obił. Nieznajomy blondyn uśmiechnął się, choć wzrokiem wędrował gdzieś ponad nami. Albo przesadził z alkoholem, albo był pod wpływem innych środków odurzających.
Świadomość uderzyła znienacka.
Co się, do cholery, właśnie stało?!
– Cóż, Butler... Mówisz o tym, że się całowaliśmy, czy o tym, że jakiś typ nam przerwał? – spytał retorycznie Styles, patrząc na mnie jak na idiotkę. Nadal trzymał mnie mocno w objęciach.
Czy ja to powiedziałam na głos? Kurde, byłam bardziej pijana, niż myślałam. Swoją drogą, mogłam to przewidzieć. Przecież na trzeźwo nie całowałabym się ze Stylesem. Momentalnie przed oczami pojawiły się obrazy sprzed paru dni, w których się całowaliśmy, a ja byłam trzeźwa. A przynajmniej prawie trzeźwa.
– Gdybym wcześniej wiedział, jak skutecznie zamknąć ci buzię, już dawno bym cię pocałował.
Otworzyłam szeroko oczy.
Boże! Całowałam się ze Stylesem na środku parkietu wśród obcych ludzi!
Natychmiast wyplątałam się z objęć chłopaka i chwiejnym krokiem zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. Musiałam odetchnąć świeżym powietrzem, oczyścić umysł, ale przede wszystkim ochłonąć od nadmiaru emocji. Nie podobała mi się reakcja mojego ciała na Stylesa. Gdy tylko zaczął mnie całować, powinnam dać mu w pysk, a nie chcieć więcej.
Stojąc na ulicy, łapałam hausty zimnego, nocnego powietrza. Oparłam się o murek i przymknęłam oczy.
Nie do końca rozumiałam, dlaczego tak mocno się przejęłam jakimś głupim pocałunkiem. Tym bardziej że już całowałam się ze Stylesem.
Bo wcześniej byłaś JD, podsunęła mi mściwie podświadomość. Mogłaś się z tego łatwo wyłgać.
– Butler? Będziesz rzygać?
Styles niespodziewanie wyłonił się przede mną.
– Nie. Nie wiem. Może?
– Mam nadzieję, że to nie przeze mnie – zażartował.
– O co ci chodzi?
Uchyliłam powieki, wpatrując się w jego speszoną postać. Też się stresował, poznałam to po tym, jak nerwowo przejeżdżał dłonią po włosach.
– O nic. Chcesz już wracać?
– Nie marzę o niczym innym – wyznałam.
– Ja też. Mam dość na dziś. Piłem, więc będziemy musieli iść pieszo.
– My? – zdziwiłam się.
– Chyba nie sądzisz, że pozwolę pijanej dziewczynie wracać samej po nocach? Nie chcę do końca życia czuć wyrzutów sumienia, bo napadł cię i zgwałcił jakiś psychol.
Potaknęłam niepewnie głową, po czym ruszyliśmy wolnym krokiem. Właściwie byłam cholernie wdzięczna Stylesowi, bo po pierwsze, nienawidziłam chodzić sama po ciemku ulicami Nowego Jorku, a po drugie, byłam na tyle wstawiona, że mogłam zapomnieć drogi powrotnej, a nie chciałam się zgubić.
Po pięciu minutach zaczęłam szczękać zębami z zimna. Był początek października, a ja przecież zostawiłam kurtkę w klubie i szłam jedynie w bluzce na krótki rękaw.
– Jezu, zaraz zamarzniesz. Masz.
Zdjął z siebie bluzę bractwa i zarzucił mi ją na ramiona. Od razu zrobiło mi się cieplej. Była ogromna, więc prawie się w niej zatopiłam. Mimo wszystko skutecznie chroniła przed wiatrem.
– Dzięki.
Uśmiechnęłam się ze szczerą wdzięcznością.
– Spoko.
– Czemu to robisz? Czemu jesteś miły? I czemu, kurde, mnie całujesz? – wypaliłam, nie mogąc się powstrzymać. Musiałam poznać prawdę.
– Chyba wolałem twoją milczącą wersję.
– Odpowiedz na pytanie.
– Na które konkretnie? – parsknął śmiechem, ale zgromiłam go spojrzeniem.
Westchnął głęboko, chowając ręce do kieszeni spodni.
– Okej, więc po kolei. Dałem ci bluzę, bo nie chcę mieć cię na sumieniu, jak zamarzniesz. Jestem miły, bo jestem pijany. Zawsze tak mam po alkoholu. A co do całowania, to zrobiłem to tylko raz.
– Mhm. W takim razie czemu mnie pocałowałeś? – zaakcentowałam.
– A czemu ty mnie pocałowałaś?
– Bo... Nie wiem. Nie odwracaj kota ogonem!
