19 maja 2017

Dziewczynka z ulicy (39)

Rozdział XXXIX

Issy wraz z Melody postanowili pójść na wagary, przez co po szkole chodziłam niczym struta. Prawie z nikim nie rozmawiałam, na przerwach siedziałam pod klasą i czytałam książkę. Kiedy więc weszłam do stołówki i zauważyłam znajome twarze, niemal odetchnęłam z ulgą. Przy stoliku na środku siedział Ashton z Mickeym i Calumem oraz dwoma cheerleaderkami, Anastasią i Denis. Czułam się niepewnie, podchodząc, ale uśmiechnęłam się i usiadłam pomiędzy Michelem a Calumem.
– Cześć, Deli. Jak tam? – zagadnął Mike, zarzucając rękę na moje ramię.
– Nudno. Nic się dzisiaj nie dzieje.
– Co ty tu robisz? – zdenerwowała się Anastasia. Wpatrywała się we mnie groźnie. – Chyba pomyliłaś stoliki, głupia. Won, już cię tu nie ma!

Uniosłam brwi zdziwiona.
– Właśnie, po chuja tu przylazłaś? – wtrącił się Ashton.
– Myślałam, że się pogodziliśmy – stwierdziłam cicho i przygryzłam wargę.
– Ha! Nie dość, że brzydka, to jeszcze głupia. Spadaj stąd, przybłędo. No, już. Ten stolik zajmują jedynie coś znaczący ludzie.
Słowa Ashtona przebiły mi serce. Byłam naprawdę niepoważna, sądząc, że po naszym wczorajszym wypadzie i szczerej rozmowie wszystko się zmieni. Myliłam się. W końcu kto chciałby kumplować się z osobą z ulicy?
– Posłuchaj brata i zmiataj stąd – parsknęła Denis, przeczesując ręką włosy.
Opuściłam głowę, po czym bez słowa odeszłam i zajęłam jak najbardziej odległy stolik. Ku zdziwieniu, parę sekund później dosiedli się Mike i Calum. Obaj wyglądali na nieźle podirytowanych.
– Nie słuchaj tego idioty, Deli. Zachowuje się, jakby był panem tej szkoły. No wiesz, dba o „reputację” – wyjaśnił Mickey, a przy ostatnim słowie zakreślił w powietrzu cudzysłów.
– Jeżeli cię to pocieszy, wolimy siedzieć z tobą.
Uśmiechnęłam się szeroko do Caluma.
– Dzięki, chłopaki. Swoją drogą, wiecie, dlaczego ludzie zaczęli myśleć, że jesteśmy rodzeństwem z Ashtonem? No, że jego rodzice mnie zaadoptowali. To dziwne...
Mike spojrzał na Caluma, który się roześmiał.
– Sorry, Delilah, to akurat moja wina – wyjaśnił Hood. – Ashton strasznie mnie ostatnio denerwował i postanowiłem zrobić mu kawał. Nie przepadał za tobą, więc pomyślałem, że mianowanie was rodzeństwem skutecznie doprowadzi go do szału. – Wzruszył ramionami. – Zadziałało. Widzieliście minę tego kretyna, gdy Denis nazwała go twoim bratem?
– Calum, to wredne – zachichotałam. – Ale skuteczne.
– Chyba się nie gniewasz?
– Nie. I tak Ashton ma mnie gdzieś. Myślałam, że się pogodziliśmy, serio – przyznałam, zerkając kątem oka na Irwina. Obejmował w pasie Anastasię, ale myślami błądził gdzieś indziej.
– Ash nie ma cię gdzieś, Deli – wyznał niespodziewanie Mike. – On chyba na ciebie leci. Dlatego zachowuje się jak kretyn.
Parsknęłam głośno.
– Proszę cię, Mickey. W życiu nie słyszałam większej bzdury.
Reszta obiadu minęła w przyjemnej i radosnej atmosferze. Mike opowiadał o swojej ostatniej randce, przez co wraz z Calumem zwijaliśmy się ze śmiechu. Zaprosił dziewczynę do kina na film. Miała być to komedia romantyczna, ale okazało się, że w tym samym czasie grali kolejną część ulubionej serii Clifforda. Sęk w tym, że traktowała o zombie i zjadaniu mózgów. Głupek, udał, że się pomylili w kasie. Podobno dziewczynie zrobiło się tak niedobrze, że w połowie seansu wyleciała z sali niczym z procy.
