11 stycznia 2018

Dziewczynka z ulicy - sequel (5)

Kurczę, mam dzisiaj problem z rozpoczęciem copostowej pogadanki. Naprawdę duży problem. Od pięciu minut wpatruję się w ekran jak kretyn. Może w takim razie opowiedzcie, co u Was? Jak życie? Co jedliście na obiad? :)
Niedługo dla jednych najszczęśliwszy czas, czyli ferie, a dla drugich najgorszy - sesja. Jak samopoczucie? Nauczeni?
Przypominam po raz enty o możliwości dostania świeżutkiej, pachnącej książeczki.


Pięć


Badania zeszły dłużej niż Ashton podejrzewał, ale zgodnie z obietnicą zaraz po ich zakończeniu ruszyli prosto do domu rodziców. Oczywiście, kiedy Delilah zniknęła za drzwiami kolejnego gabinetu, on w międzyczasie zadzwonił do matki z informacją, że wpadają na obiad. Liczył, że dzięki temu oboje wraz z ojcem wezmą w pracy wolne albo przynajmniej wyjdą z niej wcześniej.
Nie mylił się, ponieważ zanim jeszcze zdążył zaparkować, z domu wyszli uśmiechnięci Penny z Tomem. Przywitali się wylewnie, zaprosili do środka, a potem do jadalni.
– A jak tam czuje się mój wnuczek? – zapytała radosna Penelope. – Nic jeszcze nie widać.
Podeszła do Delilah i przyłożyła dłoń do jej brzucha.
– Bo to dopiero drugi miesiąc, kochanie – wtrącił Tom, wywracając oczami. – Możesz się spodziewać czegoś w czwartym, może piątym? Wszystko zależy od budowy ciała, a patrząc na Deli, obstawiałbym raczej piąty.
Delilah uśmiechnęła się nieszczerze, po czym starając się ukryć zdenerwowanie, złapała Asha za dłoń. Potrzebowała opoki.
– Nie przejmuj się, Deli, potem wrócisz do dawnej wagi – roześmiała się Penny, opacznie interpretując zachowanie dziewczyny. – Największy problem miałam po ciąży z Ashtonem. Chyba dopóki nie urodziłam Maxa, ciągle zalegałam z kilogramami...
– W niektórych miejscach szczególnie mi się podobałaś – zauważył Tom, poruszając sugestywnie brwiami.
Penelope zachichotała pod nosem, kręcąc głową.
Ashton jedynie parsknął w brodę, ale pod wpływem błagalnego wzroku Deli zamilkł. Spiął się, wiedząc, że nadszedł odpowiedni moment. Przecież nie mogli przeciągać tego w nieskończoność.
Czy mogli?
– Mamo, tato, musimy wam coś z Deli wyznać – zaczął niezdecydowanie, odchrząknąwszy. – A właściwie to ja muszę wam coś wyznać. A raczej się do czegoś przyznać.
– Jeszcze kurczaka, Delilah?
Penny zignorowała słowa syna, podsuwając dziewczynie miskę niemal pod nos. Mięso było tak bardzo aromatyczne, że żołądek podszedł Deli do gardła. Przełknęła ślinę, po czym czując najgorsze, rzuciła się biegiem do łazienki. Na szczęście nie skończyła głową w muszli, bo kiedy zapach odszedł w niepamięć, od razu poczuła się lepiej. Dla pewności jednak uchyliła okno i wzięła parę głębszych oddechów.
Do łazienki wparował Ashton.
– Wszystko w porządku? Znów ci słabo? Tylko, proszę, nie mdlej znowu, bo zanim Holt przyjedzie, to miną wieki – zaczął panikować, podchodząc bliżej dziewczyny. Oceniał wzrokiem stan, ale wbrew jej zachowaniu na nogach trzymała się stabilnie.
– Po pierwsze, Tom też jest lekarzem, pamiętasz? A po drugie, wszystko okej. Po prostu zrobiło mi się niedobrze.
– Och! No, tak. To dobrze.
– Dobrze? – Uniosła brwi.