– No, widzisz, ja też nie wiem. To była... chwila zapomnienia? Możemy to zwalić na tequile i zapomnieć o temacie?
Zmarszczyłam czoło podczas przyglądania się twarzy Stylesa. Wyglądał na szczerego, dlatego się zgodziłam. Ewidentnie mu ulżyło, bo jego ramiona opadły, a i postawą przestał przypominać sztywny kołek. Rozluźnił się, czego trochę mu zazdrościłam.
Resztę drogi przebrnęliśmy w milczeniu. Odezwaliśmy się dopiero, kiedy staliśmy na chodniku między moim akademikiem a domem bractwa Alfa Phi. Zaczęło robić się niezręcznie. Styles wyciągnął paczkę Marlboro, częstując mnie, ale odmówiłam.
– Nie umiem palić.
– Ostatnio ci wyszło – przypomniał, zapalając papierosa.
– Raz. Bez sensu będę ci marnować fajki, skoro nawet nie potrafię się porządnie zaciągnąć.
– Mogę cię nauczyć. Chcesz?
Wzruszyłam ramionami.
– Jasne. Czemu nie? Chociaż ostatnim razem też próbowałeś mi powiedzieć, jak się pali, co nie za bardzo wyszło.
– W takim razie teraz ci pokażę.
Nim zdążyłam przetrawić słowa Stylesa, ten zaciągnął się papierosem i nachylił się nade mną. Złapał mój podbródek, przez co wpatrywała się prosto w jego zielone oczy. Mimowolnie rozchyliłam usta, chcąc wydusić z siebie jakiekolwiek słowo. Wykorzystał to, przytykając swoje usta do moich i bezpośrednio wdmuchując dym. Bezmyślnie głęboko odetchnęłam.
– No, i widzisz. Udało ci się.
Odsunął się o krok i uśmiechnął zwycięsko. Musiałam zrobić głupią minę, bo po paru sekundach roześmiał się głośno.
– Okej. To było dziwne, Styles. Dlaczego to zrobiłeś?
– Dlaczego to i dlaczego tamto. Może przestań ciągle pytać i zacznij bawić się życiem?
– Okeeej? Dobra – powtórzyłam pewniej. – Zrobisz tak jeszcze raz?
Najpierw uniósł brwi w geście zdziwienia, ale później bez wahania znów się zaciągnął i zbliżył twarz. Teraz jednak wiedziałam, czego się spodziewać, dlatego chwyciłam go za kark, jednocześnie złączając nasze wargi. Skoro miałam bawić się życiem, to pocałunek brzmiał jak dobry początek. Pewnie na trzeźwo bym tego nie zrobiła, ale tequila potrafiła zdziałać cuda.
Chwilę później Styles odrzucił papierosa gdzieś na trawę, objął mnie w talii i pogłębił pieszczotę. Zostałam popchnięta na drzewo, a ręce uniósł nad moją głowę, przyszpilając je do kory. Automatycznie przypomniałam sobie nasz pierwszy pocałunek, tak bardzo podobny do tego. Wykrzywiłam kąciki ust w uśmiechu i przejechałam językiem po górnej wardze chłopaka.
Cholera, znów się całowaliśmy!
Niespodziewanie Styles podsadził mnie do góry, więc machinalnie objęłam go nogami w pasie. Dłońmi zaczął wędrować pod moją bluzką, rozgrzewając do czerwoności. Kiedy się o siebie otarliśmy, jęknęłam, nie mogąc się powstrzymać.
– Kurwa, Butler – wychrypiał pomiędzy pocałunkami – jesteś niemożliwie gorąca.
– To wina alkoholu.
– Tak. Tequili.
– Mhm, tequili – udało mi się wystękać.
Styles przygryzł mi płatek ucha, na co zadrżałam. Odchyliłam głowę do tyłu, dając mu lepszy dostęp do szyi, po której zaczął krążyć językiem. Potem zassał skórę. Wiedziałam, że zrobił malinkę, oznaczył mnie, czego świadomość, o dziwo, mi się spodobała.
Ktoś odchrząknął.
Myślałam, że mi się zdawało, więc znów pocałowałam Stylesa w usta. Mruknął, gdy chwyciłam w zęby jego wargę.
Kiedy usłyszałam głośne kaszlnięcie, otworzyłam oczy. Widząc stojącego obok Scotta, przyglądającego nam się z jawną złością, natychmiast odepchnęłam Stylesa. Chłopak wyglądał na zamroczonego.
 Scott założył ręce na ramiona.
– No, no, tego się nie spodziewałem – warknął.
– Szczerze mówiąc, ja też.
– Zamknij się. Już dość zrobiłaś.
Scott zmrużył gniewnie oczy, na widok czego cofnęłam się o krok. A przynajmniej o tyle, o ile pozwalało mi drzewo z tyłu.
– Spoko, Harry, ciebie nie winię.