– Nic by się nie stało – mówił dalej Mickey – gdybym to zauważył. Tak się zaoglądałem, że nawet nie wiedziałem, że Dominica uciekła.
– Boże! Jesteś idiotą, Clifford!
– Serio? A pamiętasz, jak było z tobą i Anne? – przypomniał Mike, wskutek czego Calum zaczerwienił się po uszy.
– Dawno i nieprawda. Nie wierz w to, co ten idiota mówi, Delilah.
– Otóż wspaniały Calum – zwrócił się Mickey bezpośrednio do mnie – zarywał do takiej Anne od pierwszej klasy. Wreszcie zgodziła się z nim pójść na randkę. I co? Biedak tak się zestresował, że dostał sraczki.
– Fuj.
– Zamiast przełożyć spotkanie, to uparł się i poszedł. Skończyło się kleksem w spodniach.
Zaczęłam chichotać, przyciągając tym samym na siebie masę spojrzeń. Zasłoniłam usta dłonią, ale gdy zauważyłam zawstydzonego na maksa Hooda, nawet to nie pomogło.
– Jeżeli chcecie wiedzieć, to Anne umówiła się ze mną drugi raz.
– Wtedy, jak beknąłeś na całą salę, a potem dostałeś czkawki? O tym drugim razie mówisz?
Naprawdę bardzo starałam się siedzieć cicho. Szkoda, że na staraniach się skończyło. Wreszcie Calum się obraził. Na szczęście niebawem zadzwonił dzwonek na lekcję, więc wstaliśmy i ruszyliśmy do klas. Pożegnałam się z chłopakami w połowie drogi. Od śmiechu aż bolał mnie brzuch. Niespodziewanie poczułam, jak ktoś ciągnie mnie za ramię, a później wpycha do składziku na miotły. Pisnęłam wystraszona i zaczęłam się wyrywać.
– Spokojnie! To ja!
Znieruchomiałam, mrużąc oczy w ciemności.
– Ashton?
– Tak – westchnął.
– Czego chcesz? Nie wstydzisz się, że ktoś nas przyłapie? No wiesz, taką szychę i nic nieznaczącą osobę? – powtórzyłam słowa Irwina.
– Dobrze wiesz, że...
– Że co? Żartowałeś? – przerwałam chłopakowi i strąciłam jego rękę z mojego ramienia. – A ja głupia myślałam, że się pogodziliśmy! Na serio traktowałam ten rozejm!
– Bo jest na serio, Delilah.
– Szczerze w to wątpię. Wiesz co, Ashton? Mam dość ciebie i twojego bipolarnego zachowania. Zdecyduj się wreszcie i daj mi święty spokój!
– Naprawdę jesteś wkurzona – stwierdził ewidentnie zaskoczony.
– A co? Miałam się pogodzić z byciem wyzywaną? Nie, Ashton, nie pogodzę się z tym. Nigdy. – Oddychałam głęboko, starając się uspokoić. Jak ten idiota działał mi na nerwy!
– Dobra, dobra. Przepraszam, okej?
– Nie, nie jest okej – fuknęłam, zakładając ręce na ramiona. Wreszcie wzrok przyzwyczaił się do ciemności, więc mogłam podziwiać postawną sylwetkę chłopaka. Przejechał dłonią po twarzy, aż w końcu nagle mnie przytulił. Gdyby nie te przeklęte, nieziemskie perfumy, odepchnęłabym go, a tak musiałam się poddać. Odetchnęłam głęboko, bardziej się wtulając. Zachowywałam się jak kompletna kretynka, ale... Cóż, w zasadzie nie widziałam żadnego wytłumaczenia.
– Naprawdę mi przykro, Delilah. Nie powinienem był tego mówić.
– Racja, nie powinieneś – zgodziłam się.
– Między nami dalej zgoda?
Przemyślałam chwilę jego propozycję, po czym pokiwałam powoli głową. Gdyby ktokolwiek wparował teraz do tego schowka, zdziwiłby się. Delilah Mosley stała wtulona w Ashtona Irwina, kompletnie zapomniawszy o tym, że lekcje trwały już od dobrych dziesięciu minut. Powoli traciłam rozum. Najgorsza jednak była niewiedza, jak to przerwać. Bo chyba nie...
Czy zaczęłam czuć coś do Ashtona?