– Znaczy, niedobrze, że ci źle, ale dobrze, że nie zemdlejesz – wyjaśnił od razu dość pokracznie. Delilah jednak uśmiechnęła się lekko i biorąc ostatni głęboki wdech, pocałowała Ashtona. Chłopak machinalnie objął ją w pasie, a ona zarzuciła ręce na jego ramiona. Powoli zaczynali się zatracać, ale przerwało im głośne chrząknięcie za plecami. Deli odskoczyła niczym oparzona, za to Ash jedynie westchnął.
Tak, jak się spodziewał, w progu stał ojciec.
– Jeżeli chcieliście zbadać swoje migdałki, wystarczyło przeprosić i spokojnie odejść, a nie robić takie zamieszanie. Wypadałoby też zamknąć drzwi. Przez was nabawię się niestrawności.
– Jezu, tato, przestań jęczeć – prychnął Ashton. – Przecież nie raz, nie dwa widziałeś nas w podobnej sytuacji, a cały czas przeżywasz.
Delilah zasunęła mu z łokcia w bok, na co Ash się skrzywił.
– Po prostu są pewne sprawy, których ojcowie nie powinni widzieć. Zresztą, zrozumiesz mnie, jak tylko na świat przyjdzie wasze dziecko, czyli już wkrótce. Chodźcie do stołu, bo Penny się pewnie martwi. Myślała, że wymiotujesz, Deli.
– Dlaczego? – szczerze się zdziwiła.
– Bo w ciąży ma się wyczulone zmysły? – Tom odpowiedział pytaniem na pytanie, po czym pokręcił głową i odszedł, najprawdopodobniej kierując się z powrotem do kuchni.
– Ashton – warknęła niespodziewanie wkurzona Delilah – masz pięć minut, by się przyznać. Inaczej z nami koniec.
Pewnym krokiem wróciła do Irwinów, a Ash jedynie westchnął, by z opuszczoną głową podążyć za ukochaną, która w tym momencie irytowała go jak mało kto. Ostatnio jej humorki doprowadzały go do szału. Liczył, że przyznanie się do kłamstwa, sprawi, że stara Delilah wróci i znów będzie jak dawniej.
Kiedy pojawił się w jadali, cała trójka siedziała w milczeniu, co było zupełnie do nich niepodobne. Zajął swoje miejsce, sięgnął po dłoń Deli, splótł ich palce i znów zaczął:
– Mamo, tato, naprawdę musimy wam coś powiedzieć.
Penny i Tom popatrzyli na siebie zdziwieni, ale tym razem grzecznie odłożyli sztućce na bok jako oznakę, że w stu procentach skupili uwagę na dzieciach.
– Deli, ona...
– Nie jestem w ciąży – wtrąciła Delilah, mówiąc szybko i dosadnie. Z obawą popatrzyła na twarz Irwinów. Nie potrafiła rozpoznać żadnych targających nimi uczuć, skutkiem czego po jej policzkach poleciały słone łzy. Zaczęła szlochać, nie mogąc powstrzymać cisnących się na usta dalszych słów: – Tak bardzo mi przykro. Ja wiem, że was zawiedliśmy, ale... Wy tak bardzo się cieszyliście, nie potrafiliśmy wam tego powiedzieć, że nie... A potem próbowaliśmy znowu... Ale nie wyszło i... Boże, tak bardzo przepraszamy...
Ashton przytulił płaczącą dziewczynę i z rezygnacją spojrzał na rodziców. Łudził się, że mimo płaczu i tych nieskładnych zdań zrozumieli sedno sprawy.
Ku zdziwieniu, w oczach matki Ash również dostrzegł łzy.
Cholera, nie spodziewał się, że takie małe kłamstewko doprowadzi aż do takich skutków. Jeszcze nigdy w życiu nie widział płaczącej mamy. Na samą myśl ścisnęło go serce.
– Ja... Ja... – dukała Penelope. Przyłożyła dłoń do ust, po czym ledwo słyszalnie dodała: – Przepraszam... na chwilę.
I uciekła do salonu.
Tuż za nią poleciał Tom.
Ashton przeciągnął dłonią po twarzy, całkowicie się tego nie spodziewając, a Delilah uniosła głowę. Oczy nadal miała zeszklone, ale próbowała się uspokoić.
– Oni mnie znienawidzą, a ciebie wydziedziczą. Widziałeś, jak Penny to przyjęła? Przecież oni nam tego nigdy nie wybaczą... Ash, co my narobiliśmy...