– E? Dzięki? – Styles wyglądał na zdziwionego. Ja zresztą też. Właściwie to się mocno wkurzyłam, bo co to za sprawiedliwość?
– Co? Ty chyba nie mówisz poważnie?
– Jak najbardziej, kochanie. Chodź.
Scott podszedł, bez pozwolenia chwycił mnie za ramię i zaczął ciągnąć w stronę akademika. Próbowałam się wyrwać, ale trzymał za mocno. Kiedy wykręcił mi rękę, syknęłam.
– Ała, puszczaj, to boli!
– Było myśleć nad tym, co robisz.
Szarpnął, a ja prawie wyłożyłam się na trawie. Ledwo złapałam równowagę. Próbowałam się zapierać nogami jak najlepiej potrafiłam, ale bezskutecznie.
– Przerażasz mnie – wydukałam, a oczy na bank się zaszkliły.
– I dobrze. Nie mam szacunku do dziwek zdradzających własnych chłopaków.
– Ej, Scott, ogarnij się.
Niespodziewanie obok wyrósł Styles, który jednym ruchem uwolnił mnie od silnego uścisku. Bezmyślnie schowałam się za plecami chłopaka, drżąc. Naprawdę się bałam.
– Nie wtrącaj się. To sprawa między mną a Julie.
– Nie, kiedy widzę, jak ją traktujesz. Stary, to kobieta.
– I?
– I? Jeszcze pytasz? – zirytował się.
Scott zrobił parę kroków w moim kierunku, ale Styles skutecznie zablokował mu drogę.
– Julie jest moją dziewczyną.
– Może być nawet żoną, ale i tak nie masz prawa jej tak traktować.
– Nie jestem twoją dziewczyną – wtrąciłam, czując chwilowy przypływ odwagi. Pod wrogim spojrzeniem Scotta skuliłam się, ale dodałam: – Po ostatniej akcji chyba nie myślałeś, że nadal będziemy razem?
– Nigdy nie zerwaliśmy.
– W takim razie właśnie teraz zrywamy.
Styles uniósł brwi i mogłabym przysiąc, że jego usta zadrgały w lekkim uśmiechu. Chociaż pewnie mi się zdawało, bo jak zamrugałam, znów wyglądał poważnie.
– Julie, nie wygłupiaj się – westchnął Scott, nagle się uspokajając. – Porozmawiajmy spokojnie i bez świadków.
– Nie.
– Nie daj się prosić. Musimy pogadać.
– Nie chcę z tobą gadać – wyrzuciłam na wydechu.
Scott nie wyglądał na przekonanego. Chciał znów złapać mnie za rękę, ale na szczęście w porę odskoczyłam.
– Stary, nie dotykaj jej – wtrącił się Styles, niemal warcząc.
– Dobra, Julie, w takim razie nie zostawiasz mi wyboru. Będę czekał u ciebie w pokoju. Pożegnaj się więc z Harrym i przychodź szybko, bo naprawdę musimy porozmawiać.
Otworzyłam szeroko oczy totalnie zaszokowana. Nim zdążyłam zaprzeczyć, Scott odszedł. Chciałam za nim krzyknąć, zawołać, ale zapomniałam języka w buzi.
– Cholera, cholera, kurwa!
Byłam wściekła. No, i może trochę przestraszona. Nie chciałam spotkać się ze Scottem sam na sam. Nie po tym, co zrobił i jak mnie potraktował. 
– Butler, co to za język? – zaśmiał się Styles.
– To nie jest śmieszne... Jezu, ja teraz tam nie pójdę. Nie chcę z nim gadać.
– To co zamierzasz zrobić?
– Nie wiem. Kurde, boję się – wyznałam.
Spojrzałam prosto w zielone oczy chłopaka, nawet nie starając się ukryć targających mną uczuć. Scott przeszedł dzisiaj samego siebie. Wiedziałam, że nie ma szans na powrót do akademika. Mogłam spędzić całą noc tu, na trawie, ale co będzie, jak Scott postanowi tutaj przyjść? Będę bezbronna, kiedy znów zacznie mnie ciągnąć.
– Dobra, będę tego żałował, ale... Możesz spać dziś u mnie.
– Naprawdę?
– Tak – westchnął. – Ta sytuacja to poniekąd też moja wina.
– W sumie racja. Dzięki.
Wzruszył ramionami.
Czułam się nieswojo, idąc za Stylesem. Dobrze, że nie spotkaliśmy nikogo po drodze, inaczej nie moglibyśmy odpędzić się ani od krępujących pytań ani od dziwnych spojrzeń.
– Gdzie tak właściwie mam spać? – spytałam szeptem, gdy chłopak zamknął drzwi od pokoju. Były tylko dwa łóżka, z czego na jednym w najlepsze chrapał Horan.
– Tam.
– A ty?
– Też tam.