*

Max wreszcie wyzdrowiał i odzyskał siły, więc z czystym sumieniem mogliśmy biegać po całym domu. Najpierw graliśmy w berka, ale teraz nadszedł czas na chowanego. Siedziałam więc ukryta pod stołem w kuchni, czekając, aż mały mnie znajdzie. Na szczęście w domu byliśmy sami, więc nie wstydziłam się wydurniać. Gdyby Penny albo Tom usłyszeli, jak głośno z Maxem śpiewaliśmy... Chyba spaliłabym się ze wstydu.
Nagle Max wbiegł do kuchni, zobaczył mnie i uciekł do salonu. Pognałam za nim, jak głupia, ale usłyszałam:
– Raz, dwa, trzy, Deli! Wygrałem! Teraz ty szukasz!
– Jesteś coraz lepszy – pochwaliłam – i szybszy.
Uśmiechnęłam się do małego i zmierzwiłam mu włosy. Zamknęłam oczy i zaczęłam liczyć do dwudziestu, czekając, aż się schowa.
– Szukam!
I ruszyłam. Najpierw dokładnie obejrzałam każdy zakamarek w salonie, potem w kuchni, a kiedy obleciałam cały parter, poszłam na piętro. Umówiliśmy się wcześniej, że jedynym miejscem, w którym nie będziemy się chować jest sypialnia Toma i Penny. Czułabym się głupio, myszkując tam. U mnie Maxa nie znalazłam, a więc poszłam do pokoju Ashtona.
Otworzyłam drzwi i zamarłam.
Na łóżku w najlepsze leżał Ashton. Spojrzał na mnie lekko zaskoczony, ale słowem się nie odezwał. Ja za to odchrząknęłam.
– Przepraszam, myślałam, że jesteśmy z Maxem sami.
Przypomniałam sobie, jak pół godziny temu śpiewałam. Poczułam się głupio.
– Och! – jęknął niespodziewanie. Dopiero teraz zauważyłam, że Ashton strasznie się pocił i niesamowicie poczerwieniał na twarzy. Czyżby zaraził się chorobą od Maxa? Bezwiednie podeszłam bliżej.
– Wszystko okej?
– Och, kurwa, Delilah... Ja pierdole!
Zmarszczyłam czoło, przyjrzałam się dokładniej jego sylwetce i... dostrzegłam, jak jego ręka szybko się poruszała. Ashton, nadal jęcząc, odrzucił kołdrę, tym samym ukazując swoje przyrodzenie w całej okazałości.
On się masturbował.
Otwarłam buzię kompletnie zaskoczona i bardzo zawstydzona.
– Przepraszam! Ja nie wiedziałam, ja... – zamilkłam.
Stałam wbita w ziemię i po prostu patrzyłam. Zapomniałam, jak się chodzi. Ashton bacznie mnie obserwował, a jego ruchy znacznie przyśpieszyły. Jęczał coraz głośniej, mi zaczynało brakować tchu. Zauważyłam, jak z jego penisa powoli zaczęła sączyć się biała maź, przez co poczułam gorąco w dole brzucha.
Boże!
A gdyby tak podejść i mu pomóc? Myśl ta uderzyła ze zdwojoną siłą, porażając mnie. Zrozumiawszy ją, przełknęłam głośno ślinę i bezwiednie oblizałam wargi. W tym czasie Ashton krzyknął:
– Kurwa!
Zamknął oczy i doszedł, spuszczając się w rękę. Dyszał coraz ciszej, starając zapewne uspokoić oddech. Wreszcie uchylił powieki. W skupieniu i nadal cały czerwony przyglądał mi się, prawdopodobnie czekając na jakąkolwiek reakcję. A cóż ja miałam zrobić? Wodziłam wzrokiem, nie tylko po twarzy Ashtona, rumieniąc się jak idiotka. Nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałam. Dodatkowo przez całą tę chorą sytuację, czułam się strasznie... podniecona.