– To nie twoja wina, skarbie, tylko moja. Ja im powiedziałem o nieistniejącej ciąży i to ja powinienem im od razu wszystko wyjaśnić, a nie tak długo zwlekać. Jak tylko wrócą, wszystko im dokładniej wyjaśnię, obiecuję.
W celu potwierdzenia własnych słów przycisnął usta do skroni dziewczyny.
Czekali prawie dziesięć minut, kiedy Penny wraz z Tomem wrócili do jadalni. Ashton już otwierał buzię, by sprostować sytuację i wziąć winę na siebie, ale Penelope bezceremonialnie odepchnęła go od Delilah, a sama zaczęła ją przytulać.
– Przepraszam, że tak uciekłam, ale przypomniało mi się moje pierwsze... – zamilkła, przełykając ślinę. Już nie płakała. – Po prostu rozumiem, jak się czujesz, Deli, i wcale nie mam do was żalu, że tak z tym zwlekaliście. Pomyślcie sobie, że po prostu jeszcze nie nadszedł wasz czas, okej? Tak po prostu miało być. Jesteście młodzi, nie macie nawet ślubu, a tu już to dzieciątko? Nie, to nie tak powinno wyglądać. Trzeba zrobić to po Bożemu...
Ashton otworzył szeroko oczy.
– Mamo, o czym... Co ty w ogóle gadasz? Ty myślisz, że Deli... Że Deli poroniła? – dodał wreszcie, doznając chwilowego rozjaśnienia umysłu. Przypomniało mu się, jak kiedyś ojciec napomknął, że miałby jeszcze dwoje rodzeństwa przed Maxem, gdyby wszystko poszło, jak należy.
Delilah raptownie odsunęła się od Penelope.
– Penny, ja nie miałam jak poronić, bo nawet nie byłam w ciąży.
– Co takiego? – zdziwiła się.
– Zaszło ogromne nieporozumienie. Ash znalazł test ciążowy, który był pozytywny – zaczęła tłumaczyć, żywo gestykulując – ale nie był mój, tylko Mel. Znaczy Melody. Zanim mnie o to zapytał, już wam powiedział, a kiedy poznał prawdę, na serio chciał wam powiedzieć, ale wy byliście tacy szczęśliwi, że po prostu nie mógł... Ja zresztą też. Próbowaliśmy się... – odchrząknęła. – Zaczęliśmy naprawdę starać się o dziecko, żeby was nie zawieść, ale nie udało się. Tak bardzo bym chciała widzieć was dalej takich radosnych i pełnych energii, ale nie mogę zajść w tę cholerną ciążę... Tak mocno was przepraszam. Zrozumiem więc, jeżeli postanowicie wybrać lepszą partię dla waszego syna. Nie będę przeszkadzać, usunę się... Może ta druga dziewczyna da wam wnuki i tym samym spełni wasze oczekiwania? Ja chyba nie potrafię, a...
– Delilah, po prostu się zamknij – warknął Ashton wyprowadzony z równowagi głupim gadaniem dziewczyny.
– Ashton!
Tom zmroził syna groźnym spojrzeniem.
– No co?! Pieprzy trzy po trzy, aż się w pale nie mieści, więc ktoś musiał jej przerwać – prychnął. Podszedł do Delilah, chwycił jej twarz w dłonie, by ze wściekłością spojrzeć wprost w zlęknione, szare tęczówki. – Posłuchaj mnie uważnie, bo więcej tego nie powtórzę. Tak naprawdę w dupie mam jakiegokolwiek dzieciaka.
– Ale As...
– Nie przerywaj mi, teraz ja mówię. Nie obchodzi mnie, czy ten gówniarz się urodzi, wykluje czy, kurwa, znajdziemy go w kapuście. Mogę nie mieć żadnych dzieci, jeżeli nie będziesz chciała, a jeżeli sobie takiego zażyczysz, to się o niego z jebanym bocianem pobiję. Rozumiesz? Zależy mi wyłącznie na tobie i życia sobie bez ciebie nie wyobrażam, bo cię kocham. Kocham cię jak wariat, Delilah, dlatego z łaski swojej przestań pieprzyć głupoty i mnie więcej nie denerwuj.