– Aha – przygryzłam wargę niepewna. – Wiesz? Może lepiej położę się na podłodze? Masz jakiś koc?
– Nie wygłupiaj się, Butler. Przed chwilą się lizaliśmy, możemy więc chyba spać koło siebie?
– No, tak – odchrząknęłam i na sto procent się zarumieniłam.
Zsunęłam buty, potem skarpetki i bluzę, którą złożyłam w kostkę i położyłam na krześle przy biurku. Styles nic nie powiedział, pokręcił jedynie głową z prawie niezauważalnym uśmieszkiem. Czy zrobiłam coś śmiesznego?
– No co?
– Nic. Nieważne. Chcesz jakąś koszulkę? Boże, czego ty się wstydzisz? Pamiętasz, że ostatnio też spaliśmy razem? Nie zjadłem cię wtedy, nie zjem cię dzisiaj.
– Dobra – poddałam się. – Daj tę cholerną bluzkę.
Styles wyjął z szafy niebieski t-shirt i rzucił nim prosto we mnie. Dostałam w twarz, co skomentował zduszonym śmiechem. Zmierzyłam go groźnym spojrzeniem.
– Odwróć się.
– Nie ma tam niczego, czego nie widziałbym wcześniej – zabłysnął uśmiechem. – Mam twoje nagie fotki, pamiętasz?
– Obiecałeś, że je usuniesz!
– Po pierwsze, cicho, bo obudzisz Nialla, a nie chcę się bezsensownie tłumaczyć, a po drugie, jeżeli cię to pocieszy, są wyłącznie do mojego wglądu. Nikt inny ich nie widział i raczej nie zobaczy.
– Marne pocieszenie.
– Lepsze takie, niż żadne.
– Super. Ale i tak się odwróć.
Na szczęście nie zamierzał się kłócić. Najszybciej jak potrafiłam, rozebrałam się i narzuciłam na siebie koszulkę Stylesa. Mimowolnie zaciągnęłam się perfumami chłopaka, które były nawet przyjemne. Wskoczyłam na łóżko, zakopałam się głęboko w pościeli i mimowolnie uśmiechnęłam. Było mi miękko i wygodnie, czyli idealnie.
Przymknęłam oczy, czując napływające zmęczenie.
Materac się ugiął, a ja poczułam ciepło drugiego ciała. Śmieszne, że w ciągu dwóch dni, już dwa razy zasypiałam przy Stylesie. Gdyby ktoś mi o tym powiedział jakiś tydzień temu, kazałbym mu zmienić dealera.

///

Poczułem drętwiejące ramię. Jeszcze zaspany zerknąłem na bok. Zdusiłem westchnienie, widząc, jak Butler znów zrobiła sobie z mojej ręki poduszkę. Tak, jak ostatnio, objęła ją, a moją dłoń umieściła między udami.
Próbowałem się przekręcić, ale oczywiście małpka nie pozwoliła.
Drugi raz obudził mnie dzwoniący telefon. Myślałem, że to budzik, więc chciałem go zignorować i dalej spać.
– Weź to wyłącz – wycharczała Butler, wbijając mi palec w brzuch.
– Samo się wyłączy.
– Mhm.
Dziewczyna przysunęła się bliżej, głowę umieszczając na mojej klatce piersiowej. Ruch ten otrzeźwił mnie na tyle, by zorientować się, że to nie budzik. Na ślepo błądziłem dłonią po stoliku przy łóżku.
– Halo? – Odebrałem.
– No, nareszcie!
Po drugiej stronie usłyszałem pełen wyrzutów głos siostry.
– Gemma? Zadzwoń za dwie godziny. Jeszcze śpię.
– Okej. Tylko powiedz, jaki jest numer twojego pokoju.
– Dwadzieścia.
Nawet nie zastanawiałem się, do czego potrzebowała tej wiedzy, po prostu się rozłączyłem. Butler była tak rozkosznie ciepła, że musiałem ją mocniej objąć. Odetchnąłem głęboko, zatapiając twarz we włosach dziewczyny.
Pewnie byśmy nadal spali, gdyby drzwi od pokoju nie otworzyły się z głośnym hukiem i nie usłyszałbym tak dobrze znanego:
– Bu! Wstawajcie, śpiochy!
Gemma wparowała do środka, śmiejąc się jak wariatka. Otworzyłem oczy, nie wiedząc, czy śniłem, czy nie. Siostra rzuciła się na Nialla, który pisnął, co akurat bardzo mnie rozbawiło. Rozwiało też resztki snu. Nie mogłem jednak za bardzo się ruszyć, bo wtulająca się Butler skutecznie mi to uniemożliwiała. Spała jak zabita, czego nawet trochę jej zazdrościłem.
– Cześć, synku.
– Mama? – cholernie się zdziwiłem. – Co wy tu robicie?