Zagryzłam wargę.
– Podobało ci się przedstawienie? – zapytał jeszcze drżącym od orgazmu głosem. Musiał odchrząknąć.
Zawzięcie milczałam.
Na szczęście z opresji wybawił mnie Max, który zanim wszedł do pokoju, krzyknął:
– Delilah, gdzie jesteś?
Ashton w oka mgnieniu zakrył się kołdrą, siadając i opierając się o zagłówek. Spojrzał z wyraźnym zrezygnowaniem na brata.
– Nikt nie nauczył cię pukać, młody?
– Słyszałem twoje krzyki, więc przyszedłem. – Wzruszył ramionami, po czym zwrócił się do mnie. – Miałaś mnie szukać!
– Szukałam – odparłam cicho. Też musiałam odchrząknąć. – Myślałam, że będziesz u... Ashtona.
Po wypowiedzeniu imienia chłopaka, znów na niego popatrzyłam. Puścił do mnie oczko i uśmiechnął się zniewalająco. No tak, tylko Ashton w takiej sytuacji mógł czuć się komfortowo i skorze do żartów.
Max złapał za moją dłoń i pociągnął.
– Ashy, znowu kradniesz mi Deli! Teraz moja kolej! Ty pobawisz się z nią wieczorem – oznajmił rozkazująco młody, na co Ashton roześmiał się głośno.
– A żebyś wiedział, że się pobawię. Do zobaczenia wieczorem, dziewczynko z ulicy.
Wychodząc z pokoju i zamykając drzwi, odniosłam wrażenie, że ostatnie słowa Ashtona brzmiały niczym obietnica. Skuliłam się w sobie, ale uśmiechnęłam też nieco sztucznie, żeby niepotrzebnie nie zaniepokoić Maxa. Mimo dalszej zabawy z młodym, przed oczami ciągle miałam twarz Ashtona w momencie, gdy dochodził. Z zaskoczeniem zauważyłam, że jeszcze nigdy nie widziałam, czegoś równie pięknego i... seksownego. Do kolacji zastanawiałam się, co takiego Ashton robił w swoim pokoju, żałując, że nie mogłam tam pójść i zobaczyć.
Deliah, ty zboczeńcu!
Przez resztę dnia czułam się, jakby ktoś zdzielił mnie w głowę młotkiem.

7 komentarzy:

  1. Zaczelam czytać płacząc razem z Deli. Ale potem nasze serca się rozeszły - nie widzę nic podniecającego ani seksownego w masturbacji. To ohydne! Odrażające i egoistyczne. Mocno odpychające - chłopak non stop traci w moich oczach... Co nie zrobi to jest mocno kretyńskie. Co to za kawał jakiegoś przygłupa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, cóż, dla jednych masturbacja wydaje się ohydna, dla innych nie. Poza tym Ashton to młody chłopak, co w ich wieku jest raczej normalną sprawą. :) A to, że Deli weszła wtedy do pokoju - Ash wykorzystał sytuację.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to czytałam to się śmiałam naprawdę mnie rozbawiłaś :D Na początku było mi przykro że tak Deliah potraktował ale później tylko się śmiała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze. :) Ash już się powoli zmienia, ale niektóre momenty wzbudzają w nim znów kretyna. Ciekawe, czy się zmieni? ;P

      Usuń
  4. W takim momencie przerwać ;p
    Strasznie krótki, a to zaraz koniec? ;o
    P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałam, nie potrafiłam się powstrzymać. :P Rozdziałów wyszło 47 (chyba), więc jeszcze osiem i fajrant. XD

      Usuń