W jadali zaległa grobowa cisza. Każdy wpatrywał się w Ashtona w osłupieniu, który postanowił wreszcie przestać ściskać twarz Deli. Ręce opuścił wzdłuż ciała i wywrócił oczami. Usiadł na swoim miejscu i czekał na dalszy rozwój sytuacji.
– Cóż – zaczął Tom, chrząkając – pomijając te wszystkie przekleństwa i ogólnie to, w jaką stronę zmierzają twoje myśli, to było bardzo romantyczne, synu...
– Dzięki, starałem się.
– To... Jak w ogóle mogłaś pomyśleć, że chcemy dla Asha kogoś innego, Deli? – zapytała Penny, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Po tym, co usłyszałam... Swoją drogą, Ashton naprawdę nie musiałeś tak przeklinać. W każdym razie po tym, co usłyszałam, jestem przeszczęśliwa, bo moje marzenie się spełniło. Ash poznał prawdziwą miłość, którą obdarzył tak wspaniałą, szczerą i dobrą osobę, Deli. Ciebie. Mogę być z was tylko i wyłącznie dumna. Jeżeli Max trafi podobnie, mogę umrzeć szczęśliwa.
Delilah dopiero zdążyła oprzytomnieć spod ciężaru wyznania Asha, ale słowa Penelope znów ją przytłoczyły. Poczuła się jeszcze gorzej, gdy nazwała ją szczerą. W końcu cała ta ciążowa akcja to jedna, wielka farsa.
Poczuła się słaba, a kolana się pod nią ugięły.
– O, nie, nie, nie – wykrzyknął Ashton, widząc, jak dziewczyna nagle blednie. Doskoczył do niej i szybko posadził ją na krześle. – Schowaj kolana pomiędzy głowę!
– Co?
Delilah ledwo wysapała.
– Znaczy głowę między kolanami. Rób, co mówię! – nakazał, ale nim zdążyła cokolwiek pojąć, Ash bezceremonialnie przycisnął jej głowę do nóg. – Oddychaj głęboko i powoli. Słuchaj mojego głosu i staraj się nie odpływać gdzieś daleko, okej?
– Mhm.
Tom również momentalnie znalazł się przy Delilah, po czym sprawdził jej puls. Zaczynał się normować, co go nieco uspokoiło. Po paru dłuższych chwilach Mosley ewidentnie poczuła się lepiej, bo uniosła głowę, uśmiechając się lekko.
– Dzięki, Ash. Nie wiedziałam, że wiesz, co robić w takich sytuacjach – wyznała.
– Po twoim wczorajszym wybryku przeczytałem z tuzin stron w necie na temat omdleń. Od dzisiaj jestem ekspertem. Chodź – dodał, by wziąć dziewczynę na ręce i zanieść do salonu. Tam położył ją na kanapie i kazał leżeć.
Wrócił do rodziców do jadalni.
– Wczoraj też zemdlała? – spytała zmartwiona Penny.
– Tak. Na szczęście Isaac przyszedł i pomógł – westchnął Ashton. – Byliśmy rano na badaniach... Zaczynam się coraz mocniej martwić, mamo.
– Kiedy mają być wyniki?
– Podobno jeszcze dzisiaj. Holt powiedział, że zadzwoni, jak tylko czegoś się dowie.
Penny powoli pokiwała głową.
– Zostańcie u nas na noc, dobrze?
– No, nie wiem, mamo...
– Delilah na sto procent nie czuje się na siłach, by gdzieś teraz iść czy jechać. Poza tym powoli się ściemnia, a nie będziesz jeździł po nocach.
– Mamo, mieszkamy pół godziny drogi stąd – wytknął Ashton, wywracając oczami. – To nie drugi koniec świata.
– Posłuchaj matki i się nie kłóć – wtrącił Tom. – Po tym, coście nam nakłamali, chyba jesteście nam coś winni, nie sądzisz, młody człowieku?
Ashton próbował zaoponować, ale nie potrafił. Jęknął więc głośno, poddawszy się, i pod pretekstem sprawdzenia, czy Delilah zasnęła, usunął się do salonu. Penelope z uśmiechem popatrzyła na męża, dziękując mu. Na szczęście po tylu wspólnie spędzonych latach rozumieli się bez słów, więc Tom w odpowiedzi pogładził żonę po policzku.