– Wysłali mnie z pracy na tygodniową delegację, a Gem dotrzymuje mi towarz... Och, przepraszam, nie chciałyśmy wam przeszkadzać! Kto to, synku? Twoja dziewczyna?
Zrozumienie przyszło z opóźnieniem.
– Eee...
– Cholera, Harry, nic nie mówiłeś! – wykrzyknęła Gemma, nagle znajdując się przy łóżku. – Ej, fajna jest!
– Gem – wtrąciła mama ostrzegawczym tonem.
Wpadłem w panikę, bo jak miałem, do cholery, wyjaśnić rodzince, że nic mnie z Butler nie łączyło? Mama nie popierała niezobowiązujących związków, a jednorazowy, przygodny seks w ogóle nie wchodził w grę. Zacząłem szturchać Butler, żeby wstała. Może ona będzie potrafiła wyjaśnić tę dziwną sytuację?
– Śpię. Daj mi spokój, Styles – wymamrotała jedynie, co Gemma skwitowała głośnym parsknięciem.
– But... Julie, wstawaj – szybko się poprawiłem.
– Która godzina?
– Nie wiem. Wstawaj.
– Lepiej, żebyś miał dobry powód budzenia mnie tak wcześ... – zamarła, bo otworzyła oczy. Wyglądała na zszokowaną, czemu w zasadzie się nie dziwiłem. W końcu stały nad nią dwie nieznajome kobiety. – Och, dzień dobry.
Mama i Gem uśmiechnęły się przyjaźnie, co Butler odwzajemniła ze sporym poślizgiem. Niemniej, zrobiła to szczerze, za co w duszy jej dziękowałem. Dziewczyna odsunęła się ode mnie jak przyłapana kochanka, prawie stykając się plecami o ścianę.
– Dzień dobry. Jestem Anne, mama Harry’ego. A to Gemma.
– Julie.
Mama podała Butler rękę, którą ta od razu uścisnęła.
– Pani Anne, jak miło panią widzieć! – wykrzyknął nagle Niall, zrywając się na równe nogi. – Cześć, Gem, dzięki za pobudkę.
– Drobiazg.
– Harry nic nie mówił, że przyjedziecie. Cześć, Julie. Julie?! – powtórzył ze zmarszczonymi brwiami. Posłałem mu znaczące spojrzenie. Na szczęście kumplowaliśmy się od dziecka, więc zrozumiał. – Julie, no, tak. Cześć.
– Dobrze, synku, my z Gem poczekamy na dole w kuchni. Może któryś z chłopców będzie taki miły i zrobi nam kawę? Ty się w tym czasie przygotuj, Harry, bo idziemy na śniadanie. Ty, Julie, oczywiście, też jesteś zaproszona.
– E, dziękuję, pani Styles.
– Mów mi Anne. W końcu umawiasz się z moim synem, więc jesteśmy prawie rodziną – puściła oczko Butler, pociągnęła Gemmę za rękę i wreszcie wyszły.
Ja za to z jękiem opadłem z powrotem na poduszki.
– Okej, czy ktoś mi łaskawie powie, o co chodzi? – spytał Niall.
– Też chciałabym wiedzieć.
– Nie patrzcie tak na mnie, nie wiedziałem, że przyjadą. Sam jestem w szoku.
– Mi nie chodzi o twoją mamę i Gemmę, tylko o was! – podniósł głos Horan i z wyrzutem pokazał palcem na mnie i Butler. – Od kiedy się spotykacie i czemu nic o tym nie wiem?
– Ale my się nie spotykamy! – zaprzeczyła od razu Butler.
– Tak? To czemu tu śpisz?
– Bo... bo wróciliśmy późno z imprezy i...
– Bzykaliście się?
– Nie! – odpowiedzieliśmy równocześnie z Butler, odsuwając się od siebie jak najdalej.
– Dobra, nie chcecie się przyznać, to nie. Wasza sprawa.
– My naprawdę się nie spotykamy, przyrzekam!
Zamyśliłem się, przygryzając wargę.
– Ale będziemy.
– Co? Chyba cię pogrzało, Styles – prychnęła Butler, wyplątując się z pościeli i stając na nogi. Zaczęła rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu wczorajszych ubrań.
– A przynajmniej dopóki mama i Gemma nie wrócą do Wielkiej Brytanii. Butler, proszę, zgódź się.
– Nie ma mowy.
– Zapłacę ci – zaproponowałem, wiedząc, że potrzebowała kasę na operację dla ojca. – Dam ci dwa tysiące za udawanie mojej dziewczyny. No, co ci szkodzi?
Na twarzy Butler pojawił się wyraz, którego nie potrafiłem rozgryźć.
– Udam, że tego nie słyszałem – wtrącił Niall. – Jak już się porozumiecie, dajcie mi łaskawie znać, co zdecydowaliście. Nie chcę palnąć czegoś głupiego przy Anne czy Gemmie. Idę się wykąpać, gołąbeczki.
I zniknął za drzwiami łazienki.
– Nawet się nie zorientujesz, kiedy zerwiemy. Obiecuję, że zrobię to bardzo hucznie.
– Trzy tysiące. I to ja zerwę.
– Dobra – zgodziłem się.
– Dobra.
– Świetnie.
– Świetnie.
– Ugh, jesteś taka męcząca z samego rana – jęknąłem.
– Przyzwyczajaj się, skarbie – położyła nacisk na ostatnie słowo, co skwitowałem wywróceniem oczu. – Będę najlepszą dziewczyną, jaką można sobie wymarzyć. Będę się o ciebie troszczyć, ciągle za tobą biegać i obiecuję być typem zazdrośnicy.
Roześmiała się wesoło, szybko podciągając spodnie.
– Powoli zaczynam żałować.
– Żałować to ty dopiero będziesz – parsknęła. – Dobra, chodź, nie każmy im czekać.
Narzuciłem na siebie bluzkę i wskoczyłem w dresy, po czym modląc się do kogokolwiek, kto zechciałby wysłuchać, wyszliśmy z pokoju. Zostawiłem jeszcze Niallowi karteczkę z informacją, że Butler się zgodziła.
– No, wreszcie! Ile można się stroić?! – zawołała Gemma, kiedy pojawiliśmy się w kuchni. – W tym czasie wypiłam dwie kawy. Chociaż Julie jest tak roztrzepana, że chyba się domyślam, co was zatrzymało.
Butler się zarumieniła i zaczęła przygładzać włosy.
– Przestań, ona tylko żartuje – westchnąłem, zabrałem dłoń Butler i splotłem nasze palce, by dodać otuchy.
– Ja tam swoje wiem. No, i ta malinka? Harry, nie widziałam, że jesteś typem, który oznacza to, co jego. Masz więcej tych malinek?
– Gemma, uspokój się – poprosiła mama. – A ty, Julie, się nie przejmuj. Chodź. Muszę lepiej poznać wybrankę syna.
Mama złapała Butler pod pachę i pociągnęła za sobą, zaczynając rozmowę. Niedokładnie słyszałem, o czym mówiły, ale znając własną matkę, na pewno wypytywała Julie, cóż, o wszystko. Trzymałem kciuki za dziewczynę, która co chwilę rzucała mi mordercze spojrzenia. Starałem się nie roześmiać.
Nagle Gemma pojawiła się tuż obok.
– Dobra, a teraz jak na spowiedzi, braciszku.
– O co ci chodzi?
– Nie udawaj głupiego. Gdybyś miał dziewczynę, pierwsza bym się o tym dowiedziała.
– Dopiero zaczęliśmy się spotykać – grałem na zwłokę. – Nie zdążyłem ci powiedzieć.
– A co z JD? Przecież w wakacje, czyli jakiś miesiąc temu, wzdychałeś do niej jak wariat. Mam uwierzyć, że tak nagle ci się odwidziało?
Cholera, Gem za dobrze mnie znała.
– Tak jakoś wyszło. Po prostu się zakochałem – walnąłem z grubej rury. Jeżeli to nie przekona Gemmy, to już nie wiedziałem co.
Dmuchając na zimne i jednocześnie bojąc się odpowiedzi, zrównałem krok z Butler i mamą. Rozmawiały o kobiecych bzdetach, dlatego nawet nie śmiałem przerywać. Milczałem więc aż do restauracji, w której postanowiliśmy zjeść śniadanie. Zajęliśmy stolik przy oknie. Gemma wwaliła się przed mamę, dlatego siedziałem obok Butler. Wyglądała na skrępowaną, co było dziwne, bo jeszcze parę minut temu żwawo o czymś opowiadała.
Podszedł kelner i zapytał, co podać.
– Co chcecie, dzieci? – Mama omiotła nas wyczekującym spojrzeniem.
– Colę, frytki i hamburgera.
– Gem, jest dopiero dziewiąta rano – zaznaczyłem.
– W Anglii byłaby już czternasta. Mogę więc chyba zjeść pieprzonego hamburgera?
– Język – upomniała mama. – A ty, Julie, co byś chciała?
– Poproszę kawę.
– I tyle? – zdziwiłem się.
– Wiesz, że nie jem śniadań. – Kłamczucha doskonale wiedziała, że nie miałem pojęcia. Postanowiłem więc trochę się z nią podroczyć.
– A ty wiesz, jak mi się to nie podoba – prychnąłem. – Dla niej będą naleśniki. No, i kawa.
Butler założyła ręce na ramiona. Wyglądała jak obrażone dziecko. Nie zamierzałem się jednak bezsensownie kłócić, szczególnie nie przy rodzince. Uśmiechnąłem się nieszczerze do kelnera:
– Dla mnie tylko kawa, dziękuję.