4 komentarze:

  1. Czołem!
    Czy ja wiem co słychać u mnie ? Nauka, nauka i jeszcze raz nauka :P. Przez wielkie N, bo matura coraz bliżej,a ktoś musi was leczyć w przyszłości. Chociaż ja wiem czy musi, właściwie jak się robi coś co się lubi, to raczej nie ma w tym nic męczącego. Ale, ale najpierw trzeba się gdzieś dostać i mimo że matura przy sesji wydaje się śmieszna, to skądś trzeba wytrzasnąć te 100 i zostać tym jednym z 20 szczęśliwców :D. Właściwie to całkiem zabawne, że ty zastanawiasz się nad doktoratem z chemii, a mnie ona potrafi jeszcze czasami pokopać mentalnie :D. Właściwe to nie mam pojęcia czy warto byłoby wybrać chemię, raczej tak, czy raczej nie? Widzisz, miałam pisać o rozdziale, a gadam o sobie :D, właściwe dzisiaj za dużo gadam o sobie, ale już kończę :P.
    Dobra nie oszukujmy się Deli jest w ciąży. Mam nadzieję, bo jak okaże się, że to zwiastun mega katastrofy... :P. Nie spodziewałam się, że Penny i Tom tak zareagują, chociaż w obliczu tego co się stało wcześniej to całkiem zrozumiałe. Ashtona faktycznie trochę poniosło, ale kurczę dojrzał chłopak ;). " chowaj kolana pomiędzy głowę" :D strasznie zabawnie się to czyta, kiedy uświadomisz sobie, ile razy sama powiedziałaś coś podobnego :D.
    Widzę, że 49 Fortuny skończony ;). Oczywiście gdyby się dało przesłać trochę motywacji innym, to chętnie bym się podzieliła, ale zostaje mi tylko liczyć na twoją wenę :P. Ooo widzę, że jakaś chwilowa odmiana się szykuje 15 ;).
    No to chyba na tyle u mnie i na tyle dzisiaj. U ciebie wszystko gra ? :) Pozdrawiam
    Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czołem, czołem!

      Kajam się, bo tak późno odpisuję, ale w weekend miałam po prostu urwanie głowy.

      Będę trzymać kciuki, cobyś się dostała i była szczęśliwym studentem medycyny, tonęła w ilości książek i nie miała na nic czasu poza anatomią. :P A chemia... cóż, to chemia. Musisz ją lubić, inaczej nie warto nawet próbować. Chociaż studia a to, co się działo w liceum, to niebo a ziemia. Najlepsze zawsze były laby (laboratoria). :D

      Tak, Fortuna trochę ruszyła, co można traktować jako minisukces. Na razie postanowiłam zrobić sobie tygodniową przerwę, bo po ostatnim maratonie pisania (15 rozdziałów w 2 tygodnie) mam dość. :P

      Usuń
  2. Jak zwykle bosko. :) Wreszcie ferie, ile można było czekać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę Ci tych ferii i chwili wytchnienia. :P

      Usuń