– Chyba żartujesz! – oburzyła się Butler. – O, nie, kochanie, tak nie będziemy się bawić. Albo zamówisz porcję dla siebie, albo ja też nie zjem.
Mierzyliśmy się groźnymi spojrzeniami, aż wreszcie odpuściłem. Nie miałem wyjścia. Butler była masakrycznie uparta, a nie chciałem robić scen przy ludziach.
– Dobra! Niech będą dwa razy cholerne naleśniki.
– A dla mnie tosty i sok pomarańczowy – dodała mama zadziwiająco wesołym tonem. – Długo się spotykacie?
– Niezbyt. Ile to już, Juls?
– Wczoraj minęły dwa tygodnie, Harry. Przecież sam przyleciałeś do mnie z kwiatami i czekoladkami, nie pamiętasz, głuptasku?
Skoro chcesz się bawić, Butler, proszę bardzo.
– Mówisz o tych kwiatach, które wyrzuciłaś do śmieci, bo ci się nie podobały i o tych czekoladkach, które od razu zjadłaś i nawrzeszczałaś na mnie, że tak mało?
– Tak, dokładnie o tych kwiatach – zaznaczyła. – Musiałam je wyrzucić, kochanie, mam uczulenie na róże. Chyba nie chciałeś, żebym cała spuchła i zaczęła się dusić, prawda?
– Oczywiście, że nie. Dlatego pobiegłem po drugi bukiet, żebyś się nie obraziła.
– Mylisz mnie ze Stellą.
– Ciebie nie da się z nikim pomylić, uwierz.
Zamilkliśmy, bo kelner przyniósł jedzenie. Niemal od razu złapałem za kawę i wypiłem ją duszkiem. Trochę suszyło mnie po wczorajszej imprezie. Zerknąłem na Butler, która w tym samym momencie odstawiła filiżankę na spodeczek. Uśmiechnęliśmy się porozumiewawczo. Kawa przywróciła mój dobry humor.
– Tak się cieszę z waszego szczęścia, dzieci! – uradowała się nagle mama. – Jesteście uroczy.
– Aż do porzygu uroczy.
– Gemma!
– Sorry – przeprosiła nieszczerze, po czym z uczuciem wgryzła się w hamburgera.
Telefon Butler zaczął dzwonić, więc rzuciła mi speszone spojrzenie. Dałem jej znak, żeby odebrała i się nie krępowała. Poza tym chciałem wiedzieć, kto tak rano się do niej dobijał, co wcale a wcale nie brzmiało nienaturalnie.
– Cześć, Jess – zaczęła przyciszonym tonem. – Mhm, średnio. A co tam? O, kurde! Przeproś ich ode mnie i powiedz, że... Stoję w korku, czy coś. Będę za jakieś trzydzieści minut. Tak. Okej. Naprawdę mi przykro, no... Zapomniałam. Mhm. Okej. Na razie. A, i Jess! Wszystkie rzeczy są w Pandorze, a ja nie zdążę już po nie zajść. Mogłabyś? Dzięki, jesteś wielka! Pa!
– Coś się stało?
Butler popatrzyła na mamę.
– Kompletnie zapomniałam, że mam dzisiaj sesję zdjęciową.
– Sesję? Jesteś modelką? – dopytała Gemma.
– Ja... Tak. Znaczy nie. Znaczy – Butler odetchnęła uspokajająco – moja przyjaciółka, JD, pozuje dzisiaj do zdjęć, a ja obiecałam pomóc.
– JD? Ta JD?
– Tak. Znasz ją? – zdziwiła się Butler.
– Jasne! Kto nie zna?! Jest sławna nawet w Wielkiej Brytanii. Jej kawałki są zajebiste!
Butler uśmiechnęła się nieśmiało, a ja pomyślałem, że to urocze. A potem pomyślałem, że jestem debilem i że wcale nie powinienem tak myśleć.
– Dlatego bardzo przepraszam, ale muszę już iść. I bardzo dziękuję za zaproszenie. Było naprawdę miło.
– Mam nadzieję, że pójdziesz z nami też na obiad albo kolację?
Spojrzała na mnie pytająco, więc wywróciłem oczami.
– W takim razie z przyjemnością, Anne. A teraz naprawdę muszę lecieć – uśmiechnęła się, po czym próbowała przecisnąć się między mną a stołem. Nie wiedziałem, co mi znowu wpadło do głowy, ale objąłem ją w talii i pociągnąłem, przez co wylądowała na moich kolanach. Chyba po prostu chciałem ją zdenerwować. Albo wykorzystać sytuację w stu procentach.
– Nie puszczę cię, póki nie zjesz naleśnika.
– Harry, no, śpieszę się.
– To niesprawiedliwe, że tak łatwo się wyłgałaś. Tylko jeden.
Butler zdusiła jęknięcie. Posłusznie, ciągle patrząc mi w oczy, złapała widelec i szybko wsunęła całego, mojego!, naleśnika. Dopiła też resztkę kawy, również należącej do mnie.
– Zadowolony? – spytała, kiedy udało jej się przełknąć..
– Bardzo.
Chciała wstać, ale nadal ją przytrzymywałem.
– Coś jeszcze?
– A buziak na do widzenia?
Z całego serca próbowałem się nie roześmiać, zobaczywszy minę dziewczyny. Myślałem, że wymyśli jakąś głupią wymówkę i ucieknie. Okej, liczyłem maksymalnie na całusa w policzek, ale Butler należała do ludzi lubiących zaskakiwać. Chwyciła moje policzki w dłonie, bezceremonialnie wpijając się w usta. Nim zdążyłem zareagować, przerwała pocałunek. Stanęła na nogi, pomachała na pożegnanie i wybiegła z restauracji. Przez okno widziałem, jak zatrzymała taksówkę, do której wsiadła.
Wróciłem spojrzeniem na mamę i siostrę, uśmiechające się trochę przerażająco.
– Co?
– Nic.
– Okeeej – przeciągnąłem. Bez dalszych słów zacząłem pochłaniać naleśniki.

7 komentarzy:

  1. Cześć :P
    No faktycznie trochę czasu zdążyło już minąć, ale rozdział jakby dłuższy, więc załóżmy, że masz wybaczone :D.
    Mam nadzieję, że ta praca chociaż porywająca, albo mniej męcząca :P. Kurczę, mówisz że wszystko to wydarzyło się w miesiąc? :D Brzmi poważnie, dlatego cieszę się, że to wszystko jeszcze przede mną :D.
    Nie wiem jak mi mija pierwszy miesiąc wakacji, nie zauważyłam kiedy on zdążył minąć.
    Czemu relacja Butler- Styles jest taka skomplikowana? Chociaż w ich przypadku to takie małe zderzenie dwóch światów. Spodziewam się, że nie będzie to proste, na pewno coś im tam specjalnego wymyśliłaś, co nie ? :D Niall oczywiście świetny,a Scotta nadal nie lubię ;)
    To trzymaj się i ogarniaj wszystko jak najszybciej, żebyśmy nie czekali za długo, ciepełka nie będę już więcej życzyć, bo i tak jest jak w piekarniku, mam nadzieję, że twoje szczury dobrze znoszą te upały :D
    Pozdrawiam
    Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Ale się cieszę, że nadal tu jesteś! :)

      Praca super, bo w zawodzie. Trochę się jej naszukałam, więc nie mam prawa narzekać. Chociaż... gdyby tylko dojazdy były lepsze. :P A Ty jak tam studia? Będzie medycyna czy jeszcze nie wiadomo do końca? Zmieniasz miasto czy zostajesz? :)

      Czy ja wiem, czy coś specjalnego? Raczej w miarę normalnego, ale na tę chwilę straciłam Wenę na to opowiadanie i taaaak mocno mi się nie chce. :D Próbuję kombinować z innymi, może to coś da?

      Ciepełko się przyda, bo kto chciałby zimę? ;PP
      Buziaki!

      Usuń
    2. No to super, że wreszcie trafiłaś na coś co lubisz ;). Właściwie to nie wiem czy będzie, w każdym razie nie nastawiam się jakoś szczególnie, a nawet jeśli to na pewno nie na te wymarzone uczelnie :D plan B przewiduje ewentualną poprawę w przyszłym roku, mam świadomość że dość niewiele osób dostaje się za pierwszym razem. Jeśli chodzi o to miasto, to zdecydowanie zmienię. Od dawna najbardziej marzy mi się Poznań lub Gdańsk, ale nie mogę się jakoś zdecydować :P
      Właściwie to masz rację trzeba kumulować ciepełko na następne kilka długich miesięcy :D.

      Usuń
    3. Polecam Gdańsk z całego serduszka! Najlepsze miasto ever, jeżeli chodzi o studia i o życie studenckie! ;) Tak, po prawie roku szukania znalazłam coś dobrego. :D

      A przygotowując się do poprawki, zamierzasz robić jeszcze coś innego - w sensie zacząć jakiś inny kierunek, który a nuż ci się spodoba? Czy chcesz się kompletnie skupić na medycynie? :D

      Buziak!

      Usuń
  2. Mega rozdział, wreszcie wszystko idzie w dobrym kierunku. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, jeszcze zobaczymy, czy w dobrym. :P Dziękuję!

      Usuń
  3. 47 years old VP Product Management Janaye Becerra, hailing from Langley enjoys watching movies like Downhill and Gardening. Took a trip to Laurisilva of Madeira and drives a McLaren F1. strona firmowa

    OdpowiedzUsuń